Wszystko zaczęło się w Rapsodii. Żyła tam biedna dziewczyna, której życie potoczyło się jak jednej z tych wszystkich księżniczek z bajek czytanych dzieciom na dobranoc. Spotkała swojego zamożnego księcia i od tego momentu żyła jak prawdziwa królowa. Jednakże nie w zamku, a w jednym z bogatszych domów w centrum miasta. Natomiast sama historia nie skończyła na długim i szczęśliwym życiu. Trwała. Przyzwyczajona do luksusów całkiem zapomniała o tym, jak źle jej było wcześniej, teraz zaczęła gardzić biedakami, stała się egoistyczną snobką. Wybranek jej serca zaczął zachowywać się podobnie. Jednakże to postępujące zepsucie miało nieco spowolnić narodzenie się dziecka, a raczej dzieci.<br>Narodziły się bliźniaczki, choć nie były jak dwie krople wody, to już od swych pierwszych dni były nierozłączne. Natomiast ich rozwój i opieka nad nimi pomagała rodzicom wrócić na właściwą drogę i odnaleźć dobry światopogląd.<br><br><center>***</center><br><br>Dziewczynki rosły jak na drożdżach. Miały już na karku pięć wiosen. Rozwijały się całkowicie dobrze, będąc dla mamusi i tatusia prawdziwą pociechą i dumą i to podwójną. Obie, choć z wyglądu różne uczyły się wszystkiego niemal jednocześnie. Chodzenie, mówienie, czytanie, pisanie i tak dalej. Eliza i Ziriel były dla siebie najlepszymi przyjaciółkami.<br>Niestety kiedyś wyszły pobawić się na dworze. Pierwsza z sióstr poszła na chwilę do domu po coś do picia, natomiast druga została, całkiem sama. I to był początkiem złych zdarzeń. Zaczęło się od porwania przez jakiegoś zamaskowanego osobnika. Początkowo nie mogła nawet krzyczeć, zasłonił jej usta ręką, a była zbyt słaba, by się przeciwstawić jego sile, nie miała więc żadnych szans na zawiadomienie kogoś, kto mógłby jej pomóc. Wąskie i ciemne uliczki pomogły porywaczowi, Ziriel nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się już w lesie będącym niedaleko Szczytów Fellarionu.<br>Tymczasem jej ukochana siostra początkowo rozpaczała, nie mogła spać, ciągle wychodziła, wołała, szukała. Cierpiała jeszcze bardziej niż sami rodzice. Jednakże po pewnym czasie jej pamięć wyparła tamte wspomnienia, skrywając je gdzieś głęboko w mrokach umysły, by mogły ożyć w odpowiednim czasie. Teraz nie mogła się rozklejać, znalazła inną potrzebującą duszyczkę, Nefertiti. Stała się ona jej nową siostrzyczką, ona nigdy nie dowiedziała się o Zirze. Jednakże niechęć rodziców co do młodej myszołaczki wynikał też z tego, że okropnie przypominała im drugą córkę, ciągle rozdrapując ledwo co zabliźnione rany.<br><br><center>***</center><br><br>Ziriel nawet nie wiedziała, ile trwało, to wszystko, jak się znalazła w dziwnym wielkim domu. Było tu wiele dziewczynek w jej wieku oraz kręcący się dorośli z książkami i notatkami. Przypominało to szkołę. Tak też było, jednakże jej zakończenie miało być mniej przyjemne jak w stosunku do tych zwykłych, ale o tym dziewczyna miała przekonać się później.<br>Zira nieraz chciała uciec i wrócić do swej siostry, jednakże zawsze dostawała za to bolesną karę chłosty. Poddała się i aby nie dręczyła ją przeszłość i tęsknota cały czas poświęcała nauce, stając się jedną z najlepszych. Większość czasu wolnego przesiadywała w bibliotece i tam też pewnego dnia odkryła ukryty dział z zakazanymi księgami. Bardzo ją zainteresowały i gdy tylko skończyła swoje zadania, wczytywała się w tajniki nekromancji, jednak powoli przestawała jej starczać jedynie teoria. Właśnie dlatego odkryła w sobie talent do tej mrocznej arkany magii. Początkowo ożywała przedmioty. Potem oczywiście cofała swoje zaklęcia, ale nie zawsze o tym zapamiętała więc dorośli zaczęli coś podejrzewać i całkiem szybko dotarli do źródła nietypowych zjawisk — Ziry.<br>Była wtedy przerażona, wciąż pamiętała, jak bolesne kary tu stosują, ale ku jej zdziwieniu, postanowili ją poduczyć. Zresztą bardzo powoli, ale jednak zbliżał się kres jej pobytu tutaj. W końcu. Po dziesięciu latach.<br><br><center>***</center><br><br>Nadszedł ten czas, aby opuścić to miejsce, które zastąpiło jej dom. Dom będący już jedynie mglistym wspomnieniem. Myślała, a właściwie łudziła się, że zostanie wypuszczona, że wróci do siostry, ale... Po ceremonii ukończenia zaprowadzona ją do jakiegoś dziwnego pokoju, gdzie czekało małżeństwo, wyraźnie należące do szlacheckiego rodu i sądząc już po samym ubiorze, będące bardzo bogate. Nic nie rozumiała, chciała zadać setki pytań, ale po chwili nauczyciel zaczął wyjaśniać. Zira nie mogła uwierzyć w to, co słyszy, nadzieja na powrót do domu prysła jak za dotknięciem magicznej różdżki. Oni zwyczajnie ją sprzedali jak jakąś rzecz.<br>Zabrano ją do powozu, gdzie została zakuta w łańcuchy, by nie uciekła, czego naprawdę bardzo pragnęła, gdy jechali przez Rapsodie. Tym razem jednak droga okazała się dłuższa, a jej dom jeszcze nigdy nie był tak odległy, jak wtedy.<br>Gdy dotarła to pięknej rezydencji, widziała w niej jedynie kolejne więzienie. I wcale nie przesadzała. Od czasu, gdy przybyła do tej rodziny, musiała im usługiwać niemal we wszystkim, kajdany stały się wręcz nieodłączne, a za każde nieposłuszeństwo różnorodne kary fizyczne, za pomyłki głodzenie. Strasznie wychudła, a jej ciało pokryła jeszcze większa ilość blizn. Przynajmniej od czasu do czasu miała przerwę. Ponoć dużo za nią zapłacili i nie chcieli, by im tak szybko padła. W tym czasie dokształcała się z dziedziny magii. Podstawy miała ze szkoły, teraz wystarczyło samemu zająć się bardziej zaawansowanymi wiadomościami.<br>Od czasu do czasu grywała też swym właścicielom na lirze, którą także dostała podczas pobytu w tamtejszej placówce. Teraz wszystko stało się jasne, wykształcili ją tam i inne dziewczyny również, aby potem sprzedać z zyskiem jako niewolnice. Nic nie mogła jednak zrobić, przynajmniej przez pierwsze cztery lata.<br>Dopiero po tym okresie gospodarze zdobyli zaufanie do Ziriel i odważyli się pozwolić jej poruszać się bez kajdan. Wtedy właśnie dziewczyna spakowała szybko do swojej skórzanej torby swoje książki, niewielką lirę i prowiant, po czym wymknęła się oknem i uciekła jak najdalej.<br><br><center>***</center><br><br>Gdy tylko opuściła teren znienawidzonego już domostwa biegła co sił w swych chudych nóżkach. Choć była zmęczona strach i pragnienie wolności nie pozwalało jej się poddać. Chciała wrócić do rodziny. Uściskać ich, każdego z osobna, szczególnie siostrę, bez której czuła w sercu nieprzyjemną pustkę.<br>Później już zaczęła się bardziej spokojna wędrówka, spanie na drzewach, w opuszczonych chatach, u dobrych ludzi... Ogółem mówiąc, radziła sobie w miarę. W końcu dotarła do miasta, ale jeszcze nie do upragnionej Rapsodii, tylko Nowej Aerii. Wtedy zdała sobie sprawę, że kompletnie pomieszała drogi i zamiast być już blisko, była jeszcze dalej. Nie mogła ot, tak zawrócić, potrzebowała nowej porcji zapasów, tylko najpierw musiała zdobyć skądś pieniądze. Pierwsze co przyszło jej do głowy to granie na lirze.<br>Nie było to zbyt dochodowe i starczało ledwie by przeżyć dzień, a o podróży powrotnej mogła jedynie pomarzyć. Jednakże los się do niej pozornie uśmiechnął. Jakiś mężczyzna zaproponował jej pracę. Ot tak do niej podszedł i rzucił ofertą, nie mogła odmówić, a przypływ entuzjazmu wyłączył jej czujność.<br>No i stało się, wpadła w kolejną pułapkę. Wolność ponownie prysła jak piękny sen po przebudzeniu. Tym razem jednak było jeszcze gorzej.<br><br><center>***</center><br><br>Ziriel była niewątpliwie piękna mimo nietypowości swej urody. Właśnie dlatego zainteresował się nią zarządca domu publicznego. Zgodnie z zapewnieniami zarabiała dużo, jednakże wcześniej nie wspominał, iż wszystko, co zarobi, będzie zmuszona oddać mu. Ponadto nie pozwalano jej i innym nowicjuszkom wychodzić, jedynie przez wysoko położone okna ze swego pokoju na drugim piętrze mogły obserwować świat zewnętrzny. Zira zatęskniła za tym, co było wcześniej, tamci ludzie przynajmniej mieli ogród i nikt jej nie wykorzystywał w ten okropny sposób. To był zdecydowanie najgorszy okres jej niedługiego jeszcze życia. Przetrwała tylko dzięki innym dziewczynom, razem podnosiły się na duchu i planowały jak się stąd wydostać. Dziewczynie naprawdę ciężko było określić, ile czasu spędziła w tym obleśnym miejscu. Miesiąc? Rok? Może więcej? Któż to wie... czas płynął tu strasznie wolno. Dopiero później miała się dowiedzieć, iż tak naprawdę były to aż trzy lata.<br>Jednakże przyszedł kres i tej męczarni, bo jak wiadomo w grupie siła. Na początku sprytnie otworzyły drzwi od swojego pokoju wcześniej ukradzionym kluczem. Później powaliły na ziemie strażnika, niestety ten zdołał wezwać pomoc. Wtedy się rozdzieliły. Te silniejsze zajęły się mężczyznami, a reszta poszła odnaleźć skrywane w biurze szefa pieniądze (To była rzadkość, gdy nie wracała do swojego interesu przez calutki dzień, ciężko było więc nie skorzystać).<br>Tam też oprócz ruenów znalazły broń. Nie było im szkoda swych oprawców, zabiły bez wyrzutów sumienia. Wyszły tylnym wyjściem, tam nikogo nie było na szczęście. Wciąż musiały uważać, trzeba było pozałatwiać pewne sprawy na mieście, bez przyłapania przez ludzi zarządcy.<br>Dla bezpieczeństwa pożegnały się i rozdzieliły. Zira zakupiła dostateczną ilość prowiantu i wyruszyła poza bramy miasta, tym razem prosto w stronę domu.<br><br><center>***</center><br><br>Opuszczone Królestwo, pełna optymizmu, piękna dziewczyna, przemierzająca je całkiem sama. Co mogłoby pójść nie tak?<br>Pozornie żadnych niebezpieczeństw, poza tym teraz miała nóż. Czuła się całkowicie pewna siebie. Niestety, choć miało być już dobrze, stała się kolejna nieprzyjemna rzecz. Napadł na nią straszny stwór, wilkołak. Może źle pachniała, może weszła na jego terytorium? Nie miała pojęcia, broniła się ze wszystkich sił, ale została ugryziona. Z trudem dobyła noża, jednak nie zdążyła nic zrobić. Zemdlała. Gdy się obudziła, niemal od razu odskoczyła. Tuż obok stał jakiś dziwny mężczyzna, cały w tatuażach! Zira patrzyła na niego nieufnie, snując w głowie najczarniejsze scenariusze. Zdębiała, gdy ten jak jakieś zwierzę zaczął lizać ją po rękach. Wzbraniała się przed tym, a ten pozbawiony możliwości lizania, wybrał łaszenie się, ku zdumieniu dziewczyny. Po chwili zaczynało do niej docierać, być może to właśnie ten wilkołak co ją ugryzł... Tylko że to oznaczało, iż ona sama się przemieni... Serce podeszło jej do gardła, a strach zastąpił krzyk gniewu i pytania, dlaczego ona? Jednak po chwili opanowania stwierdziła, iż cała ta sytuacja musiała być jakąś pomyłką, bo gdyby to wszystko było zamierzone, raczej nie wystąpiłoby tak potulne zachowanie.<br>Po chwili się to potwierdziło, on nie mówił jak człowiek, bardziej jak zwierzę, ale dziewczyna go rozumiała. Co tylko było kolejnym argumentem, iż została jej przekazana klątwa wilkołactwa. Miał na imię Valerian i zrobił to nieumyślnie, pchany zwierzęcymi instynktami. Ziriel myślała, czy ona też będzie teraz taka nieokiełznana? Na początku nie mogła to uwierzyć, zwykły przypadek, gdyby szła inną drogą... Czuła jednak, iż przeprosiny były szczere, przyjęła je, choć targały nią w większości negatywne emocje. Próbowała jednak podejść do tego w miarę neutralnie.<br>Po dłuższej chwili, gdy emocje opadły, dziewczyna prowizorycznie opatrzyła ranę. Wtedy też pożegnała się ze zmiennokształtnym i ruszyła w drogę w stronę rzeki. Wiedziała, iż idąc przy jej brzegu, dotrze do domu. Był tylko jeden problem, zbliżała się noc, a księżyc miał być wtedy w pełni.<br><br><center>***</center><br><br>Gdy dotarła do brzegu Nefari, księżyc właśnie zaczął wchodzić. Dziewczyna najpierw poczuła okropny ból całego ciała. Jej palce u nóg i rąk boleśnie się wydłużyły, stając się bardziej podobne do typowo wilczych łap. Mięśnie nieznacznie się uwidoczniły. Całe ciało pokryło szare, bardzo jasne futro całkowicie ukrywające nietypową karnacje Ziriel. Po chwili pojawiły się inne typowo wilcze cechy, takie jak ogon i charakterystyczne uszy, a także niemal całkowicie wilczy pysk. Wtedy się skończyło. Zira usiadła na ziemi wykończona. Ze strachem doczołgała się do tafli wody, tam też praktycznie nie mogła siebie rozpoznać. Zaczęła płakać. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, jak się teraz pokaże rodzinie?<br>Skuliła się więc na ziemi i zasnęła z braku sił.<br>Zbudziła się dopiero nad ranem, głodna i zmarznięta. Miała na sobie bardzo skąpe ubranie, co było pozostałością po poprzedniej roli. Na szczęście nie zamarzała całkiem, być może dzięki postaci, którą teraz przybrała. Owszem, chciała jak najszybciej stać się taka jak przedtem, ale ból przy przemianie był taki okropny, iż postanowiła odłożyć to na dalszy plan. Bardziej doskwierał jej brak jedzenia, prowiant miała, ale iście wilczy apetyt pozbawił ją go całkowicie. Potrzebowała mięsa. Dziki instynkt zaczął przesłaniać jej racjonalne spojrzenie na sytuacje. Zaczęła polowanie.<br>Niestety pech chciał, iż na jej drogę napatoczył się zagubiony wędrowiec. Pewnie nawet nie zdołał ocenić, co go zaatakowało, Zira była szybka. Nie zdążył wydać z siebie choćby drobnego krzyku. Wtedy też nastąpiła kolejna przemiana w postać w pełni wilczą. Klątwa całkowicie przyćmiła jej zdrowe zmysły.<br>Dopiero później zdała sobie sprawę, co zrobiła i właśnie wtedy wróciła do swej ludzkiej formy. Bolało, ale nie tak jak za pierwszym razem. Nie cieszyło ją to, była przygnębiona i wystraszona, do czego jest teraz zdolna.<br><br><center>***</center><br><br>Wędrówka trwała nadal, w międzyczasie Ziriel nauczyła się jak zmienić, postać na życzenie. Przebywała głównie w formie hybrydy, ponieważ była wtedy silniejsza i mogła iść dłużej. Poza tym futro nie pozwalało tak szybko zmarznąć. No i łatwiej się polowało, tym razem na zwierzęta, choć zmiennokształtna coraz bardziej odczuwała pokusę na ponowne skosztowanie ludzkiego mięsa. Nie chciała jednak o tym myśleć, szła dzielnie przed siebie wzdłuż rzeki. Dzień i noc, śpiąc tylko tyle by móc w miarę normalnie funkcjonować. Skupiła się na swoim celu, była coraz bliżej swojej ukochanej siostry. W końcu jednak jej organizm zaczął się buntować. Dlatego też, gdy spostrzegła niedaleko jakąś wioskę, przybrała ludzką postać i z lekkim niepokojem, który starannie ukrywała, weszła do tutejszej gospody. Wreszcie zjadła ciepły posiłek i mogła zasnąć w ciepłym łożu. Postanowiła zostać tam kilka dni, co okazało się dość kosztowne, ale naprawdę musiała porządnie odpocząć. Nie obyło się od komentarzy mieszkańców, jedni wyzywali ją od dam lekkich obyczajów, nie winiła ich za to w końcu naprawdę jakiś czas była no i to ubranie... Nawet to, co miała na zmianę, nie było lepsze, może i spódniczka dłuższa, ale góra nadal więcej pokazywała, niż zakrywała. Inni zaś ją wyśmiewali, nazywali krową, bo co innego mogło przyjść wieśniakom do głowy, widząc ciemnoskórą dziewczynę z białymi plamami na ciele? Ziriel jednak już dawno uodporniła się na tego typu docinki. Zwyczajnie je ignorowała. Z tymi, co byli dla niej mili zaś, zdołała nawiązać nić porozumienia, a nawet początkowego stadium przyjaźni.<br><br><center>***</center><br><br>Zbliżał się dzień, w którym prawie beztroski pobyt w wiosce miał dobiec końca. Wilkołaczka nawet nie zorientowała się, iż zabawiła tu prawie cały rok. Choć Zirze było nieco ciężko opuścić ludzi, których zdążyła polubić. Dlatego, gdy córka znajomej zaginęła, nie mogła nie ofiarować pomocy. Wciąż czuła wyrzuty sumienia, po tym, co zrobiła krótko po przemianie, musiała czymś to wyrównać, aby nie słyszeć ganiącego krzyku swego sumienia. Wypytała wszystkich. Nawet zmarłych dzięki swojej magii. W ten sposób dowiedziała się niespełna zdrowej psychicznie kobiecie, która wydawała się nieszkodliwa. Mieszkała kawałek od wioski w ledwo trzymającej się drewnianej chacie przy wielkim dębie.<br>Prowadziła całe śledztwo samotnie, więc wyruszyła i tam bez żadnej obstawy. Gdy odeszła wystarczająco daleko przyjęła postać hybrydy, powoli godziła się z byciem wilkołaczką, a nawet dostrzegała pewne zalety. Miała większą siłę, więc bez trudu wyważyła kopnięciem stare drzwi. Była tamta kobieta, staruszka właściwie, ale o dziwo niezlękniona. Uśmiechała się potulnie i jeszcze na herbatke zaprosiła. Ziriel była z lekka zdezorientowana, ona nawet nie zareagowała na drzwi na podłodze i fakt, iż wtargnęła do niej wilkołaczka! Jednakże wszystkie tropy prowadziły tu. Choć wokół ani śladu dziewczynki... Chociaż. Zmiennokształtna zauważyła pod łóżkiem szmacianą lalkę. To utwierdziło ją w przekonaniu. Użyła magii, by zajrzeć do świata duchów, przeraziła się tym, co tu zobaczyła, tyle dusz niewinnych dzieci i pasująca do opisu dziewczynka, wskazała palcem szafę. Zira potrzebowała chwili, po czym ogłuszyła kobietę i otworzyła szafę. Znalazła ciało. Brakowało kończyn. Najpierw był ogromny smutek, ale po chwili gniew. I po niestabilnej psychicznie staruszce została jedynie plama krwi.<br>W wiosce, już pod postacią zwykłej dziewczyny z niezwykłą urodą, opowiedziała wszystkim, co się wydarzyło, pomijając oczywiście akt kanibalizmu, a zastępując go jakąś bajeczką o dosłownym wyparowaniu staruszki. Wszyscy wyruszyli do tej chaty przygnębieni i zdruzgotani, właśnie wtedy Ziriel ukradkiem opuściła wioskę.<br><br><center>***</center><br><br>Podróżowała dalej, było już blisko, ale znów psotny los musiał sprawić, iż wystąpiła pomyłka, może nie tak okropna, ale niezbyt przyjemna. Rzeka, wzdłuż której szła to była tak naprawdę Dihar. Dotarła do miasta, nie do Rapsodii, tylko do Rododendronii. Ciężko opisać jak bardzo wtedy dziewczyna czuła się zawiedziona. Mimo to nie chciała się poddać. Zrobiła sobie kolejny postój. Teraz jednak skupiła się na podszkoleniu swoich umiejętności magicznych oraz muzycznych zarabiając na ulicy i nie godząc się na te wszystkie świetne oferty, które nieraz oferowali jej podejrzani panowie.<br>Zarobiła niewiele, ale wystarczająco, do Rapsodii już wiele nie brakowało. Przeszła przez las, minęła wodospady i w końcu. Po tylu latach znów zobaczyła bramy miasta. W oczach stanęły jej łzy. Nie ważne było to co kiedyś, nieważna była klątwa wilkołactwa, miała znów zobaczyć swoją siostrzyczkę! Serce biło jak szalone, dziewczyna wręcz biegła ulicą do miejsca, gdzie znajdowało się domostwo, uśmiech nie schodził jej z ust. Przechodnie patrzyli zdziwieni, ale nie było na to czasu, już za wiele czasu straciła.<br>Jednak nie tego się spodziewała. To musiało być to miejsce, doskonale to pamiętała. Tu jednak była pustka, spalone belki, czarne wręcz. Niedawno był pożar. Ziriel rzuciła się na przekopywanie ich i szukanie ciał. Były tu, jej rodzice, to na pewno oni. Rozpoznała ten amulet, który nosiła jej matka. Zaczęła płakać. Łzy lały się strumieniami, ale jej siostry nie było. Poza tym miała wrażenie, że w jakiś sposób mentalnie odczuwa, że Eliza żyje. Musiała ją odnaleźć, choćby miała przeżyć to wszystko, co ją spotkało po raz kolejny.<br><br><center>***</center><br><br>Postanowiła pozostać w mieście, bo jeśli jej bliźniaczka miała wrócić do gdzieżby indziej niż do domu? Jednakże życie za granie na lirze, czy też zmysłowy taniec nie było zbytnio wygodne. Tak więc jakoś wyszło, iż z powodu poszukiwania swojej siostry i nie wykraczając poza miasto, trafiała na różne sprawy, którymi ciężko było się nie zająć. Okazało się to zadziwiająco dochodowe. No i wręcz całkowicie z przypadku została w mieście dość znanym i bardzo szanowanym detektywem. Przy okazji też mogła badać sprawę pożaru i zaginięcia Elizy. Nigdy by nie pomyślała, że w końcu jej życie powoli zacznie się układać... ale czy na pewno?