W gęstym lesie niedaleko miejsca, gdzie rzeka Larr wpadała do Morza Cienia, mieszkało spokojne małżeństwo. Byli to ludzie uczciwi, trudnili się prostym zajęciem, łowili ryby. Oboje darzyło się wielką miłością, niestety nie mogli mieć dzieci. Tylko tego brakowało im do pełni szczęścia. Codziennie opowiadali sobie jak to będzie, gdy pewnego dnia ich marzenie się spełni. Lata jednak mijały, a oni z każdym rokiem bardziej się starzeli.<br><br>Wszystko, co kochali, stało się rutyną, nawet słoneczne dni i wspólne spacery ich nie cieszyły. Pewnego razu postanowili wyjść, by przejść się wzdłuż plaży. Nie zwracali uwagi na pochmurną i chłodną pogodę. Szli cicho w milczeniu. Krople zimnego deszczu spływały po ich ubraniach. Zaczęło grzmieć. Mieli już zawracać, jednakże coś usłyszeli. Cichy płacz.<br><br>Kobieta ujrzała małą dziewczynkę w połowie siedzącą w zburzonej wodzie. Trzymała się kamienia, by prąd jej nie porwał. Płakała i tuliła głaz niczym kogoś żywego.<br>- Dziewczynko! - zawołała kobieta i wraz ze swym ukochanym podbiegła.<br>Dziecko spojrzało na nich przerażone, patrzyło na ich twarze i na nogi, chciało się schować.<br>- Nie bój się, pomożemy ci! - mężczyzna ostrożnie wszedł do wody, póki nie nadeszła fala, podbiegł do kamienia i również się go chwycił, by samemu nie zostać porwanym — Podaj mi rękę, pomogę ci wyjść na ląd! - musiał krzyczeć, w przeciwnym razie grzmoty i szum wiatru zagłuszyłyby go.<br>Dziewczynka miała łzy w oczach, mówiła coś cichutko, przepraszała. Mężczyzna chwycił ją mocno i póki prąd nie zaczął go wciągać, płynął co sił do brzegu. Udało się. Jednak gdy dzieciak był już na piasku, jego wybawcy przeżyli szok. Od pasa w dół nie była człowiekiem. Prawdziwa, żywa syrenka. Płakała, trzęsąc się ze strachu i zimna.<br>Eileen, bo tak zwała się kobieta, zawołała Desa, swego męża. Musieli postanowić co zrobić.<br><br>- Chyba niepotrzebnie ją wyciągaliśmy, to syrenka.<br>- A jeśli tu jest dla niej z jakiegoś powodu niebezpiecznie? Moglibyśmy ją przygarnąć i....<br>- Des, wiem, że żyjesz marzeniami, ale my jesteśmy tylko ludźmi a ona… ona jest w połowie rybą.<br>- Musimy ją zapytać o kilka rzeczy.<br>Podeszli do dziewczynki i uśmiechnęli się najżyczliwiej, jak tylko mogli. Ona spojrzała na nich z niepokojem.<br>- Kochanie, powiedz, jak się nazywasz i dlaczego nie pływasz w głębinach, gdzie jest z pewnością bezpieczniej dla takich istot jak ty?<br>- Nimfea — opowiedziała — Nie mogę tu pływać, ścigają mnie, zabili… wszystkich, wszystkich zabili — mówiła przez łzy — Chciałam wyjść na ląd, ale przez ten strach nie mogłam zmienić ogona na te… te nogi, proszę, nie oddawajcie mnie jakimś łowcom, nie chce umierać! - pod koniec wypowiedzi już krzyczała z nadmiaru emocji.<br><br>Małżeństwo postanowiło zaopiekować się syrenką, Des wziął ją na ręce i ruszyli do domu. Przed ich chatą znajdowało się niewielkie jeziorko, którego nawet nie umieszczano na mapach, jednakże całkowicie wystarczające dla jednej syrenki. Nimfea wolała najpierw wejść do ludzkiego domu, nigdy w takowym nie przebywała. Dlatego rozglądała się, zadawała pytania i powoli dochodziła do siebie. Mężczyzna posadził ją na fotelu, zaś Eileen otuliła kocykiem, by nie marzła. Dostała też ciepłą herbatę do picia.<br>Po jakimś czasie naturianka mogła już zmienić postać na ludzką, tylko potrzebne jej było ubranie. W czasie gdy kobieta czegoś szukała, syrenka machała nogami i się im przyglądała. Chodzenie szybko załapała.<br><br><center>***</center><br><br>Nimfea przyzwyczaiła się do życia z parą rybaków. Z czasem zaczęła ich nazywać mamą i tatą. W dzień korzystała ze swoich nóg, zaś nocą szła spać do jeziorka, w końcu nadal była syrenką i potrzebowała przebywania w wodzie, by żyć. Cały czas uczyła się czegoś nowego, Eileen i Des traktowali ją jak własne dziecko, którego to nigdy nie mogli mieć.<br>Naturiance jednak coraz bardziej przeszkadzało to, kim jest, coraz bardziej pragnęła być zwyczajnym człowiekiem. Pewnego razu omal się nie zabiła, ponieważ chciała sobie wmówić, że wytrzyma więcej niż te 12 godzin na lądzie, wtedy w ostatniej chwili jej przybrany ojciec wszedł z nią do jeziorka, ratując życie małej Nim.<br>Dziewczyna powiedziała swym przybranym rodzicom, jak bardzo pragnie stać się zwyczajnym człowiekiem. Rybacy nie znali żadnych czarów, byli prostymi ludźmi, ale znali pewnego młodego czarodzieja…<br>Nie wiedzieli jeszcze jakie nieszczęście przyniesie on syrence.<br><br><center>***</center><br><br>Czarodziej imieniem Cedric zawiadomiony przez swego przyjaciela Desa po kilku dniach przybył, by dokonać niemożliwego, by zmienić syrenę w człowieka. Wszystko miało się odbyć w nocy, pradawny przygotowywał wszystko do rytuału. Dziewczynka chodziła zniecierpliwiona po całym domu, nawet wchodziła popływać do jeziorka, by ostatni raz poczuć, jak to jest mieć ogon.<br>- Musisz być w swej syreniej postaci — stwierdził czarodziej.<br>- Dobrze, to nie problem, przecież i tak za chwilę już nigdy do niej nie powrócę — powiedziała zadowolona.<br>- Usiądź w kręgu.<br>- Wyjaśnisz mi, jak to działa?<br>- Dopiero po fakcie, musimy to zrobić, póki pełnia księżyca jest w tym idealnym stanie, nieprzysłonięta przez żadne chmury. Usiądź dziecko.<br>Pradawny wymawiał jakieś dziwne słowa, używał dziwnych, obcych naturiance gestów. Jej rodzice tym bardziej obawiali się o to, czy wszystko pójdzie dobrze. Mag miał przy sobie jakieś dziwne przedmioty, pewnie magicznie. Rybacy aż tak głupi nie byli, wiedzieli, że to, czego pragnie ich córeczka, łatwe nie będzie.<br>Dziewczyna poczuła dziwny ból, miała wrażenie, jakby ktoś rozdzierał jej rybi ogon na dwie części, nie miała sił otworzyć oczu. Zaczęły ją boleć dłonie, potem łydki, całe ręce. Coś jakby rozdzierało jej skórę. Nimfea okropnie się bała, ona już wiedziała, że coś poszło nie tak. Głos pradawnego, taki zaniepokojony, zestresowany. Teraz przyszło najgorsze, cierpiała z bólu przechodzącego przez całe jej ciało. Krzyczała, krzyczała, najmocniej jak umiała.<br><br><center>***</center><br><br>Poranek, promienie słońca padały na twarz naturianki, trawa łaskotała ją po skórze, a ptaszki łagodnie śpiewały, budząc dziewczynę. Ziewnęła przeciągle, nieco zdziwiona co się stało i dlaczego nie była w wodzie, ani w domu, tylko na trawie. Spojrzała na swoje dłonie i uśmiech szybko zrzedł jej twarzy. Błony między palcami, zielone łuski prawie na całym ciele. Stopy bardziej przypominały płetwy niż stopy. Dodatkowo te dziwne błony na rękach i łydkach. Nimfea złapała się za głowę, czując i tam niepowołaną rzecz, tuż za uszami, tam również coś śliskiego coś jakby małe płetwy, ale co one do licha robiły za uszami?! Syrenka wzięła wdech i podeszła do wody, by przyjrzeć się swojemu odbiciu. Jej piękne czarne włosy, teraz stały się...różowe. Syrenka przejechała dłonią po nowych dodatkach na swym ciele, odkryła, iż jej uszy stały się nieco spiczaste. Westchnęła, to akurat najmniejszy problem.<br>- Spokojnie Nim, teraz trzeba znaleźć rodziców i tego maga, ciekawe gdzie oni się podziali…?<br>Naturianka wstała, ciężko jej było chodzić na tych płetwach, ale przynajmniej mogła na nich jakoś chodzić, nie to, co z ogonem. Postanowiła jednak spróbować czy może przybrać jakąkolwiek postać, wodną czy lądową. Niestety nic, kompletnie nic. Wygląda na to, że została uwięziona w tej postaci na stałe. Myśląc o tym, skrzywiła się, powstrzymując łzy będące wynikiem mieszaniny negatywnych uczuć, gniewu, zawodu, smutku i strachu.<br>- Mamo? Tato? Panie czarodzieju? - rozglądała się dookoła. Weszła do chaty, ale tam ich także nie znalazła.<br>Czuła, iż musi wejść już do wody i zrobiła to. Zanurzyła się pod powierzchnie, otworzyła szeroko oczy i zobaczyła trójkę martwych. Każdy miał ślad na szyi, ręką, to jej ręka. Ona ich utopiła, potwierdził to wyblakły obraz niej samej u całej trójki. W ów czas nie wiedziała czemu, zobaczyła coś takiego, ale doskonale rozumiała. Zabiła, została morderczynią i musi uciekać jak najdalej.<br>Rzeką Larr dopłynęła do Morza Cieni, tam też bardzo długo podróżowała, nie wiedząc, jakiego dokładnie miejsca szuka. Na pewno nie chciała wrócić do jakiegoś syreniego miasteczka, wyglądała jak… potwór, tak też się czuła.<br>Początkowo dotarła do miejsca, gdzie na brzegu stał opuszczony dom, gdy nie chciała siedzieć w wodzie, to sobie tam mieszkała, powoli odkrywając swoje nowe, niezwykłe zdolności. Jej włosy pachniały jak najprawdziwsza róża herbaciana, tak słodko. Ich zapach niósł się na duże odległości, zwabiając różnego rodzaju stwory, które chciały coś zrobić przemienionej syrence i musiała uciekać do wody.<br>Z czasem zadomowiła się na wraku Posejdona. Niekiedy przychodzili tam, chciwi wrażeń poszukiwacze skarbów czy też samych przygód. Nimfea za każdym razem odczuwała coś dziwnego, czuła, że musi ich wciągnąć pod wodę, utopić. Po dokonanym czynie miała wrażenie, iż staje się silniejsza, dopiero gdy docierało do niej, co zrobiła, dręczyły ją wyrzuty sumienia, nie mogła normalnie spać nawet.<br>Pewnego dnia spotkała w starym wraku kogoś, kto nie dał się jej wciągnąć pod wodę.<br>- CZYM TY DO CHOLERY JESTEŚ?! - mężczyzna będący raczej zwyczajnym człowiekiem patrzył teraz na Nimfee przerażony. Ona przez chwilę milczała.<br>- Syrenką… byłam — odpowiedziała smutna, bo tak naprawdę nie chciała zabić, ale to stało się jej uzależnieniem i dawało siłę.<br>- Syrenką?! One są piękne, ty jesteś potworem!!!<br>Dziewczyna spojrzała na swoje odbicie w wodzie, Przeniosła wzrok na jej rozmówce.<br>- Może, ale nie lubię być tak określana… - powiedziała, nagle nastała cisza, mężczyzna już się nie odezwał — Nigdy nie nazywaj mnie potworem… - szepnęła dziewczyna, kierując wzrok w bąbelki pojawiające się na powierzchni wody, było ich coraz mniej, aż całkiem zniknęły.<br><br><center>***</center><br><br>Dziewczyna po tym, co zrobiła, odczuwała skrajne emocje. Z jednej strony przygnębienie, bo zabiła, znów zabiła. Nie mogła się przed tym powstrzymać. Natomiast z drugiej strony, czuła się nieco silniejsza pod każdym względem. Z czasem odkryła, iż ten stan może trwać kilka dni, czasem nawet miesięcy. Zależy, jak silną osobę pozbawi życia dla swej korzyści. Gdy jednak ten efekt się kończył, naturianka odczuwała coś w rodzaju głodu, musiała zabić, wydawało jej się, że jeśli tego nie zrobi, umrze. Jeśli przez dłuższy czas nie było ofiary, popadała w panikę, towarzyszyło jej przekonanie, że umiera.<br>Minęło sporo lat, nim nauczyła się nad tym zapanować. Jedynie w momentach słabości, gdy czuła się fatalnie i potrzebowała więcej energii. Wtedy czuła się nawet nieco weselej, co jest bardzo ważne, ponieważ przez większość czasu odczuwa okrutne przygnębienie tym, co się stało. Najgorsze, że z każdą ofiarą efekt się pogłębia, właśnie z tego powodu ograniczyła to, co robi, ale czasami już nie daje rady.<br><br><center>***</center><br><br>- Muszę z tym całkowicie skończyć – pomyślała któregoś dnia.<br>Wyszła ze starego wraku, w którym miała swój własny kącik, gdzie mieszkała. Korzystając z pozostałości tego, czym dawniej była, dzięki rzekom dostała się w odległe miejsce, mówiąc dokładniej, Błyszczące Jezioro. Nie wszędzie jednak płyną rzeki, a Nimfee wciąż obowiązywał limit bycia na lądzie, choć wydłużył się o 12 godzin.<br>Gdy dziewczyna w czasie swej wędrówki odkryła, że nadal nie może żyć bez wody i widmo śmierci stało się jej bliższe, odnalazła ją nadzwyczajna minotaurzyca, o imieniu Urzaklabina. Dostała od niej wisiorek, który po otwarciu otaczał właściciela błękitną mgłą, która przenosiła w najbliższy zbiornik wodny. Dzięki temu przemieniona przeżyła. W ten sposób dostała się nad jezioro i zamieszkała na wysepce pośrodku niego. Czuła się tam znacznie lepiej, już myślała, że nikogo więcej nie skrzywdzi, gdy zaczęli tu przypływać podróżni poszukujący portalu do lasu jednorożców. Jednakże cudowna, różana woń, jaką roznosiły włosy Nimfei, przyciągała ich prosto do przemienionej. Dziewczyna znów odczuła potrzebę pozbycia się ich i zabrania im energii, dodatkowo nie chciała słuchać tego, jak nazywają ją potworem. Zaczekała, aż podejdą do niewielkiego, lecz głębokiego źródła na środku wyspy, i wtedy wynurzyła się, wciągając ich pod wodę. Nawet się nie zorientowali, co się stało, ponieważ już byli martwi.<br><br><center>***</center><br><br>Pewnego słonecznego dnia sytuacja się powtórzyła, lecz tym razem jeden z trójki zdołał uciec. Nimfea widziała za nim iluzje samej siebie.<br>- Czyżbym widziała to, czego człowiek się w danej chwili boi? – zastanowiła się w myślach. Nie miała zamiaru ścigać mężczyzny, może teraz będzie mieć spokój z poszukiwaczami wrażeń. Tak też się stało.<br>Samotność oczywiście doskwierała przemienionej dość mocno, jednakże lepsze to niż zabijanie. Energia tylu ludzi, których zabiła starczy jej jeszcze na jakiś czas…