Hideki przyszedł na świat w Karelli, w szlacheckiej rodzinie Xemrof. Jednakże zaledwie rok później jego rodzice stracili cały majątek i musieli przeprowadzić się na wieś, a ich życie stało się znacznie skromniejsze, a momentami wręcz biedne.
Chłopiec dorastał bez luksusów, ale nigdy mu to nie przeszkadzało. Już od maleńkości odznaczał się dużą inteligencją i talentem magicznym, odziedziczonym prawdopodobnie po jednym z pradziadków będącym pradawnym. Jego rodzice natomiast byli zupełnie niemagiczni, więc nie mogli pomóc Hidekiemu w edukacji, nie mieli również funduszy, aby zapisać go na lekcje.
Mimo to młody chłopak był niezwykle zdeterminowany i starał się jak najwięcej uczyć sam, w miarę jak dorastał, chwytał się również dodatkowych zajęć, aby zarobić pieniądze na lekcje czarostwa albo kolejne książki, z których czerpał wiedzę. Swoim intelektem mocno odstawał od innych, dlatego trudno mu było znaleźć przyjaciół. Momentami nawet dorośli nie potrafili zrozumieć, o czym mówi. Na dodatek sam Hideki był bardzo nieśmiały i niezdarny co czyniło jego interakcje międzyludzkie niezwykle niezręcznymi. Wiele osób się z niego nabijała i nie wierzyła, że cokolwiek może osiągnąć. Jedynie jego rodzice cały czas go wspierali, choć nie mogli pomóc finansowo, zawsze motywowali go do działania, wierząc w talent syna. Byli bardzo dumni, gdy dostał się na uniwersytet, podczas gdy okoliczni znajomi i sąsiedzi byli w ciężkim szoku, że ten niezdara zdołał coś osiągnąć. W końcu nie każdy mógł dostać się na tak renomowaną uczelnię.
***
Hideki szybko stał się najlepszym uczniem na swoim roku, miał ogromny potencjał magiczny oraz zapał, który szybko został zauważony przez profesorów. Dodatkowo otrzymał on wysokie stypendium, dzięki któremu mógł również wesprzeć finansowo rodziców i opłacić pokój w bursie.
W tym czasie młody mężczyzna był pełen optymizmu i widział przyszłość w jasnych barwach. Nie mógł się doczekać, gdy zgłębi wszelkie tajniki magii i stanie się potężnym magiem. Wprawdzie wciąż pozostawał samotnikiem, który nigdzie nie był zapraszany i który zawsze siedział gdzieś na uboczu z nosem w książce. Jednakże Hideki był już do tego przyzwyczajony, poza tym miał pasję, którą rozwijał i chciał poświęcić magii każdą sekundę swojego życia.
Tak było, dopóki na uczelni nie pojawiła się przepiękna wampirzyca Nyxi. Młody Xemrof po raz pierwszy się wtedy zakochał i nieudolnie próbował ją zagadać. Niestety dziewczyna była z wyższych sfer, a ponadto gardziła ludźmi jako czystokrwista nieumarła. Natychmiast spławiła Hidekiego, wspominając o tym, iż śmiertelnicy żyją zbyt krótko, aby w ogóle raczyła się zaangażować.
Jej słowa były bolesne, ale prawdziwe. Hideki zrozumiał wtedy, iż jego czas jest okrutnie ograniczony i może nie pozwolić na zgłębienie wszystkich tajemnic magii, zanim przyjdzie mu odejść z tego świata. Od tej pory obsesyjnie zaczął szukać jakiegoś rozwiązania. Początkowo ośmielił się nawet zapytać Nyxi o przemianę w wampira, ale ponownie brutalnie mu odmówiła, twierdząc, że tego typu akcje bezczeszczą wampirzą rasę.
Młody mężczyzna mógł więc liczyć jedynie na siebie. Całymi nocami wertował liczne księgi, czytał o rytuałach, przemianach. Ostatecznie zdecydował się na przemianę w lisza mimo wciąż młodego wieku. Nie potrzebował do niej niczyjej pomocy. Wystarczył dobrze przygotować rytuał, a po setkach godzin studiowania arkany śmierci miał całą teorię w małym palcu.
Tego dnia Xemrof został na uczelni do późna za zgodą swojego profesora. Miał do dyspozycji całą pracownię i doskonale wiedział, że o tej porze nikt nie będzie mu przeszkadzał.
Warunki były idealne, ale Hideki wciąż był niezwykle zestresowany. Na dodatek przez jego niezdarność musiał kilka razy przygotowywać cały krąg rytualny. Mimo to udało mu się wszystko przygotować i zabezpieczyć, aby żaden niespodziewany podmuch wiatru niczego mu nie zepsuł, co nieraz już się zdarzało.
Ostatecznie rytuał przebiegł zaskakująco dobrze, aczkolwiek boleśnie, w finałowym momencie ostry ból przeszedł przez ciało młodzieńca, jakby fizycznie poczuł własną śmierć. Dlatego po wszystkim bardzo długo leżał na podłodze, świadomy, lecz zbyt zmęczony, aby samodzielnie wstać.
Dopiero nad ranem znalazł go profesor, który był jednocześnie przerażony, tym czego dokonał jego uczeń, ale jednocześnie pod wrażeniem talentu. Nie było to wszak częste, aby taki młodzieniec samodzielnie zdołał przemienić się w lisza. Mężczyzna pomógł chłopakowi wrócić do jego pokoju i zaproponował nawet dodatkowe lekcje, ponieważ chłopak ewidentnie wykraczał poza prezentowany materiał.
Hideki tymczasem, gdy nabrał już siły, aby samodzielnie się poruszać, natychmiast odszukał Nyxi i po raz kolejny spróbował do niej zagadać. Jednakże ona po raz kolejny go odrzuciła, uznawała ona lisze za obleśne istoty przez wzgląd na rozkładające się ciało, o czym nie omieszkała nie wspomnieć prosto w twarz świeżo przemienionego nieumarłego.
Xemrof zrozumiał wtedy, że nigdy nie będą razem. Odpuścił i po raz kolejny skupił się na nauce, izolując się od innych.
***
Hideki w miarę upływu czasu pogodził się ze złamanym sercem i zaakceptował swoją nową postać. Nie było to jednak łatwe, zwłaszcza że teraz nie tylko on unikał innych, ale również stał się osobą, od której ludzie raczej stronili. Prawdopodobnie odstraszała ich woń gnijącego ciała i jego wygląd. Nieumarły starał się widzieć dobrą stronę tej sytuacji, nie narażał się na ponowne odrzucenie i miał więcej czasu niż jako śmiertelnik. Aczkolwiek myśl o powrocie do domu w tym stanie napawała go lękiem, dlatego cały czas pozostawał w bursie, nie chcąc straszyć rodziców. Po części również wstydził się tego, iż podjął tak drastyczną decyzję, bo zaślepiło go młodzieńcze zauroczenie, które nie było tego warte.
Nie mając zbyt wiele kontaktów z innymi, często pisał listy do rodziców, a przez większość czasu jego rozmówcami byli głównie profesorowie, z którymi debatował na temat skomplikowanych problemów naukowych lub magicznych.
Wszystko się zmieniło podczas rozpoczęcia nowego roku akademickiego, gdy na uczelni pojawiły się nowe osoby, a wśród nich była istota tak piękna i delikatna, że martwe serce lisza niemalże ponownie zabiło. Kobieta była satyrką, jednakże zauroczony Hideki nie zważając na różnice rasowe między nimi, zebrał się na odwagę, aby po raz kolejny spróbować szczęścia, mimo iż kiedyś obiecywał sobie nigdy więcej tego nie robić.
Niestety po raz kolejny pojawiła się bariera nie do pokonania. Jak naturianka mogłaby zaakceptować chodzącego trupa? Wprawdzie była miła, ale starała się trzymać z daleka, natomiast jej wzrok zdradzał przerażenie za każdym razem, gdy go widziała. Nieumarły nie chciał jej straszyć, dlatego za cel wziął sobie powrót do żywych.
Wprawdzie nigdy nie słyszał ani nie czytał o tym, aby komukolwiek się to udało. Rozmawiał więc z profesorami, omawiał skomplikowane rytuały i szalone teorie. Jednakże nikt nie potrafił mu pomóc. Dopiero znachor, który na specjalne zaproszenie przyszedł poprowadzić lekcje zielarstwa dla starszych roczników, postanowił pomóc młodemu uczniowi. Na imię miał Callathill i w wolnych chwilach prowadził badania na temat tego, czy da się pokonać śmierć, jednocześnie pozostając sobą. Lisz, chcący powrócić do życia był więc idealnym królikiem doświadczalnym, zwłaszcza że sam się zaoferował.
Hideki sugerował przemianę w naturianina jako istoty, które mają w sobie najwięcej żywotności. Chciał się stać satyrem, tak jak jego niedoszła ukochana, aczkolwiek wolał nie podawać akurat tego jako głównego powodu.
Mężczyzna zwany Callathill zainspirowany pomysłem młodego Xemrofa uznał, iż do rytuału niezbędny będzie róg jednorożca jako istoty czystej i pięknej, będącej niemal zupełnym przeciwieństwem nieumarłych, podważających prawa natury. Na dodatek konie te znane były ze swoich leczniczych właściwości, które mogły pomóc w regeneracji po części rozłożonego ciała.
Znachor nakazał więc Hidekiemu upolowanie jednorożca, przyniesienie jego krwi oraz rogu. Następnie rytuał musiał być przeprowadzony jak najszybciej, aby utrzymać świeżość składników.
Młody lisz początkowo nie był przekonany do tego pomysłu. Nie podobała mu się wizja zabicia niewinnego zwierzęcia. Z drugiej strony po raz kolejny uczucia i ogromna potrzeba akceptacji przyćmiły zdrowy rozsądek.
Zadanie nie było łatwe, bo zanim jakikolwiek jednorożec pojawił się na jego drodze, minęło wiele dni, a nawet tygodni. W międzyczasie Hideki ciągle próbował, chociażby zaprzyjaźnić się z satyrką Teą. Nie zauważył nawet, że dziewczyna faktycznie zaczynała go lubić i coraz chętniej z nim rozmawiała lub zwracała się o pomoc w nauce. Nieumarły cały czas miał wrażenie, że jest to jedynie litość, a nie prawdziwa więź, dlatego mimo skonfliktowanych emocji, gdy po raz pierwszy ujrzał jednorożca, niemalże się nie zawahał przed użyciem swojej mocy, aby momentalnie pozbawić istoty życia.
Następnie pobrał krew i odciął lśniący, błękitny róg zwierzęcia. Gdy to robił, poczuł ukłucie żalu i poczucia winy, ale było już za późno. Musiał biec na uczelnie i znaleźć Callathilla, aby rozpocząć rytuał, żeby śmierć jednorożca nie poszła na marne.
***
Rytuał był długi i skomplikowany. Znachor wraz z Hidekim z początku razem cytowali specjalne zaklęcia, aby wzmocnić efekt czarów, wszystkie składniki były starannie ułożone w odpowiednich miejscach. Początkowo nic wielkiego się nie działo, dopiero po niemalże godzinie recytacji cały krąg zalśnił ostrym, czerwonym światłem. Rozkładające się ciało lisza powoli odzyskiwało barwy i następowała regeneracja. Jego stopy przebrały formę kopyt, wszystko szło dobrze. Ogromna radość przepełniła młodego studenta, gdy poczuł kilka pierwszych uderzeń swojego serca, które pozostawało martwe od ponad roku.
Niestety niespodziewanie coś poszło bardzo źle, choć nie miało prawa. Jakby sama Matka Natura oburzona próbą złamania jej praw postanowiła zainterweniować. Bicie serca natychmiast ustało, zregenerowane ciało wróciło do swojej częściowo rozłożonej postaci. Callathill widząc to, zachęcił Hidekiego, aby użyli silniejszych zaklęć, choć było to dość ryzykowne.
Mężczyźni walczyli z nieznaną im siłą, która zawzięcie chciała przerwać przemianę. Nie spodziewali się jednak, iż w pewnym momencie czymkolwiek to było, odpuści, a cała wzmocniona siła magiczna uderzy w Hidekiego na tyle mocno, iż stworzy w nim coś pełnego pierwotnej dzikości i agresji.
Cała sala pogrążyła się w głębokim, nienaturalnym mroku i ciszy. Niespodziewanie powietrze rozdarł ryk czegoś przerażającego, potwora. Znachor odkaszlnął wzniesiony w powietrze kurz i zmrużył oczy, chcąc cokolwiek dostrzec w nieprzeniknionej ciemności. Rzucił drobne zaklęcie, aby w jego dłoni pojawił się zimny płomień, dający światło.
Natychmiast jednak pożałował tej decyzji. To, co zobaczył, nie było już jego podopiecznym. Mężczyzna zrobił parę kroków wstecz, póki nie powstrzymała go napotkana za plecami ściana.
Potwór stojący przed nim w pozycji pochylonej, ciężko dyszał, miał grzbiet pokryty ostrymi kolcami, aż do końca długiego ogona. Nim zobaczył cokolwiek więcej, musiał zrobić gwałtowny unik, ponieważ szpony bestie prawie posiekały mu twarz. W ciemności mignął mu jeszcze nienaturalnie wyostrzony róg jednorożca na głowie stwora, następnie użył teleportacji, aby wydostać się z sali. Boleśnie przekonał się, że tego typu eksperymenty nie są dobrym rozwiązaniem i będzie musiał zmienić całe swoje podejście do badań.
Gdy opuścił uczelnie, odetchną z ulgą, myśląc, że jest bezpieczny, jednakże ponownie usłyszał warczenie tuż za plecami. Odwrócił się powoli, licząc, że może to tylko jakieś zdenerwowane zwierzę.
Jednakże był to Hideki, wciąż dało się poznać po jasnych, błękitnych oczach, nawet jeśli teraz ich białka stały się czarne a źrenica pionowa. Najgorsza jednak była ta nienaturalnie szeroka jak na istotę humanoidalną, szczęka pełna ostrych zębów z wyraźnie zarysowanymi kłami. Ponadto na ciele stwora wciąż było widać elementy zdradzające jego wcześniejszą przynależność do rasy nieumarłych jak, chociażby rozdarta skóra odsłaniająca kości. Normalnie Callathill uznałby to za fascynujące. Jednakże przerażała go efektywność stwora, przed którym nie dało się ukryć. Mężczyzna zrozumiał, że musi uciec tak daleko, aby bestia nie zdołała go wytropić.
Mężczyzna z drżeniem spojrzał raz jeszcze w oczy Hidekiego i nie mogąc znaleźć w nim choćby krzty człowieczeństwa, westchnął tylko, po czym wyszeptał ciche przepraszam. Następnie przeteleportował się najdalej, jak tylko potrafił. Zrobił to w ostatniej chwili przed byciem rozszarpanym na strzępy.
***
Następnego ranka Hideki obudził się w uniwersyteckiej czytelni w kałuży krwi. Wokół było co najmniej kilka martwych, rozszarpanych na strzępy ciał, książki pospadały z półek i nasiąkły szkarłatem. Mężczyzna wstał przerażony, nic nie pamiętał z poprzedniej nocy. Jednakże, gdy spostrzegł krew na swoich dłoniach, dotarło do niego, iż jest winowajcą. Słońce właśnie wznosiło się ponad horyzont, musiał uciekać, nim ktokolwiek odkryje, że jest winny zbrodni.
Od razu skierował się do swojego pokoju pokracznym krokiem, wciąż nieprzyzwyczajony do nowej anatomii i kopyt. Szczęście choć raz mu sprzyjało, nikt go nie zauważył.
Wśród swoich czterech ścian młody mężczyzna mógł się nieco uspokoić. Od razu zrzucił z siebie zakrwawione i częściowo porozrywane ubrania. Następnie wziął kąpiel, aby zmyć z siebie szkarłatne plamy. Widząc swoje odbicie w tafli wody w bali, zrozumiał, że nie stał się satyrem, tak jak zaplanował. Odruchowo położył dłoń na piersi, chcąc poczuć bicie swojego serca, ale nie było żadnego pulsu. Jedynie rozkład zdawał się zatrzymać, miejscami miał on widoczne mięśnie albo nawet kości, ale rany się nie jątrzyły, zastygły jakby zamrożone w czasie.
Przez następne kilka dni przemieniony nie wychodził z pokoju, bojąc się o powiązanie jego rytuału z morderstwem. Na dodatek powoli zaczęły do niego wracać wspomnienia, okrutne, przepełnione gniewem i brutalnością.
Dopiero po miesiącu, gdy Hideki przyzwyczaił się do nowej sytuacji, postanowił wrócić na wykłady. Wciąż nie wiedział, co wywołało u niego taki atak, ale miał nadzieję, że było to jednorazowe przez wzgląd na rytuał. Nie zdawał sobie sprawy ze szczegółów transformacji w potwora. Za pomocą prostego triku z magią umysłu sprawił, iż jego aura odwzorowywała tę u satyrów. Ponadto dokładnie zakrył miejsca, które mogły zdradzać, iż jego ciało pozostaje martwe.
Gdy pokazał się Tei, była ona zachwycona, co choć trochę ukoiło jego nerwy. Od tej pory częściej się spotykali, a dzięki naturiance Hideki zdobył nawet kilku nowych znajomych. Mimo poczucia winy były to najszczęśliwsze miesiące jego życia, wreszcie doświadczył bliskości z ludźmi. Nie wstydził się również odwiedzić wreszcie rodziców, którzy, choć ledwo go poznali, ucieszyli się, że nic mu nie jest, jako iż plotki o brutalnym mordzie dotarły już do Karelli. Początkowo jego przyjazdy do wioski wywoływały sporą sensację spowodowaną jego wyglądem, ale młody mężczyzna nieszczególnie się tym przejmował. Najważniejsze było dla niego, że rodzice zdołali go zaakceptować w tej nowej postaci. Pewnego razu nawet zabrał on Teę do swojego rodzinnego domu. Było to nad wyraz ciepłe spotkanie pełne miłości i szczęścia. Hideki zaczął wiązać z naturianką swoją przyszłość.
***
Mijał rok, za rokiem. Hideki wiecznie coś studiował, czasem kilka specjalności naraz. Teraz gdy stał się demonem, czas nie był mu wrogiem. Większość jego bliskich niestety nie miała tego luksusu. Na dodatek w chwilach gniewu następowała przemiana, Xemrof starał się to ukrywać w miarę możliwości. Chwilę przed atakiem uciekał jak najdalej od ludzi, choć i tak zawsze ktoś kończył martwy. Przemieniony zwykle pod osłoną nocy zakopywał ciała. Wyrzuty sumienia zjadały go od środka, a po uczelni zaczęły krążyć różne legendy o bestii zabijającej studentów. Jedni mówili, że ofiarami byli ci, którzy zdenerwowali któregoś z niezbyt lubianych profesorów. Inni, iż stosowanie mrocznych arkanach przyciąga ów istotę. Nadali jej nawet imię Rem. W rzeczywistości Hideki w tej formie atakował absolutnie wszystkie żywe istoty na swojej drodze, bez konkretnego powodu poza dzikimi instynktami.
Z każdą przemianą coraz trudniej było mu znosić to psychicznie. Na dodatek nie mógł nikomu powiedzieć. Jednakże Tea i związek z nią dodawały mu siły, nawet jeśli o niczym nie wiedziała. Jej szczery uśmiech, każde jej spojrzenie podnosiło Hidekiego na duchu.
Niestety w każdym związku zdarzają się kłótnie, a klątwa nikogo nie oszczędzała. I nie zrobiła wyjątku tym razem.
Tea zginęła z rąk Rema.
***
Przemieniony okropnie to przeżył. Wrócił na wieś i przez kilka miesięcy nie wychodził z domu, skrywając się w swoim starym pokoju przed światem. Zerwał wszelkie kontakty z przyjaciółmi, których zdobył dzięki Tei. Nie robił zupełnie nic poza leżeniem na łóżku lub szkicowaniem swojej ukochaną satyrki, aby nigdy nie zapomnieć jej twarzy. Wkrótce jego pokój niemalże cały wypełniony był jej portretami, na płótnie, kartkach, leżały wszędzie wokół.
Pewnego dnia odwiedził go jeden z profesorów, ten sam, który znalazł go po przemianie w lisza. Zaproponował posadę na uczelni, nie chciał, aby talent chłopaka się zmarnował. Hideki oczywiście odmówił, wciąż będąc w emocjonalnej rozsypce.
Jednakże profesor naciskał na tyle długo, że przemieniony w końcu się zgodził. Liczył, że może kiedyś dzięki dalszej edukacji znajdzie sposób na przywrócenie ukochanej do życia. Dlatego wrócił na uczelnie w roli nowego profesora, ale również ucznia.
Postanowił nie angażować się w żadną relację, romantyczną czy nawet przyjacielską. Wiedział, że byle kłótnia może wywołać przemianę, a on nie chciał już nikogo skrzywdzić. Dlatego też często przesiadywał w bibliotece, szukając sposobów na lepszą kontrolę emocji. Wiedział, że w roli wykładowcy będzie musiał uważać, bo jego podopieczni mogli być niesforni. Nie chciał, aby zdołali go kiedykolwiek rozgniewać na tyle, że kosztowałoby to ich życie.
Lata mijały nieubłaganie, Hideki trwał w swoim postanowieniu. Przez swoje chłodne podejście uchodził za dość surowego nauczyciela, ale większość uczniów lubiła jego lekcje, uznając je za pomocne i treściwe.
Z czasem przemieniony musiał również pochować swoich rodziców, którzy jako zwyczajni ludzie, odeszli ze starości. Przeprowadził się wtedy do ich domu, który zawsze był dla niego ostoją bezpieczeństwa. Na dodatek nie był wcale aż tak daleko od uniwersytetu.
Jego życie ustabilizowało się, miał godne zarobki i mógł się kształcić tak długo, jak chciał bez strachu przed starością. Kiedyś to był jego największe marzenie. Jednakże bez osoby, z którą mógłby je dzielić, wydawało się puste, a każdy dzień jakby mniej kolorowy.