Oglądasz profil – Arnie

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Arnolda "Arnie" Lavender
Rasa:
Ragarianin
Płeć:
Kobieta
Wiek:
20 lat
Wygląda na:
20 lat
Profesje:
Myśliwy
Majątek:
Ubogi
Sława:
Rozpoznawalny

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Arnie
Grupy:

Skontaktuj się z Arnie

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Rejestracja:
4 miesiące temu
Ostatnio aktywny:
1 tydzień temu
Liczba postów:
2
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Księga Boskich Praw
(Posty: 2 / 100.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Prośby o napisanie aury
(Posty: 1 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:raczej silny, raczej wytrwały, wytrzymały
Zwinność:zręczny, szybki, precyzyjny
Percepcja:wyostrzony wzrok, dobry słuch, czuły zmysł magiczny
Umysł:pojętny, b. silna wola
Prezencja:Ładny

Umiejętności

Sztuka makijażuMistrz
Wytwarzanie farbMistrz
PolowanieEkspert
ŁucznictwoEkspert
KusznictwoEkspert
MalarstwoBiegły
Skradanie sięZaawansowany
TropienieZaawansowany
PływanieOpanowany
PrzetrwanieOpanowany
Zastawianie pułapekOpanowany
ZielarstwoOpanowany
AktorstwoOpanowany
AlchemiaOpanowany
Arnie nieświadomie stosuje widzę alchemiczną przy wytwarzaniu farb o specyficznych właściwościach.
Czytanie i PisaniePodstawowy
JeździectwoPodstawowy
AnatomiaPodstawowy
MatematykaPodstawowy
BotanikaPodstawowy
MedycynaPodstawowy

Cechy Specjalne

Widzenie w ciemnościach oraz widzenie aurRasowa

Magia: Intuicyjna

PowietrzaUczeń
Arnie nie jest świadoma tej umiejętności. Jej czary zazwyczaj nie są wystarczająco widowiskowe, aby zwrócić czyjąkolwiek uwagę. Przykładowo intuicyjnie pomaga sobie podczas polowań, tak aby strzała zawsze trafiała do celu. Natomiast w przypadku skrajnych emocji wywołuje silniejsze podmuchy wiatru.

Przedmioty Magiczne

Medalion smoczego okaZaklęty
Jest to medalion z błękitnego opalu, przypominający swoim wzorem smocze oko. Arnie otrzymała go w spadku po swojej prababce jako amulet ochrony. Nie jest ona jednak świadoma, iż jest ona naprawdę magiczny i blokuje on przejęcie kontroli nad umysłem posiadacza.

Charakter

Arnie ma dość silny charakter, który wyćwiczyła sobie przez lata nakładanej na nią presji. Stara trzymać się zasad, doskonale rozumiejąc daleko idące konsekwencje z ich łamania. Marzy o zbuntowaniu się i podążaniu własną drogą, ale stawia dobro innych ponad swoje. Musi udawać kogoś, kim nie jest więc od dziecka przywykła do kłamstw i oszustw w słusznej sprawie. Zawsze jest skora do pomocy, jednakże ciężko jej o nią prosić w stosunku do siebie samej. Zdecydowanie woli być samodzielna. Kocha polowania i leśną ciszę, w której może pobyć całkowicie sama, jest to jej forma relaksu. Podobnie, jak jej cała wioska wierzy w Pana i regularnie uczestniczy w obrzędach ku jego czci. Ragarianka prowadzi skromne, proste życie w zgodzie z naturą i patriarchalnym porządkiem społeczeństwa.
Uważa się za demona, dlatego z wielkim zaangażowaniem maskuje swoje wszelkie nieludzkie cechy, których się wstydzi. Myśl o magii bardzo ją ekscytuje, jednakże jest to coś, co zachowuje dla siebie, ponieważ w jej otoczeniu, czary uważane są za coś złego. W wolnym czasie uwielbia malować i samodzielnie tworzyć farby. Chętnie doskonali również sztukę makijażu i gdy nikt nie patrzy, ćwiczy na własnej twarzy, tworząc drobne arcydzieła.
Zmuszona do udawania ludzkiego mężczyzny czasami zazdrości koleżankom możliwości noszenia pięknych sukienek i przyzwolenia na delikatność. Jednocześnie Arnolda bywa bardzo zadziorna i skoro do konkurencji. Lubi wyzwania, szczególnie te fizyczne, gdzie może udowodnić swoją siłę.
Sprowokowana nie będzie siedzieć cicho, przez co już nieraz angażowała się w bójki. Dla innych jest ona wzorem, a nawet obiektem westchnień wśród dziewczynek z wioski. Arnolda bardzo lubi towarzystwo i chętnie spędza czas z przyjaciółmi, aczkolwiek momentami potrafi być nieco wycofana i cicha.
Jest to prawdopodobnie spowodowane przez fakt, iż żyje w wiecznym strachu. Obawia się odkrycia przez jej wioskę całej prawdy. Jednocześnie po części trochę tego pragnie, aby w końcu być prawdziwą sobą.

Wygląd

Arnie jest wysoką (1,88m) ragarianka o jasnej, fioletowej skórze i androgenicznym wyglądzie. Na delikatnie umięśnionym ciele widnieją liczne blizny będące śladami po pazurach niedźwiedzia, z którym niegdyś stoczyła walkę. Jedna znajduje się na twarzy, przechodząc pionowo przez powiekę lewego oka dziewczyny.
Jej włosy są ciemnofioletowe i sięgają zaledwie nieco poniżej karku. Arnolda najczęściej pozostawia je rozpuszczone lub związuje w drobną kitkę. Między rozburzonymi kosmykami widnieje para prostych rogów, znajdujących się dość blisko siebie na środku czoła. Są one delikatnie jaśniejsze na czubkach, wpadające niemalże w odcień bieli. Uwagę od niej odwracają intensywnie różowe oraz spiczaste, odstające uszy. Ponadto, jak na ragariankę przystało, posiada ona długi ogon zakończony granatowym grotem.
Na co dzień jednak dziewczyna ukrywa zarówno swoją rasę, jak i płeć. Nie ma zbyt dużych piersi, mimo wszystko przewiązuje je bandażem tak, aby, jak najmniej było je widać. Na swoją skórę nakłada specjalny makijaż, który nadaje jej jasny, ludzki odcień. Ogon zazwyczaj ukrywa w spodniach lub jednej z nogawek, a na końcówki uszu oraz rogi nakłada magiczną farbę autorstwa swojej prababki, która sprawia, iż stają się niewidzialne.
Arnolda praktycznie zawsze nosi męskie ubrania. Najczęściej są to szare lub brązowe spodnie w kratę i biała koszula, a do tego elegancka, zielonkawa kurtka, dzięki której łatwiej jej się wtopić w tło podczas polowań. Nieodłącznym elementem jej stylu jest również skórzana torba przepasana na lewym udzie. Nad wyraz często można ją również spotkać z bandażami, co jest efektem licznych bójek. Na szyi natomiast nosi ona medalion z błękitnym kamieniem, będący formą ochrony przed złem.
W obawie przed starciem się makijażu ragarianka często zakłada różne nakrycia głowy. Najczęściej jest to jej myśliwski kapelusz z jastrzębim piórkiem lub zwyczajny, słomiany.
Na pierwszy rzut oka ciężko rozszyfrować, jaka naprawdę jest Arnie. Wydaje się neutralna, podobnie jak jej głos, który nie jest kompletnie damski, ale również nie całkiem męski. Jednakże już po zamienieniu kilku zdań sprawia ona wrażenie całkiem przyjaznej.

Historia

Daleko od środkowej Alaranii nad jeziorem Menaraia zlokalizowana jest spora, ludzka osada o nazwie Menra. Jako iż wszystkie większe miasta są położone wokół, przejezdni zazwyczaj omijają ów miejsce. Skutkowało to wytworzeniem się niezwykle konserwatywnej, zamkniętej społeczności, gdzie nawet zwyczajny elf wzbudzałby wielkie zainteresowanie i podejrzliwe spojrzenia, czy aby nie jest to istota piekielna. Mieszkańcy są tutaj gorliwie wierzący i każdego dnia oddają cześć Panu. Jednakże ów miejsce zdaje się zapomniane nawet przez Niego, ponieważ od wielu wieków, żaden anioł nie odwiedził ów wiernych.
Życie toczy się tu powoli i zwyczajnie. Mężczyźni polują na zwierzynę w pobliskich lasach, a kobiety wychowują dzieci. Wychowani w nieświadomości wielkiego świata pełnego magii zdają się pominięci przez bieg historii, ale jednocześnie całkiem szczęśliwi w swojej izolacji.
Natomiast ci, którzy marzą o poznawaniu świata, są piętnowani i straszeni, iż jeśli opuszczą wioskę, nie mają po co wracać. Niektórzy tak też zrobili i nigdy nie powrócili, nawet jeśli chcieli. Wśród tubylców panuje przekonanie, że z dala od domu czyha potężne zło, które zmienia człowieka raz na zawsze. Dlatego też są wrogo nastawieni do obcych i tych skażonych zewnętrznym światem.
W ostatnich latach sytuacja powoli zaczęła się zmieniać, ponieważ na ich ukochaną osadę spadła okropna klątwa, jak wszyscy uważali. Na początku myślano, iż jest to zbieg okoliczności, iż rodzą się same dziewczynki. Później, jednak gdy tak wyczekiwani, nieliczni nowo narodzeni chłopcy umierali lub znikali bez wieści, zrodziło to ogromny niepokój. Kobiety bały się o swój byt i przetrwanie, a dorośli mężczyźni powoli się starzeli i coraz bardziej brakowało zdrowych, sprawnych myśliwych.

***

W Menra żyła w tym czasie bezdzietna kobieta imieniem Szilvia. Od lat starała się z mężem o potomstwo, niestety bezskutecznie. Gdy w końcu zaszła w ciąże radość była ogromna, aczkolwiek stres związany z klątwą był jeszcze większy. Kobieta bała się urodzić dziewczynkę, gdy wszyscy wokół z taką niecierpliwością wyczekiwali chłopców. Jednocześnie przepełniał ją lęk przed możliwą stratą syna, jeśli dziecko będzie chłopcem.
Całe dziewięć miesięcy minęło w ogromnym napięciu. Na dodatek, gdy zaczął się poród, był środek nocy. Szylvia rodziła w ciszy mimo rozrywającego bólu. Bała się, że jakaś niewidzialna siła ją usłyszy i zabierze jej dziecko. Mąż w tym czasie niczego nieświadomy siedział w karczmie ze swoimi kolegami. Robił to dość często, więc kobieta nie zwracała na to większej uwagi.
Aczkolwiek w tym momencie bardzo go potrzebowała, jej pierworodny syn przyszedł na świat martwy. Klątwa zaatakowała po raz kolejny. Zapłakana kobieta nie mogła w to uwierzyć. Siedziała z maleństwem przy pierwszy przez kolejne kilka godzin, płacząc nad jego losem. Czekała na męża i jego wsparcie, jednakże on wciąż nie wracał. W końcu wciąż obolała po porodzie kobieta chwyciła niemowlę i mimo bólu ledwo idąc ruszyła do lasu, jakby chcąc uciec od złych mocy i przywrócić życie swojemu dziecku.
Niestety nie mogła już nic zrobić. Przytłoczona po prostu padła na kolana, tuląc maleństwo.
Z pogrążenia w żalu i smutku wyrwał ją płacz dziecka, a serce Szylvii zabiło mocniej. Spojrzała na swojego syna, jednakże ku jej rozczarowaniu nie był to on. Rozejrzała się dookoła zdezorientowana, aż spostrzegła zawiniątko pod jednym z drzew. Coś się tam ruszało.
Gdy podeszła bliżej, jej oczom ukazała się para fioletowych rączek i płaczące ragariańskie niemowlę. Oczywiście nie mogła ona wiedzieć, czym jest ów istota. Jednakże strach pokonały matczyne instynkty. Na moment odłożyła ona swojego biednego chłopca na miękką trawę i wzięła obce maleństwo na ręce, próbując je uspokoić. Zaczęła nucić jedną z kołysanek, którą pamiętała ze swojego dzieciństwa. Jednocześnie z czułością głaskała nordkę po główce. Dziewczynka dość szybko przestała płakać, czując ciepło drugiej osoby i niemal natychmiast zasnęła.
Przez dłuższą chwilę Szylvia zastanawiała się co powiedzieć mężowi i czy zaakceptuje on ów istotę. Jednakże wiedziała, że nie jest w stanie zostawić maleństwa na pewną śmierć, nawet jeśli ewidentnie nie jest ono człowiekiem.

***

W tym samym czasie mąż Szylvii, Gregorio, choć zazwyczaj wracał do domu nad ranem, kompletnie pijany dziś postanowił coś zmienić. Wrócił szybciej i gdy nie zastał swojej ciężarnej żony, kompletnie spanikował, już miał biec na poszukiwania, ale akurat wtedy stanęła ona w drzwiach z dwójką dzieci w ramionach. Początkowo mężczyzna uznał, iż doczekali się bliźniaków, aczkolwiek zapłakana twarz żony zdradzała, że coś poszło bardzo źle.
Zaczęły się długie wyjaśnienia, pełne wielu wylanych łez. Młodzi rodzice opłakiwali śmierć synka i rozważali co zrobić z tajemniczą znajdą. Początkowo mężczyzna był bardzo negatywnie nastawiony do adoptowania fioletowoskórej istoty. Jednakże podświadomie czuł, że jest to coś, czego jego żona potrzebuje po śmierci ich pierworodnego, aby nie pogrążyć się w kompletnym smutku. Dlatego ostatecznie zaakceptował ragariankę, aczkolwiek oboje zadecydowali, aby wychować ją jak syna dla dobra ich społeczności.
Tej samej nocy, parę chwil przed świtem pogrzebali bezimienne maleństwo za domem, tak aby nikt nie zadawał zbędnych pytań. Jego miejsce miała zająć ragarianka, której nadali imię Arnolda, aczkolwiek od teraz miała być znana jako Arnie lub Arnold.
Gregorio jednak wciąż bardzo się martwił, to maleństwo wyglądało jak pomiot diabelski z tym ogonem i parą drobnych rogów. Długo dyskutował z żoną jak ukrywać tak nietypowe cechy, o fioletowej skórze nie wspominając. Szylvia wpadła na pomysł malowania ciała dziecka tak, aby nie odstawała od innych, ogon łatwo było schować, a rogi wciąż były na tyle małe, że nawet nie wystawały ponad włosy dziewczynki. Największym problemem okazały się elfie uszy. Fioletowe włosy i różowe oczy małżeństwo postanowiło wytłumaczyć byciem dotkniętym. Mimo izolacji Menra znała historie o dotkniętych z legend.
Szylvia, jako iż podobnie jak jej babka znała się na sztuce, znała pewne sztuczki, jak choćby wytwarzanie farb, w tym jednej wyjątkowej. Sprawiała ona, że cokolwiek zostało nią pokryte, stawało się niewidzialne. Z rodzinnych historii pamiętała, iż babka używała, jej, aby pomagać kobietom w maskowaniu różnych niedoskonałości. Niestety zostało to uznane za formę czarnej magii i spalono na stosie. Reszta rodziny z trudem odcięła się od babki okrzykniętej wiedźmą. Dlatego, gdy Gregorio usłyszał o pomyśle żony, aby użyć owej receptury na specjalną farbę, przeraził się porządnie. Nie chciał przecież ryzykować życia swojej ukochanej. Jednakże to była jedyna szansa, aby ukryć nietypowe cechy Arnie, dlatego po raz kolejny uległ po licznych błaganiach żony.
Początkowo małżeństwo w miarę sobie radziło z ukrywaniem rasy i płci dziecka. Ludzie wokół cieszyli się ich szczęściem i powiadali, że klątwa słabnie. Mała ragarianka stała się dla nich symbolem nadziei i dobrego losu.
W miarę jak dziewczynka dorastała, robiło się coraz trudniej. Szylvia i Gregorio musieli cały czas tłumaczyć Arnoldzie, iż musi bardzo uważać. Kobieta od najmłodszych lat uczyła ją malować swoje ciało i nakazywała ukrywać ogon oraz rogi. Nie pozwalali jej przez tak często bawić się z innymi dziećmi, przez co większość czasu ragarianka dorastała w izolacji od rówieśników. Ludzie w wiosce odbierali to jako nadmierną troskę o jedynego „syna” i okazywali zrozumienie, zwłaszcza w sytuacji, gdzie brakowało młodych chłopców w ich społeczności.
Za każdym razem, gdy Arnie prosiła o możliwość zabawy z innymi, Gregorio zabierał ją na polowania i uczył ów sztuki oraz posługiwania się łukiem lub kuszą. Ragarianka momentami czuła się nieco osamotniona, ale lubiła wycieczki z ojcem i jego nauki. Szylvia natomiast szyła dla dziewczynki męskie ubrania i z bólem serca odmawiała każdej kolejnej prośby o sukienkę. Nie mogła jednak znieść smutku córki, więc wynagradzała jej to wspólnym malowaniem, co nordka naprawdę kochała i jak się okazało, miała do tego talent.
Mimo wielu restrykcji oraz codziennego rytuału z ukrywaniem swojej prawdziwej natury Arnolda rosła zdrowo i całkiem szczęśliwie. Jednakże z czasem jak każde dziecko zaczęła się buntować, zwłaszcza, że była coraz bardziej samodzielna.

***

Gregorio i Szylvia wiedzieli, że nie mogła wiecznie trzymać Arnie pod kloszem. Gdy przekroczyła wiek dwunastu wiosen, pozwolili jej swobodnie wychodzić i rozmawiać z innymi ludźmi. Ragarianka była przeszczęśliwa. Szybko znalazła dwie koleżanki, Karlę oraz Emmę. Do ich małej grupy należał również Hans, niemalże dorosły już chłopak, który był jednym z ostatnich urodzonych przed pojawieniem się klątwy. Cała czwórka mimo wielu różnic chętnie spędzała czas razem, wspólnie chodzili do lasu i dyskutowali o życiu z dala od wzroku dorosłych. Dzięki temu mogli rozważać, jakie cuda skrywa ten świat oraz co kryje horyzont. W domu nie mogliby rozmawiać o takich rzeczach, było to bardzo źle widziane.
Arnie zazwyczaj wtedy milczała, wiele razy chciała powiedzieć swoim przyjaciołom prawdę o sobie. Ostatecznie jednak zwyciężał strach, jej rodzice nie wiedzieli, czym naprawdę jest, więc uznawali ją za demona i ragarianka tak też siebie widziała. Ponadto, gdyby nie została zaakceptowana jako prawdziwa ona, przyniosłaby zgubę nie tylko na siebie, ale również na swoją rodzinę. Był to główny czynnik, który zmuszał ją do zachowania sekretu.
Poza rozmowami cała grupa chętnie spędzała czas na polowaniu, gdzie broń dzierżyła głównie Arnie i Hans, a Emma z Karlą obserwowały ów proces. Innym razem to dziewczynki robiły piękne wianki, którymi dekorowały głowy pozostałych.
Nordka czasami im zazdrościła, że mogą być delikatne, nosić sukienki i nie ukrywać swoich uczuć. Innym razem natomiast cieszyła się, że może spędzać czas z mężczyznami. Lubiła różne gry i rywalizację, choć czasami przeradzały się one w otwarte bójki, co spędzało sen z powiek Szylvii. Zawsze po ów akcjach Arnie musiała wysłuchać całej przemowy, jak bardzo jest to niebezpieczne, nie tylko ze względu na obrażenia, ale również na możliwość zmycia jej makijażu. Ostatecznie Gregorio wpadł na pomysł, aby dziewczyna zawsze miała przy sobie zestaw bandaży, aby opatrzyć rany i zakryć fioletową skórę, jeśli farba się zmyje.
Okazało się to niezwykle trafne, ponieważ Arnolda bywała niezwykle temperamentna. Jej zadziorny charakter nie pozwalał milczeć, gdy ktoś ją obrażał. Nie znosiła również cudzej krzywdy i zawsze stawała w obronie słabszych, nawet jeśli przeciwnik był znacznie silniejszy. Dzięki temu szybko zdobywała szacunek w wiosce, a rodzice mimo wielu stresów i siwych włosów byli z niej bardzo dumni.

***

Pewnego dnia, podczas jednej ze zwyczajowych wycieczek do lasu z przyjaciółmi Arnie pokłóciła się z Hansem. Chłopak uparcie wmawiał jej, że niczego się nie boi. Ewidentnie chciał zaimponować Karli, która robiła do niego maślane oczy. Drażniło to ragariankę, bo nieraz na polowaniach widziała kolegę panikującego na widok pająka.
Niespodziewanie do rozmowy włączyła się Emma, wyzywając Hansa, aby ten wszedł do mrocznej jaskini i udowodnił swoją odwagę. Cała czwórka uznała to za świetny pomysł. Hans początkowo udawał, że w ogóle go to nie rusza i przyjął wyzwanie, jak gdyby nigdy nic. Aczkolwiek przed jaskinią zaczął się wahać. Ogromna grota, zupełnie ciemna w środku w ogóle nie zachęcała do eksploracji. Mimo to chłopak postanowił wejść, chcąc udowodnić Arnoldzie, że wcale nie jest tchórzem. Przy okazji była to świetna okazja, aby zaimponować Karli. Dlatego nawet nie czekając, wszedł do środka pewnym krokiem, choć serce biło mu jak szalone.
Ragarianka została na zewnątrz z dziewczynami. Czekały tak dłuższą chwilę, a ich przyjaciel nie dawał znaku życia, więc zaczęły się martwić. Karla zaniepokojona o obiekt swoich westchnień stanęła przed wejściem i nieśmiało go zawołała. Odpowiedziało jej echo.
Arnolda widząc zaniepokojenie przyjaciółek, zaoferowała się, aby wejść do środka i sprawdzić, o co chodzi. Jednakże, zanim jeszcze porządnie postawiła pierwsze kroki, z jaskini wybiegł Hans z dziewczęcym wręcz piskiem. Jego ubranie pokrywały liczne pajęczyny, a on uporczywie próbował je z siebie zrzucić w ataku paniki. Pozostali widząc ów scenę wybuchli gromkim śmiechem.
Niestety wszystkie te hałasy obudziły drzemiącego w mroku niedźwiedzia, na którego terytorium cała czwórka tak beztrosko wtargnęła. Zwierzę w pierwszej kolejności rzuciło się na Karlę, jako że była najbliżej. Hans, zamiast jej pomóc, zwyczajnie uciekł jak najdalej i jedynie fakt, że Arnolda zdołała ją odepchnąć i przyjąć atak na siebie uratował życie dziewczyny. Ragarianka chcąc utrzymać uwagę miśka na sobie, wykrzyczała tylko do dziewczyn, żeby uciekały do domu. Sama natomiast stoczyła długi i bolesny bój z bestią. Miała przy sobie jedynie niewielki kordzik. Mimo to broniła się dzielnie, gdy już nikogo z jej przyjaciół nie było w pobliżu, użyła nawet własnych rogów, aby ugodzić zwierzę w pysk. Był to ruch, który dał jej kilka chwil na ucieczkę.
Gdy stanęła w progu swojego domu, ranna i ociekająca wręcz krwią porządnie przeraziła rodziców. Jej matka praktycznie zemdlała, widząc córkę w tym stanie. Gregorio natomiast musiał natychmiast pomóc i żonie, i córce. Ocucił Szylvie, a następnie oboje opatrzyli rany Arnoldy.
Ślady po pazurach były niemal wszędzie. Na ramionach, nogach, torsie. Najgorszy jednak był ślad na twarzy, dziewczyna cudem nie straciła oka. Obrażenia były na tyle głębokie i poważne, że czekało ją kilka dobrych dni siedzenia w łóżku.

***

Gdy ragarianka wracała do zdrowia, wieści o ów wydarzeniu rozeszły się po całej wiosce. Ludzie wytykali palcami tchórzostwo Hansa. Ponadto Karla straciła do niego wszelkie uczucia i wraz z Emmą ustaliły, że nie będą się z nim więcej zadawać. Z drugiej strony ludzie mówili o odwadze młodego myśliwego, którym była Arnie. Od lat w wiosce nie było wydarzenia tak hucznego, jak to. Nic więc dziwnego, że ragarianka została prawdziwą bohaterką i ludzie zaczęli widzieć w niej kogoś więcej. Niektórzy mówili, że przyszła na świat po to, aby uwolnić ich od tej okrutnej klątwy, która niestety wciąż działała.
Karla tymczasem znalazła nowy obiekt westchnień, którym była Arnie. Na dodatek, gdy jej rodzice usłyszeli o rodzącym się uczuciu i bohaterskiej akcji ragarianki byli na tyle zachwyceni, iż spotkali się z Szylvią oraz Gregorio. Ku przerażeniu Arnoldy pojawiły się wstępne plany na temat wesela.
Nordka była przerażona, nie była wszak mężczyzną, a jeśli miałoby dojść do ślubu, jej sekret wyszedłby na jaw. Na dodatek nie chciała ranić zakochanej w niej przyjaciółki. Miała ochotę zniknąć, uciec jak najdalej, ale tego również nie mogła, bo według lokalnych wierzeń w wielkim świecie czai się zbyt duże zło i jedynie tutaj jest bezpieczna. Ponadto wiedziała, że będąc myśliwym, polegała na niej cała społeczność.
Gregorio zdołał przekonać rodziców Karli, aby nieco odłożyć w czasie ów plany. Tymczasowo rozwiązywało to problem, jednakże ragarianka czuła, że wszystkie te kłamstwa obracają się przeciw niej i w końcu nadejdzie dzień, gdy prawda dojdzie do głosu i nie będzie to wcale miłe doświadczenie.
  • Najnowsze posty napisane przez: Arnie
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data