Zizo i Nisa byli bardzo młodym małżeństwem minotaurów. Ich związek nigdy nie został zaakceptowany przez skłócone ze sobą rodziny. Mimo to kochali się i byli pewni, że ucieczka to ich jedyna droga do szczęścia. Niestety życie to nie bajka, choć z początku mogłoby się tak wydawać. Szepczący Las był wspaniały i pełen barw, dzięki czemu nastrajał optymizmem na przyszłość. Nisa dość szybko zaszła w ciąże, liczyła sobie jedynie siedemnaście wiosen, wybranek jej serca był natomiast zaledwie dwa lata starszy.
Początek był trudny, potrzebowali pieniędzy. Ich domem stała się rozpadająca, opuszczona rudera, którą znaleźli w lesie i zasiedlili. Wciąż jednak uparcie wierzyli, że pewnego dnia wszystko się zmieni. Naturianin zdołał się odnaleźć w myśliwskim fachu. Okoliczne wioski i miasta chętnie kupowały upolowane zwierzęta na mięso czy skóry.
Powoli wychodzili na prostą, razem z Nisą mieli coraz więcej znajomych i przyjaciół. W ciągu tych kilku miesięcy odłożyli nieco ruenów, aby poprawić jakość bytu i przygotować dom dla dziecka, które niebawem miało przejść na świat. Młodzi rodzice byli tym niezwykle przejęci, szczęśliwi, choć równocześnie pełni obaw. Sami ledwo co dorośli, a bez wsparcia ich własnych rodziców mieli w życiu pod górkę.
Pierwsze dni po porodzie, wcale nie okazały się tak szczęśliwe, jak myśleli. Mała Wioletta dużo płakała, często w środku nocy. Opieka nad niemowlakiem przytłaczała młodych rodziców. W dzień Zizo uciekał na polowania, natomiast Nisa pozostawiona bez wyboru zostawała z Wiolą. Kobieta miała coraz bardziej dość takiego życia. Tęskniła za domem, za rodzeństwem ze wygodami. Jej rodzina była wszak dość zamożna. Naturianka nie mogła sobie poradzić, czasami wychodziła do okolicznych wiosek napić się czegoś, coraz częściej zostawiając niemowlę same w domu. Na dodatek pod wpływem alkoholu nie stroniła od potencjalnych adoratorów.
Zizo starał się być wyrozumiały do czasu, gdy nie przyłapał jej w łóżku z innym minotaurem, podczas gdy dziecko płakało z głodu. Od tej pory mężczyzna nie pozwalał nigdzie wychodzić ukochanej, starał się ją kontrolować w miarę możliwości, ale nie mógł. Musiał polować, a ona korzystała z każdej chwili jego nieobecności.
Aż do pewnego razu. Minotaur wrócił z polowania jak zazwyczaj, zastał płaczące niemowlę, ale jego ukochanej nie było i nigdy już nie wróciła. Zostawiła go samego, a co gorsza porzuciła własną córkę.
***
Mężczyzna okropnie przeżył tak niespodziewane rozstanie bez ostrzeżenia. Wyryło to trwały ślad na jego psychice, zniszczyło go wewnętrznie. Jedyne co teraz motywowało go do życia to Wiola.
- Nigdy cię nie opuszczę, zawsze będę przy tobie. Będę cię chronić przed złem – mówił do córki czule, trzymając ją w ramionach.
Zizo przerażony wizją odrzucenia, tym, że znów zostanie sam, postanowił za wszelką cenę trzymać dziewczynkę przy sobie. Tłumaczył to sobie troską i strachem przed krzywdą dziecka. Nigdy nie zabierał jej do miasta, ani nawet wioski. Nie chciał, aby rówieśnicy mieli na nią zły wpływ. Ona była jego skarbem, którego nikt nie mógł mu zabrać. Uczył ją wszystkiego, co potrzebne, dzielił się swoim fachem. Wioletta już od najmłodszych lat potrafiła polować na zwierzynę.
- Mogę jechać z tobą? – kilkuletnia dziewczynka pytała ojca za każdym razem, gdy ruszał sprzedać zwierzynę.
- To zbyt niebezpieczne. Wiesz jakie potworności chodzą po tym świecie. Demony, upiory, diabły rogate… - mówił, aby skutecznie zniechęcić córkę.
- Tato, ale my też mamy rogi – naturianka dogadywała uparcie.
- Ale na nasze nie da się nabić całego ciała! – dodawał, strasząc córkę. Chowała się wtedy pod kołdrę i przez dłuższy czas nie prosiła o nic takiego.
Zizo nie wiedział jak podejść do młodego dziewczęcia. Miał jedynie starszego brata. Wychowywał więc córkę po męsku. Nie przepadał za kupowaniem jej sukienek. Nie zamierzał jej puszczać nawet do okolicznych wiosek, więc uznawał to za zupełnie zbędny zakup, ponadto uznawał spodnie za praktyczniejsze przy polowaniu. Mężczyzna jako ojciec był dość surowy i za wszelkie nieposłuszeństwo karał w różny sposób. Czasami wątpliwy moralnie, sięgający do przemocy fizycznej. Wioletta nie miała kontaktów z innymi ludźmi, to było jedyną normalnością, którą znała. Raz zapragnęła zapuścić włosy gdy spostrzegła w jednej z baśni obraz przedstawiający przepiękną księżniczkę o złotych włosach sięgających do ziemi. Jednakże ojciec uparcie ścinał jej ciemne kosmyki gdy tylko choćby odrobinę zdołały podrosnąć. Nie pomagały prośby i błagania.
***
Minotaur cieszył się, że jego córka posłusznie zostaje w domu nawet pod jego nieobecność. Nie zbliża się do wiosek ani do ludzi. Czuł dumę, że ma taką grzeczną córeczkę, w rzeczywistości dziewczyna była zwyczajnie zastraszona. Po wielu opowieściach na temat zła i potworów czyhających wśród ludzkich osad Wioletta mimo ciekawości wolała słuchać ojca. Zizo wiedząc, że nastoletnia już Wiola sobie poradzi, często wyjeżdżał na dłuższy czas do dużych miast. Pozwoliło mu to zarobić nieco więcej i zakupić wspaniałą broń od krasnoludzkiego kupca. Miała ona strzelać nielimitowaną ilością pocisków, co miało znacznie ułatwić pracę myśliwemu, który dotychczas korzystał z łuku, kuszy i sideł.
Gdy wrócił do domu, od razu pokazał Wiolettcie nowy nabytek. Nauczył ją jak z niego strzelać, jednakże dziewczyna nie była zbytnio podekscytowana. Zmartwiło to ojca, bo młoda naturianka zwykle lubiła wszystko, co związane z myślistwem.
- Nudzę się tutaj. Chce zobaczyć świat – wyjaśniła, nastoletnia już dziewczynka po tym, jak zebrała się na odwagę, by wypowiedzieć te słowa.
- Skarbie, poza lasem… znajdziesz tylko cierpienie. Nikomu nie można ufać, co jeśli ktoś cię skrzywdzi? Co, jeśli cię stracę? – Zizo zadawał pytania, wpędzając dziewczynę w poczucie winy. Przecież on się o nią martwił, a ona umyślnie chciała się narażać.
Młoda, widząc żal w oczach ojca, natychmiast go przeprosiła i zakończyła dyskusje. Jednakże temat powracał coraz częściej. Irytowało to minotaura, kary nie skutkowały. Pewnego dnia po dość żmudnym i bezowocnym polowaniu Wiola znowu zaczęła błagać o pozwolenie na wyjście do ludzi. Zizo zrozumiał, że coraz ciężej będzie ją kontrolować. Po raz pierwszy zamknął córkę w piwnicy gdy ruszał na polowanie. Już nie mógł jej ufać.
Minotaur wciąż pamiętał ból po odejściu Nisy. Przestał zabierać córkę na wspólne łowy w obawie, że wykorzysta moment i mu ucieknie. Odejdzie od niego tak jak jej matka. Dlatego teraz za każdym razem zamykał ją w piwnicy gdy młoda miała zostać sama. Dziewczyna szarpała się i błagała, aby tego nie robił. Tam było tak ciemno i zimno. Ojciec pozostawał nieugięty i potrafił dosłownie przerzucić ją przez ramię i zanieść na dół wbrew jej woli. Wiola coraz bardziej czuła się jak więzień. Zaczęła obmyślać plan ucieczki. Planowała ukraść ojcu klucze gdy następnym razem będzie chciał ją zamknąć. Do tej pory była w stanie znieść samotność, bo mogła przynajmniej obcować z naturą. Teraz jedyne co jej pozostało to cztery ściany. Nie była w stanie tego znieść.
Niestety gdy do tego nadarzyła się okazja, Wioletta posłusznie zeszła do piwnicy, na koniec dała ojcu jeszcze uścisk, podczas którego zabrała mu klucz, korzystając z chwili nieuwagi mężczyzny. Zizo jednak nie był aż tak naiwny, od razu zauważył, że coś jest nie tak. Nic jednak nie powiedział, ale gdy tylko wyszedł z domu, odkrył brak kluczy. Natychmiast zawrócił i przyłapał Wiolette, jak wychodzi z piwnicy. Doszło do szarpaniny. Zizo cały czas trzymał w jednej ręce broń, której nie miał szansy odłożyć. Miało to iście tragiczne konsekwencje. Naturianka nieświadomie zacisnęła palec na spuście. Broń wypaliła, przebijając serce mężczyzny. W jednej chwili padł na ziemię.
Przerażona Wiola nie wiedziała, co ma robić. Panikowała. Co teraz? Gdzie iść? Nie miała pojęcia. Kogo wołać? Nikogo nie znała. W tej chwili zrozumiała, że właśnie straciła jedyną osobę, jaką miała w całym swoim życiu.
- Przepraszam – wykrztusiła przez łzy.
***
Dziewczyna po traumatycznym wydarzeniu nie chciała i nie mogła zostać dłużej w tym domu. Pochowała ojca, spakowała swoje rzeczy i ruszyła w nieznane, mają zaledwie piętnaście wiosen. Nie znała świata, wybrała losowy kierunek. Nie był jej straszny las. Miała ze sobą broń i potrafiła przetrwać bez dachu nad głową, wiedziała co jeść, a czego nie jeść w tym środowisku. Jednakże, ilekroć zbliżała się do jakiejkolwiek ludzkiej osady, czuła strach.
Co, jeśli odkryją, co zrobiła? Co, jeśli trafi na demony lub diabły? Co, jeśli ktoś ją skrzywdzi, tak ja mówił ojciec?
Pełna wątpliwości i lęków dziewczyna przysiadła nad rzeką. Gdy prała swoje ubrania, łzy spływały jej po policzkach. Czuła się taka samotna i zagubiona. Była łatwym celem dla psotnych chochlików. Kilka z nich otoczyło ją i zaczęło krążyć przed twarzą. Naturianka starała się je przegonić.
- Zostawcie mnie! – krzyczała przez łzy, nie wiedząc jakie zamiary mogą mieć te istoty.
Po chwili odleciały. Wioletta odetchnęła z ulgą, lecz gdy spojrzała w taflę wody na swoje odbicie, dostrzegła coś niespodziewanego. Jej krótkie, czarne włosy były teraz różowe i ciągnęły się aż do ziemi. Minotaurka westchnęła, wzięła nóż i już miała przyciąć je tak jak zwykle, krótko i praktycznie. Zawahała się jednak. Ucięła dopiero przy pasie. Po raz pierwszy w życiu mogła mieć długie włosy. Nie przeszkadzał jej nawet ten szalony kolor. Nie wiedziała, jaki był cel chochlików, prawdopodobnie zwykły psikus. Jednakże ten głupiutki żart pozwolił jej zrozumieć, że mimo tragicznych okoliczności wreszcie jest naprawdę wolna.