Niegdyś w Nowej Aerii żyła szanowana i bogata rodzina mrocznych elfów. Mieli oni swoje poglądy to oczywiste, ale cieszyli się szacunkiem i ogólnie byli raczej lubiani. Mieli córkę Ligię, która była ich pierworodnym dzieckiem, miała również młodszego brata. Byli oni wychowywani na dobrych ludzi, a właściwie to na dobre elfy, oczywiście takich jak na ich klasę przystało. Byli bardzo bogatą rodziną, mieli wpływy i dużą wagę przywiązywali do reputacji. Nie podobało im się to, że ich dziedziczka, gdy dorosła zaczęła się spotykać z czarodziejem, o którym nikt nic nie wiedział, na dodatek pradawny nosił się jak jakiś obdartus, ewidentnie należał do klasy niższej i pochodził zapewne z jakiejś wioski. Mimo to miłość między nimi stale się rozwijała ku niezadowoleniu rodziców. Znaleźli więc oni równie zamożnego mrocznego elfa z dobrego domu. Przekonali go do uwiedzenia ich córki, zgodził się nad wyraz szybko, od razu przypadła mu do gustu uroda Ligii oraz oczywiście pieniądze jej rodziców i spora nagroda za wykonanie zleconego mu zadania.
<center>***</center>
Niestety dla pradawnego plan rodziców dziewczyny zadziałał perfekcyjnie. Ligia zdradziła czarodzieja, zauroczona elfem wynajętym przez rodziców. Pradawny, gdy się dowiedział, wyruszył do swej ukochanej, był wściekły i miał już uknuty plan zemsty. Jak tylko ich spojrzenia się spotkały, ona próbowała jakoś przeprosić, ale czarodziej miał złamane serce i bez wahania rzucił na nią klątwę, był świadomy, co do tego, jak ta rodzina ceni sobie zewnętrzne piękno, dlatego tez sprawił, iż każde jej dziecko będzie przez swój wygląd odstraszać wszystkich dookoła. Przerażona elfka nie chciała mieć więc dzieci, ale było za późno, zaszła w ciąże z mężczyzną podsuniętym przez rodziców. Dla dobrego imienia rodziny, Ligia i Dean wzięli ślub, nim na świat przyszło maleństwo. Każdy dzień ciąży był wyczekiwaniem pełnym stresu i nieustannym zadawaniem pytań, co też zrobiono jej dziecku, jak będzie wyglądać?
Ponadto jej mąż okazał się nie być tak cudowny, jak się wydawał, zależało mu głównie na pieniądzach, a ona z grubym brzuchem była dla niego niczym ktoś obcy. Często nocami płakała, tęskniąc do pradawnego i nie mogąc sobie wybaczyć tak fatalnego błędu.
<center>***</center>
W końcu po długim wyczekiwaniu maleńka przyszła na świat. Ligia załamała się, widząc swoje dziecko, nazwała je dziwadłem. Nie chciała nawet wziąć na ręce, brzydziła się nią. To było straszne, i okropnie rzucające się w oczy… druga para rąk. I do tego jej aura... pachniała tak demonicznie. Najwyraźniej klątwa rzucona przez pradawnego musiała naprawdę mocno wpłynąć na maleństwo. Dziewczyna nawet nie chciała nadać małej imienia, po uzgodnieniu spraw z rodzicami, pod osłoną nocy wyruszyła do lasu, aby tam porzucić dziecko, a ciekawskim móc mówić, iż maleństwo umarło po narodzinach. Przecież nie mogła dopuścić do plotek odnośnie do tego czegoś, co urodziła, bo nawet nie chciała nazywać dziewczynki dzieckiem. Nie czuła wyrzutów sumienia na myśl o porzuceniu, przecież zawsze ktoś może ją znaleźć, a jak ją coś zje, to przynajmniej nie będzie to bezpośrednio wina Ligii.
<center>***</center>
Minęło już trochę czasu, wciąż jednak słońce nie wschodziło na niebo. Płacz dziewczynki niósł się przez las, aż dotarł do pewnej druidki, uchodzącej w okolicy bardziej za wiedźmę, bo parała się magią i alchemią. Często pomagała wielu osobom, ale to nie wystarczyłoby pozbyć się reputacji wiedźmy. Starsza kobieta dłuższy czas wędrowała, szukając źródła dźwięku, zawsze gdy wychodziła się przejść nocą dało się słyszeć zwierzęta ale nie dzieci. W końcu odnalazła dziecinę. Jej wygląd zszokował ją również, z początku nie była pewna co do przynależności rasowej maleństwa, dopiero po odczytaniu aury zrozumiała, iż to jedynie skrzywdzona przez los elfka, niczemu niewinne dziecko. Przygarnęła je więc do siebie. Nadała jej imię – Xenja. Wychowywała jak swoje własne dziecko, uczyła ogólnej wiedzy i wpajała podstawowe wartości moralne. Czasem chodziła do miasta na targowisko, ale nie brała ze sobą dziewczynki, bała się, że ktoś ją wyśmieje, będą ją wytykać palcami, a przecież mała mogłaby się tym załamać. Wystarczyło już, że często stawała przed lustrem i pytała, dlaczego wygląda tak, a nie inaczej. Naprawdę lubiła jak niebieskoskóra się uśmiechała, jej żal bolałby ją równie mocno, więc musiała ją chronić przed niewyrozumiałością i złośliwościami ze strony innych. Aby tego dokonać, starała się, aby przybrana córka cały czas miała jakieś zajęcie, niezależnie czy dotyczące nauki, czy zabawy. Czasem też nauczyła ją magii przestrzeni, co naprawdę się podobało długouchej. Lubiła w magiczny sposób unosić odległe od niej przedmioty, nieco mniej natomiast lubiła arkane życia, rozumiała jej przydatność, ale ciągłe ćwiczenia na rannych zwierzętach były nużące.
<center>***</center>
Pewnego dnia wbrew zakazowi swej przybranej matki, nastoletnia już Xenja wyszła z domu i ruszyła do wioski, będącej znacznie bliżej niż sama Nowa Aeria. Chciała poznać nowych przyjaciół i radośnie wkroczyła między domy. Wszyscy obrzucali ją dziwnymi spojrzeniami, niektórzy się nawet bali i chowali przed nią swe dzieci. Grupa jej rówieśników zaś postanowiła ją stąd przepędzić. Pobili elfke i wygonili z wioski, przestrzegając, by nigdy nie wracała. Dziewczyna podupadła na duchu. Miała mnóstwo siniaków i kilka zadrapań, a to wszystko jedynie za to, że wyglądała inaczej. W tym momencie zrozumiała, że musi trzymać się z dala od ludzi, jedynie jej matka była godna zaufania mimo bycia ludzką kobietą. Mimo to Xenja stała się bardziej smutna i przygnębiona. Do tego słońce zaczęło dziwnie na nią oddziaływać. Każde wyjście z cienia kończyło się coraz silniejszymi poparzeniami.
Matka starała się wytłumaczyć córce, dlaczego tak jest przez długi czas, nie dawało to efektów. Próbowała też jakoś pomóc córce z tym dziwnym zjawiskiem, nic nie pomagało, niestety. Uszyła jej więc długą pelerynę z kapturem by jak najlepiej chroniła ona elfkę przed promieniami słońca.
Wreszcie na twarz długouchej powrócił uśmiech. Przestała się tym przejmować. Dodatkowo wydoroślała i miała wiele planów na swoje życie. Chciała podróżować i pomagać takim jak ona, innym, przeżywać przygody, odkrywać nieznane miejsca. Nie chciała jednak opuszczać swej starej i schorowanej już matki, która nauczyła ją tak wielu rzeczy, dzięki niej zdobyła podstawową wiedzę, a w szczególności dużo dowiedziała się o zielarstwie i alchemii no i oczywiście magii. Niestety po pewnym czasie druidka nie mogła nawet wychodzić z łóżka, trwało to kilka dni, po czym zasnęła na zawsze, nim jednak odeszła, wręczyła swej przybranej córce list, w którym wyjawiła prawdę na temat jej pochodzenia. I w ten sposób dorosła już Xenja została na świecie sama, przygnębiona i z poczuciem odrzucenia przez jej biologiczną matkę, ale przynajmniej znała prawdę. Początkowo tęsknota nie pozwalała jej opuścić domu. Później jednak zdała sobie sprawę, iż to miejsce przywodzi jej na myśl zbyt wiele wspomnień na nowo otwierających próbującą się zasklepić ranę.
<center>***</center>
Niebieskoskóra spakowała najważniejsze rzeczy do poręcznej torby i ruszyła w drogę. Wędrowała długi czas, wiele nocy, tygodni. Za dnia raczej odpoczywała i kryła się w cieniu. Miała cel, którym było dotarcie do wybrzeża Turmalii. Wiedziała, iż musi się trzymać rzeki Livar. Na jej drodze jednak z początku już stały potężne góry Dasso. Nie bała się, miała siłę, młodość i determinacje. Trwało to naprawdę długo nim dostała się do Szepczącego Lasu, ale miało swoje plusy, po drodze napotykała różne istoty, a z niektórymi tak się zaprzyjaźniła, iż już nie musiała iść samotnie. Tak samo zdarzało się dalej, z jednej osoby goniącej za marzeniami zrobiła się grupa. Każdy przystanek, Elfidrania, czy jezioro Aghar, dostarczało jakąś nową duszyczkę. Ponadto łączyła ich jedna wspólna rzecz, odrzucenie oraz nienawiść do ludzi za to, jak ich traktowali, mimo braku złych zamiaru ze strony istot innych od nich.
W końcu dotarli do Turmalii gdzie pozostało wdrożyć plan w życie. Chcieli podróżować, zwiedzać, bogacić się, przeżywać przygody, ale… Nie mieli statku, wprawdzie tworzyli już sprawną ekipę, ale na zdobycie okrętu w sposób legalny potrzebny był czas.
Xenja wiedziała, że czasem trzeba działać niekonwencjonalnie. Zaplanowali, iż ukradną jeden z tych stojących w porcie. Wszystko rozplanowali i czas działania ustalili na noc, gdzie osłoną im będzie ciemność.
Wszystko udało się cudownie, tylko elfka ledwo powstrzymywała krzyki radości. Wypłynęła w drogę poznawać nieodkryte lądy wraz ze swymi nowymi przyjaciółmi jako załogą. Zawsze o tym marzyła, a teraz właśnie się to urzeczywistniało, serce biło jej jak szalone, a nocna bryza delikatnie muskała policzki, jakby składała na nich nieśmiałe pocałunki.
<center>***</center>
Minęło trochę czasu, pływali po Oceanie Jadeitów, od czasu do czasu zwiedzali nieznane wyspy, ale skarby trafiły się okropnie rzadko, a im zaczynało brakować funduszy, a wiadomo, iż jak się gdzieś zatrzyma i wpadnie do karczmy, to wymagane jest płacenie, zwłaszcza iż załoga lubiła sobie dobrze popić. Tak więc wyszło, iż na maszt wciągnięta została czarna bandera z białą czaszką i podwójnymi piszczelami skrzyżowanymi pod nią. Dlaczego, aż czterema? Miał to być symbol Xenji, ponieważ posiadała ona przecież dwie pary rąk. Statek dodatkowo dostał nową nazwę „Błękitny Księżyc”. Mimo początkowej niechęci co niektórych, po około roku już zbytnio nikt nie przejmował się rabowaniem innych okrętów. Skarbów nie znajdowali często, a pragnęli bogactw, co całkowicie odmieniło co niektórych, jedynie elfka potrafiła zapanować nad całą hołotą.
Pewnego dnia, gdy dobili do brzegów Wyspy Syren i mieli tam pozostać jakiś czas, aby szukać skarbów, Xenja natknęła się na przystojnego rudowłosego mężczyznę. Był elfem tak jak ona, tylko że należał do leśnych, żył na tej wyspie od wielu lat, mówił, iż widział wiele rzeczy i dlatego nie robi na nim negatywnego wrażenia nietypowa uroda piratki. Zauroczona mężczyzną elfka snuła już plany jak to razem będą szukać przygód, podróżując przez wody, nie zważając na żaden sztorm, ale… On pewnego dnia po prostu zniknął bez żadnego pożegnania, już nigdy go nie widziała.
Aczkolwiek po kilku miesiącach stało się jasne, że nigdy nie zapomni tego spiczastouchego, ponieważ urodziła bliźniaczki, jego córki. Klątwa okazała się dziedziczna, ale znacznie osłabła, ponieważ tylko jedna z malutkich miała błękitną skórę, druga taką jak ojciec, obie rude, ale obie również posiadały rogi, niebieska nieco większe, widocznie na nią przeszło więcej genów ze strony matki.
<center>***</center>
Tym razem dopłynęli, aż do brzegów wyspy Talianis, nieraz dziewczynki sprawiały wiele kłopotów i wręcz zmuszały matkę z różnych powodów do częstszych odwiedzin portów, co nieco martwiło Xenje. Ściągnięcie bandery i zakrycie nazwy statku to jedno, ale zawsze mogli zostać rozpoznani… w końcu byli piratami, a ponadto nieraz w abordażu co niektórzy ginęli, więc mieli się czego obawiać ze strony prawa. Dodatkowo już kilka razy natykali się na rodzinę Roselilów, znanych jako łowcy potworów, a cały statek złożony, ich zdaniem, z samych potwór, był bardzo ważnym celem ich łowów. Musieli więc być bardzo ostrożni i nie rzucać się w oczy, to było wyjątkowo trudne dla czterorękiej elfki o sinej skórze. Wtedy też spotkali niezwykłą istotę podobną do syreny, której imię brzmiało Krakenia, z którą Xenja wyjątkowo szybko złapała wspólny język, podczas stosunkowo krótkiego pobytu w Arrantalis, w każdym razie w ten oto sposób dołączyła ona do załogi, często pomagała pani kapitan w zajmowaniu się dzieciakami. Po pewnym czasie stały się dla siebie bliskie niczym siostry, a bliźniaczki zaczęły nazywać Krakenie swoją ciocią.
<center>***</center>
Tamtego dnia załoga wzbogaciła się o nowego członka, nie zmieniło to jednak niczego, jej przyjaciele, załoga czuwali nad statkiem za dnia, a ona głównie w nocy, czasem jednak podczas abordaży wychodziła wesprzeć swych podwładnych, najpierw odpowiednio się zakrywała.Teraz znów napadali na innych tylko i wyłącznie, gdy naprawdę musieli z powodu kończących się im się funduszy. Bardziej jednak stawiali na poszukiwanie skarbów i przygód na własną rękę niż okradanie i atakowanie innych. W końcu to właśnie było marzeniem Xenji z dzieciństwa, by być poszukiwaczem przygód. Córki niebieskoskórej, choć rożne pod względem charakterów jak ogień i woda również podzielają jej pasję, a także są nieodłączną częścią Błękitnego Księżyca.