W gęstym lesie, znajdującym się spory kawałek drogi od Szczytów Fellarionu w odosobnieniu żyło pewne plemię. Zwało się Fellarius, nazwa oczywiście pochodziła od pobliskich gór. Żyli z darów natury, mieli swoje własne wierzenia, przekonania. Nigdy nie wyruszali do odległych królestw, więc nie mieli styczności z cywilizacją. Budowali oni szałasy, ale nie byle jakie. Każdy z nich znajdował się przy drzewie, ponieważ wierzyli, iż energia drzewa przejdzie na szałas, dzięki czemu uchroni go od szybkiego zniszczenia.<br>Czcili wielu różnych bogów, ale najważniejszym, a właściwie najważniejszą była Naturia, bogini natury. Według wiary plemiennych jej wygląd nie był stały, był zmienny jak otaczający ich świat. Mówiąc ogólnie, wyobrażali ją sobie jako piękną kobietę ze zwierzęcymi lub roślinnymi atrybutami dlatego też, gdy natykali się na naturian, lub zmiennokształtnych uznawali ich za jedno z dzieci Naturii, półboskie istoty. Jeśli jakaś zatrzymała się u nich, obdarzali ją czcią i dogadzali w miarę swoich możliwości.<br>Byli pogodnymi ludźmi, unikali zwad i kłótni. Nie nosili ubrań, jedynie przepaski na biodra ze skór upolowanych zwierząt. Wykorzystywali jak mogli wszystko, co dawał im las. Jak każda ludzka zbiorowość mieli również swego przywódcę — szamana. Zwał się on Rikku i nieraz wyruszał na samotne i dalekie wyprawy w poszukiwaniu specyficznych ziół do swych mikstur. Był on człowiekiem (a właściwie czarodziejem, jednakże ukrywał swą rasę z tylko jemu znanych powodów) wykształconym, ponieważ przed laty mieszkał w Rapsodii, nabył tam wiedzę jak leczyć, a także posiadł umiejętności magiczne. Nigdy jednak nikomu ze swych współplemieńców nie mówił o tamtym świecie, o którym żadnemu z nich się nawet nie śniło. Szaman chciał w ten sposób uchronić ten łagodny lud od społecznego zepsucia. Tu wszyscy się znali i lubili, to był po prostu raj. Rikku niegdyś jak większość Alarańczyków wierzył w Prasmoka, aczkolwiek gdy został szamanem przejął wierzenia ludu z Fellarius.<br>Życie tych ludzi było proste, spokojne i owiane rutyną.<br>Niebawem miało się to zmienić.<br><br><center>~~~</center><br><br>To był piękny, słoneczny dzień. Malutka jeszcze, prawie czteroletnia Melodia bawiła się ze swoją siostrą - Korri, na przepięknej polanie nieopodal lasu. Wszędzie rosły różne, wielobarwne kwiaty. Było naprawdę cudownie. Dodatkowo nagle pojawił się ten wielki i błękitny motyl. Usiadł na nosku Mel i odleciał. Zafascynowana dziewczynka ruszyła za skrzydlatym stworzonkiem. Biegła tak za nim, aż weszła do lasu, biegła coraz bardziej w głąb i w głąb. Wtem usłyszała jakiś głos, mówił trudne i dziwaczne słowa. Zaciekawiły małą, więc poszła w ich stronę. Tam też zobaczyła Rikku, który właśnie miał się przeteleportować do domu. Gdy już wypowiedział odpowiednie zaklęcie, Mel złapała go za rękę, w efekcie czego znalazła się bardzo daleko na ziemiach Fellarius. Była nieco oszołomiona, nie wiedziała, co się stało.<br>Szaman widząc, iż miał pasażera na gapę.<br>Przyjrzał się jej dokładnie i z niedowierzaniem stwierdził, iż chyba ma do czynienia ze zmiennokształtnym. Mel przebywała w formie hybrydy. Miała jelenie uszka i ogonek.<br><br>- Skąd ty się tu wzięłaś?- spytał nadal zaskoczony.<br>- Gdzie jest Korri? - Melodia nie odpowiedziała na pytanie pradawnego, bo nie rozumiała, co się właściwie stało.<br>- Kto?<br>- Moja siostra...<br>- Poszukam jej, ale na razie chodź ze mną — chwycił ją za rękę i zaprowadził do osady.<br><br><center>~~~</center><br><br>Lud przyjął Melodię niczym księżniczkę. Podobało się to dziewczynce, była rozpieszczana przy każdej okazji i mogła mieć prawie wszystko na zawołanie. Czasem dopytywała się o swą siostrę, a Rikku szukał owej Korri, ale nie mógł jej znaleźć. Mijały dni, miesiące lata. Wszyscy pokochali Melodię i jej cudowny głos, jej śpiew. Sprawa siostry zaczęła ginąć w odmętach pamięci jeleniołaczki.<br>Czarodziej dość szybko postanowił przekazać jej wszystko, co potrafił, a przynajmniej większość, może według ich wierzeń była stworzeniem półboskim, ale jednak nadal dzieckiem, które musi się wiele nauczyć.<br>Tak więc nauka zaczęła się od podstaw, czyli czytania i pisania. Później jeszcze doszło pismo runiczne. W końcu skoro miała znać magie, mogło to być przydatne. W wolnych chwilach Mel chodziła nad rzekę popływać, zazwyczaj z innymi dzieciakami w osady. Świetnie się ze sobą dogadywali. Jednak zmiennokształtna nie miała aż tak wiele czasu, ponieważ jego większość została przeznaczona na nauki z Rikku, uczył jąk liczyć, jak leczyć, mówił o właściwościach różnych roślin i ziół. Było tego dużo, ale dziewczyna radziła sobie, była bardzo zdolna uczennicą. Łykała każde nowe informacje niezwykle szybko, lubiła się uczyć. I wprost nie mogła się doczekać, aż przejdą do tematu magii.<br><br><center>~~~</center><br><br>Podczas dnia wolnego od jakiekolwiek nauki, Melodia wybrała się na wycieczkę po lesie, było wcześnie rano, jej przyjaciele spali więc była sama. Niespodziewanie usłyszała jakieś dziwne odgłosy. Pewnym krokiem ruszyła w ich stronę i nie mogła uwierzyć w to, co znalazła. Koń! Niebieski koń! Ze skrzydłami! Był to w sumie jeszcze źrebak. Mel, słyszała coś o pegazach od Rikku. Wiedziała, że to płochliwe stworzenia. Dlatego zbliżała się ostrożnie i powoli do małego. Dała mu obwąchać dłoń i poczęstowała jabłkiem, które w sumie wzięła sobie na przegryzkę. Pogładziła niebieskiego konia po grzbiecie i delikatnie musnęła pięknych skrzydełek.<br><br>- Jakiś ty śliczny... Szkoda, że pewnie jeszcze nie ufasz mi na tyle, by ze mną pójść do osady... -westchnęła Mel, bo wizja posiadania pegaza była taka cudowna!<br>- Jak już to śliczna... - odpowiedziała klacz, nieco zirytowana.<br>- Ty... ty mówisz? - powiedziała kompletnie zbita z tropu jeleniołaczka.<br>- Co? Ty mnie rozumiesz?!<br>- Em... Chyba? Ojej... Ale cudownie! Mogę rozumieć zwierzęta! - krzyknęła zafascynowana.<br><br>Pegazica i Melodia rozmawiały długo, co prawda nie zdołała przekonać skrzydlatej by poszła z nią do osady, ale następnego dnia miała tu na nią czekać. Tak też było. Mel przynosiła klaczy jakieś przysmaki i dużo rozmawiały. Stały się sobie praktycznie przyjaciółkami. Dziewczyna cały czas zwracała się do skrzydlatej po kolorze jej maści i dlatego też pegazica dostała imię Niebieska.<br><br> <center>~~~</center><br><br>Nadszedł dzień, w którym Niebieska zgodziła się pójść do osady wraz z Mel, w zamian za to, iż jeleniołaczka pokaże jej, jak się zmienia, bo w końcu jest zmiennokształtną. Było to duże wymaganie, ponieważ dziewczyna nigdy nie zmieniała swej formy. Z początku jej nie wychodziło, ale po kilku (dziesięciu) próbach zdołała przemienić się w zwierzęcą formę, a powrót do formy hybrydy był już łatwiejszy. Potem przybranie całkowicie ludzkiej postaci również było kłopotliwe, ale już mniej niż w pełni zwierzęcej. W każdym razie Melodia spełniła warunek, by pegazica poszła z nią.<br>Tam wszyscy się zachwycali i jeszcze mocniej wierzyli w półboskość zmiennokształtnej, bo przyprowadziła takie stworzenie!<br>Rikku również było nieco zaskoczony, ale ucieszył się, słysząc o tym, że jego uczennica nauczyła się korzystać ze swoich nadzwyczajnych zdolności. Postanowił, iż nadeszła pora na naukę magii. Nikt nie jest w stanie opisać, jak bardzo wtedy cieszyła się Melodia. Natomiast Niebieska poczuła się bezpieczna wśród plemiennych i zdecydowała się zostać przy swojej, teraz już właścicielce, ale i przyjaciółce.<br><br><center>~~~</center><br><br>Szaman uczył Melodię magii z dziedziny życia, ale jednocześnie spostrzegł coś niepokojącego. Dziewczyna owszem radziła sobie, ale niekiedy odczytywał z jej aury, jak używa całkiem innej dziedziny. Potrafiła ożywiać drobne przedmioty... to zdecydowanie nie arkana życia, ale śmierci. No ale nie używała jej, by komuś zaszkodzić więc nawet starał się jej pomagać w rozwijaniu zdolności posługiwania się tą arkaną.<br><br>Gdy minęło kilka lat, Melodia postanowiła udać się w świat i pomagać ludziom poprzez ich leczenie. Początkowo Rikku był przeciwny, ale po setkach próśb, błagań i licznym przekonywaniu przez dziewczynę i Niebieską w końcu się zgodził. Zmiennokształtna była żegnana bardzo ciepło i w podróż po świecie wyruszyła na swojej pegazicy, która obiecała opiekować się swą właścicielką.