Mars przyszedł na świat w zamożnym, mauryjskim rodzie Wayklim jako środkowe dziecko. Był on środkowym dzieckiem, miał starszą i młodszą siostrę. Jako jedyny męski potomek skupiał całą uwagę rodziców i służących na sobie. Wciąż jednak potrzebował więcej. Od pierwszych lat życia przysparzał rodzinie wiele kłopotów, a czasem wstydu. Mimo to wiele rzeczy wybaczano mu dość łatwo ze względu na beztroski wiek dziecięcy. Jednakże w miarę upływu lat było tylko gorzej. Nieumarły miał tendencje do robienia wybitnych wręcz żartów, na każdym, kto się napatoczył. Ponadto fascynowało go aktorstwo. Lubił się przebierać, czasem nawet za postacie kobiece, co doprowadzało jego siostry do szału, ponieważ nigdy nie odnosił na miejsce podprowadzonych sukni czy kosmetyków. Nie można mu było jednak odmówić talentu i umiejętności zaciekawienia publiki swoją osobą, cokolwiek przedstawiał. Przyciągał do siebie ludzi, w późniejszych latach szczególnie zauroczone kobiety, które zazwyczaj kończyły ze złamanym sercem. Odbiegało to od poważnych, wysokich stanowisk w straży miejskiej czy urzędach Maurii. Nic więc dziwnego, iż kwestia przyszłości Marsa spędzała sen z powiek jego ojca Ambrożego Wayklima.
***
W swoich pierwszych latach dorosłości wampir zdecydował o opuszczeniu domu. Chciał poznać świat, bawić się i cieszyć życiem. Wziął ze sobą sporą garść ruenów i dopóki je miał wszystko układało się świetnie. Nie oszczędzał, nie myślał o pracy, o przyszłości. Cały czas miał przecież całe wieki przed sobą jako wampir. Wolał spędzić swoją młodość na przyjęciach i spotkaniach z urodziwymi niewiastami. Z czasem jednak po długich miesiącach beztroski nadeszła bieda. Na dodatek był na tyle daleko od domu i co ważniejsze zasobnego skarbca, iż powrót bez pieniędzy praktycznie nie był możliwy. Brakowało mu ruenów nawet na krótką podróż do sąsiedniego miasta, o wycieczce na drugi koniec Alaranii nie wspominając.
Zaczął więc zabawiać ludzi, byle wrzucili mu parę monet do kapelusza. Okazało się to idealnym wręcz rozwiązaniem, ponieważ szło mu to nad wyraz dobrze. Każdy coś wrzucał, a z każdym dniem nieumarły coraz lepiej się bawił i niemalże zapomniał, że pracuje, aby zarobić na powrót do domu.
Natomiast gdy w mieście pojawiła się wędrowna trupa aktorska, która od razu odkryła w nim talent. Zaproponowali Marsowi, aby do nich dołączył, a on zgodził się bez wahania. Ów aktorzy nie byli zamożni, dopiero rozpoczynali swoją karierę w wielkim świecie, ale wampirowi to w żaden sposób nie przeszkadzało. Dzięki temu odkrył swoje kolejne zamiłowanie, którym było szycie kostiumów. Nie mogli sobie pozwolić na zakup gotowych, więc wszystko robili sami. Zafascynowało to nieumarłego na tyle, iż przy każdej okazji starał się zasięgać porad krawców i szewców. Nauka nie poszła w las, młody Wayklim dopracowywał swoje stroje i kostiumy, dodając im różne zwariowane akcenty, które same w sobie przyciągały publiczność.
Lata mijały, a ich upływ pozostawał niemalże niezauważony, ponieważ dla Marsa każdy dzień był nową przygodą. Nie czuł, że pracuje, on po prostu świetnie się bawił. Komplikacje nadeszły, gdy wraz z trupą odwiedzili Maurie. Nieumarły wahał się, czy w ogóle odwiedzić rodziców i siostry po tym, jak zniknął bez zapowiedzi na tak długo. Mimo to uznał, iż będzie to zachowanie przyzwoite, aby chociaż pokazać im, że wciąż żyje.
Spotkanie po latach było dość emocjonalne. Z jednej strony wszystkich cieszyło, że nic mu nie jest, z drugiej szybko pojawiły się pretensje i oskarżenia. Mars próbował się tłumaczyć, opowiadał o swoim życiu i karierze. Ojciec nie pochwalał tego rozwiązłego stylu bycia, a przeraził go już kompletnie fakt, iż jego jedyny dziedzic na domiar złego nauczył się szyć sukienki i jakieś dziwne przebrania. Twierdził, że to nie przystoi tak szlachetnie urodzonemu wampirowi, a szczególnie mężczyźnie. Skrytykował wszystko, co tylko mógł i obiecał wyprowadzić syna na prostą za wszelką cenę. Zaniepokoiło to Marsa, bo brzmiało to niczym groźba, a dobrze znał upartość swojego ojca.
Mimo to próbował jakoś się z nim dogadać i wytłumaczyć, iż to jest to, co chce robić w życiu. Ambroży jednak pozostawał nieugięty w swoich opiniach, nawet gdy syn zagroził kolejnym zniknięciem. Tym razem ojciec był jednak gotowy. Zagroził, iż jego przyjaciołom z trupy może stać się krzywda, jeśli z nimi odejdzie. Młody wampir wiedział, iż to nie są żarty. Nie mógł ryzykować życia swoich przyjaciół.
Pozostało mu ze smutkiem pożegnać ich i bezsilnie obserwować jak opuszczają miasto bez niego.
***
Mijały lata, długie, ciemne i przygnębiające. Mars nie potrafił wybaczyć ojcu, iż zmusił go, żeby zostać, kiedy jego dusza rwała się do świata. Wiedział, że nie może z nim walczyć, ale uprzykrzał mu życie tak bardzo, jak to możliwe. Ambroży z całych sił próbował znaleźć mu odpowiednią partnerkę, ale Mars na każdym spotkaniu robił coś głupiego. Obraził kandydatkę, zrobił jej niewybaczalny dowcip czy też przy jednej okazji wyszedł na spotkanie przebrany za kobietę. Była to jednak jednorazowa sytuacja, ponieważ za ten wybryk dostał od ojca solidną chłostę mającą na celu utemperowanie jego charakteru. Ta ciągła batalia w rodzinie niezwykle męczyła matkę, która udawała, iż niczego nie widzi. Młody wampir miał oparcie jedynie w swoich siostrach, które, choć nie były tak odważne, jak on, zawsze stały po jego stronie. Saturnina jako ta najstarsza zawsze potrafiła choć trochę uspokoić ojca. Natomiast młodsza, Jowita skutecznie odwracała jego uwagę, jeśli tylko brat potrzebował ukradkiem wyjść na miasto bez jego wiedzy.
Mars wciąż umawiał się na liczne schadzki z kobietami, tuż pod nosem rodziców szukających mu partnerki. Brakowało mu wolności, którą zaznał w swojej trupie, a kandydatki na żonę prezentowane przez ojca uważał za niezwykle nudne i zadufane w sobie, które mogły się poszczycić jedynie majątkiem rodziców, bo bez tego były nikim.
Poza tym wampir próbował znaleźć dla siebie jak najwięcej zajęć, siedząc w domu, chciał się naszykować na powrót do aktorstwa, bo wierzył, że jeszcze do tego wróci, choć nie wiedział, kiedy. Z pomocą sióstr doszkalał swoje umiejętności krawieckie, na złość ojcu zapuścił włosy, których zaplatania nauczyła go Jowita. Znalazł również kolejną pasję, którą był taniec.
Gdy tylko udoskonalił nieco swoje umiejętności, postanowił wychodzić pod osłoną nocy, aby w fantazyjnych kostiumach zaprezentować swoje zmysłowe ruchy. W masce, makijażu i przebraniu nikt nie był w stanie go rozpoznać, ale gdy tylko plotki o lokalnym artyście się rozeszły, Ambroży od razu wiedział, że to musi być Mars. Nawet jeśli mieszkańcy domniemali czy jest to jedna osoba, czy kilka różnych.
Nieumarły miał szczęście, bo ojciec wolał uniknąć kompromitacji za wszelką cenę i tylko błagał go, aby nikomu nie zdradził, że to on. Starszy wampir powoli zaczynał rozumieć, iż nie zdoła w pełni kontrolować syna. Podjął więc bardzo trudną dla niego decyzję. Pozwolił młodemu iść w świat, wyszaleć się, wybawić tak jak on sam będzie chciał. Jednym warunkiem było to, że powróci, gdy będzie gotowy i jeszcze za jego życia znajdzie sobie odpowiednią żonę. Uradowany Mars od razu na to przystał.
***
Mars znów był szczęśliwy, jeździł po świecie, występował, a na dodatek zarabiał na swojej pasji. Nie mógł być bardziej spełniony, a jednocześnie wcale nie stał w miejscu. Uczył się nowych rzeczy i udoskonalał swoje umiejętności. Mijały całe wieki i wciąż nie brakowało mu weny i energii do swoich występów. Co jakiś czas zmieniał swoje trupy, ale mimo to ludzie zaczęli go rozpoznawać już jako jednostkę i gdy tylko słyszeli, iż Mars Wayklim będzie występował, wszystkie bilety na pokaz były wyprzedawane w mgnieniu oka.
Wieści dotarły nawet do Maurii i Ambroży nieraz czy dwa usłyszał gratulacje od znajomych szlachciców. Ku jego niedowierzaniu mógł być dumny z syna, mimo iż poszedł on zupełnie inną drogą niż tą, której dla niego chciał.
Na dodatek mimo upływu całych wieków Mars pamiętał dane słowo i w końcu wrócił do domu, obwieszczając, iż jest gotowy. Okazało się, że w tym czasie dużo się pozmieniało w Maurii. Rodzina Salzmann wreszcie doczekała się dziecka, które obecnie wchodziło w dorosłość.
Mars trochę się obawiał, ale był zaciekawiony, jaka jest ta Österreich. Odwiedził jej rodzinę wraz z ojcem. Niestety mocno się rozczarował, gdy przypadkiem poznał swoją niedoszłą narzeczoną. Nie dość, że była zdecydowanie za młoda, to nie była prawdziwym wampirem. Na dodatek opowiedziała mu, iż przejdzie rytuał przemiany, aby stać się prawdziwym wampirem. Mars uznał to za absurd i nie wierzył, że jakakolwiek magia mogłaby tego dokonać.
Rozczarowany i zawiedziony sytuacją pomieszał coś ze składnikami w kręgu przygotowanym do jej rzekomej przemiany i oddalił się od tego miejsca. Nie sądził, że może mieć to jakiekolwiek konsekwencje, bo był pewny, że rytuał i tak nie zadziała.
Jednakże już parę dni później usłyszał smutną wiadomość, iż Österreich nie żyje. Poczucie winy i niepewność przyszły natychmiast. Nie chciał wierzyć, że przełożenie kilku głupich składników mogłoby pozbawić życia tę młodą dziewczynę. Jednakże gdzieś w duchu czuł, że na pewno jest temu winny, choćby po części.
Myśl o małżeństwie zaczęła napawać go lękiem, nie chciał przecież nikomu zniszczyć życia po raz kolejny. Nie miał odwagi wyznać ojcu, co się stało, ani złamać danej obietnicy. Na szczęście akurat wtedy nie było żadnych innych kandydatek. Miał trochę czasu, aby to wszystko przemyśleć i odreagować.
***
Mars powrócił do częstego obcowania z kobietami jak zwykle krótkie, na jedną noc lub dwie. Nigdy nie był w stanie naprawdę się zakochać ani utrzymać związku. Coraz bardziej wątpił, iż powinien szukać żony. Wciąż jednak nie wiedział, jak powiedzieć o tym ojcu.
Pewnego dnia, gdy był na jednej schadzek z przepiękną złotowłosą, wyznał jej swój sekret. Zatroskana kobieta próbowała go pocieszyć i dodać otuchy. Mars ją polubił, ale nie pokochał. Niestety zupełnie inaczej był w przypadku Karli, która zaczęła w nim widzieć wybranka swojego serca, zwłaszcza że dość często się spotykali.
Wampir widział to w jej oczach, nie chciał jej zranić, więc z innymi kobietami spotykał się w sekrecie, mimo iż nie był w żadnym związku. Nie powiedział też nigdy kobiecie, iż nie patrzy na nią w taki sam sposób, ponieważ lubił uczucie bycia czyimś obiektem westchnień.
Karla wkrótce to odkryła, jej serce zostało brutalnie złamane. Nie chciała słuchać wyjaśnień Marsa, na dodatek wyszło na jaw, iż jest anielicą.
- Już nigdy nie wykorzystasz żadnej kobiety, tak jak mnie – powiedziała groźnie – Jedynie w prawdziwej miłości odnajdziesz szczęście.
To mówiąc, rzuciła na niego klątwę, która delikatnie zmieniła jego wygląd, tak aby już nigdy jej nie zapomniał, ale jednocześnie osłabiła część jego zmysłów, tak aby odczuwanie przyjemności było praktycznie niemożliwe.
To był ostatni raz, gdy Mars ją widział. Pozostało mu wrócić do domu, wciąż był oszołomiony i załamany. Gdy spojrzał w lustro, zauważył pióra na brodzie i parę małych skrzydeł wyrastających bezpośrednio z jego policzków. Mógł nimi ruszać, ale poza tym były bezużyteczny i komicznym wręcz dodatkiem. Zaskoczyło go jednak, że żaden z domowników nie zwrócił na to większej uwagi. Prawdopodobnie przyzwyczaili się już do jego zwariowanych przebrań i masek, że nikt nie śpiał pomyśleć, iż nie jest to jedynie kolejny element garderoby.
Wampir odetchnął z ulgą, przynajmniej nie musiał się tłumaczyć, jeszcze nie.
Niewzruszony ojciec rzucił mu jedynie spojrzenie z politowaniem i obwieścił, że znalazł dla niego idealną kandydatkę. Jednakże jest ona spoza Maurii, więc czeka go kolejna wyprawa.