Potwory. Zwierzoludzie, umarli, demony, piekielni… Potwory, które trzeba zwalczyć, unicestwić by ludzie mogli spać spokojnie. Taką też ideologie wyznawał ród Roselilów, łowców potworów.<br>Przez lata zabijali wszystkie te stwory, robiąc sobie wśród bliskich, krewnych, przyjaciół tych istot, wrogów. Dlatego też stale musieli się gdzieś przenosić, nigdy nie mogli pozostać w miejscu. Jednakże pewnego dnia Angel, najmłodsza potomkini rodu poznała mężczyznę swojego życia. Zakochali się, mężczyzna, gdy dowiedział się, że jego wybranka serca musi wyjechać z powodu tego, co robi, postanowił wyruszyć wraz z nią. Wkrótce stał się jej mężem i przejął tradycję jej rodziny, zrobił to bez wahania, ponieważ niegdyś jego rodzice zostali brutalnie zamordowani przez wampiry. Był wówczas tylko dzieciakiem, przeżył tylko i wyłącznie dzięki temu, że schował się w piwnicy.<br>Była to może nietypowa para, ale za to między nimi było prawdziwe uczucie, wierzyli, że dzięki temu, co robią, ratują wiele niewinnych istnień, tak samo, jak inni. Jednakże w końcu zdarzyło się coś, co spowodowało przerwanie słodkiej rutyny.<br><br><center>***</center><br><br>Gdy na świat przyszła Anastasja jej matka postanowiła zapewnić jej spokojne dzieciństwo, próbowali się osiedlić w jak najspokojniejszych miejscach, niestety ciągle ktoś ich odnajdywał, ciągle potwory siedziały im na ogonie. Narazili się zbyt wielu istotom, by móc wieść spokojne i życie.<br>Byli już tym zmęczeni, co chwilę kolejny domek, chata, raz nawet była piękna willa, ale co z tego, jak mogli tam pomieszkać zaledwie przez maksymalnie miesiąc, czasem nawet tylko kilka dni. Ponieważ już po tym czasie napadały ich najróżniejsze potwory. Spokojne noce nie istniały, zawsze ktoś musiał czuwać gotowy do niespodziewanej walki i obrony rodziny.<br>Dotarli w końcu do pewnego w miarę zacisznego i spokojnego miejsca, tam znaleźli kolejny dom, nie była to willa, ale także nie byle jaka chata. Znowu schemat się powtórzył, ale tym razem pomógł im… smokołak. Okazało się, że wraz z rodziną mieszka w pobliżu. Nawiązała się między zmiennokształtnymi a Roselilami przyjaźń, a przynajmniej mieli umowę. Gady miały ich chronić, a oni mieli im pozwolić żyć spokojnie. W tym czasie też postanowił dołączyć do nich dziadek malutkiej i jednocześnie ojciec jej matki ponieważ był już zbyt stary i zmęczony by móc walczyć z różnego rodzaju bestiami. Mimo początkowej niechęci ojca Anastasji do zmiennokształtnych uznał to za jedyny dobry sposób, by zapewnić bezpieczeństwo swojej jedynej córeczce.<br><br><center>***</center><br><br>Dziewczyna miała cudowne dzieciństwo, beztroskie pełne szczęścia, zabaw i nigdy niczego jej nie brakowało, miała nawet się z kim bawić, były to smokołacze bliźniaczki i jednocześnie młodsze siostry Fonosa. W międzyczasie Ana spędzała dużo czasu z dziadkiem, który uczył ją różnych rzeczy, których jej rodzice dla niej nie przewidywali. Uczył ją jak walczyć z potworami, jak je tropić i zabijać. Dodatkowo dzięki niemu, dziewczyna nauczyła się też posługiwać sztyletami. Wbrew pozorom małą naprawdę to fascynowało i pragnęła kontynuować tradycję, choć wiedziała, że jej rodzice nigdy by się na to nie zgodzili, w końcu to dla niej zaprzestali polowań. W międzyczasie również uczyli ją rodzice, ale nieco bezpieczniejszych rzeczy takich jak czytanie, pisanie i podstawy matematyki, medycyny i oczywiście geografii.<br><br>Dzieciaki rosły w oczach, nim się obejrzało, byli już dorośli. Ich rodzice uznali, że zwieńczeniem i zapieczętowaniem wiecznej przyjaźni miał być ślub, pięknej Anastasji oraz zadziornego Fonosa. Niemal wszyscy uważali, że to świetny pomysł, oprócz głównych bohaterów tego zamysłu. Dziewczyna nie kochała smokołaka, nic do niego nie czuła, ledwo co go pamiętała z dzieciństwa, wiedziała tylko, że pracuje jako najemnik, dlatego zazwyczaj się tu nie pojawia, nie czuła do niego nic nawet krzty przyjaźni, dlatego to był dla niej dramat. Jedynym, który zdawał się rozumieć jej ból, był dziadek. On zawsze był uprzedzony do potworów, jako jedyny sprzeciwiał się pomysłowi, ale jego głos został zagłuszony przez same pozytywne.<br><br><center>***</center><br><br>- Anastasijko – zawołał delikatny, nieco ochrypły głos i skrzypnęły drzwi.<br>Dziewczyna odburknęła coś niezrozumiałego pod nosem i przewróciła się na drugi bok. Dziś był jej dzień, wielki, piękny i tragiczny.<br>- Matka poradziła ci to przynieść – dodał dziadek i położył na jej łóżku cudowną suknię.<br>Była śliczna, cała skąpana w bieli, a z tyłu doszyte skrzyła jakby anielskie, w dotyku niebywale puszyste. Pod światło zdawały się jakby migotać różnobarwnymi iskierkami.<br>Gdy dziadek wyszedł, Ana wstała i przyjrzała się temu, co przyniósł, tak bardzo pragnęła móc założyć coś tak pięknego na ślub z kimś, kogo naprawdę by kochała, nawet nie dopuszczała myśli, że mogłaby się zakochać w tym zmiennokształtnym.<br><br><center>***</center><br><br>Piękna brunetka i przerażający, aczkolwiek obecnie nieco elegancki przerośnięty jaszczur, stali tuż przed sobą. Odbywała się ceremonia, Ana z trudem powstrzymywała płacz, siliła się na uśmiech ostatkami sił. Starała się o niczym nie myśleć, nie patrzeć na niego, tylko podziwiać kwiaty rosnące wokół to koiło jej nerwy, ale najtrudniej było z pocałunkiem, pierwszy pocałunek i musiała go ofiarować osobie będącej dla niej praktycznie obcym i to potworem, w tej chwili tak bardzo nie znosiła ich, wolałaby go zabić, ich całą smokołaczą rodzinkę, ale nie mogła, przecież wszystko miało być tak jak w planie. Nie chciała narazić bliskich na gniew smokołaków, sama w końcu by sobie z nimi wszystkimi nie poradziła.<br><br><center>***</center><br><br>Całą uroczystość z krzaków obserwowała para kocich oczu. Rozwścieczony tygrysołak przemykał między krzakami i po dłuższej chwili znalazł się wystarczająco blisko. Przeraźliwy ryk, niespodziewany atak. Przewrócił pannę młodą i ugryzł ją, ugryzł, by zabolało i by się przemieniła. Bo dla łowcy potworów stać się potworem to było coś strasznego… Zmiennokształtny dobrze to wiedział, wykonał zadanie i uciekł. Zapewne pomścił jakąś bliską mu osobę, zamordowaną przez Roselilów. Nie obchodził go cały ślub, nie zwracał uwagi na smokołaki, miał swoje zadanie i je wykonał i czmychnął jak najszybciej, znikając w zaroślach.<br><br><center>***</center><br><br>- Mm… - dziewczyna jęknęła z bólu i niechętnie otworzyła oczy widząc pochylonego nad nią Fonosa. – Co się stało? – zmarszczyła brwi.<br>Była poddenerwowana, wszyscy patrzyli na nią dziwnie. Po chwili zrozumiała dlaczego. Na swoich rękach dostrzegła sierść. Przypomniała sobie tygrysa, dotknęła dla pewności swojej głowy i znalazła tam parę kocich uszu, przerażona zaczęła uciekać jak najdalej w las, za nią ruszył smokołak…