Gdzieś na daleko na Pustyni Nanher w pobliżu rzeki Nefari stał prosty domek. Mieszkało w nim pewne małżeństwo. Kochali się bezgranicznie i mieli tylko siebie, nie znosili towarzystwa innych ludzi. Ten, kto o nich słyszał, twierdził, iż to para wariatów. Było to całkiem trafne, ponieważ zakochani nieraz zachowywali się nieco dziwnie, przynajmniej nikogo nie krzywdzili.<br>Któregoś dnia zapragnęli dziecka, jakże przeklinali Prasmoka, Pana i wszystko, co się dało za niemożność posiadania potomstwa. Uknuli oni więc sprytny plan, porwanie. Nie obchodziło ich czy dziecko będzie człowiekiem, czy może nawet centaurem, po prostu chcieli je mieć i koniec. Byli gotowi zabić tego, kto się im sprzeciwi. Na szczęście raczej mało osób spotyka się na pustyni, dlatego nikt nie ucierpiał, a para musiała wędrować przez pewien czas.<br><br>Tego dnia pod ziemią bawiła się para mrocznych elfek. Starsza miała mniej więcej paręnaście lat i czasem wychodziła na powierzchnię. Młodsza ledwo co nauczyła się chodzić, ale Siyne chciała koniecznie jej pokazać słońce i niebo, po prostu musiała i już. Nie mogła przewidzieć, że tego dnia widzi małą Dianę być może już po raz ostatni. To była chwila, ktoś zakrył jej oczy, ciemność, puściła rączkę siostrzyczki, wyrywała się. Mężczyzna wyraźnie podduszał dziewczynę, a kobieta chwyciła młodszą i wzięła na ręce. Szybko rzuciła się do ucieczki. Siyne straciła przytomność, gdy szaleniec to zobaczył, puścił ją i dołączył do żony. Trzeba było wrócić na pustynię, ale dziecko nie jest tak wytrzymałe szczególnie w tym wieku.<br>- Sa? - pytało co jakiś czas, gdy nie płakało. Chciała do siostry, czuła, że coś jest nie tak.<br><br>Dzięki umiejętnemu przygotowaniu niezbędnych rzeczy przez Kalis dziecko dotarło do swojego nowego domu bez szwanku.<br>- Amaranta, zawsze podobało mi się to imię — powiedziała, patrząc w nadzwyczajnie błękitne oczka dziewczynki, co dla przedstawiciela tej rasy było zjawiskiem rzadkim.<br>- Ma? - spytała niepewnie, niegdyś Diana, a teraz Amaranta.<br>- Amaranta? Jak to niby można skrócić?! - spytał się Rafael.<br>- Ama, Ami, Anta, Amara, Możliwości jest bardzo dużo skarbie.<br>- Mhm — odburknął — Jak zdecydujemy się na kolejne, to ja wybieram imię!<br>- Oczywiście, ale najpierw niech Ama troszkę podrośnie — złożyła całusa na czółku dziewczynki — Nasza córka!<br>- Szkoda tylko, że ma tak strasznie ciemnoszarą skórę i te spiczaste uszy...<br>- Pamiętaj, że mieliśmy nie patrzeć na rasę! Powiemy jej, że jest człowiekiem, a to skutek jakiejś choroby ten kolor i te uszy?<br>- Myślisz, że uwierzy?<br>- Oczywiście, wychowamy ją w tym przekonaniu — uśmiechnęła się Kalis.<br><br>Księżyc świeci,<br>anioł czuwa,<br>będzie to noc<br>bardzo długa,<br>zamknij oczy,<br>po co kłopoty,<br>jutro będzie<br>czas na psoty.<br>Jeśli tylko<br>zamkniesz oczy...<br><br>Ta nieco dziwna kołysanka rozlegała się każdego wieczoru, śpiewana przez kobietę dla elfki, którą bardzo szybko to usypiało. Dziewczynka rosła bardzo szybko i wykazywała się nadzwyczajną inteligencją. Szybko się uczyła, pragnęła wiedzy jak mało które dziecko. Już w wieku czterech lat poznawała pierwsze litery i zaczynała czytać. Rodzice cieszyli się i byli dumni ze swojej córki, choć ojciec czasem marudził, iż nie ma kogo uczyć walki, a nie raz marzył, że wychowa wspaniałą wojowniczkę.<br><br>- Mamo, jestem czarodziejką! - powiedziała pewnego razu Amaranta wyczarowując sobie niewielką lalkę.<br>- NA PRASMOKA! Gdzie ty się tego nauczyłaś?! - spytała troszkę wystraszona Kalis.<br>- Nie wiem! Chciałam się tylko pobawić w czarowanie, a tu nagle okazało się, że potrafię to robić naprawdę!!! - krzyczała zafascynowana.<br>Małżeństwo poszło do drugiego pokoju, nakazując dziewczynce zaczekać.<br>- Co teraz?<br>- Nie wiem, trzeba zdobyć jakieś książki o magii...<br>- Rafael, oszalałeś?! Ma się uczyć czegoś takiego?! A jak nam zagrozi?!<br>- Przecież to mała dziewczynka, nie przesadzaj, to może się nawet przydać.<br>- O Panie... Dobrze, ale ty wyruszasz po to.<br>- Jak sobie życzysz.<br>- W sumie może będzie umieć zmaterializować Dannego — westchnęła rozmarzona kobieta.<br>- Kalisja, a ty dalej z tym swoim niewidzialnym bratem?!<br>- On istnieje!<br>- Tak, tak — powiedział zrezygnowany mężczyzna, wiedział, iż jego żona ma trochę nie po kolei w głowie, ale i tak ją kochał.<br><br>Po jakimś czasie w domku pojawiła się sterta ksiąg o magii, które Ama pochłaniała całymi dniami, nawet kilka razy czytając niektóre fragmenty. Wszystko codziennie odbywało się tak samo. Aż któregoś dnia, gdy siedziała w swoim pokoju na łóżku, odkryła w którejś książce wzmiankę o elfach. Natychmiast zbiegła do rodziców.<br>- Mamo, czy ja jestem elfem? - spytała bezpośrednio — Czytałam o nich i mam takie uszy jak one — Tak naprawdę białowłosa już dobrze wiedziała, że nie jest człowiekiem, była tylko ciekawa odpowiedzi rodziców.<br>- Skądże kochanie, mówiliśmy, że to po prostu taka mutacja, dlatego masz spiczaste uszy. A twoja skóra ma ciemnoszary odcień, bo, to tak jak z albinizmem, ci co go posiadają, mają białą skórę, ty masz przeciwieństwo tego.<br>- Mhm... - odburknęła i wróciła do swojego pokoju — Dlaczego oni mnie okłamują... dlaczego? - myślała niepocieszona.<br>Po chwili rodzice zajrzeli do jej pokoju. Zdziwiła się nieco.<br>- Posłuchaj Ama — zaczął tato.<br>- Czyżby mi chcieli wyznać prawdę? - w głowie dziewczynki zrodziła się taka myśl, otworzyła oczy szeroko i słuchała.<br>- Mama musi wyjechać na jakiś czas.<br>- Oh... Czemu?<br>- To tajemnica, ale jak wrócisz będziesz mieć niespodziankę — uśmiechnęła się Kalis.<br><br>Czas mijał szybko, bardzo szybko, toteż elfka nawet nie spostrzegła, kiedy nadszedł dzień, gdy mamusia wróciła i to... nie sama.<br>Trzymała malutką dziewczynkę, miała ona na całym ciele dziwne czerwone znaczki i również posiadała błękitne oczka.<br>- Kto to? - spytała Ama widząc dziewczynkę.<br>- Twoja siostrzyczka — powiedziała mama.<br>- Będzie się nazywać... Izaura — dopowiedział ojciec.<br>- Izaura? Ehm... - podeszła i sprawdziła jej uszy, nie były spiczaste, to mogło oznaczać przynależność do ludzkiej rasy, jej skóra też nie miała jakiejś dziwnej barwy.<br><br>Początkowo mroczna elfka traktowała nieufnie swoją nową siostrę, ale z czasem naprawdę mocno się do niej przywiązała i pokochała. Starała się uczyć ją magii, ale Izaura wolała co innego. Cóż, można powiedzieć, że spełniło się marzenie ojca o małej wojowniczce. Małżeństwo Nessdam nareszcie czuło się spełnione.<br><br>- Skąd ją wzięłaś? - spytał ojciec, a Ama podsłuchiwała.<br>- Z Północy.<br>- Byłaś aż tam?! Jesteś szalona!<br>- Oj tam.<br>- Jest człowiekiem?<br>- No... prawie.<br>- Prawie?!<br>- Jest... nordką.<br>- Krasnoludka? Świetnie... niska i wysoka — Rafael złapał się za głowę.<br>- Nordka — powtórzyła w myślach elfka.<br><br>Minął jakiś czas, dziewczynki podrosły, elfka już prawie dorosła, natomiast nordka wchodziła w czas dojrzewania. Długoucha stwierdziła, iż powinna jej teraz powiedzieć to, co wie. Rodzice akurat wyszli na ryby, w pobliżu mieli przecież rzekę.<br>- Izauruś?<br>- NIE ZDROBNIAJ MOJEGO IMIENIA! - zirytowała się nordka.<br>- Dobrze Izauro, posłuchaj, muszę ci coś powiedzieć.<br>- Taaaaak? - spytała ciekawska.<br>- Nasi rodzice nie są naszymi prawdziwymi rodzicami, ja jestem mroczną elfką, a ty krasnoludką czy też jak to mówią, nordką.<br>- Eee... - Izaura potrzebowała chwili na przyswojenie tych informacji — To dlatego jestem taka niska?<br>- No tak... ale serio? Pytasz o to? A rodzice?<br>- No... trochę niefajnie, że nas okłamali, ale to nasi rodzice.<br>- Izaura, czytałam ich wspólny dziennik, powinnyśmy uciekać...<br>- Ludzie, co tam wyczytałaś takiego?<br>- Pozwól, że zacytuję: Teraz gdy są już dwie, wystarczy poczekać, aż podrosną, by były gotowe do złożenia w ofierze.<br>-... Ofierze?<br>- Tak.<br>- I MÓWISZ TO TAK SPOKOJNIE?! SPADAMY! - Izaura chwyciła Amarantę za rękę, drugą zaś chwyciła swój topór, który dostała od ojca, a który może miał służyć do ich zabicia.<br><br>Dziewczyny nie mogły za daleko uciec, nie miały skrzydeł, a Amaranta nie była tak silna fizycznie, jak Izaura. Dodatkowo słońce już zachodziło. Jakież miały szczęście, ponieważ elfka wypatrzyła jakieś drobne obozowisko i parę koni.<br>- Jakim cudem ich zobaczyłaś, już tak ciemno...<br>- Mroczne elfy widzą w ciemności — wyjaśniła dziewczyna z uśmiechem.<br>- No nieźle, czyli to dlatego nie chciałaś wychodzić na dwór w słoneczne dni? Bo wtedy... było za jasno, tak?<br>- Tak.<br>- Czyli kradniemy konie, wolno tak?<br>- Nie, ale to nasza jedyna szansa.<br>- Ja biorę tego białego!<br>- Dobrze, w takim razie dla mnie czarny...<br>- Pasuje ci do skóry — zachichotała nordka.<br>Po chwili słowa zamieniły się w czyny, eflka pomogła siostrze wejść na konia i odjechała najszybciej, jak się dało. Podróż trwała dość długo, aż kilka dni, gdy dotarły do ruin Nemerii, postanowiły się tam zatrzymać. Na dłużej. Słyszały kiedyś o tym, jak jest tu niebezpiecznie, ale nie bały się, w końcu... były razem.<br>- Wyczytałam w dzienniku, że miałyśmy siostry, ja starszą, a ty bliźniaczkę — odezwała się Ama schodząc z konia.<br>- Naprawdę? Odnajdziemy je?<br>- Tak, ale najpierw odnajdźmy jakieś miejsce do życia...<br>Tak też dziewczyny wybrały sobie jeden ze starych, opuszczonych domów z ogrodem niemal stykającym się z cmentarzem. Może to nie był najmądrzejszy pomysł, ale raczej żaden z żywych by się tu nie zbliżał, a jeśli chodzi o martwych... Izaura całą nadzieję pokładała w magii swojej siostry. Choć minęło około dwa wieki, a ich przybrani rodzice już dawno odeszli z tego świata, dziewczynom naprawdę dobrze się mieszkało w tym miejscu i jak na razie żadnego umarłego nie spotkały. Przynajmniej na razie...