Wszystko zaczęło się w piekle, bo gdzież by inaczej miała mieć swój początek historia pewnego diabła?<br><br>Owy piekielny, będący głównym bohaterem tejże historii, nie przepadał za towarzystwem, wolał przebywać w samotności. Wiecznie zajęty swoimi sprawami nie miał czasu na diabelskie psoty swoich kolegów. Wolał przesiadywać w swoim domu i tworzyć. Nikomu nie mówił, ale uwielbiał tworzyć mechanizmy i różne przyrządy, jedne bardziej przydatne, inne mniej, albo wcale.<br>Tego dnia, grupie jego znajomych, o dziwo udało się zmusić go do wyjścia z Piekielnych Czeluści i jego starej chaty, w której przesiadywał całymi dniami i nocami. Teaniusz lubił upał panujący w tym wymiarze a w Alaranii zjawiał się strasznie niechętnie, tym razem nuda sprawiła, iż postanowił zrobić coś niemalże wbrew sobie.<br>Tamte diabły zaplanowały bardzo ciekawą noc, rzeź na wiosce pełnej niezwykle życzliwych ludzi, Tean był wtedy jeszcze młody w porównaniu do tych, co mieli już za sobą około ośmiu wieków i miał mało doświadczenia, mimo to nie spodziewał się, iż pójdzie nie tak jak oczekiwał. Choć z początku jego nastawienie dało się określić raczej pozytywnym. Przecież to coś nowego, a jemu wiecznie się wszystko nudziło.<br>Piekielny początkowo zabijał dość niepewnie, nie, nie miał wyrzutów sumienia, ale nie był pewien jak to zrobić najbardziej boleśnie. W tortury dopiero zaczynał się bawić, ale dzięki jego pomysłowości i sprytowi szybko się wciągnął i szło mu coraz to lepiej. Myślał nawet nad stworzeniem jakichś maszyn do długiej i bolesnej śmierci. Wszystko szło dobrze. W czym więc problem? No w tym, iż nawet taka zabawa godna diabła okazała się dość mało kreatywna. Jego pobratymcy w kółko robili to samo, a on w końcu zaczął kombinować jak zadać najwięcej bólu lub jak zadać go w nietypowy lub upokarzający sposób.<br><br><center><b>~~~</b></center><br><br>Lata mijały nieubłaganie, a w międzyczasie Tean zajmował się walką, głównie z wysłannikami niebios, musiał się podszkolić, w końcu diabeł musi umieć zabić anioła. Ostatnimi czasy szło mu bardzo dobrze, a jeszcze dzięki odkryciu magicznych zdolności, sprawiało mu to jeszcze o wiele bardziej znaczącą przyjemność. Magia zła, najlepsza z wszystkich dziedzin, nie trzeba się przeciwnikowi nawet na oczy pokazać, by zadać, nieraz i śmiertelny, cios. Wtedy właśnie broń odeszła w odstawkę, diabeł wolał magię.<br>Jednakże Teaniusz nigdy nie potrafił skupić się na jednym zajęciu, zawsze szukał nowości. Właśnie przez to, udało mu się zwiedzić znaczną część Alaranii i tereny poza nią, przy okazji zostawiał za sobą krwawy ślad, ale nie tylko. Nie tylko walkami znaczył swój szlak, ale również mniejszymi i większymi oszustwami.<br>Pewnego dnia pod wieczór idąc ciemnym lasem, natknął się na... stary bęben. Jako, iż tego dnia już nie miał nic ciekawego do roboty, podniósł znalezisko i zaczął na nim grać, ot, tak dla zabicia czasu. Przy okazji dowiedział się, iż żaden z niego muzyk, ale na bębnie na szczęście nie da się fałszować. Dodatkowo, w czasie uderzenia w niego, wyczuł, że to nie jest zwykły instrument, magiczna energia krążyła wokół tego przedmiotu, on coś robił, tylko jeszcze nie mógł odkryć co dokładnie. W każdym razie wziął zdobycz ze sobą i ruszył dalej przed siebie.<br><br><center><b>~~~</b></center><br><br>Wędrował kilka dni, Szepczący Las ma to do siebie, iż jest naprawdę... duży. Tego dnia, jako iż doskwierała mu senność po nieprzespanych kilku nocach, nie zwrócił uwagi na wystający pieniek, przez co potknął się i uderzył w głowę o pobliskie drzewo. Gdyby nie to, że miał rogi to mogłoby się to naprawdę źle skończyć. Mimo to stracił przytomność. Leżał tak dłuższą chwilę, a gdy się ocknął, to przed sobą ujrzał jakże obrzydliwie idealną twarz anioła światłości. W myślach westchnął. Udało mu się wstać na tyle szybko by uniknąć ostrza niebianina. Rozegrała się między nimi niezła walka. Teaniusz nie miał na nią ochoty, nie w tej chwili, był zmęczony i to dość mocno. Skupiał się głównie na unikach. W pewnym momencie ten sługus Pana wziął biednego, nieuskrzydlonego piekielnego za fraki i uniósł wysoko ponad korony drzew. Diabeł szarpał się jak mógł, chciał się wyrwać póki wysokość nie była krytyczna. Jednak nic to nie dało, anioł trzymał go tak by miał zablokowaną wszelką możliwość obrony. Nagle puścił go, rogaty spadał nie wydając z siebie żadnego dźwięku, bał się strasznie zetknięcia z ziemią ale zachował jasność rozumu. Magia zła, teraz był idealny moment na jej użycie. Miło się patrzyło jak niebianin zaczyna umierać będąc nadal w powietrzu. Tean wywołał wszelkie wewnętrzne obrażenia by pozbyć się wroga jak najszybciej i by anielska zdolność do szybkiej regeneracji nie zdążyła pomóc. Teraz spadali razem. Piekielny miał przed oczami koniec, ale gałęzie drzew pozbawiły go znacznie prędkości spadania. Uderzył się w głowę dość mocno, co spowodowało kolejne omdlenie, miał też wiele siniaków ale przeżył. No i dodatkowo bardzo przydało się ciało anioła, które zamortyzowało nieco upadek. <br><br>Znalazł go pewien nieco zdziwaczały starzec, samotnie mieszkający w lesie. Teaniusza obudziło to, iż mężczyzna swą drewniana laską tykał jego ogon. Piekielny, gdy tylko wstał, nie mógł zrozumieć, co się stało, ani kim jest. Dopiero mężczyzna opowiedział mu, iż widział, jak się potknął i przywalił w stojący obok dąb. Na szczęście uderzenie nie spowodowało całkowitej amnezji, dlatego, gdy został nazwany diabłem, przypomniał sobie mniej więcej, skąd pochodzi, a także swoje imię, a to już coś.<br>Niemalże od razu chciał wyruszyć przed siebie, szukając przygód, jednakże zostało mu to zabronione przez starca. Piekielny był naprawdę zaskoczony, zwykły człowiek śmie tak mówić do diabła? Zdziwiło go to do tego stopnia, że, o ironio, aż go posłuchał.<br><br><center><b>~~~</b></center><br><br>- Ah! Widzę, iż znalazłeś mój instrument! - zawołał radośnie, trzymając bęben.<br>- Mhm... Chyba — odburknął diabeł, nie mogąc sobie tego przypomnieć. Miał nadzieję, iż nie został zatrzymany tylko po jakieś beznadziejne podziękowania czy coś.<br>- Jak pewnie już wiesz, jest on magiczny... - uśmiechnął się tajemniczo mężczyzna.<br>- Mhmmm — wydał potwierdzające mruknięcie, nie przyszedł tu na pogaduchy, to nie pasuje piekielnemu.<br>- No to skoro już na ciebie trafiłem, to może pakt?<br>- Pakt? - ożywił się Tean — Jaki? - na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech.<br>- Ja ci dam ten instrument, a ty mi potowarzysz przez jakiś czas.<br>- Mam być niby twoim sługusem...? Za ten stary rupieć...? Zapomnij!<br>- Mam kontakty z wieloma niebianami, a ty jesteś tu sam jeden — powiedział z wyższością — Ale nie, nie chodzi mi o służenie, ja tylko chcę mieć z kim pogadać, żyje tu sam przez tyle lat... W tym miejscu prawie nigdy nie zjawiają się goście...<br>Piekielny zamyślił się, doprawdy nieciekawa sytuacja, nie był jakimś słabeuszem, ale ten facet mówił o wielu niebianach. A akurat teraz był w takim stanie, że nie miał zamiaru na walkę, ledwo co pamiętał co się wcześniej działo. Zdaje się, że stał na przegranej pozycji. Tylko nie bardzo mógł zrozumieć mężczyznę, stary dziwak... Chciał mieć pod dachem diabła. Teaniusz odgarnął kosmyk czarnych włosów opadający mu na twarz i westchnął.<br>- Dobra... ale to nie pakt, to będzie tylko umowa. Jak długo ma to trwać?<br>- No wiesz... nie zostało mi już zbyt wiele czasu, jestem tylko człowiekiem...<br>- Czyli do śmierci... Nawet dobrze, zabije go, jeśli w żaden sposób nie będzie to korzystne — pomyślał i przytaknął skinieniem głowy na słowa starca.<br><br><center><b>~~~</b></center><br><br>Gdy nastała noc diabeł przeszukiwał chatę mężczyzny, miał tu całkiem ciekawe książki, przez co dodatkowo podszkolił się w czarach no i znalazł ciekawą broń. Miecz o czarnym ostrzu okazał się bardzo lekki oraz niezwykle poręczny. Piekielny po kryjomu sobie go przywłaszczył. W dzień zaś okazało się, iż mężczyzna pragnie mu przekazać swą, całkiem rozległą wiedzę. Teaniusz był samoukiem i nie przepadał za wykładami i usilnych próbach przekazywania wiedzy, zresztą o większości rzeczy miał już pojęcie, natomiast nauka czarów się przydała i do dziś nie żałuje, że został u tego starego dziwaka, przynajmniej skorzystał.<br>Niedługo później okazało się, iż wcale nie musi aż tak wiele czasu spędzić w tym lesie, w tej starej chacie. Mężczyzna odszedł w nocy i Tean mógł w spokoju odejść. Nie przejął się tym zbytnio, z ciałem nie zrobił nic, po prostu wyszedł i nie wrócił. Po drodze postanowił zbadać właściwości instrumentu.<br>Odkrył, iż gra na tym bębnie wywołuje ciekawe, choć chwilowe efekty na tych, co słyszą jego dźwięk. Niektórzy popadają w szaleństwo i nie da się ich okiełznać, inni zamierają w bezruchu zahipnotyzowani, przez kilka minut będąc gotowymi do wykonania rozkazu grającego, niestety trwało to bardzo krótko, a drugi raz na tej samej osobie nie działało.<br>Dodatkowo zapewne przez uderzenie w głowę i przemieszanie się w niej tego i owego, zaczął odczuwać, iż nie jest w stanie skrzywdzić żadnej kobiety, po prostu nie może. Od tej pory postanowił ich unikać, nie potrafiłby im nic zrobić, a jakby trafił na anielicę to w ogóle miałby kłopoty. Postanowił więc osiedlić się w jakimś miejscu, do którego mało kto ośmiela się zawędrować...<br>Obrał kierunek na Mroczne Doliny.<br><br><center><b>~~~</b></center><br><br>Po długiej podróży diabeł naprawdę pałał w myślach zazdrością do tego, iż pokusy mają skrzydła. Już zamiast tego ogona, o który się potykał ze zmęczenia, mogłyby być. Na szczęście całkiem niedaleko malował się Stary Dwór, idealne miejsce na chwilę spokoju. Nawet rozrywka w postaci urządzenia tortur kilku rycerzom może zmęczyć. Całe to czynienie zła w połączeniu z monotonną wędrówką jest wprost wykańczające.<br>Ten ogromny zamek w Mrocznych Dolinach był wspaniałym miejscem, więc Teaniusz szybko się tam urządził. Przypominając sobie o tym, że skrzydła by mu się przydały, postanowił je zrobić. Zawsze miał wyobraźnię co do takich rzeczy. Nigdy jednak nie miał wystarczająco dużo czasu, by tworzyć jakieś większe wynalazki, a co dopiero sztuczny przyrząd do latania. To wymagało nieco więcej pracy, dlatego pozostał w Starym Dworze, aż do dziś.