TAJEMNICA:<br><br>*****<br>Ukryty list:<br>Niebo pokryła warstwa ciemnych, burzowych chmur. Grzmoty , pioruny i deszcz, nie mogło być gorzej. Powstające kałuże były co krok. Miałam bose stopy, cale z błota, pełne ran i zadrapań. Nie mogłam się poddać. Jeszcze tylko raz obejrzałam się do tyłu widząc twojego ojca leżącego na ziemi. Obdarował mnie ostatnim spojrzeniem, było ciepłe i tliło się od miłości. Wiedziałam że nie mogę się zatrzymać. Biegłam. Jego białe skrzydła, teraz zmieszane z krwią i błotem, ostatni cios, te obrazy wciąż pojawiały się przed moimi oczami. Ona nie mogła mi zabrać jeszcze Ciebie, uciekałam niosąc cię na rękach, choć brakło mi sił, miałam nadzieję. Widziałam wioskę, widziałam ratunek. Udało się, byłaś ocalona. Dałam cię pod opiekę bezdzietnej rodzinie, mam nadzieję że będzie ci tam dobrze, próbują mnie leczyć ale ja wiem że nadchodzi mój koniec. <br>Chce byś pamiętała o jednym, masz w sobie coś czego ona chciała, musisz tego strzec. Musisz …(Dalszej części już nie zdołała napisać)<br>*****<br><br>Był to list do Aurey od jej matki, dziewczynka miała go dostać gdy będzie wystarczająco dojrzała. Mała wykazywała się ponadprzeciętną inteligencja i talentem magicznym jeśli zaś chodzi o sferę fizyczną była dość słaba i posiadała trudności z chodzeniem. Przybrani rodzice radowali się widząc mądrość dziewczynki i jej rozwijający się talent, jednak martwiło ich to że jest ona taka delikatna. Wprawdzie chętnie się ruszała i biegała ale pod koniec dnia czuła ogromny ból, miała wrażenie jakby ktoś próbował jej rozerwać na strzępy nogi.<br>Rodzice, choć co prawda zastępczy, bardzo ją kochali i wpadli na pomysł by sprawić jej jakieś zwierzę, szybkie, silne, mogące w razie czego pomóc dziewczynce. Jakże wielkie było zaskoczenie fellarianki gdy dostała tak niezwykłego kociaka. Młody lew o uszach sprawiających wrażenie postrzępionych i białych skrzydłach. Dziewczynka była niesamowicie uradowana, pokochała swojego towarzysza od razu, chciała też wiedzieć skąd jest, i czym właściwie jest, jakimś naturalnym gatunkiem czy też zmodyfikowanym magicznie dużym kotem. Jednak nigdy się nie dowiedziała. Jej nowy zwierzak dostał imię Bellum. Od tego czasu byli nie rozłączni, kociak rósł wraz ze swoją właścicielką, towarzyszył jej podczas nauki czarów z dziedziny powietrza, a nie było to dla Aurey łatwe. Większość fellarian z tej wioski biegle posługiwała się tym żywiołem, ona jednak czuła iż ma talent do jakiejś innej dziedziny. Było coś jeszcze, to dziwne wrażenie że ktoś ją obserwuję, że ktoś śledzi ją nawet w snach. Dlatego też zwykle wstawała niewyspana, zmęczona i przerażona. Nauka jej nie szła, fizycznie była słaba, przysporzyło to sporo zmartwień rodzicom. Próbowali różnych rzeczy by ich przybrana córka miała w przyszłości jak się obronić, dobrze wiedzieli dlaczego jej biologiczna matka i ojciec zginęli. Mieli kontakty z kilkoma czarodziejami, byli dość nietypowymi osobami. Chcieli nauczyć małą władzy nad żywiołem ognia, wprawdzie coś tam umiała ale nie szło jej w równym stopniu jak przy poprzednim.<br><br>PRZYBYSZ Z ODLEGŁYCH KRAIN:<br><br>Wszystko przebiegało w naturalnym porządku rzeczy, dni toczyły się niezmiennie, nauka magii trochę zabawy na dworze trochę pracy w domu. Bellum był już na tyle duży że Aurea spokojnie mogła na nim jeździć. Razem z matką postanowiły zrobić siodło. Praca przebiegała wesoło i trwała kilka dni. Efekt był nad wyraz zadowalający, wyszło ładne i wygodne. Fellarianka od razu wskoczyła na lewka i ruszyli jak burza, na początku bieg potem lot, świetnie się bawili.<br>W międzyczasie przy ich domu stał zakapturzony osobnik, najwyraźniej obserwował małą. Widać było że się uśmiecha, po cichu podszedł do jej rodziców.<br>-Lew ze skrzydłami? Bardzo ciekawe… - powiedział.<br>- Nasza córka ma trudności z chodzeniem więc postanowiliśmy jej sprawić zwierzaka, który będzie mógł pomóc – odrzekła mama.<br>- Jak się zwie ta dziewczynka?<br>- Aurea – odpowiedział spokojnym tonem ojciec.<br>Tajemniczy jegomość zamyślił się chwile i uśmiechnął.<br>-Czyżby to była ona? Ta której przeznaczenie mówi o wielkich czynach?<br>-Tak, ale ona o tym nie wie i niech tak zostanie – powiedział surowym tonem ojciec.<br>- Nie możecie tego przed nią ukrywać, wielka moc to wielka odpowiedzialność a także wrogowie, potężni.<br>- Ona nie ma wielkiej mocy, nauki nad magią żywiołu powietrza i ognia szły opornie.<br>- Może to nie jest jej specjalizacja? Może ma talent do innej magii?<br>- Nonsens, fellarianie zazwyczaj posługują się magią żywiołów.<br>- Ale ona jest wyjątkowa, pozwólcie mi odkryć w niej magie i zasiać iskrę potęgi.<br>Małżeństwo spojrzało po sobie zdziwione, nie byli pewni czy dobrze rozumieją jego słowa. Jednakże chciał zaoferować pomoc jaka była potrzebna małej. Zgodzili się więc dla jej dobra.<br><br>MAGICZNE DARY:<br><br>Czarodziej potrafił zobaczyć jaki talent drzemie w innych, był to jego niezwykły dar. Odkrył w dziewczynce predyspozycje do magii życia i istnienia a także mocy. Widział także dziedzinę sił, potencjał magiczny był naprawdę niemały. Gdy Aurea siedząc na Bellumie podeszła do wołających ją rodziców zlękła się widząc nieznajomego.<br>-Witaj, jestem czarodziej August, miło mi cię poznać. Przybyłem by pomóc ci w nauce.<br>- Nie mam talentu magicznego – odpowiedziała ze smutkiem.<br>-Masz i to wielki. Tylko że nie do tych dziedzin. Choć więc ze mną, sprawie iż znajdziesz w sobie ten ukryty talent.<br>Poszli więc na polane przy drobnym lasku, tam też czarodziej uczył małą, natomiast Bellum obserwował go bacznie pilnując bezpieczeństwa swojej pani. Podczas jednej z lekcji czarodziej zaobserwował coś dziwnego co tworzy się na ramionach dziewczynki, przypominało to błękitne i szkarłatne tatuaże. August wyczuł że są magiczne i jest to dobra magia, podejrzewał że to dar, który przekazała jej matka, ona też miała coś takiego tyle że na dłoniach. Aurea nie była zbytnio zadowolona, kolejny powód by inni krzywo na nią patrzyli.<br>- Nie podoba mi się to – krótko skomentowała.<br>- To nic złego, to magiczny dar, może ci się przydać.<br>- Jak działa?<br>-Odkryjesz to w swoim czasie – pradawny uśmiechnął się tajemniczo.<br>Fellarianka dorastała pilnie się ucząc i unikając kontaktów z innymi istotami rozumnymi bo bała się odrzucenia. W wolnych chwilach latała na Bellumie. Często się z nim bawiła. Natomiast znamiona z każdym kolejnym dniem uwidaczniały się coraz bardziej aż w końcu zaczęły działać. Gdy była w pobliżu swoich przybranych rodziców szkarłatne wzory na jej ramieniu blakły w przeciwieństwie do błękitnych, których barwa stawała się bardziej nasycona. Podobnie było w pobliżu czarodzieja. Powoli zaczynała rozumieć że te znaki mówią o tym kto jaki jest. Polubiła to, ponieważ dzięki temu wiedziała z kim ma do czynienia. <br><br>KONIEC SZKOLENIA:<br><br>August po dłuższym czasie szkolenia uznał iż nadeszła pora by pokazać dziewczynie jak posługiwać się połączonymi dziedzinami. Na początek powiedział jej że magia życia i istnienia pozwala tworzyć nowe organizmy. Bo kilku lekcjach teoretycznych można było przejść do praktyki. Ze względu iż dziewczyna naprawdę dobrze posługiwała się magią życia i istnienia czarodziej dał jej za zadanie stworzenie żywej istoty. Na początku nie za bardzo jej wychodziło ale potem już umiała tworzyć drobne zwierzęta, następnie coraz to większe. Oczywiście używała też obu dziedzin osobno w różnych przypadkach. Po wyćwiczeniu tych dwóch dziedzin zajmowała się magią sił.<br>Nadszedł w końcu dzień, którego czarodziej nie spodziewał się tak szybko. Choć szybkość to pojęcie względne, Aurea była już dorosła a jej rodzice nieco się postarzeli.<br>- Moja droga, nadszedł czas bym odszedł bowiem wiesz już wszystko co wiedzieć powinnaś. Wyzwoliłem z ciebie magię, wykonałem zadanie.<br>- Jak to? Już koniec? – spytała ze smutną miną.<br>- Teraz wszystko zależy od ciebie. Żegnaj Aureo – nie czekając na jej odpowiedź po prostu rozpłynął się w powietrzu odchodząc.<br>Fellarianka zaniemówiła. Nie potrafiła uwierzyć, tyle lat był jej mistrzem a nawet przyjacielem i po prostu zniknął. Minęło parę dni nim dziewczyna doszła do siebie. Teraz jej zadania ograniczały się do pomocy rodzicom resztę czasu miała wolne. To dla niej coś nowego, nie mogła się przyzwyczaić. Coraz częstsza nuda sprawiła że wpadła na pomysł. Postanowiła dowiedzieć się wszystkiego o swoich prawdziwych rodzicach. Dobrze wiedziała że sprawa nie będzie łatwa ale musiała poznać prawdę.<br><br>CAŁA PRAWDA:<br><br>Gdy fellarianka zadała pytanie odnośnie jej biologicznych rodziców nastała cisza. Jakaś taka złowroga i tajemnicza. Co jakiś czas przerywała ją Aurea aż wreszcie jej matka przyniosła stary list? Tak, zdaje się ze to był list. I wręczyła go córce. Okazało się że jest zaadresowany do niej, napisany przez jej prawdziwą matkę. Czytając go po jej policzkach spłynęły łzy .<br> - CO MUSZĘ ZROBIĆ?! CO TAKIEGO MAM W SOBIE ŻE MUSZE STRZEC?! I PRZED KIM?! – krzyczała po przeczytaniu końcówki, nie otrzymując odpowiedzi wybiegła ignorując ból nóg i wsiadła na Belluma. Poleciała gdzieś daleko.<br>Może to dobrze że uciekła w tym momencie ponieważ pewna tajemnicza istota, która jej poszukiwała odnalazła wioskę. Nie zastała swojej ofiary w domu więc wpadła w szał mordując jej przybranych rodziców i kilka osób co śmiały wejść jej w drogę. Upiór nie był sam, jeszcze jacyś nieprzyjaźnie wyglądający ludzie. <br>- Po tylu latach wioska fellarian o magicznych mocach odnaleziona! – krzyknął jeden<br>- Jej magiczne znamiona, niebawem je wykorzystamy – powiedział ten co wyglądał na szefa.<br>- Skrzydlata będzie nam służyć – dodał trzeci.<br>Tymczasem Aurea na swoim skrzydlatym lwie udała się do losowego lasu. Ukryła swoje skrzydła i miała jakieś dziwne przeczucie że nie powinna wracać do wioski. Jej planem było sprawdzić co tam się wydarzyło ale jeszcze nie teraz. Musiała ochłonąć. Poza tym po raz pierwszy była poza tym małym miejscem znanym głównie fellarianom.