Rodzina Morford była dość znana na ternach półwyspu dzielącego morze Perłowe oraz Minas Ithil. Zamieszkiwali oni w centralnym mieście zwanym Mahira. Zasłynęli oni poprzez sztukę zegarmistrzostwa. Tworzyli wszelkie możliwe odmiany zegarów. Czasem bardziej praktyczne, innym razem artystyczne, niekiedy nawet magiczne. Byli naprawdę dobrzy w swoim fachu, przez co zdołali zgromadzić spory majątek. Ich produkty kupowały nawet najzamożniejsze rodziny z okolicznych miast.
W ciągu zaledwie paru lat małżeństwo drobiło się pięknego, dużego domostwa nad jeziorem Ivi. Posiadłość otaczał ogromny ogród pełen kwiatów i drzew. Bogactwo Morfordów pozwalało im na spełnianie wszelakich zachcianek. Można by rzec, iż żyli niczym królowie. Po jakimś czasie Florentyna i Ikar zapragnęli również potomka. Mieli idealne warunki dla dziecka, jednakże ich starania nie przynosiły efektów, co było dość nietypowe dla harenidów. Lata mijały, a zwierzonidka traciła nadzieję. Wszędzie szukała powdów ów stanu rzeczy, może ktoś rzucił klątwę, może to fakt, iż nie była czystokrwistą harenidką tak jak jej ukochany mąż? Może nigdy tak naprawdę nie mogła mieć dzieci?
Jednakże po długim wyczekiwaniu wszystkie zmartwienia odeszły w kąt, gdy kobieta odkryła, iż jest w ciąży. W posiadłości Morfordów nastały szczęśliwe dni. Małżeństwo przygotowywało pokój dla dziecka, dużo rozmawiali o planach na wychowanie maleństwa, o tym, jak wyuczą go lub ją wszystkiego, co potrafią, aby zapewnić mu pewną przyszłość. No i oczywiście wybór imienia również był wyjątkowo częstym tematem w kolejnych miesiącach oczekiwania.
Ikar pilnował swojej drogiej żony również w tej kwestii, aby w niczym się nie przemęczała, teraz zdrowie dziecka było najważniejsze. Nie mogli sobie pozwolić nawet na najdrobniejsze ryzyko.
Po dziewięciu miesiącach na świat przyszedł chłopczyk. Ikar był przeszczęśliwy, miał syna. Niestety po pierwszych chwilach szczęścia wygląd malucha przyprawił świeżo upieczonych rodziców o dreszcze. Nowo narodzony Fįœ był albinosem, co oznaczało zły omen. Florentyna z przerażeniem wpatrywała się w czerwone oczka i białe jak śnieg futerko swojego dziecka. Tak długo wyczekiwany syn okazał się przekleństwem dla całej rodziny.
***
Mimo słusznych obaw matka nie zamierzała traktować swojego synka gorzej, niż gdyby urodził się normalny. Niestety przez to okoliczni mieszkańcy szybko zauważyli małego albinosa i coraz rzadziej odwiedzali parę zegarmistrzów. Klientów ubywało, przed co interes stale podupadał. Na szczęście harenidzi wciąż mieli duże oszczędności, więc mimo trudnej sytuacji dawali sobie radę.
Niestety pieniądze to nie wszystko, o czym małżeństwo szybko się przekonało. Fįœ nie miał żadnych przyjaciół w swoim wieku. Trwało to niestety przez bardzo długi czas, inni rodzice nie pozwalali swoim dzieciom na zabawę z albinosem. Z czasem jednak w okolicy pojawiła się harenidka, która wszystkiemu wbrew nie zwracała uwagi na wygląd zwierzonida. Oboje bardzo szybko się zaprzyjaźnili. Dziewczyna miała wprawdzie zakaz spędzenia czasu z chłopakami, ale dzięki długim włosom i delikatnej urodzie Fįœ, łatwo mu było udawać przed ojcem Morticii jej koleżankę. Bardzo ich to bawiło, że ojciec dziewczynki za każdym razem się nabierał.
W ten sposób spędzili razem całe dzieciństwo, wymieniali się zabawkami, walczyli na patyki i biegali po pobliskim lesie, czy nawet pływali w jeziorze. Byli dla siebie całym światem. Kłopoty nadeszły, gdy zaczęli dojrzewać. Harenidowi zmieniał się głos, więc nie mógł dłużej udawać. Unikał on więc ojca swojej przyjaciółki. Przez jakiś czas to działało, ale nie mogło w nieskończoność.
Pech sprawił, że pewnego dnia rodzice obojga natknęli się na siebie i mężczyzna odkrył ten drobny przekręt dzieciaków. Był wściekły jak nigdy. Zadecydował, iż od tej pory będzie trzymał córkę pod ścisłą kontrolą, samodzielnie dobierając jej odpowiednich znajomych. Również Morfordowie zatrwożeni o swoją mocno zszarganą reputacje nie chcieli żadnych kłopotów, więc pilnowali swojego syna, aby przypadkiem nie przyszło mu do głowy odwiedzanie Morticii wbrew zakazowi jej ojca. Albinizm Fįœ był już wystarczającym przekleństwem dla ich rodziny, nie potrzebowali więcej.
***
Para młodych harenidów została brutalnie rozdzielona. Chłopak bardzo cierpiał bez swojej przyjaciółki, nic jednak nie mógł zrobić. Zgodnie z wolą rodziców poświęcał cały swój czas na nauce i zgłębianiu tajników rodzinnego interesu. Przebywając wśród tylu zegarów, prostych i magicznych nieraz marzył o tym, gdyby tak móc cofnąć czas i wrócić do tych beztroskich dni spędzonych na wspólnej zabawie. Jednakże teraz był już prawie dorosły. Musiał pracować, rodzice byli coraz starsi i słabsi. Niestety nieważne jak bardzo się starał, jak dobrze umiał fach. Ciągle tracili klientów, ludzie nie chcieli mieć nic do czynienia z albinosem. Straty przekraczały zyski, a oszczędności malały z dnia na dzień. Fįœ zawczasu zaczął szukać dodatkowej pracy, aby utrzymać rodzinę. Niestety nikt nie chciał go zatrudnić. Na domiar złego zdrowie jego starzejących się rodziców było w coraz gorszym stanie. Mimo to młody mężczyzna ciągle wierzył, że pewnego dnia los zacznie mu sprzyjać.
Po pewnym czasie w końcu znalazł pracę, jednakże dość niewdzięczną, ale dobrze płatną. Miał wykonywać egzekucje, jako kat. Z braku ofert od razu na to przystał. Dla własnego bezpieczeństwa oraz bliskich musiał jednak zachować swoją nową rolę w tajemnicy. Również podczas wykonywanych wyroków nosił on maskę.
Oficjalnie więc ogłosił rodzicom, iż znalazł pracę w stajni. Rodzina Morfordem powoli wychodziła na prostą. Fįœ dzięki pierwszej wypłacie od razu sprowadził uzdrowiciela, który uleczył jego matkę i ojca.
Od czasu do czasu cała trójka wciąż sprzedawała lub naprawiała zegary, jednakże głównym źródłem dochodu stała się praca młodego zwierzonida.
***
Stabilne i w miarę ułożone życie zburzyła nagła i niespodziewana wizyta Mortici. Było już późno w nocy więc aby nie budzić starszych Morfordów, rzuciła ona kilka razy drobnymi kamieniami w okno Fįœ. Chłopak za którymś razem faktycznie wstał z łóżka i podszedł sprawdzić, co się dzieje. Gdy zobaczył przyjaciółkę, serce zabiło mu mocniej. Od razu wyszedł na zewnątrz, uważając, aby nie zbudzić rodziców. Jego uśmiech zrzedł, gdy spostrzegł łzy na policzkach dziewczyny. Według jej słów ojciec obiecał ją jakiemuś starszemu, obcemu mężczyźnie. Miała zostać sprzedana niczym zwykły przedmiot. Albinos był w szoku, od razu przytulił dziewczynę i zaprosił do środka. Jego rodzice cały czas twardo spali, więc mieli trochę czasu dla siebie. Od razu zaczęli szukać rozwiązań. Harenid nie mógłby jej ot tak zostawić na pastwę losu. Nawet jeśli nie widzieli się przez kilka lat, wciąż żywił do niej wielkie uczucie.
W ten sposób zostały zapoczątkowane ich potajemne nocne spotkania, w których czasie szukali sposobu jak rozwiązać trudną sytuację. Nowy właściciel dziewczyny miał odebrać ją już za rok. W międzyczasie zwierzonidzka para również nadrabiała cały czas, który spędzili rozdzieleni. Ich przyjaźń szybko przerodził się w coś więcej.
Zaraz po pierwszym pocałunku zaczęli rozważać ucieczkę. Niestety Fįœ nie mógłby zostawić swoich rodziców samych. W końcu ich utrzymywał. Rozdzierało to jego serce na pół, nie mógł tak po prostu zostawić tutejszego życia, ale równocześnie pragnął je przeżyć z Morticią.
Nigdy by nie pomyślał, że los będzie im na tyle sprzyjał, iż sytuacja rozwiąże się sama. Harenidka przyszła do niego pewnego dnia, już nie pod osłoną nocy czym zaskoczyła albinosa. Ponadto miała ze sobą skrzynię pełno swoich rzeczy, a na jej ciele widniały ślady pobicia. Mimo to z jej twarzy nie schodził uśmiech. Nim Fįœ zdołał o cokolwiek zapytać, ta wypaliła.
- Jestem w ciąży.
Okazało się, że jednym z warunków oddania jej temu obcemu mężczyźnie była czystość zwierzonidki. Dlatego, gdy jej ojciec usłyszał o ciąży, wpadł w istny szał, pobił ją i wyrzucił z domu. Liczył tylko na zysk ze sprzedaży dziewczyny, a teraz gdy go stracił, nie zamierzał utrzymywać harenidki na darmo, więc wyrzucił ją z domu. Albinos ani przez chwile nie wahał się przed przyjęciem jej pod swój dach. Nawet jego rodzice mimo początkowego szoku i obaw o potencjalne konsekwencje zaakceptowali świeżo upieczoną synową.
***
Jakiś czas później na świat przyszła Arin. Ich pierwsza córeczka. Dziewczynka miała szczęśliwe dzieciństwo. Dziadkowie jak tylko mogli, to ją rozpieszczali, a rodzice dbali by miała wszystko. Fįœ oczywiście wciąż ukrywał swój prawdziwy zawód. Teraz gdy miał dziecko, tym bardziej nie chciał, aby młoda wiedziała jakie okropne rzeczy robi jej ojciec niemalże każdego dnia. Wszak w obowiązki kata nie wchodziło jedynie wykonywanie wyroków, ale również zlecenia obejmujące wszelkiego rodzaju tortury. Nawet Morticia nie miała podejrzeń. Albinos również zawsze unikał tematów dotyczących pracy. Nietypowe pomysły i zainteresowania jego ukochanej już i tak były dość kontrowersyjną kwestią dla rodziców albinosa.
Poza tym i jego drobnym sekretem życie harenidów w końcu obrało właściwy tor. Morticia została jego żoną, a mała Arin wręcz rosła w oczach. Dużo czasu spędzała na dworze, zawsze się pchała tam, gdzie nie powinna. Z czasem coraz trudniej było ją upilnować. Raz nawet weszła na jedno z wyższych drzew i niestety dość boleśnie spadła łamiąc nogę. Mocno tym wszystkich wystraszyła, na dodatek Fįœ musiał wzywać uzdrowiciela. Niestety nie ostatni raz. Mała łobuzica cały czas miała pełno siniaków i zadrapań na nogach. Morticia robiła wszystko by to jakoś przysłonić, gdy wychodziły do miasta. Ktoś mógłby pomyśleć, że dziecko jest bite w domu. Tymczasem dziewczynka był zwyczajnie bardzo ruchliwa, czasami nawet za bardzo.
Po paru latach młodzi Morfordowie doczekali się kolejnej córki. Wszyscy byli z tego powodu bardzo szczęśliwi i hucznie świętowali narodziny maleństwa. Starsza harenidka również od razu pokochała siostrzyczkę. Potrafiła być bardziej zatroskana o bezpieczeństwo małej niż jej samej. Fįœ mógł być dumny ze starszej córki, że tak dba o młodszą. W końcu wszystko się układało.
Albinos widział przyszłość w jasnych barwach, oczywiście pod warunkiem, że zdoła zachować swój sekret.
***
Pewnego dnia, gdy harenid jak zwykle wykonywał wyrok na jednym ze skazańców, stało się coś nieoczekiwanego. Przestępca spojrzał na niego błagalnym wzrokiem i zaczął błagać, aby go nie zabijać, tylko uwięzić. Ludzie mówili różne rzeczy w swoich ostatnich chwilach, więc albinos nie przejął się zbytnio. Wykonał zadanie, jednakże ogarnęło go dość dziwne i nieprzyjemne uczucie, gdy tylko zbrodniarz został powieszony.
Cały dzień zwierzonid czuł się okropnie, jakby trawiła go jakaś choroba. Jednakże następnego dnia wszystko wróciło do normy. Przynajmniej takie miał wrażenie. W miarę upływu czasu Fįœ zauważył, że po każdym wyroku kosmyki jego włosów stają się czerwone, a jemu samemu jakby przybywało sił i energii. Również w domu zaczęły się dziać dziwne rzeczy, przedmioty same się przemieszczały, słychać było dziwne odgłosy… Albinos natomiast miewał koszmary ukazujące mu drastyczne wizje, morderstwa czy piekielne bestie.
Na dodatek każde kolejne zlecenie sprawiało mu coraz większą, sadystyczną radość, choć mężczyzna miał wrażenie, że nie są to jego emocję.
Dopiero po dłuższym czasie odkrył skrywającą się w jego cieniu demoniczną istotę. To ten upiór był winien temu wszystkiemu. Słowa tamtego skazańca nabrały sensu. W chwili jego śmierci ten zły duch musiał przenieść się na Fįœ.
Białowłosy postanowił powiedzieć o tym Morticii. Nie przyznał jednak w jakich okolicznościach do tego doszło, nie mógł przecież jej powiedzieć o swojej pracy.
Po wstępnym szoku oboje zaczęli szukać sposobu na pozbycie się demona. Jednakże nikt nie chciał pomóc albinosowi, a ci, którzy postanowili porzucić uprzedzenia, niestety nie byli w stanie. Mroczny byt był zbyt silny. Rodzinie Morford pozostało zaakceptować nietypową sytuację. Rodzice zdecydowali, aby nic nie mówić dziewczynkom i zbywać ich pytania na ten temat.
Starsza córka jednak nie poddawała się i uparcie próbowała znaleźć odpowiedzi na własną rękę, czym najwyraźniej mocno rozbawiła upiora. Demon dość często podsuwał jej różne wskazówki prowadzące donikąd dla własnej rozrywki.
Albinos i jego ukochana żona nie interweniowali. W końcu tak długo, jak dzieciom nie działa się krzywda, tak długo byli w stanie to znieść.