Roselilowie byli jednymi z najsłynniejszych łowców potworów. Fach ten przechodził z ojców na synów i córki, a następnie ich dzieci. Rodziny były nad wyraz liczne, a posiadanie zaledwie jednego potomka uznawano za haniebne, podobnie zresztą jak zbrukanie czystej, ludzkiej krwi nieludzkim bękartem.
Gdy pierworodny syn osiągał wiek siedemnastu lat, wysyłano go na jego pierwsze łowy. Po udanym polowaniu na dowód swej kompetencji miał on przynieść ucięty łeb bestii. Tak też było w przypadku Iriena. Jego rodzice mogli być z niego dumni, mimo młodego wieku był silny, zdeterminowany i pełen ambicji. Bez problemu radził sobie nawet z plugastwem z najczarniejszych zakątków Piekła. W miarę upływu czasu mógł także liczyć na swoje równie utalentowane rodzeństwo w postaci trójki braci i dwóch sióstr. Walczyli ramię w ramię, wierząc, że oddają temu światu wielką przysługę.
Irienowi z czasem przestawało to wystarczać, stwory, na które polowali, były coraz groźniejsze, a ze starć z nimi coraz trudniej było wyjść cało. Mimo to chłopak nie odpuszczał. Potrzebował silnych emocji, to było dla niego jak narkotyk.
Pewnego dnia usłyszał o smoku, widzianego w okolicy. Od razu postawił sobie za cel ubicie przerośniętej gadziny i wtajemniczył w plan swoich braci i siostry, prosząc ich o pomoc. Jego rodzeństwo nie było do końca przekonane. Pradawny byłby wyzywaniem nawet dla tych najbardziej doświadczonych. Niestety cała piątka wpatrzona w starszego brata będącego ich wielkim autorytetem, ostatecznie nie potrafiła mu odmówić.
***
Tej nocy wszyscy cudem uszli z życiem. Wszyscy mieli liczne obrażenia od smoczego ognia. Na dodatek mimo szczytnego zamiaru zdołali jedynie rozjuszyć i poddenerwować pradawnego, który ostatecznie odleciał w znanym jedynie sobie kierunku, nie chcąc tracić czasu na grupę młodzików. Irien natomiast, będący w najgorszym stanie, dostał nauczkę na całe życie. Paskudne poparzenia na twarzy i ciele nie mogły się równać z praktycznie zwęgloną od kolana w dół prawą nogą. Konieczna była amputacja.
Chłopak okropnie cierpiał, dokuczało mu również poczucie winy i wstydu, że naraził swoje młodsze rodzeństwo w tak głupi sposób. Na dodatek ogarniał go strach na myśl, że jako kaleka nie będzie już w stanie polować na potwory, czy robić tego, co tak bardzo kochał. Wszystkie to sprawiło, że mocno zamknął się w sobie i przez pierwsze tygodnie nie wypowiedział nawet słowa.
W tym okresie przychodziła do niego uzdrowicielka Arzin. Była młodą dziewczyną, ale miała naprawdę sporą wiedzę o ziołach i ich leczniczych właściwościach. Na początku Irien traktował ją z dużym dystansem jak obcą. Z czasem jednak coś między nimi zaiskrzyło, a nowe uczucie miało wręcz zbawienny wpływ na chłopaka. Znów zaczął mówić, a nawet na jego twarzy po raz pierwszy od wypadku zagościł uśmiech. Coraz częściej chodził o kulach, których wcześniej unikał jak ognia.
Arzin nie przestała go odwiedzać, nawet gdy już w pełni wyzdrowiał. Chłopak za każdym razem z wytęsknieniem jej oczekiwał i z bólem pozwalał odejść. W tym czasie dużo pomagał ojcu w kuźni. Mężczyzna był już zbyt stary, aby wyruszać na wyprawy, więc dbał o to, by jego dzieci miały odpowiednią broń. Wtedy też Irien wpadł na pomysł, by, zamiast kolejnego miecza stworzyć piękny pierścionek dla swojej ukochanej.
***
Historia Iriena i Arzin potoczyła się dość szybko i zaskakująco szczęśliwe. Mieli huczne wesele, a niedługo po nim na świat przyszła ich pierworodna córka Irina. Mężczyzna całkowicie porzucił marzenia o byciu łowcą potworów, zamiast tego zyskał sławę jak twórca niebywale pięknej biżuterii. Z czasem na jej zakup mogli sobie pozwolić jedynie władcy lub wyjątkowo zamożne rody szlacheckie. Pozwoliło to Irienowi na życie, o którym nawet nie śmiał marzyć. Zamieszkał w przepięknym pałacu tuż przy plaży. Ponadto niecały rok po narodzinach Iri, na świat przyszła jej młodsza siostra Reta, a dwa lata po niej Lidria.
Mężczyzna wciąż jednak pragnął męskiego potomka. Jednakże w tamtym okresie musiał pozostawić swoje panie i wyjechać w interesach niemalże na drugi koniec Alaranii, aż nad Ocean Jadeitów. Arzin nawet przy pomocy było ciężko wychowywać trzy córki, w poczuciu ogromnej tęsknoty i samotności.
Możliwe, że to właśnie te uczucia popchały ją w stronę przelotnego romansu. Nie znała nawet jego imienia, wiedziała tylko, że był niezwykle przystojny i miał w sobie aurę tajemnicy. Spotkała go podczas wieczornego spaceru, gdy dziewczynki dawno już spały. Spędzili razem jedną noc, a potem już nigdy go nie zobaczyła. Szybko o nim zapomniała wracając do szarej rzeczywistości. Jednakże dziewięć miesięcy później ponownie musiała wrócić do niego myślami.
Irien wciąż nie powrócił do domu. W listach pisał, że jeszcze parę miesięcy i znów się zobaczą. Kobietę jednak nie cieszyły te wiadomości, bała się reakcji na czwarte dziecko, którego ojcem z całą pewnością nie był jej mąż. Dodatkowo mała Odyseja odziedziczyła po niej kolor włosów. Ciężko było ukryć intensywną zieleń.
Arzin zdawała sobie sprawę, jakie zdanie mają Roselilowie na temat dotkniętych, dlatego sprytnie ukrywała swoją prawdziwą naturę poprzez farbowanie włosów i nieznaczne maskowanie aury. Teraz na jaw miała wyjść nie tylko zdrada, ale również wieloletnie kłamstwo.
***
Zaraz po powrocie Iriena wybuchła ogromna awantura. Arzin wiedząc, że nie ma sensu już skrywać prawdy, do wszystkiego się przyznała. Mężczyzna nie mógł uwierzyć w tak bolesną zdradę. Nie tylko z innym, ale na dodatek z wampirem, na co wskazywała jednoznaczna aura Odys. Na temat dotkniętych nie powiedział już nic, brakło mu siły. Nie takiego przywitania oczekiwał.
I choć dziewczynka przypominała mu jeden z najgorszych dni jego życia była przecież zaledwie bezbronnym dzieckiem. Nie mógł jej wyrzucić, więc postanowił w miarę możliwości zaakceptować jak własną córkę, nie chciał również odbierać dziewczynkom matki, więc mimo bólu postanowił pozostać w związku z Arzin, ale dawna miłość między nimi była już tylko mglistym wspomnieniem.
Gdy mała dhampirka dorastała, zaczęła wykazywać również pewne zdolności magiczne. Jednakże jej magia to był istny chaos, a efekty za każdym razem zaskakiwały wszystkich domowników. Sprawiło to, że starsze siostry unikały dziewczynki, bo zwyczajnie odczuwały przed nią lęk.
Matka jednakże robiła wszystko, by jej dzieci nie odtrącały najmłodszej, ale nawet gdy wszystko zmierzało w dobrym kierunku, magia Odysei musiała wszystko zepsuć.
Irien podjął decyzję o wysłaniu jej do magicznej szkoły, aby zapobiec takim sytuacjom. Chciał jakąś okiełznać moce nieumarłej. Oczywiście miała uczęszczać na zajęcia pod innym nazwiskiem, aby nie okryć hańbą swojej rodziny. Pozostałe córki natomiast miały otrzymywać klasyczną edukację w domu poprzez prywatnych nauczycieli. Arzin tego nie pochwalała, nie chciała dzielić rodzeństwa, ale jej prawo głosu praktycznie przepadło. To jej mąż był panem domu i o wszystkim decydował.
***
Początkowo nauka w szkole była dla Odysei miłą odmianą, a także okazją do zrozumienia swoich mocy. Jej rodzice nie mogliby jej w tym pomóc, żadne z nich nie miało talentu do czarów. Dhampirka musiała wprawdzie ukrywać swoje prawdziwe nazwisko, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. Była bardzo pilną uczennicą i nie kryła swoich ambicji. Niestety szybko zasłynęła również ze swojej niezdarności i wiecznie towarzyszącego jej pecha. Jeśli w szkole doszło do jakiegoś wybuchu najprawdopodobniej była to jej wina, rozbite fiolki, nieumiejętnie rzucone zaklęcia czy częste wypadki to zawsze musiała być Odyseja. Choć wcale tego nie chciała i każdego dnia była skoncentrowana, jak tylko mogła, to zawsze albo zrobiła coś komuś, albo sobie. Jej przybrany ojciec oczywiście zawsze płacił za wszelkie szkody choć potajemnie, po tych wszystkich aferach nie miał zamiaru zszargać sobie reputacji jeszcze bardziej niż gdyby wyszło na jaw, że pod jego dachem przebywa mieszaniec.
Nieumarła mimo tych wszystkich wątpliwej jakości przygód nie zamierzała się poddawać. Miała dużo pomysłów i pragnienie wiedzy. Z każdym miesiącem jednak coraz bardziej wychodziła na klasową fajtłapę. Po pierwszym roku skończyła z trwale zabarwioną na zielono skórą przez substancje, którą przypadkiem na siebie wylała. Po drugim natomiast, który obfitował w liczne wypadki ze schodami w roli głównej, a co za tym idzie złamaniami kości, wynalazła w starych księgach naprawdę sprytne zaklęcie. Pozwalało ono na częściową niewidzialność, tak aby można było bez przeszkód dojrzeć szkielet i jego ewentualne wady. Podekscytowana nie miała czasu na zbyt wielkie przygotowania i po raz kolejny rzuciła zaklęcie zbyt pewna siebie. Zazwyczaj efekt takiego czaru był słaby lub żaden, skąd jednak mogła wiedzieć, że właśnie w takim momencie znajdzie w sobie również magie chaosu, która sprawi, że nawet nauczyciele nie będą w stanie tego cofnąć?
Przybrany ojciec załamał ręce, krzyczał na nią, twierdząc, że specjalnie robi z siebie dziwoląga, pragnąc zwrócić na siebie uwagę, a ona po prostu miała okropnego pecha. Postanowił zamknąć ją w domu, aby nie straszyła ludzi, czy też ktoś przypadkiem nie powiązał jej z Roselilami. Matka bardzo płakała, ale Irien był nieugięty. Od tej pory cudowna rezydencja nad brzegiem morza stała się dla Odysei zwyczajnym więzieniem.
***
Nieumarła utknęła w domu z rodziną, która jej nie akceptowała. Siostry jej dokuczały i wyśmiewały coraz częściej, a matka najwyraźniej nie miała już sił reagować. Ojciec był szorstki niczym dla intruza. Odys nadal pragnęła zdobywać wiedzę, ale z każdym dniem jej chęć do życia przygasała. W końcu nie mogła wytrzymać i pewnej nocy wyszła przez okno. Cała opatulona cienkim szalem i płaszczem, aby nie widać było, jakim jest dziwadłem.
Było pusto i spokojnie, szum fal koił zmysły i Odys czuła się całkowicie wolna. To uczucie było tak kuszące, że jej potajemne wyjścia szybko stały się codziennością. Z czasem nawet zaczęła poznawać mroczną stronę miasta, po raz pierwszy zobaczyła wampira, który właśnie się pożywiał. Niestety nie zdołała zamienić z nim słowa, zbyt szybko odleciał, przybierając postać nietoperza. Poznała w tym czasie również ludzi, których jej ojciec z pewnością określiłby jako „typów spod ciemnej gwiazdy”.
Po raz pierwszy spróbowała alkoholu i różnych używek. Przez to wszystko czasem z trudem wracała do domu, ledwo unikając konfrontacji z ojcem. Mimo to ciągnęło ją do tego mrocznego świata skrytego przed dziennym okiem Prasmoka.
Niestety jak na pechowca przystało, szybko zabrakło jej szczęścia. Ojciec miał wtedy interesy do załatwienia późną porą i zupełnym przypadkiem zauważył jak jego przybrana córka półnaga i zupełnie pijana tańczy na stole w karczmie. Na dodatek wykrzykiwała, jak ma na imię, a nazwisko „Roselila” jeszcze nigdy nie wybrzmiewało w mieście tak wyraźnie.
Zawstydzony Irien nie dbając o delikatność, zdjął dziewczynę ze stołu, okrył płaszczem i targając ją za ucho, wyszedł z gospody w atmosferze śmiechów i drwiących pomruków. Zabrał ją do domu, nie wymawiając ani słowa, dopiero w środku rozpętało się istne piekło. Odys nie sądziła, że przybrany ojciec aż tak jej nienawidzi. Nawet siostry wyglądały na zszokowane tak wielkim wybuchem gniewu. Arzin natomiast cała była we łzach patrząc, co się dzieje.
Jeszcze tego samego dnia nieumarła spakowała swoje rzeczy i po raz ostatni uciekła, zostawiając za sobą przeszłość. Cała drżała z emocji, a po policzkach płynęły łzy. Na dodatek już po chwili musiała zahaczyć nogą o kamień i wylądować na ziemi rozsypując wszystkie swoje rzeczy. Przeklęła pod nosem i zaczęła je zbierać.
W tym momencie ktoś do niej podszedł i wyciągnął rękę. Nadszedł czas zacząć życie od nowa, tym razem po swojemu.