Historia An zaczyna się właściwie od jej babci. Była szlachcianką i to wysoko urodzoną. Opływała w luksusy, miała wszystko czego mogła zapragnąć. Niestety, a może stety zakochała się bez pamięci w chłopie, z którym zaszła w ciążę. Zapewne inni rodzice po prostu ukryliby córkę, albo wydali szybko za jakiegoś szlachcica, ale nie rodzice Ravenny, babci An. Jej ojciec, a pradziadek naszej bohaterki wyklął Ravennę, wydziedziczył i wyrzucił z domu. Zamieszkała więc ze swoim ukochanym we wsi, niedaleko posiadłości swoich rodziców. Musiała nauczyć się żyć jak chłopka, uprawiać rolę, sprzątać domostwo, zajmować się zwierzętami w obejściu. Nie miał innego wyjścia. Choć żyła bardzo skromnie to jednak szczęśliwie. Urodziła swojemu mężowi trzech, zdrowych chłopców. Nauczyła się szyć, tkać i haftować. Jej matka nie chcąc tracić zupełnie kontaktu z córką odwiedzała ją w tajemnicy i przynosiła jej książki, by dziewczyna nadal mogła się uczyć, a potem też przekazywać swoją wiedzę dzieciom. Minęło prawie dwadzieścia lat. Dwóch, z trzech synów Ravenny odeszło, wyjechali daleko, daleko poza granicę królestwa w którym mieszkali. Zbudowali własne domy i założyli rodziny. Tylko jeden syn został przy matce i ojcu. <br><br>Niestety dwa lata później ojciec chłopaka zmarł, a ten został sam z matką. Śmierć rodzica uderzyła go znacznie mocniej niż można by przypuszczać. Chłopak zaczął przesiadywać w karczmie, pić na umór i awanturować się. W końcu zaczął też grać w kości i przegrywać pieniądze. Jego praca, a był on cieślą, stała się marna. Niewielu chciało go zatrudnić. Ravenna starała się z całych sił utrzymać dom i syna pijaka. Wkrótce potem ojciec Anette poznał jej matkę. Chociaż poznał jest tu wielkim słowem. Anna pracowała jako karczemna dziewka, była kelnerką, czasem kucharką i sprzątaczką. Pochodziła z biednego domu, jej rodzice zmarli, a pod dach wzięła ją siostra ojca – kobieta, która prowadziła tamtejszą karczmę i tak Anna została pomywaczką, kelnerką i sprzątaczką w karczmie swojego wujostwa. Ivan, ojciec Anette od dawna zalecał się do Anny, choć zalecał się to wielkie słowo. Można by raczej powiedzieć, że ją napastował. Któregoś razu spił się tak, że siłą zaciągnął ją za zaplecze, kiedy nikogo nie było w pobliżu i zgwałcił. Szybko okazało się, że Anna jest w ciąży. Ze wstydu, bólu i żalu nie przyznała się wujostwu do tego co się stało. Po tamtym wydarzeniu stała się cicha, zamknięta i płaczliwa, ale bojąc się, że cała wina za to co się stało spadnie na nią nie puściła pary z ust. Rzecz jasna jej wujostwo zadecydowała za nią i Ivana. Kazali im wziąć ślub, zamieszkać razem i razem wychować mające przyjść na świat dziecko. I tak też się stało, Anna zamieszkała w domu Ravenny i jej syna. Kilka miesięcy później na świat przyszła, bądź co bądź śliczna, blondwłosa dziewczynką, której imię nadała babcia. I tak oto na świecie pojawiła malutka Anette. Roku później urodził się jej brat Aron.<br><br>Małżeństwo jej rodziców nie było szczęśliwe. Matka zepchnięta w kąt pracowała i w domu, i w karczmie by utrzymać rodzinę. Ojciec niby miał pracę, ale do domu nie przynosił praktycznie żadnych pieniędzy. Babcia nadal pracowała jako szwaczka, by wspomóc rodzinę. An dorastała wśród krzyków i awantur wiecznie pijanego ojca. Matka nie potrafiła okazać ani jej, ani bratu należytej miłości. Nadal cicha i wycofana, robiła tylko co do niej należy, a wychowaniem rodzeństwa właściwie zajmowała się babcia. Wykształcona, nauczyła wnuki pisać i czytać, kiedy byli starsi postanowiła uczyć ich nadal. Znali więc historię, geografię, fizykę, matematykę, wszystko co Ravenna zapamiętała ze swoich nauk przekazała wnuczętom. An z babcią czuła się szczęśliwa. Najchętniej czas spędzała na dworze uprawiając ogródek i zajmując się zwierzętami. Babcia nauczyła ją pielęgnować rośliny i obchodzić się z trzodą. Kiedy była jeszcze malutka w ich stodole zamieszkał kot. Duży, rudy kocur. To wtedy pokochała te zwierzęta. Zdawały jej się tak bardzo podobne do ludzi, lgnęły do nich, a jednocześnie posiadały wielką niezależność. Kot zagościł w gospodarstwie na dobre, wyłapywał myszy i szczury, które lęgły się w stodole i w innych miejscach. Dzięki Rudemu, bo tak go nazwano obejście było wolne od szkodników. Anette rzadko czas spędzała z matką. Anna nie nadawała się do wychowania dzieci, kochała je, ale nie potrafiła im tego okazać. Z resztą nigdy nie otrząsnęła się po tym co jej się przytrafiło. W dodatku musiała mieszkać pod jednym dachem z gwałcicielem i pijaczyną. Dzieci zaczęły dorastać, spokojna i opanowana Anette przyczepiła się do babcinej spódnicy na dobre. Za to Aron był zupełnie inny, rozwydrzony, wiecznie zły i sfrustrowany. Nie raz widział ojca pijanego bijącego matkę. Taki przykład nikomu nie mógł wyjść na dobre. Aron nie potrafił bawić się z innymi dziećmi mieszkającymi w wiosce. Bił się, wszczynał kłótnie, wiecznie przychodził do domu z sińcami i popodbijanymi oczami. Szybko zaczął przenosić swój żal i gniew na siostrę. Popychał ją, ciągnął za włosy z byle powodu, aż w końcu zaczął ją bić. Babcia nie mogła na to patrzeć. Choć zazwyczaj spokojna, dobra i opanowana pewnego dnia nie wytrzymała. Aron był jeszcze dzieckiem, a babcia choć stara miała nad nim przewagę. Po kolejnym pobiciu Anette zabrała pas swojego syna i zbiła nim Arona. Od tamtego dnia chłopiec nie ważył się nawet tknąć siostry. Nikt nie wiedział o tym co się stało, tylko babcia i chłopiec. Aron nie przyznał się ani matce ani ojcu do tego co się wydarzyło. Niestety ta nauczka podziałała na niego tylko w kwestii siostry. Chłopiec nadal bił się z innymi dziećmi ze wsi. <br><br>An w domu zawsze była wycofana, bała się ojca, choć nigdy jej nie uderzył widziała jak bił matkę i to jej wystarczało by się nie wychylać. Prawdziwe ja pokazywała tylko przy babci i wśród przyjaciółek z podwórka, można by rzec. Tam była otwarta, rozmowna i szczęśliwa. Poza domem była sobą. Kiedy była wystarczająco duża i potrafiła już dobrze czytać babcia pokazała jej strych ich domu, tam przechowywała książki, które dostawała od swojej matki, czyli prababci Anette. Dziewczyna chętnie czytała i uczyła się nowych rzeczy. Babcia zaczęła też powoli przyuczać ją do zawodu. Pokazała jej jak się haftuje, robi na drutach, tka i szyje, by dziewczynka w przyszłości miała jakiś zawód i mogła utrzymać siebie i rzecz jasna przyszłą rodzinę. Ravenna nie chciała, by spotkał ją taki los jak jej synową. Pragnęła by An uwolniła się z tego domu i zaczęła żyć na własny rachunek, wtedy kiedy to będzie możliwe. Dziewczyna powoli, pod opiekom babci zaczęła dorastać. Jej brat również. Mimo pijaństwa jakie panowało w domu ojciec zdołał przyuczyć Arona do zawodu. Życie w ich rodzinie trochę się zmieniło. Aron jako młody chłopak zaczął pracować jako cieśla, przestał być agresywny, choć nie można powiedzieć, że miał łatwy charakter. Ludzie jednak poznali się na nim i na tym, że dobrze wykonuje swoją pracę. Dali mu szansę, a Aron ją wykorzystał i zaczął zarabiać. Anette natomiast zaczęła szyć i sprzedawać własnoręcznie zrobione ubrania i torby. Haftowała i szyła z pomocą babci. Choć w ich domu nadal panowały trudne warunki, to finansowo wiodło im się lepiej. Dzięki czemu Anette mogła sobie pozwolić na książki i dalszą naukę. Wyrosła na wykształconą, zaradną i piękną kobietę.<br><br>Pewnego dnia, gdy Anette szła na targ stało się coś strasznego. Banda oprychów zaatakowała ją, pobiła, okradła i porwała. An nie wiedziała nawet co się stało, bo szybko straciła przytomność. Obudziła się w starym, śmierdzącym stęchlizną wozie, związana i pobita. Miała podbite oko, rozciętą wargę i wydawało jej się, że połamane żebra, bo każdy oddech sprawiał jej ból. Jechali bardzo długo, przynajmniej trzy dni. W tym czasie nie dostała ani kropli wody, była wycieńczona i na skraju śmierci z odwodnienia. W końcu banda oprychów zlitowała się i napoiła biedną dziewczynę, dali tez jej jeść, żeby nie umarła im z głodu i pragnienia, mieli bowiem dla niej już pewne przeznaczenie. Od węzłów na nadgarstkach i kostkach zrobiły jej się głębokie rany. Wszystko ją bolało i naprawdę, po raz pierwszy w życiu chciała umrzeć. Jechali kolejne kilka dni, ale w tym czasie dostawała już jeść i pić, nawet poluzowano jej trochę więzy. <br><br>W końcu dotarli do jakiegoś miasta. Jeden z oprychów wyciągnął Anette z wozu i przerzucił sobie przez plecy. Wniósł ją do jakiegoś domu i zszedł do piwnicy. An była przekonana, że zgwałci ją i zbije, ale tak się nie stało. W piwnicy znajdował się tunel, który wiódł do podziemnej areny, na targ niewolników. Bandyta zaniósł ją do środka. Przez długi czas stali i czekali, aż w końcu przyszła kolej na dziewczynę, wystawili ją jak bydło na sprzedaż. Stała na podeście, a ludzie przypatrywali się jej, podchodzili, dotykali po nogach, rękach i włosach. Anette miała łzy w oczach, chciała uciec, ale nie miała dokąd. Przy każdym dotyku wzdrygała się i odsuwała, ale tłum wokół niej nie ustępował. W końcu jakiś stary jegomość wyłonił się z tłumu i najwidoczniej zaproponował najwyższą cenę, bo szybko okazało się, że ją kupił. Wydawał się być miłym i pogodnym człowiekiem. An myślała, że może mu zaufać. Pozwolił rozwiązać jej ręce i nogi, a za pomocą magii uleczył jej rany. Jak na starszego człowieka wydawał się być bardzo sprawny. Z wyglądu przypominał jednak staruszka, miał długą, siwa brodę i krótkie siwe włosy. Był wysoki i szczupły, nosił długie, ciemnozielone szaty i podpierał się kosturem. Anette przypuszczała, że jest czarodziejem. Początkowo sądziła, że ją wypuści, ale tak się nie stało. Wytłumaczył jej gdzie jest i co się stało, że kupił ją i zamierza robić na niej eksperymenty, ale nie zamierza jej wypuścić. Założył jej na szyję metalową obroże, jak psu przy budzie i każdego dnia przypinał ją łańcuchem do drzewa, kiedy odpoczywali w podróży. Była niewolnicą, nie umiała używać broni, nie miała żadnej opcji ucieczki. Bała się. Była przerażona, nocami kuliła się i płakała, nie wiedziała co ją czeka. Nie wiedziała na czym będą polegać eksperymenty i co się z nią stanie. Tymczasem jechali już któryś dzień, aż w końcu na horyzoncie zaczął majaczyć niewielki dwór zbudowany z kamienia. <br><br>Czarodziej Mantis, bo tak się nazywał, zamknął Anette w lochach swojego dworu. Przez pierwsze tygodnie nic się nie działo. Miała jednego strażnika, był młody i barczysty. Nic nie mówił, tylko przynosił An jedzenie i picie. An tez się nie odzywała, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Aż pewnego dnia młody strażnik przyniósł Anette coś więcej niż tylko strawę, przyniósł jej książkę i niewielką pochodnie, która umieścił w jej celi. Nie powiedział nic, po prostu zostawił jej księgę. Anette wreszcie miała co robić, przeczytała książkę jednym tchem. Kiedy strażnik zszedł do niej kolejnego dnia An zdecydowała się do niego odezwać. Spytała go o imię i podziękowała za książkę. Przedstawił się jej i wtedy po raz pierwszy zaczęli rozmawiać. Niestety kolejne dni przyniosły wydarzenia okrutne. Tym razem nie zszedł do niej strażnik, tylko stary czarodziej, znów zakuł ją w obrożę i zaciągał ją do swojej pracowni, tam uśpił ją praktycznie natychmiast. <br><br>Obudziła się po kilku dniach znów w lochu, była cała poobijana, siniaki na całym ciele bolały niemiłosiernie. Na rękach miała mnóstwo małych ranek po igłach. Czuła się fatalnie. Przez następne kilka dni wymiotowała wszystkim co zjadła. Strażnik imieniem Gerard nie mógł patrzeć jak dziewczyna się męczy. Poił ją i siedział z nią w celi. An błagała by ją wypuścił, opowiedziała mu o swojej rodzinie, o tym za czym tęskni, co ma, co ją czeka w domu, chciała wzbudzić w nim współczucie, ale strażnik tylko smutniał i wychodził. Wkrótce okazało się, że był on synem czarodzieja, ale tylko w połowie pradawnym, w dodatku bez zdolności do magii. Jego matka była tylko człowiekiem, a on nie odziedziczył zdolności magicznych po ojcu. Jego matka zmarła i został mu tylko stary czarodziej, nie wiedział co ze sobą począć, dlatego siedział pod butem ojca.<br><br>Wkrótce sytuacja z uśpieniem dziewczyny i wywleczeniem jej z lochu do pracowni powtórzyła się, potem Anette znów chorowała. Gerard za każdym razem się nią opiekował. A ona ciągle próbowała namówić go na to by ją wypuścił. Mijały miesiące, ale nic się nie zmieniało. Któregoś dnia An obudziła się wreszcie nie czując bólu. Była wypoczęta, wyspana, nie poobijana. Jednak jej ręce znów były podziurawione od igieł. Szybko zorientowała się, że coś jest nie tak. Z jej głowy wyrosły wielkie, królicze uszy, a te ludzkie po prostu zniknęły. Nagle jej węch stał się wyczulony, czuła o wiele więcej niż wcześniej. Zapach ziemi, szczurów, stęchlizny, wody, wszystkiego co ją otaczało. Słuch też się wyostrzył, słyszała każdy najcichszy dźwięk, stukanie gdzieś nad jej głową, dźwięk uderzanego o siebie szkła, szum wody gdzieś niedaleko, głosy roznoszące się gdzieś nad nią. Zadawała sobie pytanie czym się stała i czy może to odwrócić, nie chciała być... mutantem, zmieszańcem, chciała być sobą. Szybko okazało się, że nic nie jest w stanie odwrócić procesu zmiany w zmiennokształtną. Czarodziej wyjaśnił jej czym jest i nauczył zmieniać się w królika. Tak, dziewczyna stała się królikołakiem. Otrzymała dar wyostrzonych zmysłów i przemiany. Podczas badań nad jej ciałem otrzymała też dar regeneracji, zmienił się też jej umysł, wszystkiego uczyła się szybciej i łatwiej. Ta przemiana wiele jej dała, ale Anette myślała tylko o tym, że znów chciałaby być sobą i uciec z tego miejsca. Wtedy okazało się, że czarodziej nie zamierza już trzymać dziewczyny w lochu. Eksperyment został zakończony sukcesem, a teraz Anette ma zostać sprzedana pewnemu bogaczowi z południa do jego haremu. Otóż osobnik ten skupował sobie różne dziwne stworzenia, którymi się fascynował i podróżował razem z nimi. Rzecz jasna kobiety te były pilnowane, nie miały żadnych praw i pieniędzy, były zależne wyłącznie od tego mężczyzny. An nie miała już siły walczyć, nie chciała znów zostać sprzedana, ale nie wiedziała już dla siebie możliwości ucieczki. I wtedy stało się coś zaskakującego. Gerard nie mógł już dłużej patrzeć na cierpienie dziewczyny. Zakochał się w niej i nie potrafił znieść myśli, że zostanie sprzedana do haremu. Nie mógł z nią być, ale mógł ją uratować. Pewnej nocy przyszedł do niej przyniósł jej ubranie, torbę z podstawowym ekwipunkiem, mapę i trochę pieniędzy, które ukradł ojcu i uwolnił ją. Miał też dla niej coś cenniejszego, magiczny pierścień, który potrafił chować jej ekwipunek w czasie przemiany i zmieniał się w ciasną obrączkę na łapce króliczki. W pierwszej chwili An nie wiedziała co zrobić, nie mogła uwierzyć, że zostanie wypuszczona. Bała się, że to jakiś podstęp, ale w końcu zabrała wszystko co dostała od chłopaka i po prostu uciekła.