Oczywiście, jako anioł Keira urodziła się w Planach Niebiańskich. Jej rodzice, Blane i Fiona, byli dumni z córki. Lecz od zawsze ją okłamywali. Mimo iż byli aniołami, kłamali. "To dla jej dobra" mówili, myśląc, że Keira wcale ich nie słyszy. Lecz starała się o tym nie myśleć. Uważała, że skoro rodzice ukrywają coś przed nią, to zapewne robią to w słusznej sprawie.
Gdy Keira miała pięć lat, na świat przyszła jej siostra - Isolde.
~Życie w niebie~
Matka zawsze stawiała nacisk na nauczenie jej magii życia. Sądziła, że anioł, który nie potrafi leczyć, to nie anioł. Keira chętnie podchodziła do jej lekcji. Często chodziła do biblioteki i wzbogacała swoją wiedzę na temat rzucania innych zaklęć, taki jak magia mocy, czy umysłu. Ojciec natomiast chciał zrobić z niej wojowniczkę, dlatego też w wolnych chwilach zabierał ją na ziemię, żeby móc uczyć ją wojaczki. W dwudzieste pierwsze urodziny Keira dostała wreszcie swoje zadanie. Jak każdemu aniołowi, została jej przydzielona misja na ziemi. Miała strzec pewnej rodziny, która zamieszkiwała okolice Leoni. Tam zainteresowała się maszynami oblężniczymi i zapoznała się z ich konstrukcją.
~Pierwszy bunt~
Właśnie wtedy, po raz pierwszy w życiu zauważyła, jaki świat potrafi być okrutny. Złodzieje, mordercy, kanciarze... A na każdym kroku dostrzegła biedną osobę, która musiała żebrać o pieniądze. Natomiast rodzina, której była strażniczką, należała do jednej z najbogatszych i nic sobie nie robiła z biedy, której było aż nadto. Wręcz przeciwnie - balowali, śmiali się i wydawali pieniądze na błahostki. Szydzili natomiast z ludzi, którzy nie posiadali takich luksusów. Pewnego dnia postanowiła ukazać się tym ludziom i przemówić im do rozumu. Jednakże i to skończyło się fiaskiem. Zachwyceni, że ujrzeli anioła, uznali samych siebie za wybranych i ignorowali wszystko, co Keira próbowała im przekazać. Oburzona postanowiła porozmawiać z Panem. Lecz on tylko wyjaśnił jej, że nic nie może zrobić - taka już ludzka natura. Wściekła zaczęła kłócić się, ale dzięki interwencji Isolde, wszystko skończyło się dobrze. Anielica została przydzielona do innej rodziny, na drugim końcu kontynentu.
Mimo wszystko ciągle żyła ze świadomością, że istnieją osoby, które tak bardzo zatracają się w swym bogactwie. Wcześniej sądziła, że na świecie panuje dobro, a każdy człowiek ma w sobie empatię dla innych - ale myliła się.
Minęło kilka lat. W tym czasie Keira zainteresowała się różnego rodzaju nauką. Większość czasu spędzała w bibliotece, kiedy nie pilnowała przydzielonej jej rodziny. Lecz od czasu, kiedy jej siostra uchroniła ją od unicestwienia, anielica nie spotkała więcej Isolde.
~Upadek~
Pewnego dnia usłyszała rozmowę rodziców, na temat jej młodszej siostry. Zaciekawiona chciała się dowiedzieć, gdzie jest Isolde. Wparowała do pokoju niczym strzała i zaczęła przepytywać matkę.
- Gdzie ona jest?! - krzyk, przepełniony tęsknotą, dało się słyszeć głośno i wyraźnie. Jednakże jej rodzicielka nie zamierzała nic powiedzieć. Patrzyła tylko srogo, nie ukazując w oczach cienia przejęcia. Keira postanowiła uciec. Zignorowała swoją misję chronienia ludzi, po czym rozpoczęła poszukiwania siostry. Nauczyła się kraść i oszukiwać, żeby móc tylko przetrwać i odnaleźć swoją ukochaną siostrę. Na próżno, jak się potem okazało.
Isolde nie żyła już od sześciu lat. A to wszystko tylko dlatego, że zakochała się w śmiertelniku i uciekła razem z nim, narażając się na ogromne niebezpieczeństwo. Zrozpaczona anielica chciała poprosić o pomoc Pana, aby zwrócił jej siostrę, jednak obawiała się, że jej nie wysłucha. Lecz cóż innego mogła zrobić? Ze skruchą postanowiła powrócić do niebios i błagać o przebaczenie. Ale...
Po drodze spotkała mężczyznę. Cane, bo tak się zwał, okazał się ukochanym jej siostry. Obiecał jej, że może spotkać Isolde, że ona wcale nie umarła - tylko stała się upadłym aniołem... Zgodziła się, żeby mężczyzna zaprowadził ją do piekła, gdzie rzekomo przebywała jej ukochana siostrzyczka. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo dała się oszukać... Jedyne, co pamięta z tamtego okresu, to czyjaś dłoń na jej szyi.
Jej wspomnienia są niejasne. Wiedziała tylko, że jest pod czyjąś kontrolą. Pamięta krew, dużo krwi. Jej dłonie niemal codziennie były ubrudzone tą czerwoną posoką.
~Życie w piekle i spotkanie Kirka~
Pewnego dnia obudziła się na piekielnym pustkowiu. Zdziwiona i zrozpaczona zaczęła krzyczeć, lecz kiedy tylko wstała na równe nogi, niechcący zdeptała czyjąś kość. Rozglądając się po okolicy stwierdziła, że jest na cmentarzysku. Wszędzie były porozrzucane ludzkie kości. Dostrzegła również coś, co przelało szalę goryczy w jej sercu. W miejscu, w którym leżała, były czarne pióra. Jej pióra. Rozpostarła skrzydła i wtedy odkryła prawdę.
Została potwornie wykorzystana. Zabiła wiele istot. Zaczęła przechadzać się po piekle. Widziała, jak inne istoty piekielne szydzą z niej i wyśmiewają. Niektóre jednak uciekały przed nią ze strachem w oczach. Udało jej się dowiedzieć dlaczego, lecz prawda była bardzo bolesna. Potępieńcy i niektóre pokusy opowiadały o czasach, w których na ziemi, przez dwadzieścia lat, grasował tak zwany anioł śmierci. I tym aniołem była ona. Jej skrzydła były białe, lecz inni opisywali je jako skąpane w krwi. Teraz jej piękne, niegdyś rażąco białe skrzydła, są czarne. Podróżując po piekle i próbując się z niego wydostać, któregoś dnia natknęła się na dziwne zjawisko. Dusze zmarłych krążyły nad czymś, śmiejąc się i tańcząc. Keira podeszła bliżej, co sprawiło, iż duchy uciekły ze strachem.
Zauważyła kruka. Biedak, leżał na ziemi nieruchomo i wydawało się, że jest martwy. Anielica tylko westchnęła. Zrobiło się jej go żal, dlatego też zabrała zwierzątko gdzieś, gdzie nikt nie zbezcześci jego spokoju. Lecz on poruszył się, kiedy tylko go dotknęła. Zaskoczyło ją to, ale po dłuższej chwili po prostu odeszła. Jednakże ptak nie dawał jej spokoju i uparcie podążał za nią. W pewnym momencie bardzo ją to wkurzyło.
- Nie łaź za mną! - nakazała, patrząc wrogo na kruka. Ten tylko przechylił główkę i odleciał. Zadowolona z siebie ponownie postanowiła poszukać wyjścia. Jej spokój nie trwał długo, gdyż kruk ponownie pojawił się przed nią. Tym razem, trzymał w dziobie dość spory, złoty przedmiot. Keira, zaciekawiona, wzięła to do ręki i szybko przekonała się, że to bransoletka. Zakładając ją na rękę, przekonała się o jej magicznych zdolnościach. Mogła ukryć swoje skrzydła, które teraz były dla niej przekleństwem.
- Dziękuję - rzekła do ptaka. - Kirk. Od dzisiaj wabisz się Kirk, dobrze?
Zwierze ukazało swoje zadowolenie poprzez popisanie się zdolnościami latania. Po tym nie odstępował jej na krok.
~Powrót na ziemię i złodziejka~
Udało jej się wydostać z piekła za pomocą zaklęć, które rzuciły inne istoty piekielne. Lecz Keira była już upadłą - nie mogła liczyć na to pomoc Pana, czy też rodziców. Ponownie zaczęła kraść. Teraz była widoczna dla ludzi jako zwyczajna i niezwykle piękna dziewczyna. Skrzydła zwykła ukrywać, choć w wolnych chwilach chętnie wykorzystywała je, aby móc oczyścić umysł, latając.