Oglądasz profil – Léuchadiya

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Léuchadiya "Peszek" Malave
Rasa:
Lich
Płeć:
Kobieta
Wiek:
17 lat
Wygląda na:
17 lat
Profesje:
Włóczęga, Uczeń, Badacz
Majątek:
Bez grosza
Sława:
Nieznany

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Léuchadiya
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Léuchadiya

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Rejestracja:
1 miesiąc temu
Ostatnio aktywny:
3 tygodnie temu
Liczba postów:
2
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.06)
Najaktywniejszy na forum:
Księga Boskich Praw
(Posty: 2 / 100.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Prośby o sprawdzenie KP
(Posty: 1 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:słaby, niezbyt wytrwały, wrażliwy
Zwinność:fajtłapa, bardzo szybki, dokładny
Percepcja:dobry wzrok, niedosłyszący, kiepski węch, pozbawiony czucia, wyczulony na magię
Umysł:niezwykle bystry, błyskotliwy, Żelazna wola
Prezencja:brzydki, arytokratyczny, przekonywujący

Umiejętności

Pisanie i czytanieEkspert
SzulerstwoEkspert
EtykietaZaawansowany
RytualizmZaawansowany
Odnajdywanie portali i źródeł magiiOpanowany
FizykaOpanowany
KulturoznawstwoOpanowany
Pismo runiczneOpanowany
PrzetrwaniePodstawowy
HistoriaPodstawowy
NekromancjaPodstawowy
NaturianizmPodstawowy
DemonologiaPodstawowy
SzamanizmPodstawowy
StrategiaPodstawowy

Cechy Specjalne

Pamięć ejdetycznaZaleta
Wszystko, co kiedykolwiek zobaczyłam, poczułam, usłyszałam, potrafię idealnie odtworzyć w głowie nawet po wielu latach.
Liszek-peszekRasowa
Ogromny żal, który pozostał we mnie po dotknięciu przez chochlika.
Umarłam, ale przeżyłamRasowa
Po rytuałach związanych ze śmiercią, zostałam liszem - istotą nader paskudną, magiczną i tajemniczą. Odczuwam głód energii oraz jednocześnie nie potrzebuję jedzenia, snu...

Magia: Rytuały

ŚmierciNowicjusz
ChaosuNowicjusz

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Jestem osobą z natury buntowniczą, a nieposłuszeństwo to dla mnie prawie drugie imię. Może to kwestia charakteru, a może po prostu nie potrafię stać w szeregu i przyjmować poleceń bez zastanowienia. Zawsze mam w sobie ten wewnętrzny ogień, który każe mi kwestionować zasady, nie słuchać tych, którzy próbują mnie kontrolować, i iść własną drogą – nawet jeśli ta droga jest kręta i pełna przeszkód. Narzucane reguły i autorytety zwyczajnie do mnie nie przemawiają; czuję potrzebę łamania ich, wytyczania własnych ścieżek i robienia rzeczy po swojemu, niezależnie od tego, co mówią inni. To nie dlatego, że chcę za wszelką cenę robić na przekór – po prostu wolność i swoboda wyboru są dla mnie najważniejsze. Może właśnie dlatego moje życie jest pełne pechowych, dziwnych przygód – z takim podejściem nietrudno wpakować się w kłopoty. Pod moim nieposłuszeństwem i buntowniczym podejściem kryje się coś, czego nigdy nie pokazuję światu. Jest we mnie ukryty żal – głęboki i bolesny, choć nigdy się do niego nie przyznaję. Przeszłam przez wiele nieszczęść, które odcisnęły na mnie piętno, a każde z nich zostawiło niewidzialne blizny, które noszę jak te prawdziwe, zszywające moją twarz. Te wspomnienia są ciężkie i często wracają w najmniej oczekiwanych momentach, zwłaszcza gdy zostaję sama. Czasami pytam siebie, czy wszystko mogło potoczyć się inaczej, gdybym tylko zrobiła coś inaczej… albo była kimś innym. Mój żal jednak nie ma łez ani goryczy – jest bardziej jak cicha, niewypowiedziana tęsknota za czymś, co mogło być. Nauczyłam się chować go głęboko, pod warstwami uporu, buntu i tej fasady nieugiętości, którą widzą inni. Być może to właśnie z tego powodu jestem tak uparta i nieposłuszna – w jakiś sposób próbuję odciąć się od tej części siebie, która wciąż wraca myślami do minionych dni i żałuje, że nie mogła zmienić swojego losu. Może właśnie dlatego ciągnie mnie do mroku i tajemnic, może dlatego jestem tak niepokornie przywiązana do wolności i niezależności. Kiedy zagłębiam się w książki, rozwiązuję zagadki i odkrywam nowe światy, mam wrażenie, że na chwilę uciekam od tych myśli, które czasem budzą się w ciszy. Tylko wtedy naprawdę czuję, że jestem sobą – że nikt i nic nie może dotknąć tego, co mnie boli.
Jestem też uparta – i to jak skała. Gdy raz zdecyduję, czego chcę, trudno mnie przekonać, bym poszła inną drogą. Nawet jeśli napotykam na mury i zamknięte drzwi, walczę, nie zważając na ryzyko. A że kocham mrok i tajemniczość, im bardziej zakazana jest ścieżka, tym bardziej mnie kusi. Lubię się uczyć i zagłębiać w rzeczy, których większość ludzi w ogóle nie rozumie albo nie dostrzega. Książki, sekrety dawnych kultur, zagadki, które wymagają wytrwałości i sprytu – to wszystko jest dla mnie jak narkotyk. Jestem łowcą tajemnic, osobą, która nie spocznie, dopóki nie rozwiąże każdej łamigłówki. W końcu, skoro już tak bardzo ciągnie mnie do mroku, muszę poznać każdą jego tajemnicę na własnych zasadach, niezależnie od tego, co mówią inni. Można by mnie też nazwać molochem książkowym – uwielbiam czytać, a jeszcze bardziej zagłębiać się w książki, które są pięknie napisane, z wyrafinowanymi słowami i staranną kompozycją. Wyszukane słowa, misterne opisy, zapomniane historie… to wszystko jest dla mnie jak skarb. Lubię się uczyć, zwłaszcza rzeczy, które inni mogą uznać za dziwne albo niepraktyczne.

Wygląd

Kiedy patrzysz na mnie, pewnie trudno ci stwierdzić, kim jestem i skąd pochodzę. Moja skóra – tak, ma ten dziwny, zielonkawy odcień. Te szwy na twarzy nie pozostawiają złudzeń, że moje ciało przeszło przez wiele. Biegną wzdłuż mojego policzka, przez czoło i skroń, jakby ktoś zszył mnie kawałek po kawałku. Może to odstrasza, a może przyciąga – ale nie zmienia faktu, że to właśnie ja, taka, jaką widzisz.
Moje włosy, ciemne jak noc, są splecione w grube warkocze. Lubię je tak układać, bo to nadaje mi pewnej surowości i odrobiny elegancji, której, być może, się nie spodziewasz. Często zakładam ciemne ubrania – czarny koronkowy strój jest jak moja druga skóra. Podkreśla moje upodobanie do wszystkiego, co mroczne i tajemnicze. Moje oczy są prawdopodobnie pierwszym, co przykuwa twoją uwagę – mają intensywny, głęboki zielony kolor, który niemal świeci, jakby w środku czaiła się jakaś pradawna energia. To zieleń tak głęboka, że wygląda na nierealną, jakby ktoś wyciągnął ją prosto z lasów, gdzie słońce ledwo przebija się przez korony drzew. Kiedy patrzę, mam wrażenie, że moje spojrzenie przenika na wskroś, jakbym widziała znacznie więcej niż to, co jest na powierzchni. Te oczy bywają niepokojące, to prawda – widziałam to już wielokrotnie po reakcjach innych. Są jednak częścią mnie, jedynym prawdziwie moim skarbem, w którym widać całe moje doświadczenie i wiedzę, których nie widać na pierwszy rzut oka.
Moja twarz ma wyraziste rysy – jest smukła, trochę kanciasta, co nadaje mi wyraz surowości, ale i pewnego wyrafinowania. Kości policzkowe są wysokie, a linia żuchwy ostra, niemal jak wyrzeźbiona. Ten kształt twarzy sprawia, że wyglądam bardziej drapieżnie, ale jednocześnie – subtelnie, z odrobiną delikatności, którą tylko niektórzy potrafią dostrzec.
Moje usta mają kontrastujący, intensywny czerwony odcień. Ich kształt jest pełny, z wyraźnym łukiem kupidyna, co dodaje mojemu wyglądowi odrobiny zmysłowości, choć na co dzień rzadko uśmiecham się szeroko. Kiedy mówię, słodki dźwięk mojego głosu jest dla wielu zupełnym zaskoczeniem, podobnie jak ten dziewczęcy uśmiech, który czasem rozjaśnia moje ciemne, kontrastujące ze mną usta. Całość tworzy coś osobliwego – wygląd surowy i mroczny, ale jednocześnie tajemniczy i pełen ukrytej delikatności. Tak, wiem, jak wyglądam: trochę niepokojąco, jak zjawa z gotyckiej opowieści. I wyglądałam tak jeszcze zanim zostałam nieumarłą - tylko bez blizn, poszarpanego policzka i szwów. Ale jest we mnie coś więcej. Gdy się poruszam, być może zauważysz, że wbrew mojemu nieco niezgrabnemu wyglądowi, moje kroki są pełne gracji. Nie wiem, skąd bierze się ta lekkość ruchu, ale czuję ją w sobie, jakby każda część mojego ciała doskonale znała swoje miejsce i cel. A kiedy słyszysz mój głos... cóż, ten też cię pewnie zaskakuje. Jest słodki, dziewczęcy – zupełnie nie pasuje do mojego wyglądu. Ale to jestem ja, taka, jaka jestem. Moje spojrzenie pewnie też mówi więcej, niż chcę zdradzić. Czasami, kiedy patrzę, widzę zdziwienie lub lęk, ale także zaciekawienie. Moje oczy, zielone i przenikliwe, skrywają wiele historii, których nie opowiem. Może jeszcze nie jesteś gotowy, by je usłyszeć.

Historia

Urodziłam się jako Peszek. Tak mawiała na mnie matka od pierwszych chwili moich narodzin, ponieważ od małego prześladował mnie niesamowity pech. Trudno zliczyć, ile tak naprawdę miałam blizn i zadrapań na ciele. 
Czegokolwiek bym się nie chwyciła, ciągle mi nie wychodziło. Szermierka, taniec, śpiew, malowanie... To wszystko kończyło się fiaskiem. Gdy tylko skończyłam około siedem lat, nauczyłam się czytać i zrozumiałam, że zajęcia poza domem nie należą do najbezpieczniejszych, postanowiłam po prostu nie wychodzić.
I tak od siódmego roku życia do około szesnastych urodzin siedziałam w domu - czytałam. Mama przynosiła mi od groma książek, dzięki którym mogłam uczyć się nowych rzeczy: interesowała mnie demonologia, szamanizm, historia, podstawy przetrwania, fizyka, kultury innych osób... Ale także czytałam wiele książek fabularnych o przygodach dam dworu, o różnych zagadkach.
Nawet nie zauważyłam, kiedy tyle lat minęło, a ja naprawdę nie miałam już ochoty zostać w domu.

***

Na swoje szesnaste urodziny zaczęłam się pokazywać w wiosce. Nie należeliśmy do bogatych osób, więc swoje relacje przyjacielskie z osobami ze wsi traktowaliśmy bardzo symbiotycznie - jak te pasożyty, które nie umiałyby nawzajem bez siebie przetrwać. Pani Grimsore piekła chleb, a w zamian dostawała od reszty pomoc w swoich polach. I tak dalej, tak dalej...
Ja jednak nie miałam nic do zaoferowania, póki nie zjawił się on. Podróżnik, który parał się praktykami magicznymi - znalazłam w tym szansę dla siebie. Od razu moja matka zrozumiała, jak bardzo może być to dla mnie ważne, więc gdy tylko poprosiłam ją o możliwość nauki czarów, przypomniała mi:
- Twoja wróżka chrzestna byłaby z ciebie bardzo zadowolona. Szkoda, że to nie ona może cię uczyć... - wspomniała Hannah, a jej twarz posmutniała. Już od następnego dnia, dzięki połączeniom matki, tajemniczy mężczyzna mógł mnie uczyć magii.

***

Nie minął pełny rok, a dołączyłam do grupy magów, którzy szybko wyjaśnili mi podstawy bardzo potężnej magii - śmierci oraz chaosu. Obiecali mi rozszerzyć w sumie zakres nauki, lecz nigdy nie doczekałam się tej możliwości. Szybko zrozumiałam ich plany, nie byłam głupia. W naszej wiosce dziewczęta dużo młodsze ode mnie zaczęły wkrótce znikać, więc szybko połączyłam wątki i przestałam przychodzić na spotkania magów.
Jak się później okazało, to magowie przybyli do mnie do domu.

Ten dzień zapamiętam do końca życia. Tajemniczy mag wparował do naszego domu, oddzielił mnie od matki i położył na stole. Chcieli złożyć mnie w ofierze. Ciemność otuliła mnie z każdą chwilą mocniej, a ból, który przeszywał moje ciało, zdawał się nie mieć końca, gdy rozpoczynali inkantację. Leżałam na zimnej, kamiennej podłodze, czując, jak energia opuszcza mnie kawałek po kawałku. Serce biło mi w piersi jak szalone, a umysł gęstniał w mroku beznadziei. Wszystko zdawało się rozpadać – moje życie, moje marzenia, przyszłość, która miała być pełna światła.
W chwili największego załamania, gdy myślałam, że nie ma już ratunku, dostrzegłam, jak z daleka majaczy postać. To była moja wróżka chrzestna, której magia, według mojej matki, powinna chronić mnie przed złem. Jej obecność przyniosła na chwilę ukojenie, ale szybko odwróciłam wzrok, gdy zobaczyłam, co się dzieje przed moimi oczami.
Mroczni magowie, którzy od dawna terroryzowali naszą krainę, teraz bezlitośnie zabijali moją matkę. Krzyk rozszalał się w powietrzu, a każdy cios, który zadawali, zdawał się odbijać echem w mojej duszy. Bezsilność przerodziła się w gniew, a gniew w desperację. Nagle, coś w środku mnie zareagowało. Nieświadomie, instynktownie, zaczęłam używać magii chaosu. Energia, której nigdy wcześniej nie kontrolowałam, przepłynęła przez moje ciało, łącząc się z inkantacją, którą wypowiadałam bez zastanowienia. Magowie patrzyli na mnie z przerażeniem, jakbym stała się samą esencją destrukcji.
Nie umarłam. Zamiast tego, moje ciało przeobraziło się w coś innego – stałam się lichem, nieumarłym magiem. Ciemna energia zaczęła krążyć wokół mnie, a każdy z magów, który odważył się stanąć mi na drodze, upadał na kolana, a ich życie ulatywało wraz z moją nowo odkrytą mocą. To, co kiedyś było moją słabością, teraz stało się moją siłą. Energia, którą zabierałam, osłabiała ich, aż w końcu padali martwi.
Patrzyłam na to wszystko z mieszanką smutku i determinacji. Moja matka leżała nieprzytomna, a wróżka chrzestna, mimo swojej magicznej natury, nie mogła powstrzymać tego, co się stało. Teraz, jako lich, wiedziałam, że muszę używać swojej mocy mądrze, aby chronić tych, których kocham, i zakończyć rządy terroru magów, którzy zniszczyli nasze życie.
- To twoja wina! - krzyknęłam, gotowa zaatakować swoim gniewem również wróżkę, lecz w tej chwili całkowicie osłabłam i upadłam, wykończona i nieprzytomna.
Przemiana była bolesna, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie, ale dała mi nową siłę. Z ogniem w sercu i mrokiem w duszy, wyruszyłam na ścieżkę, która miała przywrócić równowagę i sprawiedliwość w świecie, który tak bardzo tego potrzebował. Tak właśnie wyglądały moje siedemnaste urodziny.
  • Najnowsze posty napisane przez: Léuchadiya
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data