W Alaranii istnieje wiele stworzeń. Latający ludzie, którzy wzbijają się w przestworza ku wolności i poszukiwaniu przygody, majestatyczne morskie stworzenia, które swym pięknem odbierają dech w piersiach niejednego śmiałka, a także zjednoczone z naturą postacie, które bawią się wśród łąk, rzek i lasów.
Ja nie jestem wyjątkowa. Nie byłam nigdy w niczym specjalnie dobra. Moja matka zachowywała się jak typowy kot: zaszła w ciążę z przypadkowym typem na ulicy za kawałek chleba, aby później urodzić mnie i moją piątkę rodzeństwa. Długo nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić - nie mieliśmy nawet imion. Do piątego roku życia wiem tylko tyle, że nieraz omal nie umarłam; z głodu, z zimna, z przemęczenia.
Dopóki nie przygarnął nas właściciel zamtuzu. Moja matka zrozumiała, że to jest idealny sposób na zarobek i godne życie, dopóki nie umarła i dopóki nie przejął nas nasz “wybawca”. Dopiero wtedy zostałyśmy nazwane.
Kalisia. Wevera. Sayaka. Ravene. Peninah.
Jestem Peninah.
***
W wieku dziesięciu lat byłyśmy wszystkie bardzo rozpieszczane. Feldan, właściciel przybytku, często traktował nas jak córki, których nigdy nie miał. Jego synowie, Linx oraz Johann, byli jak dwa różne światy. Johanna znam słabo, ponieważ rzadko pojawiał się w zamkniętej - tej “bezpiecznej” części, natomiast Linx zaczął się z nami bawić. Poznawał nas, wydawał się w pewnym sensie również nam współczuć.
- Nic się nie martw, Kalisia - rzekł ongiś Feldan do mojej najstarszej siostry. - Jedz śmiało. Kiedyś się mi odpłacicie, jak będziecie mogły, dziewczęta.
Dlaczego nie rozumiałam, o czym on mówi? Dlaczego musiałyśmy tak trafić, żeby już za młodu ukierunkowano nasz los na tylko jedną możliwą ścieżkę?
Dlaczego nie mogłam być wyjątkowa, aby przeżywać przygody w przestworzach, bawić się na łąkach lub beztrosko nurkować?
Bo byłam tylko kotołakiem.
***
W wieku szesnastu lat zaczęłam więcej dostrzegać. Rozumiałam już, dlaczego Feldan tak nie pozwala nam wychodzić. Dopóki nie osiągnęłyśmy odpowiedniego wieku, większość pomieszczeń była dla nas zakazana, a on mógł przygotować swoje niespodzianki; zadbał o nas, dzięki czemu urosłyśmy zdrowe i silne. Dbał również o nasze zachcianki; gdy mi ubzdurało się grać na instrumencie, on zakupił dla mnie niezwykle drogie lirium i załatwił nauczyciela. Sayaka była najmądrzejsza - Feldan zatem za każdym razem, gdy wybierał się do miasta, przynosił jej nową książkę. Aż w końcu zrozumiałyśmy, jak mamy się mu odpłacić.
Ten zamtuz to był nasz dom. Nasze nowe życie. Nasze nieuniknione przeznaczenie.
***
- Chodź, Peninah, usiądź obok - rzucił Zoth, jeden ze stałych klientów. Ułożyłam się obok niego wygodnie i zajęłam rozmową, którą tak uwielbiam. Dopiero w swe dwudzieste urodziny zrozumiałam, że to tego w życiu pragnęłam; dzięki opowieściom podróżników mogłam poczuć, jak to jest fruwać, śniłam o tym, co oni przeżyli. Radowało mnie takie egzystowanie. Żyłam wygodnie; uczyłam się wszelkich sztuczek, aby móc lepiej zadowalać ludzi odwiedzających zamtuz. Grałam na lirium, śpiewałam, rozwijałam wszystkie swoje drobne talenty. Feldan nauczył mnie radzić sobie i manipulować mężczyznami. Mówił mi, co uwielbiają słyszeć, czego przy nich nie robić, kiedy ich słuchać. Nim się spostrzegłam, moi adoratorzy zaczęli wysyłać mi drogie prezenty. Chcieli mojej uwagi tak bardzo, a Feldan był zadowolony; dzięki mnie i mym siostrom, stał się najpopularniejszym ekskluzywnym zamtuzem w całem Maurii. A my żyłyśmy w luksusach.
Właściciel miał jednak zasady, w które nas wprowadził. Linx nieraz mi o nich przypominał, jakoby martwił się, żebyśmy nie czuły się wykorzystywane.
- Zawsze możesz odmówić i oddać prezent - mówił. - Jeżeli któryś klient was skrzywdzi, spotka go kara ze strony Johanna. Nie pozwalajcie się też obrażać. To wy tworzycie tę społeczność, więc to wasz komfort jest na pierwszym miejscu.
Zmieniłam jednak priorytety w wieku dwudziestu pięciu lat. Za błyskotki byłam skłonna nagiąć zasady i pozwalać klientom na więcej. Podejrzewam, że przez to napisałam kolejną stronę swej historii, która przesądziła o moim losie, albowiem zaledwie rok później Feldan zabrał mnie do swego drugiego syna.
- Peninah, to jest twój dom. To jest twoje drugie ja, w którym rozumiem, że czujesz się dobrze - powiedział mi. - Jesteś twarda, a ja nie mogę cię wiecznie chronić. Dlatego od dzisiaj należysz do Johanna.
Nie wiedziałam, jak zareagować. Johann w odróżnieniu od Linxa stanowił dla mnie wielką zagadkę - tajemnicę, która przyciągała moją uwagę tym, że ciągle pozostawała nieodkryta. Z radością zatem podążałam za mężczyzną, radując się każdą chwilą uwagi; spełniałam swoją rolę.
I dzięki temu w końcu czułam się wyjątkowa.
Bo będę wyjątkowa. Na swój własny, wspaniały sposób.