„Bez względu na to, jak je nazywamy lub z jakich powodów powstały, konstrukty dzielić możemy na mechaniczne i magiczne ze względu na sposób funkcjonowania, a także na martwe i żywe zależnie od tego, czy są one w stanie funkcjonować w sposób podobny do tego, który my sami przejawiamy. (...) Przykładem mechanicznego, a zarazem żywego konstruktu, jest uwiązana dusza czy też sztuczna świadomość, w ten czy owy sposób spętana do formy mechanicznej, dla której źródłem impulsu jest ów spętana jaźń.” - Fragment z wykładu o zaawansowanych formach kreomagowania, data nieznana.
~~~
Wprowadzenie – Czemu jestem?
Czasy przed i tuż po powstaniu T’eight’a
~~~
Nim sen prasmoka choćby zaiskrzył ideą istnienia T’eight’a, przez Alaranię wędrował Tenyks, demon z otchłani, jeden z wielu kaer natherin’ów. Istota ta wieki swojego życia poświęciła na planowaniu, eksperymentowaniu i tworzeniu posłusznych mu golemów. Przez całość swojego życia, Tenyks skupiał się na żywych istotach, z krwi, kości i magii. Jednak pewnego dnia, gdy stał on nad kolejną ślepą uliczką w swoich badaniach, spojrzał on na metalową powierzchnię, na której to spoczywało truchło. To wystarczyło, by w jego umyśle zrodziły się dwa słowa. Dwa słowa, przez które to miał zostać zdecydowany los jeszcze nieistniejącej zjawy.
“Co jeśli…”
Przygotowania trwały lata. Badania, materiały, testy i wnioski goniły siebie w cyklu nie tak innym od tego, w którym to księżyc goni za słońcem, tylko po to, by samemu uciekać przed blaskiem poranka. Tenyks był gotowy na pierwszy eksperyment gdy tylko zdecydował, czego tak naprawdę chciał spróbować. Ciało pozbawione biologii, tak drastycznie inne od jego normalnych golemów, a przez to pozbawione słabości i wad zwykłego ciała. Jednak nawet mechaniczne ciało potrzebowało serca, a przynajmniej czegoś, co by animowało je i pozwoliło podążać za rozkazami. Tenyks zadecydował, że idealnym materiałem do tego byłyby świeżo powstałe upiory z otchłani, które to zamierzał uwiązywać do zawczasu zaprojektowanego i zbudowanego ciała.
Eksperyment numer jeden zawiódł już na pierwszym kroku, świeżo złapany upiór był zbyt słaby, a zaklęcie mające go uwiązać w ciele z żelaza zbyt brutalny, przez co istnienie ów zgasło, nim mogło czymkolwiek zabłysnąć. Zaklęcie zostało więc udoskonalone, co by nie uszkodzić duchowej istoty.
Eksperyment numer dwa zdołał uwiązać upiora w metalowym ciele, lecz zamiast nadać życie, upiór był jedynie więźniem fizycznej formy, w której to utknął aż do momentu, gdy utracił on resztki energii i przestał istnieć. Następne mechaniczne formy zostały zaprojektowane z bardziej egzotycznych materiałów, które były nieco bardziej podatne zarówno na samo zaklęcie, jak i również na to, co by magią i wolą móc je kontrolować.
Eksperyment numer trzy został pomyślnie powiązany z mechanicznym golemem w sposób, który pozwolił upiorowi korzystać z ów ciała, lecz ciało wymagało zbyt dużego nakładu magii, wysysając z upiora wszystko, aż nie zostało nic. Do przyszłych mechanicznych form dodane zostały zębatki, dźwignie i wiele innych, skomplikowanych mechanizmów, które miały ułatwić poruszanie mechanicznym ciałem, a co za tym idzie zmniejszyć zużycie magii z tego wynikające.
Eksperyment numer cztery zdołał uwiązać upiora w sposób, który go nie unicestwił, dzięki czemu po raz pierwszy mechaniczny golem poruszył się pod naciskiem woli upiora. Niestety, upiór nie wiedział, jak działają kończyny, a mechaniczne ciało nie oferowało instynktów, na których upiór mógł polegać, przez co eksperyment skończył się nieudolną, niezdolną do ruchu istotą, którą trzeba było unicestwić. Tenyks zaczął dodawać niezwykle drobne runiczne zapisy na mechanizmach przyszłych eksperymentów, które były niczym setki tysięcy instrukcji, dzięki którym przyszłe upiory nie będą wyginać się na podłodze niczym bezradne niemowlęta.
Eksperyment numer pięć to był pierwszy sukces, a zarazem kolejna porażka. Upiór potrafił sterować swoim mechanicznym ciałem bez trudu, lecz nie był posłuszny swojemu stwórcy, a próby komunikacji skończyły się niepowodzeniem i koniecznością brutalnego zakończenia eksperymentu. Runiczne zapisy zostały rozwinięte o zasady, reguły i protokoły, które ograniczały wolność i autonomię mechanicznych golemów. Wciąż samoświadome, a przez to zdolne do krytycznego i logicznego myślenia, ale posłuszne i nieco bardziej przewidywalne.
Eksperyment numer sześć był kamieniem milowym. Golem z metalu z duszą upiora był posłusznym sługą, zdolnym do wykonywania poleceń oraz przyjmowania rozkazów w sposób inteligentny i krytyczny. Wciąż jednak był to ledwie prototyp, funkcjonalny, lecz pozbawiony faktycznych zdolności. Jak poprzedni, został unicestwiony, a przyszłe próby otrzymały nowe mechanizmy i runy, dzięki którym miały być szybsze, silniejsze oraz zdolne do wykonywania za wczasu wbudowanych zaklęć.
Eksperyment numer siedem był niemal idealny. Jednak intensywne testy ukazały słabość niebiologicznej formy. Runy były delikatne i podatne na interferencje magiczne z zewnątrz, a wszelakie skomplikowane mechaniznmy także źle znosiły surowe warunki świata. Oczywistym rozwiązaniem było opancerzenie następnej, potencjalnie ostatniej iteracji tego eksperymentu. Metal niczym zbroja płytowa chroniły przez brutalnym światem zewnętrznym w każdej jego formie, a runy pod nimi schowane niwelowały wpływ pyłu, drobin i okolicznej magii na wrażliwe elementy.
Tak oto nadszedł czas na eksperyment numer osiem. Mechaniczny konstrukt wzmocniony i ograniczony potężną magią, którego metaforycznym sercem był ledwo co zaistniały upiór, na tyle młody, iż pierwszym jego wspomnieniem było istnienie w stworzonej dla niego przez Tenyksa formie. Tak jak jego poprzednicy, otrzymał on nazwę. Nie imię, dla Tenyksa był to bowiem wciąż ledwie golem, znany jako…
T’eight.
~~~
Rozdział Pierwszy – Czym jestem?
Czasy do pięćdziesiątego roku istnienia T’eighta
~~~
Nie znając istnienia niż to, do którego powołał go Tenyks, T’eight był może nie szczęśliwy, ale zadowolony ze swojego istnienia. Kaer Natherin, poprzez liczne lata testów, eksperymentów i pracy nad jego mechaniczno-magicznym ciałem pragnął udoskonalić swój najnowszy projekt, w zamian oczekując jedynie absolutnej lojalności. Demon zwany Tenyksem nie ukrywał, że bez jego ingerencji T’eight byłby ledwie upiorem, istnieniem pozbawionym przeznaczenia, kierunku czy zdolności interakcji ze światem fizycznym. Wizja tego była przerażająca dla mechanicznego golema. Jego fizyczna forma rozbrzmiewała dźwiękiem zębatek i brzmieniem magicznych run, których to symfonia nadawała cel i przeznaczenie zarówno każdemu jego ruchowi, jak i każdej jego myśli. Istnienie bez tych darów zdawało się równie przerażające, co niemożliwe.
Z biegiem lat jednak frustracja Tenyksa rosła, gdy każdy kolejny test zdolności T’eighta ujawniał kolejne ograniczenia w porównaniu do jego organicznych golemów. Forma z metalu nie była w stanie się regenerować, zamiast tego wymagała ręcznych napraw, początkowo z ręki samego demona. Z czasem jednak nawet to zaczęło być frustrujące, dlatego też T’eight otrzymał informacje i zdolności magiczne konieczne do samodzielnej naprawy swej formy. A skoro o zdolnościach mowa, to choć T’eight był w stanie się uczyć i być bardziej samodzielnym niż niektóre z jego organicznych sług, lecz to wciąż nie usprawiedliwiało największego problemu z T’eightem, i wszystkimi jego poprzednikami.
Czas.
Ilość czasu potrzebna, aby utworzyć kogoś takiego jak T’eight, była absurdalna w porównaniu do mięsnych golemów. Nawet jego o wiele silniejsze i wytrzymalsze ciało nie usprawiedliwiało czasu, jaki musiałby być poświęcony na ciągłe udoskonalanie i utrzymywanie mechanicznej formy, nawet jeśli T’eight zaczął samodzielnie dbać o kondycje swojego metalicznego ciała. Koniec końców, demon uznał swój eksperyment za niepowodzenie, a T’eighta za ostatniego mechanicznego golema, którego kiedykolwiek zbuduje. Mechaniczny golem nie został jednak zniszczony, zamiast tego pozostając w miejscu, gdzie został stworzony, pod pretekstem ochrony skrywanej tam wiedzy i narzędzi.
Mijały więc lata, dziesięciolecia, a nawet wieki, a upiór w maszynie wciąż wypełniał swoje zadanie, nie zbaczając na upływ czasu, nie rozumiejąc, iż został on w rzeczywistości porzucony. Dbał o miejsce swego powstania jak i również o samego siebie, okazjonalnie odganiając ciekawskich czy nawet zabijając bestie, czy inne istoty zbyt durne lub zbyt uparte, aby pozostawić to miejsce w spokoju. Czas jednak nie był litościwy nawet dla kogoś takiego jak on. Swoje ciało naprawiał w miarę możliwości, lecz proces ten wciąż wymagał od niego znacznej ilości energii, a tą mógł odnowić tylko od innej istoty lub z pomocą Tenyksa, który to ani razu nie powrócił. Nic więc dziwnego, że zdesperowany T’eight musiał opuścić miejsce, które miał za zadanie stróżować, aby poszukać żywych, z których to mógłby odnowić zasoby własnej energii.
Niestety, choć wiele rzeczy potrafił i wielu rzeczy się nauczył na przestrzeni swojego istnienia, to jednak skradanie się nie było jedną z nich. Jego metaliczna forma, zbyt ciężka i zbyt głośna, odganiała większość zwierząt i istot. Okazjonalna zdobycz zbyt głupia lub zbyt pewna siebie odnowiła jego rezerwy, lecz było takiej zbyt mało, by mógł wrócić na swój posterunek. Dlatego też błądził, i błądził, aż krajobraz dookoła niego zmienił się drastycznie, a słońce zawędrowało na niebie niezliczoną ilość razy. Niestety, jego trud okazał się marny, z każdym dniem bowiem zostawało mu coraz mniej energii. Aż pewnego dnia, w pogoni za zwierzęciem, ruszył po niepewnym terenie. Kamienna skarpa załamała się pod jego ciężarem, a on sam spadł w czeluści głębokiej jaskini. Sam upadek uszkodził go na tyle, iż nie mógł sam się wydostać, a bez zasobów nie był on w stanie się naprawić. Dlatego też postanowił popaść w imitacje snu, licząc na to, iż pewnego dnia Tenyks w końcu powróci do niego i go naprawi.
~~~
Rozdział Drugi – Kim jestem?
Czasy obecne
~~~
???