Oglądasz profil – Filli

Ta postać nie została jeszcze zaakceptowana
Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Philosotenes "Wujek Filli" Paxanimi
Rasa:
Satyr
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
350 lat
Wygląda na:
40 lat
Profesje:
Inna
Majątek:
Bogaty
Sława:
Prominentny

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Filli
Grupy:

Skontaktuj się z Filli

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Rejestracja:
5 miesiące temu
Ostatnio aktywny:
1 tydzień temu
Liczba postów:
0
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:niezbyt silny
Zwinność:bardzo zręczny, precyzyjny
Percepcja:czuły słuch, czuły węch, czuły język
Umysł:niezwykle bystry, geniusz, b. silna wola
Prezencja:Ładny, szarmancki, charyzmatyczny

Umiejętności

Zaparzanie HerbatyEkspert
AlchemiaEkspert
ZielarstwoEkspert
Sporządzanie TruciznEkspert
BotanikaEkspert
NaturianizmEkspert
Opieka nad roślinamiEkspert
MedytacjaBiegły

Cechy Specjalne

Dziedzictwo SatyraRasowa
Jaki jest satyr, każdy widzi i Filli nie jest wyjątkiem od tej reguły. Poza oczywistymi sprawami, jak choćby elementy jego wyglądu, jest on w stanie bez trudu porozumieć się z każdym zwierzęciem i wszelaką roślinnością w ich ojczystym języku. Jest on także obdarzonym regeneracją, dzięki której jego rany goją się szybciej, a skóra jest nieskalana setkami lat istnienia.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Wygląd

Historia

~~~
Rozdział Pierwszy – Kto?
Czasy od powstania do pięćdziesiątych urodzin Philosotenesa
~~~


Philosotenes Paxanimi wyłonił się ze swojego drzewa znając zarówno swoje imię jak i swój obowiązek. Nie musiał błądzić, bowiem jako twór Matki Natury obdarzony został tą samą wiedzą, jaką otrzymują wszystkie inne Satyry. Wiedział o mateczniku, w którym przyszło mu przyjść na świat i o tych którzy mu regularnie zagrażali. Zalążek ciekawości dotyczący motywacji tych, którzy zagrażali domowi satyra zginął gdy naturianin po raz pierwszy ujrzał jak drzewo o setki lat starsze od niego traci swoją iskrę, ścięte metalowymi narzędziami istot pozbawionych połączenia z naturą. Odpowiedzi na pytania krążące w jego głowie ani nie cofną krzywdy wyrządzonej drzewu, ani też nie zaspokoją narastającej potrzeby Philosotenesa, by spełnić swój obowiązek wobec Zielonej Matki i uchronić jej dzieło przed obcą ingerencją.

Z początku satyr był bezpośredni. Rogi jego były niewielkie, ale ostre, a kopyta może i drobne, ale twarde i potrafiły zadać cios. Z początku wystarczyło wystraszyć tych, którzy zagrażali zieleni. Z czasem jednak ci, którzy się bali przestali przychodzić, pozostawiając tylko tych, którzy gotowi byli walczyć, byleby bezkarnie zdobyć to, co im się nie należy. Im bardziej satyr walczył, tym trudniejsi byli jego przeciwnicy, ci bowiem którzy nie byli w stanie go pokonać, nie wracali, pozostawiając jedynie tych, którzy zamiast być przegonieni przez naturianina, sami go odganiali, stanowili bowiem na tyle duże zagrożenie, że Philosotenes nie dawał rady ich powstrzymać.

Jego ciągłe porażki sprawiły, że ci, których wcześniej przegonił, także wracali, ale tym razem w towarzystwie wojowników, najemników czy innych osób, których zadaniem było nic innego niż walka z satyrem. Ci od samego początku byli niezłomni i zbyt silni by satyr mógł cokolwiek im zrobić. Przelał wiele swojej krwi, daremnie próbując przegonić nowe zagrożenie, lecz był to marny trud.

Pewnego dnia skrywał się w krzakach, wciąż ranny, w oczekiwaniu aż jego wrodzona regeneracja zasklepi uszkodzone ciało, kiedy to ujrzał coś, co zmieniło jego podejście do obrony lasu. Choć powinno być to oczywiste, to dopiero w dniu, gdy zobaczył, jak jeden z wrogów zjada trujące jagody, satyr zrozumiał, że ci, z którymi walczył, byli ślepi na naturę, nawet kiedy ich nogi stąpały po jej łonie, a ręce i narzędzia rozkradły jej dary. Nie słyszeli oni szeptu krzewów, które odganiały od siebie satyra gdy ten był głodny. Jeżeli nie słyszeli tego, to czego jeszcze mogli nie być świadomi?

Satyr przestał atakować, w wyniku czego ci, którzy rozkradali dary lasu, zaczęli pojawiać się ze zdwojoną siłą za dnia. Naturianin korzystał z tego czasu, by rozmawiać z roślinnością, by zrozumieć właściwość najmniejszego źdźbła trawy i skutki uboczne najdrobniejszej jagody. W wolnych chwilach, gdy rozważał nad swoimi opcjami, zachęcał także zwierzęta, by te przeszkadzały ludziom w miarę swych ograniczonych możliwości.

W nocy, gdy spali oni w swych obozowiskach lub gdy wracali do swych sztucznych lasów, satyr toczył nowy rodzaj walki. Nie było to łatwe, ale robił wszystko, co w swej mocy, by na terenie będącym celem intruzów rozkwitła najgroźniejsza flora, jaką mógł sadzić lub przenieść o swych własnych siłach. W tym też okresie zrozumiał on szept ziemi, a po pewnym czasie zdołał nawet wpleść swoją własną wolę w jej szept, kształtując ów pierwotny element. Nie było to nic wielkiego, lecz ułatwiło to ukrywanie świeżo posadzonych nasion, a także naprawę terenu po przeniesieniu nowych roślin na tereny gdzie toczyła się walka z ludźmi.

Przez wiele czasu nie było widać skutków jego ciężkiej pracy. Tylko szept lasu zapewniał go, że jego trud nie idzie na marne. Własnymi oczami by tego nie zauważył, ale drzewa opowiadały mu o jękach zatrutych, a trawa o tych, co w panice uciekali po spotkaniu się z jedną z mniej przyjaznych roślin. Nawet zwierzęta zaczęły chwalić się tym, jak z dnia na dzień ich działania uprzykrzały życie każdemu, kto przyszedł zaburzyć naturalny porządek rzeczy na terenie strzeżonym przez satyra.

Po wielu latach satyr osiągnął sukces. Las, a szczególnie tereny, na które wkradają się ludzie, stały się śmiertelnie niebezpieczne dla każdego, kto był na tyle chciwy lub głupi, by nie uszanować potęgi Zielonej Matki. Wielu ucierpiało i równie wielu próbowało przeciwstawić się ofensywie satyra, lecz żadna ilość ognia, metalu czy magii nie była w stanie powstrzymać wszystkiego, co naszykował satyr. Las był zbyt wielki, by jakakolwiek ilość płomienia zdołała go za jednym razem pochłonąć, a co spłonęło, odrastało ze zdwojoną siłą wśród żyznego popiołu i pod opieką naturian. Miecze, siekiery i inne wynalazki prędzej czy później natrafiały na konar lub pnącze, którego nie były już w stanie przeciąć, a magia była użyteczna tylko tak długo, jak długo mag był bezpieczny, a las i jego okolice już dawno przestały być bezpieczne dla tych, co przyszli tutaj by skrzywdzić Matkę Naturę.

Tak, to był sukces. Ludzie i inne rasy już nie przychodzą tutaj w złych zamiarach. Jedynie ci, co współżyją z naturą, są na tyle odważni, by przychodzić tutaj i skorzystać z ofiarowanych dobrowolnie przez Zieloną Matkę darów. Lecz zawsze kiedy satyr szedł na krawędź lasu, widział on w oddali sztuczne lasy, siedliska jego wrogów, oraz to jak ciągle się one rozrastały. Nie był głupi, wiedział, że potrzebowali oni drewna do tego, a to oznaczało, że gdzieś tam jakiś inny las cierpiał, niezdolny do samodzielnej obrony przed bezkresną agresją.

Satyr przez chwilę rozmyślał nad tym, by przenieść się do kolejnego lasu, by także tam zadbać o to, aby nikt nie był już w stanie uczynić krzywdy wobec Zielonej Matki, ale bardzo szybko zrozumiał, iż był to marny trud. Lasów było więcej, niż był w stanie sobie wyobrazić, wiele z nich oddalonych tak daleko od niego, że prędzej nadejdzie jego kres, niż zdoła on je wszystkie odwiedzić i zaopiekować się nimi wszystkimi. Zamiast bronić lasów, musiał on pozbyć się źródła zagrożenia. Spojrzał więc on ku sztucznemu lasowi w oddali i ruszył przed siebie, wzywało bowiem poczucie obowiązku, któremu nie mógł odmówić.


~~~
Rozdział Drugi – Gdzie?
Czasy od pięćdziesiątych do setnych urodzin Philosotenesa
~~~


Siv'Lead

???


~~~
Rozdział Trzeci – Jak?
Czasy od setnych do trzysetnych urodzin Philosotenesa
~~~


???


~~~
Rozdział Czwarty – Z kim?
Czasy od trzysetnych urodzin Philosotenesa
~~~


???


~~~
Rozdział Piąty – I jak?
Czasy obecne
~~~

...

Posiadłość

Lokalizacja: Zagłębie Artystów
Setek lat temu był to tylko ledwie jeden z większych magazynów portowy opuszczony przez właściciela. Wielka przestrzeń podzielona na dwa poziomy i piwnicę przez znaczny czas przepełniał jedynie kurz i szepty przeszłości, przynajmniej do czasu aż nie zjawił się Filli ze swoją obietnicą świetlanej przyszłości. Obecnie jest to pierwsza w historii, a zarazem najsłynniejsza ze znanych na całą Alaranię herbaciarni zwanymi “Domami Matki Natury”, i każda kolejna jest zbudowany na jego podobieństwo.

Sam budynek, ze względu na swoje liczne zastosowania, jest podzielony na liczne części. Wejście do budynku prowadzi wprost do części publicznej obecnej na parterze, przeznaczonej do przyjmowania klientów spragnionych ziołowych doznań, jakie są tu oferowane. Panuje tutaj przyjazny, naturiański wystrój, gdzie ukształtowane ze wciąż żywych roślin krzesła, stoły meble i ozdoby dają gościom okazję na zbliżenie się do Matki Natury. Nikogo nie dziwi tu widok kwitnących krzeseł oraz bukietów wyrastających nie z donicy, a wprost z drzewa, które zostało starannie uformowane tak, by bez krzywdy dla samej rośliny imitowało ono dany element wnętrza. Liczna armia naturianek, służących za pracownice tego konkretnego miejsca, dba o dobrobyt zarówno przychodzących gości, jak i również roślin, bez których miejsce to byłoby ledwie kolejną herbaciarnią, a nie Domem Matki Natury.

Na zapleczu, wciąż na parterze, lecz już poza wzrokiem publiki, skrywa się miejsce, gdzie dary natury stają ramię w ramię z najnowszymi darami innowacji, aby zmaksymalizować jakość tworzonych tutaj produktów. Żywe rośliny rosną tutaj wedle swojego własnego uznania i są otoczone miłością i opieką, której niejedna istota z mięsa by pozazdrościła, a w zamian zbiera się z nich to, co może zostać zebrane bez szkody dla samej rośliny, co by móc utworzyć zarówno zawczasu opracowane mieszanki, jak i również unikatowe napary, które zażyczyć może sobie bogatsza klientela.

Na pierwszym piętrze znajdują się sypialnie i prywatne pokoje przeznaczone dla pracowników oraz tymczasowych gości, którzy z tego czy innego powodu doznali zaszczytu, jakim jest spędzenie nocy w skrawku zielonego raju, jaki jest tu ukształtowany. Egzotyczne kwiaty i drzewa wiją się w najcudowniejsze z kształtów, a miejsca do siedzenia i spania są ukształtowane z najwygodniejszych liści i pnączy. Roślinność tutaj jest także, w przeciwieństwie do części publicznej, o wiele bardziej aktywna, żyje ona bowiem własnym życiem i z własnej woli pomaga tym, którzy spędzają na tym piętrze czas.

Piwnica zaś, jak również każda inna piwnica w każdym innym Domu Matki Natury, jest prywatną pracownią Filli, gdzie dostęp ma tylko on sam, osoby mu na dany moment towarzyszące oraz posłuszne mu rośliny. Podobnie jak na pierwszym piętrze, nie ma tu tradycyjnie robionych mebli, zamiast tego rośliny są wszystkim, czego potrzeba, a czego nie ma, o to Filli zawsze może poprosić, a rośliny mu to dadzą. Zazwyczaj miejsce to jest oazą spokoju, gdzie powstają kolejne plany oraz gdzie rośliny są krzyżowane w celu osiągnięcia bardzo konkretnych właściwości.
  • Najnowsze posty napisane przez: Filli
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data