Opuszczone Królestwo[ Gdzieś wśród pól ] W poszukiwaniu Calicema

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Carmilla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 94
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

[ Gdzieś wśród pól ] W poszukiwaniu Calicema

Post autor: Carmilla »

Carmilla szła już kilka dni przez opuszczone pola. Pogoda na szczęście poprawiła się i przestało padać. Promienie słoneczne ogrzewały twarz pokusy, lecz nie utrudniały drogi. Wędrując rozmyślała o ostatnich wydarzeniach. Czy Vax i Myosoti jeszcze żyją? Może złapał ich drugi oddział wrogów? Tego Carmilla nie wiedziała i postanowiła już o nich nie myśleć. Mimo, iż długo nic nie jadła, nie planowała polowań. Chciała jak najszybciej odnaleźć Calicema. Braden, jak zawsze wieczorem, zaczynał się rozbudzać i szykować do lotu.

Dookoła nie było niczego prócz suchych roślin i jałowej ziemi. Gdzieś na północy widoczny był zarys lasu, a na zachodzie wysokie szczyty. To tam podążała piekielna. Samowolnie uśmiechnęła się widząc góry. Wiedziała, że gdzieś tam jest Calicem. Czuła to w kościach, jakby kielich ją wzywał. Nagle pozostałości po roli zmieniły się w zielone łąki. Bydło, kozy, owce.

- Gdzie krowy, tam i ludzie. - stwierdziła wesoło, lecz nagle się zatrzymała. - Góry są jeszcze daleko. To nie może być Rapsodia. W takim razie gdzie jestem?

Pokusa miała rację. Nie znajdowała się w Rapsodii. Wioska, w której się znajdowała nie była duża. Mieszkało w niej może kilkadziesiąt osób. Carmilla udała się w głąb osady. Znajdowało się w niej ledwie sześć budynków, jeden duży, przypominający świątynię. Jedyna uliczka była zupełnie pusta. Z niby - kaplicy dochodziły śpiewy i cicha muzyka. Carmilla uznała, że poczeka, aż ludzie skończą swoje obrzędy, może ktoś pomoże jej dostać się do Rapsodii. Usiadła pod dużym dębem przed tajemniczym budynkiem. Był bardzo wysoki, zdobiony rzeźbami i witrażami. Jak potem pokusa zauważyła, były to posążki Arcydiabłów. Uszczęśliwiona krzyknęła, gdy zauważyła popiersie Beliaha. Może to jakaś sekta? Może pomogliby jej wrócić do piekła? Nie mogła opanować radości i nie zauważyła nawet, że z przeciwnej strony zbliżał się do niej jakiś mężczyzna...
Awatar użytkownika
Maldervan
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maldervan »

Maldervan długo szedł drogą w śród pól. Nie był już młodzieniaszkiem więc zmęczył się, bardzo. Co gorsza słońce paliło z niesłychaną mocą. Spocony i mocno zirytowany kroczył dalej podpierając się kosturem. Nie mógł już powoli zdzierżyć miarowego dzwonienia małych haczyków na łańcuszkach, przytroczonych do jego podpory. Duchy, które przesłuchał mówiły coś o ciemnym źródle negatywnej energii na zachodzie. Na horyzoncie rozciągały się wysokie góry-Świetnie-pomyślał-Następna wspinaczka, moje stare kości....

Tak rozmyślając, strasznie zaburczało mu w brzuchu. Nie jadł nic od dobrych dwóch dni a w około widział tylko jałowe krzaki. Tego było za wiele. Przysiadł na kamieniu by odpocząć. Wyciągnął ostatni kawałek zasuszonego mięsa i powoli zaczął jeść. Przyglądał się bardziej zielonej części krainy, napawającej go otuchą. Po posiłku wstał, napił się wody i ruszył dalej.

W pewnym momencie zauważył majaczącą w oddali chatę, później dwie i trzy. Wioska! Było to błogosławieństwo po tak uporczywej i długiej podróży. Przyspieszył kroku.

Po dotarciu stwierdził, że osada jest niewielka, wręcz mikroskopijna. Naliczył może z sześć chat. Były niewielkie. Pokryte strzechą i wzmocnione okutymi deskami z małymi otworami co miało przedstawiać okna. Na samym końcu uliczki stała kaplica z wieżycą, ozdobiona w płaskorzeźby i witraże. Ech, zabobon i ciemnota... Mieszkają w stodołach ale pieniędzy na kościółek nie żałują... -stwierdził w myślach. Nagle rozbrzmiał dzwon i z chat wyłonili się wieśniacy idący w prost do świątyni. Nie chcąc wyrywać ich z transu, w jakim zdawali się być, Maldervan odszedł na bok, oparł się o ścianę chałupy i zapalił fajkę. Czekał aż obrządek się zakończy.

Stojąc tak i myśląc w pewnym momencie zobaczył ciekawe indywiduum. Dziewczyna, młoda, czarne włosy i co najdziwniejsze rogi... Definitywne coś tu Maldervanowi nie pasowało. Była jakby nie z tej bajki. Przysiadła pod wielkim dębem niedaleko wejścia do świątyni. Chwilę siedziała tak w bezruchu przyglądając się rzeźbom i witrażom. Gdy powędrował za jej wzrokiem napotkał wielki fresk przedstawiający demona. Teraz dziewczyna tu pasowała, to nie była zwykła kaplica. Coś mu mówiło, że prędzej czy później trzeba się będzie stąd zwijać.

Ciekawość do dziwnej istoty wzrosła, gdy ta uśmiechnęła się z zadowoleniem. Postanowił do niej podejść. Odbił się lekko plecami od ściany i podpierając się i ćmiąc fajkę ruszył w jej stronę.

- Co pani może robić w takim podejrzanym miejscu jak to?- zapytał dobrodusznie, głosem miłego starszego pana, ukazując prawie cała twarz i uśmiechając się.
Awatar użytkownika
Arklyss
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:

Post autor: Arklyss »

        Arklyss nie wiedziała, jak długo już biegła. Las ustąpił miejsca rozległej, jałowej równinie, a w oddali zaczęły majaczyć góry. Ciszę przerywał tylko nierówny, przyspieszony oddech centaurzycy.

        Widok, jaki przedstawiała naturianka, był obrazem nędzy i rozpaczy. Z głębokich, zadanych batem ran na zadzie sączyła się krew i znaczyła ślady na białej sierści. W ogonie utkwiły drobne gałązki i rzepy z jakiejś złośliwej roślinki. Sierść od przedzierania się przez chaszcze stała się brudna i matowa. W oczach dziewczyny widać było przerażenie i obłęd. Rozwiane, złociste włosy były wilgotne od potu. Kopyta dudniły o wyschniętą ziemię. Arklyss uciekała jak najdalej od goniących ją oprawców. A zapowiadał się taki ładny dzień...

        Zmęczona długim biegiem zwolniła do energicznego kłusa i po krótkim czasie zauważyła, że zbliża się do jakiś zabudowań.
Cholera, znowu ludzie - pomyślała czentaurzyca. Nie mając jednak wyjścia skierowała się truchtem w stronę wioski. Tasan zaszemrał coś w jej głowie, ale nie zrozumiała słów przyjaciela. Słyszała bicie swojego serca. Ucieczka przed okrutnymi wieśniakami wykończyła ją.
Związała wysoko wysuszone przez wiatr, blond loki, odetchnęła głęboko i weszła między domy.

        Uliczki były opustoszałe. Naturianka zauważyła jedynie wyliniałego, chudego kota, który uciekł na jej widok. Dotarłszy do centrum osady ujrzała okazały budynek, który najprawdopodobniej był świątynią. Już z daleka wyczuwała, że coś z tym miejscem jest nie tak. Na widok ozdób przedstawiających różne piekielne istoty zadrżała.

        Jej uwagę odwrócił nagle ruch obok budowli. Zauważyła dwie postaci. Jedną z nich był starszy, jak przypuszczała, mężczyzna, a druga...
Dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa Arklyss nasiliły się. Kobieta miała na głowie parę olbrzymich, kręconych rogów, budzących w centaurzycy lęk. Przerażona dziewczyna próbowała wycofać się po cichu i uciec jak najszybciej, lecz potknęła się i grzmotnęła o ziemię, przerywając nienaturalną ciszę tego miejsca.
Awatar użytkownika
Carmilla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 94
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carmilla »

Słysząc głos starszego mężczyzny Carmilla westchnęła. Ktoś przeszkodził jej w tak przyjemnych rozmyślaniach.

- Dzień... Dobry. Co ja tu robię? To miejsce jest dla mnie wręcz idealne. Cisza, mało ludzi i do tego piekielna świątynia. Wspaniale. - odrzekła radośnie i uśmiechnęła się do niego. - A co pan, dziadziusiu, tu robi? Bo nie sądzę, żeby pan tu mieszkał.

Nagle rozległy się dzwony, ale ludzie zaczęli wychodzić z małej katedry. Coś przykuło uwagę pokusy. Na początku szło ośmiu zakapturzonych mężczyzn. Przypominali oni mnichów, lecz na pewno nimi nie byli, bądź przynajmniej nie wielbili Pana. Byli odziani w czarne tuniki, a na ich plecach widniały piekielne znaki. Carmilla krzyknęła z radości i podniecenia. Była pewna, że ci ludzie mogą jej pomóc. Jeden z " mnichów ' zatrzymał się i spojrzał na kobietę zdziwiony. Widocznie usłyszał krzyk pokusy. Powiedział coś do innych ludzi i odeszli bardzo szybkim tempem, wręcz biegnąc. Piekielna chciała ich zatrzymać i pobiegła za nimi trochę, lecz ci zaczęli jeszcze szybciej się oddalać i rozchodzić po budynkach. Rozczarowana wróciła do starszego mężczyzny siarczyście przeklinając.

- Czemu przede mną uciekli? Co we mnie takiego przerażającego? - powiedziała jakby do siebie, nie oczekując od nikogo odpowiedzi. Dopiero teraz odczuła przyjemny zapach aury Maldervana. Przeszkadzała jej tylko spokojna melodia, więc odsunęła się trochę od starca.

Nagle usłyszała huk. Przypominał jelenia padającego po śmiertelnym strzale. Carmilla odwróciła głowę w stronę hałasu. Zauważyła centaura leżącego na bruku. Z początku nie przejęła się nim zbytnio, potem zobaczyła, że naturianin krwawi. Uznała, że może być dobrą ofiarą, lecz dopiero, gdy dobiegła do rannej istoty, zdała sobie sprawę, że nie ma Calicema. Ponownie przeklęła, tym razem głośniej. Zauważyła, że konio - człowiek z przerażeniem na nią spogląda. Była to nawet przystojna, blond kobieta. Carmilla zaśmiała się dość mrocznie i odrzekła do dziewczyny:

- No co, boisz się mnie, kobyłko? Nie martw się, nie zrobię ci krzywdy, kochaniutka. Puki co... - powiedziała złośliwie do naturianki. Nie przepadała za tymi stworzeniami, były zbyt związane z przyrodą. Nachyliła się nad kobietą i wypowiedziała do niej Czarne Zaklęcie, które na chwilę wprowadziło ją w niemiły nastrój. Zadowolona pokusa odeszła w stronę świątyni kręcą biodrami i zawadiacko się uśmiechając.
Awatar użytkownika
Maldervan
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maldervan »

Maldervan przyglądał się scenie jaką zrobiła pokusa. Odeszła od centaurzycy kołysząc biodrami. Nie podobało mu się to w jaki sposób potraktowała konio - człowieka. Podszedł do zranionej istoty z łagodnym uśmiechem, przysiadł przy niej i delikatnie obejrzał zranienia. Na ciele naturianki znajdowało się wiele zadrapań oraz jedna głębsza rana.
- Mogę? - zapytał, po czym wyjął z torby kilka ziół, starł je w rękach i delikatnie nałożył na ranę.
- Uwaga będzie szczypać.
Odczekał chwilę i wyciągnął kawałek czystego materiału. Wgłębienie w ciele po podaniu proszku z rośliny przestało krwawić i wtedy Maldervan, lekko dociskając do siebie brzegi rany zawiązał prowizoryczny bandaż na zranieniu.
- Lepiej?
Awatar użytkownika
Arklyss
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:

Post autor: Arklyss »

        Huk jaki Arlkyss wydała podczas upadku odwrócił uwagę obu postaci. Piekielna kobieta i starszy mężczyzna gwałtownie zwrócili się w jej stronę.
Świetnie - po prostu cudownie - pomyślała centaurzyca.

        Gdy ujrzała biegnącą w jej stronę rogatą, Tasan wreszcie się odezwał.
- Nie daj się jej wystraszyć. Bądź silna, wierzę w ciebie.
- Dzięki, ale twoja wiara jak na razie na niewiele mi się zdaje - odparła w myślach poirytowana Naturianka.
Uspokoiła oddech i z lekkim przestrachem spojrzała w oczy pokusy. Słowa wypowiedziane aksamitnym głosem przyprawiły ją o dreszcze. Przez chwilkę mierzyły się wzrokiem.
Po chwili piekielna coś wyszeptała, a nastrój Arklyss, o ile to możliwe, pogorszył się jeszcze bardziej.

        Po odejściu pokusy usłyszała tylko prychnięcie przyjaciela, które doprowadziło ją do równowagi.
Stojący dotąd cicho mężczyzna podszedł do niej i uważnie zaczął oglądać jej rany. Naturianka czując dobre intencje staruszka, pozwoliła mu opatrzyć wszystkie skaleczenia.
Gdy wszystkie zadrapania były już doprowadzone do porządku, dziewczyna podniosła się ostrożnie, pokazując swoją dumną sylwetkę w całej krasie. Mimo doznanych obrażeń, zmęczenia i brudu, centaurzyca wyglądała niesamowicie.
Z dużych, niebieskich oczu wyparował cały strach. Dziewczyna pewnie stała na długich i zgrabnych, acz silnych kończynach. Teraz była zdecydowanie wyższa od pozostałej dwójki. Dumnie wyprostowała plecy i odgarnęła niesforny kosmyk złocistych włosów, który zsunął się na ładną, delikatną twarzyczkę.

        Obdarzyła stojącego obok niej wybawcę pełnym wdzięczności spojrzeniem i odezwała się łagodnym głosem niewinnej istoty:
-Dziękuję ci, panie za okazaną mi pomoc. Postaram się odwdzięczyć. Na razie jednak wypadałoby się przedstawić. Nazywam się Arklyss Farassi i jestem centaurem, co zapewne już zauważyłeś. - skłoniła się lekko i wlepiła wzrok w przysłonięte kapturem oblicze.
Awatar użytkownika
Carmilla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 94
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carmilla »

Carmilla odwróciła się w stronę innych słysząc, że kobieta wstała. Przyjrzała jej się dokładnie i stwierdziła, że naturianka jest od niej prawie metr wyższa. Trochę speszona stanęła na palcach by dodać sobie kilka centymetrów i poszła w stronę świątyni.

- Dziadziusiu, nikogo nie ma! Możemy wejść! - krzyknęła do mężczyzny uchylając masywne, hebanowe drzwi.

W środku panował półmrok. Jedyne światło dawało kilka tuzinów świec i czternaście ciemnych witraży. Jak potem pokusa zauważyła, przedstawiały one różne sposoby tortur. Ściany budynku wykonane były z czarnego jak smoła marmuru. Po obu stronach długiego przejścia poustawiane były cztery rzędy zdobionych ławek, a podłoga lśniła jak tafla wody. Na końcu owego pasażu znajdował się nieduży ołtarz przykryty szarawym obrusem. Dookoła niego poustawiane były wieńce z cierni. Carmilla zachwycona tak niesamowitym wnętrzem przystanęła i zaczęła się rozglądać. W środku stało tez kilka posągów. Uwagę piekielnej przyciągnął posążek jej największego Pana. Podbiegła do niego, padła na kolana i zaczęła składać hołd przez płacz. Nie do końca wiedziała, czy płacze z radości czy ze smutku. Z jednej strony znalazła swoje wymarzone miejsce w Alaranii, a z drugiej była tak daleko od Beliaha. Jej chwile zadumy przerwało skrzypienie drzwi i ktoś powoli podszedł do Carmilli.
Awatar użytkownika
Maldervan
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maldervan »

- Witam młodą damę. Mam na imię Maldervan, ale możesz się do mnie zwracać po prostu Mal. Jeśli nie będziesz miała nic przeciw będę cię nazywać Ark, bo pamięć już nie ta - zaśmiał się - Tylko księgi i zwoje mi w głowie siedzą i nie chcą dać się zapomnieć. A i na przyszłość nie ma za co mi się odwdzięczać - powiedział z uśmiechem - zrobiłem tylko to co musiałem.
Wyciągnął rękę i kiedy centaurzyca mu ją podała, lekko ją uchwycił i się skłonił. Kilka chwil później wyjął fajkę i znowu ją nabił. Ćmiąc ja usłyszał wołanie pokusy.

- Dziadziusiu? To ja jestem aż taki stary? Hmmm... - zamyślił się smutno i puścił dwa kółka dymu z ust. Spojrzał na Ark i zapytał - to co, ruszamy czy boisz się tej dziwacznej istoty? Nie martw się. Mnie też ciarki chodzą po plecach. Uśmiechnął się, odwrócił i lekko stukając laską ruszył w stronę kościoła.

Gdy wszedł do budynku uderzyła go moc jaka w nim panowała. Czuć było tu potężną magię. Co raz bardziej nie podobała mu się aura tej wioski. Wystrój wnętrza też mocno odpychał. Czarny marmur i świece oraz ołtarz przykryty czarnym obrusem. Na głównym witrażu widniał odwrócony pentagram. Dość ciężką atmosferę wzmacniały żyrandole również w kształcie pięcioramiennej gwiazdy. W pewnym momencie zobaczył pokusę, biegającą z kąta w kąt, zachwycającą się miejscem, w którym się znalazła.
Jak można być aż tak szczęśliwym w takim miejscu? - pomyślał, lecz gdy ujrzał łzy szczęścia na widok posążka zrobiło mu się ciepło na sercu. Przez chwilę przyglądał się pokusie, gdy usłyszał skrzypienie drzwi. Lekko usunął się w cień by nikt go nie zobaczył.
Awatar użytkownika
Arklyss
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:

Post autor: Arklyss »

        Poszła posłusznie za nowo poznanym mężczyzną. ,,Dziadziuś", jak nazwała go pokusa wzbudzał w niej zaufanie.
Gdy dotarli do drzwi świątyni, Arklyss zatrzymała się jednak.
- Nie podoba mi się to miejsce - odezwała się lekko wystraszonym tonem.

        Tasan w ogóle nie sprawiał wrażenia przestraszonego. Próbował coś powiedzieć do przyjaciółki, lecz ona ucięła chaotyczny wywód jednym, krótkim, lecz dość głośnym:
-Dość !
Przyjaciel ucichł i centaurzyca wyczuła wyraźnie, że się obraził.
Upewniwszy się, że nikt jej nie słyszał, weszła do budynku.

        Wnętrze obiektu sprawiło, że naturiance zrobiło się niedobrze. Wszędzie było pełno przedmiotów kojarzących się jej z cierpieniem. Wnętrze świątyni było ciemne i straszne. Ciemny marmur odbijał złowieszczy blask świec. Cały wystrój pomieszczenia był przerażający.
Arklyss zauważyła, że rogata płaszczy się przed posążkiem jakiegoś odrzucającego demona.
Dziwne są te piekielne istoty- skwitowała w myślach. Nie dane było jej dokończyć przemyślenia, gdyż do budowli ktoś wszedł.

        Wystraszona dziewczyna podskoczyła w miejscu i obróciła się z zaskakującą szybkością w stronę źródła dźwięku - w tym przypadku skrzypiących drzwi. Automatycznie sięgnęła po sztylety i wpatrywała się w nadchodzącą, mroczną postać.
Awatar użytkownika
Carmilla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 94
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carmilla »

Pokusa patrzyła na pomnik powtarzając ciągle jedno słowo: nareszcie. Nie interesował jej świat dookoła. Zapomniała nawet o Calicemie. Nagle do świątyni wpadło kilku zakapturzonych mężczyzn. Carmilla nie poczuła nawet jak jeden z nich złapał ją za rękę i podniósł z ziemi. To, co wtedy zobaczyła, zszokowało ją. Jeden z przeciwników trzymał jej kielich. Poczuła napad złości i wyrwała się z uścisku. Błyskawicznie wyciągnęła topór i jednym ciosem powaliła " złodzieja ". Chwyciła swoją własność i pobiegła w głąb budynku, w stronę ołtarza. Słyszała wrzaski innych mężczyzn, gdy w końcu jeden z nich stanął na ławce i krzyknął na całą świątynię:

- Nie chcemy walki! Wysłuchajcie nas! Oddaj nam Kielich Nieśmiertelności, Vahito, a my pomożemy ci wrócić do twego pana! - odrzekł, po czym w całym budynku zrobiło się cicho.

Piekielna ze zdziwienia otworzyła usta. Kielich Nieśmiertelności? Ci ludzie chyba nie wiedzieli z czym mieli do czynienia. Ale mogli jej pomóc.

- A co jeśli mnie okłamią? Wyślą nie wiadomo gdzie i zabiorą Calicema? Jestem sprytniejsza, odbiorę im go. - rozmyślała w ciszy mocno zaciskając ręce na magicznym naczyniu. Krok po kroku zbliżała się do ściany, aż w końcu oparła się o zimną skałę. Bystrym wzrokiem rozglądała się po świątyni, gdy nagle rozległ się kobiecy krzyk.
Ostatnio edytowane przez Carmilla 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Maldervan
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maldervan »

Maldervan jako jedyny niezauważony, siedział w cieniu i przyglądał się całej sytuacji. Zakapturzeni nosili krótkie zakrzywione ostrza wyglądające na sztylety rytualne. Czarne, mnisie togi z kapturami zasłaniały ich twarze co utrudniało odczytanie ich intencji. Pierwszy raz nie wiedział co ma robić. Miał pewność, że pokusie nic się niestanie, ale bał się o Ark. Wyznawcy piekieł nigdy nie lubili się z naturianami.

Po cichu wyszeptał zaklęcie iluzji i zniknął. Będąc niewidzialnym podszedł powoli do centaurzycy, zakrył dłonią jej usta i szybko zanim zdołała wydać jakikolwiek dźwięk powiedział na ucho- To ja, uspokój się.Tej diablicy nic nie będzie jednak my to inna bajka. Musimy stąd uciekać.

Tak jak przewidział, jeden z ubranych na czarno mężczyzn obejrzał się i spojrzał na Ark.
- Czas na nową ofiarę, jak widzę... Ale najpierw powiesz mi kwiatuszku, gdzie jest ten jegomość w czerni.
Na te słowa kilku z nich również odwróciło się i ruszyło w stronę naturianki. Okazało się, że po za nimi, dwóch stało w cieniu z tyłu.

Maldervan nie czekając dłużej, wypowiedział zaklęcie i doszło do szybkiego i gwałtownego rozprzestrzenienia migotliwego gazu. Centaurzyca krzyknęła. Człowiek szybko złapał ją za rękę i pociągną tak mocno jak potrafił. Otworzył drzwi kopniakiem i wybiegł na podwórze gdzie rzucił ostatnie zaklęcie i towarzyszka, tak jak on, zniknęła.

Gdy czarne kaptury wypadł w kłębach dziwnego dymu, zdezorientowani błądzili wzrokiem, szukając intruzów. Po chwili rozdzielili się w poszukiwaniu uciekinierów, a jeden z nich wrócił do środka, odganiając błyszczącą iluzję.

Stary mag uśmiechnął się pod nosem. Dawno nie używał magii i ten występ sprawił mu radość. Miny mnichów były dlań bezcenne. Miast poważnych i upartych min, zobaczył zdezorientowane i wręcz przygłupie oblicza. Robienie ich w konia było istotnie wspaniałą rzeczą.
Kiedy euforia w nim opadła zaczął się się zastanawiać do czego im był kielich i po co pokusa tak chciała go mieć. Cokolwiek ci sekciarze robili z tym przedmiotem, nie było to dobre. Demoniczne artefakty to zły znak.

Wtedy przez myśl przebiegł mu głos- ...pomożemy ci wrócić do twego pana!.
- Jeszcze tego mi brakowało po drodze. Sekciarzy mogących otwierać bramy piekielne. Nie podoba mi się to.
Awatar użytkownika
Arklyss
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:

Post autor: Arklyss »

        Do kaplicy wpadła grupka zakapturzonych mężczyzn. Byli oni uzbrojeni w krótkie, zakrzywione noże. Pierwszą osobą, na którą zwrócili uwagę była Piekielna.
Zaczęła się szamotanina. Arklyss zauważyła, że pokusa powala jednego z napastników i wyrywa mu z ręki jakiś przedmiot. Po chwili naturianka zorientowała się, że jest to kielich. Nie miała jednak okazji do przyjrzenia się naczyniu, gdyż obcy zwrócili na nią uwagę.

        Nagle niewidzialna ręka zakryła jej usta. Przerażona podskoczyła w miejscu, lecz mężczyźni zdawali się tego nie zauważyć. Gdy usłyszała uspokajający głos Maldervana odetchnęła z ulgą.
Ponowny szok przeżyła, gdy obcy zaczęli mówić coś o ofierze i niebezpiecznie się do niej zbliżać.

        Gdy nie wiadomo skąd pojawił się migotliwy dym. Dziewczyna nie mogła powstrzymać okrzyku. Staruszek szarpnął ją za rękę, pokazując, że wcale nie jest taki słaby, na jakiego wygląda.
Wybiegłszy z budynku, czarodziej wypowiedział jakieś zaklęcie, a centaurzyca zorientowała się, że nie widzi własnych kończyn. Zdezorientowani prześladowcy rozejrzeli się dookoła i miotając przekleństwa rozdzielili się. Jeden z nich wrócił do wnętrza świątyni.

- Dziękuję ci po raz kolejny, Maldervanie. Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę. - mimo niewidzialności dziewczyna ukłoniła się w domniemanym kierunku położenia mężczyzny.
- Zapewne chcesz stąd odejść i nie dziwię ci się. Jednak moje sumienie nie pozwala mi pójść sobie zostawiając w tym strasznym miejscu piekielną istotę, z którą wcześniej rozmawiałeś. Fakt - nie jest zbyt miła, ale mimo wszystko nie zostawię jej tutaj.
- Jeśli chcesz iść - droga wolna, jeśli chcesz mi pomóc... musimy wymyślić jakiś plan.

Arklyss nerwowo przestąpiła z nogi na nogę i oczekiwała odpowiedzi wciąż niewidzialnego starca.
Awatar użytkownika
Carmilla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 94
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carmilla »

Carmilla stała chwilę w świątyni, gdy zauważyła dym. Nie znając jego pochodzenia zakryła usta i nos, na wszelki wypadek. Zdezorientowani ludzie na oślep biegali po budynku, raz po raz coś krzycząc. Pokusa postanowiła, że wydostanie się stamtąd i ucieknie z kielichem. Pomysł szalony, ale może okazać się skuteczny. Dzięki swojemu wyostrzonemu wzrokowi z łatwością wyszła na zewnątrz, a tam odetchnęła świeżym powietrzem. Po chwili zauważyła Maldervana i Arklyss stojących niedaleko.

- Uciekajcie! - krzyknęła w ich stronę, po czym sama pobiegła w stronę lasu. Wiedziała, że będą chcieli ją znaleźć. W gęstym gaju najłatwiej zgubić wroga, to oczywiste.

Starała się biec jak najszybciej, lecz długa podróż dała się we znaki. W końcu Carmilla padła na wilgotną trawę głośno dysząc. Mimo zmęczenia szeroko się uśmiechała, przecież w końcu zdobyła swój kielich. Usłyszała, jak coś lub ktoś łamie małą gałązkę. Szybko, lecz cicho podniosła głowę i rozejrzała się. Łania. Piękna, delikatna istotka spokojnie gryzła trawę na małej polance tuż obok, zupełnie nieświadoma niebezpieczeństwa. Carmilla szybko wyciągnęła Łuk Anioła i jedną z trzech strzał, które trzymała w małym kołczanie na plecach. Podrzuciła łuk do góry, a ten zamiast upaść, zawisnął w powietrzu. To samo uczyniła ze strzałą.

- Cel. Pal. - pokusa powiedziała cicho, zamknęła oczy i usłyszała tylko świst. Po otworzeniu oczu ujrzała sarnę leżącą na ziemi, a z jej szyi wystawała strzała. Z uśmiechem podeszła do ofiary i poderżnęła jej gardło. Napełniła kielich jej krwią i wypowiedziała standardowe zaklęcia. Po chwili Calicem był już pusty, a Carmilla zyskała nowe siły na podróż. Wykroiła też najlepsze mięso, po czym zabrała łuk i strzałę. Już chciała ponownie szykować się do biegu, gdy usłyszała dwa głosy. Czy byli to Maldervan i Arklyss? Poszli tą samą drogą co ona? Tego pokusa nie była tewna, lecz postanowiła się przekonać. Przykucnęła w pobliskich krzakach i czekała.
Awatar użytkownika
Maldervan
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maldervan »

Maldervan gdy zobaczył, że w okół się uspokoiło. Dezaktywował zaklęcie i podparł ścianę jednej z chat.
- Nie podoba mi się to co mówisz. Ratować coś, co ma intencje polującej modliszki nie jest najlepszym pomysłem. Jednak polubiłem cię i nie mam zamiaru patrzeć jak pakujesz się w misję samobójczą. Nie pozostawiasz mi wyboru i będę musiał podążać za tobą. A i jeszcze je...

Nie dokończył. Zobaczył jak demonica wybiega frontowymi drzwiami i krzyczy by uciekali. Gdy to zrobiła ostatni z kapturników wypadł z kaplicy i pobiegł za nią. Krzyk prawdopodobnie zwrócił uwagę reszty dziwnych mnichów, gdyż nagle z za chat wypadło następnych trzech.
Nie było wielkiego wyboru trzeba było uciekać.

- Ark...-powiedział życzliwie stary mag - mogła byś? - I porozumiewawczo spojrzał na jej grzbiet, co jak miał nadzieje, zrozumiała jako fakt dosiadania jej, bo sam nie był już młodej daty i wiedział, że raczej nie uciekł by niektórym kapturnikom.
Awatar użytkownika
Arklyss
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:

Post autor: Arklyss »

        Arklyss nie miała okazji, by wcielić w życie jakikolwiek plan. Z kaplicy wypadła wrzeszcząca pokusa, a za nią stado wściekłych mężczyzn. Centaurzycy nie trzeba było powtarzać kilka razy hasła ,,Uciekać!". Już miała ruszyć w stronę lasu, gdy jej wzrok padł na starca stojącego obok. Przez myśl przebiegło jej, że nie da on rady uciec, a mnisi mogą go skrzywdzić. Po krótkim wahaniu wciągnęła go na grzbiet.
- Trzymaj się mocno! - krzyknęła i ruszyła cwałem ku drzewom.

        Biegła przed siebie, a pęd powietrza wyciskał jej łzy z oczu. Maldervan trzymał się jej kurczowo. Nogi wyciągały się najdalej, jak tylko mogły. W szaleńczym tempie dotarła do lasu i obejrzała się za siebie. Pościg osłabł. Mężczyźni stali opierając ręce na kolanach i dusząc ciężko. Z wyrazem triumfu na twarzy, naturianka zwolniła do stępa.

        Nie zagłębili się daleko w las, gdy do czułego nosa Arklyss dotarł zapach krwi. Kawałek dalej ujrzała martwą łanię. Na widok zwierzęcych zwłok, żołądek dziewczyny zaczął niepokojąco się skręcać.
- Okropność. Jak można zrobić coś takiego? Domyślam się nawet czyja to sprawka.

        Gestem głowy centaurzyca wskazała pobliskie zarośla.
- Możesz wyjść, piekielna. Wiem, że to ty. - powiedziała z pogardą w głosie. Nie lubiła pokusy i nie miała zamiaru się z tym kryć.
Awatar użytkownika
Carmilla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 94
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carmilla »

Słysząc głos kobiety - konia Carmilla poczuła się urażona. Nie wiedzieć czemu, zaczęła do niej żywić nienawiść. Szybko podniosła się i spojrzała na dziewczynę.

- Uważaj na słowa. Nie chcemy kolejnej zdechłej łani, czyż nie? - powiedziała głośno i powoli, nie zwracając uwagi na Maldervana.

Zauważyła, że na widok martwego zwierzęcia Arklyss ogarnęło obrzydzenie. Widząc to Carmilla wyciągnęła z torby dziczyznę i zamachała nią przed twarzą centaura.

- No co, nie lubisz polędwiczki? - powiedziała lekko ironiczne, po czym ugryzła mięso. Metaliczny smak krwi wypełnił całe jej usta. Przerażenie w oczach dziewczyny podniosło ja na duchu. Zaśmiała się piekielnie i schowała swoją zdobycz. Z wrednym uśmieszkiem obserwowała zachowania przybyłych.
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości