Mgliste BagnaWędrówka wśród mgły

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Wędrówka wśród mgły

Post autor: Aishele »

Tu, na bagnach, deszcz zalewający Dolinę Umarłych trochę się przerzedził, przerodziwszy się w ledwie siąpiącą mżawkę. Jednak i bez tego panująca na bagnach wilgoć sprawiała wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie, a gęsta mgła nie pozwalała zobaczyć nic znajdującego się dalej, niż w promieniu dwudziestu kroków. Była noc. Ciemna, ponura, bezksiężycowa noc. Aishele pomyślała, że gdyby była żywa, zamarzłaby tu na śmierć.
Chociaż nieumarli nie czują zimna - tego fizycznego, to dziewczyna nagle zapragnęła usiąść przy ogniu, poczuć jego dobre i bezpieczne ciepło, ciepło ludzi i życia. Znów napłynął obraz z przeszłości. Drewniane ściany domostwa, czerwone płomienie w kominku, zapach palonej brzozy, błysk srebrnej igły i wykwitający spod niej barwny wzór na obrusie. Obraz jak zawsze urwał się i rozpłynął, nim zdążył się na dobre zacząć.
Aishele czuła się tu dziwnie - nie był to może do końca lęk, ale jakieś przeczucie, ledwie uświadomione, na granicy pojmowania. Poczucie, że dzieje się w tej okolicy coś niezwykłego. Albo działo się. Może to tylko ślady dawnych wydarzeń? Tętniące resztki emanacji magicznych, jakie pozostały po zmaganiach licza z Talizmanem Kolorów, który wedle jego słów właśnie w tej okolicy niegdyś się znajdował? Nie wiedziała. Nie miała nawet pewności, jak dawno to było, i czy takie subtelne ślady miały prawo jeszcze istnieć. W końcu licz mógł egzystować dziesiątki albo setki lat. Być może lektura jego notatek miała wyjaśnić tę kwestię.
Wicher szeleścił i syczał jak stado węży w liściach powykrzywianych makabrycznie drzew.
Złudne pragnienie ciepła tak bardzo dało się we znaki topielicy, że znalazłszy w błotnistym gruncie kawałek krzemienia, skrzesała jasną iskrę. Po długich wysiłkach udało jej się rozpalić małe ognisko. Poczuła się lepiej. Skuliła się na ziemi, plecami do powalonego pnia, i tęsknie zapatrzyła się w płomienie.
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

Płomienie... tańczące, chybotliwe, z trudem walczące o przetrwanie z wilgocią pokrywającą drwa rzucone na ich pastwę. Trzasnęły nagle ostrzej, wyraźniej, z jakiegoś powodu inaczej, w pozazmysłowy sposób obco. Przybrały na sile, nabrały bardziej intensywnej, czystej barwy i pomknęły w górę, znacznie wyżej, niżby miały przy zwyczajnym ognisku rozpalonym gdzieś na bagnach. Magia drażniła szósty zmysł, od jej nagłego pojawienia się drgało powietrze.

Suchy, donośny trzask rozrywanej w powietrzu przestrzeni tuż nad ogniskiem, wręcz w nim samym. Sudżahid, wyraźnie czując, jak coś wypluwa go w końcu z nicości, z całkowitej pustki w której znalazł się po odprawieniu rytuału, momentalnie zaczerpnął świeżego powietrza. Od razu coś mu nie pasowało, coś się nie spodobało... W powietrzu tym rozpoznawał coś znajomego, ale bardzo niechętnego, nieprzyjemnego. Paskudna wilgoć tknęła jego nozdrzy, a po chwili, gdy padł już na ziemię tuż przy ognisku, dotknęła również jego dłoni i płonącego ciała.
Aishele widziała, jak z portalu nad ogniskiem wypada ciemna postać, postać, jakiej nigdy nie widziała. Bardzo wysoki mężczyzna o skórze ciemnej - nie tak ciemniej, jak egzotyczni wędrowcy z dalekich krain, ale ciemnej na znajomy sposób, ciemny w kolorze węgla i popiołu. Ciało jego poznaczone było gęstą siateczką rozżarzonych żył, jak gdyby oplatała go jakaś rozgrzana do czerwoności, metalowa siatka. Rogi, których początkowo mogła nie zauważyć, wyrastały tuż nad czołem i wykręcały się do tyłu. Nogi jego zdawały się płonąć, zapewne przez ognisko, w którym znalazł się... Choć nóg tych nie było dobrze widać.

- Nie! Blagz-zath! - zaklął we własnym języku, przekrzykując jeszcze trzask, który towarzyszył jego pojawieniu się w tej ponurej okolicy. Czuł ból, gdy jego ręce zagłębiły się w grzęzawisku, lepkim i odrażająco mokrym. Odczucie, jakiego dawno nie zaznał... Odzwyczaił się od tego rodzaju cierpienia, ale nie zapomniał go nigdy.
- "Impie gówno, przeklęte dusze i anielskie ścierwa!" - klął dalej w myślach, natychmiast odrywając się od mokrej gleby, unosząc się szybko na wysokość metra ponad nią, rozjarzając całą swą płonącą sylwetkę gniewem. - "Potępione, chore kurwy i pomór na tych nieudaczników!"
Błyskawicznie rozejrzał się po okolicy, kręcąc czarną jak magmowa skała głową. Topielica wyraźnie mogła dojrzeć, jak w tym czasie cała jego sylwetka, stała dotąd, po uniesieniu się w powietrze... zaczęła znikać. Nóg, które zdawały się wcześniej po prostu niewidoczne, nie było, a tors z popiołów szybko rozpadł się na drobne kawałki i zaczął płonąć żywym ogniem. Ramiona, łokcie, dłonie... Jedyną wskazówką co do położenia jego rąk mogły być trzymające się na resztkach zwęglonego ciała złote bransolety. Na mokrą ziemię, z paskudnym mlaskiem, spadło kilka rzeczy - szmat jakichś, coś brzęczącego, rzeczy, których tylko część Aishele zdążyła dojrzeć.

- Nieee! - ryknął ponownie piekielny przybysz, kręcąc się wokół własnej osi, rozrzucając przy tym płomienie na całą okolicę. Bransolety błysnęły w blasku ognia tu i tam, posyłając w przypadkowe krzaki strumienie płomieni, spopielając jakąś jaszczurkę, wystraszając sowę. W końcu złączyły się i skierowały w stronę najbliższego drzewa, a to stanęło w płomieniach.
- "Gdzie ja jestem?! Co to za paskudne miejsce?!" - bezustannie, gorączkowo myślał Sudżahid, czując wzbierającą w nim złość. Gdzie jest pustynia?! Gdzie te przeklęte piaski?! Co to, psia mać, jest za okropne miejsce, pełne wilgoci, pozbawione światła ognia, pozbawione ciepła... Przeklęty, po stokroć przeklęty niech będzie ten chędożony plan śmiertelnych!

- Aaargh! - rozległ się ponownie ryk, ryk, w którym bez problemu wyczuć można było gniew, nienawiść, złość i gorycz. Ryk, który zdawał się być dźwiękiem odpowiadającym ognistej nienawiści.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Dziewczyna oniemiała. Odruchowo zerwała się z ziemi, i brodząc po kolana w zielonkawej, mętnej, błotnistej wodzie skryła się między konarami tego samego powalonego drzewa, o którego pień przed momentem jeszcze się opierała.
Pragnęła tylko ciepła, światła, spokoju - nie dzikiego żywiołu! A ten rozszalał się w parę chwil na jej oczach. Piekielny przybysz o płomiennym temperamencie był ostatnią rzeczą jakiej mogła oczekiwać, rozpalając wśród grzęzawiska małe, niepewne, z trudem podtrzymywane wbrew wszechobecnej wilgoci ognisko. Kim mógł być, skąd się wziął - nie miała pojęcia. Może to przez czającą się tu niestabilną magię?
Wrzasnęła wysokim głosem, kiedy wielka sosna, kilka kroków od niej stanęła w ogniu.
Powierzchnia wody zaczęła gdzieniegdzie intensywnie parować. Nagle zrobiło się tak koszmarnie gorąco, tak głośno - przeraźliwy chór trzasku iskier, łamanych gałęzi, wycia płomieni i w końcu ryku samej istoty zupełnie oszołomił i ogłuszył topielicę. W dodatku nagła eksplozja gwałtownej jasności wśród dotychczasowego mroku niemal ją oślepiła, a przynajmniej na chwilę przysporzyła nieznośnego bólu oczu i skroni.
Aishele dygotała, zanurzona do połowy w wodzie i skryta między listowiem, nerwowo obracała w palcach perły naszyjnika, z płomienną - to dobre słowo - nadzieją, że demon nie zwróci na nią uwagi. Najchętniej zniknęła stąd, ale dokoła było tak ciemno, tak mgliście, że przez taką bezmyślną ucieczkę mogła jedynie zmylić drogę i zupełnie utracić jakąkolwiek orientację.
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

Nim wzrok Aishele zdążył wyostrzyć się i przyzwyczaić do nieznośnego blasku - tak nieznośnego po tylu latach spędzonych w ciemnych, gęstych wodnych odmętach, zdążyła poczuć jeszcze bardziej wzmagające się ciepło - ciepło, które zaczynało ją parzyć. Gdy zmysł już powrócił, zobaczyła przed sobą sylwetkę ogromnej pochodni, unoszącej się nad rozgrzaną wodą i czarną głowę wystającą spomiędzy płomieni. Głowa ta pochylała się groźnie, drapieżnie wręcz nad topielicą, dyszała okropnym gorącem i cuchnęła siarką. Pozostałe "ciało" demoniszcza było podenerwowanym, czystym ogniem, choć najwyraźniej nieco uspokojonym - prócz głowy bowiem widać było znowu czarne ciało szyi, obojczyków, kawałek osobliwej klatki piersiowej. Słowem: popiersie.

- Czym... być... Ty? - wysapał z na nowo wzbierającą wściekłością piekielnik, tym samym pozwalając płomieniom wydostać się z jego ust. Inne płomienie, nieustannie uchodzące z jego pozbawionych gałek oczodołów sprawiały jeszcze większe wrażenie. Słowa czarta, jakkolwiek pełne emocji i groźnie brzmiące, niosły ze sobą łamliwy Wspólny, język, do którego Sudżahid musiał się przyzwyczaić.... ale teraz się tym nie przejmował, o, nie!
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Niczym, nikim, zostaw mnie!
Oślepiające światło... Parzące języki ognia, strzelające z ust istoty... Nieustająca kakofonia dźwięków... Lęk biednej topielicy narósł wreszcie do poziomu, przy którym nie mogła już powstrzymać się od ucieczki.
Plusk brudnej wody. Trzask łamanych gałęzi. Wymamrotane przekleństwo.
Nie, nie uciekało się dobrze. Muliste, obrzydliwie miękkie dno niechętnie pozwalało uczynić choć jeden mały krok. Gęsta warstwa sitowia i wodnej roślinności o długich, falujących, a zarazem niespodziewanie mocnych łodygach z zauważalną złośliwością oplatała jej łydki. Długa suknia nie ułatwiała sprawy, ignorując wysiłki włożone przez dziewczynę w wyplątanie się z jej namokniętych fałd.
Gdzieś nieopodal stado żab zarechotało szyderczo.
- Idź, czarcie, odejdź! - jęknęła rozpaczliwie Aishele, zwracając ku ifrytowi swą drobną, niemal jeszcze dziecięcą twarzyczkę o drżących zsiniałych wargach i podkrążonych oczach, w których niczym w zwierciadle odbijał się teraz ogień. Jej chude palce wciąż nieświadomie przesuwały koraliki pereł w zdobiącym jej pierś naszyjniku. We włosach topielicy widniało kilka nadgniłych róż, których mocna, mdląco-słodkawa woń mieszała się teraz ze swądem spalenizny i dymu.
- Precz, piekielny, zostaw mnie w spokoju!
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

Ifryt roześmiał się gromkim śmiechem trzeszczącego ognia, odrzucając przy tym głowę do tyłu. Z ust jego wydobył się strumień czerwieni, zlewający się z płonącym ogniskiem oraz zaroślami w tle. Ogień z tyłu uparcie starał osuszyć i zająć kolejne tereny bagien, dobrać się do wilgotnych jeszcze traw, mchów, drzew i wodorostów... Bezskutecznie.

Leciał powoli, tuż nad wodą, napawając się przerażeniem dziwnego, przerażonego dziewczęcia. Nie rozpoznawał w niej ni topielicy, ni jakiejś nieumarłej - dla niego, jeszcze przed chwilą opętanego szałem, była po prostu lichym istnieniem śmiertelniczki, marnej jakości duszą, która zapewne zaraz spłonie, nieuchroniona przez tą przeklętą wilgoć. Tafla wody, nad którą się poruszał, parowała z sykiem, lecz para ta szybko rozwiewała się przy zetknięciu z osobnikiem.

Gorejący człowiek przygasł nieco, stopniowo przybierając coraz bardziej stabilną, konkretną formę. Węgiel rozrósł się, podświetlany od środka rozżarzonymi żyłkami jego ciała. Czarno-szara, nagrzana wewnętrznym ciepłem skorupa ukształtowała ramiona, a później całe ręce, klatkę piersiową, a potem i brzuch, kończąc się dopiero na podbrzuszu, tuż nad miejscem, w którym powinna się znajdować jego męskość. Nie znajdowała - były tylko parzące płomienie.

- No, dziewczę drogie... - zasyczał, powoli krążąc wokół nie mogącej sprawnie uciec topielicy, rozkoszując się jej przerażeniem, wyobrażając sobie wręcz smak jej silnych emocji. Płomień jego języka formował już sprawnie zdania... Tak... Sudżahid z trudem wprawdzie odkopywał z pamięci odpowiednią składnię, ale jego inteligencja pozwalała na improwizację.
- Zapytałem Cię czym jesteś. Rzeknij jeszcze: gdzie jesteś... - zasyczał, marszcząc brwi i krzywiąc wargi w złowróżbnym uśmiechu. Rękę jedną spuścił tuż nad wodę, by po chwili wystrzelić z niej snopem żywego strumienia ognia... strumieniem, który szybko podgrzewał niewielkie bajoro, w którym Aishele brodziła.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Nie wiem! - z gardła czarnowłosej dobył się histeryczny krzyk. Ledwie widziała cokolwiek spoza kłębów pary, ledwie mogła myśleć. - Nie wiem, czym jestem, i nic ci do tego, przeklęty! Idź swoją drogą...

Wtem woda zaczęła robić się coraz to cieplejsza - martwa dziewczyna wyraźnie wyczuła w tym fakcie rodzaj niecierpliwej groźby. Stanowczego nalegania. Wyobraziła sobie, jak bagno zamienia się we wrzącą błotnistą zupę. Nie była to kusząca perspektywa. Aishele poczuła, jak nagle wszystko zaczyna ją palić - rozedrgane od gorąca powietrze, woda, przydenny muł, wici wodorostów... nawet wypisane na jej nadgarstku zaklęcie licza dało teraz o sobie znać jako piekące oparzenie. Zamknęła oczy i wykrzyczała:
- To Mgliste Bagna, na południe od Doliny Umarłych! Idź swoją drogą, czarcie...!

Topielica zachwiała się i schowała twarz w dłoniach, niespodziewany błysk przeszył jej świadomość.
Błyskawica. Woda kotłowała się i parzyła tak jak wtedy... Groźny pomruk. Sążnie ciemnej i zimnej wody, tak dotąd ciche, tak martwe, burzyły się teraz jak w potrąconej przypadkowo szklance. Pachniało miętą i ozonem. Jeszcze jeden piorun.
Przypomniane nagle - dlaczego? - urwane słowa jakiejś odległej piosenki, śpiewanej dawno, dawno, przez kogoś tak bliskiego:

"O jakżeś inny był przed laty, gdy pierwsze mi zrywałeś kwiaty,
i jakby zaklęć twoich skutkiem burza szalała nad ogródkiem..."


Ktoś ją nucił tak często, ktoś znajomy, lecz zapomniany - kto...? Czarne warkocze o słodkim zapachu fiołków, szare oczy, te same policzki, bliźniacze usta, zupełnie jak jej własne...

Piorun! Grzmot! Huk!

Huk. Huk upadającego drzewa przerwał wizję, przywrócił dziewczynę do tego, co tu i teraz. Nadal oszołomiona, nie całkiem świadoma tego co robi, nabrała wody w dłonie i ochlapała obficie gorejące ciało ifryta.
- Słyszałeś?! Słyszałeś, do diabła? Wynoś się stąd!
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

Roześmiał się, znowu gromko, znowu wywołując przy tym słup płomieni. Garstka wody nabrana przez drobne dłonie topielicy nie mogła mu zaszkodzić - wyparowała nim jeszcze zetknęła się z głębią jego płomieni - ale zaintrygowała go niedoszła napastniczka, zaciekawiło go mniemanie o sobie śmiertelników, ich śmieszny, nic nie znaczący opór i ufność we własne siły. Ha, Sudżahid też wierzył we własne możliwości, nie widział dla siebie żadnej granicy przy odpowiedniej ilości czasu - gdyby mu się chciało wysilać, gotów byłby spalić same Niebiosa! - ale... ale on miał możliwości, był czystym Płomieniem, manifestacją Pierwotnego Ognia. On miał moc!

Ifryt w jakiś dziwny, niezrozumiały sposób zacmokał wśród szumu płomieni trawiących co lichsze rośliny w okolicy, wśród syku i kłębów pary, wśród bulgocącej od temperatury wody. Gdyby nie jej nieumarłe ciało, topielica mogłaby być pewna okazałych blizn od oparzeń.
- Nie, nie, nie... Od diabła, dziecinko, to ja dopiero przyszedłem. - pokręcił czarną, rogatą czaszką, ręce swe opierając o zwęglone biodra. Przyglądał się Aishele ciekawie, z żywym, ognistym wręcz zainteresowaniem, choć brak oczu mógł tego nie ujawnić. Rozbawiony był, widząc, jak niby-śmiertelniczka wydaje się być oszołomiona - nie wierzył w jej czcze aktorstwo, próżne próby kłamstwa!
- Robisz postępy. - stwierdził, odsuwając się nieco od topielicy. Garstka wody go nie bolała, ale do przyjemności miała jeszcze dalej. - Mglista Bagna, Dolina umarłych... Nie studiowałem waszego marnego świata tak dokładnie. Jak daleko stąd leży wielka pustynia, na której wasi Czarodzieje igrali z magią, co, dziewczynko? Jak się tam dostać, hmm?
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Paraliżujący strach zaczął powoli ustępować - może dlatego, że ifryt odsunął się nieco i Aishele przestała czuć na sobie jego parzący oddech. Miejsce strachu zajęła natomiast rosnąca irytacja. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i skrzywiła swe sinoniebieskie usta w wyrazie dziecinnej, niecierpliwej złości.
Dlaczego ten szalony demon musiał uczepić się akurat jej? Wyskoczyć właśnie z jej ogniska? Palić jej ciało natrętnym spojrzeniem tych dziwnych oczu, z których buchał żywy ogień, palić niemal w realny, fizyczny sposób? I jeszcze na dodatek przepytywać z geografii, pod subtelnie zasugerowaną groźbą ugotowania we wrzącym bagnie?
- Pustynia? Nie wiem, nie wiem! Jaka pustynia, skąd mam wiedzieć? Pewnie daleko! - wykrzyknęła desperacko i zgodnie z prawdą, rejestrując jednocześnie nad podziw przytomnie, że skóra, z której zrobiona jest jej torba, popękała gdzieniegdzie od naporu gorąca.
Topielica zdała sobie sprawę, że jej odpowiedź nie usatysfakcjonowała ognistego demona, co mogło grozić kolejnym wybuchem furii. Płomiennej furii, która strawi wszystko dookoła.

Intuicyjnie, nieświadomie, uciekła się do magii. Spróbowała dyskretnej ingerencji w jego emocje - podsuwając świadomości ifryta obrazy uspokojonych, pozbawionych wściekłości płomieni.

Domowe palenisko i cisza wieczoru... Dygoczący płomyk świecy, mały i niegroźny... Trzymana pewnie w dłoni pochodnia - nie z rodzaju tych, co podpalają strzechy domów, tylko taka, która wskazuje drogę. Ciepły wieczór i barwny korowód postaci, tańczących radośnie dookoła wielkiego ogniska, i wtórujący ich krokom ciepły odblask płomieni, który igrał na wysokiej czarnej ścianie lasu w takt łagodnej melodii.

Ostatnia wizja w niej samej wywołała dziwne odczucie czegoś zapomnianego. Tęsknotę. Otrząsnęła się, i powiedziała z chwiejnym, wymuszonym na sobie samej spokojem:

- Naprawdę, nie wiem, jak dotrzeć do jakiejś pustyni. Nie umiem ci pomóc, nieznajomy...
Ostatnio edytowane przez Aishele 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

Śmiech... Śmiech ludzi tańczących wokół ognia i śmiech płomieni tańczących wokół drew. Zapach palonej brzozy, ziół, powietrze gęste od magii, przesycone życiodajnym jej aspektem. Ukierunkowana energia, ogień przekuty na entuzjazm, radość i chwilową euforię...

Ifryt pokręcił gwałtownie głową, jakby chcąc się otrząsnąć z myśli, która nagle go naszła. Uspokoił się, odetchnął... Pozbył frustracji, w jaki wprawiała go myśl o nieudacznikach z Piekieł, którzy wyrzucili go tak daleko od obranego miejsca. Myśli jego zastąpił spokój...? Nie. Myśli jego opanowało beztroskie podniecenie, ekscytacja niewielkim wyzwaniem, jakie zostało mu rzucone - dowiedzieć się gdzie jest, ruszyć do upatrzonego celu i przetrwać w tym paskudnym świecie, pełnym wilgoci i żyjących w wodzie istot...

- Grargh! - sapnął gwałtownie, równie gwałtownie machając ręką. W kierunku rechoczących żab wystrzelił niewielki pocisk zostawiający za sobą płomienisty ogień.

Ponownie zwrócił wzrok na Aishele. Nie wiedział, nie pojmował co się przed chwilą stało i drażniło go to lekko. Nie, nie było mu źle - nagłe uczucie błogości było całkiem miłe, na tym wszak polegała jego istota. Irytowało go tylko niezrozumienie - instynktownie czuł, że coś było nie tak, ale nie wiedział co. Dopiero co opuściwszy Piekła, przyzwyczajony był do jego atmosfery, zaś aury tego miejsca, miejsca w którym, jak miał nadzieję, odnajdzie Pustynię, nie rozpoznawał.
Na razie chłonął te wszystkie aury istot, które do niego docierały - na ich szczegółowe rozpoznanie potrzebna była medytacja, lecz dla maga - a tym bardziej istoty magicznej, jaką sam był - aury, w swej zubożałej formie, jawiły się i bez znacznej koncentracji. Teraz zaś, przy ich mnogości i różnorodności, inności od piekielnych - nie był w stanie rozpoznać i zidentyfikować poszczególnych... takich jak, przykładowo, aura Nieumarłej.

- Ale to Alarania, tak? Miałem trafić do Alaranii! - powiedział głośno, chwilowo rozbłyskując jaśniejszym płomieniem. Po chwili jednak, ciągle mając gdzieś na horyzoncie myśli przyjemne, beztroskie obrazy, przygasł, a wraz z nim woda zaczęła stygnąć... powoli.
- Czego chcesz, śmiertelna? - zapytał nagle, uśmiechając się w dziwny, obcy sposób. - Złota, biżuterii? Może obiecać Ci bezpieczeństwo duszy? Potrzebuję kogoś, kto zbierze dla mnie informację. Wasze gęsto zabudowane siedziby i ignorancja połączona z rasizmem nie pozwolą mi na efektywne działanie w waszych wioskach. Och, przepraszam... "miastach"!
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Alarania, tak, Alarania... - potwierdziła dziewczyna, wciąż siląc się na spokój. Zdradzało ją tylko nerwowe ściskanie w dłoni rąbka sukienki.
Alarania - tego przynajmniej mogła być pewna, ale niewiele dalej jej wiedza o położeniu krain kończyła się. No, wiedziała jeszcze, że po przeciwnej stronie bagien leży chyba jakieś miasto. Nie była pewna jego nazwy.

- Cóż - podjęła ze świadomością, że odmówić ognistemu furiatowi byłoby cokolwiek nierozsądnie. Wprawdzie, zgodnie z założeniem, demon uspokoił się nieco pod wpływem czaru, ale topielica wcale nie była pewna, ile w tym jej faktycznej zasługi, a ile przypadku. - Dobrze... Tu niedaleko jest miasto. Mauria? Waria, Maria? Nie pamiętam. I tak tam idę. Może tam dowiesz się, czego chcesz. Pewnie będziesz mógł kupić mapę, jeśli masz jakieś pieniądze, czy po prostu wywiedzieć się, gdzie znaleźć tę twoją pustynię. Pomogę ci... - powiedziała powoli, z ociąganiem, ważąc słowa - ...jeśli i ty mi pomożesz. Ale najpierw powiedz, kim jesteś. I co właściwie cię sprowadza do Alaranii.

Z każdym kolejnym wypowiadanym słowem topielicę opuszczało zdenerwowanie, napięcie malało, szok i otępienie mijały. Zaczynała poniekąd oswajać się z sytuacją. Nawet woda - jak poczuła w pewnej chwili - musiała chyba już trochę wystygnąć. Z podpalonej przez ifryta sosny został poczerniały pień, a resztki gałęzi dopalały się u jego stóp, strzelając co jakiś czas snopem iskier. Większość płomieni stłumiła już jednak wszechogarniająca wilgoć bagiennej mgły.

W międzyczasie ciemne nocne niebo poszarzało odrobinę. Nie był to jeszcze świt, o nie, do tego było jeszcze daleko, ale pomalutku, niechętnie, noc szykowała się do odejścia.
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

- JA mam pomóc TOBIE?! - zarechotał, a śmiech to był przerażający... to znaczy byłby dla kogoś, kto z Piekielnikami nie obcował albo nie obserwował sytuacji sprzed chwili. - Cóż to za cel może mieć jakaś śmiertelniczka wałęsająca się po takim paskudnym, mokrym miejscu? Tss... Sama pójdziesz do tego miasta i sama znajdziesz coś, co... Tsss... co to?!

Ifryt wypuścił nosem powietrze wraz z kilkoma niewielkimi płomieniami, po czym uniósł się w powietrze i zawirował wokół własnej osi, sypiąc przy tym skry na taflę mętnej, gorącej jeszcze wody. Jego uwagę przykuł lekki szum i wyraźna obecność magii, naturalne do niej przywiązanie i wyczuwanie. Nie wiedział co się właściwie dzieje, zatem polegać musiał na innych zmysłach - w tym wypadku zaś najlepszym okazał się wzrok. Gdzieś tam, pomiędzy konarami posępnych drzew, widać było na niebie jasny, szybko poruszający się punkt. Wielka, jaśniejąca z każdą chwilą kula, tym lepiej widoczna, iż tłem było ciemne jeszcze niebo, leciała wprost z niebios, zbliżając się do jakiegoś, zdawałoby się: stosunkowo bliskiego punktu, leżącego gdzieś poza zasięgiem wzroku... Piekielnik nie mógł wiedzieć, że meteor leci w stronę Doliny Umarłych.

- Tss... Hahaha! - zaśmiał się znów, i znów przy tym wypuszczając z siebie kolejne kłęby płomieni. Czarną, płonącą lekko ręką wskazał obserwowane przez siebie zjawisko. - To są wasze "spadające gwiazdy", śmiertelna? Wyborne!

- Ach... - pomyślał z prawdziwą, czarcią wesołością. - Może i w tym świecie będzie dość ciekawie...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Wzrok dziewczyny automatycznie podążył za ręką ifryta.

- Co... Co to...? A zresztą, co za różnica, nic mnie to nie obchodzi, chcę już stąd iść! - wybuchnęła. - A ty idź ze mną albo zostań tu i szukaj pustyni! Twoja wola, piekielniku! - dodała z butną miną, czując się coraz bardziej pewnie.
A może ta pewność była tylko próbą zamaskowania nagłego uczucia niepokoju... Czym mógł być ten świetlisty meteor? W co uderzył? A jeśli w wieżę lisza, i cała fatyga na nic, i wszystko stracone, i jej własna zguba nieuchronna? Dziewczynę przeszył dreszcz. Nie, z pewnością nie mogło tak być, poczułaby coś... Z pewnością. Niespokojnie potarła nadgarstek, z widniejącymi na nim literami. Poczułaby, to pewne.

- Do wszystkich diabłów, rzeknij jakieś imię, którym mam cię zwać, i idźmy stąd. No, albo zostań i spal te bagna do końca, mnie już wszystko jedno.

Topielica westchnęła, poprawiła opadający na policzek kwiat, zebrała i uniosła ponad mętną taflę bajora fałdy sukni, by, błyskając bladymi udami, łydkami, a w końcu bosymi stopami, wyjść na brzeg. Strząsnęła z siebie tyle błota, ile zdołała. Obejrzała się przez ramię na tę dziwną, humanoidalną pochodnię, i powiedziała stanowczo, chociaż nie natarczywie:

- Ja nie mam czasu do stracenia.
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

Ifryt uśmiechnął się pod nosem, ręce przecierając tak, jakby było mu zimno. Na wodę, ponownie już tej sceny, sypnęło kilka iskier, gdy duże, niby-złote bransolety zetknęły się. Bawiły go przekleństwa tej lichej istoty, która za obrazę miała piekielne rasy - gdyby wszakże go to nie bawiło, spaliłby ją. Oooch... spaliłby ją z pewnością, wskrzeszając do życia więcej płomieni!

Odwróciwszy wzrok od meteoru, który, nota bene, zniknął już z widoku przez gęstą roślinność bagien, powoli poszybował w stronę swoich rzeczy. Krytycznym wzrokiem omiótł kupkę szmat leżących w błocie i skrzywił się znacząco, po czym równie znacząco... przygasł. Większość jego płomieni zgasła i nawet te fragmenty zwęglonego korpusu, które chwilowo rozpadały się na języki ognia podczas śmiechu czy uniesienia, teraz stanowiły jednolitą strukturę, poprzecinaną tylko czerwonymi, jarzącymi się pęknięciami. Czarne, wyglądające na masywne, ciało Ifryta uformowało się aż od głowy, po kolana - dalej ciało zmieniało się w płomienie, tylko z grubsza przypominając formę pozbawionych stóp nóg. Odwrócony plecami do Aishele tak, że widziała tylko pośladki, bez skrępowania sięgnął po swoje ubrania, strzepnął je i zarzucił na ramię, po czym po kolei zaczął zakładać: szerokie, ciemnofioletowe szarawary, jaśniejszy nieco pas, zaś na koniec - ciemnoczerwony kontusz zarzucony na gołą klatkę piersiową. Wtedy podniósł jeszcze metalową skrzyneczkę, którą przywiązał do swego pasa oraz, na końcu, uniósł do góry miecz. Scimitar o fantazyjnie zdobionej rękojeści i ze smakiem wygrawerowanymi płomieniami na ostrzu, ubrudzony w błocie, przeciął kilkakrotnie powietrze, wprawiony w ruch przez palącego się do działania Ifryta. Piekielnik zmienił na chwilę dłoń swą w ogień, przejechał nią kilkakrotnie wokół ostrza, a następnie przywrócił dłoń do normalnej postaci i puknął nią kilkakrotnie w stal. Sucha skorupa błota posypała się, oczyszczając miecz.

- Sudżahid. - powiedział, zbliżając się do kobiety branej za śmiertelniczkę. Przy każdym ruchu z jego ubrania odpadał jakiś kawałek wysuszonego od temperatury błota, nie pozostawiając na nich śladów zabrudzeń. Topielica zaś mogła wyczuć od całej jego postaci magiczną energię - ubranie jednak zdawało się być również zaklęte... wszak nie płonęło.
- Tsss... Czasu nie masz, powiadasz? W Piekle miałabyś go mnóstwo... Już niedługo, jak się postarasz. - rzekł z uśmiechem godnym właśnie piekielnego oprawcy. Nie był przystojny... ale teraz, bez miotania się we wściekłości, miał coś, co mogło przyciągać. - Mówiłaś, że nie znasz drogi, skąd więc pośpiech? Tsss...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Mała topielica z pewnym zaskoczeniem patrzyła, jak demon zmienia postać - z żywego płomienia w formę, którą przy pewnej dozie tolerancji można by brać za ludzką. Oczywiście, subtelne szczegóły, takie jak zwęglone ciało, paskudne diabelskie rogi, czy ogień wewnątrz oczodołów przeczyły temu wrażeniu, lecz teraz nie było to wszystko aż tak bardzo widoczne. Kiedy bowiem ifryt tak drastycznie przygasł, nagle zrobiło się bardzo ciemno - tym ciemniej, że jeszcze przed kilkoma chwilami łuna szaleńczego pożaru rozświetlała bagnisko niczym wnętrze samego Piekła.

Ostatnie żarzące się grudki spalonego drzewa zdusiła już woda, którą powietrze było przesycone na wskroś. W tej nagłej ciemności niemal jedynym źródłem światła pozostała twarz Sudżahida. Tak dziwnie obca, tak inna od wszystkiego, nasuwająca na myśl obrazy płonących chałup i stojących w ogniu lasów. I nie były to z pewnością skojarzenia bezpodstawne, czego próbkę otrzymała Aishele przed kilkunastoma minutami. Mimo to, czy też może właśnie z tego powodu, demon wydał się dziewczynie intrygujący. Prawie fascynujący, choć jego uśpiona furia budziła w niej lęk, a lekceważące podejście - niechęć.

- Sudżahid...? - powtórzyła w formie ni to pytania, ni to stwierdzenia, jakby chcąc dać do zrozumienia, że przyjęła do wiadomości. Własnego imienia natomiast w zamian nie rzekła, a zresztą ifryt wcale o nie nie pytał. - Nie mam czasu. Po prostu nie mam. I nie mówiłam, że nie znam drogi. Idźmy tędy - wymruczała cicho topielica i zaraz zniknęła wśród gęstych krzewów jałowca i równie gęstej mgły.
Awatar użytkownika
Sudżahid
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Ifryt
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sudżahid »

- Blah! - wyrzucił z siebie Ifryt, marszcząc nos. On, on miał podążać śladem śmiertelniczki? Miał się zdać na jej tępe zmysły, na jej wątły umysł, jej śmiesznie małe doświadczenie? Argh... nie miał wyboru, a tu było tak paskudnie mokro...
Postawił krok przed siebie i syknął wraz z parującą kałużą, w którą wdepnął. Zirytował się, uniósł nieco ponad ziemię i sunął prosto za topielicą, nie zważając na krzaczki, krzaki i gałęzie drzew. Uwolnił z ciała więcej ognia, jakby na złość otaczającym go mokradłom. Mgła tak czy inaczej znikała w jego bezpośrednim sąsiedztwie, ale Ifryt nie omieszkał znaczyć swego śladu płonącą roślinnością i popiołem.

Sunął więc ponad bagnami i smakował swym ciałem tutejsze rośliny, rośliny będące chyba najlepszym środkiem do przyzwyczajenia się do lokalnej aury. To one bowiem powstały w jednym miejscu, w tym samym rosły i w tym samym były, gdy płonęły w sudżahidowych objęciach. Były przeto przesiąknięte energią miejsca z którego pochodziły, a tym samym tej energii dostarczały chłonącemu ją Ifrytowi. Nie było tej energii wiele - by nie rzec: było jej śmiesznie mało - lecz wystarczyła ona na zapoznanie się z tym, tak różnym od Piekielnego, planem.
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość