Góry Dasso[Chatka Artei] Artea

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Agarwaen
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agarwaen »

Pierwszą czynnością jaką Anioł wykonał po wygramoleniu się dziewczyny z dziury było zasłonięcie jej przed stojącą nieopodal elfką. Ruch ten był na tyle naturalny, że niemal niezauważalny. Mimo tego odgrywał kluczową rolę w obecnej sytuacji. Upadły nie chciał, by między kobietami rozpętała się walka, dlatego bezpieczniej było przyjąć na siebie ewentualny atak. Poza tym, widząc rumieniec na jej twarzy, zdjął swój płaszcz i narzucił go na prawie nagą niewiastę. Dzięki temu miała poczuć się swobodniej wśród nieznajomych jej ludzi. Oddał jej też wyrzucony przez nią przed chwilą ekwipunek. Co prawda narażał w ten sposób swoje życie, jednak chciał tym gestem dać dziewczynie odrobinę otuchy. Stojąc bez broni w takim towarzystwie chyba nie można było mieć żadnych optymistycznych myśli.
Agarwaen zastanawiał się nad tym, skąd ta dziewczyna się tu w ogóle znalazła. Nie sądził, że stojąca przed nim istotka przyszła tutaj dla czystej przyjemności. Walki z kuroliszkami nie można chyba było zaliczyć do zwykłej, codziennej rozrywki, o czym świadczył przykry stan dziewczyny. Musiała przybyć tu w celach zarobkowych.
Oczywiście Agarwaen w żaden sposób nie pochwalał zabijania ptaków. Mimo wszystko były przecież nikomu nie zawinionymi stworzeniami, które miały prawo do życia. Dlatego w pewnym sensie rozumiał zachowanie elfki, która chciała wystąpić w ich obronie.
Nie mógł także pozwolić łuczniczce na zemstę. Przecież śmierć zabójczyni nie wniosłaby niczego dobrego do życia złotowłosej.
- Bądź spokojna, nikt tu nikogo nie zabije – powiedział spokojnie. – Co robisz, pani, w tak niegościnnym dla człowieka miejscu? – zapytał drwiącym głosem.
Miał nadzieję na wyciągnięcie z tajemniczej wojowniczki więcej informacji na jej temat. W końcu nie ocenia się książki po okładce. Kto wie, może pilnie potrzebowała pomocy?
Gdzie byłem...
*Wiedźma z Gór Dasso
Awatar użytkownika
Etoiles
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Etoiles »

Było mu tak przyjemnie, miło, tak jak nigdy nie było. Gdyby tylko to coś dawało, sam by się ranił, aby elfka go leczyła. Dopiero później oprzytomniał, to jego wróg. Nim się ocucił z szoku, usłyszał lament.
- Moja strzała... bezcenna! Jej lotki utkane z nocy!
Zrobiło mu się przykro, dziwne, nie bronił się przed okazaniem słabości.
- Może udałoby się przełożyć lotkę do nowej strzały? - Gdy to powiedział, w głowie mu się kotłowało, co robi...

Etoiles już miał coś jeszcze powiedzieć, gdy usłyszał:
- Zabić? A choćby i zaraz! - wysyczała elfka i minęła upadłego, który nieudolnie starał się zasłonić wychodzącą z jamy osobę. Nie udało mu się...

Mroczny musiał zareagować, aby nie doszło do mordu. Dogonił i chwycił elfkę w uścisku. Kopała, wyrywała się, krzyczała, a on nie puszczał. W pewnym momencie poczuła lekki podmuch na policzku i usłyszała szept
- Chcesz być taką samą morderczynią jak ona?
Awatar użytkownika
Lunaithiell
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lunaithiell »

Gdy tylko poczuła uścisk na przegubie, próbowała się wyszarpnąć, lecz Mroczny trzymał ją mocno. Im bardziej się wyrywała, tym silniej zaciskał dłoń na jej przedramieniu. Jeszcze chwila i zmiażdży jej kość! Hardo patrzyła mu w oczy, a kiedy zwróciła wzrok ku Upadłemu i dziewczynie, doszedł ją chłód, który musnął policzek, i szept.
Słowa, jakie usłyszała, szybko otrzeźwiły jej umysł. Rysy twarzy łagodniały powoli, nadając Lunie ten bezbronny i życzliwy charakter. Przestała zaciskać zęby, rozluźniła mięśnie i wzięła kilka głębokich wdechów. Jej oblicze pojaśniało. Wyprostowała się i cofnęła, niemal wpadając na Mrocznego. Wszak stał tuż za nią.
- Masz rację. Nie jestem morderczynią. - Uniosła lekko głowę.
Wyglądali zabawnie, mimo groźnej i napiętej sytuacji. Upadły, chroniący nieznajomą - choć wszyscy w zasadzie byli sobie obcy - a naprzeciw nim ona, prawie że w ramionach Mrocznego Elfa. Gdy sobie to uświadomiła, odsunęła się przezornie.
- Kara za to barbarzyństwo ją dosięgnie. Prędzej czy później - mówiąc to, próbowała wyszarpnąć rękę spod uścisku białowłosego. - Możesz mnie już puścić. Nic jej nie zrobię.
Mimo to mężczyzna nie zamierzał. Zupełnie jakby nie słyszał tej... wątpliwej prośby wypowiedzianej rozkazującym tonem.
- Hej, no co jest?! Uleczyłam ci ranę. Nawet nie krwawi.
Do świadomości Luny zaczął wkradać się strach. Dwóch mężczyzn... Nie miała dobrych relacji z płcią przeciwną. Powinna unikać takich sytuacji - spotykać obcych, groźnych, silniejszych na odludziu, gdzie nikt nie był w stanie udzielić pomocy. Ale przecież w oczach Mrocznego nie mogła uchodzić za piękną.
Czego więc mógł chcieć? Zaczęła kojarzyć słowa i czyny. Czyżby przybyli tu z czyjegoś rozkazu? Jeśli tak - to z czyjego? Znalazła się na obcym terenie i na dodatek chciała przeszkodzić im w wykonaniu zadania. Coś jej mówiło, że zarówno ona, jak i morderczyni kuroliszków, zostaną doprowadzone do ich przełożonego...
Dziwnie się poddała, w jej oczach zaczaiła się niepewność. Spojrzała ku Upadłemu i dziewczynie. Może jasnowłosa łotrzyca wykona jakiś dezorientujący ich manewr i obie będą mogły uciec. Choć szczerze wątpiła, ażeby Mroczny zwolnił chwyt. Może sama powinna sięgnąć po bardziej subtelną metodę i spróbować oczarować wojownika? Póki co, czekała na posunięcie przeciwniczki.
Awatar użytkownika
Aarna
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aarna »

Niechętnie chwyciła rzucony jej przez mężczyznę płaszcz. Nie chciała przyjmować nic od tego nieznajomego, patrząc jednak na swój opłakany stan postanowiła się okryć. Czerwonooki podał również jej rzeczy, podniszczony plecak oraz sztylet, który wsadziła do pochwy przy pasie. Aarna nie chciała by się nad nią litowano, przecież już pogodziła się ze śmiercią, a oni oddają jej broń...
- Cóż... Ich problem, jeśli są słabi i mi pomagają... - pomyślała, choć w tym momencie usłyszała, że coś dzieje się przy koniach. Nie mogła nic zobaczyć, gdyż widok skutecznie zasłaniał jej stojący przed nią mężczyzna. - Może jednak ta elfka nie jest z nimi? Choć wtedy nie opatrywała by rany drugiemu jeźdźcowi...
- Bądź spokojna, nikt tu nikogo nie zabije - usłyszała, biorąc jednak pod uwagę odgłosy szamotaniny w tle, nie była tego taka pewna. - Co robisz, pani, w tak niegościnnym dla człowieka miejscu? - Całkiem już nie wiedziała co sądzić o tym nieznajomym. Wydawało jej się, że w jego głosie usłyszała drwinę, nie była jednak tego pewna.
- A opalam się, odpoczywam, czasami wypiję trochę wina. Żyć nie umierać - przerwała na chwilę. W sumie sama nie wiedziała czemu, ale zdenerwowała się. - A co? Nie widać? Próbuję zarobić na życie! - prawie krzyknęła. - No co może robić samotna kobieta na takim pustkowiu, w gnieździe kuroliszków? Raczej nie szukałam tutaj pociechy ani uciech cielesnych! - Niespodziewanie, pod wpływem emocji uderzyła go ręką, nie czyniąc jednak nic poza tym, iż cofnął się o krok. Nie napotkała jednak żadnej reakcji. Jej gniew szybko opadł, uspokoiła się.
- Przepraszam - rzuciła krótko i odwróciła głowę. Spostrzegła leżące na ziemi truchło kuroliszka. Spojrzała wymownie na czerwonookiego.
- Mogę sobie już stąd iść? - spytała niepewnie.
Pray for love, train for war
Awatar użytkownika
Agarwaen
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agarwaen »

- Zrobisz co zechcesz, chociaż szczerze radzę ci pójść z nami – odparł spokojnie. – Po prostu okolica jest dość niebezpieczna. Setki bestii czyhają na samej drodze do Adrionu. Dlatego najrozsądniej będzie, jeśli dotrzemy tam razem. Na miejscu zaś zaopatrzysz się w niezbędny sprzęt do kontynuowania swojej podróży – wyjaśnił dziewczynie.
Upadły nie kłamał. Okolica była na tyle niebezpieczna, że nawet on sam by sobie w niej nie poradził bez towarzysza. To dlatego elfy wyznaczyły mu Meę, by ta przeprowadziła go bezpiecznie przez Szepczący Las.
Anioł nie czekał na odpowiedź. Wiedział, że niewiasta potrzebuje chwili czasu na zastanowienie się nad swoim położeniem. Nie chcąc wymuszać na niej pośpiechu, po prostu zostawił ją samą. Ruszył w kierunku swojego miecza. Po drodze bacznie przyglądał się Etoilesowi i elfce. Już w czasie rozmowy z pogromczynią kuroliszków słyszał niepokojące hałasy, więc sprawdzał teraz, czy było to coś poważnego.
Srebrnowłosy trzymał mocno elfkę za ramię. Dlaczego? Czyżby doszło między nimi do walki? Cóż, Etoiles pewnie nie zachowałby się tak bez powodu. Na pewno chciał w ten sposób powstrzymać wojowniczkę przed jakimś nierozsądnym posunięciem. Mimo tego Agarwaen był wciąż zaniepokojony. To trwało już zbyt długo. Elf dawno powinien był zwolnić uścisk.
- Puść ją natychmiast! – krzyknął wreszcie, kierując ku niemu swe ostrze.
Nie wiedział dlaczego to zrobił. Widok wystraszonej kobiety bardzo go zdenerwował. Wybuchnął nagle, zupełnie nie przemyślawszy konsekwencji swojej reakcji. Nie rozumiał jej. W końcu w żadnym wypadku nie można było uznać jej za racjonalną. Chyba właśnie to nazywa się niepanowaniem nad emocjami. Tylko dlaczego wcześniej mu się to nie zdarzało?
Nie wiadomo jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie interwencja osoby trzeciej. Wokół zrobiło się cicho, wszyscy zastygli w bezruchu. Powietrze stało się jakieś inne, ciężkie. Wypełniała je dziwna energia zmaterializowana w postaci mgły o gęstej konsystencji. Można ją było dotknąć, a nawet dowolnie formować. Niebywałe zjawisko. Nikt nawet nie odważył się zwrócić głowy w kierunku, z którego zaczął dochodzić cichy, rytmiczny odgłos klaskania.
Tuż przy Aniele pojawiła się Artea. Stanęła za nim i objęła go delikatnie w pasie.
- Życie jest jak pudełko czekoladek… Nigdy nie wiesz, na co trafisz – wyszeptała mu słodkim głosem do ucha, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
Nikt się nie poruszył. Chyba nawet nikt nie mógł się poruszyć. Wszystkich ogarnął swego rodzaju paraliż. Elf wciąż mocno ściskał łuczniczkę, młodzieniec stał z uniesioną wysoko bronią… Tylko czarownica zaczęła wolno przechadzać się wśród nich jak wśród kamiennych posągów.
- Skąd się tu wzięłam, zapytasz? Prawda jest taka, że byłam tu od początku. Siedziałam sobie na tym samym drzewie, co i elfka. Chyba mnie nawet tam nie zauważyła – mówiła, uśmiechając się wciąż w ten charakterystyczny dla siebie sposób. – Życie jest jak pudełko czekoladek… Wiesz, przyznam ci szczerze, że sama nie przewidziałam takiego obrotu sytuacji. Te miłe panie całkiem zakłóciły przebieg naszego małego testu… - powiedziała, gładząc delikatnie policzek Luny.
Twarz elfki wykrzywiła się w pewnym grymasie, ale nie mogła zrobić nic więcej. Jej mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, ale niech będzie. Zaimponowałeś mi swoją postawą, więc poświęcę ci trochę mojego czasu – dokończyła szybko, po raz pierwszy chyba uśmiechając się do niego życzliwie. – Co się zaś was tyczy… - zwróciła się do reszty zebranych. – Mój dom stoi dla was otworem. Przyjdźcie, a was przenocuję, napoję, wyposażę do dalszej podróży… - wymieniała lekceważąco, rysując w tym czasie jakieś znaki w powietrzu.
Kiedy skończyła, pozostawione przez nią ślady zaczęły błyszczeć jasnoniebieskim kolorem. Zgromadzona wokół mgła zaczęła formować się w coś, co przypominało kształtem bramę. Bez wątpienia był to magiczny portal.
- To kto idzie? – zapytała.
W tym momencie wszyscy odzyskali kontrolę nad swoimi ciałami. Mogli teraz zrobić co chcieli. Mieli wolną wolę. Widać czarodziejce nie zależało na niewoleniu kogokolwiek, co tyczyło się również Etoilesa.
Agarwaen bez namysłu stanął przy boku wiedźmy. Teraz czekał już tylko na decyzję innych. Ci wciąż stali osłupiali. Po ich twarzach było widać, że dręczyło ich niejedno pytanie…
Gdzie byłem...
*Wiedźma z Gór Dasso
Awatar użytkownika
Etoiles
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Etoiles »

Przed oczami Etoilesa przelatywały najróżniejsze obrazy. Pierwszy miecz, treningi, napad na drugi dom, egzekucja, śmierć rodziny, ucieczka przed pościgiem, tułaczka i walka o życie. Kiedyś obiecał sobie, że nigdy nie zostanie niewolnikiem. Nie udało się, walczył, przez wiele dni nie poddał się. Złamała go, ta wiedźma odkryła najsłabszy punkt i uderzyła.

Nagle jakby znikąd pojawiła się Artea. Szybko podeszła do upadłego, łasząc się do niego niczym kotka w czerwcu. Mówiła coś do kobiet, lecz mroczny jakby ogłuchł. Stał nadal trzymając elfkę i jakby wszystko inne nie istniało. Ocknął się dopiero, gdy czarodziejka wszystkich zaprosiła.
- Możecie u mnie zanocować, co prawda mam tylko trzy łoża, ale Etoiles na pewno ustąpi swoje, a ja z tym aniołem zmieszczę się w jednym - oznajmiła uśmiechając się lubieżnie.

Artea zerknąwszy na Elfkę i wciąż trzymającego ją Etoilesa, zrobiwszy znak ręką, powiedziała:
- On jest teraz twój.
Awatar użytkownika
Aarna
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aarna »

Aarna bardzo nie lubiła, jak ktoś krępuje jej swobodę ruchów. Nie można się czuć bardziej bezbronnym, niż w momencie kiedy nie można się ruszyć. Nie mogła jednak nic na to poradzić. Czarownica chodziła między nimi, nie poświęcając jej jednak większej uwagi. O tak, skupiła się na tym czerwonookim, później podeszła do tamtej dwójki i też coś mówiła, Aarna nie była jednak w stanie zrozumieć jej słów, tak, jakby nie były przeznaczone dla niej.

Kiedy portal, bo niewątpliwie to co pojawiło się przed wiedźmą nim było, się zmaterializował, poczuła, że znów może się ruszać. Przewróciła się na piach, gdyż spięte przez cały czas mięśnie nie wytrzymały. Leżąc przez chwilę rozmyślała o tym co się stało i o tym co ma teraz zrobić. Kiedy się uniosła, Mroczny dalej trzymał Elfkę za ramię. Wyprostowała się, czując na sobie wzrok czarodziejki. Kolejny raz tego dnia otrzepała się z piachu i podeszła do portalu. Spojrzenie czarownicy z wyrażającego ciekawość zamieniło się w pytające.
- Myślę... - zaczęła Aarna i spojrzała jej w oczy, nie chcąc, aby ta uznała ją za słabą. - Myślę, że... - Spojrzała na dwójkę Elfów. - Wydaje mi się, że teraz będziesz potrzebowała kogoś innego do pomocy. Ja i tak nie mam gdzie się udać... - Na chwilę zawiesiła głos, jakby tocząc wewnętrzną walkę. - Pani - dodała niechętnie.
Pray for love, train for war
Awatar użytkownika
Lunaithiell
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lunaithiell »

To było dziwne zjawisko i jeszcze dziwniejsze uczucie. Nieoczekiwanie energia, jaką nagle zostało naładowane powietrze wokół nich, zgęstniała, by po chwili skrystalizować się w postaci ponętnej kobiety, hojnie obdarzonej krągłościami. Lunaithiell chciała prychnąć, lecz nie mogła się poruszyć. Najpierw poczuła mrowienie, a potem nieprzyjemny niedowład. Było to okropne uczucie.
Kobieta bezceremonialnie spoufalała się z Upadłym, co wzbudziło w półelfce obrzydzenie. Najgorsze jednak miało nadejść. Z wyrazem twarzy, z którego wręcz wylewał się sarkazm i pogarda, wiedźma podeszła do złotowłosej by pogłaskać ją po policzku. Gdyby Luna mogła, agresywnie odtrąciłaby tę rękę. Chętnie by też przyłożyła tej aroganckiej żmii!
Kiedy jednak odzyskała władzę nad ciałem, Artea obejmując Upadłego już stała przed magicznymi wrotami. Łuczniczka rzuciła jeszcze spojrzenie Aarnie, która była skłonna, by przejść przez portal.
- On jest teraz twój. - Półelfka zwróciła wzrok ku wiedźmie.
Okazało się, że słowa były skierowane do niej, a dotyczyły Mrocznego. Co miały oznaczać? Rozporządzała jego osobą, jakby wcześniej do niej należał.
Luna poczuła się dziwnie w centrum uwagi. Teraz wszyscy oczekiwali, co odpowie i czy również skorzysta z zaproszenia. Jednak bardziej niż inni odczuwała w słowach kobiety jakąś intrygę. Nie ufała jej, o nie.
Spojrzała na Mrocznego. Nawet nie znała jego imienia. Poza tym był Mrocznym. MROCZNYM! Wzajemnie darzyli się nienawiścią. Może nie jawną, ale ukrytą w stereotypach.
- Nie jest mój - odrzekła. - Jest wolny.
Natomiast co do skorzystania z propozycji czarownicy... Spojrzała pytająco Mrocznemu w oczy. Potem znów zwróciła wzrok ku portalowi i Upadłemu. Był pociągający, a właściwie tajemnice, jakie skrywał. Była też ciekawa, co szykowała ta beznadziejna uwodzicielka-czarodziejka.
W Lunie obudził się ojcowski charakter.
"Zobaczymy, która z nas jest lepsza" - uśmiechnęła się pod nosem. Odwróciła się do elfa i szepnęła doń:
- Potowarzyszysz mi? - Lekko pociągnęła go w stronę magicznego przejścia.
Awatar użytkownika
Etoiles
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Etoiles »

Mroczny elf nie odpowiedział, zerknął jedynie w stronę, w którą patrzyła jego towarzyszka. Zobaczył nikogo innego, tylko upadłego. Poczuł... zazdrość i coś jeszcze, coś jeszcze. "Ciężka będzie ta służba" - pomyślał, nie zważając na to, że go od niej zwolniła. Na pytanie jedynie wziął ją pod rękę. Wszyscy wraz z końmi weszli w portal. Trafili tuż pod chatkę Artei. Robiło się coraz ciemniej, a zachodzące słońce kryło się już, w ponad połowie, za horyzontem.

Etoiles szybko wskoczył do budynku. Szybko znalazł swoje rzeczy, nie miał ich dużo. Chwycił szybko plecak i wybiegł, trzaskając drzwiami.

Wybiegł śnieżnowłosy w lasu połacie.
Ostatnie promienie oświetlały mu drogę.
Chłód od gór nadszedł i owiał mu głowę,
lecz on nic nie czuł, uczuciem rozpalony.
Ból jedynie czuł, serce mu płonęło
ogień w kościach zasiany
wypalał jak w gorączce.
Pokutował, bardziej niż w pustce.

W odległości srebrzysty blask go dopadł
magiczne stworzenie, w lesie stąpało.
Niczym ślepiec zignorował wroga.
Padł i jęk bólu się wyrwał.
Na policzku wykwitła
szkarłatna rana.
To ona, ta złotowłosa
innego po policzku palcem dotknęła.
W chatce to Artei zwą.

I nie poruszył się, i mówić zaczął.
- Co się ze mną stało,
już dawno zabić ją dało.
Lecz to ona mnie rani,
to jej oddałbym wszystko
i oddałbym się cały,
lecz cóż mi ostało...

Mówił szybko, bez wytchnienia i co chwilę przerywał śmiechem goryczy. Samotna łza spłynęła po policzku na ziemię, obok zaś padło jego ciało.
Podszedł więc koń srebrnowłosy, z rogiem na głowie. Widząc cierpienie wroga i łzę samotną, przemianę oznaczającą, ukląkł i rogiem magiczne ślady robiąc, oddał cześć skrusze.
Odszedł zapomniany.
Awatar użytkownika
Lunaithiell
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lunaithiell »

Kiedy wyszła z portalu, zachwiała się nieco i chwyciła za głowę. Musiała się pochylić, opierając dłonie o kolana. Odetchnęła głęboko, a gdy z powrotem się uniosła, widziała już tylko Mrocznego, jak w pośpiechu wybiega z chaty i znika za zieloną ścianą lasu. Słońce chyliło się ku zachodowi, mając niedługo zniknąć za horyzontem i ustąpić gwiazdom oraz księżycowi. Luna uśmiechnęła się do tej myśli. Popatrzyła jeszcze w stronę, w którą uciekł Mroczny. Widać Artea musiała być dla niego okrutna. Dobrze, że zwolniła go z jakiejkolwiek służby. Pewnie męczył się tu strasznie.
Podeszła do wiedźmy i Upadłego. Wciąż jednak zapierało jej dech i miała zawroty głowy. Widać magiczne przejścia jej nie służą... Nagle pociemniało jej w oczach i czuła, jak uginają się pod nią kolana. Jedyne co zdołała zrobić, to wyciągnąć ramię przed siebie, próbując chwycić się ramienia mężczyzny. Przypadkowo musnęła też jego policzek, a jej dłoń nie mogła już zacisnąć się na barku Anioła.
Luna upadła, pozbawiona świadomości. Zwyczajnie zemdlała.
Na niebie zapaliły pierwsze gwiazdy, rzucając blask na półelfkę. Jej skóra, jasna i jedwabista, zaczęła lekko się skrzyć...
Awatar użytkownika
Etoiles
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Etoiles »

Najpierw poczuł ból. Z piersi spływała mu krew, a koszula była w strzępach. Usłyszał końskie rżenie, lecz nie zwrócił na nią uwagę. Coś się działo. Ona była w niebezpieczeństwie, czuł to. Musiał być przy niej, a co robi? Próbował od niej uciec. Ruszył biegiem, nie zważał na ból i na tak dobry cel, jakim był ten jednorożec.

Wpadł do chaty, gdy półelfka właśnie upadała. "Nie zdąży" - krzyknął sobie w myślach. Nie poddał się, próbował. Zanim głowa uderzyła w twardą podłogę, chwycił ją.
- Omdlała - powiedział mroczny, patrząc pytającym i przerażonym wzrokiem na Arteię.
- Zanieś do swego pokoju, zajmę się nią później - odpowiedziała wiedźma.

Etoiles uniósł bezwładne ciało i patrząc się w jej piękną twarz ruszył do swego pokoju. Za swoimi plecami usłyszał czarownicę mówiącą do upadłego:
- A my zaczynamy naukę.

Białowłosy, złożywszy pocałunek na jej czole, położył złotowłosą. Ubrudził jej ubranie krwią, ale tym się nie przejmował, tak jak nie przejmował się swoją raną. Była bezpieczna.
Awatar użytkownika
Aarna
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aarna »

Nie była w stanie zrozumieć tego, co się działo kiedy już weszli do portalu. Nie pamiętała paru chwil po tym jak przez niego przeszli, co, wbrew pozorom, w ogóle jej nie cieszyło. Nie lubiła nie pamiętać tego, co się dzieje.
- Muszę sobie zapamiętać, że portale nie działają na mnie najlepiej... - pomyślała czując lekkie mdłości. W tym momencie zobaczyła Mrocznego wnoszącego Elfkę do niedużej chatki, zapewne domu wiedźmy. Coś ją tknęło. Odniosła wrażenie, że za nic nie może tutaj zostać, przy boku czarownicy. Po tym jak pomógł jej parokrotnie na ulicach Fargoth w przeszłości, nauczyła się zawsze ufać swojemu instynktowi. Odwróciła się w stronę pary stojącej ciągle tuż obok. Czerwonooki i kobieta spojrzeli na nią.
- Pani - nie wiedziała jak inaczej się do niej zwrócić. - Jednak nie mogę z tobą pozostać... Mam jednak prośbę, abyś użyczyła mi jakiegoś ubioru... - Czarodziejka przyjrzała się jej.
- Hmm... Rzeczywiście, to chyba nie należy do ciebie - rzuciła zimno i wyciągnęła rękę w kierunku Aarny. Kiedy ta zdjęła z siebie czarny płaszcz, kobieta oddała go jego właścicielowi. - No tak... - powiedziała z zamyśleniem patrząc na resztki ubrania, a właściwie to co było widać pomiędzy nimi. - Myślę, że mam coś, co w ostateczności ci podpasuje. Innego wyboru chyba nie masz... - Uśmiechnęła się i chwyciła rozmówczynię za dłoń, prowadząc ją do chatki.

Kiedy wyszły, czerwonooki stojący dalej w tym samym miejscu spojrzał na nie. Aarna ubrana w mocno wydekoltowaną, zieloną tunikę sięgającą jej ledwie do połowy ud czuła się jeszcze gorzej niż poprzednio. Ubranie bardzo słabo wyglądało w połączeniu z dość długimi, skórzanymi butami i podniszczonym plecakiem. Nie mogła jednak nic na to poradzić. Czarodziejka miała ubrania tylko takie lub podobne, zdecydowanie jednak za długie, bo sięgające aż za kostki.

Obie podeszły do portalu.
- Nie mam ci nawet czym zapłacić, bo moja wypłata leży po tamtej stronie... Wydaje mi się jednak, że z chęcią, hmm... zaopiekujesz się pozostałymi kuroliszkami - powiedziała Aarna, akcentując słowa "zaopiekujesz się". - Oczywiście na swój sposób... - Obie kobiety uśmiechnęły się. - A więc żegnajcie - dodała i odwróciła się bez większego wahania wchodząc w portal.

Kiedy pojawiła się tam, gdzie zaczęła się cała sytuacja, wzięła truchło kuroliszka i udała się w stronę miasta z zamiarem szybkiego kupna jakiegoś normalnego ubioru.
Pray for love, train for war
Awatar użytkownika
Agarwaen
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agarwaen »

- Czy to poważne? – zapytał, przyglądając się poczynaniom czarownicy.
Znajdowali się w niewielkiej, czystej sypialni. Artea klęczała przy łóżku, na którym leżała nieprzytomna elfka. Czarownica zmieniała właśnie okład swojej pacjentce.
- Nic jej nie będzie, to tylko skutek uboczny przejścia przez portal – odparła spokojnie.
Młodzieniec przytaknął głową.
- A kiedy… - zaczął niepewnie.
- Ciężko mi powiedzieć. Pod wieczór może czuć się dobrze, chociaż niewykluczone, że zbudzi się dopiero za kilka dni – odpowiedziała, nim chłopak w ogóle zdążył zadać pytanie.
Anioł ponownie tylko kiwnął porozumiewawczo głową.


Mijały dni i nic nie zapowiadało powrotu sił Lunaithiell. Elfka wciąż spała, a na jej twarzy gościł ten sam niezmienny uśmiech. Z początku gorliwa opieka wszystkich domowników nad chorą zaczęła powoli słabnąć. Podawanie elfce lekarstw stało się po pewnym czasie rutyną. Był to kolejny, nużący obowiązek, którego wykonywanie weszło w krew tak samo jak konieczność spożywania posiłków. Wkrótce widok nieruchomego ciała nie wzbudzał w nikim żadnych emocji. Stało się po prostu częścią wystroju wnętrza. Swego rodzaju szafką, o którą trzeba dbać, by nie osiadał na niej kurz. Dlaczego więc nikt się jej dawno nie pozbył?
Agarwaen tak właściwie nawet nie miał czasu na myślenie o elfce. Słyszał tylko wieści o polepszającym się jej stanie zdrowia. Ponoć nawet się wybudziła. Tak przynajmniej powiedziała mu Artea. Anioł widząc jakiś uśmiech na twarzy wiecznie posępnego Etoilesa stwierdził, że faktycznie mogło to być prawdą. Sam jednak tego nie sprawdził. Nie miał kiedy, gdyż od rana do nocy harował i wypełniał polecenia wiedźmy. Rozpoczął obiecany mu trening, który z początku polegał jedynie na siedzeniu w stercie starych ksiąg.
Oczywiście Artea nawet nie wpadła na to, że Anioł nie znał żadnego z pisanych języków Alaranii. Z tego też powodu wpierw musiał opanować umiejętność czytania i pisania w języku ludzkim i elfickim. Żmudna praca przyniosła wreszcie efekty, dzięki czemu młodzieniec mógł przystąpić do kolejnego etapu, czyli wykorzystania zdobytej umiejętności w praktyce. Cała biblioteka Artei stała przed nim otworem.
Szkolenie było doskonale zaplanowane, przez co chłopak nawet nie miał czasu dla siebie. Za dnia musiał słuchać wykładów wiedźmy, pod wieczór wychodził na zajęcia praktyczne, zaś w nocy przekartkowywał kolejne tomy z biblioteczki.

Po trzech latach mężczyzna gdzieś po prostu zniknął, a z nim wszystkie jego rzeczy. Opuścił dom bez pożegnania.
Gdzie byłem...
*Wiedźma z Gór Dasso
Awatar użytkownika
Lunaithiell
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lunaithiell »

Ogarnęła ją ciemność. Była wszędzie. Zrazu taka przerażająca w swym ogromie, lecz po chwili błoga i bezpieczna. Panowała długo, kołysząc Lunę w swych ramionach. Ciemność była przecież jej sprzymierzeńcem. Jak Noc, bo to w mroku nocy została poczęta. Jednak paradoksalnie była istotą pełną światła i ciepła. Pewnie to akurat podarowały jej geny Elfów... Bynajmniej nie Mrocznych...
Mrocznych?!
Nagle uświadomiła sobie, że Ciemność odpuściła, a ona mruga. Niewyraźny z początku obraz nabierał kształtów i ostrości. Kształtami tymi była twarz, którą zdawała się znać, lecz nie za dobrze. Gdzieś już widziała to skwaszone oblicze...
- Do stu czartów! - Zerwała się z łóżka, rozrzucając pościel we wszystkie strony świata. - Ogłupiałeś?! - Oddychała pospiesznie, lecz widać była już zdrowa. Nawet pokraśniała na buzi. A może był to tylko rumieniec wstydu?
- Śmiałeś mnie dotknąć, przeklęty? Mnie?! Dziecko światłości?! Czy ty... czy ty wiesz, kim ja jestem?!
W półelfce zawrzała błękitna cześć krwi.
- Jak śmiałeś?! I w ogóle, gdzie ja jestem? Co ja tu robię? Gdzie mój łuk i kołczan?! Obrabowałeś mnie! - Wskazała na Mrocznego palcem w oskarżycielskim geście.
Awatar użytkownika
Etoiles
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Etoiles »

Obudziła się. Etoiles siedział prawie cały czas przy niej, od momentu jej omdlenia. Zamrugała, gdy to zauważył ucieszył się. Martwił się o nią, co go naprawdę dziwiło. Zresztą miał ostatnio dużo czasu miał na rozmyślanie. Złotowłosa odrzuciła czarną pościel i zaczęła krzyczeć. Mroczny niewiele z tego zrozumiał, oprócz podstawowych informacji które szybko przetrawił i przygotował odpowiedź.
- Jesteśmy w chatce Artei. Omdlałaś po teleportacji i przeniosłem cię do tego pokoju, po czym nie dotykałem twego ciała - powiedział lekko sarkastycznie, próbując ukryć zadowolenie z jej powrotu do zdrowia. Po chwili zaś dodał - Twój kołczan i łuk jest za oparciem łóżka. - Etoiles miał nadzieję, że niebieskooka nie zauważy, że przybyła jedna strzała. Gdy Artea kazała chłopakowi się gdzieś ruszyć, odnalazł złamany pocisk i zlecił jednemu z najlepszych rzemieślników wymianę lotki do strzały mrocznego, która wyróżniała się czarnym grotem.
Awatar użytkownika
Lunaithiell
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lunaithiell »

Zamilkła, składając usta w dzióbek. Nie spuszczając wzroku z Mrocznego, posuwistym krokiem podeszła na powrót do łóżka i wyciągając szyję, łypnęła za mebel. Faktycznie, nie kłamał. Łuk i kołczan tam leżały. Zarzuciła więc wcześniejszą ostrożność i chwyciła, co jej.
- Omdlałam? Cóż... A jednak mnie dotykałeś! - Skrzywiła się, jakby Mroczny był chory na niezwykle ciężką zakaźną chorobę. Od razu pomyślała o kąpieli. Najlepiej w jakimś gorącym źródle. Tylko gdzie ona takie znajdzie.
Nagle z nadmiaru wrażeń zrobiło jej się słabo, więc opadła na łóżko i złożywszy łuk na kolanach przyłożyła dłoń do skroni. To tylko zawroty głowy. Zbyt gwałtownie wstała z łóżka. Po chwili rozejrzała się po pomieszczeniu. Było jej obce. Mężczyzna twierdził, że należy do Artei. Przypomnienie sobie tego imienia, jak i postaci, zajęło Lunie parę minut. W jej wyobraźni zarysowały się też postaci jasnowłosej dziewczyny i Upadłego.
- Oni też tu są? - zapytała ni z gruszki, ni z pietruszki, po czym dodała: - Zresztą, nic mi do tego. Chciałabym ruszyć jeszcze dziś. To nie miejsce dla mnie - wypowiedziała to z iście książęcą wyższością.
Wstała z gracją i z niezwykłą lekkością zarzuciła łuk na plecy, a kołczan przytroczyła do pasa, który swobodnie oplatał jej biodra.
Dopiero wtedy poczuła zmęczenie, głód i potrzebę kąpieli. Nie miała jednak zamiaru korzystać z gościny wiedźmy. Spojrzała niechętnie na Mrocznego. Cóż... Wolała znać drogę. W tym stanie nie chciała się tułać po górach.
- Znasz, w okolicy, jakąś karczmę albo... zajazd? - spytała, robiąc przy tym dość głupią, lecz słodką minę.
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości