Kryształowe Jezioro[wzgórze]Początek drogi

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Robe
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[wzgórze]Początek drogi

Post autor: Robe »

        Robe Paille od wielu dni przebywał nad Kryształowym Jeziorem. Nie miał wobec nikogo złych zamiarów, jednak wiedział, że jego obecność może zaniepokoić mieszkańców okolicznych terenów. Przecież był identyfikowany z Upadłymi Aniołami, których nikt nie darzył zaufaniem. Nie chciał nikomu wadzić swoją obecnością, więc przebywał w ukryciu. Jednak w niczym mu to nie przeszkadzało. Codziennie rano obserwował leniwy wschód słońca znad drugiego brzegu jeziora. Następnie oddawał się wielogodzinnym przemyśleniom. Wieczorami przywoływał wspomnienia szczęśliwych chwil. Przypominał sobie dawnych przyjaciół, których stracił, chociaż los mógł potoczyć się inaczej. Jednak starał się przestać żyć przeszłością, a zacząć przyszłością.
        Dzisiejszy dzień był jednak nieco inny. Słońce zdawało się zbyt prędko wyrwać znad linii horyzontu. Tafla jeziora była wyjątkowo wzburzona, a drzewa ruszały się niespokojnie. Mgła utrzymywała się nad wyraz długo. Zła energia zdawała się coraz bardziej umacniać. Paille opuścił swoje schronienie, aby rozejrzeć się po okolicy, wykryć źródło całego zamieszania.
        Szedł pobliskim szlakiem, jednak po przejściu jednej stai zrozumiał, że to, czego szukał, szło za nim. Mógł więc skonfrontować się z kimś, lub czymś, co podążało jego śladem. Zapytać, czego chce. Jednak spotkanie wiązało się z niebezpieczeństwem konfliktu. Nie bał się o siebie. Bał się, że los sprawi, iż to mu nie pozostanie nic innego, jak skrzywdzić przybysza. A tego nie chciał.
        Opuścił więc ścieżkę. Jako, że ta prowadziła teraz przez wąwóz, z góry mógł dokładnie obserwować, co dzieje się na trakcie. Usiadł i czekał. Z każdą chwilą robiło się coraz zimniej. Nagle, wraz z nadejściem przeszywającego, niespotykanego w tych rejonach chłodu, z mgły wyłoniło się kilku jeźdźców. Nie przypominali oni jednak zwykłych ludzi. Z jakiegoś powodu mieli zasłonięte twarze, a konie, którymi jechali, sprawiały wrażenie żywych szkieletów pokrytych psującą się skórą. Jakaś wewnętrzna siła ciągnęła go powrotem na dół, jednak powstrzymał się. Chociaż bardzo tego chciał i czuł, że musi to zrobić. Przejezdni zlekceważyli go jednak. Niewzruszeni pojechali dalej, chodź byli na tyle blisko że musieli czuć jego obecność. Czyżby ich losy nie miały się skrzyżować? Robe poczuł ulgę, chociaż wciąż tkwił w nim cień niepokoju. Gdy jednak zniknęli w oddali, postanowił wrócić do swojego schronienia. Oni nie byli jego zmartwieniem.
        Na miejscu czekał już na niego Szorpux – jego ptak, który zwykle o tej porze był jeszcze na łowach. Na widok Roba wzbił się w powietrze i skrzeczał niemiłosiernie. Czy mogło to mieć jakiś związek z przejezdnymi? Tego nie wiedział.
Robe siadł więc nad brzegiem. Zła energia zdawała się już wypalić, a ptak z czasem się uspokoił. W południe nie było już śladu po żadnych anomaliach. Dzień wydawał się zwyczajnym, a zdarzenia te przestały zaprzątać głowę Paille’go. Nadszedł zmierzch i cała historia stała się odległa, jakby wydarzyła się w dalekiej przeszłości. Robe ogrzewał się przy ognisku, gdy nagle wszystkie poranne uczucia powróciły, a z oddali dały się słychać straszliwe jęki, które po chwili przerodziły się w lament i wzywanie pomocy. Wiedział, że ktoś potrzebuje pomocy, lecz był zbyt daleko. Nie wiedział, co robić.
        Reakcja Szorpuxa zdecydowała. Ptak ten wzbił się w powietrze i poszybował w kierunku zagrożenia. Rob rozłożył więc swoje skrzydła. Czuł się niepewnie, ponieważ nie używał ich od dłuższego czasu, a miał lecieć nad wodą. Co będzie, jeżeli spadnie? Jeżeli skrzydła nasiąkną wodą, nie będzie miał siły, by ponownie wzbić się w powietrze. Będzie zbyt daleko brzegu i utonie. Jednak nie było innego wyjścia. Musiał lecieć.
        Wzbił się w powietrze. Dawno nie czuł się tak dobrze. Czuł, że robi coś dobrego. Coś, za co inni będą mu wdzięczni. Przerażała go myśl spotkania w wodą, lecz starał się nie zaprzątać tym głowy. Jednak czas mijał, a on nadal nie był nawet w połowie drogi. Wśród dźwięków, które do niego dochodziły, nie było już żadnych jęków. Było słychać jedynie rozpacz, która cichła coraz bardziej. Aż zamilkła, ujawniając nienaturalną ciszę. W końcu dotarł na miejsce.
        Z trudem patrzył na to, co tutaj zastał. Całe wzgórze spowite ciałami. Zmasakrowanymi. Idąc między nimi, brodził w krwi po kostki. Nie miał pewności, kto tego dokonał, ale czy mógł to zrobić ktokolwiek inny, oprócz istot, które widział rano?
Wśród pobojowiska dało się słyszeć sapanie. Ktoś tutaj musiał jeszcze żyć. Robe nachylił się i nasłuchiwał. Nie musiał długo szukać. Jedna z ofiar otworzyła oczy. Była na skraju śmierci. Przemówiła ostatkiem sił, jednak słowa były niezrozumiałe. Wskazała dłonią na pobliski las, by w końcu ostatecznie odejść z tego świata.
        Paille ruszył więc we wskazanym kierunku. Wydawało mu się, że ktoś tam stoi i go obserwuje. Nie mylił się. Zastał tam grupę dwudziestu paru osób. Głównie dzieci i kobiet, ale nie tylko. Zapytał, co się dziś stało. Opowiedzili o strasznych bestiach, które przybyły, wymordowały prawie całą ich społeczność, a następnie udały się w kierunku Menaos.
        Wszyscy błagali Robe’a o wymierzenia sprawiedliwości. Ten bardzo tego pragnął, ale wiedział, że sam nie będzie w stanie ich odnaleźć.
Awatar użytkownika
Sunniva
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mai lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sunniva »

Maia leciała spokojnie nad lasem siedząc na Morim. Ostatnio zaczęła oszczędzać energii... Miała dziwne wrażenie, że niedługo będzie jej potrzebna. Można by rzec taka intuicja. Rozmawiali cicho o codziennych sprawach. Nagle w tym samym momencie drgnęli, gryf obniżył lot, tak był zdenerwowany.
-Coś mi się tu nie podoba... - szepnęła Sunniva i przytuliła się do grzywy towarzysza. Nagle usłyszała, jak ten z głośnym świstem wciągnął gwałtownie powietrze, gwałtownie się podniosła i spojrzała w dół. W następnej chwili zamknęła oczy. Wiedziała, co powinna zrobić. Z gryfem nigdy nie zrywali więzi umysłowej, więc poprosiła go, by wylądował. Po chwili zdecydowała się otworzyć oczy, szukała jakichkolwiek oznak życia, wśród krajobrazu masakry, który się pod nią rozpościerał. Nagle uniosła rękę i wycelowała ją gdzieś pod nimi.
- Tam - powiedziała patrząc na grupkę ludzi.

Wylądowali, maia błyskawicznie poleciała ku grupce ludzi, którzy przerażeni wpatrywali się w nią. Ktoś krzyknął.
- Spokojnie! - powiedziała - Nic wam nie zrobię, postaram się wam pomóc - spojrzała ku dzieciom, które bezradnie próbowały skryć się w swoich objęciach nawzajem. Uśmiechnęła się, wyglądało to trochę groteskowo przy takiej sytuacji. Podeszła do jednego z dzieci, które miało złamaną rękę zwisającą bezwładnie. - Nie bój się... - szepnęła i zanim ktokolwiek coś powiedział, czy zrobił nastawiła chory członek [no styl by był] Zamknęła oczy i skupiła się. Miała świadomość, że biedne dziecko płacze z bólu, ale nie mogła nic poradzić. Złapała je za bark. Wreszcie skończyła i popatrzyła w niedowierzające oczy malucha.
- Już nie boli? - uklękła i zaczęła grzebać w torbie. Mori usiadł koło niej i spoglądał na ludzi smutnymi oczami. Nagle zapanowało jakieś poruszenie. Grupka się rozstąpiła i między ludźmi ukazał się anioł. Znaczy... upadły anioł. Maia spojrzała na niego nie wiedząc co robić, po czym wyjęła wreszcie poszukiwany środek, i delikatnie natarła chorą rączkę dziecka.
Awatar użytkownika
Robe
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Robe »

        Robe ujrzał cień nadziei w przybyszu. Przyleciała ona bowiem ze strony, w którą udali się oprawcy. Może była w stanie mu pomóc? Pozostawało jeszcze pytanie, czy chciała? Mogła być przecież zajęta innymi sprawami. Podszedł do niej się przedstawić i zapytać, czy wie coś na temat sprawców tej scenerii. Niestety pokręciła głową. Nic nie wiedziała, lecz to nie oznaczało, że nie była w stanie pomóc. Wręcz przeciwnie, wykazała szczere zainteresowanie całą sprawą, więc Robe opowiedział o minionych zdarzeniach kończąc prośbą o pomoc w odnalezieniu… No właśnie, odnalezieniu kogo? Czarnych jeźdźców nieznanego pochodzenia.
Awatar użytkownika
Sunniva
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mai lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sunniva »

Z zainteresowaniem słuchała krótkiej opowieści nieznajomego. W tym czasie zdążyła wstać i otrzepać swoje ubranie. Następnie podeszła do innych ludzi, by opatrzyć ich rany.
- Hmm... Ciekawe, zdaje mi się, że właśnie te istoty zrobiły - przygryzła wargę - to. Jestem na siebie okropnie zła, przecież powinnam była ich zobaczyć. Albo nie wiem, cokolwiek. Poczuć coś, a tu nic... Nie licząc tego dreszczyku tuż przed zobaczeniem krwawej doliny... Zdaje mi się, że skończyli masakrę, niedługo po tym, jak tu przybyliśmy. - właśnie skończyła obwiązywać bandażem ramię jakiejś kobiety i znów podeszła do mężczyzny. Nagle odebrała jakąś myśl. - Ah! Na prawdę! - powiedziała przejęta, nie zwróciła uwagi na mężczyznę, który patrzył na nią właśnie, jak na wariatkę.
Poderwała się i w kilku skokach dotarła do gryfa, który w odległości kilkudziesięciu metrów od skupiska ludzi przyglądał się komuś, a raczej czemuś. Sunniva uklękła przy człowieku.
- Niesamowite... - taka odporność. - Postaram się zatrzymać twój wewnętrzny krwotok.... - westchnęła i wyciągnęła przed siebie ręce, tak, że znajdowały się tuż nad klatką piersiową poszkodowanej - No... Na więcej mnie teraz nie stać. - znów zaczęła grzebać w torbie. Wreszcie wyjęła z niej jakąś maść i starannie nasmarowała nią głębsze rany. Następnie wyjęła bandaże i założyła opatrunek. Pomniejsze zranienia zdążyły zniknąć, taki skutek uboczny wcześniejszego zabiegu, służącego zlikwidowaniem krwotoku.
Awatar użytkownika
Robe
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Robe »

        Robe zaczekał cierpliwie, aż Sunniva skończyła opatrywać wszystkich trzymających się jeszcze przy życiu i dał jej do zrozumienia, że muszą wyruszyć w drogę, aby ich odszukać. Natychmiast ruszyli.

Ciąg dalszy: Robe, Sunniva
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość