Ekradon[Przystań] Z prądem.

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Trzeba przyznać, że przystań w Ekradonie była sporych rozmiarów. Nie mogła co prawda być przyrównywana do tych nadmorskich, jednak był to chyba największy port rzeczny, jaki Gersen kiedykolwiek miał okazję zobaczyć. Szedł szybko, ale w miejscu przeładunkowym znajdzie się nie wcześniej niż za piętnaście minut. Wolny czas w podróży poświęcił na przyglądanie się miastu. Tarcza słoneczna schowała się już do połowy za horyzontem, a świat skąpał się w jej pomarańczowym blasku. Znacznie uspokoiło to miejscowych handlarzy, którzy zrezygnowali z biegania za klientami, leżąc wygodnie i żując źdźbła trawy. Z drugiej strony, ciągle widoczni panowie w dokach uwijali się zupełnie jakby od tego zależało ich życie. Cóż, po części tak też było. Pirat wyszukał Medarda i przyglądał się wampirowi badawczo. Już dawno postanowił zachować odpowiedni dystans, gdyż nie znał książęcych zachowań. Teraz, gdy wiedział już jak nieprzewidywalnym krwiopijca bywa, wcale nie zamierzał oddać mu swojego zaufania. Mając dosyć niepotrzebnych przemyśleń, pirat wzruszył bezradnie ramionami i skierował się ku rzece.

Oczekując na spływ barek, a później na załadunek Karnsteinskiego towaru, Gersen dołączył do grupki ludzi siedzących przy długiej ladzie, zaraz na samym brzegu rzeki. Jak się szybko okazało, kapitan Vithelis nie był jedyną osobą, która zapamiętała facjatę pirata. Catherin, przemytniczka, która miała okazję nie raz i nie dwa spotkać się z nim, wypatrzyła go wśród siedzących. Nie minęło wiele czasu, gdy razem z niespełna trzydziestoletnią kobietą i jej bandą dopijali trzeci, a zarazem ostatni dzban wina. Arhe zastanawiał się nawet, czy nie poczęstować ich trunkiem własnej roboty, ale wtedy poczuł, że coś nerwowo szarpie jego rękę. Chłopiec, może ośmioletni, przekazał piratowi wiadomość o zakończonym załadunku i natychmiast zniknął gdzieś między ludźmi. Zapewne następna wiadomość. Mężczyzna pożegnał się ze wszystkimi ucztującymi i zachwianym krokiem ruszył w stronę łodzi. Nie było to trudne, gdyż trójka karnsteinskich teraz barek była jedynymi, które przygotowywały się do wypłynięcia. Nawet kupcy z własnymi łodziami nie próbowali wypływać w nocy. Takie operowanie barkami na rzece, w ciemności wymagało niemałego doświadczenia. Gersen jakby znikąd pojawił się przy wampirzym księciu i zasugerował mu podobne rozwiązanie.
- Nocna podróż rzeką nie należy do najbardziej przyjemnych. Tak samo dla załogi, jak i dla pasażerów. Ponadto ludzie boją się topielców, to też nie jest dobra wiadomość. Możemy poczekać do świtu z podróżą, lub ruszyć już teraz.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Dziwne zachowanie Naokiego nie wyprowadziło Yasmerin z równowagi. Prawdę mówiąc miała wrażenie, że zastąpiła jednego dzieciaka na drugiego, tylko ten uskuteczniał dużo prostsze i mniej ryzykowne zabawy. Odczekała sobie jakby nigdy nic na krzesełku, przy okazji określając, na czym dokładnie jej zależy. Od czasu do czasu coś przymierzyła, trochę marudziła. Wyraźnie było widać, że to nie jej pierwsze doświadczenia z męską odzieżą i zdecydowanie też nie zamierzała zadowolić się byle czym.
- Narobiłam sobie troszeczkę problemów i nie mogę się pokazać w porcie jako ja - powiedziała cicho do chłopca, kiedy wszyscy inni zajęci byli znów grzebaniem pośród swojego asortymentu - Ale jeśli zobaczą mężczyznę, nikt nie zwróci uwagi, że twarz może nieco podobna. Już robiłam takie sztuczki, zawsze działa.
Uśmiechnęła się lekko na jego pytanie i wskazała mu krzesełko, by sobie usiadł. Tymczasem przyszli do niej z kolejną koszulą, więc zniknęła na moment za ciemną, grubą zasłonką. Wyszła zadowolona i dorzuciła ciuszek do stosiku rzeczy, za które zapłaci.
- Karnstein to księstwo, z którego pochodzę i do którego mam nadzieję wkrótce wrócić - wytłumaczyła spokojnie, wiedziała, że nie ma co się spodziewać po prostych obywatelach znajomości geografii - Leży za Górami, na równinach Theryjskich i jest przedziwnym kotłem ras. Tutaj masz przede wszystkim ludzi, wszyscy inni wtapiają się w tłum. Tam masz obok i wampiry, i mroczne elfy, wszyscy zaś chodzą zupełnie otwarcie i nie ma z tym żadnych problemów. To fajny kraj - dodała z dumą.
Tymczasem wybieranie strojów zostało nareszcie zakończone, złoto zmieniło właściciela, a Yasmerin otrzymała paczkę owiniętą w szary papier. Wsunęła ją sobie pod pachę i odetchnęła lekko. Jeszcze tylko wyprawa do Wujaszka i można wracać do portu. Jeśli nie zdąży na statek, przyjdzie jej poszukać innej drogi.
- To teraz chodźmy do tego znajomego, o którym wcześniej wspominałam - zwróciła się do chłopca, wyprowadzając go na ulicę, czemu znów towarzyszył dźwięk dzwoneczka.
Kobieta zaczekała, w razie gdyby Naoki znów musiał spędzić chwilę na zabawie, po czym ruszyła przed siebie. Tym razem wyraźnie wiedziała, którędy należy iść. Powoli opuścili kupiecką część miasta i znaleźli się w dużo bogatszej okolicy, zamieszkiwanej przez tutejszych dostojników.
- Przypuszczam, że będziemy musieli oddać swoją broń na czas wizyty - ostrzegła chłopca, zerkając na jego katanę - Nie musisz się jednak niczego obawiać, jest to mój naprawdę bliski znajomy. Wszytko co nas tutaj czeka, to dobre jedzenie i chwila rozmowy.
Dotarli do bramki i Yas otworzyła ją, przepuszczając chłopca pierwszego.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Narobiła sobie kłopotów... czyli byli źli, albo źli bawiących się w sprawiedliwych(według Naokiego wszyscy poza dziećmi i ładnymi kobietami byli źli, dlatego nie miał problemów z okradaniem ludzi) którzy pragnęli zrobić Yasce krzywdę. Hmm. Może ktoś ją pomyli z tamtym gadem, i ukatrupi? Im mniej węży na świecie tym lepiej. Węże były głupie. Syczały jak koty, miały jad, były ohydne w dotyku i nie miały odnóży i kości. Po prostu fuj. Nie to co koty. One były zwinne, piękne, miały mięciutkie futerko, mruczały...same zalety! Cud. Tak, cud. Koty były boskimi stworzeniami. Naoś współczuł tym co sadzili że są wysłanniki szatana i nie umieli dostrzec ich prawdziwego piękna. Tak wiele tracili.
Kiedy wskazała mu krzesło tylko zerknął i dalej leżał na jej kolanach. Tam było wygodniej. Tylko że ona musiała wstać, więc kociołak spadł na ziemię. Wstał i usiadł na krzesełku, patrząc za idącą ku przebieralni kobietą. Rozważył w myślach podglądniecie jej, ale uznał że będzie miał jeszcze na to dość czasu. Kiedy wróciła zaczął się lekko wiercić, słuchając dalej o tym... Kirsztyjnie. Eee... Karjszatajnie? Karnstein... musiał to parę razy powtórzyć w tej swojej małej główce. Ciekawe czy wielkość głowy miała coś wspólnego z mądrością i inteligencją. Dorośli mieli większe głowy, i byli mądrzejsi od dzieci. Za to trolle miały większe głowy od ludzi i były głupie jak but.
Gdy wychodzili ze sklepu tylko podskoczył i pacnął raz dzwonek. I szedł dalej. Gdy przeszli do strefy dla bogaczy w chłopcu znów pojawiły się pewne obawy. Ale teraz już ufał że Yas nie jest łowcą niewolników ani nikim kto chciał mu zrobić krzywdę. Bo po co by się z nim bawiła w to łażenie i kupowanie rzeczy? Teraz już jej prawie ufał. Ale wizja oddania broni i tak mu się nie spodobała. Nie chodziło o sam fakt utracenia jednej z możliwości bronienia się, tylko o to że nie przepadał za oddawaniem komukolwiek swoich rzeczy. Wszedł do... gdzieś tam pierwszy i szedł dalej. Gdy już doszli do momentu oddania broni, wręczył komuś tam swoją katanę, i schowany pod nogawką spodni sztylet. Zakładając że nie chcieli go przeszukiwać, to nadal miał ukryty nożyk. A zakładając że chcieli, to pewnie go nie miał. I w przypadku przeszukania wyszłaby na jaw zawartość jego plecaczka, a były tam drogie rzeczy których nie powinno być. No co, gdzieś musiał trzymać to co ukradł.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Nikt nawet nie pomyślał, by ich przeszukiwać. Jak by nie patrzeć, byli gośćmi pana domu i należało potraktować ich z należytą ostrożnością, nawet jeśli wyglądali jak przybłędy i byli wyłącznie młodziutką kobietą z jeszcze młodszym chłopcem. Oddali wyłącznie tą broń, której nie dało się nigdzie ukryć, po czym dostojnie ubrany mężczyzna sztywnym krokiem poprowadził ich do salonu.
- Panie, osoba podająca się za - tu musiał odchrząknąć - hrabiego de Sannthal prosi o natychmiastowe spotkanie.
Yasmerin zaraz po wejściu oznajmiła, jak mają ją przedstawić, pokazała też pierścień z herbem Karnsteinu. Nawet Medard nie znał tożsamości wszystkich szpiegów, jakich rozlokowała i kupiła sobie w innych krajach. Względy bezpieczeństwa. Wiedziała też, że wampir jest bardzo pomysłowy i nie miałby oporów w wykorzystaniu jej zabawek, a ona bardzo nie chciała działań, o których niczego nie wie. Wszelkie kontakty zaś - w razie przechwycenia listów - były szyfrowane, no i oczywiście podpisywane fałszywym nazwiskiem. Havvok czasami sama gubiła się w tym, kim tak naprawdę jest i jak w danej chwili powinna się nazwać. Uroki bycia szpiegiem.
- Wiesz jak jest, czasami trzeba poudawać tego czy tamtego - mruknęła lekkim tonem do Naokiego - To pomaga w przeżyciu.
W pomieszczeniu zrobiło się małe zamieszanie, po czym drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich mężczyzna w średnim wieku, odziany w jedwabny szlafrok i miękkie kapcie. Zdecydowanie nie był to strój do przyjmowania gości, on najwyraźniej jednak zdecydował się nie zwlekać. Z olśniewającym uśmiechem ujął dłoń Yasmerin i ucałował jej palce.
- Rad jestem panią widzieć, choć zastanawia mnie tak nagła wizyta - oznajmił, chyba nawet nie udawał - Czy coś się wydarzyło?
Yasmerin nieco sztywno przyjęła to powitanie. Dało się zauważyć, że nie przepada za dworską etykietą i wielkimi słowami. Skinęła na Naokiego, który stał obok niej.
- Mój przyjaciel Naoki - przedstawiła chłopca, po czym bez ceregieli wparowała do salonu i rzuciwszy pakunek na podłogę, opadła na elegancki fotel - Jest parę spraw do omówienia, ale zanim zacznę, poślij kogoś po kolację dla nas. Dopiero co wydostaliśmy się z Mrocznych Dolin, wcześniej błądziłam po Szytach Fellarionu. Po prostu nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam coś porządnego.
Mężczyzna skinął głową i wyszedł szybko, przeprosiwszy ich wcześniej. Najwyraźniej uznał to na tak ważne, by nie czekać na służbę. Yasmerin przymknęła oczy i uśmiechnęła się jak dziecko.
- Gdyby bogowie istnieli, mogłabym teraz zasnąć w tym fotelu - oświadczyła Naokiemu, machając ręką, by wszedł dalej do salonu - Ale nie istnieją, więc powiemy co trzeba, zjemy i pójdziemy. Trochę niesprawiedliwie, prawda...?
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Sena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sena »

Sena czekała spokojnie, stojąc obok wampira, aż ten znajdzie i przeczyta wiadomość. Głowę trzymała wysoko, dumnie, strzelając czasem oczami na boki, gdy dostrzegła jakiś niespodziewany ruch. W pewnym momencie opuściła wzrok na łasiczkę, szczerząc zęby w nieprzyjemny sposób. Gdy Medard zapytał o powód jej reakcji, wbiła w niego spojrzenie godne rozwścieczonego smoka. Każde, nawet najmniejsze, podejrzenie, że ktoś może wyśmiewać jej sposób mówienia, na który nie miała zbytniego wpływu, denerwowało ją. A to, oczywiście, prowadziło do jeszcze wyraźniejszego syczenia, co doprowadzało zmiennokształtną do szału. Nie zdążyła się jednak odgryźć, gdy książę poruszył kwestię, która intrygowana nawet samą zainteresowaną. W końcu Yas musiała nie przykładać jakiejkolwiek wagi do opinii, jaką mogli mieć na jej temat ludzie, skoro wybrała właśnie taką osobę do odgrywania jej samej.
- Urok ossobissty... - O ile pierwsze słowo było całkiem zrozumiałe, drugie brzmiało raczej jak "osssssoisssssy", z silnym akcentem na "s". Jeśli dodać do tego, że Sena powiedziała to raczej szybko i niedbale, otrzymywaliśmy drobną zagadkę lingwistyczną. - Ssskąd mam wiezzzieśśś? Potszszebowała kogośś, a ja byłam w pobliszszu... Albo szszukałą kogośś, kto nie da sssię ssasstraszszyś ksssięciu z zziiwnymi nawykami... A to ssssłosssiutkie ssswieszszątko? - Tu zmiennokształtna spojrzała na łasiczke wzrokiem sugerującym, że słowa "słodziutkie" użyła dosłownie. - W końcu chwilowo to ma być mój prychajacy gronosstaj, prawda?
Można było zauważyć, że w miarę, jak zaczynała czuć się pewniej, nieco bardziej panowała nad posykiwaniem. A przynajmniej w jej słowach pojawiało się coś oprócz modulowanych syków. Nadal jednak całą postawą sprawiała wrażenie, że wolałaby właśnie leżeć sobie w słońcu, zwinięta w niewielki kłebek i po prostu wyglądać śmiercionośnie. W końcu to potrafiła robić wręcz perfekcyjnie. I była to niezła rozrywka umilająca poobiednie lenistwo.
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Naoś cały czas trzymał się bardzo blisko Yas. Tak blisko że czasem niechcący, a raczej bardzo chcący, ocierał się o nią. W takich chwilach ledwo udawało mu się hamować mruczenie. Na słowa "hrabiego de Sannthal" zamrugał ze zdziwieniem oczkami. To brzmiało bardziej jak dla mężczyzny. Nie było czegoś takiego jak hrabina? Skoro to jej przyjaciel to czemu musiała udawać kogoś innego? Mała, Naośowa główka nie ogarniała tego, dlatego zostawił te sprawy w spokoju. Gdy pojawił się mężczyzna w szlafroku kociołak zrobił wielkie oczy. W takim stroju do ludzi? Ekshibicjonista(skąd on znał takie trudne słowa?) jakiś! I pedofil pewno. Dobrze, że nie był jakimś sześćdziesięcioletnim grubasem.
- Konbanwa. - Przywitał się nieśmiało, gdy został przedstawiony, nie pewny jak ma się zachowywać. Celowo użył innego języka, żeby w razie czego twierdzić iż słabo szprecha po alaryjsku. Nie odstępując Yas na krok podreptał za nią do salonu. Gdy ona usiadła on postał chwilę, rozglądając się po wnętrzu za czymś co można by ukraść. Gdy mężczyzna wyszedł miał ku temu świetną okazję, ale Yas mogłaby się za to na niego obrazić. Więc sobie darował. Rzucił plecak kolo jej pakunku po czym usiadł na ziemi, między jej nogami. Oparł głowę o jej udo.
- Nie wiem. - Mruknął kiedy coś tam gadała o bogach. Nic z jej wypowiedzi nie zrozumiał.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Yas wyciągnęła rękę i podrapała chłopca po czubku głowy, między uszami. Jej nawet do głowy by nie przyszło, że Naoki może mieć w tym wszystkim jakiś podejrzany cel. Właściwie była zbyt zmęczona, by myśleć o czymś więcej niż pracą. I choć niby zawsze miała wszystko, czego pragnęła albo potrzebowała, i tak miała ochotę ponarzekać, że jej zapłata jest zbyt niska.
Weszła pokojówka, pchając przed sobą wózek z łakociami, kilkoma butelkami i dwoma kielichami. Kobieta zapytała, czego zechcą się napić, po czym nalała odpowiednio do życzenia. Naoki mógł wyczuć, że mają nawet mleko. Havvok poprosiła po prostu o wodę i szybko zwilżyła wargi, nie dbając specjalnie o maniery.
- Pan za moment przyjdzie, prosił, byście kierowali do mnie swoje życzenia. Czy zechcecie przenocować? Wieczór już, księżyc wędruje po nieboskłonie...
Yasmerin zawahała się, ale pokręciła w końcu głową. Nie mieli na to czasu.
- Chwila rozmowy i odejdziemy.
Dziewczyna skinęła głową i stanęła nieco z boku, w milczeniu czekając na dalsze polecenia. Zaraz potem do salonu raźnym krokiem wparował sam Wujaszek, już elegancko ubrany i wyperfumowany. Robił wrażenie zupełnie innego człowieka. Uśmiechnął się do Naokiego i wskazał na tacę ze słodyczami.
- Polecam ci młodzieńcze te brązowe okruchy. To czekolada, sprowadzana z dalekich obrzeży Alaranii - wyjaśnił z dumą - Jadłeś kiedyś coś takiego?
Yasmerin wstała i podprowadziła go do okna. Służąca dostała zadanie zabawienia nieco chłopca, dziewczyna tymczasem pośpiesznie opowiedziała podwładnemu, jak wyglądała sytuacja u Vithelisa. Wujaszek zmarszczył brwi, po czym uśmiechnął się niespodziewanie.
- Mam chyba na służbie dziewczynę imieniem Sara, skąd wiedziałaś, pani?
Wzruszyła ramionami i odpowiedziała, że to tak pospolite imię wśród niższego stanu, że wszędzie chyba znajdzie się taka. Ustalili, że dziewczyna wyleci z pracy, przeniesie się ją gdzieś dalej, i nie będzie problemu. Listy do króla też miały powstać jeszcze tego samego wieczora. Wnieśli wreszcie obiad, wielki półmisek z pieczonym w owocach mięsem. Kobieta nawet nie chciała pytać, jak wyczarowano to wszystko o tej porze. Po prostu zaczęła pochłaniać swoją porcję.
- Jakie dalsze plany?
Spojrzała na mężczyznę, potem na Naokiego. Wreszcie wskazała swoją paczkę przyniesioną ze sklepu.
- Przebieram się i dostaję na statek. Vithelis mnie nie pozna - zapewniła, popijając wodą - On płynie ze mną, jeśli chce. Możesz nas wysłać do portu powozem? W ten sposób zaoszczędzimy masę czasu, a i nóg już powoli nie czuję.
Wprawdzie mówiła głównie do Wujaszka, jednak zawarte w tym było pytanie o ostateczną decyzję Naokiego. Zostaje w Ekradronie, czy rusza razem z Yas.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Pod wpływem drapania nie mógł się już powstrzymać, zaczął cicho mruczeć i pocierać głową o nogę drapiącej go istoty. I zaczął przysypiać. Potrzebował dużo snu, koty przesypiały w końcu większość dnia, a on już od kilku godzin był na nogach. Słysząc zbliżające się kroki szybko zaprzestał wydawania miłych dla ucha dźwięków i czekał. Pojawiły się napoje i słodycze. Zachłannie rzucił się na mleko ale na resztę nawet nie spojrzał. Wziął tylko jedna cukierka o którym mówił ten cały przyjaciel Yas, żeby się nie obraził. Gdy został oddany pod opiekę służącej naburmuszył się i zjeżył ale siedział grzecznie i nawet z nią porozmawiał. Choć i tak słyszał całą rozmowę Yas i Wujaszka.Gdy tylko wspomniano coś o pójściu sobie powiedział że poczeka na dworze po czym chwycił swój plecak i czmychnął. Przy wyjściu dostał jeszcze swoją broń. Stojąc na drodze przed posesją zastanawiał się czy nie pobiec do portu samemu. Stwierdził jednak ze mu się nie chce. Poza tym musiał być w pełni sił, żeby w razie czego ukatrupić tamtego wrednego gada. Więc gdy już wszystko było gotowe wpakował się do powozu i... ruszyli! A on zaczął zasypiać.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Trochę ją rozbawiła reakcja Naokiego na drapanie, obiecała sobie to zapamiętać. Zresztą, i tak by to zrobiła. Pamięć była akurat jedną z nielicznych rzeczy, która raczej jej nie szwankowała. A chłopiec zachowywał się do tego stopnia kocio, że to aż rozczulało. Yasmerin nie miała też nigdy zbyt wiele do czynienia ze zmiennokształtnymi, dlatego dopiero obecnie poznawała, w jak wielkim stopniu są oni połączeniem ludzkich i zwierzęcych instynktów.
Oraz ile w nich w ogóle jest z człowieka.
Przebrała się w męską odzież, z pomocą najprostszych kosmetyków dokonała pewnej charakteryzacji, zaczesała włosy i związała z tyłu rzemykiem w elegancki kucyk. Do tego buty z klamerkami i zdecydowane nie dało się powiedzieć, że pod tym wszystkim znajduje się przedstawicielka tej piękniejszej płci. Chociaż nawet jako mężczyzna była dość niebrzydka.
Kiedy wyszła na zewnątrz, Naoki czekał już w powozie. Weszła do środka i mrugnęła do niego. Torbę z pozostałymi ubraniami rzuciła na ławeczkę wyłożoną poduszkami.
- Do portu więc... - mruknęła, gdy konie wreszcie ruszyły.
Podróż była nieporównywalnie krótsza i przyjemniejsza. Jechali sami w środku, więc mogli porozmawiać. Yasmerin rozparła się wygodnie na siedzeniu, zerkając z umiarkowaną ciekawością na chłopca.
- I jak, chcesz zwiedzać nowe kraje, czy pozostajesz tutaj...? - zapytała, kiedy wreszcie zaczęli przedzierać się przez port, a statek był już coraz bliżej.
Miała szczerą nadzieję. że zdążyli.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wieczorny klimat w Ekradonie dawał się we znaki kupcom przybyłym z odległego Południa, gdzie karłowate słonie i hipopotamy łażą sobie samopas po miejskim rynku i wciągają kolosalne ilości roślinnych odpadków z warzywniaka, miejscowych chwastów, jak również służą lokalnemu społeczeństwu jako żywy sprzęt dbający o urodę trawników. Tutaj nie było ani jednych, ani drugich. Z reakcji łyków na stado półdzikich mamutów włochatych Medard wywnioskował, iż zwierzęta te dawno nie bytowały na ziemiach przynależnych Ekradończykom. O ile wcześniej mogły paradować po nich całymi chmarami po kilkaset osobników, to było to millennia temu i żaden z żywych mieszkańców kraju nie mógł tego pamiętać. Po oddaleniu się pirata -zapewne w celu odreagowania niecodziennego widoku, jakim niewątpliwie było spopielenie portowej szumowiny żywcem i niedoszłego na szczęście aresztowania przez lokalnych strażników tak zwanego porządku poprzez wlanie wsobne horrendalnych ilości alkoholu etylowego. Innymi słowy - picie na umór. Wąpierz kątem oka obserwował, jak Gersen udaje się do tawerny, gdzie zapewne czekali nań już jego dawni kamraci. Na odchodne rzucił coś o topielcach, a Medard nie zwlekał z odpowiedzią:
- Dobrze powiedziane. Ludzie tępią mniejszości, bo się boją inności. Wyruszymy nazajutrz, a co do utopców - to takie miłe zwierzątka, kici-kici!
Tuz po odejściu pirata, przemówiła dziwna dziewczyna przysłana przez Yasmerin. Do tego dogonił ją wścibski gronostaj, mający w zwyczaju prychać i pofukiwać na każdego nieprzychylnego mu osobnika -w gruncie rzeczy kogokolwiek poza panną Havvok.
- W rzeczy samej, mam tylko nadzieję, że futrzak nie stanie się twoim następnym posiłkiem, tak jakoś dziwnie na niego spoglądasz...
Kwestia uroku osobistego rozbawiła trochę księcia, któremu jedno przyszło na myśl, aczkolwiek nie ujrzało światła dziennego.
~Urok, chyba tylko hipnotyczne spojrzenie głodnego węża, rzucającego się na bezbronne gryzonie... Aj, będą z tego aktorstwa niezłe jaja, ale żyje się raz - zobaczymy, co takiego też się stanie.
- Dziwne nawyki? Też mi coś. Po łusce Prasmoka łażą dziwniejsi władcy egzotycznych krain, a ich zwyczaje w tej części świata byłby nie do pomyślenia dla cywilizowanego człowieka. Zresztą ludzie nigdy nie zaakceptują kogoś odmiennego od ich motłochu praktycznie pod każdym względem.Nie ma co roztrącać tematu - taka widocznie ich natura.
Oznajmił książę, po czym wrócił do obserwacji postępów w załadunku towarów na barki. Nagle, coś zabulgotało pod wodą, a z toni wynurzył się na chwilę jakiś przerośnięty płaz, po czym dał nura w głębsze rejony portu. Długaśny ogon sugerował, iż to dziwaczne stworzenie było salamandrą, ale wcześniej nie widziano w tych rejonach tak dużego płaza. W pobliskim zaułku dało się zauważyć kilka tych stworzeń, które po wygramoleniu się na kocie łby bruku poczłapały w kierunku sterty odpadków pochodzącej od kramiarzy handlujących różnorakim zielskiem. Ciekawy przypadek - czyżby to ich obawiali się lokalesi?
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Stojąc na drodze przed posesją, wpatrywał się w ciemne niebo. Przez te wszystkie latarnie na ulicach i światła w domach nie było widać gwiazd zbyt dobrze. Spojrzał na górę pod którą leżało miasto. Stamtąd byłby świetny widok. Co wcale nie znaczyło że kociołakowi spieszno było tam ruszać. Już się w życiu gwiazd naoglądał, więc żadnych problemów z tą słabą widocznością nie miał. Powrócił zmysłami i umysłem na ziemię, a żeby go czasem jakiś skrytobójca, pedofil, zoofil, czy inny bandyta nie napadł z ukrycia. Nawet w takiej bogatej dzielnicy mogło się to zdarzyć. Nigdzie nie było bezpiecznie. Gdy powóz ciągnięty przez dwa brązowe konie wyjechał na drogę wpakował się do środka i ze zamkniętymi oczami bezwładnie rozwalił przy oknie. Po chwili usłyszał jak jak wchodzi Yas. I ruszyli. Jego głowa lekko odbijała się od szyby ale nie zmieniał pozycji.
Otworzył oczy dopiero gdy usłyszał pytanie. Spojrzał na nią jak na kogoś kto mówił że koty nie lubią mleka.
- Gdym chciał zostać, to nie łaziłbym za tobą cały czas... - Przekręcił głowę w bok i uważniej przyjrzał się tej istocie. Przecież to był mężczyzna... a tak, Yas miała kogoś udawać. Transwestytka.
Byli już w porcie. Konie skręciły by wyminąć jakąś tam przeszkodę i... BUM! Przednie koło powozu uderzyło w coś bardzo ciężko,co ktoś zostawił na ziemi. Cały pojazd wyskoczył w górę, to coś co łączyło konie z drewnianym, jeżdżącym pudłem się zerwało i tak o to powóz przewrócił się na bok, przesunął kawałek po ziemi i walnął w jakieś skrzynie. Kilka z nich otworzyło się i wszystko dookoła zasypał jakiś biały proszek.
Podczas całej tej akcji Naoki tylko pisnął z przerażenia a po chwili strona po której siedział walnęła o ziemię. Gdyby był przytomny pewnie dałby radę jakoś się uratować ale w stanie mógł tylko poddać się prawą fizyki. Poleciał do góry i wrócił na ziemię, usłaną kawałkami szkła z rozbitej szyby. Kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt odłamków powbijało mu się w ciało. Zaczął miauczeć, tak przeraźliwie i głośno że z pewnością słychać go było w całym porcie i jeszcze dalej. Miauczał nie tylko z bólu, ale też ze strachu.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Wszystko powoli zdawało się układać po jej myśli. Załatwiła co było konieczne, Vithelis nie mógł jej rozpoznać, wracała do portu i być może zdoła jeszcze załapać się na statek, zanim odpłyną ku Therii. Naoki też zdawał się nieco jej zaufać, a to całkiem jej się podobało.
I wtedy właśnie na zewnątrz wydarzyło się coś, co wstrząsnęło całym powozem.
Yasmerin nawet nie do końca zorientowała się o co chodzi, a już leciała od jednej ściany do drugiej. Krzyknęła przy tym zdecydowanie nie po męsku. W dodatku na zewnątrz otoczył ich jakiś biały pył i alchemiczka dziękowała losowi w duchu, że szyby w okienkach wytrzymały. Nie miała najmniejszej ochoty na kontakt z tym pyłem.
Naturalnie sama wylądowała pośród szkła tuż obok Naokiego, kalecząc się nieco. Głównie na dłoniach, którymi się podparła, gdzie indziej ubranie ochroniło skórę. Prawdopodobnie wpadłaby w panikę, ale kotołak obok jęczał zbyt przeraźliwie.
- Przestań! - zawołała, sama raczej niespecjalnie opanowana - Zatrzymaliśmy się!
Słychać było, że jacyś ludzie próbują im pomóc od zewnątrz. Yasmerin otarła krew z czoła - rozcięła je sobie przy zderzeniu z drzwiczkami jeszcze przy pierwszym szarpnięciu. W głowie jej się kręciło, bo już i wcześniej była wykończona, starała się jednak nie stracić przytomności. To zdecydowanie nie były dobre okoliczności do mdlenia, z wielu powodów.
- Drzwi się zablokowały! - zawołał jakiś męski głos z zewnątrz - Musicie spróbować przecisnąć się oknem!
Spojrzała na Naokiego, potem na siebie. To chyba dobrze, że oboje byli raczej drobnej postury. Westchnęła ciężko. Co za dzień, no co za dzień!
- Idź pierwszy - zwróciła się do chłopca, jednocześnie starając się powyciągać szkło z własnych dłoni - Nic nam już nie grozi, więc po prostu wespnij się jakoś. Wybacz, ale nie sądzę bym miała tyle siły, aby cię podsadzić...
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Książę bez problemów przystał na prośby marynarzy, a podróż została odłożona. Gdy tylko zacznie świtać, wszystkie trzy łodzie posuną się wraz z prądem rzeki, przeciskając się przez kolejne meandry rzeki. Gersen zaczął przechadzać się po pomoście, wzdłuż podstawionych barek, jak powtarzał- pewności nigdy za wiele. Żołnierze oczywiście dawno nie korzystali z tego transportu, mamy przecież czasy pokoju. Mimo to, deski wydawały się być odpowiednio zaimpregnowane i uszczelnione. Kadłub wycięty prawidłowo, a miejscami nawet okuty żelazem. Widać mimo nawet typowej budowy, deski spotkały się już niegdyś z kamieniami w pływie rzeki. Mrucząc coś niewyraźnie, pirat klepnął ostatnią z barek z aprobatą i zeskoczył z pomostu. Będąc już na ziemi, zachwiał się nieco, alkohol szumiący w głowie po spotkaniu z dawnymi kompanami przypomniał o sobie. Kilka głębszych oddechów, chwili zastanowienia i Gersen mógł ruszać dalej. Minęła chwila nim przypomniał sobie, gdzie też zostawił swojego rumaka, jednak ostry zapach mętnej cieczy, zwanej bimbrem, zwabił go idealnie na miejsce. Koń skubał źdźbła trawy, posłusznie nawet nie oddalając się od miejsca, w którym pozostawił go pirat. Było to nie lada wyczynem, gdyż ten nie zadał sobie nawet trudu, by swojego wierzchowca uwiązać. Arhe ściągnął lejce i poprowadził zwierze ku nabrzeżu. Marynarze właśnie kończyli prace na łodzi, a niektórzy z nich zdążyli już usnąć, opierając się wygodnie o burty. Koń pirata został przywiązany do słupa w małej szopie z sianej na pokładzie, a sam mężczyzna zniknął gdzieś w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Barki zwykle nie posiadały zbyt wiele miejsca dla podróżnych. Oprócz marynarzy, podróżowali nimi tylko kupcy, którzy zwykli zważać tylko na ilość wiezionego towaru oraz miejsce dla nich. Tutaj jednak było inaczej. Barki były większe i przystosowane do podróży oficerów i osobistości. Mimo, że warunki były, jak przystało na wojsko, surowe, każdy mógł zmieścić się w osobnej kajucie.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Gdy usłyszał tuż obok siebie Yasowy krzyk, zaprzestał, zgodnie z jej poleceniem, robienia za alarm. Ale nie dlatego że mu kazała, on nawet nie zrozumiał co do niego mówiła. Po prostu sie przestraszył. Normalna reakcja zwierzęcia na które ktoś drze japę. O ile było to możliwe, to kociołak przeraził się jeszcze bardziej i uciekł do kąta, żeby tam skulić i wielkimi jak spodki oczami obserwować Yas. Dobre kilka minut zajęło mu odzyskanie rozumu, dopiero wtedy zaczął docierać do niego sens wypowiadanych słów. Ale i tak się brał. Ostrożnie, okrążając Yas łukiem podkradł się pod okno, które jakimś cudem było otwarte. I najzwyczajniej w świecie wyskoczył. Wysoko nie było, a on umiał skakać bardzo wysoko. Gdy już znalazł się na zewnątrz, wcale nie poczuł się lepiej widząc tłumek obserwatorów. Grrr. Z nadludzką szybkością czmychnął gdzieś w ciemności portu, o Yas zapominając. Ale egoista z niego... ona też była ranna, a on myślał tylko o sobie. Zatrzymał się pod jakimś budynkiem i stamtąd obserwował co się dzieje, żeby dołączyć do Yas jak już będzie sama. W między czasie zajął się wyjmowaniem szkła z ciała.
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Z początku nawet nie zrozumiała, że Naoki się jej zwyczajnie przestraszył. A nawet gdy już to wreszcie do niej dotarło, nadal nie bardzo rozumiała jego reakcję. No ale to prawdopodobnie konsekwencja posiadania zwierzecego instynktu i ani myślała poświęcać więcej czasu na myślenie o tym.
Zwłaszcza, że gdy kociak już nawiał, nadal pozostawał problem jej osobistego wydostania się z przewróconego powozu.
- Wszystko z panem w porządku...?
Głos dobiegający z góry wyraźnie nosił w sobie nutkę strachu. Dostrzegła twarz migającą w okienku i rozpoznała woźnicę, który prowadził ich powóz. No nic zatem dziwnego, iż mężczyzna ów drżał o jej zdrowie. Z pewnością odpowie przed Wujaszkiem za każde najmniejsze zadrapanie na jej ciele.
- A czy wyglądam? - syknęła, mimo wszystko nie umiała w sobie odnaleźć odpowiedniego zapasu cierpliwości - Wyciągnijcie mnie stąd!
Przez chwilę coś znowu pokrzykiwali do siebie, po czym ktoś nareszcie pomyślał. Z pewnością był to ów woźnica. Powóz Wujaszka - jak większość powozów ważnych osobistości - na wypadek napadu zaopatrzony był w ukryte drzwiczki w podłodze. Poinstruowano Havvok dokładnie, jak należy je otworzyć i chwilę później dziewczyna na trzęsących się nieco nogach opuściła przewrócony pojazd. Z czoła ściekała jej krew, pokaleczone miała także dłonie i chyba jakieś kawałki wbiły jej się w udo, na które poleciała przy upadku. Ktoś zaczął wołać, iż należy ją jak najszybciej zabrać do medyka.
- Żadnego medyka! - zaprotestowała od razu z siłą - Prowadźcie mnie na statek do Therii. Tam się mną zajmą.
Jeśli odejdzie teraz do medyka, jakiekolwiek szanse na złapanie statku stawały się zerowe. Medyk z pewnością chciałby też obejrzeć jej nogę, a nie zamierzała wymyślać nowej wymówki na męskie odzienie. Chciała już po prostu położyć się nareszcie na kawałku płaskiej przestrzeni i przespać przynajmniej dobę, nie troszcząc się o nic. Yasmerin nigdy nie była typem, który kochałby przygody. To przygody zawsze kochały ją.
Woźnica natychmiast podał jej ramię, najwyraźniej chcąc nieco zapracować na rozgrzeszenie. Nie interesowało jej nawet, dlaczego się rozbili i czy rzeczywiście nie było w tym jego winy. Szła, z czasem nawet już zupełnie sama. Wkrótce znaleźli się pod statkiem, w pełni załadowanym i przygotowanym do drogi. Najwyraźniej czekali na poranek, tylko kilku ludzi pilnowało okrętu, grając w kości na jakiejś skrzyni.
Yasmerin rozejrzała się za Naokim, ale jakoś nigdzie w pobliżu nie była w stanie go dostrzec. Odprawiła woźnicę i usiadła sobie - tak jak stała - na deskach portu. Medard z pewnością wyczuje i rozpozna jej krew, miała nadzieję że wyjdzie i wprowadzi ją na okręt. Nie chciała kłócić się z tymi ludźmi, że jest dyplomatą z Karnsteinu i należy jej się wejście na pokład. Po prostu sobie posiedzi i poczeka, zaingeruje, jeśli rzeczywiście postanowią odpłynąć, a wampir nie pokaże swojej osoby.
W międzyczasie podarła swoją starą koszulę na pasy i wydłubawszy szkło z dłoni, obwiązała je prowizorycznie.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Oczekiwanie do świtu, kiedy to statki zamierzały odpłynąć do Therii zdawało się być zwykłym marnotrawstwem czasu - ot zabicia kilkunastu godzin, gdy jest ciemno niczym w rzyci, a przeciętny śmiertelnik nie widzi dalej niż krok-dwa od czubka własnego nosa. Medard jednak nie należał ani do przeciętniaków, ani tym bardziej za człowieka uchodzić by nie mógł, przynajmniej nie tego z Ekradonu. "Utopce", których podszyci tchórzem majtkowie tak się obawiali, okazały się być zwykłymi salamandrami, jeno nieco nazbyt wyrośniętymi. Podglądanie zwyczajów ich małej kolonii było równie nużące, co flaki z olejem. Książę chybcikiem udał się na rekonesans z trudem zdobytych łodzi, o ile można je było tak nazwać - tyle, że na wodzie się utrzymywały i bele fala ich nie ruszała. Raz - dwa dobiegł do środkowej korabi, której wnętrze od dawna go intrygowało. Nie mylił się, w kajucie pod pokładem musiał zagnieździć się chyba sam jenerał - dowódca lokalnego wojska. Tuż nad wejściem uczepiono wielgachny łeb ubitego drzewiej dużego drapieżnego kota o cętkowanym futrze. Znawca tematu z dużym prawdopodobieństwem widziałby w tym trofeum pozostałości po lamparcie, jednak właściciel owej głowy był ze dwa razy większy od dzisiejszych przedstawicieli gatunku. To dopiero kolos!
~Barbarzyńcy! Nawet kota w spokoju nie mogli zostawić. - fuknął pod nosem Medard, po czym splunął za siebie i wgramolił się z klamotami do środka obszernej kajuty możnowładcy. W dalszym ciągu coś było nie tak... Dziwny, metaliczny zapach unoszący się w powietrzu pomimo specyficznej atmosfery okrętowej nie dawał księciu spokoju. Medard od razu wyczuł, co było powodem tak niezwykłej woni. Nic w Ekradonie nie mogłoby omylić zmysłów wąpierza, który niczym ogar krew wywęszy wszędzie, nawet w miejscach, które dawno już wywietrzały...
Ten trop był świeży. Med zerwał się z koi i wgramolił na pokład. Na portowym bruku, tuż przed nosami żołdactwa, które nawet nie raczyło kiwnąć paluchem, stała pokiereszowana Yasmerin. Medard, nieco zdziwiony takim widokiem, rzucił:
- Czyżby wypadek przy pracy? A może to stado mamutów przewróciło pojazd Wujaszka? Zaiste, wyglądasz nieciekawie, ale coś temu zaradzimy. Zapraszam na pokład.
W mgnieniu oka zeskoczył z łodzi i zgrabnie wylądował obok Havvok. Żołdactwo nadal grało w kości, nie przejmując się niczym. Noc schodziła na czczym leniuchowaniu...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości