Opuszczone Królestwo[Trakt Rapsodia - Nemeria] W głąb Opuszczonego Królestwa.

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Zablokowany
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[Trakt Rapsodia - Nemeria] W głąb Opuszczonego Królestwa.

Post autor: AnRhael »

An'Rhael wyszedł właśnie przez bramy Rapsodii. Tuż za jego plecami podążał Felippe.
- Nie jesteś taki sam. Sam kujesz swój los, nie żyjesz rutyną - odpowiedział An'Rhael po krótkim namyśle na poprzednie słowa towarzysza. Wzruszył przy tym ramionami, jakby dla niego to było oczywiste i zdania na pewno nie zmieni. - Zresztą nie nazwałbym ogółu mieszkańców naszego świata wspólnotą. Większość istot nie przejmuje się losem innych, a w prawdziwej wspólnocie każdy chroni pleców swych towarzyszy.
Upadły zastanawiał się dlaczego Felippe tak się oburzył. Może uważał się za kogoś obcego wśród ludu i chciał stać się jego częścią, choć wiedział, że to niemożliwe. An'Rhael uważał, że nie można nie akceptować tego kim się jest, jednak wiedział, że z młodym umysłem nie należy się kłócić. Zrozumienie dla świata przychodzi z wiekiem. Być może on sam źle rozumiał świat, ale to były jego poglądy i nikt mu ich nie zabierze. Kiedyś może coś się zmieni.
- Mówisz, że nie należysz do żadnej osady. Czym więc żyjesz?
An'Rhael miał nadzieję, że nie odepchnął go zbytnio swymi słowami. Niedobrze byłoby stracić kompana na samym początku drogi.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe pokręcił lekko głową i zaśmiał się pod nosem. Wiedział, że spory światopoglądowe niezwykle rzadko kończyły się porozumieniem. Nie zamierzał zaogniać konfliktu. Nie lubił kłótni. Szczególnie, kiedy miał wrażenie, że i tak nic tym nie zyska, a wiele może stracić. Wiarę w ludzi na przykład.
- Moim życiem... - zaczął w końcu. Mówił powoli i jakby nie swoim głosem. - Moim życiem jest świat i ludzie. Podróżuję tam i sam. I nie pracuję. Nie muszę.
Felippe miał nadzieję, że tyle wyjaśnień starczyło towarzyszowi podróży. Mai nie znosił i nie umiał mówić o sobie. Uważał, że nie ma nic ciekawego do opowiedzenia. Wolał słuchać historii życia innych. Tym razem jednak najwidoczniej trafił na kogoś podobnego sobie - ciekawego, jeśli chodzi o innych, skrytego, jeśli chodzi o siebie samego. Felippe nie miał mu tego za złe. Po prostu przeczuwał, że rozmowa może być trudna. Postanowił więc zmienić temat. Nie zdążył. Na drodze spotkali pastucha ze swoim stadkiem owiec. Chłopak postanowił wypytać go o cel swojej podróży.
- Przepraszam, przyjacielu! Nie wiesz jak daleko do wsi, w której ma się odbyć odpust? - powiedział już swoim zwykłym wesołym głosem. Pastuch spojrzał na niego spod byka, zaklął szpetnie, zaburczał i popędził swoje stadko. Felippe stał chwilę w osłupieniu, ale w końcu wzruszył ramionami i dogonił An'Rhaela. Wyglądało, jakby się w ogóle nie przejął tym wydarzeniem. Idąc oglądał chmury i nawet zaczął coś sobie nucić pod nosem.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: AnRhael »

An'Rhael w ogóle nie zwrócił uwagi na pasterza. Wiedział w którym kierunku ma iść i to mu wystarczało. Kiedy Felippe go dogonił, powiedział:
- Zmierzam do wioski położonej przy tym trakcie. Może to ta sama, której ty szukasz? Jest oddalona o pół dnia drogi od Rapsodii. Myślisz, że skoro tamtejszy ziemianin szuka ochrony, może dziać się tam coś niedobrego? W końcu wieści o oferowanej przez niego pracy doszły aż tutaj. - Myślał głośno, to zawsze był jakiś sposób na rozmowę. An'Rhael nie był zbyt charyzmatyczny.
Dalej szlak nie był zbyt ciekawy. Pustkowie poprzecinane w niektórych miejscach lasami czy samotnymi drzewami. Teren był tu tylko pofalowany, więc nie szło się źle mimo niezbyt dobrego stanu drogi. Na niebie nie było prawie chmur, przynajmniej z przodu. Chłodny poranek zdążył zmienić się w przyjemne wczesne przedpołudnie.
- Jak więc ci idzie to beztroskie życie? Moje jest zwykle pełne akcji. Rzadko zdarza mi się cieszyć dniami podobnymi dzisiejszemu. - Anioł postanowił powiedzieć nieco o sobie. Może wtedy chłopak również się bardziej otworzy. - Tak naprawdę przeżyłem ich więcej niż na to wyglądam. - Uśmiechnął się do słońca, ciesząc się tylko z tego, że świeci nad jego głową. Niektórzy wierzyli, że to twarz Pana, który patrzy na świat i śmiertelników. Był taki jasny, że nikt nie mógł spojrzeć mu prosto w oczy. An'Rhael w to nie wierzył - słońce było słońcem.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Jeśli w okolicy grasowało jakieś niebezpieczeństwo, to odpust mógł się nie odbyć. Wiejska ludność bywała niezwykle zabobonna. Felippe trochę się zasępił. Chociaż z drugiej strony pozbywając się niebezpieczeństwa mógłby stać się bohaterem, a potem odbyłaby się huczna zabawa na jego cześć. Mai nieświadomie zaśmiał się na głos ze swoich myśli. Trochę nie leżało to w kontekście tego, co powiedział An'Rhael, dlatego chłopak szybko odchrząknął i udawał, że wcale się nie śmiał.

Pomimo dość ponurych wieści Felippe szedł dość dziarsko. Niebezpieczeństwo czaiło się zawsze i wszędzie, niezależnie od tego czy mówiło się o tym głośno, czy nie. A pogoda była taka piękna!
- Za to moje beztroskie życie pozwala cieszyć się takim spokojem bardzo często. Czasami trochę zbyt często... Ale cóż, nie jestem człowiekiem przystosowanym do walki. Jedyne ryzyko, jakie podejmuję, to chadzanie sobie z obcymi po pustych gościńcach - odpowiedział Felippe szczerząc się najszerzej jak potrafił. Miał nadzieję, że najemnik nie weźmie tego za afront, bo nie o obrażanie chodziło.
- Ach, poza tym ostatnimi czasy wrabiam też anioły - dodał wspominając zaledwie wczorajszy wieczór. Miał nadzieję, że Riell długo o tym nie zapomni. Sam też postanowił zachować wspomnienie widoku jego przerażonej twarzy na baaardzo długo. Ale nie na zawsze. To by znaczyło, ze nic lepszego go w życiu nie spotkało, a miał nadzieję, że spotka go jeszcze wiele godnych zapamiętania rzeczy.
- Skoro tak, to nie jesteś zwykłym człowiekiem, zgadłem? - zapytał o rzecz w tym momencie dość oczywistą. Nie dostrzegł jednak żadnych znaków szczególnych, takich jak spiczaste uszy, dziwnego koloru oczy, skrzydła, czy zarośnięta twarz.
Felippe, i owszem, miał dar czytania aur. Był tylko jeden mały problem. Pochodzenie osobnika odczytywało się z zapachu...
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: AnRhael »

An'Rhael zdziwił się, kiedy Felippe zamiast odpowiedzieć na pytanie, zaśmiał się tylko. Bawiło go nieszczęście innych? Nie... To niemożliwe, szczególnie zważając na jego wcześniejsze słowa. Anioł zdecydował się to po prostu przemilczeć, jakby nic nie słyszał. Chłopak może drwił po prostu z niebezpieczeństwa i gdyby nie to, co powiedział później, Upadły właśnie to przyjąłby do wiadomości.
- Rzeczywiście nie do końca bezpieczne jest podróżowanie z kimś dopiero poznanym. Chyba, że ma się pewność, iż nic ci z jego strony nie grozi. Mnie nie musisz się obawiać. Oczywiście o ile nie mordujesz bez celu. - To ostatnie dodał nieco chłodniejszym tonem, spoglądając prosto w twarz Felippego, uśmiechając się jednak lekko. Może była to prowokacja? Kto wie.
Rzeczywiście chciał dowiedzieć się o swoim towarzyszu nieco więcej, nie narzucając się przy tym zbytnio. Nieczęsto spotykało się takie osoby.
Słowa o aniele przemilczał, pozwalając kompanowi dokończyć. Kiedy usłyszał pytanie, na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech, tym razem wydobyty z głębi serca. Ba, An'Rhael walczył z ochotą roześmiania się w głos. Oczywistym więc było, że kolejne słowa powiedział nieco rozbawionym tonem:
- Nie do końca. Jestem aniołem, a ściślej mówiąc upadłym aniołem. - Słowa te wypowiedział tak swobodnie, że przez chwilę wątpić można było w ich prawdziwość. Musiały jednak być prawdziwe, przecież powiedział to tak paradoksalnie swobodnie... - Bardzo chętnie za to usłyszę opowieść o tamtym aniele.
Ostatnio edytowane przez AnRhael 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

- Nie, bez celu to nie - odpowiedział łobuzersko wytykając język, co miało podkreślić, że jego słowa były żartem. Nigdy nikogo nie zabił, co najwyżej w różnym stopniu pokaleczył, ale nawet i to jedynie w obronie własnej. Ale An'Rhaela się nie obawiał. Nie miał zamiaru mu się narażać, a techniki ucieczki miał opanowane. Chyba, że najemnik był silniejszy, niż mogło się wydawać.
Na tak swobodne i otwarte przyznanie się do sprzeciwienia się Stwórcy Felippe mógł zareagować tylko w jeden sposób - uniesieniem brwi tak wysoko, że wydawało się to prawie niemożliwym. Nie, wcale nie chodziło o to, że mai zdziwił się upadłością swojego towarzysza. Chodziło raczej o tę swobodę, z jaką anioł to powiedział. Do tej pory An'Rhael wydawał się Felippe dość zdystansowany. Chłopak wziął to za dobra kartę.
- Ostatnio mam szczęście do nietypowych niebian - powiedział wreszcie, swoim zwyczajem uśmiechając się od ucha do ucha. Nie wiedział, jak zacząć opowieść. Było to dla niego nowością. Zwykle to on słuchał, a opowiadał ktoś zupełnie inny, najczęściej pijany. Pijackie opowieści potrafiły być na prawdę fascynujące...
- Spotkaliśmy się przypadkiem, w pięknych okolicznościach natury: nad brzegiem morza o zachodzie słońca... - Felippe zaczął swoją opowieść cichym, powolnym głosem. Przyjął taktykę pomijania niepotrzebnych szczegółów. W pewnym sensie był to jego debiut w dziedzinie opowiadania, nie chciał więc zanudzić słuchacza.
- Uraczyłem mojego przyjaciela trunkiem. Okazało się, że był artystą. Na własne oczy widziałem, jak rysuje. Miał też ze sobą futerał. Dziwny, to musiał być instrument, który znajdował się w środku. Wyglądał jak sporych rozmiarów lutnia w kształcie kobiety. - Tu Felippe wykonał odpowiedni gest obrazujący kształt. Z książek, które czytywał czasem, wiedział, że taki instrument nazywa się wiolonczela i ma głębokie, niskie brzmienie. Wiedział też, że jest to instrument względnie nowy i nie wszyscy o nim wiedzieli.
Mai nabrał już wdechu, by kontynuować opowieść, gdy nagle na gościńcu pojawił się wóz. Powoziła nim wybiedzona staruszka, poganiając równie chudą szkapę. Na wozie oprócz sterty pakunków siedział mały, usmarkany chłopiec. Staruszka zatrzymała się przed wędrowcami i zaskrzeczała:
- Nie idźcie tam, jeśli wam życie miłe. - Po czym strząsnęła lejcami i szkapa chrapiąc pociągnęła wóz dalej. Felippe spojrzał znacząco na najemnika. Zdawało się, że niebezpieczeństwo robi się coraz bardziej niebezpieczne. Mai jakoś stracił ochotę do dokańczania opowieści. Zamiast tego powiedział:
- Panie Anioł. Mimo, że jest pan upadły, liczę na to, że jednak ma pan skrzydła. Proponuję jak najszybciej zrobić z nich użytek i skrócić nieco naszą drogę.
O nie, Felippe ani myślał słuchać ostrzeżenia staruchy. Jeśli wszyscy mieszkańcy wioski podążą jej śladem, to odpustu nie będzie. A na to chłopak nie mógł pozwolić. Idąc za radą daną dopiero co An'Rhaelowi, sam zmienił formę na tę bardziej opierzoną. Nieczęsto zmieniał wygląd na ten przypominający anioła, jednak nie kosztowało go to zbyt wiele energii, ponieważ jedyną zmianą były skrzydła. Bajecznie kolorowe, czerwono-niebiesko-zielone skrzydła. Takie, jak miała papuga zwana arą. Felippe widział ją w jakiejś książce...
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: AnRhael »

An'Rhael nie komentował dalej swojej przynależności rasowej. Nie ukrywał swego pochodzenia i nie miał oporów przed wyjawianiem takich rzeczy. Czasami się wahał, jednak tylko dlatego, że ludzie mogli się go po prostu wystraszyć. Nigdy o tym nie mówił, o ile ktoś nie zapytał. Był upadłym aniołem, ale piekła nigdy na oczy nie widział. Po prostu został strącony na Alaranię, co nie zrobiło mu zbytniej różnicy. Wciąż robił to, co wcześniej, tylko że bez Pana patrzącego mu na ręce. Tak naprawdę nic nie stracił, za to zyskał pełną wolność.
Słuchał teraz opowieści Felippego, której ten niestety nie dokończył. Ba, nawet nie zaczął, bo przerwała mu w tym staruszka.
Na jej słowa An'Rhael sprawdził, czy jego broń jest na miejscu.
- Może być gorąco - stwierdził niemal bezbarwnym tonem, patrząc na towarzysza. Anioł zastanawiał się, co może się dziać w tej wiosce. Na pomysł wypytania staruszki nie wpadł, przecież szła w przeciwnym kierunku, a on mimo że był cierpliwy, nie lubił tracić czasu.
Na słowa o wykorzystaniu skrzydeł skinął tylko głową. Skupił wolę i zobrazował za pomocą umysłu efekt, który chciał osiągnąć. Kolczuga oraz napierśnik na jego plecach rozszczepiły się w dwóch miejscach. Z podłużnych otworów, które tam powstały, wychynęły szare jak popiół skrzydła. Małe, jednak rosły z każdą sekundą. W końcu anioł ukazał się w pełnej okazałości, teraz wyglądał kompletnie.
Rozciągnął nowe mięśnie, których w czasie pobytu w Rapsodii w ogóle nie używał. Mimo szarego koloru skrzydeł, wyglądał nie mniej majestatycznie, niż zwyczajne anioły.
Odwrócił się do swojego kompana i widząc jego nowe kończyny, powiedział:
- Więc mai. Zastanawiałem się, do której rasy należysz. - Uśmiechnął się i dokończył. - Bądź w gotowości. Ruszamy.
An'Rhael zgiął nogi w kolanach i pochylił się nieco, wyciągając skrzydła. Prostując się, uderzył nimi w powietrze i wystrzelił w niebo jak z procy. W górze obrócił się i ruszył wzdłuż traktu, zwalniając nieco by poczekać na Felippego.
Stąd widać było zarys wsi, do której zmierzali, choć była jeszcze daleko. Na razie nie wyglądało na to, żeby coś się tam działo. Musiał podlecieć bliżej, by zobaczyć cokolwiek. W każdym razie szlak, którym podążali, był dziś bardziej ruchliwy niż zwykle.
Upadły zastanawiał się, co może być nie tak. Skoro ziemianin szukał ochrony, to albo ktoś napadł jego wioskę, albo sam był przyczyną konfliktu. W każdym razie musiał wiedzieć wcześniej, że coś się szykuje. Była też możliwość czystego przypadku.
Przestał o tym myśleć kiedy zauważył, że Felippe go dogonił. Przyspieszył więc, skupiając się jedynie na jak najszybszym dotarciu do swego celu.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

- Wystarczyło zapytać! - zripostował Felippe gotując się do biegu. Zawsze tak startował - biegnąc sadził coraz większe kroki, by w końcu sprężyście wyskoczyć w górę. Zwykle jednak lądował na przywołanym obłoczku, tym razem uderzył powietrze rozpostartymi skrzydłami. I poczuł to, co uwielbiał najbardziej na świecie - pęd wiatru na twarzy, we włosach, między palcami. Nie mógł się jednak tym długo delektować. Nie, jeśli sprawa była tak na tyle poważna, że ludzie porzucali swoje domy, swoją ziemię, wszystko, co zdołali wypracować przez całe swoje życie.
Mai dogonił anioła. Lecieli w stronę wioski dość szybko, a nie wiedział, na co ma być przygotowany.
- Czy ten, który miał cię nająć, wyjawił jakieś szczegóły? Przed czym chciał się bronić?
To było ważne. Niełatwym było mierzyć się z nieznaną siłą. Felippe zaczęły ogarniać wątpliwości, czy sobie poradzą. Czy on sobie poradzi. Czy starczy mu odwagi. I czy nie będzie jedynie przeszkodą.
Wioska była coraz bliżej. Mimo, że wielu ludzi z niej uciekło, to między strzechami chat można było dostrzec kotłowaninę głów, kos postawionych na sztorc i pochodni. Wyglądało to na polowanie. Polowanie na potwora. Felippe się wzdrygnął. Oprócz takich bestii jak wiwerny czy ghule, niektórzy ludzie za potwory uważali też istoty rozumne. Wampiry, wilkołaki, diabły. I inne, dużo mnie demoniczne. Co prawda, nawet jeśli chodziłoby o stworzenie tego pokroju, to jeszcze nic by nie oznaczało. Mogłoby ono przecież terroryzować mieszkańców, porywać dzieci, czy coś w tym rodzaju. Niestety, zbyt często Felippe słyszał o polowaniach na zupełnie niewinne istoty, których jedyną zbrodnią było to, że istnieją.
Miał nadzieję, że jego obawy się nie sprawdzą.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: AnRhael »

- Było tylko zwyczajne ogłoszenie. Nic więcej! - An'Rhael starał się przekrzyczeć wiatr, by być pewnym, że Felippe usłyszy.
Mógł zastanawiać się nad tym, co na niego czekało. Tylko po co? Zaraz przecież miał się tego dowiedzieć.
Nie widział tak dobrze, jak mai, więc kotłowaninę w wiosce zauważył nieco później. Ludzie ewidentnie szykowali się do polowania bądź walki. Polowania nie na zwyczajną zwierzynę oczywiście. Zaniepokoiło to trochę An'Rhaela. Co, gdyby musiał walczyć z całą ludnością tej wsi? Miał do pomocy Felippego, którego aura była z całą pewnością ponadprzeciętna, jednak nie potężna. Gdyby jednak użył magii, pewnie zdobyłby przewagę. Ale jeżeli mieliby walczyć z tym, z czym chcieli walczyć chłopi? Nieźle się przygotowali - może to, z czym mieli się mierzyć było naprawdę poważnym zagrożeniem. Mogło być to też tylko zwykłe powstanie przeciwko ziemianinowi, który rozporządzał ich wioską.
Wieś zbliżała się z każdą chwilą, nie była zbyt dużą osadą. Przy rzece widać było kilka młynów napędzanych wodą, reszta to zwykłe domostwa, w większości pokryte strzechą. Tylko jeden budynek był kamienny - pewnie świątynia. Choć nieduża, sprawiała dobre wrażenie. W niewielkim oddaleniu (góra dziesięciu sznurów) widać było niewielki dworek, który był największą budowlą w okolicy. Otoczono go prowizorycznymi zasiekami złożonymi głównie ze świeżo ściętych drzew iglastych, których rodzaju nie można było określić z tej odległości.
Co ciekawe, wioska również okazała się nieźle zabezpieczona. Między domami stały wozy, miejscami też wykopane były głębokie rowy.
Niemal oczywistym wydało się więc, że to był konflikt między ludnością wsi, a mieszkańcami dworu. Sytuacja wydawała się naprawdę nieciekawa. Czyżby miało dojść do samosądu? Na to An'Rhael nie mógł pozwolić.
- Chyba mamy obie strony konfliktu! To oznacza, że można pertraktować! - Krzyknął. - Dowiedzmy się więcej!
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe nie miał problemu z dosłyszeniem słów An'Rhaela. W odpowiedzi kiwnął głową, a jako, że byli już bardzo blisko wioski zaczął kołować szykując się do lądowania. Żeby nie ryzykować się nabicia na którąś z trzymanych przez chłopów kos nie stanął na ziemi lecz na dachu jednej z chat. Jego wzrokowi nie umknęło kilka grymasów niezadowolenia na twarzach przyglądających się ludzi. Nie mniej jednak postanowił wypytać najbliżej stojącą osobę. Był to mężczyzna w sile wieku, lat około 30, z długim, sumiastym wąsem.
- Przyjacielu! Co się tu dzieje? Czy nie powinniście się radować i świętować odpust?
Mai nie był pewien, ale wydawało mu się, że na słowo "przyjaciel" mężczyzna splunął.
- Odpust? Nie czas nam na odpust, kiedy we dworze takie straszydło siedzi!
Felippe zrobił zdziwioną minę. Chłop chyba to zauważył, bo nie zwlekał z dalszymi wyjaśnieniami.
- Pan na tym dworze to nieludź! Wikołek! W ostatnią pełnię widzielim, jak po polu latał i do księżyca wył. A wczora nam podatki podniósł! To my nynie na niego z kosami idziem! Sprawiedliwości dociec! - mężczyzna splunął, tym razem otwarcie i wmieszał się w tłum. Ciemnowłosy spojrzał na swojego kompana. Nie wiedział jak anioł, ale on nie widział w tym boju o sprawiedliwość. Raczej ksenofobię, która szukała wymówki.
- Myślę, że jeśli chcemy temu zapobiec, powinniśmy poznać racje drugiej strony... - zaczął niepewnie. Nie chciał mieszać się w konflikt. A już na pewno nie zbrojny. Ale nie mógł patrzeć na to, jak, wilkołak czy nie, zostaje bestialsko zarżnięty. Ani jak zaciekle broniący się pan na dworze zabija swoich poddanych.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: AnRhael »

Pojawienie się w wiosce dwóch osób podobnych do aniołów sprawiło, że chłopi na chwilę się uspokoili. Nie wiedzieli czy to wróg, czy przyjaciel, a co za tym idzie, po tłumie rozległa się fala szeptów. Po kilku chwilach zrozumieli jednak, że nowo przybyli nie mają złych zamiarów, co nie oznaczało, że mieli im od razu zaufać.
Kiedy An'Rhael usłyszał historię o wilkołaku spojrzał na Felippego.
- Przytrzymaj ich tu, żeby nie szturmowali dworu. Ja sprawdzę drugą stronę konfliktu.
Nie siląc się na dalsze wywody, wystrzelił w górę, posyłając na boki ciężkie fale powietrza i skierował się w kierunku domostwa ziemianina. Po chwili był już na miejscu. Zauważył, że po wewnętrznej stronie zasieków krząta się parę osób - wszystkie przyzwoicie uzbrojone, jednak każda inaczej. Było ich co najwyżej pięciu - bez wyjątku mężczyźni. Dwóch elfów i trójka ludzi. Anioł stwierdził, że to z pewnością najemnicy. Kiedy go dostrzegli, przegrupowali się szybko. Ci, którzy mieli broń dystansową wycelowali ją w An'Rhaela. Ten zaś wylądował miękko i powoli kilkanaście metrów przed nimi, ukazując ręce w górze, by mogli widzieć, że nie ma wrogich zamiarów.
- Kim jesteś i czego tu szukasz?! - Ostrym tonem zapytał jeden z ludzi.
- Spokojnie. Chcę tylko porozmawiać z panem tego dworu.
- Tak? A niby w jakim celu?
Nie ufali mu, a on nie miał zbyt wiele czasu. Chłopi byli naprawdę wzburzeni.
- Sami nie macie szans na pokonanie całej wioski. Lepiej mnie do niego zaprowadźcie.
Najemnicy zaczęli mówić między sobą. Anioł, mimo dobrego słuchu nie dosłyszał tych szeptów. W końcu odezwał się jeden z nich:
- Dobra, ale nie próbuj żadnych sztuczek. Idź przodem, żebym cię widział.
An'Rhael ruszył w kierunku głównych drzwi dworu bez dalszych słów zachęty. Stanął przed nimi, oczekując na dalsze instrukcje.
Najemnik okrążył go, wciąż celując w niego z kuszy. Otwarł drzwi i ruchem broni dał znak do wejścia.
W środku panował półmrok. Wszystkie zasłony zasłonięto. Przy wejściu stało kilka mebli, które ewidentnie nie powinny się tu znajdować. Pewnie były tu na wypadek, gdyby trzeba było szybko zabarykadować się w środku. Z podwórza wchodziło się tu od razu do przestronnego salonu, na środku którego stał mężczyzna w wieku może 50 lat. Ubrany był w miarę bogato, więc oczywistym było, że to właściciel tego domostwa. Czekał tu na nich, więc pewnie patrzył wcześniej przez okno na zamieszanie na zewnątrz.
- Anioł w moim domu? Wypada mi cię chyba ciepło przywitać. - Odezwał się z nutką ironii w głosie.
An'Rhael popatrzył na niego znacząco, co sprawiło, że mężczyzna na chwilę nieco skulił się w sobie. Musiał być przestraszony całą tą sytuacją i tylko grał twardego.
- Powiedz mi, panie, co tu się tak naprawdę dzieje. Chłopi chcą wziąć szturmem twój dwór, a ty masz czas na gierki słowne. - Powiedział nieco gniewnym tonem. Nie pasowało mu przejmowanie się pierdołami w takim położeniu. Trzeba było myśleć, i to szybko.
Ziemianin nieco się zmieszał, jakby nie wiedział co powiedzieć. W końcu zaczął:
- Wiem, wiem! Cholerni imbecyle. Ostatnio źle się tu dzieje, nieurodzaj, nie mam za co utrzymywać włości. Musiałem im podnieść te podatki! Wcześniej trochę się buntowali. Myślałem, że jak wynajmę ochronę, to będą się bali tu przyjść, ale oni wywołali całe powstanie! Panie! Co ja tu mogę? Jeszcze ten wilkołak, co tu ostatnio grasuje! Skaranie boskie. Oni myślą, że to ja, a to jakiś obcy! Kto ich tam wie? Nigdy na oczy wilkołaka nie widziałem. Może sobie go zmyślili, żeby mieć wymówkę, żeby mi tu ziemie wydrzeć z pokolenia na pokolenie przekazywaną! Ja nic nie wiem. Przecież nie mamy szans. Przybiją mnie do słupa i spalą żywcem, jak nic! Panie! Pięciu najemców na kilka dziesiątek kosynierów? Nawet nie wiem czy takie słowo istnieje! - Potok słów wylewał się z niego jak ze świeżego źródła, które dopiero co wyrwało się na powierzchnię i tryska na wszystkie strony. An'Rhael nie chciał tego słuchać.
- Więc nie masz nic wspólnego z wilkołakiem? - Zapytał, przerywając wywody gospodarza.
- Nic a nic. Mówię, że na oczy takiego nie widziałem.
Mężczyzna mówił prawdę. Jego aura nie pachniała sierścią. Był tym, za kogo się podawał.
- Zabarykadujcie się w środku i czekajcie tu. Gdyby coś szło nie tak, ostrzegę was. Zamierzam przemówić chłopom do rozsądku.
Odwrócił się w kierunku drzwi i, nie zważając na najemnika i jego kuszę, wyszedł na przekopane podwórze.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe milcząco przystał na propozycję towarzysza. kiedy tylko ten wzbił się w powietrze, mai korzystając z powszechnej uwagi, jaką przykuł wzlatujący anioł, podniósł ręce i przemówił:
- Przyjaciele! Cóż to? Zamiast świętować szykujecie się do bitwy? Czy tego chciałby wasz bóg? - zapytał głośno przyjmując ton kaznodziei. Tłum zafalował i zaszumiał. Z morza głów ktoś odważniejszy krzyknął:
- Kiedy nas ograbiają z majątku nieludzie przeklęte!
Mai demonstracyjnie pokręcił głową. Ten, który krzyczał wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.
- Ile to już lat jest rzekomy wilkołak panem na waszym dworze?
-Od kiedy umarł poprzedni... - ktoś mruknął.
- To chyba z 70 lat - dodał inny. Tłum zarechotał. Felippe miał kamienną twarz.
- I co? Chcecie zaprzepaścić ten cały czas? To wszystko, do czego wspólnie doszliście? Chcecie zaryzykować swoim spokojem, swoimi domami, może nawet własnym życiem? Pomyślcie o tych, którzy musieli przez was uciekać! Chcecie, żeby nie mieli dokąd wrócić? Żeby stracili mężów i ojców?
Motłoch znowu się poruszył. Niektórzy z chłopów zaczęli szeptać coś do siebie, ktoś nawet uronił łzę, ale może to dlatego, że raziło go słońce. Felippe wiedział, ze nie był w stanie przekonać ich do końca, ale przynajmniej przygasił ich zapęd. Miał nadzieję, że anioł wróci niebawem. Nie miał pełnego obrazu sytuacji, a wiedział, że sprawa lykantropii wróci. Nie mylił się.
- Musimy się bronić przed wilkołakiem! - wrzasnął ktoś z tłumu. - Nie chcemy, żeby nam dziatwę i baby pozżerał!
- Nie przeczę... - odparł Felippe, kiedy znowu oczy wszystkich zwróciły się w jego kierunku. Czuł, ze jest postrzegany przez tych ludzi po części jako przeciwnik, a po części jako światełko nadziei, że jednak nie będą musieli walczyć.
- Nie przeczę, ze musicie się bronić. Skąd jednak pomysł, ze to wasz pan jest owym wilkołakiem? A nawet jeśli, to czy zrobił wam coś przez te wasze 70 lat?
Ludność spojrzała po sobie. Znowu zaczęli rozmawiać. I w znacznej mierze kręcić głowami.
- Mnie... mnie ostatnio coś owcę zeżarło - zaczął ktoś niepewnie.
- Dzicy psi, jełopie jeden! - odpowiedział głośniej drugi. Chłopi znowu się zaśmiali. Widocznie, biedny właścicel pożartej owcu nie był powszechnie szanowany.
- Ja widziałem wilkołaka! - powiedział głośno ktoś z przeciwnej strony.
- I jesteś pewien, że to pan na tym dworze? - zapytał spokojnie mai wskazując ręką odpowiedni kierunek. Chłop wzruszył ramionami.
- A ja wim? Całą mordę miał zarośniętą.
Ludzie zaczęli prowadzić między sobą rozmowy, niektórzy poopuszczali kosy i pochodnie, niektórzy mówili nawet o pójściu do domu. Nie wszycsy jednak byli tacy zgodni. Było słychać też głosy natychmiastowego ataku na dwór. ktoś rzucił nawet w Felippe niezidentyfikowanym przedmiotem, ale ten zręcznie się uchylił. Miał nadzieję,z e anioł wróci niebawem.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: AnRhael »

Kiedy An'Rhael wzbił się w powietrze i skierował w kierunku wioski, zauważył tam jakieś zamieszanie. Felippe widocznie wpłynął jakoś na gawiedź. Pozytywnie czy negatywnie? Nie można było tego określić.
Najgorsze w tej sytuacji było to, że nie wiedział czy zdołają zażegnać ten konflikt bez użycia brutalnych metod. Niewinni ludzie mogli zginąć, w dodatku w imię podziałów społecznych. An'Rhael nie miał pojęcia czy ziemianin był dobrym zarządcą swoich włości, w każdym razie wydawał się szczery. Dlatego nikt nie powinien ginąć. Jeśli wilkołak rzeczywiście istniał, to nie było go na tym dworze. Jeśli okazałoby się to naprawdę konieczne, anioł nie zawahałby się ukrócić jego żywota.
Dolatując do wioski zwolnił nieco, by zobaczyć z bliska nastrój tłumu. Nie było zbyt dobrze, jednak Felippe z pewnością posiał między tych ludzi ziarno niezgody. Teraz kłócili się też między sobą. Jedni o to, co powinni zrobić temu zawszonemu wilkołakowi na dworze, inni o to, czy nie lepiej wrócić do domu albo spróbować rozwiązać konflikt inaczej.
An'Rhael wylądował obok Felippego.
- Tam nie ma żadnego wilkołaka. Jeśli naprawdę istnieje, to musi być gdzieś indziej. Na dworze nic o tym nie wiedzą i są bardziej przerażeni niż chłopi. Zresztą się nie dziwię. - Ostatnie zdanie dodał, patrząc na broń wieśniaków.
- Uwaga! - Tłum nieco ucichł, lecz bez żadnych szczególnych rewelacji. - Wasz ziemianin nie jest żadnym wilkołakiem. Rozmawiałem z nim. Zabarykadował się w dworku i trzęsie się ze strachu.
- Chciał nas poszczuć bandytami! Najął psich synów! - Krzyknął ktoś.
- Właśnie! - Odpowiedziało mu kilka kolejnych osób.
- Łże! To wilkołek! - Tłum rozgrzał się jeszcze bardziej.
Anioł zastanawiał się gdzie w tym wszystkim są kapłani. Nie widział ich między chłopami, a świątynia stała z boku wsi jak byk. Nie można było jej przeoczyć. Kapłani zawsze mieli wpływ na pospólstwo. Czyżby teraz stchórzyli?
- Jeszcze bardziej ich podjudziłem. - Powiedział cicho do Felippego. - Ty lepiej mówisz, przekonaj ich.
Wiedział, że to nie takie proste, ale sam pewnie nie zdałby się na nic. Mógłby ich ewentualnie przekonać siłą, co kusiło go coraz bardziej. Przemoc była potężnym narzędziem. Szczególnie w dobrych rękach...
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe ucieszył się z powrotu towarzysza, ale niestety nie udało mu się zdziałać zbyt wiele. Przynajmniej było wiadomo, ze to nie dwór powinien być wrogiem - o ile oczywiście pan nie kłamał. Mai westchnął. Zdawało się, ze wszystko w jego rękach. Być może miał on dar przekonywania, ale zwykle stosował go co do pojedynczych osób. Nigdy wobec rozjuszonego tłumu. Postanowił więc skorzystać ze swojego doświadczenia. wybrał jednego z głośniej krzyczących i bardziej niezadowolonych.
- Ty, przyjacielu! Jak masz na imię? - Wskazany nieco się zmieszał, zapytał wzrokiem czy o niego chodzi. Felippe potwierdził kiwnięciem głowy.
-Nego...- bąknął
- A więc drogi Nego. Wyobraź sobie, że jesteś posądzony o coś, czego nigdy nie zrobiłeś. Dajmy na to o kradzież krowy. Ty wiesz, że to nie prawda, ale inni ci nie wierzą. Chcą cię za to ukarać. Co byś zrobił? Nie broniłbyś się?
- A jużci, że bym się bronił! Sądzić bym się poszedł! A jakby to nie pomogło, to w mordy bym bił! - zacietrzewił się Nego. A po chwili zrozumiał aluzję. Inni zdali się też powoli pojmować. Felippe dziękował teraz wszelkim świętym księgom nauczającym poprzez przypowieści. Ich autorzy najlepiej wiedzieli, jak dotrzeć do prostych ludzi.
- A skąd my mamy wiedzieć, że on taki niewinny, co? - zapytał jakiś młodzieniec, widać dalej nie do końca pojmujący.
- A stąd, że gdyby to był on, to by was już dawno pozażynał! I nie potrzebował by pomocy jakichś najemnych zbójów! - ryknął niespodziewanie Felippe. Wbrew pozorom nie stracił cierpliwości. Do niektórych trzeba było po prostu przemawiać dobitnie. Zdawało się, że podziałało.
Ludzie zaczęli kiwać głowami. Wyglądało na to, że przestali podejrzewać ziemianina. A nawet, jeśli nie, to porzucili pomysł ruszenia na dwór z kosami skierowanymi w stronę trzęsącego portkami staruszka.
- Ale wilkołka trza zabić!
Felippe nie był co do tego przekonany. Skoro nic nikomu się nie stało z jego winy... Istniała nadzieja, że zmiennokształtny był już gdzieś daleko. Mai gotów był się modlić do wszystkich istniejących bóstw, żeby tak było.
- To zdaje się, już twoja działka - mruknął do An'Rhaela. Cieszył się, ze uratował bogom ducha winnego ziemianina, ale nie miał zamiaru brać udziału w przygotowywaniu obławy na prawdopodobnie jeszcze mniej podłą istotę.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
AnRhael
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: AnRhael »

- Żeby coś zdziałać - zaczął upadły - mieszkańcy wsi i dworu muszą współpracować. Na pewno nie możecie się zarzynać. Kto z was widział wilkołaka?
- Ja widziałem! Przedwczora w noc hasał po łące, o tam. - Powiedział jeden z chłopów, wskazując na ziemie dzielące osadę od domu właściciela ziemskiego. - Dlatego myślelim, że to on. A co jak on?
Niektóre osoby na te słowa chciały zaczynać dyskusję od nowa i podburzać resztę, jednak An'Rhael nie dał im takiej szansy. Pomyślał, że może wykorzystać jeden ze swoich atutów.
- Jak on, to nic wam nie grozi. W końcu nie od parady Pan zsyła na Alaranię anioły! - Tu rozpostarł swoje skrzydła i mimo że nie były białe, tylko popielate, podziałało. Gwar opadł, zastąpiony szeptami aprobaty dla słów An'Rhaela.
- Więc wracając do tematu: czy ktoś ucierpiał w ataku wilkołaka?
W tłumie rozległ się szum, ale nikt nie odpowiedział. Upadły uznał to zatem za odpowiedź negatywną.
- W takim razie po co na niego chcecie polować? Komuś zwierzę pożarł?
Reakcja była podobna, co przy poprzednim pytaniu.
- Czy on w ogóle istnieje?
Tym razem tłum się trochę wzburzył. Większości nasuwała się jedna odpowiedź.
- Zmyślił to, dziad! - Krzyknął ktoś, wskazując palcem innego.
- Tak, zmyślił!
Reakcja była oczywista. Zaczęto obwiniać dziada o wszystko. An'Rhael rozłożył tylko bezradnie ręce, patrząc na Felippego.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe widział już wiele. Nie mógł jednak uwierzyć, że ludzie gotowi byli zamordować z zimną krwią niewinnego człowieka z powodu wymysłów jakiegoś dziada. Pokręcił głową, równie bezradnie, jak anioł rozłożył ręce.
- No cóż, chyba nie mamy tu więcej nic do roboty... - Westchnął z dezaprobatą. Jakoś przeszła mu ochota na świętowanie i w ogóle na przebywanie w tej wiosce, której nazwy nadal nie pamiętał. Z resztą przestała go ona obchodzić. Podobnie, jak człowiek, który wszystko to zmyślił. Mai nie był za samosądami, ale ten jeden raz zgadzał się z tym, że należała mu się kara. Byle nie za surowa. Każdemu przecież zdarza się czasem kłamać, by zdobyć trochę uwagi. Mimo wszystko chłopak odwrócił się, kiedy pieść jakiegoś osiłka niebezpiecznie szybko zbliżała się do przerażonej twarzy kłamczucha.
- Wybacz, ale chyba dalsza droga z tobą nie jest mi po drodze. Przez jakiś czas wolałbym... pozostać w niejakim oddaleniu od ludzi i innych pozornie rozumnych istot - powiedział Felippe z dość pociesznym uśmiechem na twarzy. Starał się zachować pozory wiary w ludzi, ale jakoś mu to nie wychodziło. Musiał spędzić trochę czasu w otoczeniu samej natury, która zabija tylko wtedy, gdy jest głodna.
- Żegnaj więc, przyjacielu - To były jego ostatnie słowa. Nigdy nie mówił "do zobaczenia". I nie odwracał się, gdy odlatywał. Tak samo było i tym razem. Jeszcze przez jakiś czas jego kolorowe skrzydła mieniły się w słońcu. A potem zupełnie znikł z widnokręgu.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości