Oglądasz profil – Beatitudinem

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Beatitudinem Luxidera
Rasa:
Rarog
Płeć:
Kobieta
Wiek:
35 lat
Wygląda na:
25 lat
Profesje:
Rzemieślnik, Arystokrata, Skrytobójca
Majątek:
Majętny
Sława:
Znany

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Beatitudinem
Grupy:

Skontaktuj się z Beatitudinem

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Rejestracja:
9 miesiące temu
Ostatnio aktywny:
6 miesiące temu
Liczba postów:
2
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Księga Boskich Praw
(Posty: 2 / 100.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Prośby o sprawdzenie KP
(Posty: 1 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:raczej wytrwały, wytrzymały
Zwinność:zręczny, szybki, precyzyjny
Percepcja:dobry wzrok, dobry słuch, wyostrzony zmysł magiczny
Umysł:pojętny, ineligentny, b. silna wola
Prezencja:piękny, szarmancki, przekonywujący

Umiejętności

KrawiectwoMistrz
PływanieEkspert
EtykietaEkspert
AlchemiaBiegły
Bea korzystała z niej głownie w celu tworzenia trujących specyfików przydatnych w pracy skrytobójcy. Obecnie jednak wytwarza ona wszelkiego rodzaju kosmetyki z nastawieniem na najróżniejsze perfumy.
RysunekBiegły
SkrytobójstwoBiegły
Walka broniąZaawansowany
Głównie miecze krótkie lub sztylety.
PrzetrwanieZaawansowany
Targowanie sięZaawansowany
ZielarstwoZaawansowany
HandelZaawansowany
ŁucznictwoZaawansowany
Walka wręczZaawansowany
UnikiZaawansowany
Czytanie i pisanieOpanowany
MatematykaOpanowany
JeździectwoOpanowany
Jazda konno.
Otwieranie zamkówOpanowany
Sporządzanie truciznOpanowany
SzpiegostwoOpanowany
TkactwoOpanowany
AnatomiaOpanowany
BotanikaOpanowany
KaligrafiaOpanowany

Cechy Specjalne

Ptasie dziedzictwoRasowa
Beatitudinem odziedziczyła wszelkie cechy łabędzia. Jako ptak wodny pradawna potrafi świetnie pływać dzięki błonom pławnym, na dodatek jej pióra są przystosowane do wody.
RarogRasowa
Pradawna mimo wszelkich ptasich cech jest nielotem. Posiada ona za to nadzwyczajną równowagę oraz rozumie mowę ptaków.

Magia: Rozkazy

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Beatitudiem ma zdecydowanie silny charakter. Jest osobą ambitną i zdeterminowaną. Nawet w najgorszej sytuacji nie wyobraża sobie, aby się po prostu poddać. Dla swoich bliskich jest w stanie zrobić absolutnie wszystko, nawet jeśli oznacza to porzucenie własnej moralności. Choć sprawia wrażenie niewinnej panienki z dobrego domu, potrafi ona pokazać pazurki. Na ogół jednak jest całkiem przyjazna i mocno skoncentrowana na samorozwoju. Uwielbia niezależność, więc na ten moment zupełnie nie interesuje jej kwestia zamążpójścia czy zakładania rodziny. Ma swoje własne poglądy na życie i nie zamierza ich zmieniać. Nawet jeśli ktoś usiłuje je narzucić jej inne wartości, Bea uparcie trwa przy swoim zdaniu, zachowując jednocześnie kulturę wypowiedzi. Kobieta doskonale potrafi panować nad emocjami, jeśli sytuacja tego wymaga. Ludzi traktuje tak samo bez względu na rasę czy status majątkowy. Mimo iż sama należy do arystokracji, w zupełności nie jest ona zadufaną w sobie snobką. Lubi próbować nowych rzeczy i eksperymentować. Często stawia przed sobą nowe wyzwania i dąży do osiągnięcia swoich celów, nie zważając na głosy krytyki. Jako że Beatitudinem posiada odwagę, by być po prostu sobą, uchodzi ona za dość ekscentryczną osobistość.

Wygląd

Beatitudinem należy do rasy rarogów, z tegoż też względu najłatwiej powiedzieć o niej, iż jest antropomorficznym łabędziem. Jest ona dość wysoka (1,89 cm) i posiada zgrabną, szczupłą sylwetkę. Jej skóra jest szarawa, choć w znacznym stopniu pokryta białymi piórami. Wyjątkiem są fragmenty od dłoni po łokcie i od stóp do kolan. Pradawna w odróżnieniu od zwykłych ludzi ma jedynie po cztery palce u każdej kończyny, natomiast pomiędzy nimi widnieją błony pławne typowe dla wodnego ptactwa. Ponadto zamiast paznokci posiada ona pazury jak u zwykłych łabędzi. Również jej szyja jest delikatnie wydłużona. Z twarzy wygląda ona zupełnie jak łabędzica, choć jej jasne, błękitne oczy zdradzają zdecydowanie większy, niż jedynie zwierzęcy intelekt. Pomarańczowy dziób o czarnej plamce na końcu Bea przyozdobiła srebrnym kolczykiem na środku. Ze względu na rzucone na nią przed laty zaklęcie pradawna ma długie, blond włosy o ciemnych pasemkach oraz ludzkie brwi, co zdecydowanie odróżnia ją od innych rarogów. Tuż pod lewym okiem wyrasta jej również pojedyncze, czarne piórko sprawiające wrażenie kropki lub piega w tej okolicy. Z innych cech typowych dla łabędzi, Beatitudinem posiada również wyrastający z dołu pleców, upierzony ogon.
Kobieta zdecydowanie przykuwa uwagę, nie tylko swoim naturalnym wyglądem, ale również najróżniejszymi stylizacjami. Bea, jako krawcowa uwielbia eksperymentować i tworzyć nietypowe ubrania. Często stosuje również makijaż i wbrew społecznym normom chodzi w spodniach.
W każdym jej ruchu widać silny charakter połączony z łabędzią gracją i elegancją. Sprawia wrażenie osoby przyjaznej i dobrze wychowanej. Od razu widać również, iż pochodzi ona z wyższych sfer.

Historia

Himeringer był spełniony w swoim zawodzie badaczem istot magicznych. Odkrył naprawdę wiele z nich, tylko nie wiedział, że ów stworzenia już dawno były znane w Alarani. Jednakże ze względu na jego samotniczy charakter i wyprawy w odludne miejsca nikt nie zdołał mu tego powiedzieć. Mężczyzna napisał kilka ksiąg, których prawdopodobnie nikt nie przeczyta, ale nie przeszkodziło mu to w poczuciu dumny i osiągnięcia celu w życiu. Tego dnia wybrał się na ostatnią w swoim długim życiu wyprawę, miał już swoje lata i nie nadawał się już do koczowniczego trybu życia. Przemierzał więc Wschodnie Pustkowia, ponieważ zdrowie nie pozwalało mu już na opuszczenie Środkowej Alaranii. Himeringer wytężał wzrok w poszukiwaniu nietypowych dzieci natury, nic jednak nie przykuwało większej uwagi. Wszystko znał, wszystko to już widział.
Minęło parę długich dni i rozczarowany badacz postanowił wrócić do miasta i osiąść tam na stałe. Był już prawie pogodzony z brakiem sukcesu na tej jego ostatniej podróży. Nim jednak ruszył w drogę, przycupnął nad brzegiem Nefari, by przemyć nieco twarz.
Wtem spostrzegł skryte w zaroślach jajo o nietypowym rozmiarze jak na typowe dzikie ptactwo. Na dodatek w okolicy nie było żadnego gniazda. Mężczyzna podniósł je z trudem, było ciężkie. Zaciekawiony znaleziskiem zabrał je ze sobą, licząc, że nie wszystko było stracone. Może jednak znalazł coś wartościowego?

***

Po wykuciu wszystko stało się jasne, a przynajmniej byłoby tak dla kogoś bardziej obeznanego. Himeringer był wprawdzie badaczem, ale po raz pierwszy w życiu zobaczył raroga i nie miał bladego pojęcia, czym jest ten przerośnięty, nielotny łabędź. Dlatego też na początku traktował ów istotę jak zwierzątko. Z czasem jednak zdał sobie sprawę, iż łabędzie dziewczę powinno być raczej sklasyfikowane jako rozumne.
Aby potwierdzić tę hipotezę, zaczął uczyć ją mówić, a nawet nadał pełnoprawne imię – Beatitudinem. Oznaczało to w dawnym, zapomnianym dialekcie „szczęście”. Bo tym się dla niego stała, najniezwyklejszym odkryciem oraz przybraną córką, którą pokochał jak własną mimo znacznych różnic w upierzeniu.

Pradawna była grzecznym i niebywale kreatywnym dzieckiem. Lubiła modyfikować ubrania i tworzyć intrygujące dodatki, którymi przyozdabiała swoje piórka. Niestety w wieku zaledwie sześciu lat straciła ona swojego drogiego tatusia. Himeringer odszedł we śnie z racji sędziwego już wieku. Co gorsze jednak nie zdążył on przygotować na to dziewczynki, która każdego ranka próbowała go obudzić. Trącała dziobem i tuliła. Przykrywała, a nawet próbowała dać coś do picia i jedzenia. Minął niecały tydzień, gdy zabrakło zapasów, a do rarogi dotarło, że jest sama… i głodna.

Bea wyszła z domu i ruszyła przed siebie, szukając kogokolwiek, kto mógłby jej pomóc. Po drodze zdołała się wstępnie posilić jagodami znalezionymi w lesie. Niestety Himeringer mieszkał z dala od cywilizacji więc była przed nią długa droga, zakładając brak innych problemów w postaci chorób czy drapieżników.

Łabędzica zdołała przetrwać pierwszą noc, jednakże podczas kolejnej spadł silny deszcz. Dziewczyna nie zmrużyła oka, szukając jakiegokolwiek schronienia. Była zmęczona i głodna. Marzyła o ciepłym łóżku i dachu nad głową. Niestety po praktycznie dwóch dniach wędrówki nie mogła zawrócić. Nawet nie pamiętała dobrze drogi powrotnej.
Z wycieńczenia i wyziębienia zupełnie straciła siły i gdzieś w okolicy wschod słońca padła w końcu na miękką trawę, po czym natychmiast zasnęła.

Rankiem natomiast otworzyła oczy i uradowana zdała sobie sprawę, że leży na łóżku. Ciepłym, miękkim i co ważniejsze suchym. Od razu uznała, że to wszystko to tylko zły sen. Niestety już po chwili zaczęła zauważać znaczące różnice w wystroju tego pokoju. To nie był jej dom. Czyżby ktoś jej pomógł?

Łabędzica po cichutku wstała i ostrożnie stawiając kroki, tak aby nikogo nie zbudzić o tak wczesnej porze, weszła do salonu. Niestety jej pazurki stukające o drewniane panele szybko przykuły uwagę szykującego śniadanie mężczyzny. Był on siwy, ale z pewnością młodszy od przybranego ojca Beatitudinem.

- Dzień dobry? – wymamrotała nieśmiało.

Mężczyzna odburknął coś niezrozumiałego pod nosem niezbyt zadowolony. Był dość mocno podenerwowany z jakiegoś powodu. Jego zachowanie niepokoiło pradawną, ale cóż mogła zrobić, będąc jedynie kilkuletnim dzieckiem zdanym na łaskę obcych.

***

Gospodarz miał na imię Gerto. W domu mieszkała jeszcze jego ciężko chora żona, której nie zostało zbyt wiele życia. Historia ów małżeństwa również nie była usłana różami. Ich rodziny nigdy nie zaakceptowały tego związku, więc oboje uciekli za młodu. Jako że nie mieli zbyt wiele, to, gdy znaleźli opuszczoną ruderę gdzieś w okolicach Ruin Nemerii, natychmiast się tam osiedlili. Byli z dala od ludzi, ale przynajmniej mogli być razem. Początek wspólnego życia nie należał do łatwych. Ciężko im było związać koniec z końcem, na dodatek Alhake zaszła w ciąże, co tylko skomplikowało sytuacje. Mimo to trwali oni ze sobą próbując przezwyciężyć trudy życia i dać swojej córce wszystko, co najlepsze. Była ona jedną z ich nielicznych radości, jednakże dziewczynce nie było dane przeżyć więcej niż sześciu lat życia. Jej śmierć była tragiczna, wpadła ona bowiem do rzeki i utonęła. Wystarczyła zaledwie chwila nieuwagi obojga rodziców. Ogromne poczucie winy sprawiło, że ten wypadek odcisnął na nich trwałe piętno. Gerto, już nigdy potem nie był szczęśliwy, a jego żona zaczęła podupadać na zdrowiu, każdego roku coraz bardziej. Mężczyzna z bólem patrzył jak ostatnia osoba, na której mu zależy, gaśnie każdego dnia. Kobieta z czasem coraz rzadziej była w stanie samodzielnie wstać z łóżka, zapominała wiele rzeczy, a ze względu na wiek również jej wzrok znacznie osłabł. Ciągle pytała o swoją córeczkę Vivien, co tylko potęgowało ból Gerto.
Mężczyzna wprawdzie znał się odrobinę na magii życia, potrafił ukoić ból swojej żony, ale nie był w stanie jej uzdrowić, ani przywrócić życia ich dziecku. Jednak Alhake ciągle błagała, chciała ją zobaczyć tak bardzo, a on za każdym razem musiał ją zbywać, nie mając odwagi, ani siły wyznać jej prawdy, o której pewnie i tak by znów zapomniała.

Jednakże, gdy natknął się w lesie na nieprzytomną rarogę, wpadł on na pewien pomysł. Nie zabrał więc pradawnej do swego domu z dobroci serca. Wprawdzie zajął się nią, dawał jeść, ale w zamian miała ona udawać Vivien, aby umilić ostatnie chwilę Alhake.
Bea zaakceptowała te warunki, w końcu dzięki temu miała dom i nie głodowała. Dzielnie znosiła narzekanie Gerto na jej łabędzi wygląd, mężczyzna z pewnością preferowałby, aby zagubionym dzieckiem był zwykły człowiek. Nie mógł jednak zbyt wiele zrobić. Ubierał ją w sukienki Vivien, jednakże Alhake nawet ze swoim wyjątkowo słabym wzrokiem podejrzewała, że coś jest nie tak.
Mężczyzna zdecydował wtedy, aby rzucić na Beatitudinem zaklęcie, nie był w stanie jej zmienić w człowieka, ale przy pomocy uciętego pukla blond loków jego córki, które zachował na pamiątkę, sprawił, że raroga miała teraz takie same włosy jak niegdyś Vivien.
Oczywiście łabędzica nie miała nic przeciwko, bardzo polubiła ich układanie i robienie warkoczy. Natomiast Alhake przestała być aż tak podejrzliwa, teraz była wręcz święcie przekonana, że rozmawia ze swoją Vivien.
W końcu po niecałych dwóch miesiącach miała tę pewność, która pozwoliła jej ze spokojem opuścić ten świat.
Zrozpaczony Gerto stracił wszystko. Nie mógł patrzeć na łabędzice, chciał się jej pozbyć, aby nie przypominała mu o tych okropnych chwilach. Z jednej strony cieszył się, że Alhake odeszła spokojna, ale jednocześnie dręczyło go poczucie winy, że tak perfidie oszukał ją w jej ostatnich chwilach. Widok Beatitudinem tylko to potęgował. Mimo swojej gburowatości i złamanego serca Gerto nie należał do ludzi zupełnie okrutnych. Postanowił zabrać dziewczynę do najbliższego miasta i najzwyczajniej w świecie… sprzedać.

***

Podroż do Renidii była długa i męcząca. Pradawna jeszcze nigdy nie widziała prawdziwego miasta. Ekscytacja mieszała się ze smutkiem. Na dodatek nie rozumiała, dlaczego Gerto chce ją sprzedać. Przecież robiła wszystko, co mężczyzna jej kazał, posłusznie udając Vivien. Zawsze była grzeczna. Tymczasem jej obecny opiekun nawet nie chciał jej powiedzieć, dlaczego chce się jej pozbyć w ten sposób. Bea siedziała więc na ulicy, układając drobne budowle z kamyków i obserwowała, jak mężczyzna zachęca ludzi do jej kupna. Jednakże większość podchodziła tylko z ciekawości, po czym odchodziła bez słowa. Łabędzica musiała znosić te wszystkie spojrzenia cały dzień. Była tym coraz bardziej zmęczona, Gerto natomiast zirytowany niepowodzeniem.
W końcu uznał, że spróbują szczęścia gdzieś indziej i zaczął się pakować. Jednakże właśnie w tym momencie podeszła do nich dystyngowana para. Zważywszy na ich bogaty ubiór i dostojność, z pewnością należeli do tutejszej arystokracji.
Wymienili oni kilka zdań z Gerto, używając śmiesznie brzmiących słów, których młodziutka Bea jeszcze nigdy wcześniej nie słyszała. Dlatego też nie do końca zrozumiała, o czym mówili. Wiedziała jedynie, że płacą oni mężczyźnie więc najwyraźniej ją kupili. Dziewczynka nie wiedziała co o tym myśleć, z jednej strony cieszyła się i była podekscytowana i ciekawa nowego domu, ale z drugiej ci ludzie byli dla niej zupełnie obcy.

***

Państwo Luxidera byli zaskakująco mili dla dziewczyny. Po raz pierwszy w życiu była traktowana jak normalne dziecko, którym wciąż była. Po latach spędzonych w ubóstwie luksusowe życie było dla niej niemałym szokiem. Dostawała, co tylko zapragnęła, zabawki, ubrania. Mogła mieć wszystko. Jadła dania przygotowane przez najlepszych kucharzy, a nawet otrzymała odpowiednią edukację. Uczono ją również, jak powinna zachowywać się dama, jak powinna mówić i co ubierać. Beatitudinem oczywiście była bardzo grzeczna i wdzięczna za to wszystko, co otrzymywała. Była pilną uczennicą i nie robiła żadnych problemów swoim przybranym rodzicom. Dlatego państwo Luxidera często zabierali ją ze sobą na różne bale, czy spotkania związane z interesami. Ekscentryczna natura Diany i Jeremiasza pchała ich do tego, aby wręcz chwalić się, jak wyjątkową mają oni córkę. Pomijając jednak oczywistą próżność w tej kwestii, arystokracka para od lat marzyła o dziecku, a ich starania nie przynosiły żadnego efektu. Byli oni jednak zbyt dumni, aby zaadoptować zwyczajne ludzkie dzieci, to była za proste. Właśnie dlatego, gdy tylko usłyszeli o rarodze, musieli ją zdobyć za wszelką cenę.
Pomijając ich niezbyt szlachetne motywy, byli dobrymi rodzicami, a Bea w końcu miała swoje miejsce w świecie, mogła rozwijać swoje pasje i być po prostu szczęśliwa.
Pradawna od zawsze wykazywała talent krawiecki i na tym też się skupiała. Szyła ubrania, z każdym rokiem z coraz większą wprawą i kreatywnością. Natomiast spory majątek jej przybranych rodziców z czasem pozwolił na rozwinięcie kariery w tym kierunku.
Łabędzica już jako nastolatka miała swoich wiernych klientów i zarabiała własne pieniądze.
Niestety poza rodziną nie miała tak naprawdę zbyt wielu przyjaciół, a nawet znajomych wśród rówieśników. Na początku jej to nie przeszkadzało, ale z czasem zaczęła marzyć o choć jednej przyjaciółce w jej wieku. Niestety Diana i Jeremiasz nie pozwalali jej nigdzie samej wychodzić, robili to wprawdzie z troski, ale utrudniało to Beatitudinem w nawiązywaniu jakichkolwiek relacji.

***

Raroga w końcu się zbuntowała. Nie chciała jednak robić przykrości swoim rodzicom, więc wychodziła z domu głównie wtedy, gdy Diana i Jeremiasz byli zajęci lub nie chcieli przeszkadzać swojej drogiej córce w nauce. Bea w ten sposób poznała dzieciaki z biedniejszych rodzin, które często mieszkały na ulicy. Czasem przynosiła im nawet coś do jedzenia i nie przeszkadzała jej wcale różnica w statusie społecznym, choć była świadoma, że byłoby to źle widziane. Dlatego przy takich wyjściach zazwyczaj skrywała twarz pod kapturem, nie chcąc pozostać rozpoznaną przez wysoko sytuowanych znajomych jej rodziny.
Gdy wracała, miała już mało czasu na naukę i lekcję, mimo to w większości przypadków udawało jej się wszystko ponadrabiać.
Praktykowanie takich potajemnych wyjść trwało miesiącami, pradawna uwielbiała spędzać czas ze swoimi biedniejszymi koleżankami, bo choć nie miały one zbyt wiele, to traktowały ją normalnie i nie patrzyły jak na jakąś nietypową istotę.
Niestety jedno z takich spotkań nie zakończyło się przyjemnie, w czasie zabawy w podchody Łabędzica ukryła się na tyłach jednej z kamienic. Niespodziewanie ktoś zaszedł ją od tyłu i chwycił za jej dziób. Zaraz potem przyłożył do jej twarzy wilgotną chustę o dziwnym zapachu. Zaledwie w ciągu paru sekund Bea zapadła w głęboki sen.

***

Łabędzica została wywieziona aż nad Morze Minas-Ithil i tam też porzucona. Bez słowa wyjaśnienia, bez choćby złamanego grosza. Znów była sama jak przed laty. Mimo to nie zamierzała się poddać.
Z początku błąkała się po okolicy, nie wiedząc, gdzie jest i jak wrócić do domu. W końcu dotarła do miasta Medinet. Udało jej się ustalić swoje położenie, ale nie było to zbyt optymistyczne. Od Renidi dzieliło ją wiele dni drogi, niezależnie od szlaku lądowego, czy morskiego. Tymczasem Bea nie miała pieniędzy, jedzenia. Musiała zostać i znaleźć jakieś rozwiązanie. Zaczęła więc żebrać, a nawet kraść, aby w ogóle jakoś przeżyć.
W miarę upływu czasu była w tym coraz lepsza. Poznała nawet nową koleżankę. Miała na imię Alex i należała do rasy nemorian. Jako bękart, niechciane dziecko została ona już wiele lat temu wyrzucona z domu i cały czas żyła jak wyrzutek i drobny złodziej. Dziewczyny zżyły się ze sobą i wspierały we wspólnej niedoli.
Raroga często myślała, dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, by wywieźć ją tak daleko, jakkolwiek by to nie brzmiało, zwyczajne morderstwo wydawało się prostszym pomysłem.
Nie było jej dane poznać odpowiedzi, przynajmniej na razie. Mogła tylko gdybać.
Mijały tygodnie, miesiące, a nawet lata. Jej sytuacja w ogóle się nie poprawiała, a tęsknota za domem stale rosła.
Potrzebowała więcej pieniędzy. Alex widząc to, wciągnęła rarogę do najemniczego świata. W ten sposób Bea poznała Verle, upadłą anielicę, będącą skrytobójczynią na usługach wpływowych kryminalistów. Piekielna szkoliła również nowych, którzy decydowali się obrać tę mroczną ścieżkę w swoim życiu.
Pradawna wiedziała, że może nie być odwrotu, ale była to jedyna szansa na szybki zarobek, który umożliwiłby jej bezpieczny powrót do domu.
Była gotowa na wszystko, byleby jeszcze kiedyś wrócić do Renidii.

***

Przez lata spędzone na usługach różnych zbrodniarzy Beatitudinem mocno się zmieniła. Z początku była jedynie najemnikiem, teraz jednak działała jako pełnoprawny skrytobójcą. Wiele razy musiała odłożyć na bok swoją moralność. Nigdy nie lubiła zabijania, ale to była najszybsza droga do osiągnięcia celu. Za każde zlecenie otrzymywała spore pieniądze. W końcu było ją nawet stać na własnego wierzchowca. Nigdy wcześniej nie pomyślałaby, że jest w stanie dokonywać takich rzeczy, a jednak. Życie było przewrotne i nawet delikatna łabędzica czasem musiała pokazać pazurki. Verla nauczyła ją podstaw sztuki alchemicznej i tworzenia trucizn, co raroga później często sama zgłębiała i praktykowała ze sporym entuzjazmem. Upadła zadbała również, aby Bea potrafiła walczyć w razie bezpośredniej konfrontacji z wrogiem. Pradawna zdecydowanie nie była już tą samą niewinną dziewczynką co przed laty.

Dzięki swojej nielegalnej działalność w końcu uzbierała odpowiednią kwotę i mogła wyruszyć do domu. Niestety wciąż to przekładała, biorąc coraz to kolejne zgłoszenia. Z jednej strony nie chciała opuszczać Alex i Verli, ale z drugiej bardzo tęskniła za rodzicami. Wiedziała, że pewnie strasznie cierpią, nie wiedząc nawet, czy ich córka w ogóle żyje.
Ostatecznie w podjęciu decyzji pomogła jej nemorianka, która po roku takiego odwlekania nie mogła już patrzeć, jak jej przyjaciółka się męczy. Zabroniła jej brać zlecenia i osobiście zaciągnęła do portu, gdzie upewniła się, że pradawna wejdzie na właściwy statek.
Bea próbowała protestować, ale nie zdołała przegadać upartej demonicy.
Dziewczyny uściskały się więc na pożegnanie i długo jeszcze spoglądały, jak dystans między nimi się zwiększał, w miarę jak okręt wypływał na otwarte wody.

***

Beatitudinem stała przed drzwiami swojego domu w Renidi. Miała uniesioną dłoń gotową, by zapukać, ale jej serce biło jak oszalałe. Minęło tak wiele lat. Zniknęła jako nastolatka, teraz była dorosłą kobietą. Wyglądała na dodatek nieco inaczej, jej styl zupełnie się zmienił.
- A co jeśli mnie nie rozpoznają? – wciąż zadawała sobie to pytanie.
Odchodziła i zawracała, nie potrafiąc zebrać myśli.
W końcu zupełnie niespodziewanie Diana otworzyła drzwi, wychodząc z domu i spostrzegła Beatitudinem.
Moment ciszy i szoku był krótki, szybko zastąpiły go łzy radości wraz z szeregiem pytań. Jeremiasz dołączył po chwili. Cała rodzina trwała w ciepłym uścisku po latach rozłąki. Pradawna była tak szczęśliwa i wdzięczna Alex, że przekonała ją wtedy, aby nie zwlekać już dłużej.

***

Minęło trochę czasu. Bea nigdy nie opowiedziała rodzicom o swojej wątpliwej moralnie karierze w Medinet, chciała zostawić przeszłość za sobą. Wróciła do zawodu krawcowej i założyła własny sklep w centrum miasta. Po raz kolejny zasłynęła swoim talentem i zaczęła sporo zarabiać. Wkrótce było ją nawet stać, aby wyprowadzić się od rodziców do własnego, świeżo zakupionego mieszkania.
Natomiast sprawca całego tego porwania nigdy się nie odnalazł. Ludzie w mieście podejrzewali inną krawcową z rodu Roselila, dla której młoda, utalentowana raroga była niebezpieczną konkurencją. Nikt jednak nigdy tego nie potwierdził ani nie wykluczył.
Po tylu latach pradawna nie miała już nawet ochoty szukać winowajcy, najważniejsze, że wróciła do swojego życia i swoich najbliższych.

Posiadłość

Lokalizacja: Renidia - centrum miasta
Beatitudinem zamieszkuje spore, dwupoziomowe mieszkanie w bogatej kamienicy w centrum miasta. W środku wszystko emanuje przepychem i bogactwem. Oprócz podstawowych pomieszczeń jest aż pięć pokoi, a dwa z nich mają własny balkon. Kolory ścian, meble i dodatki w większości są dość nietypowe i odważne.
W przestronnej kuchni widnieje półka z wielobarwnymi eliksirami, podobną znaleźć można w łazience. Większość z tych specyfików to twory rarogi, która nigdy nie przestała parać się alchemią i zgłębiać tę wiedzę w ramach swojej pasji. Nic więc dziwnego, że w salonie stoi biblioteczka pełna najróżniejszych książek. Szafki natomiast pękają w szwach od ilości ubrań lub materiałów krawieckich.
Ponadto w posiadaniu pradawnej jest również sklep mieszczący się na parterze tej samej kamienicy, za przeszkloną witryną przyozdobioną kwiatowymi wzorami Bea sprzedaje w głównej mierze swoje kreacje. Często również przyjmuje mniej lub bardziej nietypowe zlecenia i mierzy klientów w celu uszycia im wymarzonego stroju.
  • Najnowsze posty napisane przez: Beatitudinem
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data