Chiyo niewiele pamięta ze swojego życia, większa jego część pozostaje tajemnicą. Ojciec dziewczyny zginął jeszcze przed jej narodzinami, matka
zostawiła ją samą sobie, gdy kotołaczka skończyła dwa, może trzy lata. Prawdopodobnie skończyłoby się to jej śmiercią, gdyby nie starsza kobieta,
która znalazła ją w formie kotki i przygarnęła, uważając ją za zwykłą kotkę. I w sumie tak wyglądała - chodzące nieszczęście, przemoknięta i głodna.
Nigdy nie poznała imienia ów kobiety, ani nie przybrała przy niej swojej ludzkiej postaci. Tak było łatwiej. Ukrywać się przed światem, siedząc na
kolanach staruszki, słuchając jej opowieści o dawnych czasach, bohaterach i wielkich bitwach. Gdyby jednak wszystko, co jest takie jak chcemy trwało
wiecznie, czym byłby ten świat? Kobieta była ciężko chora i nawet jeśli obecność Chi zdawała się jej pomagać, to jednak nie było to zbyt wiele. Być może
jej życie wydłużyło się o rok dzięki kotołaczce. Jednak śmierci nie można uniknąć. Kobieta odeszła spokojnie, podczas snu. Dla Chi był to najgorszy
moment w życiu. Jedyna osoba, której na niej zależało zmarła, zostawiając ją samą na świecie. Miała 9 lat. Mimo strachu, łez i smutku musiała iść dalej.
Przeżyć.
Ucieczka nie jest może najbardziej 'bohaterskim' rozwiązaniem, ale dla Chiyo się to nie liczyło. Chowała się w lasach, zamierzała spędzić tam nawet resztę
życia. Ale to nigdy nie układa się tak, jakbyśmy chcieli, zauważyliście? Chociaż czasem zmiany są dobre. A ta miała na imię Nesheera.
Zielone oczy uważnie studiowały kotkę śpiącą niedaleko ich posiadaczki. Westchnęła, wyraźnie niezadowolona z sytuacji, w jakiej się znalazła. Nawet
jeśli to ona się na to zdecydowała. Ponieważ tak naprawdę mogła zignorować to co widzi, jak zawsze. Jednak postanowiła podejść. Czekała tylko, aż
kotka się obudzi, by mogła z nią porozmawiać. Zastanawiała się, czemu nie dać sobie spokoju. Udać, że nic się nie dzieje. Ale teraz już było za późno.
Spojrzała na rany dziewczyny, które już prawie całkiem się zasklepiły. Dlaczego się przejmowała?! Nie, to było bez sensu. Chciała się podnieść i pójść w
inną stronę, kiedy brązowe oczy dziewczyny otworzyły się, spoglądając na nią z przerażeniem. Zielonooka westchnęła po raz kolejny, patrząc na kotkę.
- Um. Jestem Nesheera - zaczęła niepewnie - Byłaś ranna, więc cię uleczyłam, jestem wiedźmą i ten.. Nie mogłam cię tak zostawić.
Chiyo patrzyła na nią jeszcze przez chwilę, zanim się podniosła, po czym spojrzała na swoje wyleczone rany i znów zwróciła wzrok ku wiedźmie.
- Dlaczego mi pomogłaś? - zapytała cicho. Kobieta przed nią była dość wysoka, jej oczy były w szmaragdowym odcieniu zieleni, natomiast włosy miała
białe, kończące się prawdopodobnie w okolicy kolan. Kiedy siedziała, część jej włosów leżała za nią na ziemi, więc trudno było określić ich prawdziwą
długość. Miała na sobie prostą, czarno-zieloną suknię i wypchaną torbę, przewieszoną przez ramię. Nesheera uśmiechnęła się do niej lekko, starając się
nie wyglądać równie zażenowana, jak się czuła. Ona, potężna wiedźma komuś pomogła?! Dajcie spokój..
Mimo wszystko obie kobiety w miarę rozmowy zaczynały coraz bardziej się rozumieć. Chiyo była tylko 11 letnią dziewczynką, zmuszoną do życia
samotnie, robienia wszystkiego, by przeżyć. Nie potrafiła walczyć, jedynie uciekała od wszelkich możliwych zagrożeń. Jednak nie zawsze było to takie
łatwe, co pokazywały jej wcześniejsze rany. Chociaż żyła i to było najważniejsze.
Nesheera była leśną wiedźmą, trzymającą się z dala od ludzi tylko dlatego, że tak było jej wygodniej – mogła robić co chciała, żyć tak, jak się jej
podobało, nie zwracając na nic uwagi.
Po jakimś czasie udało się jej namówić kotołaczkę do przybrania swojej ludzkiej postaci i z wielkim trudem przezwyciężyła chęć do przewrócenia oczami.
Zamiast tego wpatrywała się w młodą, nagą dziewczynkę z nierównymi, fioletowymi włosami sięgającymi kilka centymetrów ponad ramiona. Wstała z
ziemi, w myślach krzycząc ‘dlaczego mnie to spotyka’, po czym złapała dziewczynę za nadgarstek i zaczęła iść w nieznanym kotołaczce kierunku mówiąc
coś, co brzmiało jak ‘chodź’.
Nie rozumiała, dlaczego zielonooka była dla niej tak miła. Chociaż może ‘miła’ to za duże słowo. Jednak dała jej ubranie, pozwalała mieszkać ze sobą,
uczyła ją, jak przeżyć w samotności oraz na czym polega magia, jak działają różne zioła. Oczywiście w zamian musiała jej pomagać, robić wszystko co
powiedziała, jednak nie przeszkadzało jej to. Dobrze się czuła w towarzystwie Nesheery, nawet jeśli wciąż wolała się trzymać z dala od innych. Między
nimi była pewnego rodzaju więź, zaufanie. Przez pięć lat, które spędziła z wiedźmą nauczyła się niemal wszystkiego, co było jej potrzebne. Niemal,
ponieważ wciąż nie potrafiła walczyć i nie wyglądało na to, by kiedykolwiek miała się tego nauczyć. Jednak to jej nie przeszkadzało. Nie miała zamiaru
być wojowniczką, czarodziejką ani nic. Po prostu.
W szóstym roku, który spędzała z Nesheerą zaczęła czuć, że potrzebuje zmian. Że nie może całego swojego życia spędzić w jednym miejscu. Nie urządzała
łzawych pożegnań, nawet nie pytała wiedźmy o opinię, zdanie. Chciała, by ta jedna decyzja, którą podjęła należała tylko do niej. Pewnego dnia zabrała
po prostu swoje rzeczy, kiedy zielonooka kobieta gdzieś wyszła. Myślała o tym, by jej powiedzieć, ale czuła, że nie potrafi. Napisałaby wszystko w liście,
jednak znała tylko słowa, nie potrafiła napisać zdania. Patrzyła przez chwilę na kartkę, którą trzymała w dłoniach. Zamknęła oczy i westchnęła cicho,
znając swój wybór. Odeszła drogą, którą wybrała, prowadzącą do świata i wszystkiego, co z nim związane. Zostawiła na kartce tylko jedno słowo.
‘Dziękuję.’