ArturonDwa oblicza obowiązku.

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Rainie został pomszczony - powiedział Gavin stanowczym, nieco rozdrażnionym głosem. Dłoń, którą jeszcze przed chwilą miał przy gładkim policzku kapitan, zacisnął w pięść i powoli rozluźnił, uspokajając się. Naprawdę miał wielką ochotę, z całą możliwą delikatnością, sprawdzić, jak mogą smakować te pełne wargi. Nie był z żadną kobietą od... kilku lat? Cóż, wstrzemięźliwość to drugie imię Gavina. Poza tym, był bardzo wybredny. Nie spodobałby mu się byle kto.
- Siwiec pomścił zabójcę Rainiego - kontynuował. - Zaraz po tym, jak ten go zabił. Peu, proszę cię, wiem, że rozsadza cię energia. Ale musimy być delikatni. Stąpamy w tej chwili po kruchym lodzie - westchnął. - Poza tym, wyglądasz komicznie - powiedział, dopiero teraz zauważając obwieszonego bronią gwardzistę. - To dobry pomysł, żeby teraz ustalić to, co będziemy robić dalej. Zawołaj Siwca, a jeśli Dorland nie śpi, jego też tu przyprowadź - powiedział stanowczo.
W tym czasie zaczął pakować swój alchemiczny asortyment. La Tranchte postanowiła mu w tym pomóc, więc Gavin wykorzystał tą okazję. Kiedy ta sięgała po pęczek ziół na stole, mag chwycił delikatnie jej rękę i ją ucałował. Puścił jej oczko i uśmiechnął się szelmowsko. Następnie, jak gdyby nigdy nic, zwinął resztę sprzętu.
Na widok reszty towarzyszy zajmujących miejsca w kuchni, czarodziej wstał i przemówił charyzmatycznym, przywódczym głosem:
- Łza Oceanów została skradziona przez księżniczkę. Ta działała w konspiracji z piratami. Jednemu z nich miała przekazać klejnot. Mam go przy sobie - uniósł go, pokazując reszcie drużyny. - Zbadam jego właściwości. Znam się na kreomagowaniu. Sirack okazał się zdrajcą, również działał z morskimi bandytami. Dziś w nocy z kapitan przepytamy go. Dobrym pomysłem byłoby, gdybyś poszedł z nami. łowco - zwrócił się do Siwca. - To tyle, co ustaliłem. Reszta należy do Escrim - ukłonił się w stronę blondynki.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

- Usiłujesz mi wmówić, że sprawy nie ma? – Oburzył się Peu. Gniew wzbierający się w młodzieńcu sprawiał, że Frisson potrafił wykłócać się nawet z tymi, których jeszcze wczoraj panicznie się obawiał. Escrim usiłowała znaleźć dla niego jakieś zajęcie. Przychodziło jej do głowy przynajmniej kilka rzeczy którymi trzeba było się pilnie zająć, ale Peu nie nadawał się do żadnej z nich. Gdziekolwiek by go nie posłała, popadłby w tarapaty, wszystko zepsuł, a jego działania przyniosłyby więcej szkody niż pożytku.
- Uważasz ze samo zabicie jednego zbira rozwiązuje problem? – Ciągnął oskarżycielskim tonem gwardzista. – A gdzie zdrajcy, którzy za wszystkim stoją? Ci, którzy nasłali piratów? Sirack i pozostali spiskowcy? Może księżniczkę również powinniśmy zostawić? Skoro chciała znaleźć się w otoczeniu korsarzy, nie licząc się przy tym z nikim, to teraz ma za swoje.
- Katrenny w to nie mieszaj. – Wtrąciła się Escrim. Doświadczenie podpowiadało jej, aby nie wciskać się miedzy dwójkę zwaśnionych mężczyzn. Trzeba pozwolić im dojść do porozumienia albo chwycić się za łby. Nic tak nie rozładowuje emocji jak sprzeczka i dobra bójka. A potem można ukarać obu. La Tranchte przede wszystkim potrzebowała skupić się na faktach, zamiast na krzykach i wzajemnych oskarżeniach. Poza tym nie mogła faworyzować Gavina z względu na uczucia jakimi go darzyła. – Najprawdopodobniej księżniczka została ofiarą własnej ambicji. Sama wizja życia w luksusie była dla niej niewystarczająca. Pragnęła władzy, przygody i ekscytującego życia. Oczywiście nie wykluczam, że osiągnęła swój cel, ale bardziej skłaniam się do wniosku, że teraz potrzebuje naszej pomocy.
- Tym bardziej nie rozumiem dlaczego mielibyśmy słuchać kogoś, kto każe nam siedzieć na dupskach i nic nie robić? – Peu wymownie wskazał na Gavina. Propozycja medyka, by zaczekać na nocne spotkanie z Sirackiem z oczywistych względów spotkała się z falą sprzeciwu.
- Nikt nie powiedział, że będziemy tu siedzieć bezczynnie. – Wyjaśniła Escrim opanowanym tonem. – Jest wiele rzeczy do zrobienia. Po pierwsze, kimkolwiek są nasi piraci, nie mogą ot tak cumować sobie w porcie. Zapewne dobrze się maskują, podszywają pod statek kupiecki lub zakotwiczyli gdzieś z dala od głównego szlaku. A nasza flota z całą pewnością nie jest aż tak ślepa by nie zauważyć na swoim terytorium obcego okrętu. – Escrim nie znała się na statkach tak dobrze jakby tego chciała. Była jednak pewna że dla wprawnego morskiego wilka, okręt piracki rzuci się w oko nawet jeśli przemalować go na różowo. – Wystarczy przeprowadzić niewielkie rozeznanie. Druga rzecz, tam w młynie korsarze stracili wielu ludzi. Być może nawet połowę swojej załogi. Zakładam, że nie zdecydują się wypłynąć nie uzupełniwszy przedtem braków. A w Arturonie jest kilka szemranych dzielnic i przybytków, gdzie można rekrutować takie osoby. Daje nam to pole do inwigilacji i dowiedzenia się z kim mamy do czynienia, zanim jeszcze spotkamy się z Sirackiem. A po trzecie, jeśli mamy udać się po księżniczkę, nie zrobimy tego na piechotę. Będziemy potrzebowali okrętu. Królewska armada funkcjonuje na zasadzie pojedynczych statków należących do rodów szlacheckich, a tymczasowo oddanych do dyspozycji admirałowi. Pożyczymy sobie jeden z nich. – Kapitan nie chciała otwarcie dodawać, iż ten o którym myśli pływa pod banderą la Tranchte. Celowo poddawała pod dyskusję trudności z jakimi powinni się teraz zmierzyć, nie wyznaczając do nich konkretnych osób. Najlepiej by każdy podjął się zadania w którym czuje się pewnie. Szczególnie jeśli chodzi o Peu.
- A dlaczego po prostu nie oddamy Łzy na powrót do skarbca? – Spytał Frisson.
- Jeśli masz jakiś pomysł jak to zrobić unikając jednocześnie wielogodzinnych przesłuchań, które sparaliżują nasze działania, to proszę, podziel się nim teraz. Ja nie mam pojęcia jak wykorzystać ten klejnot. Traktuję go jako kulę u nogi, której trzeba będzie się pozbyć, gdy tylko trafi się ku temu okazja.
- Mogę to zrobić. – Zaproponował Dorland. – Rzecz jasna gdy nasz medyk nie będzie go już potrzebował. W tym stanie na niewiele się przydam, mam więc czas, a moja opowieść zabrzmi wiarygodnie. No i chętnie zostanę bohaterem. Zona i dzieciaki nie wybaczą mi jeśli dowiedzą się że dałem się pogruchotać dla jakieś nędznej sprawy.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Jeśli masz ochotę mścić się na Siracku, to proszę zrób to po tym, jak wyciągniemy z niego potrzebne informacje - syknął w stronę młodego gwardzisty Gavin. Jednak w mig się opanował. Wiedział, że sprzeczki do niczego nie będą prowadzić, i przecież gdyby był na miejscu Peu również trudno byłoby mu się opanować. Kontynuował więc łagodniejszym tonem - Rozumiem cię doskonale. Ale pomyśl, co dałoby nam takie impulsywne działanie. Nie możemy ot tak sobie wyjść z ukrycia i pomordować każdego pirata, który nam się nawinie. Podziwiam twoją odwagę i determinację. Zachowaj ją na działanie w odpowiednim czasie, a dzięki temu na pewno osiągniemy sukces - powiedział, nie szczędząc komplementów. Miał nadzieję, że udobruchany Peu będzie bardziej skłonny do współpracy.
Następnie wysłuchał monologu Escrim, delikatnie drapiąc się po zarośniętej brodzie i uśmiechając się zawadiacko. Ma łeb na karku, pomyślał z zafascynowaniem. Tak, dla takiej kobiety można by było zrobić wiele głupstw.
Zaczekał ze swoimi spostrzeżeniami, aż Dorland skończył mówić propozycję. Wtedy podjął wątek:
- Mam... pewien plan wobec Łzy Oceanów. Ale musiałbym to przedyskutować z panią kapitan. To później. A propos okrętu pirackiego, skoro Sirack jest zamieszany w to przedstawienie, jestem pewien, że pływają pod jakimiś miejscowymi żaglami. Mieszkałem w wiosce portowej, mniej więcej wiem, jak to wygląda. Na północy często wynajmowani są "czarodzieje od wiatru", są to magowie, którzy znają się na magii powietrza lub wody. Mało to skomplikowane, polega na tym, że niezależnie od pogody za pomocą czarów okręty płyną w wyznaczonym kierunku w szybkim tempie. W załodze pirackiej nie ma czarodzieja, ponieważ nie przybył wtedy do wiatraka. Przynajmniej jest duże prawdopodobieństwo, że go nie ma. My mamy tą przewagę, że gdybyśmy chcieli wyruszyć na morze, zdołam pokierować statkiem. Sądzę też, że porywacze nie oddalili się stąd, kiedy okazało się, że nie mają Łzy Oceanów. Co do "uzupełniania załogi"... mam pewien pomysł. Łowco, czy chciałbyś wystąpić w charakterze najemnika wśród piratów? - zwrócił się do Siwca.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Wraz z otwierającymi się drzwiami otworzyły się oczy Siwca. Nie zobaczył w wizjach tego, co zobaczyć chciał. Nie miał dobrego humoru. Frisson, który nie zdawał sobie z tego sprawy zameldował mu naradę drużyny. Wchodząc do głównego pomieszczenia spostrzegł dziwny blask w oczach Gavina i Escrim. Od razu wiedział, co to znaczy. Każdy z Łowców musiał znać się na psychice istot rozumnych, ponieważ to często pomagało w walce. Inkwizytorzy wiedzieli jak straszyć, udawać własny strach i znali kilka innych tricków, których używali na czarownikach. Blask ten przypomniał najemnikowi swoją ukochaną, Lady Carolinę. Nie mógł przypomnieć sobie, kiedy ją ostatnio widział i na próżno próbował odgadnąć, gdzie ona może znajdować się teraz. "Może wyszła za mąż za tego durnia, Duke'a Sevinna, psiakrew..." Gdy powrócił myślami do Arturonu, wsłuchał się w słowa Kapitan. "Zaraza... Statki". Siwiec stracił kiedyś w czasie bitwy morskiej dobrego przyjaciela i towarzysza broni, Revalla. Od tamtej pory nie pływał na żadnym okręcie. Po dłuższej chwili rozmyślań Gavin spytał Łowcę o pewną sprawę. "Hmmm... Nie lubię statków..." Najemnik dotknął mieszka. "Nie mam pieniędzy na wybrzydzanie, może chociaż oni mi zapłacą". Inkwizytor zdecydował, ale powiedział tylko z ironią w głosie:
- A masz może jakiś lepszy pomysł niż podpłynięcie łódeczką do piratów i przedstawienie swojej oferty? - Nagle do głowy Siwca przyszedł pewien pomysł, ale nie zamierzał się nim dzielić z towarzyszami. - Na pewno nie zorientują się, że to ja wytłukłem ich kompanów - Powiedział Łowca próbując zarazić swym złym humorem towarzystwo. Ale już wiedział co zrobić.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

To się stało w mgnieniu oka. Jakby wreszcie udało mu się znaleźć brakujący puzzel i zobaczył z góry całą układankę. Zaświtał mu w głowie plan, który na prawdę mógł się udać. Tak, to świetny pomysł! Że też wcześniej o tym...
Po nagłym olśnieniu zaczął mówić z zapałem:
- Łowco, o to właśnie chodzi. Jesteś najemnikiem. Powiesz piratom, że zapłaciliśmy ci za mało, że chcesz więcej. I przede wszystkim, że wiesz, gdzie znajduje się obecnie Łza Oceanów. Dlatego chcesz stanąć po ich stronie barykady. Zaczekasz dzień z atakiem na rzekome miejsce ukrycia Łzy. To będzie zasadzka przygotowana przez nas. Dowiesz się, gdzie znajduje się księżniczka. Podczas napaści piratów, rozdzielimy się i część z nas pójdzie ją odbić. Taki jest zarys planu, dodawajcie swoje propozycje. Pani kapitan, czy garnizon jest w stanie "wypożyczyć" nam większą ilość żołnierzy?
Zaraz zwrócił się również do Peu:
- A ty zostaniesz bohaterem - powiedział, i nachylając się nad nim, szepnął - pomożesz mi okraść królewski skarbiec - dodał tajemniczo.
Uśmiechnął się, ucieszony rozwojem wypadków. Było prawdopodobieństwo, że ten plan się powiedzie. Musi tylko przedyskutować parę drobiazgów. Oczywiście, nie powiedział wszystkiego, co chce zrobić. Pomyślał, że wszystkie jego zagrania będą ujawnione dopiero, kiedy misja się uda. A może się też przy tym wzbogaci...
Patrzył na kapitan i twarze reszty towarzyszy, czekając, aż usłyszy od nich komentarz.
- Nie wszystko, co planuję, wyjaśnię wam teraz. Ale możecie mi zaufać.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Pomysł, aby to właśnie Siwca wysłać do szemranych dzielnic Arturonu, brzmiał logicznie i łatwo dawał się uargumentować. Escrim z ulgą przyjęła fakt, że inkwizytor wydawał się podzielać ów pogląd. Złowrogo wyglądająca twarz i dość ponure nastawienie, paradoksalnie dawały mężczyźnie spore szansę by wśród dziesiątek mrocznych typów samemu pozostać niezauważonym. Wszystko wskazywało na to iż Gavin opracował szczegółowy plan misji Siwca i był niemal pewien jego powodzenia. La Tranchte nie podzielała tego entuzjazmu.
- Nawet nie wiemy, czy oni rzeczywiście będą szukać nowych rekrutów. Tak samo jak nie mamy pojęcia, czy naszemu inkwizytorowi uda się skontaktować z piratami, wzbudzić ich zaufanie i przekonać do swojej osoby. Już samo to byłoby wielkim sukcesem, a gdyby jeszcze udało ci się poznać miejsce, gdzie trzymają Katrennę i manipulować zbirami w ten sposób, by po kliku godzinach znajomości wykonywali ślepo twoje zalecenia, to byłby prawdziwy cud. - Podsumowała Escrim. - Oczywiście jestem za tym, żeby spróbować, ale nie możemy jednocześnie zaniechać innych działań. Im więcej kroków podejmiemy w celu zyskania informacji o piratach, tym większa szansa że któryś z nich przyniesie nam sukces.
Dlatego właśnie ja zamierzam udać się do portu, zasięgnąć informacji co wie straż nabrzeża i spróbować zorganizować nam okręt wraz z załogą. Załogą składającą się rzecz jasna z oddanych gwardzistów, których w razie konieczności wykorzystamy w planie medyka. Podtrzymuję też swoje zdanie, że mimo wszystko wieczorem powinniśmy spotkać się z Sirackiem. A do tego czasu Peu i Gavin będą realizowali własną koncepcję zostania bohaterami.
- Ale... ale... włamać się do skarbca? - Frisson ledwo był w stanie wymówić to zdanie. - To szaleństwo!
- Jakiego skarbca? - Spytała La Tranchte która nie dosłyszała tego co medyk wyszeptał gwardziście. - Gavinie, jeśli masz jakiś plan związany z Łzą, to powinieneś wyjaśnić go przy wszystkich. Siedzimy w tym razem i każdy z nas ma prawo poznać informację na temat tego, co stanie się z klejnotem. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, by wykorzystać Łzę Oceanów do naszych planów, bylebyś tylko nie naraził jej na zniszczenie. - Dodała Escrim.
- I nie zgubił. - Wtrącił Dorland.
- I nie stracił, nie sprzedał, nie wymienił na nic innego, nie pozbawił magicznej mocy, nie oddał w niepowołane ręce, nie przerobił zmieniając jej formy, nie zarysował .... - Peu natychmiast podchwycił temat wymieniając w jednym ciągu wszystkie "nie" dotyczące tego czego kategorycznie nie wolno zrobić z klejnotem. W swojej litanii zamieścił nawet takie absurdy jak "nie połknął i nie przetrawił", a generalny wniosek, który jawił się z tej przemowy był taki iż z Łzą nie wolno zrobić czegokolwiek poza oddaniem jej do skarbca. Jak każdy Królewski Strażnik, Frisson martwił się o losy Dumy Arturonu, a Escrim musiała przyznać przed sobą iż jego los również leży jej na sercu.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Tak, powinienem wyjaśnić wszystko od początku, pomyślał. Wziął głęboki oddech i z już mniejszym zapałem zaczął wyjaśniać swój plan po kolei:
- Oczywiście, że zajmiemy się wywiadem. Nie chciałem rezygnować z żadnej z rzeczy, o których wcześniej wspomniałem. Dzięki Sirackowi też dowiemy się, czy piraci nadal tu są i czy postanowili uzupełnić załogę. My pewnie tego nie wyciągniemy z niego. Przecież Escrim zamierza iść ze mną. Ale ja mam kontakty w odpowiednich dzielnicach - mówiąc, przechadzał się po pomieszczeniu i przyglądał się twarzom towarzyszy. Jego ton głosu wskazywał na to, jak bardzo poważnie podchodził do sprawy. - Dzięki temu wypytam się, jak długo oni zamierzają tu zostać. A także, spróbowałbym nawet opóźnić ich plany... Póki co, oni też nie wiedzą, co zrobić. Będą szukali Łzy. Być może któryś z nich odwiedzi dzisiaj wieczorem młyn, żeby zobaczyć, czy nie leży tam klejnot. Na szczęście dla nas, wczoraj był taki chaos, ze nikomu z nich nie przyszło do głowy śledzić nas. Kiedy dowiemy się wystarczająco sporo, przejdziemy do ofensywy. Zwabimy ich do siebie, po prostu. Dlatego zależało mi na tym, żeby Siwiec udawał "podwójnego agenta". Jeśli nam się to uda, to będzie jeden z naszych asów w rękawie. Tylko pewnie zadacie trudne pytanie, dlaczego mieliby zaufać łowcy?
-Otóż dlatego, że przyniesie im Łzę Oceanów - odpowiedział na własne pytanie po krótkiej chwili.
Po oburzeniu i niezrozumieniu członków drużyny, Gavin zaczął mówić dalej:
- Stąd mój pomysł zakradnięcia się do skarbca. Ten klejnot łatwo można podrobić, tak, żeby wyglądał niemalże identycznie. Piratów nie zdziwi Siwiec mówiący "Chłopaki, mam klejnot którego szukacie, dajcie mi za to dobry zarobek to go dostaniecie. A z tego co słyszałem, wasza załoga na wyprawach morskich może nieźle zarobić. Ja tutaj niczego nie dostanę, dlatego chcę się przyłączyć do was." Oni wiedzą już, jak mocnym zawodnikiem jest łowca. To świetny szermierz.
- Po jakimś czasie piraci zorientują się, że klejnot jest podróbką, i pozwolą Siwcowi wrócić do nas, żeby dowiedzieć się, gdzie przetrzymujemy prawdziwy artefakt. On podzieli się z nami informacją, co dzieje się z Katrenną. A prawdziwa Łza Oceanów - popatrzył na Peu - będzie nietknięta.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Plan Gavina jawił się Escrim jako gigantyczna wieża z kart. Wątła i krucha, bez stabilnego oparcia, gotowa przewrócić się w każdej chwili nawet bez konieczności działania czynników zewnętrznych. La Tranchte widziała w nim niemal same zagrożenia i wątpliwe czynniki, które sprawiały iż cała operacja zakończy się fiaskiem. Zwykła krytycznie podchodzić do pomysłów, które nie były jej własnymi, najczęściej jednak dawała się ponieść wrodzonemu optymizmowi i chęci podjęcia wyzwania. Dlatego też uznała, że proponowane przez medyka szaleństwo może się udać. Z drugiej strony nie mogła się powstrzymać od głośnego wyrażenia własnych obaw.
- Jeśli Siwiec pokaże piratom replikę klejnotu to być może przyjmą go do siebie, chociaż ja osobiście stawiałabym na to że poderżną mu gardło, rzucą na dno z kamieniem u szyi po czym natychmiast odpłyną daleko za horyzont. – Podsumowała Escrim. Tak naprawdę decyzja należała do inkwizytora. To on narażał się na niebezpieczeństwo i najlepiej znał własne możliwości oraz szanse na oszukanie korsarzy. Swoją drogą kapitan ciekawiło, kiedy ci dwoje zmienili wcześniejsze mniemanie o sobie. Jeszcze kilka godzin temu medyk i Siwiec gotowi byli pozabijać się na miejscu, a teraz inkwizytor stał się główną osią planu Gavina i osobą, w której ten pokłada największe nadzieje. Zdumiewające, ile jedna wspólna bitwa robi z ludźmi.
– Jeśli zorientują się, że próbujesz wcisnąć im duplikat, to z całą pewnością nie będą się cackać. W przeciwnym razie… hmm… wątpię aby zatrzymali się tu na dłużej. W Arturonie klejnotu nie sprzedadzą. Każdy jubiler w mieście doskonale zna Łzę Oceanów i wie jak niebezpieczny byłby dla niego taki interes. Prawdopodobnie chcą najpierw sprawdzić ile warte są rzekome magiczne właściwości artefaktu. W każdym razie zmierzam do tego, że jeśli Siwiec faktycznie zaciągnie się do ich załogi, powinien znaleźć inny sposób na przekazanie nam informacji, jako iż zejście na ląd może nie wchodzić w rachubę. Ale oczywiście, gdyby istniała taka możliwość, wspomnianą przez ciebie pułapkę najlepiej zastawić tu w mieście, porcie lub na jego obrzeżach. Przede wszystkim chciałabym wiedzieć jaki jest obecny stosunek Katrenny do piratów. Wolałabym uniknąć takiej niespodzianki jak w starym młynie. Myślisz że może ci się udać? - Zakończyła Escrim kierując swoje pytanie do inkwizytora.
- Ale po co zakradać się do skarbca skoro Łzy już tam nie ma? – Dopytywał się Peu szukając odniesienie do swojej roli.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Siwiec siedział przygarbiony w kącie pomieszczenia nasłuchując planów snutych przez jego towarzyszy. Niektóre pomysły zyskałyby zapewne jego poparcie, z innych z pewnością zadrwiłby tylko. Od czasów, kiedy walczył razem ze Śniwojem przeciwko Elisjańskim wojownikom nie działał w zespole. Nie wiedział więc jak planować działania, toteż siedział tylko i nasłuchiwał. W pewnym momencie Gavin złożył Łowcy kolejną propozycje. Inkwizytor począł przemyśliwać ten plan. Szacował, czy takie działanie może się udać. Pesymistyczne nastawienie najemnika podpowiadało mu, że nie. Kategorycznie. Dodatkowo Grimshaw nie chciał wyjawić reszty planu. A to mogło oznaczać, że planuje on coś absurdalnie niebezpiecznego. Jako najemnik powinien był poprzeć takie działanie. Ale każdy Łowca miał za sobą psychiczne szkolenie. No i jako najemnik nie powinien popierać żadnych działań bez zapłaty. Tymczasem Escrim podzieliła się swoim zdaniem na ten temat i dołożyła swój kawałek układanki. Z jej wypowiedzi wynikało, że trzeba będzie wtajemniczyć jeszcze sporo osób stanowiących załogę statku. Chwile później gwardziści omawiali sprawę Peu i jego misji. Siwiec nie słuchał tego wprawdzie, ale gdy Frisson wymówił słowa "nie pozbawił magicznej mocy" medalion Inkwizytora zadrżał. Oczywiście chodziło o Łzę Oceanów. "Będę musiał porozmawiać z królem Arturonu" - pomyślał Siwiec. W swych inkwizycjach wiele razy niszczył magiczne przedmioty. Jako że magia jest tutaj najwyraźniej tolerowana, może być nieco trudniej. Nie mógł jednak pójść do króla teraz, gdy artefaktu nie było w skarbcu. Grimshaw postanowił jednak wyjawić resztę swego planu. Chwilę później La Tranchte ponownie go skomentowała. Następnie zadała pytanie samemu Łowcy.
-Myślę, że może... Nie mniej jednak wiąże się to z ogromnym ryzykiem. Na szczęście umiem o siebie zadbać. I nie chodzi tylko o rozwiązania siłowe. W każdym razie kwestia kontaktu z wami może okazać się punktem wyjścia. Z góry mówię, że nie poddam się działaniom szatańskich praktyk. Twoja pomoc Grimshaw się nie nada. - Moralne rozterki Siwca mogą zniweczyć cały plan, lecz niestety, te idee były mu wpajane od małego.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Tak, rozumiem, że mój plan jest ryzykowny. Ale żeby choć trochę rozwiać wasze obawy, wyjaśnię, jak działają magiczne artefakty. To, w dużym skrócie, połączenie magii czarodzieja, który wykonuje dany przedmiot z jakimś jego nośnikiem, w tym przypadku jest to szafir i srebro. Takie materiały na pewno znajdę w skarbcu i jestem w stanie je przetopić, dodając do nich jakąś moc. Tylko inny czarodziej mógłby się szybko zorientować, że taki naszyjnik nie zawiera tej magii, co jej oryginalny odpowiednik. Mam nadzieję więc, że w ich załodze nie ma magów. Poza tym, oprócz Siwca, który zostanie "najemnikiem" na pirackim statku, mam nadzieję, że postanowią rekrutować kogoś z moich "łączników". Ale w tym przypadku liczę wyłącznie na łut szczęścia. Jeśli macie jakieś inne, lepsze pomysły, coś, czym moglibyśmy zabezpieczyć nasze akcje, mówcie. Jak dotąd w życiu miałem na tyle szczęścia, że z takich i podobnych tarapatów potrafiłem wyjść bez szwanku. Ale to coś poważniejszego, ponieważ trzeba zatroszczyć się przede wszystkim o księżniczkę - chciał dodać "i o was", myśląc w szczególności o kapitan. Zawiesił na niej wzrok, ten swój niepowtarzalny, przeszywający wzrok. Usta miał delikatnie zaciśnięte, a wyraz twarzy mógł mówić wiele. Malowała się na nim troska, śmiałość i zarazem niepewność, siła. Chciał dodać swoim towarzyszom otuchy. Czuł, że nie daruje sobie tego, jeśli któremukolwiek z nich stanie się krzywda. Z zaskoczeniem uświadomił sobie, że tęskniłby za Peu i Dorlandem. I Escrim. A Rainie... jeszcze nie tak dawno opiekował się nim w karczmie. Widział, jak kapitan niezdarnie wciska go pod stół i przytula się do ramienia Gavina. Wtedy tak go to bawiło. I oczywiście, dostał ochrzan od La Tranchte po raz pierwszy. Mógłby je często dostawać, niech tylko nic jej się nie stanie. On o to zadba.
Te wszystkie myśli przeleciały mu przez głowę, kiedy obserwował twarz Escrim. Nie było w nim wielkiego artysty, ale mimowolnie zaczął porównywać jej kolor oczu do jakichś znanych mu obrazów. Były tak cudownie jasnobłękitne... Na obrzeżach jak niebo w południe, a przy źrenicy tak jasne, jak ośnieżone szczyty Fellarionu. I te kręcone blond włosy. One były jak łany zboża skąpane w złotym słońcu wieczora. Kojarzyły się czarodziejowi z czymś przyjemnym, i niesamowicie pięknym. W końcu jednak odwrócił od niej wzrok, dość niechętnie, i zwrócił się do drużyny:
- To nie ja jestem tu dowodzącym, tylko panna La Tranchte. Była i jest kapitanem. Niech ona zadecyduje, co każdy z nas powinien teraz zrobić.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Zanim Escrim objęła obecne stanowisko w Gwardii Królewskiej, włożyła wiele wysiłku by opanować mimikę twarzy mającą wyrażać swobodę, zdecydowanie i pewność siebie. Godziny spędzone przed lustrem pozwoliły kapitan dopracować spojrzenie sugerujące iż doskonale wie co robi i panuje nad sytuacją. Nieznaczny szelmowski uśmiech, przymrużone powieki i cała reszta drobnych gestów miały służyć La Tranchte właśnie w chwilach takich jak ta, to znaczy w sytuacjach gdy musiała przekonać innych do czegoś, czego sama nie była pewna.
Kapitan zastanawiała sie co jest trudniejsze. Dowodnie ludźmi których w ogóle się nie zna, z niebezpieczeństwem oparcia misji na osobach niezaufanych, lub takich którzy nie mają predyspozycji do odpowiedniego zadania, czy też takimi których ograniczenia są jej doskonale znane ale i tak trzeba posłać ich w bój z braki innych kandydatów? Gawina i Siwca, Escrim znała ledwie kilka godzin. Tak na prawdę nie miała pojęcia na co ich stać, nie miała żadnego wpływu na postępowanie obu mężczyzn, a prawdziwych motywów ich działań mogła się tylko domyślać. La Tranchte nie wiediała jak do tego doszło że zamiast skorzystać z usług kogoś z oddziału straży, zdecydowała się na współpracę z dwójką cywili. Uznała jednak iż zrobiła wszystko by uświadomić inkwizytorowi i medykowi wszystkie niebezpieczeństwa związane z powierzoną im misją. Nie pozostało jej nic więcej jak wygłosić końcową mowę, dodającą jej byłym i nowym podwładnym, zapału, energii, entuzjazmu i wiary w sukces.
- A zatem z grubsza mamy wszystko ustalone. Twoja misja inkwizytorze jest kluczem do powodzenia całego planu i tylko ona może zapewnić to iż uda nam się wyciągnąć Katrennę całą i zdrową. Sam powinieneś zdecydować czy posiadanie repliki Łzy Oceanów pomoże ci w realizacji zadania. Jeśli tak, to Gavin ją dla ciebie wykona. Później, gdy uda ci się nawiązać kontakt z piratami, znajdziesz sie w niebezpiecznym otoczeniu. Jednak nie oznacza to wcale że zostawimy cię tam samego. Póki pozostaniesz na lądzie Peu i Dorland będą twoim cieniem i zawiadomią nas gdyby coś poszło nie tak. - Zapewniła Escrim choć doskonale zdawała sobie sprawę że Dorland z ledwością dał radę pokonać dystans z łóżka do stołu, a Frisson najpewniej był najgorszym kandydatem na szpiega w całym Arturonie. Ale nic nie było pewne póki nie sprawdziło się tego w rzeczywistości. Samo obserwowanie portu powinna być w zasięgu możliwości chłopaka. - Straż ma wielu agentów mogących cię chronić nawet w najbardziej nieprzyjaznych dzielnicach, a myślę ze także Gavin również wszędzie posiada zaufaną siatkę kontaktów. Jakoś damy radę się porozumieć. Natomiast gdy już znajdziesz się na pokładzie pirackiego statku, my wyruszymy za tobą na najlepszym okręcie królewskiej floty pełnym oddanych ludzi gotowych walczyć w imię prawa.
Natomiast co do ciebie drogi Gavinie, jako że do wieczornego spotkania z oficerem Sirackiem mamy jeszcze kilka godzin, chciałabym ci zaproponować spacer po wybrzeżu. - Escrim uśmiechnęła się szeroko. Przynajmniej ta część jej planu zapowiadała się na przyjemną i relaksującą. - Obejrzymy wspólnie kilka statków, szukając wśród nich tego którego z całą pewnością nie powinno tam być. A potem przedstawię ci kilka ciekawych osób i dumę rodu La Tranchte. - Dodała, zastanawiając sie jednocześnie jak zareaguje jej ojciec oraz zwierzchnicy jeśli wykorzysta rodzimą pinasę do realizacji własnych celów.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Plan działania zdawał się być coraz bardziej kształtny i przemyślany, ale nadal miał niewyjaśnione kwestie. Siwiec powoli wstał z krzesła i zbliżył się do stołu przy którym stali jego towarzysze i oparł się o niego dłońmi, jakby wpatrywał się w mapę. Choć jego ruchy nie były gwałtowne, twarze towarzyszy zwróciły się w stronę Łowcy. Podniósł głowę, przestał szukać oparcia w stole i popatrzył po ich twarzach przyglądając się każdemu z nich osobno. Zaś w końcu odezwał się:
-Frisson i Dorland bardziej przydadzą się Wam - zaczął powoli - mamy do zrobienia mnóstwo rzeczy, na pewno znajdziecie im zadania. Replika może się przydać, o ile stworzenie jej nie sprawi za dużo trudności, ani nie zabierze czasu. - uśmiechnął się nieznacznie - nie chciałbym zabierać Wam ani minuty ze spaceru po plaży... - po krótkiej przerwie mówił ponownie - Ważną jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie "jakoś damy się rade porozumieć". Nie wierzę w nic takiego jak szczęście. Musimy to ustalić. Nie wchodzą w grę żadne magiczne uroki, ale "łącznicy" mogą okazać się przydatni. Grimshaw, masz kogoś, kto mógłby nam pomóc? - zapytał inkwizytor mając nadzieję usłyszeć "Oczywiście!". Ponownie popatrzył na twarze towarzyszy i cofnął się w zacieniony kąt pomieszczenia. Tam czuł się najbezpieczniej. Jego inteligentny, acz powolny umysł próbował zasklepić luki w planie. Lata podróży nauczyły go planować wszelkie działania, lecz najczęściej mozolnie budował plany w czasie całonocnych medytacji. Teraz jednak nie mógł sobie na to pozwolić.Wyczekiwał jedynie reakcji towarzyszy w milczeniu, ale przez brak skupienia nie mógł nazwać tego medytacją. To zwyczajne oczekiwania, i to nie zbyt długie, bo zaraz usłyszał:
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Oczywiście, mam całą sieć łączników w mieście. W sumie w każdym z rejonów. Na obrzeżnych dzielnicach zwłaszcza. Wyrażę się niesmacznie. Kierownik burdelu wie aż za dużo. Więc ja za jakiś czas powinienem być obeznany w tej sytuacji. Przede wszystkim, kiedy przybyli piraci. Nie wątpię, że któryś z nich już zdążył skorzystać z tego świętego przybytku. A tacy "bohaterowie" zwykle wyśpiewują wszystko. Ale nie mówmy o tym... co do grupy najemników, których mogliby nająć na swój pokład piraci, wśród nich też znalazłoby się paru "moich". Wykonanie repliki Łzy zajmie mi pół dnia. Nie mówiąc o wyprawie do skarbca.
Rozejrzał się po twarzach swoich towarzyszy. Miał jakieś dziwne wrażenie, że reszta oprócz uważania Escrim za kapitan, na niego równie ważną osobę. Ważną, w sensie, że będą obserwować jego działania i mieć do niego jako- taki respekt. Może oczekują usłyszeć od niego jakąś mowę, podniesienie morale? Nie był w tym za dobry, dlatego podarował sobie patetyczną przemowę i powiedział tylko kilka stanowczych zdań:
- Zróbcie tak, jak wam powie kapitan. Rzadko kiedy spotykam tak inteligentne i dzielne kobiety. A zwiedziłem trochę świata. Jeśli będziemy zdyscyplinowani i zdeterminowani, wyjdziemy z tego bez szwanku. Postaram się o to. Z czarodziejami mało kto chce zadzierać - dodał nieco żartobliwie. Później zwrócił się do Escrim już mniej oficjalnie, odpowiadając na jej propozycję:
- Zamierzasz zawitać do portu teraz, czy za jakiś czas? Jeśli po tym "spacerze" poczujesz, że możesz chodzić w miarę swobodnie i dasz radę się rozciągać, to zdejmę ci szwy wcześniej. I będę bardzo zadowolony z tego, jak moje eliksiry działają. Podałem ci podwójną dawkę... - mruknął konspiracyjnie, a później uśmiechnął się szelmowsko.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

- Wygląda na to że będziesz dziś najbardziej zapracowanym człowiekiem w mieście. - Odpowiedziała Escrim zwracając się do Gavina. - Skopiowanie klejnotu, uruchomienie siatki szpiegów, skarbiec i owo coś co chcesz tam zrobić, spotkanie z Sirackiem, no i oczywiście nocna próba uratowania księżniczki. Wychodzi mi na to że inspekcję portu będę musiała przeprowadzić wraz z Peu. - La Tranchte nie kryła rozczarowania koniecznością zmiany decyzji, jednak zdawała sobie sprawę że czekające ją rozmowy wcale nie będą łatwe i krótkie. Tymczasem medyk nie mógł pozwolić sobie na stratę czasu i angażowanie sie w coś, na co i tak nie ma wielkiego wpływu. Oczywiście ostateczna decyzja należała do Gavina i jego umiejętności organizacyjnych.
W czasie wyprawy w mroczne dzielnice Arturonu, kapitan chętnie widziała by przy swoim boku również Siwca, niestety z jego pomocy nie mogła skorzystać. Widok inkwizytora w towarzystwie przedstawiciela straży z całą pewnością nie pomógłby mu w odegraniu roli czarnego charakteru. Pozostawał więc Frisson z wszystkimi swoimi ułomnościami.
- Peu, z tego co pamiętam pochodzisz z dzielnicy portowej? To chyba oznacza że doskonale znasz się na okrętach i mógłbyś doradzać mi w kwestii wyboru odpowiedniej jednostki.
- O nie, - zaprzeczył młodzieniec - to że się tam urodziłem wcale nie znaczy że mam sentyment do morza. Wręcz przeciwnie, nie potrafię pływać, a sam widok fal i szum wody przyprawia mnie o mdłości. Poza tym kołysanie i otwarte przestrzenie nigdy nie działały dobrze na moje samopoczucie.
- Chcesz powiedzieć ze przez te wszystkie lata nie nauczyłeś się niczego na temat statków? - Zdziwiła się Escrim.
- Wiem dokładnie tyle samo co ty. Potrafię wymienić najlepsze jednostki królewskiej floty z których każda w pojedynkę jest w stanie posłać na dno dowolny statek piracki. "Duma Roba", "Złoty żagiel", "Obrońca prawa", "Honor Arturonu", wybierz który tylko zechcesz.
- Tak się składa że mam świadomość do kogo one nalezą oraz to ze żaden z ich dowódców nam nie pomoże. Poza tym wcale nie potrzebuję statku z lśniącym kadłubem, świeżo wypastowanym pokładem, śnieżnobiałym ożaglowaniem i załogą żywcem wyciągniętą z parady. Mówię o takim który sprawdził się już w dziesiątkach potyczek i nadal trzyma się w jednym kawałku. A idealny będzie taki który w swoich aktach własności ma pieczęć rodową La Tranchte.
- Proszę cię, nie. Kapitan Blunt to obłąkany rozpustnik, oddany tylko sobie, bez krzty dyscypliny i poszanowania prawa, a jego "Ponury wdowiec" to zakała naszej floty.
- Przyznaję że jest trochę nieokrzesany, co wcale nie oznacza ze w nic nie wierzy. No i oczywiście doskonale zdaje sobie sprawę kto mu płaci. - Zakończyła dyskusję Escrim wstając od stołu. - Jeśli nikt nie ma już nic do dodania, to czas zabrać sie do pracy. W sprawie szwów zajrzę do ciebie Gavinie za kilka godzin. Myślę że tylko krępują mi ruchy.
W rzeczywistości kapitan czuła ból nawet przy zwykłym oddychaniu, a świeża rana nieustannie pulsowała, sprawiając wrażenie jakby usiłowała naciągnąć skórę do wnętrza. Właśnie dlatego kapitan nie chciała iść sama. Bała się że może stracić przytomność gdzieś po drodze, wykrwawić się, lub po prostu przeleżeć nieprzytomna kilkanaście godzin w czasie szansa na uratowanie Katrenny przepadnie bezpowrotnie.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Towarzysze Siwca znów mówili, według niego, za dużo, a on nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie. Nadal nie wiedział jak ma się z nimi skontaktować będąc na statku piratów. A przynajmniej nie znał ich zdania na ten temat, bo sam zdążył już coś wymyśleć. Teraz próbował ułożyć sobie plan działania bez tylu zbędnych słów i zagmatwanych szczegółów. Teraz La Tranchte i Frisson mieli pójść do portu po jakiś statek, a Grimshaw miał pójść do skarbca, zawiadomić łączników, stworzyć replikę Łzy i pare innych rzeczy. Tak jak wyraziła to pani kapitan, będzie dziś najbardziej zapracowanym człowiekiem w mieście. Albo nie. Nie będzie. Inkwizytor właśnie zdał sobie sprawę, że tylko on i Dorland mieli czekać bezczynnie. Wpadł jednak na inny pomysł. Ponownie wyszedł z ciemnego kąta pomieszczenia.
-Ty, Grimshaw idź do tych swoich ludzi, a ja pójdę do skarbca po szafir i srebro czy co tam Ci było potrzebne do repliki. - zwrócił się do medyka. - Muszę jedynie wiedzieć gdzie jest ów skarbiec i ilu strażników, czy też bram i zawiasów go strzeże. Z resztą szczegółów sobie poradzę. - powiedział do kapitan jako do osoby, która powinna znać miasto najlepiej z obecnych. Najemnik potrzebował tylko tych informacji i właściwie to już był gotowy do działania. Zarzucił na głowę kaptur jakby zaraz miał wychodzić. Zastanawiał się jeszcze jaką broń wziąć na tę akcję. W końcu nie zamierzał zabijać strażników. Walczyć będzie dopiero w ostateczności, gdy ukrycie i dyplomacja zawiodą. A dyplomacja najpewniej zawiedzie, bo "dyplomacja złodzieja" wymaga od dyplomaty biegłego kłamstwa i kwiecistej niemal mowy. Łowca dawno temu wyrzekł się wszelakiego kłamstwa, a do tego wyglądał w płaszczu jak pospolity złodziej. W końcu zdecydował się jedynie na mizerykordię i płaszcz. Bez pancerza i jakiejkolwiek innej broni. To może źle się zakończyć, ale inkwizytor nie zamierzał zmienić zdania.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin skłonił się w stronę Siwca i patrzył na niego z wyraźną wdzięcznością. Przeszkadzał mu fakt, że łowca boi się magii, a nawet nią gardzi; jednak spotkał się już z tym nie raz.
- Nie chcę tracić czasu. Wyruszam - powiedział czarodziej, w pośpiechu pakując wszystkie swoje przedmioty do torby i ubierając płaszcz. Wychodząc z pomieszczenia jeszcze raz zerknął na drużynę i zawiesił wzrok na Escrim. Jakby odruchowo chciał podejść do niej, pocałować w czoło i kazać się nie nadwerężać; pogłaskać i powiedzieć, że wszystko skończy się dobrze. Ograniczył się jedynie do pełnego troski spojrzenia i kilku zdań:
- Uważajcie na siebie, wszyscy. Chcę was przed zachodem słońca tu widzieć. Pani kapitan, pamiętaj, że masz szwy.
Po tych słowach wyszedł szybko, czując chłodne powietrze dymiące wprost na jego twarz.

Jak to zawsze jest w przedpołudniowych godzinach w takich miejscach, jak to, w jakim w tym momencie znajdował się czarodziej, panuje kompletny chaos i rozleniwienie. Najchętniej Gavin wybrałby się tu, kiedy jest największy ruch i najwięcej można ugrać - czyli, oczywiście, już po północy - jednak nie było na to czasu. Należało działać szybko, prawda?
Zapukał w kawałek ściany, który nie różnił się od reszty ścian w tym, wyglądającym na opuszczony, budynku.
- Stary magazyn, dwanaście. Gavin Grimshaw - mruknął czarodziej, a za ścianą coś się poruszyło. Po chwili na ulicy nie było już czarodzieja, a budynek wyglądał tak samo, jak wcześniej.
- Co cię tu sprowadza tak wcześnie, przyjacielu? - mruknął ochryple jakiś głos w mroku.
- Ty wiesz, co się teraz dzieje w miasteczku. Mów, kim są.
- Tak bez słów zachęty?
Mieszek wypełniony kilkoma ruenami i cenną, jak dla kierownika burdelu, trucizną, wylądował na podłodze przed tajemniczym jegomościem.
- Ooh, myślałem, że takie informacje są dla ciebie duuuużo cenniejsze... zawiodłem się...
- Mam za sobą Gwardię Królewską. Bądź pewien, że są w stanie wymierzyć twoim chłopom sprawiedliwość, za zamordowanie tej dziwki. Myślisz, że ile mnie kosztowało upozorowanie wypadku? Jestem medykiem, nie cudotwórcą. Masz u mnie dług.
Przez chwilę między nimi była głucha cisza.
To była największa karta przetargowa czarodzieja. Sven, kierownik kilku cieszących się złą sławą przybytków, swoją drogą - brat właściciela karczmy, był pewien, że Gavin wykorzysta ją wtedy, kiedy trzeba będzie ratować jego życie. Wtedy byliby kwita.
Kierownik mimowolnie przejechał palcami po szyi, która niechybnie zawisłaby na szubienicy, gdyby nie Grimshaw. We wszystkim jest, psiakrew, interes, a Sven wiedział o tym doskonale! A to, co najcenniejsze, a w przypadku kierownika najcenniejszą osobą był on sam, należy chronić. Zaczęło się robić niebezpiecznie.
Po tej długiej przerwie odzyskał panowanie nad sobą i zaśmiał się ochryple.
- Nie wiem, co ci do łba strzeliło, że publicznie szantażowałeś Siracka. Ani, żeś się zaczął z Gwardią spoufalać. Przy okazji, niezły występ dałeś w młynie. Ta morska banda była pod wrażeniem, dałaby wiele, żeby cię mieć w szeregach, a ja głupi im wstępnie powiedziałem, że jak więcej zapłacą, to się zgodzisz! Ha, ha, ha... A tobie pewnie ta blondyna zawróciła w głowie, co? I dobrze, nie chciałeś żadnych moich ślicznotek, już się bałem, że jesteś jakiś lewy... Są tacy zboczeńcy, co wolą mężczyzn od pięknej cipeczki... He, he, he...
Gavin nie odpowiadał, patrząc surowym, przeszywającym wzrokiem w stronę Svena. Nie widział go, gdyż ta część pomieszczenia była schowana w mroku. Ale kierownik widział jego oczy. To sprawiało, że się stresował, a śmiejąc się, poczuł na karku krople zimnego potu. Doskonale wiedział, co potrafi czarodziej. Był opanowany, ale też impulsywny. A brat karczmarza ani myślał ryzykować życiem.
Kiedy ostatnie echa jego ochrypłego śmiechu rozeszły się po pomieszczeniu, wysapał:
- Niech ci będzie, Grimshaw. Zaczynasz grać bardzo niebezpiecznie, życzę dobrej zabawy. Ale nie zapominaj o mnie. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś jednym z moich asów. Kogo ci trzeba?
- Wyślij jako łączników Treya, Jacqueline i Morrisa.
Kierownik przygryzł dolną wargę. To byli jedni z najmocniejszych zawodników.
- Morris niech się rozezna w terenie. Muszą mieć gdzieś swój okręt, i wątpię, żeby był na nadbrzeżu. Komunikacja jak zwykle, mam zaczarowane galeony. Stacjonuję w jednej z kwater Gwardii. Na dzielnicy Cedrika. A, właśnie... jego też najmij. Nie chcę, żeby ktokolwiek z nich nas śledził. Ani wiedział, gdzie się znajdujemy. Przynajmniej, póki co - kontynuował czarodziej.
- Dużo mnie kosztujesz, drogi przyjacielu - powiedział kąśliwie.
- Wynagrodzę. Postaraj się, żeby najęli Treya. Ilu ich teraz jest w załodze, pół tuzina?
- Tu było pięciu chłopa. Ale możliwe, że jest ich więcej. Zwłaszcza, że jeden z nich miał do uciechy księżniczkę, nieprawdaż?
Grimshaw nie odpowiedział. Zmroził go fakt, że wieści rozchodzą się tak szybko. Jeśli wie o tym Sven, całe podziemie będzie wiedziało o tym najpóźniej jutro. A w takim wypadku...
- Powodzenia - syknął za nim kierownik, kiedy czarodziej bez słowa opuścił budynek.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość