Lawendowy Dwór[Lawendowy Dwór] W innym świecie.

Lawendowy Dwór położony zaledwie kilka godzin jazdy wierzchem od samej stolicy. Jego właścicielem jest Lord Tristan an Anlagorth. Posiadłoś otrzymał on w prezencie ślubnym do króla i królowej. Obecnie lord zamieszkuje go lord wraz z dziećmi synem Elowenem i córeczką Prim.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Mimi nie była za bardzo rozmowna. Zdawała się być tym razem mocno tajemnicza. Jakby wiedziała coś, co bała się powiedzieć.
- Niech się panienka przebierze, pościele panience i dołożę do ognia. Już późno... - powiedziała cichutko i dorzucają drwa do kominka. Potem przeszła przez komnata i wyciągnęła z szafy nocną koszulę dla lawendowookiej. Pierwszą warstwę stanowiła biała sukienka, dosyć lekka, z tulowymi rękawami z dwóch warstw. Spodniej zrobionej z cieniutkiego materiału i wierzchniej z grubszego płótna. Do spodniej warstwy przyszyto szeroką koronę, która wystawała spod warstwy wierzchniej i sięgała do samej ziemi. Na koszulę zakładano jeszcze narzutę, z długiem rękawem, znacznie grubszą niż koszula. Zapinaną na piersiach z tyłem uszytym na sposób trenu, z kilku, plisowanych warstw. Jako, że Meredith chyba nie zamierzała iść spać, Mimi założyła też kobiecie szlafrok, ten sam, który miała, kiedy przyjechała i przebierała się w wieczorową suknię. Potem rozpięła jej koczka i rozczesała włosy. Przez cały ten czas Mimi nie odzywała się. Naprawdę wyglądała na przestraszoną, jakby cały czas biła się z myślami. Kiedy pościeliła łoże dla dwórki i miała już wyjść zatrzymała się nagle przy drzwiach.
- Panienko... - odwróciła się w stronę Meredith.
- Jest późno, ale... w bezsenne noce lord przesiaduje w bibliotece... Na strychu, białe drzwi na końcu korytarza. Na... na ostatnim piętrze - poprawiła się.
- Tylko niech panienka nie mówi, że to ja...
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Aven nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie. Mimi uznała, że powinna przebrać się, bo przecież już późno, a Meredith dopowiedziała sobie całą resztę. Nie powinna o tej porze wychodzić z komnaty po to by spotkać się z mężczyzną, bo przecież to może zostać odebrane bardzo niestosownie. Do tego, kto by jej powiedział, gdzie obecnie przebywa Tristan, może właśnie śpi i po co miałaby mu przeszkadzać o tej porze? Meredith biła się z myślami, co wyraźnie było widać po zmartwieniu, które malowało się na jej twarzy. Nie przekonywała Mimi, bo uznała, że kobieta trzyma się zasad i nie będzie chciała łamać ich dla kogoś takiego jak ona.
Kobieta oddała się w ręce służącej, pomogła jej nieco przy zdejmowaniu sukni, potem posłusznie założyła koszulę nocną, która również trafiła w jej gust, ale myśli o Tristanie nie dawały jej spokoju. Meredith patrzyła przed siebie gdy Mimi rozczesywała jej włosy, otuliła się szlafrokiem, zupełnie nie myśląc nad tym co robi.
- Chciałabym, żeby wszyscy byli szczęśliwi. – powiedziała do siebie, ale na tyle głośno, że służąca na pewno słyszała te słowa. Gdy wszystko było gotowe, a kobieta opuszczała jej komnatę, postanowiła jednak podzielić się bardzo cenną informacją.
- Mimi, jesteś prawdziwym skarbem! – Meredith rozpromieniła się słysząc jej słowa, posłała jej tak szczery i radosny uśmiech, jakiego jeszcze nikt nie widział.
- Nikomu nic nie powiem. Dziękuję Ci! – dodała jeszcze zanim kobieta wyszła z jej komnaty. Niewiele zwlekając wyszła z pomieszczenia chwilę po służącej i powtarzając sobie w myślach drogę do biblioteki, ruszyła jak najszybciej by porozmawiać z Tristanem. Przez cały czas uważała na to, by nikt jej nie widział, choć o tej porze nie było to trudne. Gdy w końcu dotarła do drzwi biblioteki, była nieco zmachana i dysząc cicho, poprawiła rozpuszczone włosy i swoje nocne ubranie, po czym ostrożnie otworzyła drzwi.
- Tristan? – powiedziała cicho zanim jeszcze weszła.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Biblioteka nie była dużym pomieszczeniem, chciałaby się rzecz, że znajdowała się w średniej wielkości komnacie, jednak wypełnionej po brzegi książkami. Na wprost znajdowały się trzy wielkie okna, jedno na prostej ścianie, a dwa na ścianach skośnych, stanowiących jakby wypustkę, wystającą poza budynek. Coś jak zamknięty balkon na najwyższym piętrze dworu. Pod oknami znajdowały się szerokie parapety, obite tkaniną, na której leżały poduszki, tworzące długie, miękkie siedzisko.

Lewą ścianę pokoju stanowiły półki, od podłogi aż do sufitu wypełnione książkami. Tuz przed półkami ustawiono dwa fotela zwrócone bokiem do ściany, a przodem do siebie. Pomiędzy nimi stał mały, drewniany stolik z dębowego drewna. Na środku pokoju leżał miękki, brązowo-beżowy dywan o grubej okrywie. Po prawej stronie, bliżej okien znajdował się kominek. Ogień w nim wyraźnie dogasał. Bliżej drzwi, po tej samej stronie było przejście do drugiego pomieszczenia. Nie było tam drzwi, a jedynie rzeźbiona, półokrągła futryna. W pierwszym pomieszczeniu było zupełnie ciemno. Mrok rozświetlała tutaj jedynie świeca, którą niosła ze sobą Meredith. Jednak w drugim pomieszczeniu można było dostrzec niepewną, tańczącą po drewnianym parkiecie łunę od zapalonych świec. Meredith skręciła i niepewnie weszła do drugiej komnaty. Tu na wszystkich ścianach, prócz tej, na której znajdowały się okna, można było dostrzec półki z książkami. Tutaj też nie było zbyt jasno. Jednak na szerokim parapecie pod oknem stał średniej wielkości kandelabr z zapalonymi trzema świecami. Niedaleko niego stał duży fotel o żółtym obiciu.
- Meredith? - Triastan wstał z siedziska i nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony. Był ubrany w długi, ciepły szlafrok w kolorze czekolady, z czarnymi mankietami i czarnym pasem zawiązanym w pasie. Nie był on szczególnie zdobny, ale miał szerokie rękawy i wyglądał na wykonany z drogiego materiału.
- Jest prawie północ... - dodał, a na jego twarzy nadal malowało się ogromne zdziwienie.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith powoli weszła do pomieszczenia, trzymając przed sobą świece, która nieco rozświetlała jej drogę. Po cichu zamknęła drzwi za sobą i rozejrzała się w poszukiwaniu Tristana. Ciemność panująca w pomieszczeniu nie pozwoliła Aven na przyjrzenie się wystrojowi, zarejestrowanie wielu szczegółów, ale jednego była pewna, tutaj nie było tego kogo szukała.
- Tristan? – powiedziała cicho, powoli kierując się do rzeźbionej futryny, tam znajdowało się kolejne pomieszczenie, a delikatne światło dobiegające z niego sugerowało, że ktoś znajduje się właśnie tam. Niewiele myśląc, Meredith poszła w tamtym kierunku licząc na to, że właśnie tam odnajdzie Tristana. Dwórka niepewnie weszła do pomieszczenia, charakterystyczny zapach książek unosił się w powietrzu, półki zapełnione tomami znajdowały się niemal na każdej ścianie, co od razu zauważyła pomimo tego, że wcale nie było tutaj tak jasno.
Po chwili spojrzała na mężczyznę, który zaskoczony jej pojawieniem się wstał z fotela i podszedł w jej kierunku. Również i on ubrany był w szlafrok, ale najwyraźniej nie zamierzał iść spać, skoro siedział w bibliotece.
- Ja.. Nie chciałam przeszkadzać. – powiedziała z lekkim uśmiechem, spoglądając na jego zaskoczony wyraz twarzy.
- Chciałam porozmawiać. – odezwała się po chwili, wyjaśniając powód swojego przybycia.
- Wiem, że jest już późno, ale sytuacja, która miała miejsce w jadalni, po prostu nie dawała mi spokoju. – dodała po chwili, żeby mniej więcej wiedział dlaczego tutaj przyszła.
- Myślałam, że już śpisz, byłeś zmęczony. – zerknęła na niego, po chwili rozejrzała się raz jeszcze po pomieszczeniu. Było takie ciche, przytulne, w sam raz na przemyślenia i spędzenie czasu z dala od wszystkich.
- Nie będzie Ci przeszkadzać moje towarzystwo? – zapytała po chwili, ponownie kierując swój wzrok na Tristana. Przez chwilę milczała, ale w końcu odetchnęła cicho i odgarnęła włosy z lewej strony i włożyła je za ucho.
- Dlaczego zostawiłeś mnie tam samą? – zapytała cicho, spoglądając na niego niewinnie, mógł być pewien, że nie jest na niego zła, nie czuje do niego żalu, po prostu chciała zrozumieć.
- Co się stało? – dodała jeszcze, nie chcąc by po raz kolejny ich rozmowa zakończyła się w taki sposób.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Meredith... - Triastan nadal był zaskoczony, aż nie wiedział co powiedzieć.
- Przepraszam. Nie powinienem cię tam zostawiać. Wybacz mi. Poniosło mnie. Czasem zbyt wiele mówię. Nie chciałem cię ani urazić ani przestraszyć. Chciałem... Chciałem tylko wyjaśnić ci, że to wszystko nie jest takie proste. Albo ty, albo ktoś inny. Chciałem... powiedzieć, że nie mogę po prostu siedzieć i czekać aż Ais przedstawi mi kolejną kobietę, jako kandydatkę za żonę, a potem kolejną i kolejną. Bo jeśli tak będzie to będę musiał zrezygnować z ciebie. A tego nie chcę. W dodatku mam wrażenie, że za wszelką cenę próbujesz mnie wcisnąć w ramy tego dworu, w ramę męża i lorda tego miejsca. Sugerujesz mi, że nie doceniam tych ludzi, którzy pracują tutaj, dla mnie, którzy gotują to co lubię i dbają o to miejsce. A to nieprawda. Doceniam wszystko co robią, ale jestem sam, a w tym dworze czuje się jeszcze bardziej samotny niż w twierdzy.

- Jeszcze raz przepraszam cię, że wyszedłem. Wszystkim wydaje się, że mężczyzna musi przyjąć każde słowo, każde zdarzenie i opowiedzieć na nie niewzruszenie. Ale są momenty, kiedy nawet ktoś taki jak ja ma ochotę zniknąć zanim otrzyma jakąkolwiek odpowiedź. Masz rację, jestem zmęczony, ale nie tak jak wszyscy sądzą. To nie kwestia snu i pracy, tylko tego co siedzi w mojej głowie. Jestem zmęczony układami, małżeństwami nie z miłości, a z konieczności. Zmęczony odpowiedzialnością za siebie, dzieci, dwór i ludzi w nim. Nie ma mnie, jest lord Tristan, który musi zostać wtłoczony w niewygodne ramy, bo to od niego zależy los jego dzieci i wszystkich tutaj. Jestem jak ogłupiony odpowiedzialnością. A ty... z jednej strony sprawiasz, że choć na chwilę próbuje o tym zapomnieć, a z drugiej, sama ciągle przypominasz mi kim jestem i co powinienem. Tylko, że ja wiem co powinienem, ale to nie równa się z tym czego chcę.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Tristan wciąż był zaskoczony jej przybyciem, właściwie sama nie do końca spodziewała się, że ponownie to ona będzie zabiegać o spotkanie z nim. Mężczyzna odezwał się do niej i z jego ust popłynęło wyjaśnienie jego zachowania. Dodatkowo dwórka mogła usłyszeć wszystko co leżało mu na sercu i w poniekąd zrozumiała co takiego zrobiła i jak zostały odebrane jej słowa. Gdy Tristan skończył, Meredith spuściła głowę i cicho westchnęła, później wyminęła mężczyznę by odłożyć źródło światła, które oświetlało jej drogę. Po chwili ponownie odwróciła siew stronę Tristana, który zwrócił się do niej i przyglądał uważnie.

Młoda kobieta spojrzała na Tristana, przez chwilę milcząc i jedynie go obserwując, w końcu podeszła do niego i odezwała się spokojnym głosem.
- Dziękuję, że wyjaśniłeś mi to wszystko, już nie mam Ci za złe tego, że mnie zostawiłeś. Teraz rozumiem dlaczego stało się tak, a nie inaczej.
- Wybacz mi, że robię takie coś, że czujesz się na siłę wpychany właśnie tutaj, ale ja po prostu mówię co myślę i nie robię tego, byś czuł się źle. Przepraszam. – powiedziała cicho, nie odwracając od niego spojrzenia.
- Wiem, że ich doceniasz, po prostu zauważyłam jak bardzo chcą by to miejsce odżyło, ja wiem, że jesteś naprawdę dobrym człowiekiem i nie pozwolisz nikogo skrzywdzić. – dodała po chwili, lecz nie chciała już drążyć tematu, który mu nie odpowiadał, bo już i tak za dużo powiedziała. Z początku nie sądziła, że jej słowa są aż tak drażliwie i stawiają Tristana w nieprzyjemnej sytuacji.
- Tristanie. – kobieta poczuła jak bardzo jest jej żal tego mężczyzny. Każdy czegoś od niego wymagał, każdy czegoś chciał, tak samo ona swoimi słowami mogła sugerować czego od niego chce.
- Nie chciałam, żebyś tak odbierał moje słowa. – powiedziała nieco smutnym tonem głosu, ale rozumiała też jak musiał czuć się przy niej. A do tego doszedł fakt, że nie chciał by zniknęła, zależało mu na niej, na jej towarzystwie, obecności, a ona nie mogła nic z tym zrobić.
- Nie mogę Ci niczego obiecać, ale wiedz, że stałeś się dla mnie kimś wyjątkowym. Nie chcę byś musiał znosić kolejne spotkania. Również chciałabym, żebyś miał moją przyjaźń, tak jak ja chciałabym mieć Twoją. – wyjaśniła spokojnie, choć nie do końca była pewna jak odbierze jej słowa.
- Nie możesz zrezygnować ze spotkań? Powiedzieć Lady Ais, że dosyć tego? A ja zostałabym przy Tobie... Nasza przyjaźń mogłaby dać Ci więcej niż niepotrzebne spotkania z innymi kobietami. Chciałabym by wszystko było dobrze. – powiedziała nieco miotając się w słowach, ale mimo to jej spojrzenie powróciło do jego tęczówek.
- Powiedz, powiedz mi czego tak naprawdę chcesz. – poprosiła spokojnie, czuła się nieco dziwnie w tej sytuacji, bo stała się dla kogoś tak ważna.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Nie chcę przyjaźni Meredith. To źle się skończy. Ale jest też druga strona, która nie chcę cię tracić. Obie są ryzykowne. Ty chcesz mi dać przyjaźń, a ja mogę chcieć ją przyjąć. I co wtedy? Będziesz mi towarzyszyć, będziemy się widywać, poznasz moje dzieci, w końcu Elowen ci zaufa, Prim pokocha, a na samym końcu tego wszystkiego znajdzie się moje małżeństwo z kimś kto może nie będzie mnie do końca rozumiał, ale będzie chciał na zawsze zając się moimi dziećmi i podzielić ze mną troski życia codziennego.

- No i zostaję jeszcze ja. Wiem, że nie chcesz małżeństwa, że chcesz tylko przyjaźni, ale co ze mną? Co jeśli się zakocham? A zakocham się, jestem tego pewien. Zawsze zakochuje się w nieodpowiedniej osobie. Wtedy wszystko pryśnie i cała moja rodzina zostanie zraniona.
- Myślisz, że nie widzę tego jak na mnie patrzysz? - zapytał. A wszystko co mówił było śmiertelnie poważne. Jakby nie było w nim żadnych uczuć. Mówił spokojnie, rzeczowo i powoli. Jego słowa mówiły o uczuciach, a jednak same były chłodne. Tak jakby Tristan zepchnął swoje uczucia gdzieś głęboko w otchłań swojej świadomości, byle nie zostać zraniony.

- Nie patrzysz na mnie jak na mężczyznę, ani nawet jak na lorda. Patrzysz na mnie jak na zbitego psa. Jak na kogoś nad kim trzeba się zlitować. Widzę w twoich oczach współczucie, jak dla biedaka, który nie ma co jeść i trzeba podać mu chleb. To jest... bolesne i w pewien sposób upokarzające. Jestem z Tobą w pełni szczery, nikogo nie udaje, a ciągle widzę w twoich oczach tylko współczucie, nie podziw. Zostałem sam z dwójką dzieci i jestem dumny z tego, że jestem ich ojcem. Ale ty... ciągle patrzysz na mnie z taką litością... A przecież nadal są rzeczy, których o mnie nie wiesz. Za to ja wiem, że nie mogę ci o nich powiedzieć, bo w twoich lawendowych oczach zobaczę jeszcze więcej współczucia i litości.

- Pytasz mnie czego tak naprawdę chcę. Mogę powiedzieć ci czego nie chcę. Nie chcę żebyś patrzyła na mnie jak na kogoś kto żebrze o uczucia, nie chcę litości. Nie chce czuć, że patrzysz na mnie jak na bezbronne stworzenie. Nie chcę żebyś patrzyła na mnie jak na bezosobowego, bezpłciowego przyjaciela. Chcę żebyś widziała we mnie mężczyznę.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Młoda kobieta zmarszczyła brwi, gdy usłyszała, że Tristan nie chce przyjaźni, lecz zamiast mu przerwać pozwoliła dokończyć wypowiedź, lecz jej postawa była teraz bardziej buntownicza, co zapewne mógł zauważyć.
- W takim razie co ja mam zrobić, hm? Jesteśmy w podobnej sytuacji, tylko Ty jesteś lordem i masz dzieci, a ja nie mam nic. Jestem dwórką, która Cię polubiła i jest w stanie zaoferować swoją przyjaźń. Nie wiem jak to będzie wyglądać, ale nie mam zamiaru nikogo krzywdzić, nie jestem potworem Tristanie. – powiedziała porażona nieco jego powaga, choć później mówił o uczuciach, czuła od niego chłód, który powoli otaczał całe jej ciało i przeszywał je na wskroś.
- Nie wiem, nie wiem. – rozłożyła bezradnie ręce i westchnęła głęboko będąc nieco zirytowaną, nie… Nie na niego, lecz na całą tę sytuację, w której oboje zostali postawieni.
- Gdybym była wróżbitką, z miłą chęcią odpowiedziałabym Ci na to pytanie. Ale nie sądziłam, że ktoś będzie w stanie zakochać się we mnie. – ponownie na niego spojrzała, choć była coraz bardziej bezradna w tym wszystkim.
Gdy powiedział jej o tym jak się czuje, jak odbiera jej spojrzenia, Meredith nie wytrzymała i podeszła do niego, zatrzymując się kilka centymetrów przed nim.
- Nie wiem dlaczego tak to odbierasz, skoro moje współczucie jest szczere i wynika z tego, że jesteś kimś kogo polubiłam. Każdemu współczułabym takiej sytuacji, gdybym choć trochę ceniła sobie tę osobę. – powiedziała patrząc mu w oczy, choć w jej lawendowych tęczówkach pojawiły się iskierki, które odpowiedni rozjuszone wywołają ogień, ale nie zawsze związany z furią.
- Wiem, że nie udajesz, ja tym bardziej, bo nawet nie mam po co udawać. Nie mów, że lituję się nad Toba, bo tak nie jest. Zdobyłeś moją sympatię tym kim jesteś i jaki jesteś, może nie wiem o Tobie wszystkiego, ale wiem jak zachowujesz się wobec dzieci, przyjaciół… Widzę Twoje cierpienie i niestety nie umiem tego naprawa wić, a uwierz, gdybym była w stanie zrobiłabym to bez wahania. – powiedziała nie dając dojść mu do słowa.
- Nie jestem tutaj z litości i nie z litości chcę Twojej przyjaźni. – dodała nieco spokojniej. Wiedziała, że chciał czegoś więcej, potrzebował kobiety, może takiej jak ona… Potrzebował jej i to zrozumiała, ale nie była gotowa na małżeństwo, nie mogła też go oszukiwać, że jest inaczej.
- Nigdy nie pomyślałabym, że możesz żebrać o uczucia, nie po pierwszym spotkaniu, które pokazało, że oboje mamy swoje temperamenty. Więc proszę, nie mów nigdy więcej, że tak jest, a ja nie chcę byś widział w moich oczach litość, bo to nie o to chodzi. Lubię Cię i dla mnie jesteś mężczyzną, który zdobyłby serce niejednej kobiety. – powiedziała , przez cały czas stojąc blisko niego. Jej oczy zdradzały pewność siebie, a oddech stał się przyspieszony. Oczywiście, że widziała w nim mężczyznę, ale to przecież sprawiłoby mu ogromny zawód, a tego miał już dosyć. Nie miała zamiaru nikogo krzywdzić, a jej niepewność w stosunku do zamążpójścia właśnie tym by się skończyła.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- I widzisz - westchnął, robiąc krok w tył, tym samym odsuwając się od kobiety - po prostu nie rozumiesz. Irytujesz się, choć nie powiedziałem nic co miałoby cię urazić. Powiedziałem tylko co czuje i czego chce. Przecież tego chciałaś, czyż nie? Chciałaś żebym, powiedział czego chce, więc powiedziałem. Jestem już zmęczony byciem dobrym, zmęczony tym, że nie ma na tym świecie kobiety, która zaakceptowałaby mnie takiego jakim jest i chciała spędzić ze mną życie. Myślisz, że Tantris mnie kochała? - wyrzekł z wyraźnym bólem.

- Że wyszła za mnie z miłości? Heh - dziwny, chrapliwy śmiech wydobył się z jego gardła. Jakby śmiał się z samego siebie. Jakby wiedział, że jest godzien pożałowania.
- Nie. To ja biegałem za nią latami, a kiedy nadarzyła się okazja zaproponowałem jej układ, bo to ja ją kochałem, a nie ona mnie. Kiedy przyjechałem Tantris siedziała w lochu, jak zwykle obraziła kogoś i trafiła za kraty. W Lirien było tak samo, zawsze miała niewyparzony język. Kiedy udało się ją uniewinnić poszedłem do niej. Nigdy nie zapomnę tamtej chwili. Wszedłem do komnaty, a ona siedziała na łożu, tyłem do drzwi. Jedna służka przygotowywała dla niej ubranie, a druga klęczała przed niśi myła jej stopy. Odesłałem służkę z ubraniami skinieniem głowy i pokazałem, żeby się nie odzywała. Podobnie uczyniłem z drugą. A potem przyklęknąłem i zacząłem obmywać jej nogi ciepłą wodą. Dopiero po chwili zorientowała się, że dotyka jej ktoś inny. Była brudna, suknie miała podartą, buzie umorusaną. Widać było, że dopiero co przytargano ją tu z lochów. Nie poznała mnie, przez kilka pierwszych chwil nie wiedziała kim jestem. A potem, kiedy już dotarło do niej, że to ja, zobaczyłem, że się cieszy. Umyłem ją, przebrałem i zaopiekowałem się nią. Tamtego dnia miałem mieszane uczucia, ale i tak postanowiłem walczyć.

- Wkrótce potem powiedziała mi, że jest w ciąży, choć ja wcale jej nie tknąłem. Wyjaśniła mi, że miała romans z najlepszym przyjacielem króla, ale, że wcale go nie chce, że zamierza uciec, byle tylko nie brać ślubu z Ronanem. Nie chciałem jej dać zniknąć, z resztą bez pieniędzy i domu, co by zrobiła? Zobaczyłem w całej tej sytuacji szansę. Pomyślałem, że za bardzo ją kocham, żeby pozwolić jej odejść. A skoro nie chciała Ronana... Zaproponowałem jej małżeństwo. Przyrzekłem, że zaopiekuje się nią, a dziecko pokocham jak swoje. Sądziłem, że wspólnie spędzony czas, opieka, że to wszystko... ma jakieś znaczenie. Obiecałem, że jej nie tknę, dopóki sama tego nie zechce. Myślałem, że mnie pokocha, że czas wszystko zmieni... Byłem pewien, że to może się udać. Bez względu na to, kto było ojcem, pokochałem stworzenie, które rosło pod jej sercem. Ślepo wierzyłem, że Tantris naprawdę mnie pokocha.
- Nie pokochała - zamilkł na chwilę, jakby trawił własne słowa, jakby coś przeszywało jego duszę na wskroś. Jakby do tej pory nie mówił tego wszystkiego na głos.
- A Elowena nawet nie lubiła. Mimo tego wszystkiego walczyłem i cierpiałem po jej śmierci. Mimo całej świadomości, że nigdy, ale to nigdy mnie nie kochała.
- Nie chcę już czekać i wierzyć, że ta w której się zakocham, zakocha się też we mnie. Nie chce już kłótni, krzyków i rzucania księgami. Nie chcę słyszeć, że mam kogoś za potwora, że jestem kimś złym, choć nie jestem. Nie chcę być lordem, ani nikim ważnym. Nie chcę tytułu, ani majątku. Chcę być prostym chłopem, chcę ożenić się z miłości, z miłości mieć dzieci, żyć biednie, ale szczęśliwie. Nic mi po tym tytule i pieniądzach, skoro całe życie jestem nieszczęśliwy. Całe życie - powtórzył.
- Dlatego twój tytuł, lub jego brak nic mnie nie obchodzą. Tak jak nie obchodzi mnie czy jesteś dwórką, księżniczką, czy chłopką. Bo to nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko człowiek, nie jego tytuł, posada czy majątek.

- Po co tutaj przyszłaś? Po co mnie szukałaś? Przecież wyjaśniłem wszystko przy kolacji, a już wtedy powiedziałem za wiele. Przecież znałaś już odpowiedź na pytania. Dlaczego chcesz ciągle wiedzieć więcej? Chciałaś żebym się obnażył, obnażyłem się. Nie ma już niczego więcej. Absolutnie niczego. Stoję przed tobą zupełnie nagi, chcesz wierzyć lub nie, nie ma we mnie już nic więcej.
Mężczyzna miał taki wyraz twarzy jakby ktoś właśnie przebił go mieczem.

- Nie pytaj mnie proszę więcej czego chce, bo nie odpowiem - gdyby potrafił płakać teraz zalał by się łzami, lecz nie potrafił. Choć jego dusza wyła z bólu i cierpienia. Wyła ze złości na samą siebie, ze strachu przed tym co może się stać. Krzyczała z rozpaczy. Chciał wyjść, zniknąć, odejść, lecz nie mógł się tym razem wycofać. Jedyne co mógł w tej sytuacji to zachować odrobinę honoru. Nie dla Meredith, a dla siebie. Przy kolacji uciekł, jak tchórz. Teraz nie mógł tego zrobić, nie chciał. Chciał zakończyć te rozmowę jak należało.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith wysłuchała Tristana, nie przerywała mu nawet na chwilę, patrzyła na niego, choć irytacją sytuacją zupełnie w niej minęła, nadal nie poruszyła się, nie wykonała żadnego kroku w jego stronę, pomimo tego, że on sam odsunął się od niej. Widziała rozpacz, widziała mężczyznę, który nie ma niczego, dopiero teraz był zupełnie bezbronny ,zrozpaczony, a ona poniekąd miała nad nim władzę. Każde słowo docierało do jej serca, Tristan nie chciał współczucia, a ona mimo to współczuła mu, cały sercem. Chciała by był szczęśliwy, gdyby mogła sprawić, że jego przeszłe życie byłoby lżejsze o ten bagaż przykrych doświadczeń, zrobiłaby wszystko by temu zapobiec. Wiedziała jak bardzo potrafi kochać , ile jest w stanie zrobić dla ukochanej osoby, jak bardzo potrafi poświęcić się mimo, że ktoś nie darzy go tak szczerym uczuciem.
Jego historia byłą poruszająca, każdy kto miał serce na pewno odczułby dokładnie to samo co w tym momencie młoda Aven. Dwórka przyglądała się Tristanowi gdy ten powiedział jej wszystko to co powiedzieć chciał. Wyglądał na zmęczonego, zrozpaczonego, miał już serdecznie dosyć tego co działo się wokół niego, a Merdedith była w stanie to zrozumieć. Aven uspokoiła się, westchnęła głęboko i przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowała zupełna cisza. W końcu kobieta podniosła spojrzenie i podeszła do Tristana.
- Masz rację, współczuję Ci. Współczuję Ci tego co musiałeś przejść, jak bardzo życie daje Ci w kość. – powiedziała spokojnym już głosem, bez żadnego gniewu, nerwów, po prostu spokojnie.
- Ale w żaden sposób to współczucie nie definiuje tego kim dla mnie jesteś. Zdobyłeś moją sympatię tym, że masz ogromne serce, choć jesteś momentami charakterny, to tworzy Ciebie i sprawia, że czuję się przy Tobie dobrze. – spojrzała mu w oczy, uśmiechnęła się nawet lekko. Ten ból, który widziała w jego oczach… To sprawiało, że jej serce pękało na pół.
- Jesteś wspaniałym mężczyzną, który dzięki swojej sile potrafił stawić czoła wszystkim niepowodzeniom i pokazał losowi, że cokolwiek nie ześle na Twoją drogę, Ty zwalony z nóg potrafisz wstać i iść dalej z podniesioną głową. Tego nauczyłam się o Tobie. - Meredith westchnęła cicho, przez chwilkę milczała, lecz zaraz potem zaczęła kontynuować.
- Przyszłam tutaj ponieważ to co miało miejsce nie dawało mi spokoju. Nie chciałam, żebyś odszedł ot tak, chciałam to wyjaśnić. Nie znamy się długo, a ja mam wrażenie, że byłbyś cudownym przyjacielem i naprawdę polubiłam Cię. Przyszłam tutaj również dlatego, bo nie chcę Cię krzywdzić, ani trochę nie chcę, bo na to nie zasługujesz, pokazałeś mi to. – zbliżyła się jeszcze odrobinę do Tristana.
- Nie chcę stracić tej znajomości. – powiedziała szczerze, bo tak właśnie czuła.
- Proszę, zrozum też mnie. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, Wyobraź sobie, że nawet nikt nigdy się do mnie nie zalecał, bo wśród ludzi panuje przekonanie, że bez tytułu jest się nikim…. – uśmiechnęła się lekko, choć nieco smutno.
- I również uważam, że lepiej nie mieć tytułu, być biednym, ale szczęśliwym człowiekiem u boku kochającej osoby. – dodała cicho i spokojnie.
- Nie do końca potrafię odnaleźć się w tej sytuacji, może nie jestem wysoko urodzona, wyedukowana jak należy, może nie znam się na wielu sprawach i moje poglądy bywają proste, ale jednego jestem pewna, wiem co to przyjaźń, wiem, że jesteś wartościowym człowiekiem, którego nie chcę krzywdzić i chcę byś po prostu był. Na wiele sytuacji nie jestem przygotowana, do wielu zwyczajnie nie dojrzałam. Ale masz moją sympatię i chcę byś miał przyjaźń. – powiedziała patrząc mu w oczy.
- Chcę by wszystko szło swoim tempem. Chcę byś wiedział, że możesz na mnie liczyć. – dodała po chwili i otuliła się ramionami, nie wiedziała czy to chłód z jakim się spotkała z jego strony, czy może zimowy chłód dostający się do środka, a może nadmiar emocji, które zostały nagle wyciszone? Nie wiedziała… Widziała tylko, że nie chciała by Tristan cierpiał z jej powodu, polubiła go i była pewna, że może jakoś odmienić jego życie, lecz nie na wszystko była przygotowana.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Czego ty ode mnie chcesz Meredith? - zapytał zupełnie już zrezygnowany. Ona niczego nie rozumiała, absolutnie niczego, a on nie pojmował co jeszcze tu robi. Nie pojmował czego od niego jeszcze chce.
- Co jeszcze mam ci powiedzieć? Co jeszcze chcesz usłyszeć? Na wszystkich bogów lirieńskich... Przecież jaśniej nie jestem w stanie mówić.
Nie miał już siły i puściły mu nerwy. Nie wytrzymał... Chwycił Meredith rękami za ramiona. Nie mocno, nie tak żeby ją skrzywdzić. Zrobił to raczej w geście rozpaczy, niż po to by ją przestraszyć.
- Co cię tak we mnie odstrasza, że nie pozwalasz mi się nawet o siebie starać? - spytał zgnębionym głosem.
- Ciągle mówisz tylko o przyjaźni, jakbyś zupełnie nie brała pod uwagę tego co do ciebie mówię. Z resztą... to nie jest rozmowa, każde z nas mówi zupełnie o czymś innym. Ja o tym, że widzę w tobie kobietę, o którą chciałbym się starać. A ty dostrzegasz we mnie tylko człowieka, z którym można się zaprzyjaźnić.
Puścił ją tak nagle jak chwycił. Odwrócił się bokiem i oparł głową o półkę z książkami. Był udręczony.
- Rozumiem - rzekł zupełnie niespodziewanie.
- Przyjaźń. Niech tak będzie - dodał i zamknął oczy nie mówiąc już niczego więcej.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Aven zrobiła wielkie oczy, kiedy Tristan przemówił do niej, niczego nie rozumiał, oboje zupełnie siebie nie zrozumieli. Dwórka spuściła wzrok i pokręciła głową, z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie, pełne bezradności i zrezygnowania. Chciała coś powiedzieć, ale zupełnie nie wiedziała jakich słów użyć. W pewnym momencie Tristan podszedł do niej i złapał za ramiona, na początku spojrzała na niego przerażona, że chce zrobić jej krzywdę. Ale szybko uświadomiła sobie, że ta myśl była wyjątkowo głupia. Widziała rozpacz, widziała zrezygnowanie i to głębokie cierpienie, które skrywało się jego udręczonej duszy.
- Tristan… - szepnęła cicho, patrząc mu w oczy. Nie sądziła, że tka bardzo odrzuciła tego mężczyznę, nie sądziła również, że przyjaźń to dla niego mało. Nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. Mężczyzna wypuścił ją ze swojego uścisku, Meredith patrzyła na niego, był tak bardzo rozbity.. Nie mogła patrzeć na to jak ona sama rujnuje jego uczucie.
- Nie odstraszasz mnie. Chciałam tylko by wszystko było jak należy. – westchnęła cicho, a w jej oczach stanęły łzy. Nie wiedziała czemu, może to właśnie widok tego mężczyzny, który tak bardzo potrzebuje uczucia, a wybrał właśnie ją, a może to ten nadmiar emocji, a te nie miały już miejsca na kolejny chaos.
- To nie jest takie łatwe, kiedy człowiek boi się miłości, ja nigdy przez to nie przechodziłam, boję się, nie jestem gotowa. A przecież nie chcę dla Ciebie źle… - powiedziała zrozpaczona, bo już nie wiedziała jak powinna wyjaśnić mu to wszystko, a gdy był taki załamany coś po prostu rozdzierało ją od środka. Nie chciała ślubu, ale nie chciała go też ranić, nie chciała odrzucać tego mężczyzny, ale nie wiedziała co ma teraz zrobić, poczuła się tak bardzo zagubiona…
- Każdy czegoś potrzebuje. – powiedziała w końcu i cicho pociągnęła nosem, miała wrażenie, że każdy chce czegoś od niej, jak nie Lady Ais to Tristan, ale przecież ona nie potrafiła się zmienić, nie potrafiła zrobić czegoś tak nagle. To znaczy… Potrafiła, ale nie jeśli chodzi o małżeństwo, o uczucia, o miłość, o zakochanie… Z jednej strony naprawdę polubiła Tristana jako mężczyznę, sam nawet nie zdawał sobie sprawy, że patrzyła na niego właśnie w ten sposób, ale z drugiej strony doskonale zdawała sobie sprawę z tego, dlaczego go poznała. Bała się, bardzo bała się tego wszystkiego, ale nie mówiła o strachu. Chciała żyć chwilą, teraz, lubić kogoś, powoli zdobywać kolejne szczeble znajomości, bo jeśli takie mają być, to będą, ale w tym momencie nie była na to gotowa. Miała ochotę uciec, miała ochotę przytulić go i pocieszyć, miała ochotę nakrzyczeć na niego, miała też ochotę paść mu w ramiona i zwyczajnie się rozpłakać. Od nadmiaru emocji aż zakręciło się jej w głowie.
- Powoli Tristanie. Po prostu powoli, bo nie jestem gotowa na to co chcesz mi ofiarować. – powiedziała i ukryła przed nim twarz, by nie widział tych lawendowych oczu, które wypełniły się łzami. Bez dalszego namysłu postanowiła wyjść. Teraz ona uciekała, lecz z tego wszystkiego nawet nie zabrała świecy, z którą tu przyszła. Błądziła nie tylko w ciemności, ale wśród własnych myśli, które nie wiodły do jasnego punktu. Gdyby mogła, wybiegłaby na zewnątrz żeby ochłonąć, pomyśleć, wypłakać to co w niej tkwiło, a potem wróciłaby i próbowała żyć dalej, zdobywać jego przyjaźń… Drzwi do biblioteki zamknęły się za nią. Meredith oparła się o nie i westchnęła cicho. Teraz kompletnie nie wiedziała co ma robić, zostawiła go samego, a powinna zrobić coś innego.. Ale bała się, bała się siebie, tego co ją czekało. Zupełnie nie poznawała samej siebie.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan został sam i poczuł ulgę. Wreszcie został sam ze sobą. Tak czuł się najbezpieczniej. Tylko on i nikt więcej. Bezradnie uderzył pięściami w półkę wypełnioną książkami. Był idiotą, kretynem, durniem jakiego świat nie widział. Miał dość tego, że jego życie wygląda w ten sposób. Miał dość siebie i tego co go otaczało. Postanowił coś z tym zrobić...

Nastał świt następnego dnia. Nie było słońca. Niebo było szare, pełne chmur. Śnieg sypał lekko, lecz równomiernie. Zasypując świat kolejna warstwą białego puchu. Zima miała potrwać jeszcze bardzo długo. Mimi weszła cichutko do komnaty swojej tymczasowej pani. Ogień w kominku zgasł. Służka zabrała się więc za rozpalanie nowego. Tak cicho jak się dało wybrała popiół z paleniska i wrzuciła go do wiadra. Potem ustawiła kawałki drewna w stos, podłożyła pod niego trochę siana i podpaliła. Kucała teraz przed kominkiem i czekała, aż grube kawałki drewna zapłoną, a w komnacie zrobi się znów ciepło.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Po ciężkim spotkaniu z Tristanem, Meredith dotarła do swojej komnaty, jej policzki były już suche, a oczy jedynie lekkim zaczerwienieniem zdradzały, że płakała. Po zdjęciu szlafroka, od razu poszła do łóżka, chciała schować się pod kołdrą i nie wychodzić spod niej już do końca życia, po prostu…

Świt nastał bardzo szybko, za szybko jak dla dwórki, która poczuła się jakby zupełnie nie spała. Leniwie otworzyła oczy, przetarła je wierzchem dłoni i przeciągnęła się powoli. Dopiero kiedy usiadła na łóżku, dostrzegła, że nie jest w komnacie sama. Mimi rozpalała w kominku, a zachowywała się przy tym tak cichutko, że Meredith aż uśmiechnęła się lekko, bo tak o nią dbała.
- Dzień dobry Mimi. – powiedziała spokojnym i jeszcze nieco zaspanym głosem, po czym powoli wygramoliła się spod pościeli.
- Nawet nie usłyszałam kiedy tutaj przyszłaś. – Aven powoli podeszła do okna i wyjrzała przez szybę podziwiając zimowy pejzaż. Mimo to nie miała idealnego humoru, spotkanie z Tristanem sprawiło, że czuła się dziwnie, nie tryskała radością tak jak zazwyczaj. Może miała humor taki szary jak zachmurzone dziś niebo?
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Dzień dobry panienko - Mimi podniosła się i odwróciła w stronę Meredith.
- Przyszłam niedawno - wyjaśniła - nie chciałam żeby panienka wstawała w takie zimno. Rozpaliłam już ogień. Niedługo powinno zrobić się ciepło.
- Proszę, nie panienka tak nie stoi - służka pośpiesznie podeszła do fotela przy toaletce, chwyciła za przemieszony przez oparcie szlafrok i podreptała do Meredith.
- Zmarznie panienka - okryła jasnowłosą szlafrokiem i podsunęła jej miękkie pantofle.
- Na zewnątrz jest duży mróz. Nie może się panienka przeziębić.
- Jest panienka głodna? - zapytała.
Skoro przydzielono ją do opieki nad lawendowooką, to starała się wypełniać swoje obowiązki najbardziej skrupulatnie jak się dało. Z reszta nie chciała nawet myśleć jaką bure dostałaby od Saury, gdyby Meredith zachorowała będąc pod jej opieką.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

- Jesteś taka cichutka. – powiedziała spokojnie, spoglądając na Mimi, która miło przywitała się z nią.
- Nie martw się, póki co jest mi ciepło. – odparła spokojnym tonem głosu. Dobrze zdawała sobie sprawę, że niedługo poczuje chłód, a rozpalenie kominka było sprawą wręcz idealną w tym momencie. Służąca z troską pogoniła Meredith spod okna, od razu zabrała szlafrok, by Aven włożyła go na siebie.
- Dziękuję, bardzo o mnie dbasz. – przyznała szczerze, lekko nawet uśmiechnęła się do kobiety.
- Nie jestem głodna… Zupełnie straciłam apetyt. – powiedziała i nieco spuściła głowę, nie wiedziała czy mogła powiedzieć Mimi o rozmowie z Tristanem, na pewno nie zdradzi wszystkich szczegółów, bo póki co było na to za wcześnie.
- Wczorajsza rozmowa z Tristanem nie wyszła tak jak tego oczekiwałam. – westchnęła bezradnie i spojrzała na służącą smutnymi, lawendowymi oczami.
- Nawet nie wiem co mam dziś ze sobą zrobić, bo raczej nie mam co liczyć na jego towarzystwo. – dodała po chwili i lekko wzruszyła ramionami.
- Nie wiem co ze sobą zrobić. – otuliła się szczelniej szlafrokiem, choć nie było jej zimno.
Zablokowany

Wróć do „Lawendowy Dwór”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość