Pustynia Nanher[Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłością

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Pierwszy raz Taril nie wiedział jak ma postąpić. Widok płaczącej leonidki rozkleił jego serce, ale wojownik z jakiegoś powodu nie mógł uronić łzy. W jego głowie natłok myśli rozszalał na dobre, słowa Nani uderzały w niego jakby były taranem, a on drewnianą, płytko osadzoną palisadą. Nie wiedział co powiedzieć, ani czy cokolwiek musiał coś mówić. Wszystko wyłożył jej wprost i dumny był z siebie, że w całości była to prawda. Nie miał zamiaru z niej rezygnować, a kiedy Nani rzuciła mu się na szyję, miał okazję to zademonstrować.

Bez zbędnej krępacji, za to z lekkim ociąganiem, objął ją lewą ręką, a prawą pogładził po rozczesanych włosach i przyciągnął do siebie. Widział jak jej ciałem wstrząsa dreszcz, jak się trzęsie. Słyszał jej szloch i czuł łzy, cieknące jej po policzku i spływające na jego nagie barki. Nie wiedział ile dokładnie czasu minęło, od kiedy zamarł z nią w ramionach, ale słońce nie minęło jeszcze zenitu, więc czasu na rozmowę i podjęcie dezycji mieli bardzo dużo. Mogłoby to trwać nawet tydzień, Tarilowi nigdzie się nie spieszyło.

- Jeśli wrócisz ze mną - powiedział w końcu, rozczesując jej włosy palcami. - Obiecuję, że nie spotka cię żadna kara. Wódz jest potężny, to prawda, ale nawet on i jego szamanka muszą się liczyć z moim ojcem i starszymi braćmi. Ale jeśli nie chcesz wracać - urwał i ostrożnie odsunął od siebie Nani na długość ramion, by spojrzeć w jej duże, złote oczy, błyszczące od łez, ale wciąż piękne i urzekające. - Nie pozwolę ci żyć na wygnaniu samej.

Przez następną minutę walczył z samym sobą, o znaczenie i konsekwencje tych słów. Wiedział, że jeśli z nią odejdzie bez słowa, nie będzie miał po co wracać do wioski. Wódz straciłby go z miejsca, ale Taril nie dbał już oto. Wiedział natomiast, że nie zależnie od decyzji ojciec, matka i bracia go poprą. Że zrozumieją jego wybór i jeszcze pobłogosławią. A to znaczyło dla niego więcej niż puste słowa kierowanego przez szamankę starca.

I wtedy ją pocałował. Nie wiedział kiedy i jak, ale czuł, że bez tego nie udowodni jej nic, z tego co powiedział. To była chwila. W jednej sekundzie wyznawał jej miłość, w drugiej próbował pocieszyć, a teraz mając Nani tak blisko, poprostu stracił kontrolę. Przyciągnął ją do siebie, co miało raczej skutkować jej ponownym oparciem w jego ramionach. Zamiast tego ich usta się zetknęły, a Taril po raz pierwszy w życiu poczuł się wolny od ciążących mu myśli. Przestał zwracać uwagę na świat. Liczyła się tylko ta, obecna chwila.
- Przepraszam - wyjąkał, odsuwając się od niej powoli, wyraźnie zakłopotany. W jej złotych oczach dostrzegł zmieszanie i szok, ale miał nadzieję, że to nie tak się skończy. - Ja... ja..
Nie dokończył. Zamilkł.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani tak załamana nie była nigdy w życiu. Zbyt wiele na nią spadło. Płakała tak mocno, że aż zaczęła kaszleć, nie mogąc złapać tchu. Tarilion, choć nadal jakby obcy w tej chwili był dla niej jedynym oparciem. Deklarował swoje uczucia i był blisko, nie miała nikogo innego. A w głębi duszy nawet cieszyła się, że przysłano kogoś, kto był jej przychylny, kto nie chciał zmusić jej do powrotu za wszelką cenę. Sprawa z Leo jeszcze nie przyschła. Rana po nim była świeża. W dodatku ogromny cios sprawiła jej wizja jego w innej wiosce. Z jednej strony nie mogła uwierzyć, że Leo byłby do tego zdolny, z drugiej znała jego mroczną naturę. Jeśli tam mógł mieć więcej niż w Mau, to dlaczego miałby się powstrzymywać? Chaos jaki panował w jej głowie był niewyobrażalny. Jednak ramiona Tarila były w pewien sposób ostoją dla roztrzęsionej leonidki.

Kiedy odsunął ją od siebie i spojrzał w zapuchnięte i zmęczone od płaczu oczy ona również na niego spojrzała. Była przeraźliwie smutna, ale i ona spojrzała mu w twarz. Wysłuchała jego słów, ale jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić, że Tar ucieka razem z nią. Jego życie było w wiosce, wśród braci. Był wojownikiem, kimś bardzo ważnym. Polował i bronił Mau przed obcymi, był tam potrzebny. Odejście byłoby dla niego ciosem, banicją. Już nigdy nie mógłby wrócić do domu. Zostawiłby za sobą całe życie i rodzinę. Nani nie chciała by tak się stało. Z resztą samej było jej ciężko po odejściu od rodziców. I choć minęło dopiero tylko kilka dni tęskniła za nimi. Tęskniła za bratem i za siostrą, a nawet za jej kociętami i Ahimem, który również był jej rodziną. Tak naprawdę chciała wrócić do domu. Tam była bezpieczna, miała bliskich. Nigdy wcześniej nie odchodziła na dłużej z Mau. Owszem były polowania, czasem nawet kilkudniowe, ale one zawsze kończyły się powrotem pod bezpieczne skrzydła rodziców.

Patrzyła teraz na Tariliona, na jego twarz pełną ciepła i zrozumienia. Dodawała jej otuchy w tej trudnej chwili. Była przyjazna i pełna ciepła. Nigdy wcześniej tak na niego nie patrzyła, ale teraz, kiedy miała po swojej stronie tylko jego stał się dla niej kimś ważnym. Uśmiechnęła się do niego blado, leciutko podnosząc kąciki ust. Tak jakby chciała podziękować, za to, że jest i ją rozumie. I wtedy stało się coś czego zupełnie się nie spodziewała. Taril zbliżył się do niej i złożył pocałunek na jej miękkich, drżących ustach. Oszołomiona tym gestem nawet nie zdążyła się odsunąć. Po prostu przyjęła to, co właśnie jej dawał, to co próbował przekazać. Kiedy po chwili odsunął się spojrzała na niego wzrokiem, który wyrażał ogromny szok. Zupełnie nie wiedziała co ma powiedzieć i wtedy zauważyła, że Tar jest tak samo zakłopotany i zmieszany co ona. Wydukał z siebie blade „przepraszam”, a Nani nie wiedziała co powinna odpowiedzieć. Pewnie w normalnych warunkach oburzyłaby się i wyzwała go od najgorszych, ale sytuacja zdecydowanie odbiegała od normy. Leonidka była prawie pewna, że jej towarzysz zrobił to w geście pocieszenia, nie zamierzała, więc rugać go za to co zrobił.

- Nic się nie stało – rzekła cicho. Wyciągnęła do niego rękę i położyła ją na jego nodze, jakby chciała przypieczętować swoje słowa tym gestem.

- Musimy wrócić – powiedziała – ty nie możesz opuścić wioski, jesteś tam potrzebny. Jeśli odszedłbyś teraz nigdy nie mógłbyś wrócić do Mau. Musiałbyś żyć na wygnaniu, a nie możesz. Wioska cię potrzebuje, bracie cię potrzebują, jesteś ważny. A ja... - spuściła wzrok i wpatrywała się teraz w ziemię.

- A ja nic nie znaczę. Mój plan był prosty – uciec, znaleźć miasto, pracę i żyć z dala od bliskich, ale nie mogę... Tęsknie do domu, do matki, do rodzeństwa. Nie wiem co sobie wyobrażałam, że tak po prostu ucieknę i dam sobie radę? Przecież to nie prawda.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Gdybyś nic nie znaczyła - powiedział Taril, unosząc jej podbródek. - Nie biegłbym po rozgrzanym do białości piasku, by cię odnaleźć. Dla mnie znaczysz więcej niż możesz przypuszczać. Wódz chce nas połączyć, ale nie potrzebuję pretekstu, ani tym bardziej motywacji, by zrobić to...
Kończąc wypowiedź, wojownik wstał, sięgnął po swoją dzidę i zakręcił nią kilka młyńców, po czym wbił ją w ziemię tuż przed leonidką. Nigdy nie przypuszczał, że zrobi to w ten sposób, ale chyba nie miał wyboru. Zwłaszcza, że kochał Nani i chciał z nią być. Nieważne gdzie, nieważne jak, najważniejsze, że z nią. Kiedy tylko opadła mgiełka kurzu, Taril uklęknął przed dziewczyną, wyjął z kieszeni kawałek skręconego w okrąg sznurka i powoli wsunął jej na palec.

- To ludzki zwyczaj - wyjaśnił, przypominając sobie spotykanych na pustyni Nomadów i kupców, z którymi czasami podróżował na miejsca polować, a którzy często opowiadali o swoich najwspanialszych chwilach przy zakraplanych alkoholem wieczorach. Wśród nich większośc traktowała o zdobyciu fortuny, pokonanii bestii lub pokonanie innych adoratów w drodze do ręki ukochanej. Jednak znalazł się jeden kupiec, który opowiedział Tarilowi jak się oświadczył swojej przyszłej żonie. Płatki róż sypiące się z nieba, w tle dźwięki fletu i on na jednym kolanie z wielkim pierścieniem w dłoni. Wojownik uznał, że to głupota, że oświadczyny powinny być bardziej wyniosłe. Leonid powinien sprezentować ukochanej ciało pustynnej bestii, zbudować jej dom, albo chociaż wykrzyczeć wyznanie przed całą wioską. Zwarzywszy jednak na obecną chwilę, Tarilion nie mógł zrobić żadnej z tych rzeczy. Dlatego uciekł się do ludzkiej formy.

- To ludzki zwyczaj - powtórzył, nie odrywając od Nani swoich rdzawych oczu. - I pewnie robię coś źle. W końcu to tylko sznurek, ale liczy się gest. Dlatego chciałbym, żebyś wróciła ze mną do Mau jako moja żona. Masz słuszność mówiąc, że wioska mnie potrzebuje, ale ja potrzebuję ciebie. Nie będę mógł spać spokojnie z myślą, że jesteś gdzieś na pustkowiu. Sama wśród niebezpieczeństw. Dlatego nie mam zamiaru cię opuszczać i nie ważne, czy mnie wypędzą. Chcę być przy tobie jako przyjaciel, kochanek i mąż, i gdzieś mam wodza oraz jego szamankę.

Kiedy skończył, stanął tuż przed nią i znów złożył pocałunek. Tym razem jednak na czole, jako znak szacunku. Pewny swojej drogi, nie martwił się tym co go czeka. Jeśli tylko oczywiście Nani się zgodzi. W przeciwnym razie wiedział, że jego powrót do domu może zakończyć się samotnie. Ale Tarilion nie miał już na nic wpływu. Zostawił swoją przyszłość w rękach kobiety, którą kochał od dawna. Miał tylko nadzieję, że nie zależnie od jej wyboru, będzie szczęśliwa.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani była zagubiona i chyba było to po niej widać. Z resztą przed chwilą jeszcze płakała jak dziecko. Nie miała jednak czasu by odpocząć i się uspokoić, bo Taril urządził przed nią pokaz siły i męskości, w dodatku poprosił ją o rękę. Aż otworzyła usta ze zdumienia. I co miała mu w takiej sytuacji powiedzieć? Ona nie czuła w tej chwili miłości do nikogo, była zwyczajnie załamana. Czuła smutek, żal, gorycz, cierpienie, ale nie miłość. Dotarło do niej jednak, że leonid musi ją naprawdę bardzo kochać, inaczej nie zdobyłby się na taki gest. Tylko, że Nani nie była na to gotowa. Kiedy wódz oświadczył jej i Leo, że mają się pobrać nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Była wściekła i roztrzęsiona, zareagowała gwałtownie i porywczo. Była zła i za wszelką cenę chciała by do tego nie doszło. Jednak noc w jaskini, kiedy wzburzona uciekła z domu wodza sprawiła, że miała czas, by wszystko sobie przemyśleć. Małżeństwo z najlepszym przyjacielem nagle zaczęło mieć swoje plusy, a ona zaczęła wierzyć, że może być dobrze. Przyzwyczaił się do myśli, że będzie musiała się ustatkować. Inna sprawa, że wszystko zmieniło się, kiedy Leo ją odrzucił. Tym razem sytuacja był odwrotna. Taril ja kochał i chciał ją poślubić, jednak Nani nie czuła tego samego.

- Tar... - odezwała się cicho patrzą mu w oczy, jednak wcześniej przyjęła od niego pierścionek ze sznurka i wsunęła go na palec.
- Nie wiem co to za zwyczaj, ale wiem co chciałeś nim pokazać – wyciągnęła do niego rękę, a kiedy ją chwycił zacisnęła dłoń.
- Usiądź, porozmawiajmy – leonid posłusznie usiadł naprzeciw niej. Siedzieli teraz oboje ze skrzyżowanymi nogami i wpatrywali się w siebie. Nani wyglądała bardzo marnie. Miała spuchnięte powieki i wargi. Jej policzki nadal były mokre od łez. W głowie jej szumiało, jakby dostała w nią kamieniem. Przez moment aż zrobiło się jej słabo. Chwyciła jednak drugą dłoń Tarila i spojrzała mu w oczy.
- Schlebiasz mi – wyrzekła – ale zaczekajmy, proszę. Ja... jest mi źle. Po prostu źle. Jestem zmęczona. Uciekłam z domu, jak małe dziecko, któremu nie spodobała się zabawka. Ale nie chciałam wychodzić za mąż za Leo. On mnie nie kochał... - mówiła powoli, biorąc głębokie, uspokajające oddechy między zdaniami.

- Nie chciałam żyć z kimś, kto będzie mnie zdradzał. A Leo... on ciągle mi dokuczał, ciągle bawił się ze mną w kotka i myszkę. Myślałam, że nie zawsze tak będzie. Ale doskonale wiesz jaki on był. Jest mi przykro i cierpię, bo bardzo go kochałam jako przyjaciela. Nigdy nie było między nami nic więcej, ale utraciłam kogoś bliskiego. W dodatku wizja, że odszedł do innej wioski, od tak po prostu, jest dla mnie okrutnie bolesna.

- Wiem, że muszę wrócić do Mau, że zachowałam się nie tak jak powinnam i okryłam hańbą rodziców. Nie chciałam, naprawdę... Wiem też, że powrót do wioski, wiąże się z poślubieniem Ciebie. Chcę żebyś mnie zrozumiał. Boję się, jestem zmęczona, zapłakana i załamana. Moje życie stanęło właśnie do góry nogami, wszystko się wywróciło i mam wrażenie, że runęła na mnie lawina kamieni. Jestem przytłoczona. Chciałabym móc zwinąć się w kulkę i zasnąć. Wiem, że chcesz dobrze, ale dla mnie to za dużo. Daj mi czas, chociaż dzień, czy dwa. Zaopiekuj się mną, proszę, i daj mi odpocząć. Poza tym musimy się poznać, musimy ze sobą porozmawiać, ustalić jak miałoby wyglądać nasze wspólne życie.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Każde słowo, które wypowiadała Nani uderzało Tarila niczym grom, jednak wojownik nie dawał tego po sobie poznać. Ze stoickim spokojem siedział przed dziewczyną, trzymając jej dłonie i patrząc w oczy. Rozumiał ją i nawet jeśli teraz mu odmówiła, w głębi serca cieszył się, że zrobiła to rozmową, nie płaczem i nie ucieczką, która mogłaby ją dodatkowo skrzywdzić. Dlatego kiedy skończyła, leonid powoli podniósł się z ziemii, pomógł jej wstać i spakować resztę rzeczy. Następnie przejął od niej torbę, wyszarpnął broń z suchego podłoża i gestem wskazał jej kierunek.

- W domu mojego ojca będziesz bezpieczna. - powiedział, zwalniając do jej tempa. Wciąż była osłabiona i nie pewna. Kilka razy się zachwiała, potknęła, ale Taril zawsze był obok i służył ramieniem. - Nikt cię tam nie tknie, będziesz mogła w spokoju odpocząć i zebrać myśli. Wódz i szamanka nie będą mieli nad tobą żadnej władzy, postaram się o to.

Przypomniały mu się wieczory przy ognisku z ojcem i braćmi, kiedy w dość krytyczny sposób wypowiadali się o ciemniejszych stronach życia w Mau. Jedną z nich było ograniczone prawo, skupiające władzę w rękach wodza, a raczej szamanki, która miała za zadanie mu doradzać. Drugą był handel uczuciami, przyczyna większości kłopotów leonidki, bo nikt nie był wstanie nazwać tego, co zrobił jej Leo. Zostawił ją w najtrudniejszej życiowej chwili. Co on sobie myślał? Zresztą nie to było teraz najważniejsze.

- Twoi rodzice bardzo się ucieszą z twojego powrotu, ale skoro już postanowiłaś, miałbym prośbę, żebyś zachowała mój akt oświadczyn w sekrecie. Nie zrób im nadzieji, nie zrób nadzieji szamance, że może wpływać na relacje między nami. Nie daj jej tej satysfakcji. Niech zapali się pod nią grunt.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Tar, zrozum, ja nic nie postanowiłam. Nie odmówiłam ci. Chcę tylko mieć trochę czasu żeby... żeby cię poznać. Choć trochę, odrobinę. Bo co ja tak naprawdę o tobie wiem? Wiem, że masz trzydzieści wiosen, że ty, twój ojciec i twoi bracia są najdzielniejszymi wojownikami w naszej wiosce. Wiem, że twoja matka jest doskonałą tkaczką, że pięknie szyje i haftuje, jeśli tylko ma czas. Wiem, że jesteś dobry i że odmówiłeś małżeństwa z przymusu, mimo że wódz wyznaczył ci małżonkę, ale jesteś najlepszym wojownikiem, więc miałeś takie prawo. Ale nie wiem co lubisz jeść, nie wiem czy chcesz mieć kocięta, nie wiem gdzie będziemy mieszkać, ani co ja będę robić w tym związku. Bo wiesz, ja do niczego się nie nadaję. Znam się trochę na zielarstwie i na botanice, ale tylko trochę. Umiem polować, ale jak do tej pory polowałam tylko z innymi lwicami, albo z Leo. Mogę prowadzić dom, ale chciałabym robić coś więcej, tylko nie wiem co. Kiedyś i tak zostanę wydana za mąż, więc jeśli mam jakiś wybór, wolę wyjść za człowieka, który mnie kocha i szanuje, nie za... za kogoś takiego jak Leo...

- Jeszcze raz to powtórzę, ja ci nie odmówiłam, poprosiłam tylko o czas, czy mogę dać ci odpowiedź, kiedy będziemy już niedaleko wioski? Wtedy zdecyduję co dalej. Czy może tak być? - spytała spoglądając na niego z boku.

Chwilę temu ruszyli w drogę. Nie było sensu czekać. Słońce stało już ponad horyzontem i powoli witało się z czubkami drzew. Szli szlakiem, który prowadził przy rzece. Brzeg Nefari był tutaj najlepszą busolą, to właśnie niedaleko koryta tej rzeki znajdowała się wioska Mau.

- Co lubisz robić? - spytała.
- Nie na co dzień, ale kiedy masz czas wolny, co wtedy robisz? - zagadnęła. Skoro miała na decyzję tylko kilka dni musiała poznać go tak dobrze jak tylko się dało. Chciała się o nim dowiedzieć jak najwięcej. Jak inaczej miała podjąć tą decyzję. Tak naprawdę wiedziała, że ma niewielki wybór, że tak czy siak ich ze sobą zwiążą, jak tylko wrócą do wioski. Mimo to łudziła się, że ma jakiś wybór, a skoro go ma może sprawdzić, czy ona i Tar pasują do siebie, czy ich poglądy są podobne, czy też całkowicie różne. Musiała się tego dowiedzieć, w przeciwnym razie nie wyobrażała sobie tego związku. Mieli jakieś cztery, może pięć dni drogi do wioski, rzecz jasna idąc tym tempem, a było ono znacznie wolniejsze od szaleńczego biegu. Nani miała więc nadzieję, że przez te kilka dni pozna Tarila na tyle, by mieć choć cień pewności, że sama dokonała wyboru.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Tarilion popatrzył na leonidkę z ukosa, uśmiechnął się pod nosem i lekko uniósł brwi. Jej pytanie trochę zbiło go z tropu, sprawiło, że wojownik sięgnął myślami w przeszłość, widząc jak toczyło się jego życie i w przyszłość, tą, w której miałby żyć bez niej. W obydwu przypadkach jego zajęcia dnia codziennego nie wiele by zmieniły.
- Pytasz wojownika i myśliwego, co robi w wolnym czasie? - zapytał z rozbawieniem, chcąc załagodzić atmosferę. Jednak po głębszym namyśle, zacisnął palce na drzewcu dzidy i wyprostował ramię, ustawiając ją pod słońce. - Poluję. Pewnie często mnie widziałaś, jak wymykam się z rana i wracam ze zwierzyną na plecach. I to zawsze z jedną. Dlatego, że poluję sam i robię to cały dzień, uczepiony jedenego osobnika. Kiedy mi ucieka, mam czas się zastanowić, pomyśleć. Tak jak ty, siedząc na uboczu, tak ja najwięcej przemyśleń mam podczas siedzenia na drzewie i czekania na przyszłą ofiarę. To mnie odpręża. W wolnej chwili także trenuję i zgodzę się z tobą, że to moja powinność. Dbam o bezpieczeństwo Mau, ale kiedy zaczynałem, nie myślałem o sobie jako o strażniku naszego plemienia. Trenowałem, bo czułem, że gdzieś w tłumie moich wielbicielek stoisz ty i mi się przyglądasz. Wiem, że to może głupie, ale jeszcze kilka lat temu kierowała mną chęć zaimponowania ci, ale czasy nie były najkorzystniejsze.

- Pytasz mnie o przyszłość? - podjął, podając jej rękę podczas wspinaczki na piaszczystą wydmę. - A co jeśli ci powiem, że zamierzałem uzależnić ją od ciebie. Mówisz o kociętach, ale sama nie jesteś na nie gotowa i widzę to w twoich oczach oraz w sposobie jakim się wyrażasz, kiedy nasunie się słowo stabilizacja. Nie będę cię naciskać na zakładanie rodziny. Szczerze mówiąc sam nie jestem gotowy, by być ojcem. Spójrz tylko na mnie - Taril wyskoczył do przodu i stanął przed nią, teatralnie prostując ramiona i robiąc półobrót. - Widzisz we mnie dobrego ojca? Kogoś kto nie całe piętnaście lat życia spędził ubabrany w nie swojej krwi?

- Dom - powtórzył wojownik, zwieszając na chwilę głowę. - Chcesz wiedzieć, gdzie moglibyśmy zamieszkać. Myślałem o skraju Mau, blisko pustyni, byś czuła przestrzeń wokół siebie. Mówisz, że nie wiesz co chcesz w życiu robić. W takim razie to odkryj i nie śpiesz się z decyzją. Nie musisz być zamknięta w czterech ścianach. Chcesz uprawiać ogród? Załatwione. Możesz mi towarzyszyć w polowaniach, albo pracować jak inne lwice. Dlatego daję ci wybór i gdybyś nawet uznała, że wioska to za mało, zabrałbym cię z jej objęć.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- A ja wręcz przeciwnie – uśmiechnęła się blado – ja widzę cię jako ojca. Jesteś odpowiedzialny, dbasz o innych, dbasz o ludzi w wiosce, przynosząc jedzenie. Ojciec i bracia na pewno nauczyli cię dzielić się wiedzą. Kocięta byłby dumne, że mają takiego ojca. Nie ważne, czy dziewczynki, czy chłopcy. Myślę, że nadajesz się do tej roli. A ze mną też nie jest tak źle jak się wydaje. Moja siostra ma pięcioro dzieci, co prawda opiekują się nim we dwie, ona i Mea, ale przecież nie raz przy nich pomagam. Pięcioro to dużo, pewnie z taką ilością nie dałabym sobie rady, ale z dwójką... - Nani mówiła o dzieciach i przyszłości zaskakująco swobodnie, dzięki słowom Tarila nie czuła się w tej chwili do niczego przymuszana, mogła snuć opowieść o przyszłości nie bojąc się konsekwencji.

- Chciałabym mieć dom bliżej rzeki, ale na tyle daleko, by nie być zbyt blisko moich rodziców i Astri. Kocham ich, ale jeśli miałbym zacząć samodzielne życie nie chciałabym, żeby zaglądali mi w okna. W końcu to ma być moje życie, prawda?
Nani wspięła się na wydmę i teraz stała obok Tarila. Przez chwilę wpatrywała się w ostre słońce, które górowało teraz nad pustynią.
- Gorąco – stwierdziła – chodźmy dalej.
I ruszyli. Nani czuła się już lepiej. Może i daleko było do słowa dobrze, ale z pewnością nie była już taka załamana. Powoli odzyskiwała siły psychiczne, choć przecież w wiosce czekać ją miało zupełnie inne życie, niż powinno.

- Chciałabym mieć łóżko – odezwała się przerywając milczenie. W Mau nikt nie miał łóżka. Wszyscy sypiali na ziemi, na skórach i futrach, nawet wódz. Właściwie wszystko robiło się tam na ziemi, nie było stołków, krzeseł, foteli. Do tej pory Nani tylko czytała o takich przedmiotach. Kiedyś jeden z kupców zgubił w ich wiosce książkę, w której narysowane były różne przedmioty i ich nazwy. Biali ludzi nazwali to słownikiem dla dzieci. Nani dzieckiem nie była, ale książka przyniosła jej sporą widzę.
- Takie prawdziwe, z drewna, z siennikiem – to ostatnie słowo znała od białych ludzi, którzy czasem zatrzymywali się w wiosce – wiesz, z takim czymś, w którego środku jest siano i się na tym śpi. Łóżko ma ramę i deski na środku, na to kładzie się siennik i poduszki wypchane też sianem, można na to położyć skóry i na tym spać, nie tak jak zwykle, na ziemi.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Ciekawa wizja przyszłości - przyznał Taril, uśmiechając się do Nani. - Ale tak, piątka to zdecydowanie za dużo. Nasza matka ledwo wychowała trójkę - przyznał z drwiną, pokazując grupę maleńkich blizn, które jeszcze kilka lat temu pokrywały jego ramiona. Teraz były to drobne szramy na tle umięśnionych, opalonych rąk. - Wiem o czym mówię. Razem z braćmi lubiliśmy dokazywać, wpadać w kłopoty noi wyjaśniać hierarchię pokazem siły. Z racji wieku Lavar nas obydwu łajał. Ileż my się nasłuchaliśmy o braterskiej miłości i wsparciu to nawet nie masz pojęcia. Ale z czasem nauczyłem się być wyżej od nich i zobacz do czego doszło.

- Mówisz, dom nad rzeką - Taril zmienił temat i wytężył słuch. Szumiąca w oddali rzeka zdawała się cały czas im towarzyszyć, choć fizycznie ukrywała się za piaszczystymi wydmami. - Dla ciebie wszystko, ale z tym łóżkiem może być problem. Wiem o czym mówisz, ludzie, których nie raz spotkałem, co noc marzą o ciepłym łóżku, by odpocząc i zapomnieć o problemach. Nie mniej jednak zbuduję ci takie. Z drewna, z ramą, nawet zetne siano do poduszek. Nie wiem jak, ale zbuduję.

Wojownik uśmiechnął się pod nosem i puścił do leonidki oczko, po czym przysłaniając je dłonią, rozejrzał się po linii horyzontu. Był pusty. Wszędzie, gdzie sięgal jego wzrok był piach i pustynne krzaki, gdzieniegdzie poruszane ruchem jaszczurek i nikłym podmuchem wiatru.
- Rzeczywiście gorąco - stwierdził, odwracając się do dziewczyny z wymalowaną na twarzy troską. - Chcesz odpocząć?
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Nie, dam radę iść – odparła.
- Nie takie rzeczy się znosiło – uśmiechnęła się do swojego towarzysza, tym razem szerzej i pogodniej.
- To nie mój pierwszy dzień w drodze. Może i nie jestem tak silna jak ty, ale daję sobie radę, nawet w trudnych warunkach. Odpoczniemy, kiedy słońce zacznie zachodzić. Wtedy znajdziemy miejsce na obozowisko i zostaniemy tam na noc.
Nani, choć wyczerpana nie zamierzała się łatwo poddać. Chciała być dzielna i silna. I choć tak naprawdę marzyła o spokojnym śnie nie miała zamiaru teraz robić odpoczynku. Mogła iść i mogła spokojnie zaczekać do zachodu słońca.

- Budował łóżka nie może być trudna – pociągnęła temat.
- Cztery długie, poziome deski żeby zrobić boki. Cztery pionowe, żeby łóżko stało i deski poprzeczne położone jedna przy drugiej, żeby można było na nich położyć siennik. No to przecież nie może być takie trudne, prawda? - Nani nabrała animuszu. Nie myślała specjalnie o tym, że czeka ją małżeństwo, ale skupiła się na tym jak może wyglądać jej nowe życie. Skoro odejdzie od rodziców i zamieszka sama... no nie tak do końca bo z Tarilionem, to może będzie to miało jakieś swoje plusy? Może dzięki niemu jej życie się zmieni. Zmieni na lepsze?

- Możemy wymienić upolowaną zwierzynę na deski i gwoździe – stwierdziła. Poza tym jej rodzice hodowali kozy, było z nich mleko i mięso, a co za tym idzie można było nimi prowadzić handel wymienny z kupieckimi karawanami. Wioska miała różne źródła utrzymania. Oczywiście polowali na dziką zwierzynę, ale oprócz tego hodowali kozy, krowy i owce, a dzięki tym ostatnim mieli przędzę. Kobiety często zajmowały się zbieractwem. Wzdłuż rzeki rosła gęsta roślinność, można było wśród niej znaleźć krzaki z owocami. Były też palmy kokosowe i bananowe. A nawet drzewa granatu, czy mango. Wioska, choć wydawałoby się, że leży pośrodku niczego, wcale taka nie była. Wokół było wiele rzeczy, które pozwalały żyć. Oczywiście plemiona leonidów i innych pustynnych istot nie żyły tak jak elfy, czy ludzie. Mieli skromniejsze życie, zadowalali się dobrym mięsiwem przy ognisku, polowaniami i dbaniem o dobro wspólnoty. Nie potrzebowali wielkich, drewnianych domów, wystarczyły im te z gliny, pokryte strzechą. Nani nigdy nie narzekała, lubiła takie życie. W upale, na pustyni, z dala od cywilizacji. Z resztą miała małe pojęcie o tym jak żyją inne ludy bo, nigdy nie była poza wioską. Co najwyżej przeczytała w życiu kilka książek na temat innych miejsc. A reszty dowiedziała się od kupców i handlarzy, którzy zatrzymywali się w wiosce. Wszystko, więc co wiedziała o życiu w mieście było tylko jej własnym wyobrażeniem.

- Tak naprawdę to nie wiem jak je zbudować. Widziałam je tylko na rysunku, ale na mój rozum, to może się udać. Ha! Wiem, nogi łóżka muszą być szerokie, więc najlepiej zrobić je z pieńków! Deski nie utrzymają przecież całej konstrukcji. Może się nie znam na stolarstwie, ale sądzę, że to mogłoby zadziałaś – Leonidka uśmiechała się teraz sama do siebie. W końcu myślała o czymś innym niż tylko ból i cierpienie jakie sprawił jej Leo. I choć z tyłu głowy miała cały czas wizję małżeństwa z przymusu, to jakoś myśl ta nie przeszkadzała jej w tej chwili.

- A ty co chciałabyś mieć w domu? - Oprócz mnie...- pomyślała, ale nie powiedziała tego na głos.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Słysząc jak Nani rozkręca się w marzeniach, Taril uśmiechnął się szeroko. Widok weselszej leonidki również na niego działał stymulująco. W końcu mógł przestać zaprzątać sobie głowę szaleńczą pogonią za miłością swego życia. Postanowił cieszyć się obecnym stanem rzeczy i nawet jeśli nie będą razem, wojownik zrobi wszystko, by ją chronić. Fakt iż Nani się uśmiechała był najlepszym, co go dziś spotkało. Taką ją wolał.

- Moim zdaniem - zaczął, przypominając sobie podobnie zbite rusztowania, będące szkieletami ich własnych chat w Mau. Były to proste, złożone na krzyż i wkopane w ziemię słupy z elastycznego drzewa, złączone w powietrzu, nakryte płótnem i oblepiane gliną. Architektura niskich lotów, ale mieszkańcom pustyni więcej do szczęścia nie było potrzeba.
- Łóżko możemy zrobić bez nóg. Na przykład zbić ze sobą trzy lub cztery tratwy, postawić im pionowe brzegi i wypełnić przestrzeń sennikiem i skórami. Albo wydrążyć pień ogromnego dębu na kształt łódki o szerokim dnie, wyłożonym poduszkami.

Mówiąc i słysząc "My" Tarilion czuł się jednak trochę zakłopotany. Mimo, że bardzo chciał poślubić Nani, ta dała mu wyraźnie do zrozumienia, że musi się zastanowić. A mimo to sama używa tego określenia, marząc o wspólnej przyszłości i ich nowym mieszkaniu.
- Co chciałbym mieć? - Taril powtórzył pytanie, jakby sam nie był do końca pewny. W sumie nie był, dlatego przywołał jedno z marzeń ojca, którym podzielił się z nim podczas pierwszych, wspólnych łowów. - Zadowoliłaby mnie wolna ściana, którą zapełnie porożem i łowieckimi trofeami. Z każdą wyprawą przynosiłbym nowe i większe od poprzedniego i zawieszał na niej, by udowodnić innym, a może i samemu sobie, że nie liczy się rozmiar ciała i mięśni, a trzeźwy umysł. Tak. To moje marzenie.

Kiedy Taril skończył, wziął głęboki wdech i rozejrzał się po okolicy. Południowe słońce w dalszym stopniu doskwierało, paląc skórę i zalewając ciała leonidów potem, który równie szybko wyparowywał, co wypływał z ich ciał. Duszne powietrze zaczynało drapać w gardle, utrudniało oddech i mówienie. Każdy krok bliżej w stronę Mau skracał ich cierpienie, ale też przybliżał do wielkiej niepewności. Czy warto było wracać? Przeszło przez myśli Tariliona, spoglądając na rozmarzoną Nani. Wiedział, że kiedy przyjdzie czas, będzie z niej wpaniała żona i matka, ale teraz... jego uwagę przykuł czarny kształt na horyzoncie, zmierzający w ich stronę. Ciemna sylwetka mogła wskazywać na samotnego wędrowca, ale kiedy tylko Taril wytężył wzrok, dostrzegł, że to nie sylwetka, a sylwetki. Odziani na czarno, na czarnych wierzchowcach i kilku wozach pełnych kosztowności. Karawana.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani mówiąc „my” nie zastanawiała się szczególnie. Robiła to nieświadomie. Choć prawda była taka, że było to raczej instynktowne, jej umysł najwyraźniej już przyzwyczaił się do myśli, że nie będzie już „ ja i rodzice”, a „my” w „naszym” domu. Nie wiedziała dlaczego ale teraz, kiedy się uspokoiła, Tarilion nie wydawał jej się obcy i odległy. Być może była to zasługa samego leonida. Jego usposobienia i przyjaznej atmosfery, która między nimi zapanowała. Mężczyzna działał na nią kojąco i był całkowitą odwrotnością Leo. Pełen cierpliwości i zrozumienia. Daleko mu było do stereotypu prawdziwego leonida, porywczego, zaborczego i z nadmiarem pewności siebie, albo innymi słowy z wielkim ego. Za to Leo był dokładnie taki, butny, energiczny, zbyt pewny siebie, z ogromnym i raczej wybujałym poczuciem własnej wartości. Jak ona w ogóle mogła się z nim przyjaźnić? Nie, nie... otrząsnęła się z tych myśli i wróciła do tego, co jest tu i teraz.

- Taka ściana była by bardzo ciekawa – rzekła.
- Spodobałaby mi się. Może ten dom będzie bardziej podobny do domów białych ludzi... Hmm... - powiedziała bardziej do siebie niż do niego, zastanawiając się i oczami wyobraźni widząc dom o którym mówili. Właściwie chciałaby mieć dom nieco wyższy od tych, które budowano w wiosce. W jej domu, tam gdzie miała wydzielone miejsce, było tak niziutko, że ledwo dało się tam usiąść, nie mówiąc już o tym, żeby wstać. Poza tym, jeśli chcieli mieć łóżko, to i tak będą potrzebować większego domostwa. Chociaż, może pomysł z tym łóżkiem, nie był zbyt dobry, skoro miałoby zająć tyle miejsca. Postanowiła podzielić się tymi myślami ze swoim towarzyszem.
- Może to nie jest najlepszy pomysł z tym łóżkiem. Zajmie tyle miejsca. Może lepiej zrobić w domu coś innego? Sama nie wiem. Z jednej strony chciałabym, żeby to było coś innego, nowego, a z drugiej strony, przecież tak jak jest też jest dobrze, prawda? To znaczy, chodzi mi o to jak śpimy. Chociaż prawdę mówiąc mnie nie śpi się zbyt dobrze w postaci hybrydy. Jest mi za twardo, zbyt niewygodnie. Kiedy jestem lwem jest mi lepiej, wygodniej.

Tak rozmawiając uszli spory kawałek drogi. Nani miała wrażenie, że słońce zamiast zachodzić, na dobre zatrzymało się w zenicie. Było tak gorąco, że pot lał się z niej niemiłosiernie. Przepaska na jej piersiach była cała mokra. To co miała na sobie Nani było tak skąpe, że nie dało się już mieć mniej ubrania. A co za tym idzie nie dało się już ochłodzić coś zdejmując.

- Zastanawiałeś się kiedyś jakby to było mieszkać w mieście? Albo z dala od pustyni? W jakiejś wiosce, gdzie ludzie uprawiają pole, mają wysokie domy z drewna i kamienia? Pielęgnują swoje ogródki z kwiatami i ziołami, ale innymi niż mamy tutaj. Chciałabym zobaczyć kiedyś ogród z samymi kwiatami. Z roślinami o tysiącu barw. Nigdy nie widziałam prawdziwej róży, piwonii, goździka. Tylko na rysunkach i to czarnych

Nagle dostrzegła kształt majaczący na horyzoncie, co przerwało potok słów wypływający z jej ust. Zmarszczyła czoło i przymrużyła oczy wgapiając się w ciemny punkt w oddali. Chwilę później dostrzegła, że nie jest to jeden punkt, że kształt rozlewa się na boki. Koniec końców dostrzegła, że w ich stronę zbliża się grupa ludzi z wozami zaprzęgniętymi w konie. Zapewne była to karawana kupiecka, bo któż inny zapuszczałby się w te ostępy z końmi i wozami.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- W takim razie zbuduje taki dom, by je pomieścił - przyznał Taril, zastanawiając się jak to uczyni i uśmiechnąl się na myśl o tych wszystkich nieudanych próbach. - A może zapomnijmy o łóżku. Włókna trzciny znad rzeki są bardzo wytrzymałe. Kilka spelcionych źdzbeł potrafi skutecznie powstrzymać próbę ucieczki związanego nimi nieszczęśnika. Gdyby upleść z nich wielki, płaski kosz i zawiesić pod sufitem, tak metr nad ziemią w samym środku izby. Dookoła byłoby dość miejsca na trofea, czy inne meble o których marzysz. Tworzyłyby dopełnienie. Lub takie łoże pod ścianą, byśmy nie robili zbędnych kółek w powietrzu, a na środku postawić domowe ognisko, by dawało dużo ciepła.

Z minuty na minutę, Tarilowi coraz bardziej odpowiadało to gdybanie i myślenie o wspólnocie, jaką zamierzał dzielić z ukochaną. Myśl, jak ją uszczęśliwi, cały czas krążyła mu w głowie, wierciła mózg. Słowo "My" i "Nasze" odbierał teraz jako od dawna mu towarzyszące, jakby w tej chwili leonidka obok niego nie była Nani z Mau, ale Nani jego żona. Wszystko, co musiał tylko zrobić, by ziścić ten sen to bezpiecznie doprowadzić ją do wioski, gdzie napewno czeka ją ciepłe powitanie. Przynajmniej ze strony jej bliskich. Wciąż się jednak zastanawiał, jak ich powrót odbierze wódz i szamanka. Wyprawa Tarila miała wszak jego błogosławieństwo, ale to były puste słowa omamionego starca, który sam sprowadził na Nani taki los. Ktoś musiał potrząsnąć Mau, by mogli uwolnić się od ciążącego im prawa. W duchu wojownik miał tylko nadzieję, że ma do czego wracać.

- Kiedyś myślałem nad życiem po za pustynią - odparł, wyrywając się z zadumy. - Jak inni mieszkają, co jedzą, jakie mają obrzędy i kulturę. Nigdy natomiast nie myślałem nad miastem. Z opowieści wiem, że to wygoda, jeśli ominąć smród z uliczek i wszechobecny ścisk ludzkich ciał. Dlatego zawsze wizją pozostawałem w Mau i na jego obrzeżach, gdzie byłbym blisko i jednocześnie daleko od domu.

Zmierzająca w ich kierunku nieoczekiwanie skręciła, stając prostopadle do leonidów, którzy mogli teraz obejrzeć cały jej skład. Nie było jednak tego dużo. Trzy zapełnione skrzyniami wozy, każdy z woźnicą i eskortą dwóch jeźdźców. Pochód zamykali i zaczynali samotni piechurzy o nagich torsach i ciemniejszych karnacjach. Na pierwszy rzut oka wyglądali jak leonidzi, ale szybko się okazało, że to mocno opaleni ludzie, parający się za przewodników po Nanher.

- Skoro mowa o ludzkich domach - powiedział w końcu, odwracając od nich wzrok. - To jeden kupiec wisi mi przysługę za uratowanie życia. Gdybym go znalazł, mógłby nam pomóc. Problem w tym, że nie wiem kiedy odwiedzi Mau, by wymienić narzędzia i broń w zamian za skóry i mleko.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Sama do końca nie wiem co chciałabym mieć w domu. Ale hamak chyba jest dobrym pomysłem, niektórzy ludzie w wiosce mają takie miejsce do spania i chyba jest im wygodnie – mówiąc niektórzy miała na myśli dosłownie jedną rodzinę, której dzieci spały właśnie w podwieszanym nad ziemią koszu, jeśli tylko miały, rzecz jasna, ludzką formę.

- Ciekawe jakby to się sprawdziło – pomyślała głośno.
- Ludzie w miastach mają stoły, krzesła, łóżka, ale czy tak naprawdę my tu tego potrzebujemy – zastanawiała się.
- Chyba nie, po co byłby nam wysoki stół, skoro i tak jemy siedząc na ziemi?

- Co właściwie powiedzieli moi rodzice, kiedy dowiedzieli się o ucieczce Leo? I co sądzą o naszym małżeństwie? Na co mam się przygotować? - zmieniła nagle temat. Chciała wiedzieć czego powinna się spodziewać po powrocie. Nie miała bowiem pojęcia, jak jej rodzice zareagowali na rozkazy wodza. Bo jak inaczej można było nazwać wybór dla niej małżonka, jak nie rozkazem. Z resztą dręczyło ją wewnątrz więcej pytań niż tylko to jak zareagowali jej rodzice. Nie chciała jednak zasypywać Tariliona od razu wszystkimi.
- Pewnie się zamartwiali – dodała smutno.

- Nie chciałam sprawić im problemów. Nie pomyślałam po prostu. Chciałam uciec byle dalej. Ech... zaraz po tym jak wódz oznajmił nam, to znaczy mnie i Leo, że mamy zostać małżeństwem, Leo dostał szału, ja zresztą też. To było dla mnie druzgocące. Wściekłam się i uciekłam poza wioskę. Do jaskiń, za wodopojem. Czułam się tak, jakby ktoś zdzielił mnie wielkim kamieniem w głowę. Uciekłam, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Spędziłam tam dużo czasu, miałam go wystarczająco by sobie wszystko przemyśleć. Dotarło do mnie, że nie bardzo mam wybór. Kiedy wydawało mi się, że wszystko już sobie poukładałam przyszedł Leo. Ciągle wściekły, ciskający się na tysiąc stron. Myślałam, że może... że może też przemyślał sobie wszystko ale tak nie było. Powiedziałam mu wtedy, że może to wszystko nie jest takie złe, że przecież i tak spędzamy ze sobą dużo czasu, że może lepiej, że wybrano nas, dla siebie, skoro i tak dobrze się znamy. Ale on nie podzielał mojego zdania. Myślałam, że może mógłby mnie pokochać, ale on sobie tego nie wyobrażał. To mnie zraniło. Mógł się ze mną przyjaźnić, bawić, rozmawiać, dzielić smutki i radości, ale nie chciał mnie pokochać... Czego mi brakuje? Brakowało... Nie wiem. Chciał uciec razem ze mną, ale przecież to było zupełnie bez sensu. Nie chciał dzielić ze mną losu w wiosce, a chciał na wygnaniu? Ucieczka z nim była bezsensowna. Nie chciałam dzielić losu z kimś, kto nigdy by mnie nie pokochał. Miałabym patrzeć, jak hasa za kobietami na prawo i lewo i po prostu się temu przyglądać? Nieee...

Mówiąc przyglądała się migoczącej w oddali karawanie. Szła powoli i miarowo. Kiedy znaleźli się bliżej można było dostrzec ludzi idących obok wozów. Karawany były zwykle większe niż tylko dwa wozy, zazwyczaj szło ich około siedmiu, czasem dwunastu. Tworzyły wielkie procesje, przemierzające pustynie, po szlakach handlowych. I były piękne. Kupcy wozili ze sobą przedmioty, które Nani często widziała po raz pierwszy. Puchary, kielichy, kryształowe wazony, do drogich elfickich domów. Obijane aksamitem sofy, rzeźbione w drewnie części mebli. Tkaniny o tysiącu barw i faktur. Klejnoty i biżuterię. Leonidka lubiła, kiedy do ich wioski zawijały kupieckie wozy. Przedmioty, jakie handlarze mieli ze sobą były magiczne, przynajmniej dla Nani. Kiedyś widziała u jednego z kupców mosiężną bransoletkę na kostkę, która bardzo jej się spodobała. Wysadzana była małymi, kanciastymi ametystami i wyglądała jak istne dzieło sztuki. Dziewczyna tak bardzo zapragnęła ją mieć, że aż odważyła powiedzieć o tym matce. I ku jej zdziwieniu nie została zrugana, że pragnie mieć niepotrzebny przedmiot. Matka poszła z nią do kupca, by obejrzeć biżuterię. Tego dnia stało się coś czego Nani zupełnie się nie spodziewała. Matka wymieniła kozę za bransoletkę. Jednak Nani jej nie dostała. Matka powiedziała jej wtedy, że kupuję ją dla niej w prezencie ślubnym, że kiedy zdecyduje się wyjść za mąż, dostanie upragniony przedmiot i założy go w dzień, w którym weźmie ślub. Nani często oglądała bransoletkę, bawiła się nią, dotykała, ale nigdy jej nie założyła...
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Sam nie wiem, po co nam stół - odparł wojownik, przyklękając na chwilę w cieniu dziewczyny i wyciągajac z ziemi kwiat pustynnej lili, której o mały włos nie zdeptał. - Wystarczy miska - zaśmiał się, wpinając jej kwiat we włosy. - Przecież zawsze jemy w lwich wcieleniach. Chyba, że chodzi o owoce, wtedy jemy ludzkimi rękoma.

Następnie leonid ujął jej dłoń i spojrzał głęboko w oczy.
- Po twojej ucieczce twoi rodzice przyjeli to na chłodno, ale tylko w obecności wodza i tej wiedźmy - wyjaśnił. - W rzeczywistości nie mogli się z tym pogodzić. Twój ojciec przeklął Leona i nawet był gotowy ruszyć za nim, by wymierzyć sprawiedliwość. Powstrzymała go twoja matka, która chciała zwrócić się o pomoc do nas, lecz wódz był szybszy i wysłał mnie. O fakcie iż mam być twoim mężem dowiedziałem się na chwilę przed wyruszeniem, lecz opuszczając Mau liczyło się tylko to bym cię odnalazł. Twoi rodzice natomiast przyjęli to z ulgą. Co prawda mieli obawy, że moja profesja może mnie tobie odebrać. Że zginę na łowach lub podczas starcia, ale wydawali się szczęśliwy z takiego obrotu spraw. Zwłaszcza, że mój ojciec obiecał pomóc we wszystkim.

Przypomniała mu się rozmowa z ojcem, którego rady wciąż były dla niego bardzo ważne. Bez niego nie zaszedłby tak daleko i być może nigdy nie miałby szansy na ustatkowanie się. Dlatego postanowił naśladować ojca w życiu, z dodatkiem własnych, mając nadzieję, że słusznych zmian.
Kiedy skończył, objął leonidkę ramieniem i przycisnął do siebie w ramach pocieszenia.
- Zobaczysz, że wszystko się ułoży - wyszeptał jej do ucha.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Ja czasem jem kaszę i placki z ogniska. Z reszta u mnie w domu jadło się zawsze raczej w naszej ludzkiej formie. Mama piekła mięso nad ogniem. Nie to, żeby moja lwia natura miała coś przeciwko posiłkom w normalnej formie. Po prostu... nie wiem, chyba moja mama chciała byśmy byli bardziej ludźmi, nie mam pojęcia dlaczego. Na polowaniach jest inaczej.

Kiedy na samym środku pustyni pod ich stopami wyrosła nagle piękna, biała lilijka Nani przyjrzała się jej uważnie. Taril o mało co nie zdeptał kwiatu, jednak w porę udało mu się go zauważyć. Kiedy pochylił się i zerwał lilię, a później wsunął ją jej we włosy uśmiechnęła się, poprawiając kwiatek i mocując go lepiej, tak by nie wypadł. Gdy chwycił ją za ręce nie odepchnęła go. Był wobec niej zaskakująco otwarty i ciepły, nie umiała się od niego odsunąć, zresztą nie miała ku temu powodów. Taril było dobrym człowiekiem o wielkim sercu, wcześniej nie dostrzegła go w ten sposób. Był po prostu świetnym, niezależnym wojownikiem, czuwającym nad spokojem wioski. Teraz stał się kimś bardziej realnym i mniej odległym.

Martwił ją fakt, że zawiodła rodziców, że sprawiła im przykrość. Nie przemyślała tego wszystkiego dobrze. Sądziła, że tak będzie lepiej, że ma wszystko zaplanowane, ale to nie była prawda. Rzuciła się do ucieczki i odejścia jak małe dziecko, bez dobrego planu i bez racjonalnego podejścia. Z drugiej strony gdyby tego nie zrobiła nie byłoby jej tutaj dzisiaj, tylko siedziałam by nieszczęśliwa z Leo w jednym domu. Może tak po prostu było lepiej, może to wszystko musiało się tak skomplikować, by poznała Tarila.

Gdy ją objął przytuliła się do niego opierając głowę o jego ramię. Był dobrze zbudowanym, potężnym mężczyzną o atletycznej budowie i mięśniach twardych jak stal. Czy się jej podobał? Tak, z reszta jak chyba każdej kobiecie w wiosce. Był umięśniony, wysoki, o szerokich barkach. Jego skóra była ciemna i lekko spalona słońcem, a twarz zaskakująco przyjazna, o oczach pełnych życia i radości. Której kobiecie by się nie podobał? Nawet dla ludzkich niewiast byłby łakomym kąskiem – o ile w ogóle można się było tak wyrazić o leonidzie.

Chwilę stali tak objęci a Nani było wyjątkowo dobrze, jakby ktoś pomagał jej dźwigać ciężar, który miała na ramionach. Po chwili jednak odsunęli się od siebie i ruszyli w dalszą drogę. Dłuższy czas szli w milczeniu. Było zbyt upalnie i zbyt nieznośnie by rozmawiać. Aura była niesamowicie gorąca, zmieniła się dopiero, kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi.

- Chyba powinniśmy rozbić obóz nad rzeką – odezwała się leonidka, gdy słońce zaczęło zbliżać się do horyzontu.
- Już późno.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość