Fiołkowa PolanaPoszukiwanie sojusznika.

Polana usłana kwieciem, fiołkami, niezapominajkami i wrzosami. Położona na południe od Kryształowego Królestwa, gdzieś pod wzgórzami Thenderionu. Zamieszkana przez dwie lisołaczki. Siostry: Amertin i Farico. Wcześniej zamieszkiwali ją ich rodzice: Tenor i Arya.
Awatar użytkownika
Taka
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Taka »

- Chyba upiłem twoją koleżankę - powiedział Taka do Kwiatek, gdy ta powróciła ze swej małej wyprawy z wielobarwnym naręczem chwastów. - Dziwne, bo to straszny sikacz. Zresztą, może i nie dziwne, w końcu ile ona może ważyć…

Był tak zaaferowany poczynaniami pijanej ptaszyny, że zignorował dobrze słyszalne odgłosy sugerujące, że coś nadchodzi. Zwalił je na karb żerujących dzików lub jakiegoś rogacza, który wielkim porożem orał korę drzew. Nie zwrócił też uwagi na Nandę, która czujnie uniosła łeb i podskoczył dopiero, gdy usłyszał pozdrowienie.

Zerknął przez ramię i poderwał się gwałtownie na nogi, widząc wychodzące z lasu dziwo. Miało czarny, umorusany tułów z dwoma garbami. W ogóle całe było umorusane błotem i krwią jak jakiś bagienny potwór, a na domiar wszystkiego towarzyszył mu wielki wilk, pewno ludożerca.

Taka chwycił łuk. W czasie, gdy próbował wykombinować, jakby go tu napiąć bez wypuszczania piwa, bo sytuacja nie była jeszcze na to dostatecznie dramatyczna, zawołał:

- Czym ty jesteś, do jasnej…?

Ale jego przekleństwo utonęło w ujadaniu Nandy, która rzuciła się w stronę wilka. Przez kilka straszliwych sekund Taka miał w głowie wizję dzielnego charta, rozszarpywanego na krwawe strzępy przez większego pobratymca. Przecenił jednak brawurę Nandy albo też nie docenił jej inteligencji, bowiem zatrzymała się na odległość susa od drapieżnika i widząc, że ten ani myśli uciekać, poczęła go zajadle oszczekiwać.

Taka rzucił łuk, bezużyteczny dla kogoś, kto wolną miał tylko jedną rękę. Chwycił za to miecz z fikuśnie wygiętym, złotym ostrzem, pokrytym skomplikowanymi i dość bezsensownie wyglądającymi runami.

- Czego tu szukasz? - spytał, tonem znacznie bardziej neutralnym od poprzednich okrzyków i tylko na tyle głośno, żeby się przebić ponad hałas czyniony przez Nandę.

Zauważył już, że dziwny gość nie ma garbów, tylko niesie jakieś wielkie pakunki i że jego połowa jest zupełnie ludzka, chociaż brudna jak nieszczęście.
Groszek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje: Opiekun
Kontakt:

Post autor: Groszek »

Groszek nie miała wielkiego pojęcia o medycynie. Poza tym rozumienie tego co mówił człowiek cały czas sprawiało jej problemy, nie tylko z względu na akcent Chleba ale również przez to iż wielkolud często używał dziwnych słów, których wróżka nigdy wcześniej nie słyszała, a które na własne potrzeby skrzydlata zastępowała innymi, takimi które były jej bliskie.
- Uśpiłeś mi Lotkę? Myślisz że tak wygląda ptaszysko w czasie drzemki? – Mimo wszystko Groszek podjęła próbę wyjaśnienia całego zajścia. Po kilku próbach udało jej się złapać chaotycznie podskakującego wierzchowca, przydusić Lotkę do ziemi i wyciągnąć z niej niezbędne informację. – Co z tobą?
- Ze mną? – Zdziwił się ptak. – Lepiej spójrz na siebie. To z tobą jest cos nie tak. Dlaczego jesteś trzy? Musisz być z powrotem jedna. Nie poniosę was wszystkich. Zresztą nawet jeśli to i tak się nie zmieścicie.
- To musi być wina przemęczenia. I odwodnienia. – Zdiagnozowała wróżka. – Daj mi to naczynie. Przyniosę ci więcej tej wody którą ma człowiek. Powinno pomóc.
Magiczna istota wzbiła się w powietrze z zamiarem zdobycia leczniczego trunku dla swojej towarzyszki. Jednak tym razem nie było jej dane nakrzyczeć na człowieka. Zanim znalazła się na wysokości wzroku Chleba, Groszek poczuła silne wibrację, a rozglądając się w poszukiwaniu ich źródła, ujrzała niezwykłego gościa. Z wrażenia upuściła trzymany w dłoniach pojemnik. Przez chwilę na twarzy wróżki malował się wyraz osłupienia który po chwili zmienił się w szeroki uśmiech.
Wróżka podleciała do centaura z prędkością o jaką trudno było ją podejrzewać, hamując gwałtownie bezpośrednio tuż przed głową Nemain. Jak większość przedstawicieli swojego gatunku, Groszek bała się drapieżników niewiele większych od siebie samej, dla których to ona mogła stanowić syty posiłek. Natomiast duże bestie przyciągały wróżki niczym magnes. Smoki na przykład nie był groźne, ponieważ ich zainteresowanie wróżkami w temacie obiadu było znikome. Poza tym wróżka słyszała wiele na temat centaurów. Być może posiadana przez nią wiedza znacznie rozmijała się z prawdą ale z drugiej strony jak najbardziej zachęcała do nawiązania kontaktu. Krew którą pokryty był centaur w żaden sposób nie przeszkadzała ani nie onieśmielała wróżki. W świecie owadów brutalność była równie popularna jak u dużych stworzeń.
- Aleś ty śliczny. – Zachwycała się Groszek krążąc wokół Nemain, gdy nagle uświadomiła sobie jak wielką gafę walnął człowiek. – No Chleb, jak możesz? Co to za pytania? Nie widzisz kto to jest? Naprawdę nic ci on nie mówi? Ziemia dudniąca pod kamiennymi kopytami? Głębokie bruzdy wybite na twardym podłożu? Złamane gałęzie? Drżenie powietrza i stos spadających liści? Każdy robal wie czym jest jesienny galop, jak możesz być takim ignorantem! Proszę powiedz że to prawda. Naprawdę biegacie po lesie tylko po to by spadły te wszystkie liście uparcie sprzeciwiające się prawom natury?
Pomna faktu iż człowiek i tak jej nie słyszy, Groszek wspomagała swoje przemówienie licznymi gestami. Cały czas będąc w powietrzu wróżka imitowała biegnącego konia, tylko po to by następnie wykonawszy efektowną pantomimę, pokazać spadający z drzewa liść.
- Już wcześniej zauważyłam że on ma problemy z wzrokiem. – Szepnęła wróżka czując się w obowiązku wytłumaczyć Chleba przed niespodziewanym przybyszem. – Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę że tu jesteś. Ale odjazd, Jarzębina nigdy mi nie uwierzy!
Nemain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 142
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Nemain »

Mężczyzna zareagował dość nerwowo jak na jej gust, ale fakt trochę go zaskoczyła, wyłażąc ni z tego ni z owego z lasu, postanowiła więc teraz postępować jak najłagodniej i najspokojniej, by nie stresować niepotrzebnie biednego dwunoga. Tylko na bogów, za jakie grzechy, w całym bogactwie rodzajów broni, musiała trafić na łucznika, jeśli mu się ręka omsknie, a z takimi wrażliwszymi to różnie bywa, za smocze skarby nie uniknie trafienia ze swoimi gabarytami.
Do kompletu zaatakowani zostali przez wyjątkowo chudego psa, który przeciwnie do wagi, hałasu robił jak dwa wielkie brytany. Baal popatrzył na nią pytającym wzrokiem. Walczyć mu się nie chciało tak samo jak jej ale czekał na sygnał. Dziewczyna kazała mu się wstrzymać i obserwować rozwój akcji.
Ku jej wielkiej uldze, rudzielec rzucił łuk, widocznie nie chcąc wypuszczać z rąk cennej butelki i kontynuował szarże dobywając miecza, tak na marginesie wyglądającego intrygująco, ale nie był to najlepszy moment by zachwycać się rzemiosłem, była to jednak sytuacją, z którą dużo milej można było sobie poradzić.
Bardzo powoli uniosła obie ręce, w tym jedną z mieczem, leżącym spokojnie w pochwie, by pokazać, że nie ma złych zamiarów. Zapytana już miała się odezwać, ale najpierw przemówiła spokojnie do psa, prosząc by suczka przestała ujadać. Oddech rwał jej się od wysiłku i jakby jeszcze musiała krzyczeć to padła by chyba jak kłoda, mając mroczki przed oczami. Charcica wciąż zjeżona, szczerzyła zęby informując o swoim wcale nie bardziej przychylnym nastawieniu, ale łaskawie zastosowała się do prośby centaura, prawdopodobnie do bitki rwąc się trochę mniej niż pokazywała.
- Jestem tylko zmęczonym wędrowcem, szukającym wytchnienia. Nie pragnę zwady i nie spotka cię z mojej ręki krzywda - mówiła przywołując łagodny uśmiech na twarz, mimo wyczerpania nie drgnąwszy nawet o centymetr, chociaż nogi z minuty na minutę coraz bardziej chciały odmówić jej posłuszeństwa. Ledwie zdążyła dokończyć zdanie gdy nadleciało coś podobnego do motyla czy ważki, w swym pędzie mało co nie wpadając na jej nos. Zaskoczona, aż przysiadła na zadzie, a z grzbietu zsunęły się truchła z plaśnięciem charakterystycznym dla martwych cielsk. Tym mocniej się zdziwiła słysząc głos tego stworzenia (z owadami raczej trudno się rozmawiało), które jak szalone krążyło wokół niej. „Śliczny, chleb, galop, spadające liście” wszystko niby słyszała ale maleństwo trajkotało tak szybko, że miała problem złapać sens wypowiedzi, rozpraszana dodatkowo obserwowaniem poczynań uzbrojonego człowieka, zrozumiała tylko tyle, że ma do czynienia z czymś przyjaźnie nastawionym. Gdy wróżka na chwilę zawisła w powietrzu, Nem wreszcie mogła przyjrzeć się tajemniczemu przybyszowi. Maleńkie ciałko podobne do dwunoga z pięknymi owadzimi skrzydłami. Wtedy przypomniały jej się opowieści z czasów dzieciństwa o innych naturianach i trybik zaskoczył.
- Jesteś wróżką - powiedziała cicho, do maleńkiej istoty, w końcu coś, co dla niej było mową dla kruszynki musiało by być grzmotem - Przecudna - uśmiechnęła się radośnie, ciesząc się w podobnym stopniu co wróżka, z ich niecodziennego spotkania i bardzo wolno, by nie wystraszyć mężczyzny i nie zarobić przez to kolejnej sznyty do zszycia, uniosła dłoń, umożliwiając skrzydlatej lądowanie, nie mogąc się nie uśmiechnąć na komentarz istotki odnośnie człowieka, który pewnie wynikał z jakiegoś międzygatunkowego nieporozumienia, w końcu sama już kilku takich doświadczyła.
- Odpowiem na wszystkie pytania, podzielę się świeżo złowioną kolacją i chętnie wymienię się historiami ze świata, jeśli pozwolicie mi odpocząć przy waszym ognisku - odezwała się do obu podróżników.
Awatar użytkownika
Taka
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Taka »

Taka opanował się, z trzech różnych powodów. Słowa dziwnego stworzenia uspokoiły go, Kwiatek nie została roztrzaskana w krwawą miazgę pomimo swego nadmiernego entuzjazmu, a brudną sylwetkę udało mu się rozpoznać jako końską, zwłaszcza gdy pakunki zwaliły się ciężko z jej grzbietu. Jeśli więc jakiekolwiek opowieści, które kiedykolwiek słyszał miały w sobie ziarno prawdy - patrzył na centaura.

- Ach, tak - rzekł powoli, chowając miecz. - Wybacz… nadmiar ostrożności. Każdy jest tu mile widziany. Zapraszam - powiedział i dorzucił solidny kawał drewna do ognia, by płomień buchnął mocniej. W końcu spać przy nim miało prawdopodobnie więcej osób niż Taka sądził początkowo. - Trzech to już kompania. Na imię mi Taka. Nandę poznaliście - westchnął, spojrzał na wciąż zjeżoną sukę. Podszedł do niej, złapał za smycz, gdy podjudzona jego bliskością runęła do ataku. - Chodź. Spokój - rzekł, odciągnął ją w kierunku drzewa. - Bez urazy… nie o mój brak gościnności chodzi… ale Nanda jest psem polującym. Dla obopólnej zgody, czy możesz trzymać wilka na dystans?

Wierzył, że nie będzie to problemem. Pierwszy znalazł tę polanę, więc w gruncie rzeczy był gospodarzem, a zapoznawcze numery, jakie mógł stosować wobec wróżki i ptaka, traktowanych przez Nandę niczym zabawki, nie przejdą na pewno wobec wilka. Suka i tak wykazała ogromną chęć współpracy, że wstrzymała się od ciągłego ujadania.

- Ta rana nie wygląda dobrze - dodał Taka, dostrzegając że przynajmniej część posoki na końskim ciele, należy do centaura. - Spocznij lepiej.

Chciałby pomóc jakoś konkretniej, ale nie miał odpowiedniej wiedzy. Gdyby o zatrucie chodziło, tak, wtedy mógłby się popisać. W kwestii zwykłych ran, zawsze raczej ufał specjalistom niż sobie.
Groszek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje: Opiekun
Kontakt:

Post autor: Groszek »

Nowa przyjaciółka wróżki zrobiła dokładnie to co powinien uczynić był człowiek, a czego Taka w swoje niewiedzy uczynić nie chciał. Groszek ostrożnie wylądowała na wyciągniętej w jej kierunku dłoni, po czym niepewnie stawiając kilka kroków, zaczęła wędrować w górę ramienia centaura. Z każdym postawionym krokiem skrzydlata istota nabierała pewności siebie, tak że wkrótce rozsiadła się tuż przy uchu Nemain, prostując nogi tak jakby to miejsce od zawsze należało do niej. Nie będąc przygotowaną na szarpnięcie spowodowane ruchem centaura w stronę ogniska, wróżka ratując się przed upadkiem z całych sił chwyciła się włosów Nemain, w skutek tego ta ostatnia poczuła coś na kształt delikatnego ukłucia.
- Niesamowite! Z tej wysokości nawet ryś wygląda na małego i niegroźnego. – Zachwycała się Groszek, zerkając zza ramienia towarzyszki. – Tylko nie nastąp na moją Lotkę. To bardzo dzielny wierzchowiec. Pomaga mi w misji. Muszę tylko porozumieć się z człowiekiem, uratować Jarzębinę i sprawić że wszystko będzie jak dawniej.
Wróżka wskazała na podpitego ptaka który z niezwykłą zaciętością atakował plecak człowieka. Przekonana iż walczy z olbrzymim drapieżnikiem Lotka używała swojego dzioba i drobnych pazurów, z zamiarem wyprucia przeciwnikowi wnętrzności.
- Ale chyba najlepiej zrobię jak wszystko ci pokażę. Mam ty taki szkic co zrobiłam żeby człowiek mógł zrozumieć. Jestem na nim ja czyli Groszek, Jarzębina, wszystkie ważne wróżki i mnóstwo wolnego miejsca, tak że nawet ty się na nim zmieścisz. Zaraz przyniosę.
Opuszczając swoje stanowisko, wróżka odszukała leżącą na ziemi mapę Taki. Była niezwykle uradowana że będzie mogła pochwalić się nią przed Nemain swoimi zdolnościami malarskimi. Niestety ku swojemu niezadowoleniu, gdy pociągnęła za płótno, okazało się że te nie ma zamiaru ruszyć się z ziemi. Wnikliwa obserwacja pozwoliła wróżce stwierdzić że człowiek przygniótł jej własność olbrzymim głazem. Groszek spróbowała usunąć kłopotliwy kamień napierając na niego rękoma, a gdy to nie przyniosło rezultatów, wróżka zmieniła strategię, zapierając się o przeszkodę placami i próbując wykorzystać siłę swoich nóg.
Efekt był ten sam. Równie mizerny co wcześniej.
- No co ty Chleb? Postawiłeś go tutaj żeby zrobić mi na złość? – Skrzydlata z wyrzutem spojrzała na człowieka, zauważając jednocześnie że wbitym w ziemię obcasem zdołała zrobić w materiale niewielki otwór. Płótno nie dało się ruszyć ale można je było zmniejszyć.
Groszek dyskretnie przystąpiła do dzielenia mapy na drobne części. Pogwizdując cichutko starała się nie zwracać na siebie uwagi, nie dlatego że czuła iż robi coś niewłaściwego ale przez wzgląd na człowieka. Groszek nie chciała zawstydzać człowieka w obliczu nowej znajomości. Przecież to było takie oczywiste że gdyby on sam podzielił ten papier na mniejsze części to mieliby tego więcej, a w dodatku w bardziej przystępnej formie.
Nemain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 142
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Nemain »

Nem cieszyła się jeszcze bardziej gdy Taka wyraźnie się uspokoił i jeszcze raz uśmiechnęła się w myślach na stwierdzenie wróżki. Zaprawdę osobliwe towarzystwo jej się trafiło. Odniosła wrażenie, że będzie miała co opowiadać, tym bardziej, że chyba niekoniecznie tych dwoje się rozumiało, „może dwunogi nie tylko nie rozumieli zwierząt ale i na przykład wróżek” rozmyślała.
Łucznik i szermierz na pewno nie miał problemów ze wzrokiem widać to było doskonale w jego ruchach, stworzenia nawet te słabo widzące od urodzenia, inaczej się poruszają.
Jego postawa ciała, niby niedbała, ale poznawała w niej kogoś, kto będąc niedocenionym, przeżywa później swoich oponentów. Tym mocniej doceniła fakt, że mężczyzna miał w ręku butelkę i należy do tych co najpierw pytają a później atakują.
Maleństwo wylądowało na dłoni i dość szybko przemaszerowało na bark centaura, co starała mu się ułatwić, najdelikatniej jak mogła, ostrożnie prostując ramie, robiąc coś na kształt drogi a nie stromizny.
- Nemain, miło mi cię poznać - skinęła głową do mężczyzny - rękę podam jak będzie czysta - uśmiechnęła się przepraszająco, zerkając na lepką od zakrzepłej krwi dłoń, Groszek w tym czasie już zdążyła się usadowić pod uchem.
- Oczywiście, rozumiem - odparła na prośbę dotyczącą wilka - Luśku, słyszałeś, daj koleżance trochę przestrzeni. - Wilk popatrzył na właścicielkę popiskując - Tak przyniosę ci jeść.
Krucza bestia fuknęła kiwnąwszy głową, jakby mówiła „tak”, wyswobodziła się z juków i poczłapała na skraj polany gdzie zwinęła się w kłębek, tak, że odróżnić można było jedynie czerwone oczy na tle czarnej plamy futra.
Gdy Taka zaniepokoił się jej obrażeniami, Nem odruchowo zerknęła na swój bark.
- Ach to. Tak, trochę cerowania będzie, ale myślę, że przeżyję - zaśmiała się, drapiąc się po tyle głowy - ten drugi wygląda gorzej - starała się zażartować, by nowy znajomy nie martwił się niepotrzebnie. Rzeczywiście, było blisko i mogła by z tego nie wyjść cało, ale już się przyzwyczaiła, że często w jej przygodach „bywało blisko” i jeśli przeżyła to oznaczało pełny sukces.
- Za to z prawdziwą przyjemnością skorzystam z gościny - odparła cały czas pogodnie się uśmiechając.
Ręką trzymającą miecz wzięła sakwy i podreptała do ogniska.
Szarpnięcie za włosy, może normalnie zwróciło by jej uwagę, ale tyle miejsc na ciele ją kłuło i piekło, że włosy przy tym nie robiły wrażenia, tym bardziej, że niedogodność trwała moment. Za chwilę skrzydlata złapała równowagę i prawie nie było czuć jej obecności.
Idąc słuchała co maleństwo opowiada, podczas gdy Taka dorzucał drew do paleniska.
Na słowa wróżki najpierw wzrokiem, poszukała rzeczonego rysia, ale starała się nie obracać głowy by zbyt gwałtownym ruchem, nie zrzucić pasażera.
Ryś … czyżby chodziło o psa ? W tamtą właśnie stronę wróżka patrzyła.
Lotka, najwyraźniej był to ten pocieszny ptak. Ale na jej oko, sprawiał wrażenie dość narowistego i niezbyt godnego zaufania, już miała o to spytać, ale Groszek zerwała się do lotu, by pokazać swoje narysowane wyjaśnienia, odnośnie jakiejś misji z Jarzębiną. Postanowiła więc poczekać z pytaniami, aż wróżka wróci.
W pobliżu ognia rzuciła rzeczy i klapnęła ciężko, prostując przednie nogi i wzdychając głęboko.
- Jak tylko chwilkę odetchnę, doprowadzę siebie i kolację do porządku. - mówiła z zamkniętymi oczami.

Odpoczynek niestety nie trwał długo. Usłyszała jakiś dziwny szmer, który skłonił ją do otwarcia oczu. Wzrokiem poszukała przyczyny. Najpierw zobaczyła skrzydlatą mocującą się z kamieniem przyciskającym duży arkusz, a potem o zgrozo, maleństwo zamierzało podrzeć płótno.
Ze stęknięciem wstała, nim właściciel mapy zorientował by się co się dzieje, mogło by być za późno i podeszła do stworzenia zanim zdążyło narobić większych szkód. Delikatnie złapała ją w garść, którą zaraz otworzyła, a drugą ręką podniosła kamień.
- Myślę, że mi i Tace łatwiej będzie czytać mapę, gdy będzie w całości.
„ Na pewno nie będę się nudzić” - pomyślała wracając z mapą i wróżką do ogniska.
- Skoro już wstałam, to poszukam jakiegoś strumienia, w lesie jest ich pełno i się umyję.
Awatar użytkownika
Taka
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Taka »

Taka, skoro zorientował się w niecnym i na szczęście niedoszłym zamiarze wróżki, wybuchnął słusznym oburzeniem.

- Kwiatek, jak możesz! - zawołał, biorąc od Nemain swoją mapę i składając ją z przesadną pieczołowitością. - Ja wszystko rozumiem i wiem, że ta mapa nie jest w najlepszym stanie, ale gdy jeszcze była w dobrym, kosztowała sporo. Jakbyś nie zauważyła, obejmuje naprawdę kawał terenu i jest przy tym dosyć szczegółowa. Skąd ty masz takie pomysły! - Sapnął z irytacją, aż dym mu poszedł z nozdrzy i dostrzegając w tym nieomylny znak, że pora się uspokoić, rzekł do centaura: - Skoro idziesz szukać strumienia, pozwól że przejdę się kawałek z tobą. Przyda się zebrać trochę chrustu.

Nie była to ze strony Taki tylko i wyłącznie wymówka. Nieduży zapasik, który zrobił dla siebie, mógł okazać się dalece niewystarczający wobec kompanii cudownie rozmnożonej przez zbiegi okoliczności oraz perspektywy pieczenia na kolację sporych gabarytów zwierza. Toteż wychylił resztkę piwa, odpiął smycz od obroży Nandy, żeby dziewczyna trochę jeszcze zażyła wolności i ruszył w las.

- Jeśli dobrze pamiętam, to gdzieś tam jest strumień - rzekł, kiwając na Nemain, a sam zaczął oglądać się za obiecującym źródłem suchego drewna. Nanda, lekko i z charcim wdziękiem, pobiegła za nim, a potem odbiła w bok, wsadziła nos w jakiś krzak i poczęła węszyć pilnie, wymachując cienkim jak bicz ogonem.

Taka dostrzegł całkiem obiecującą, zwaloną brzozę i począł nogą odłamywać jej konary. Szczęśliwie uniósł głowę na chwilę, by spojrzeć na nieodległe obozowisko przez zielony gąszcz. Zdawało mu się, że coś widzi na gałęzi ponad ptakiem, który usiłował zdewastować mu plecak. Wyprostował się, ciągle z suchą gałęzią w ręce, wbił spojrzenie w niewielki i niewyraźny, pokryty cętkami kształt. Zrozumiał na moment przed tym jak ten miękko zeskoczył z gałęzi.

- Ryś! - krzyknął i zaczął biec. - Nanda! Goń!

Suka uniosła głowę akurat w chwili, gdy ryś runął na pijane ptaszysko. Wystrzeliła z miejsca jak pocisk, niemal lecąc ponad korzeniami i przez paprocie. Nie wydała żadnego dźwięku, ale dopadła dzikiego kota z takim rozpędem, że chociaż chwyciła go zębami za grzbiet, oboje fiknęli kozła i potoczyli się po leśnej ściółce.

Taka naturalnie został daleko w tyle, chociaż zachował na tyle przytomności umysłu, by nie wlec za sobą trzymanej gałęzi, ale rzucić ją precz. Chwytać łuku nie było sensu, źle posłany pocisk mógłby zranić mu psa, toteż Taka rozejrzał się za pociesznym ptakiem, z nadzieją że nie tkwi on w szczękach rysia.
Groszek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje: Opiekun
Kontakt:

Post autor: Groszek »

Wróżka nie rozumiała powodu dla którego Nemain przerwała jej pracę. Nie znając takiego pojęcia jak mapa, a tym bardziej nie wiedząc jak wygląda owa taca, która miała by służyć do czytania tego pierwszego, Groszek na swój sposób starała się wytłumaczyć sobie intencję centaura. Skrzydlata doszła do wniosku że Nemain zwyczajnie szybciej wykona zadanie podzielenia pergaminu na mniejsze części, wyręczając w ten sposób wróżkę od której taka czynność wymagałaby sporo wysiłku.
Niestety człowiek po raz kolejny zniweczył cały plan chowając dzieło Groszek do swoich pakunków. Na szczęście teraz, gdy wróżka mogła komunikować się z swoja nową znajomą, nic nie stało na przeszkodzie by opowiedzieć Nemain najdrobniejsze szczegóły swojej historii, jak również sekrety misji ratowania Jarzębiny.
„Po warunkiem że Chleb chociaż przez chwilę nie będzie się wtrącał” – pomyślała Groszek, zastanawiając się jednocześnie od czego powinna zacząć. Zawsze gdy nad czymś intensywnie rozmyślała, wróżka miała w zwyczaju chodzić w tą i z powrotem, wydeptując w ten sposób ścieżkę zadumy. Zwykle ów marsz odbywał się w powietrzu, a zapytana dlaczego tak robi, Groszek odpowiadała że równoczesna praca rąk, nóg i skrzydeł, pozwala przyspieszyć wysiłek jaki podejmowała jej głowa.
Owa specyficzna forma medytacji pozwalała również zupełnie stracić orientację i nagle zorientować się że zostało się przy obozowisku całkiem samemu. Człowiek i Nemain gdzieś zniknęli a wróżka nie miała pojęcia kiedy to się stało ani w jakim kierunku powinna udać się na poszukiwania.
- Wiesz dokąd poszli? – Groszek spytała Lotkę, która dzięki wysiłkowi fizycznemu, zdołała jakoś zwalczyć pijackie zamroczenie i chociaż przez chwilę powrócić do roli tej, która na chłodno analizuje każdą sytuację.
- Posłuchaj, sugeruję abyśmy nieco ostrożniej dobierali sobie towarzystwo. Nie możesz ufać…. – Zaczęła swój monolog ptaszyna, jednak Groszek szybko przerwała te wywody.
- Na żołędną wysypkę! Patrz na to!
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Martwe zwierzęta! – Krzyknęła wróżka.
Niewielkie rozmiary wróżki w znacznym stopniu determinowały jej sposób poznawania świata. Groszek łatwo koncentrowała się na drobnych szczegółach, za to ogarnięcie dużego obszaru wydarzeń wokół niej, zwykło sprawiać jej problemy. Poza tym wcześniej byłą tak bardzo skoncentrowana na postaci Nemain iż zupełnie nie zauważyła przyniesionych przez centaura zwierząt.
- Nie miałam pojęcia że ona zajmuje się również opieką nad duszami zabitych stworów. – Zachwycała się wróżka, podlatując do leżącego truchła tygrysa, dzika i wilka. (Leżącego bez ruchu, skulonego w kłębek Baala, Groszek traktowała jako kolejne zwłoki).
- Co? Nie ruszaj ich! To może być niebezpieczne. – Denerwowała się Lotka, podskakując z irytacji.
Skrzydlata chciała nieco postraszyć swoją przyjaciółkę. Odrobina zabawy nikomu nie powinna zaszkodzić. Po za tym co mogło stać się złego jeśli dotknie martwego drapieżnika? Jako że tygrys i dzik byli dla niej zbyt ciężcy, Groszek do razu wybrała sobie za cel łeb wilka. Lądując na głowie Baala i ciągnąc go za uszy, wróżka starała się poruszać martwym łbem zwierzęcia.
- Patrz! Jestem wielkim złym wilkiem i zaraz cię pożrę.
Dostrzegając przytomne spojrzenie tego z którego Groszek urządziła sobie puszysty materac, Lotka z strachu niemal przestała oddychać. Po chwili do umysłu skrajnie przerażonego ptaka wdarł się jeszcze jeden potworny obraz. Wykorzystując nieobecność swojego pana, ryś towarzyszący człowiekowi, skorzystał z okazji szarżując prosto na bezbronne pisklę. Lotka omdlała z strachu dokładnie w tym samym momencie w którym dwa drapieżniki starły się tuż nad jej głową.
Nemain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 142
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Nemain »

- Myślę, że Groszek nie miała złych zamiarów, doszło po prostu do nieporozumienia - uśmiechała się pojednawczo Nemain. To dopiero była ironia losu. Pierwszej wody narwaniec robił właśnie za mediatora.
W trakcie rozmowy była wręcz pewna, że widziała jak Tace z nosa poszła smużka dymu, podczas gdy Groszek paradowała w tę i z powrotem najwyraźniej nad czymś głęboko rozmyślając.
Nie przeszkadzając skrzydlatej, chętnie przystała na propozycję mężczyzny. Dobrze mu zrobi krótki spacer, pomoże posegregować myśli, a skoro pokaże jej w którym kierunku powinna iść, to nie będzie tracić czasu na kluczenie po lesie. Po chwili się rozdzielili i Nem poszła we wskazaną stronę. Faktycznie kilkadziesiąt metrów dalej był strumień, do tego jak na drobną odnogę rzeki, był całkiem wartki i głęboki. Nie zastanawiając się weszła do niego w całym rynsztunku, wszystko było do prania i na dobrą sprawę razem ze swoim ciałem mogła oczyść strój. Strumień wartko szumiał, zagłuszając inne ciche odgłosy lasu, a jego lodowata woda koiła zbolałe, pokiereszowane mięśnie. Beztrosko korzystała z kąpieli, myjąc włosy zanurzając się razem z głową.
W tym samym czasie wróżka znalazła sobie doskonałą zabawkę w postaci gajłaka. Normalnie łyknął by skrzydlatą bez zająknięcia, nie zastanawiając się nawet, że była to istota przyjazna zwierzętom, ale z jakiegoś powodu jego ukochana towarzyszka przyłączyła się do tych dziwactw, więc cierpliwie znosił zabawy, łypiąc tylko czujnie oczyma. Kilka sekund później, czujność okazała się przydatna. Spostrzegł dosłownie lecące, szczekate psisko i kota, które wpadły na siebie i potoczyły się po trawie. Nie znosił kotów, a po dzisiejszej walce z tygrysem wręcz ich nienawidził. W tym czasie wojownicy kotłowali się po polanie, co ewidentnie stresowało dwunoga. Myśli kłębiły się w wilczej głowie, koty mogły być groźne, czy powinien interweniować i pomóc chudej suce.

Gdy po raz kolejny wynurzyła głowę z pod wody usłyszała krzyk Taki.
Wyskoczyła ze strumienia chlapiąc wodą na wszystkie strony i kulawym galopem wpadła do obozowiska.
Wilk zdążył już podjąć decyzję o włączeniu się do walki, chwytając za wolną część rysia. Ten mimo iż był uzbrojony w zęby i ostre jak brzytwa pazury, przeciw dwóm morderczo nastawionym psowatym nie miał szans.
Odstąpił od szarpania futrzaka, jak tylko zobaczył centaura. Zostawił martwego już kota Nandzie i przytruchtał do pani łasząc się i merdając ogonem informując ją, jaką przezornością się wykazał skoro pomógł ich nowym znajomym i jak dumna z niego powinna być.
- Czapki to z niego nie będzie - powiedziała Nemain patrząc na rysia tarmoszonego z wielkim zapałem przez charcicę i momentalnie zdała sobie sprawę z prawdziwego niebezpieczeństwa - a gdzie Groszek i Lotka?!
Awatar użytkownika
Taka
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Taka »

Taka nie miał pojęcia, kim są Groszek i Lotka, i nie zastanawiał się nad tym chwilowo, bo podnosił z ziemi bezwładnego ptaka. Drobiazg wyglądał na martwy, leżał na plecach, skrzydła miał rozrzucone, a nóżki przykurczone na brzuszku. Oddychał jednak, był ciepły, a gdy Taka objął go palcami, wyczuł bicie małego serduszka.

Nanda przybiegła do niego, z rysiem ciągle zwieszającym się smętnie z pyska, merdając radośnie ogonem. Taka podrapał ją za uchem, wyjął jej z mordy kota i rzucił go obojętnie obok ogniska. Na ile widział, nic z drapieżnika nie będzie. Oby tylko nie okazał się wściekły, a jedynie głodny, że ośmielił się podejść tak blisko do ludzi.

Myśliwy zatroszczył się za to o ptaka, złożył go blisko ogniska, zgarnąwszy nieco ściółki w miękkie łoże i ułożył tam ostrożnie zwierząto. Złapał za obrożę Nandę, która wyrwała do ptaszyny, poprowadził ją do drzewa, tam zawiązał, ostatni raz wytarmosił za uszy.

- Śpij, śpij - powiedział. - Będzie tego.

Domyślił się już, że Groszek musiało być prawdziwym imieniem Kwiatka. Po zastanowieniu, chwast przyniesiony przez wróżkę faktycznie mógł być kwiatem groszku. Lotka więc to zapewne ów uroczy ptak.

Taka pozostawił zajęcie się Groszkiem i Lotką w gestii Nemain, a sam zawrócił do lasu. Oczyścił wreszcie i przywlókł upatrzony konar, który połamał na kolanie. Drewno było dobrej jakości, suche, pękało aż miło. Taka dorzucił do ognia, żeby buchnął wyżej. “Doprawdy”, myślał markotnie, “ruszyłem na długo przed świtem i od dawna powinienem wylegiwać się pod kocem. A tu jak nie wróżki, to centaury, a jak nie centaury, to rysie. Co za dzień…”

- Może już wystarczy tych przygód na dziś, co? - rzucił. - Znaczy, ja się wypisuję. Dobrej nocy życzę - dodał, wydobył z torby koc i a jakże, ułożył sobie posłanie, na które zresztą natychmiast wpakowała się Nanda. Zawsze było jej zbyt zimno, jak to chartowi.
Groszek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje: Opiekun
Kontakt:

Post autor: Groszek »

Groszek zamarła ze strachu gdy rzekomo martwy zwierz podniósł swój łeb i zaczął rozglądać się po okolicy. Skoncentrowana na tym co dzieje się pod jej stopami, skrzydlata niewiele uwagi poświęcała walce jak rozgrywała się bliżej obozowiska. W chwilach dużego strasu, wróżka zwykła zapominać o przydatnej umiejętności latania, toteż zamiast spokojnie poszybować w bezpieczne miejsce, powoli zaczęła wycofywać się po grzbiecie zwierzęcia. Groszek cały czas uważnie obserwowała łapy i pysk drapieżnika, spodziewając się iż ten w każdej chwili może zechcieć strącić z siebie niechcianą pasażerkę. Jednocześnie z tyłu głowy, wróżka mocowała się z myślami, w jaki też sposób udało jej się wskrzesić martwą bestię i czy przypadkiem Nemain nie będzie o to zła.
Wilk wreszcie zdecydował się dołączyć do walki, gwałtownie zrywając się z miejsca i pędząc w stronę swojego przeciwnika. Stojąca na jego grzbiecie skrzydlata nie miała żadnych szans w obliczu tak ostrego szarpnięcia. Siła zwierzęcia sprawiła ze Groszek bezwiednie została odrzucona prosto w rosnący opodal krzak berberysu. Dla drobnej wróżki kontakt z ciernistą rośliną mógł zakończyć się tragicznie, jednak tym razem Groszek mogła mówić o dużym szczęściu gdyż udało jej się ominąć najeżone kolcami gałęzie.
Niestety był to sukces tylko połowiczny. Wróżka utknęła w plątaninie drobnych odrostów, świeżych pędów i pajęczych sieci, a im bardziej zaczynała się szarpać, tym głębiej zapadała się wewnątrz krzewu. Czuła się niczym motyl uwięziony w pułapce. Tym bardziej że olbrzymich pająków bała się znacznie bardziej niż wilka czy rysia. Wprawdzie póki co nie dostrzegała zagrożenia, ale ilość ciągnącej się lepkiej nici wokół niej, jasno sugerował że wcześniej czy później mieszkaniec berberysu upomni się o swoją zdobycz.
Wiedziała jak to działa. Pająkowate zwykle czekały w ukryciu aż ich ofiara opadnie z sił a dopiero potem przypuszczały atak. Groszek starała się złamać jeden z kolców by zdobyć cokolwiek czym dałoby się bronić. W całym nieszczęściu wróżki najgorsza rzeczą było to że znajdując się na skraju polany, nie miała możliwości zawołać centaura na pomoc. Poza tym obawiała się że swoim krzykiem prędzej sprowadzi na siebie niebezpiecznego przeciwnika niż sprawi że zostanie dostrzeżona.
Niespodziewanie dla wróżki, po zakończonej walce i pochwaleniu się swoim zwycięstwem, wilk wrócił na miejsce które zajmował wcześniej, na powrót sadowiąc się przed krzakiem w którym utkwiła Skrzydlata. Groszek nie była dobra w kontaktach z tak wielkimi zwierzętami. Nie miała pojęcia czy w ogóle jest w stanie porozumieć się z bestią, jednak w obecnej sytuacji właśnie ów zwierz był jej jedyną nadzieją na ocalanie.
Przemawiając do wilka, jednocześnie wróżka starała się mówić w taki sposób by słyszące ją pająki z góry wiedziały iż nie warto zadawać sobie trudu przemienienia jej w obfity posiłek.
- Halooo! Wielka, kudłata, śmiercionośna bestio! Czy mógłby pan łaskawie pomóc swojej przyjaciółce i powiedzieć Nemain gdzie jestem? Z całą pewnością się o mnie zamartwia, a już na pewno będzie rozgniewana jeśli usłyszy że stało mi się coś złego! – Pozostawało mieć nadzieję ze pająkowate są w stanie zrozumieć aluzję. Niestety delikatne drżenie liści wokół Groszek sugerowało raczej że jest dokładnie odwrotnie, a uwagi wróżki sprawiły iż napastnicy zdecydowali się przyspieszyć porę kolacji. – No co jest? Nie rozumiecie co oznacza że Nemain będzie zła?
Nemain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 142
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Nemain »

Nem zobaczyła kątem oka, jak Taka podnosi coś z ziemi. Po chwili obserwacji zorientowała się, że było to poszukiwane ptaszysko. Rozglądając się w poszukiwaniu drobniejszych członków grupy oddaliła się od ogniska, więc teraz przytruchtała z powrotem, w chwili, gdy Taka ułożył pierzastego na ziemi, przy ognisku. Musiała się nieźle przychylić by dotknąć zwierzątka i ocenić, czy żyje.
Lotka wyglądała na całą i zdrową, co najwyżej trochę wstrząśniętą i po chwili powinna dojść do siebie. O nią nie musiała się więc martwić.
W tym czasie mężczyzna zniknął w krzakach, ponawiając misję zaopatrzenia ich drużyny w drewno. Nie zatrzymywała go, powszechnie wiadomo, że najlepszym lekiem na stres jest praca, a musiała przyznać, że Taka wyglądał wcale nie lepiej od omdlałego ptaka.
Pewna o los Lotki wyprostowała się i ponowiła poszukiwania Groszek. Zawołała małą istotę, kilka razy ale nie spotkała się z odzewem.
„ Może Ryś ją pożarł” pomyślała dziewczyna. Nie paliła się specjalnie do rozpruwania kota w poszukiwaniu wróżki, ale jeśli skrzydlata za chwilę się nie znajdzie, pewnie będzie musiała.

W międzyczasie Baal wrócił na swoje miejsce, strażnika zdobyczy. Fuknął trochę nie zadowolony z przeciągania się sprawy kolacji, bo jakby byli sami to już dawno wcinali by kota z dzikiem, a teraz jak nie jakieś ratowanie psów, to szukanie, no właśnie czego Pani szukała. Przechylił łeb i zmrużył czerwone oczy w zamyśleniu, gdy usłyszał szept. Odwrócił się w stronę, z którego dochodził dźwięk i dostrzegł to dziwne małe coś, co wcześniej bawiło się jego uszami. „Śmiercionośny” o tak był śmiercionośny, najwyraźniej duża mucha nie była tak nierozumna, na jaką wyglądała. Spojrzał uważnie w stronę berberysu, dostrzegając zaplątaną wróżkę.

Taka sprawnie wrócił, ze swoją zdobyczą. Dodał drew do ognia i położył się spać ?
Nem popatrzyła ni to z dezaprobatą ni współczuciem. W końcu poznała już trochę ludzi i byli oni dużo bardziej delikatni niż mogła by przypuszczać, widocznie Taka nie był wyjątkiem. Co prawda dopiero słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, ale może ilość wrażeń przytłoczyła rudzielca i nie mogła mieć mu tego za złe. Pokiwała głową ze zrozumieniem, jak mężczyzna zawijał się w koc do kompletu z chartem.
- Dobrej nocy - odpowiedziała grzecznie, po czym, po cichu kontynuowała poszukiwania wróżki.

Wilk słuchał co Groszek mówiła. „Nemain będzie nie zadowolona” chciała mu grozić czy co. Ją- dużą muchę, kompanka znała dzień, z nim wędrowała całe pory księżyców, na pewno nie postawiła by czegoś tak nie przydatnego nad niego, ale gajłak nie był głupi ( a przynajmniej nie aż tak) i szybko zauważył, że skrzydlata drobina mówiła jeszcze do kogoś, kto chyba krył się w krzakach. Nie widział niczego, ale na wszelki wypadek wstał warcząc ostrzegawczo i bez wahania wsadził wielki łeb w krzaki. Węszył intensywnie, a nie znalazłszy niczego nietypowego, złapał Groszek w pysk i poszedł do Nem.
Zamerdał ogonem i trącając łapą nogi swojej pani, domagał się uwagi. Gdy tylko dziewczyna spojrzała na niego, z radością wypluł znalezioną wróżkę.
- Lusiu, znalazłeś ją. Dobra bestia, dobra - pogłaskała wielki łeb i wzięła wróżkę do ogniska.
- Choć maleńka, już się martwiłam. Twoja przyjaciółka leży tutaj, nic jej nie jest, tylko najadła się strachu. Odpocznijcie obie, a ja się wezmę za pracę, bo sama raczej się nie zrobi.- Szeptała tak, by nie przeszkadzać Tace, miała zamiar zawołać go dopiero jak mięso będzie gotowe.

Położyła się obok juk, przy ognisku by mieć lepsze światło, bo to dzienne właśnie niknęło i wyciągnęła z sakw cały potrzebny na dziś osprzęt: igłę, nici jedwabne, mały moździerz, słoik, przyprawy, sól, i suszone owoce.
Woreczek z daktylami podsunęła wróżce
- Proszę poczęstuj się, na pewno jesteś głodna.
Potem zaś wzięła się za zszywanie rany. Gdy szwy były gotowe nałożyła na szramę i kilka innych zadrapań, szarą, gliniastą maź ze słoiczka. „Teraz nie będę chlapać krwią na każdym kroku” ukontentowana popatrzyła na swoje dzieło i wstała, zabierając się za resztę obowiązków.
Najciszej jak mogła wystrugała solidny ruszt i stelaż do suszenia mięsa, potem zaś skupiła się na upolowanej zdobyczy.
Oskórowała i podzieliła tusze ze sprawnością godną rzeźnika. Część zostawiła do pieczenia, część pocięła w pasy i przygotowała do ususzenia nad ogniem, wszystko zaś zgodnie z przeznaczeniem natarła solą i ziołami.
Z tego wszystkiego pół dzika i podroby dostał sam wilk, co bardzo ucieszyło Baala, który chyba miała coś wspólnego z bezdenną otchłanią piekielną. Ile jedzenia by nie dostał tyle był wstanie pożreć.
Praca szła jej szybko i była skończona nim na dobre nastała noc.
Na koniec, gdy mięso się już piekło, do zrobienia została dziewczynie ostatnia część, rozglądała się uważnie po obrzeżu lasu, by wreszcie wypatrzyć, coś czego szukała.
Nemain wstała, zawinęła szkielety i inne niezjadliwe części w dziczą skórę i ten osobliwy tobołek oraz serca obu zabitych zwierząt zaniosła pod rosnącą blisko polany Olszę.
Chwilę głaskała drzewo po korze, opierając o nie czoło i szepcząc cicho, tak, że tylko las słyszał.
- Ofiara Lasu i niech Las zabierze ją z powrotem. Zwracam dusze zwierząt, niech powrócą do Dobrej Matki Ziemi - Po czym zostawiła pakunek i wróciła na swoje miejsce przy ogniu.
Gdyby chwilę później, spojrzeć w okolicę Olchy, nie dojrzało by się śladu ofiary.
Awatar użytkownika
Taka
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Taka »

Powiedzieć, że Taka spał, byłoby drobnym nieporozumieniem, zważywszy że nad głową szukano mu wróżki, walono kopytami, wzdychano po wilczemu, robiono kolację, a jeszcze ktoś musiał pilnować ogniska i tym ktoś czuł się on. Do tego dochodziła zwykła walka z Nandą o to, kto bardziej wciśnie się pod koc. Taka przysięgał sobie, że przy najbliższej okazji zakupi osobne okrycie dla charta.

Na razie jednak drzemał i co jakiś czas tylko dorzucał do ognia, gdy robiło mu się chłodniej. Spadki temperatury rozpoznawał zresztą z łatwością, bo Nanda zwykle usiłowała mu się położyć na szyi, kiedy tylko pojawiało się ryzyko, że zacznie marznąć.

Kolacją swoich dziwnych towarzyszek Taka się nie przejmował, wszak zjadł już dawno własną. Ich nocleg także nie był jego sprawą. Przetrzymał jakoś tę noc, a świt zastał go może nie wypoczętego, ale zdatnego do użytku. Toteż ledwie pierwsze promienie słońca przeniknęły przez baldachim drzew, wypełzł spod koca, zgarnął resztki opału do ogniska i począł zwijać manatki. Uporawszy się z tym zadaniem, siadł z mapą przy ogniu. Jedną ręką drapał za uchem Nandę, a drugą trzymał papier.

- To dokąd tak właściwie mamy iść? - mruknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
Groszek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wróżka
Profesje: Opiekun
Kontakt:

Post autor: Groszek »

Widząc krążącego nad sobą pająka, Groszek zdołała pomyśleć że gorzej już być nie może, gdy nagle okazało się że nawet to ostatnie stwierdzenie boleśnie mijało się z prawdą. Ignorując cierniste gałęzie, wilk wsadził swój włochaty łeb w sam środek krzaka berberysu, po to by wydostać stamtąd wróżkę. Skrzydlata już wcześniej podejrzewała że może mieć problemy z komunikowaniem się z tak wielkim zwierzęciem, ale nawet w najgorszych wyobrażeniach nie zakładała iż bestia zaryzykuje bolesne poranienie swojego pyska tylko po to by połknąć tak niewielką zdobycz jak wróżka.
Ponieważ wilk nie był w stanie wyłuskać samej Groszek z plątaniny pnączy, Baal zmuszony był oderwać od całości spory kawał kolczastego krzewu, trzymając w swoim pysku nie tylko nogi wróżki ale również stos najeżonych cierniami gałązek. Fakt ten był ostatnią nadzieją kulącej się z strachu wózki. Groszek łudziła się że potwór nie pozbawi jej kończyn, ryzykując jednocześnie udławienie w skutek ostrego szpikulca blokującego mu gardło.
Wróżka pozostawała w pozycji embrionalnej długo po tym jak została wypluta na ziemię. Z rękoma chroniącymi głowę i kolanami podciągniętymi pod brodą, Groszek nie miała odwagi wykonać najmniejszego gestu w obawie aby nie zwracać na siebie uwagi włochatej bestii. Tym razem ciekawość małego stworzenia potrzebowała znacznie więcej czasu by przebić się przez skorupę strachu. Ostatecznie jednak chęć poznania wszystkiego zwyciężyła. Skrzydlata podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła wodzić wzrokiem po obozowisku. Nie miała pojęcia co też robi Nemain. Nigdy w życiu nie widziała tyle mięsa.
Groszek nie była w stanie zrozumieć co wspólnego ma porcjowanie mięsa z opieką nad zmarłymi zwierzętami. Musiało istnieć jakieś inne wytłumaczenie skomplikowanych czynności jakimi zajmował się centaur.
- Szykujesz zapasy na zimę dla całego stada? – Zapytała wróżka. – Dużo ci narobiłam kłopotów przez to że obudziłam wilka? A tak w ogóle pochodzisz stąd, prawda? Być może wiesz gdzie znajduje się Tysiącletnie Drzewo? Dąb. To musi być dąb. One są najstarsze, najmądrzejsze i obdarzone najlepszą pamięcią. Na pewno słyszałaś. To które rodzi jeden owoc na stulacie, a w korzeniach którego znajduje się Zwierciadło Wątpliwości. Musze je odnaleźć by poznać osobę duchowo połączoną z Jarzębiną. Niby Lotka jest moim przewodnikiem ale ona sama z trudem znalazła ten las.
Skrzydlata z zainteresowaniem spojrzała w kierunku śpiącego ptaka, który o dziwo ułożył sobie gniazdo bezpośrednio obok człowieka i jego rysia.
- W ogóle zabawna historia. Miesiącami szukałam odpowiedzi co do miejsca w którym powinnam rozpocząć swoje poszukiwania, a okazało się ze najlepiej zorientowany jest Stary Sokownik, czyli ten w konarach którego znajduje się mój dom. Ale skąd miałam wiedzieć.
- „To dlatego że nigdy mnie nie słuchasz” – Basowym głosem wróżka imitowała głos drzewa, odgrywając przed Nemain małe przedstawienie.
- Ja cię nie słucham? – Odpowiedziała samej sobie Groszek. – Jestem wręcz stworzona do słuchania. Istne wcielenie cierpliwości, wyrozumiałość i poświęcanej uwagi.
- I znów mi przerywasz. – Zahuczało Groszek-drzewo, szeleszcząc swoimi konarami, na potrzebę chwili zrobionymi z trzęsących się rąk wróżki.
- Niby jak miałabym ci przerwać skoro nawet nie dopuszczasz mnie do głosu. - Oskarżycielsko wtrąciła Skrzydlata. – Poza tym mi się bardzo spieszy, a ty specjalnie mówisz tak wolno. Dlatego ja muszę przemawiać za ciebie i za mnie jednocześnie. Ale ty – ja, nigdy nie odpowiadasz mi na moje pytania, przez co muszę zadawać następne, na które ty znów nic nie wiesz.
Nemain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 142
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Nemain »

Mimo starań Nemain, Taka wydawał się jakiś zestresowany, wstawał co chwila, że niby to dorzucał do ognia. W pewnym momencie, zaczęła się zastanawiać czy nie uznać tego za obelgę, że może ma ją za złodzieja czy podpalacza lub głąba, że ogniska by nie dopilnowała. Cóż jednak mogła zrobić, ludzie miewali swoje dziwactwa, których ni w ząb nie pojmowała, chcąc nie chcąc, musiała zaakceptować Takę, takiego jakim był, nawet jeśli dziwnie się zachowywał.
Szybko przestała się tym martwić i kara skupiła się na pracy oraz wróżce, która wreszcie otrząsnęła się z szoku.
- Zapasy dla stada ? Ależ skąd, to będzie dzisiejsza kolacja dla mnie i dla tego tam śpiącego, Taki - wskazała palcem zawiniętego w koc człowieka - no i oczywiście, część posłuży za zapasy na drogę - pokazała dla odmiany palcem suszące się pasy mięsiwa. Stwierdziła, że gestykulując, co wróżka sama często robiła, łatwiej pomoże skrzydlatej poskładać elementy dużego świata w całość.
Kolacji Taka nie chciał, ale tym akurat się specjalnie nie przejęła, wraz z końskimi rozmiarami miała i apetyt wprost proporcjonalny do masy, a do tego żarłocznością nie ustępowała wcale gajłakowi, który jak skończył dzika wyżebrał jeszcze porcję tygrysa, ona zaś ze smakiem zjadła całą resztę pieczeni. W końcu nigdy nie wiadomo było, kiedy znów czeka ją tak suty posiłek. W trakcie pracy, a później jedzenia rozmawiała z Groszek.
-Obudziłaś wilka ? Myślę, że to dobrze, bo do rana bym cię szukała - zaśmiała się pod nosem centaurzyca, nie wiedząc co tak naprawdę wróżka miała na myśli.
-Nie, nie pochodzę stąd. Urodziłam się, jak by ci to powiedzieć, a już wiem, zapoznam cię z mapą - z juk wyciągnęła rulon, który rozwinęła na trawie. Pamiętając jak sama się kiedyś dziwiła co to i jak można tego używać, zaczęła wyjaśniać - to jest coś jakby zmniejszony obraz całego, wielkiego świata i musi być w całości - przezornie dodała - To jest ten las, pokazała palcami zielony pas. My jesteśmy gdzieś tu. Ja urodziłam się tutaj, pokazała równiny. Mimo, że wydaje się blisko to są to całe tygodnie galopu od nas.
Potem wróżka wreszcie zaczęła opowiadać o tym co ją tu sprowadza. W zasadzie była to luźna interpretacja Nem powstała na bazie chaotycznych wypowiedzi nowej znajomej. Jedyny konkret jaki udało jej się wychwycić był o tysiąc letnim dębie, który muszą odnaleźć. Słuchała licząc w duszy na dalsze wyjaśnienia, ponieważ nawet jakby bardzo chciała to nijak nie dało się pytaniem przerwać wróżce jej barwnej opowieści z podziałem na role, nawet jeśli aktor był tylko jeden.
Gdy Groszek doszła do etapu z szumieniem niby drzewa i odgrywaną kłótnią, już świtało i Taka właśnie wstał.
Widząc, że cała ekipa jest już na nogach, podniosła się ze sfinkso-podobnej pozycji i rozpoczęła pakowanie. Suszone racje, które do rana były gotowe, zawinęła w paczuszki poukładane w kilka oddzielnych pergaminów, a później, razem w błam skóry, które jakimś cudem też były we wszech-wyposażonych, chyba bezdennych przegródkach torby podróżnej.
Miała nadzieję, że mężczyzna gdy wypocznie będzie w lepszym nastroju, ale ten wyraźnie markotny i niezbyt żwawy spytał tylko pod nosem dokąd mają iść.
Ba ! Gdyby zjadł solidną kolację, na pewno miał by lepszy humor, na głodniaka każdy jest marudny, ale przecież nie była jego matką i nie miała najmniejszego zamiaru ganiać go z talerzykiem.
- Szukamy Tysiąc letniego dębu ! - dziarsko odpowiedziała rudemu, szczerząc się jak szczerbaty do sucharów, w nadziei, że swoim nastawieniem doda mężczyźnie wigoru - Z jakąś kałużą mądrości, lustrem wdzięczności czy coś w ten deseń. Na mapie go nie ma - Klepnęła go po plecach - No szykuj się i ruszamy - zrobiła kilka kroków w miejscu jak koń cyrkowy - ale może przypadkiem wiesz w którą stronę powinniśmy iść ?
Awatar użytkownika
Taka
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Taka »

Taka patrzył na wyszczerzonego, przesadnie entuzjastycznego i - jak się okazało - zgubionego centaura z pewną dozą sceptycyzmu. Przyznać należy, że “tysiącletni dąb z kałużą mądrości” nie stanowił specjalnie konkretnego celu, a na pewno nie była to wiedza, ułatwiająca wybór kierunku. Toteż mężczyzna ziewnął na dobry początek szeroko i zabrał się za pałaszowanie kawałka chleba. Udawał namysł, chociaż w głowie miał pustkę. Do czasu. Zjadł, wyjął z rękawa karty i zaczął tasować je niespiesznie. Zawsze mu się lepiej myślało, gdy miał czym zająć dłonie.

Skoro dąb miał szczęście rosnąć tysiąc lat i nie powalił go ani człowiek, ani żadna wichura, to zapewne znajdował się głęboko w lesie. Daleko od strumieni, które mają zwyczaj drążyć korzenie, zmieniać bieg i przyciągać ryjące ziemię dziki.

- Po mojemu, musimy po prostu znaleźć matecznik, najlepiej samo jego serce - oświadczył więc Taka. - A matecznik jest zawsze w głębi lasu, daleko od polan, tam gdzie najwięcej zwierzyny i najmniej światła. Musimy więc iść tam, gdzie drzewa rosną gęściej i gdzie trudno się dostać. - Czyli dokładnie w przeciwną stronę niż nakazuje podróżniczy rozsądek, dodał, ale nie wyrzekł tego na głos. Czym bowiem jest rozsądek wobec przygody? - Zbierajmy się - przytaknął Nemain.

Wstał, zarzucił na grzbiet bagaże i odwiązał smycz Nandy. Skrócił ją mocno, żeby suka nie biegała po krzakach i nie plątała się zbytnio. Uwalniać jej nie chciał, raczej nie byłoby grzecznie dla towarzystwa, gdyby co chwilę musieli stawać, łazić w kółko i nawoływać psa, który popędził za czymś małym i ruchliwym.

Obrał kierunek północny, bo jakoś mu się wydawało, że najlepiej spełnia on definicję “w głąb lasu”, zważywszy skąd przybył sam Taka, do tej pory trzymający się raczej utartych, bezpiecznych ścieżek. Teraz zamierzał dla odmiany wybierać te najgorsze, najbardziej zdradliwe i najmroczniejsze. Obejrzał się jeszcze, czy aby na pewno wszyscy za nim podążają i dość raźno ruszył przed siebie. Nareszcie miał perspektywy na coś interesującego!
Zablokowany

Wróć do „Fiołkowa Polana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość