Szepczący Las[Niedaleko Danae] Przeznaczenie

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Tak! Tak! Budził się! Nareszcie! Titivillus już się bał, że pęknie z wyczekiwania i niepewności. Nie znosił czekać, nie lubił się martwić i nie potrafił długo siedzieć bezczynnie. Dlatego też od pewnej chwili trącał człowieka bardzo delikatnie łapką w mniej czerwone miejsca na nodze. Noga na pewno czuła się lepiej, bo mikstura, którą jej zaaplikował obsychała i odpadała. to znaczyło, że na pewno wchłonęła wszystkie paskudne dolegliwości i teraz Chryzostom już będzie zdrów!
Gdy pacjent otworzył oczy, podskoczył z radości, podfrunął bliżej i poklepał towarzysza po ramieniu - Och, jak dobrze, że już się obudziłeś! Prawda, że czujesz się lepiej? Czy mogę Ci jeszcze jakoś pomóc? - Zacmokał i krytycznie przyjrzał się mężczyźnie: - Nie wyglądasz zbyt dobrze... - podrapał się po głowie myśląc, czy pamięta jakieś wywary na wzmocnienie.. Niestety nie pamiętał i zrobiło mu się bardzo przykro z tego powodu. Zazgrzytał zębami i podbiegł do ogniska nad którym wciąż był kociołek z ziołami. Zaczerpnął chryzostomowym kubkiem prosto z kociołka i podał mu do wypicia. Żeby rycerz nie musiał się zbytnio wysilać, przytrzymał mu kubek przy ustach: - Pij, pij, to na pewno Ci pomoże! Po wcześniejszym wyczekiwaniu, aż łapki mu się trzęsły do czynów.
Awatar użytkownika
Chryzostom
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chryzostom »

"Pomóc?" - Chryzostom pomyślał zgryźliwie - "Oczywiście, że możesz... Zniknij na zawsze z mojego życia. I nigdy, przenigdy do niego nie wracaj!" - Nie wypowiedział jednak tych słów na głos, był na to zbyt dobrze wychowany.
Przemknęło mu przez głowę, że właśnie oto zaczyna spełniać się jego koszmar, potwór chciał go utopić. Z zaskoczenia wziął łyk, ale potem zakrztusił się z wrażenia gdy przyszło mu do głowy że to jakaś piekielna trucizna. Próbował odsunąć kubek od ust, prychał i pluł. Machał też rękami próbując odpędzić od siebie chochlika. Być może gdyby udało mu się go złapać, spróbowałby go udusić.
Kiedy wreszcie złapał oddech wycharczał: - Dość. – zabrzmiało to raczej słabo.

Chryzostom zaczął rozpaczliwie zastanawiać się, w jaki sposób mógłby uwolnić się od kłopotliwego towarzystwa Titivillusa. Domyślał się, zwyczajne pożegnanie może być trudne. "Ale gdyby go tak uśpić i uciec?"
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Titivillus prawie nie zauważył protestów człowieka. Zresztą wcale nie przyszło mu do głowy, że ktokolwiek mógłby protestować przeciwko ratowaniu własnego życia. Dlatego też dopiero po dobrej chwili zwrócił uwagę na to, że Chryzostom chyba coś mówi… Przekrzywił łepek i przyjrzał się znów swojemu towarzyszowi. Ten wyglądał raczej słabo i minę miał jakąś taką… dziwną. Zupełnie jakby był zły? Ale jako, że chochlik nie widział żadnego powodu, dla którego człowiek mógłby być niezadowolony, zignorował tę minę. W końcu trudno wymagać od kogoś, kto nie jest w pełni zdrów, by cały czas się uśmiechał. Titi był bardzo wyrozumiałym chochlikiem i był z tego dumny. A żeby dodać sobie animuszu i podbudować swoje ego zaczął nucić pod nosem:
Rycerz jest już prawie zdrowy pod moją opieką,
już niedługo znów wyruszy lasem polem, rzeką;
Będzie sobie mógł wędrować ze zdrowiutką nogą,
bo znalazłem w swej mądrości zioła co pomogą.

Zachwycił się własną radosną twórczością i kontynuował:
Może jutro wyruszymy na wielką przygodę?
Nie zważając ni na trudy, ni na niewygodę.
On ratować będzie życie, a ja to opiszę,
och cudowne będzie życie z takim towarzyszem!

Przyglądając się Chryzostomowi chochlik nabierał pewności, że ten wkrótce będzie zdrów. Emocje trochę opadły i teraz wreszcie Titivillus poczuł się zmęczony. W końcu napracował się dziś niemało.
Dzień miał się ku zachodowi, a on cały czas a to szukał ziół, a to przygotowywał miksturę, w końcu czuwał nad chorym. Mógł być wyczerpany. Ziewnął szeroko i potarł ślepka łapkami. Znów popatrzył bardzo uważnie na człowieka i powiedział do niego: – Skoro czujesz się ciut lepiej, postaraj się nie umrzeć mi przez ten czas kiedy będę spał. Obiecuję, że zamknę oczy tylko na chwilę. A jak tylko wstanę, przygotuję Ci wzmacniający wywar z ziół. – obiecał uroczyście.
Awatar użytkownika
Chryzostom
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chryzostom »

Chryzostom zdrętwiał słysząc piosenkę małego stwora. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, co poczuł kiedy usłyszał o kolejnym wywarze. Czym tym razem chochlik zamierzał go uraczyć? I czy uda mu się ujść z życiem z tego wzmacniania? O nie! Był pewny, że nie zamierza poddawać się kolejnym eksperymentom. Musiał coś zrobić. Świetnie się składało, że potwór zamierzał się przespać. Chryzostom nie wiedział jak długo i jak czujnie sypiają chochliki. Wiedział za to, że nie ma czasu do stracenia. Zamaszyście pokiwał głową z przekonaniem, że nie zamierza umierać. Spróbował nawet zrobić dzielną i przekonującą minę.

Spróbował usiąść wygodniej jeszcze zanim towarzysz zasnął. Nie był pewny w jakim stanie jest jego chora noga. Właściwie teraz trudno było stwierdzić, która jest chora – jedną nadwyrężył on sam, o stan drugiej postarał się chochlik… Chryzostom był coraz bardziej zły.
Poruszył najpierw prawą nogą, która paliła już ciut mniej. Nie było nawet tak źle. Pęcherze jeszcze pewnie jakiś czas nie zejdą, ale raczej da się na niej chodzić. No to teraz druga. Zacisnął zęby i ostrożnie poruszył najpierw palcami lewej stopy. Nieźle. Z kostką nie było już tak dobrze, ale też ból był mniejszy. Chryzostom nabrał nadziei. Może się udać.
Najciszej jak potrafił sięgnął po onuce, które leżały porzucone w zasięgu ręki i zaczął owijać stopy. Co chwilę nerwowo zerkał na śpiącego chochlika. Zaczął zakładać buty. Kilka razy zza zaciśniętych zębów wydobył mu się syk, ale w końcu udało mu się i to. Spróbował wstać, ale nogi ugięły się pod nim. Był zdesperowany, wiedział, że nie może tu zostać.
Oparł się na rękach i powoli, jak najciszej zaczął się przemieszczać na czworakach. Po drodze zgarnął swoje rzeczy te, które na szczęście nie leżały daleko. Znów spojrzał na śpiącego stwora i ruszył dalej. Byle do jakichś krzaków. Tam może uda mu się zaszyć w gałęziach, liściach albo czymkolwiek innym i przeczekać.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Titivillus spał kamiennym snem. Okazało się, że faktycznie zmęczył się całkiem konkretnie pomagając człowiekowi i teraz co jakiś czas pochrapywał donośnie. Donośnie jak na takie maleńkie stworzonko, oczywiście. W spokojnym śnie nie przeszkadzał mu żaden szmer ani szelest, wydawać by się mogło, że nawet ptaki świergotały nieco ciszej by pozwolić się wyspać pracowitemu chochlikowi. Spał więc smacznie, sporo dłużej niż zamierzał.
Obudził się nagle, z przeczuciem, że coś jest nie w porządku. Usiadł, potarł oczka łapkami, ziewnął szeroko z głośnym kłapnięciem pyszczka na końcu, zacmokał i rozejrzał się. Było już całkiem ciemno. Nadal było cicho. Ognisko prawie wygasło. A, czyli obudził go chłód. Trzeba dorzucić drzewa. Właściwie to może rycerz jest już na tyle zdrów, by przynieść jakieś gałęzie?
„Rycerz!” – ta myśl obudziła go na dobre – „Może umarł, skoro jest tak cicho? Nie słychać nawet jego oddechu?!” – Titi zaczął gorączkowo rozglądać się wokół. Chryzostoma nie było na polanie. Chochlik zdumiał się – „Gdzie on polazł z tym chorym kulasem? Porwały go leśne driady, czy zeżarły jakieś zwierzaki? Zżeranie raczej by go obudziło, człowiek chybaby darł się gdyby coś go gryzło?” – sprawa była tajemnicza. Właściwie, jakby się tak dobrze zastanowić, wszyscy ostatni towarzysze Titka znikali w tajemniczych okolicznościach. Chochlik usiadł na pierwszym lepszym kamieniu i podrapał się łapką po łysym łepku. Uszy mu oklapły i zwisały smętnie, jak zwykle, kiedy bywał zamyślony bądź smutny. Drapał się tak i drapał, aż skóra na łepku zaczerwieniła się i zapiekła. To go otrzeźwiło. Poczochrał jeszcze i tak już rozczochrane włosy wokół uszu i pofrunął do góry. Nie mógł przecież tak tu siedzieć i dumać, kiedy jego towarzyszowi być może grozi niebezpieczeństwo. Musi go odnaleźć!
Pofrunął dość wysoko by móc ogarnąć wzrokiem jak największą część polanki i pobliskiego lasu. Co z tego, że było ciemno, chochliki widzą w nocy całkiem nieźle, a zwłaszcza to, co powinny widzieć. Wytężył też uszyska, w końcu nie tylko wzrokiem posługiwał się świetnie, jako przedstawiciel fantastycznej rasy chochlików. I… nic. Zaczął nawoływać: - "Mości ryceeeeerzuuuu! Drogi Chryzooostooomieee!" – wołał i wołał aż się zadyszał. I nadal nic. Pomyślał, że to jakiś żart, niemożliwe, żeby kolejny towarzysz po prostu rozpłynął się w lesie.
Fruwał jak szalony zataczając coraz szersze kręgi wokół polanki, ale powoli zaczynał wątpić. "No, musi dał się czemuś zeżreć, niewdzięcznik jeden…" - pomyślał z goryczą. Westchnął ciężko i przycupnął wysoko na gałęzi wśród liści.
Awatar użytkownika
Chryzostom
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chryzostom »

Rycerz przemieszczał się powoli, byle dalej od strasznego chochlika. Nie było mu wcale wygodnie, ale nie miało to żadnego znaczenia. Musiał się gdzieś schować zanim monstrum się obudzi. Miał nadzieję, że zdąży. Przesuwał się po liściach, zahaczał o korzenie i parę razy niechcący wetknął rękę w coś miękkiego. Miał nadzieję, że to tylko jakaś mała kałuża. Zresztą i tak było mu wszystko jedno.
W pewnym momencie jego ręka zapadła się głęboko a on sam stracił równowagę i zaczął spadać. Niestety głową w dół, na szczęście niezbyt głęboko. Nie potłukł się nawet zbytnio, tylko w lewej nodze coś zapiekło. Ale chyba nie odniósł żadnych szkód. Usiadł trochę wygodniej, a właściwie położył się wygodniej, bo jama do której wpadł nie była zbyt głęboka. Rozejrzał się, co nie było łatwe. Wpadł przez jakąś dziurę, przez którą teraz docierało trochę światła księżyca. Na szczęście obok siebie nie zauważył żadnego zwierza, do którego mogło należeć to legowisko. „Może się udać” – pomyślał, na razie nieśmiało. Bał się dopuścić do siebie taką optymistyczną myśl.
Nagle wstrzymał oddech. Potwór się obudził, bo usłyszał jego wrzaski. Wstrzymał oddech na tak długo, że prawie się udusił. Ale chyba wolał się udusić niż zostać znaleziony.
Krzyki bestii to się oddalały, to przybliżały, w końcu ucichły.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Chochlik siedział ze smętną miną na gałęzi i gapił się przed siebie zupełnie bez sensu. I tak nie widział nic konkretnego. Znów znalazł się w takiej samej sytuacji jak niedawno i wcale nie było mu do śmiechu. Tak bardzo nie lubił być sam. Z tego właśnie powodu dołączał się do grup kupców, rzezimieszków lub innych wędrowców. Z nimi zawsze było wesoło, mógł psocić i dokuczać, a oni tak zabawnie się złościli. Z rycerzem było inaczej. Polubił go. Oczywiście, miał juz kilka pomysłów na psoty, ale przed tym chciał rycerza wyleczyć, pomóc mu jak przyjacielowi. A on dał się pożreć jakiejś pierwszej, lepszej bestii. Albo teleportował się do jakiegoś innego świata. No bo przecież z tą chorą nogą nie zwiał ot tak, po prostu. Titek pociągnął nosem. Nie, wcale nie płakał, a jednak tak mu się jakoś dziwnie zrobiło... Pomajtał bezmyślnie oklapniętymi uszami i westchnął ciężko. Cóz, wszystkie znaki Alarnii wskazują, że będzie musiał wyruszyć w samotną podróż do Danae. Na pewno spotka kogoś po drodze. Wyruszy rano.
Kiedy podjął decyzję, przygładził wiszące smutnie uszy przyplaszczając je jeszcze bardziej. Pomyślał, że taką piękną, choć bardzo krótką znajomość powinien jakoś uhonorować. W końcu Chryzostom zasłużył sobie na jakąś piękną pieśń. O tak, on Titivillus zadba o to, by o dzielnym rycerzu dowiedziały się tłumy!
Pewien dzielny rycerz, Chryzostom go zwali,
był bardzo waleczny, mógłby świat ocalić,
ratował z opresji, wędrował po świecie,
robił to co zwykle o rycerzach wiecie.

Do tego był miły, dobrze wychowany,
wzdychały do niego nawet piękne damy,
mógłby być szczęśliwy u boku księżniczki,
gdyby tylko trafił kiedyś pod jej drzwiczki...

On wolał wojaczkę (bujał głową w chmurach)
od nudnego życia w pałacowych murach,
wybrał trudne życie, wędrowca i stróża,
niejeden raz w błocie musiał się unurzać.

Wiele pięknych czynów ów wojak miał w planach,
czekał na okazję wieczorem i z rana.
Chciał nieść pomoc na chwałę prawa i Alarni;
niech drżą przed nim wszyscy łotrzykowie marni!

A jednak historia kończy się tragicznie,
nasz Chryzostom przepadł całkiem spontanicznie
chciał być bohaterem, jak wieść gminna niesie,
ruszył na wyprawę, no i przepadł w lesie.

Chochlik westchnął i otarł łzę. Wzruszył się okropnie pisząc requiem dla rycerza Chryzostoma.

Być może, gdyby zastanowił się dłuższą chwilę, doszedłby do wniosku, że skoro nigdzie nie znalazł ani śladów walki, ani porzuconych kości człowieka, to ten jednak może żyć. Chochliki jednak nie należą do istot rozmyślających długo i bezsensownie. Dla Titka sprawa była prosta: skoro człowiek był, a teraz go nie ma, to znaczy, że przepadł. Nikt z własnej woli nie opuszcza zacnego towarzystwa. Ten wojownik zapewne więc już nie żyje, bo inaczej byłby w pobliżu, albo chociaż dał jakikolwiek znak życia.
I już.



ciąg dalszy Titivillus
Awatar użytkownika
Chryzostom
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chryzostom »

Chryzostom był wyczerpany. Właściwie sam nie wiedział czym bardziej - czy drogą, którą niedawno przebył, czy ostatnimi urazami, czy towarzystwem strasznego chochlika. Ale na pewno towarzystwo chochlika był gotów uznać za najgorszą rzecz, jaka mu się ostatnio przytrafiła.
Był tak zmęczony, że sam nie spostrzegł kiedy zapadł w sen. A może zemdlał z wrażenia i wycieńczenia. Stracił świadomość na bardzo, bardzo długo. Nadzieją dla niego było to, że nie znajdzie go w tym stanie żaden drapieżnik. Ani wstrętny, złośliwy, natrętny i przerażający chochlik.
Spał spokojnie i głęboko.









Ciągu dalszego przygód Chryzostoma na razie nie będzie.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość