Lawendowy Dwór[Lawendowy Dwór] Nie czas żałować róż

Lawendowy Dwór położony zaledwie kilka godzin jazdy wierzchem od samej stolicy. Jego właścicielem jest Lord Tristan an Anlagorth. Posiadłoś otrzymał on w prezencie ślubnym do króla i królowej. Obecnie lord zamieszkuje go lord wraz z dziećmi synem Elowenem i córeczką Prim.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel przyjął wieść o bezsenności Tristana ze spokojem - nie dał po sobie poznać czy sam uważa to za wadę, czy za zwykłą cechę, być może nawet nie wartą wspominania. W duchu jednak trochę współczuł lordowi - wiedział jakie były konsekwencje bezsenności i jeśli on borykał się z tym od dłuższego czasu, mógł mieć już naprawdę dość swojej przypadłości. Zmęczenie za dnia, brak energii, rozdrażnienie - klasyczna sytuacja. Niemniej Gallel wiedział, że przede wszystkim nie jest to choroba dziedziczna, a co więcej jest też wyleczalna - wymaga tylko wiele troski i znalezienie przyczyny tego stanu. Nie narzucał się jednak tak od razu z propozycją, że może polecić jakiegoś medyka - to nie tego dotyczyła rozmowa. Skinął ledwo zauważalnie głową, przymykając przy tym oczy, ale nie powiedział słowa. Jakże by mógł przerywać Tristanowi, który najwyraźniej dopiero się rozkręcał? Jego kolejny monolog bardzo zadowolił przyszłego teścia - Gallel lubił taką szczerość, podobała mu się inicjatywa Anlagortha. Uśmiechnął się nawet przy słowach, że Rael została zesłana swojemu narzeczonemu przez niebiosa - zważywszy, że była niebianką, zdanie to zdawało mu się odrobinę zabawne, ale w taki ciepły, przyjaznym sposób. A samo podejście Tristana do kwestii związków… Ciekawe czy lord wiedział jak bardzo zyskał w oczach przyszłego teścia? Gallel co prawda pod wieloma względami był tradycjonalistą, ale nigdy nie podobało mu się sprowadzanie kobiety do pozycji czegoś między przyjacielem a służącą, czegoś gorszego od mężczyzny. Uważał, że jego własny związek opierał się właśnie na partnerstwie i zaufaniu - Triana co prawda siedziała w domu i bawiła dzieci, jak to w typowym patriarchalnym związku, ale to był jej wybór, bo jeszcze przed ślubem przecież podróżowali razem. Wtedy jeszcze była jego córką, adoptowaną córką…
        Mimo iż Gallel zamyślił się głęboko nad swoimi wspomnieniami, nadal miał na uwadze słowa Tristana. Już w tym momencie wiedział, że udzieli im błogosławieństwa na to małżeństwo. Od momentu gdy tu przybył lord zdobywał kolejne i kolejne plusy, a pełen miłości list Rael sprzed tej wizyty również nie były bez znaczenia. Dyplomata nie chciał dawać ponieść się cudzym emocjom - jako ojciec musiał być rozsądny i podjąć decyzję kierując się rozumem, a nie sercem… Ale nie miał prawie żadnych argumentów, by odrzucić ofertę Tristana. Lord Anlagorth nie dał mu żadnego powodu, aby nie pozwolić mu ożenić się z Rael, a jeśli już Gallel miałby znaleźć jakieś jego wady, byłoby to zwykłe czepianie się szczegółów.
        Nagła zmiana tonu gospodarza sprawiła, że anioł spojrzał na niego z większą uwagą, z niemym pytaniem “słucham?” w oczach. Uniósł lekko brew na wieść, że miał zostać komuś przedstawiony - nie spodziewał się takiego obrotu spraw i z początku nawet nie przypuszczał o kogo mogłoby chodzić. Nie o rodziców Tristana, to było pewne. Więc kogo? W końcu dowiedział się, że chodziło o przyszywaną babcię dzieci. Gallel słuchał jej krótkiej historii i opisu jej relacji z rodziną Anlagoth w milczeniu. Na koniec skinął głową.
        - Dobrze - zgodził się bez żadnych kwiecistych przemów. - Chętnie ją poznam. Prowadź… Chyba, że poznam ją dopiero na wieczerzy? - upewnił się anioł. Nie powiedział co o tym myśli, lecz jego przyjazny ton nie zmienił się ani na jotę, więc chyba nie miał nic przeciwko tego typu zażyłościom. Jedyne co mogło zwrócić uwagę Tristana to to, że dyplomata na dłużej zagapił się w stronę wyjścia do ogrodu, jakby chciał dojrzeć swoją córkę i dowiedzieć się co ona o tym myśli i czy w ogóle jest świadoma tego jaką rolę pełni tu Anastazja.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan wiedział, że znajdzie Anastazję w pokoju zabaw, gdzie często lubiła przesiadywać. Elowen o tej porze powinien mieć lekcję z literatury, a Prim miała czas drzemki. Był pewien, że mimo to Ana będzie odpoczywać przy otwartym oknie właśnie w tym pokoju. Nie mylił się. Staruszka siedziała w głębokim fotelu, w głębi pomieszczenia, przy oknach otwartych na oścież. Miała na sobie zieloną, aksamitną suknię z lekkimi zdobieniami. Tristan celowo fundował dla niej takie tkaniny. Były piękne i ciepłe. Chciał, by czuła, że jest częścią jego rodziny, ale dbał też, by nigdy nie marzła. Mimo iż suknia miała długie rękawy, Anastazja miała zarzuconą na ramiona czarną, zdobną chustę. Na jej kolanach spoczywała książka.

Tristan zmarszczył brwi. Książka? Czyżby...
Ana drzemała, głowę miała opartą o małą poduszkę. Długie, białe włosy, zaplecione w warkocz przerzuciła przez ramię, ale nie to było szokujące. Na jej nosie spoczywały okrągłe okulary w złotych oprawkach. Lord nie mógł uwierzyć w to co widzi. Tak, te okulary były prezentem od niego i tak, były bardzo drogie, ale Ana niedowidziała, a Tristan chciał to zmienić. Jednak Anastazja konsekwentnie odmawiała ich noszenia, twierdząc, że taki prezent jej się nie należy. Mimo to, pudełko z tymi właśnie okularami od miesięcy spoczywało w jej pokoju. Nigdy jednak nie odważyła się ich założyć. Aż do dzisiaj. Najwyraźniej przyjazd ojca Rael i na nią bardzo mocno wpłynął.

Tristan nie chciał wyprowadzać Gallela z komnaty, choć widział, że Ana przysypia. Uznał, że takie zachowanie będzie bardziej nie na miejscu niż obudzenie starowinki. Zrobił kilka kroków w przód i szybko znalazł się przy fotelu. Przykucnął i chwycił białowłosą za szczupłą rękę. Nie zdążył nic powiedzieć, bo Anastazja już otworzyła oczy. Uśmiechnęła się i pogładziła mężczyznę po policzku.
- Mógłbyś się choć raz ogolić synku - rzekła poczciwie, patrząc na niego z miłością. - Taki dzień, a ty nieogolony. Widzisz, nawet ja, taka stara, a zobacz co mam. - Dotknęła oprawek od okularów. Tristan uśmiechnął się z czułością. Anastazja nie zauważyła Gallela, dlatego mówiła do ciemnowłosego tak jak zwracała się do niego na co dzień.
- Anastazjo, chciałbym ci kogoś przedstawić - udało mu się w końcu powiedzieć. Dopiero wtedy Ana zobaczyła, że nie są w komnacie sami.
- Och... - kobieta speszyła się lekko i chciała bardzo szybko wstać z fotela, zapominając o książce na kolanach. Na szczęście Tristan złapał wolumin, odłożył na stolik i chwycił Anastazję tak, by pomóc jej stanąć.
- Ach, bardzo przepraszam - odezwała się w stronę niebianina. - Starość człowieka dopada, nawet nie wie kiedy - próbowała się wytłumaczyć.
- Anastazjo, to Gallel, ojciec Rael. Gallelu, to Anastazja, moja matka - powiedział poważnie lord, nie tłumacząc już niczego. Ana chciała dygnąć przed aniołem, ale po drzemce nogi miała zastałe i o mały włos by się nie przewróciła. Na całe szczęście Tristan czuwał i złapał ją nim doszło do wypadku. Posadził ją z powrotem na fotel, ale widział, że kobieta poczuła się upokorzona. Ona również chciała wypaść jak najlepiej przed ojcem błogosławionej. Pokochała Rael. Była młodą, miłą kobietą, która idealnie pasowała do tego miejsca, do Tristana i jego dzieci. Ana widziała w niej odbicie siebie z młodości, dlatego tak bardzo chciała wypaść dobrze, mimo swojego wieku i mimo braku tytułu.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel podążył za Tristanem do kolejnego pomieszczenia. Na korytarzach szedł równo z nim, jednak już w bawialni zwolnił nieco, by trzymać się półtorej kroku za nim – tak by nie zaskoczyć Anastazji swoim pojawieniem się. Gdy jednak dostrzegł, że rzeczona starsza dama drzemie w fotelu, zwolnił jeszcze bardziej, dając w ten sposób do zrozumienia Tristanowi, że w razie czego on nie miałby za złe, gdyby tę prezentację przełożyć na trochę później. Po co ją budzić, przecież jeszcze nie wyjeżdżał, mogli poznać się później… Ale oczywiście lord Anlagorth lepiej znał przyszywaną babcię swoich dzieci, więc to od niego zależała decyzja o tym czy zostaną czy nie. Anioł przystanął jedynie w stosownej odległości i czekał.
        Starsza pani jednak być może tylko odpoczywała albo też miała bardzo płytki sen – w każdym razie szybko otworzyła oczy, gdy tylko Tristan się do niej zwrócił. Gallel udawał, że nie do końca słyszał wymianę zdań między nimi, ale w rzeczywistości dotarły do niego wszystkie uwagi Anastazji. W głębi serca od razu ją polubił – brzmiała na troskliwą, czułą osobę i dało się wyczuć, że lord faktycznie jest dla niej jak syn. Która służąca strofowałaby swojego pracodawcę, by się ogolił? Nawet jeśli była już na emeryturze i nie do końca mu podlegała… To były jednak słowa zarezerwowane dla matki. Pewnie niewiele brakowało, by poprawiła Tristanowi kołnierz i włosy.
        Uwadze Biennevanto nie umknęły również okulary, które nosiła Anastazja. Przypuszczał, że nie sprawiła ich sobie sama i pewnie były prezentem od lorda. Mówiła o nich, jakby były bardzo cennym skarbem.
        Gdy w końcu uwaga została skierowana na jego osobę, Gallel postąpił pół kroku do przodu, jakby się ujawniał z tłumu. Uśmiechnął się przyjaźnie do zaaferowanej starszej pani, zachowując przyjaznym wyraz twarzy nawet wtedy, gdy ta się potknęła i pewnie niejednemu zdarzyłoby się pod wpływem tej wpadki uśmiechnął z pobłażaniem. Nie, on taki nie był – zawsze panował nad tym jakie emocje okazywał, a jej przejęcie nie było niczym zabawnym. Dla niej to był na pewno wielki dzień, jak zresztą dla wszystkich w posiadłości. Z anielskim dyplomatą włącznie.
        - Gallel Biennevanto – przedstawił się pełnym imieniem i nazwiskiem zaraz po tym, gdy zaprezentował go Tristan. Zrobił to specjalnie, by móc się ukłonić przed Anastazją: w ten sposób niby przez przypadek nie widział jak znowu się zachwiała. Choć był od niej znacznie lepiej urodzony, korona z głowy mu nie spadła, gdy po prostu traktował ją jak damę, członka rodziny swojego przyszłego zięcia. Nawet pozwolił sobie, by pocałować ją w dłoń na powitanie, o ile oczywiście mu ją podała, gdy wyciągnął rękę w niemej prośbie o uczynienie tego zaszczytu.
        - Rael wspominała mi o pani w swoich listach – oświadczył i nie były to puste słowa, gdyż córka faktycznie kilkakrotnie pisała o tej kobiecie, teraz Gallel sobie o tym przypominał. – Bardzo mi miło, że możemy się poznać. Mam nadzieję, że moja córka znalazła pani aprobatę?
        Tak, anioł odezwał się do kobiety jak do prawdziwej matki Tristana - w końcu on jej ją przedstawił jako taką, a on nie miał z tym większego problemu. To była kwestia uczuć, stworzenia sobie rodziny, z którą Tristana łączyło serce, a nie krew i Biennevanto to rozumiał.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Ana nie chciała siedzieć w fotelu przy oknie i od razu spróbowała wstać. Tristan rozumiał dlaczego. Pomógł jej wstać i poprowadził ich na drugą część komnaty, gdzie stała kanapa i fotele. Anastazja z ulgą usiadła na kanapie, a Tristan spoczął obok niej. Gallel zaś zajął miejsce w fotelu. Pomiędzy nimi stał rzeźbiony stolik, a na nim karafka z wodą - w bawialni nigdy nie było innych napojów. Ciemnowłosy nalał wody wszystkim do wysokich szklanek z niebieskiego, półprzeźroczystego szkła. Podał jedną z nich Anastazji, a gdy się napisał odłożył naczynie na stolik.

- Och, Rael jest cudowną dziewczyną. Ma złote serce. Mogłaby uznać Tristana za nieodpowiednio wychowanego, że wziął sobie taką staruszkę bez tytułu za matkę. Ale nigdy nie dała mi odczuć, że nie jestem szlachcianką. To bardzo miłe z jej strony. Dobrze ją pan wychował. Już zdążyłam pokochać ją jak córkę. Moje dzieci nie żyją, mój mąż również. Mam dwie piękne wnuczki. A Rael od początku obdarzyła mnie ciepłymi uczuciami, tak jak ja ją. Czuję, jakby należała do tego miejsca. A ono czekało na nią od dawna. Jestem jej ogromnie wdzięczna. Wniosła do tego domu życie i ciepło, na jakie wszyscy czekaliśmy.
- Wie pan, od lat zarządzałam tym dworem. Kiedy był pusty, był też smutny. Tylko cisza odbijała się od ścian. Teraz wypełnia go szczęście. Śmiech naszej Prim i kochanego Elowena. I miłość mojego syna. - Spojrzała na Tristana z niezwykłą czułością, a on uśmiechnął się do niej i położył swoją dłoń, na jej ręce.
- Nareszcie jest szczęśliwy. - Odwróciła głowę od ciemnowłosego i spojrzała na Gallela. W jej oczach był niezwykły spokój i prawdziwa czułość.
- Mam osiemdziesiąt lat i nikt, nigdy nie otaczał mnie taką opieką jak Tristan. A teraz mam jeszcze Rael. Kochana dziewczyna. Och i jak bardzo kocha dzieci. Nawet Elowen zaczął się otwierać. Ach i moja maleńka Prim. Kiedy siedzi na kolanach u Rael to miód na moje stare serce.
- Dziękuję panu. - Skłoniła lekko głowę.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel sprawiał wrażenie jakby ten brak pośpiechu nie robił na nim żadnego wrażenia – poddawał się wszystkim ruchom, jakie wykonywali gospodarze i najpierw podążył w stronę kącika wypoczynkowego, a później zajął miejsce w fotelu, którego co prawda nikt mu nie wskazał, ale który zdawał się być oczywistym wyborem, by mogli swobodnie rozmawiać. Delikatnie rozstawił skrzydła, by nie zahaczyć nimi o podłokietniki i zwiesić je swobodnie po zewnętrznych stronach siedziska. Jego lotki lekko się przy tym zagięły, poprawił je więc ruchem tak naturalnym, jak w przypadku poprawiania płaszcza czy włosów. Podziękował Tristanowi za szklankę z wodą, ale się nie poczęstował – przysunął ją sobie jedynie tak, by móc później łatwiej po nią sięgnąć. Całą swoją uwagę skupił na Anie, jakby jej opinia była teraz dla niego kluczowa. Złożył dłonie w trójkąt tak, że stykały się tylko koniuszkami palców. Momentami wyglądał na zamyślonego, choć gdy słuchał tych wszystkich komplementów pod adresem Rael i pośrednio również siebie nie starał się nawet ukrywać nikłego uśmiechu. Był dumny, że miał taką córkę. A poza tym opowieść Anastazji bardzo go poruszyła – była pełna szczerych, bardzo osobistych emocji. Jak bardzo bez serca musiałby być, aby się temu nie poddać? I jak bardzo nikczemny, żeby po tym wszystkim odmówić Tristanowi i Rael błogosławieństwa?
        Tylko raz wyraz twarzy Gallela uległ zmianie – wtedy, gdy tak naturalnie Ana wspomniała o miłości lorda. Anioł natychmiast spojrzał na mężczyznę czujnie, z zainteresowaniem, aby wychwycić jego reakcję. I naprawdę poczuł się usatysfakcjonowany, gdy Tristan zamiast zareagować nerwowością, uśmiechnął się i wręcz jakby pojaśniał na moment… ”Naprawdę kocha moją córkę”, skonstatował momentalnie Biennevanto. I ta świadomość sprawiła mu dużą satysfakcję, choć tego nie okazał, ponownie skupiając wzrok na Anie.
        - To ja dziękuję – odpowiedział jej bez namysłu, lecz też bez wątpienia szczerze. – To naprawdę miłe móc usłyszeć tyle miłych słów pod adresem swojego dziecka…
        Anioł uśmiechnął się, skromnie spuszczając wzrok i jakby na chwilę się zamyślił. Nie, nie zamyślił - wzruszył. Cóż, już jadąc tu miał pewną wizję tego jak się to spotkanie skończy, cały czas był o tym przekonany, ale jednak… Wydanie ukochanego dziecka za mąż nie było czymś, co robiło się obojętnie. On jednak już wiedział, że to przy Tristanie było miejsce jego Rael - wcześniejsze rozmowy może go zadowalały, ale to spojrzenie sprzed chwili utwierdziło go w przekonaniu, że trafił na najlepszego możliwego zięcia dla swej młodszej córki.
        Jednak anioł szybko pozbierał się z tego wzruszenia - spojrzał na Anę i Tristana i uśmiechnął się do nich przepraszająco.
        - Rodzina to nie zawsze ci, z którymi łączą nas więzy krwi, czasami sami ją sobie wybieramy - oświadczył sentencjonalnie. Co prawda z reguły mówiło się w ten sposób o przyjaciołach, lecz do tej sytuacji również można było to odnieść. “Adoptowana babcia”...
        - Masz… Dobre serce, Tristanie - ocenił dość śmiało Gallel. - Jesteś szczery i w mowie i uczuciach… Nawet jeśli ktoś mógłby ci zarzucić, że czegoś “nie wypada”. Twoje dobro jest budujące w sposób dosłowny, tworzysz wokół siebie dom. Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli - dodał z uśmiechem, przelotnie spoglądając również na Anę, bo ona była częścią tego wszystkiego. Nie tłumaczył Tristanowi co miał na myśli, bo wydawało mu się, że on pojmie, że nie chodzi o budynek, a o więzi i to wszystko, co kojarzy się z domem, miłością, bezpieczeństwem.
        - Chyba pora, byśmy porozmawiali we trójkę - ocenił w końcu anielski dyplomata. Wiedział, że nie porozmawiali za długo z Aną, ale na to będzie jeszcze czas. Tymczasem on nie chciał już dłużej trzymać młodych w niepewności.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Spotkanie z Anastazją nie było ze strony Tristana żadną zagrywką. Sam nie spodziewał się, że staruszka aż tyle komplementów pośle w stronę Rael i jego. Ale cieszył się. Cieszył, że ma obok siebie prawdziwą matkę, a nie tylko osobę, która wydała go na świat. Kiedyś nie miał nikogo. Teraz przy jego boku stał Edgar, który był jak jego starszy brat, a czasem także i ojciec. Ais stanowiła przyjaciółkę, którą kochał jak siostrę. Anastazja stała się jego matką. Miał Elowena i Prim, a teraz jeszcze Rael. Oczywiście nie znał jeszcze decyzji Gallela, ale szczerze wątpił, by miała to być odmowa. Zwłaszcza po tym co mężczyzna powiedział na samym końcu. Tristan rozumiał, co przyszły teść ma na myśli. I fakt, więzy krwi nie zawsze oznaczały rodzinę. Gdyby tak było, nie miałby dziś przy sobie Prim, ale tego nie zamierzał już mówić nikomu.

Pożegnawszy się odprowadził Anastazję na jej poprzednie miejsce, ułożył jej książkę na kolanach, przyniósł wodę i ucałował ją w czoło. Potem, razem z aniołem udali się na dół, do salonu, w którym byli poprzednio. Tristan powiadomił służbę, by ta poinformowała Rael i Ais, że mogą wracać. Dyskretnie zwracając uwagę, że lady Ais może udać się w dowolne miejsce, jeżeli nie chce być obecna przy rozmowie. Chciał jej po prostu zostawić wybór. Z Ais nie zawsze było wiadomo jak postąpi. Czy konwencjonalnie, czy zupełnie przeciwnie, a może coś pomiędzy. Oczywiście jako swatka powinna być przy tej rozmowie, ale Ais czasem wolała dać więcej swobody i sobie i zainteresowanym. W końcu od czegoś była dyplomatką.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel pożegnał się z Anastazją pocałunkiem w dłoń, zapewniając ją, że bardzo miło było mu ją poznać i na koniec powiedział nie “do widzenia” tylko “do zobaczenia”, co dla czujnego rozmówcy mogłoby być zapowiedzią tego jaką decyzję podejmie, jednak… Czy ktoś jeszcze miał co do tego wątpliwości? Anioł był przekonany, że już wszyscy go przejrzeli, bo choć starał się nie być ostentacyjny, też nie starał się przez cały czas ukrywać swoich intencji. Gdyby teraz nie zagrał tak jak od niego oczekiwano byłby po prostu nielogiczny. Albo złośliwy. A on nie był ani taki, ani taki.
        Mimo to w drodze Gallel nie starał się zapewniać Tristana, że będzie dobrze - udawał, że wcale nie czuje powagi sytuacji i tego jak wielkie napięcie czują młodzi.

        Rael pierwsza spostrzegła służbę idącą w ich stronę - delikatnie dotknęła dłoni Ais, by ta również spojrzała. Nie musiały nic mówić: spojrzały na siebie i już wiedziały, że mają wracać, bo panowie już się rozmówili.
        - Gotowa? - W tonie elfki było słychać ogromne ciepło i wsparcie.
        - Bardziej nie będę - odparła błogosławiona, która mimo dobrych przeczuć troszkę się denerwowała. Razem z Ais wyszły naprzeciw służbie, a gdy zostały poinformowane, że są oczekiwane w salonie, udały się tam bez zwlekania. Mistrzyni dyplomacji musiała trochę wstrzymywać pannę Biennevanto, bo ta z emocji co chwilę przyspieszała, jakby nie mogła się doczekać momenty, gdy ponownie zobaczy Tristana i swojego ojca i nareszcie usłyszy dobre nowiny… No bo nie mogły być złe.

        Gallel pozwolił sobie tak pokierować sytuacją, aby nie siadać z Tristanem przy stoliku - nie miałby wtedy tak dobrego panowania nad tym kto gdzie będzie, a przecież przed nimi ważna chwila i Biennevanto chciał, by wszystko poszło po jego myśli. Gdy więc damy weszły do salonu, razem z Tristanem wyszedł im naprzeciw. Spotkali się na tle wychodzących na ogród okien, niebianin rozłożył lekko ręce - jak zręczny pasterz zaganiający swe stado bez większego wysiłku sprawił, że po swej lewej miał córkę, a przed sobą jej ukochanego. Gdzie była Ais - tego nie zamierzał kontrolować. Liczył, że elfia dyplomatka z nimi zostanie, bo jako jednocześnie przyzwoitka i swatka zasługiwała na to, by zobaczyć tak ważny etap związku, który zaistniał dzięki jej inicjatywie - Gallel nie zamierzał jej tego odbierać.
        - Lordzie Anlagorth - zwrócił się do Tristana dość oficjalnym tonem. Kątem oka dostrzegł to z jakim przejęciem spojrzała na niego w tym momencie córka, która wcześniej błyszczącymi oczami wpatrywała się w ukochanego.
        - Udowodniłeś mi, że jesteś człowiekiem o dobrym sercu - kontynuował niewzruszony Gallel, jakby podczas tej przemowy napawał się swoją chwilą chwały. - Twoje intencje są szczere, a uczucie względem mojej drogiej córki czyste. Wierzę, że będziecie razem szczęśliwi i zapewnisz jej życie na jakie zasługuje, a ona zapewni ci szczęście. Tak, Tristanie, zgadzam się, byś pojął Rael za żonę - podsumował anioł uśmiechając się najpierw do lorda, a później do swojej córki. Wykonał niezbyt zamaszysty, ale jasny gest jakby coś zagarniał - “zbliżcie się do siebie”. Błogosławiona momentalnie znalazła się przy Tristanie i ujęła go za dłonie, patrząc mu z radosnym uśmiechem w oczy.
        - Teraz możesz zapytać co ona na to - podsunął uprzejmie Gallel, bo chociaż wiedział, że tych dwoje już dawno nieoficjalnie było po słowie, teraz mogli oficjalnie się zaręczyć. By im nie przeszkadzać, on cofnął się pół kroku do tyłu i obrócił wzrok w stronę Ais, uśmiechając się w mieszaninie dumy i wdzięczności - w końcu to elfia dyplomatka była matką chrzestną tego związku.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Ostatni raz czuł się w ten sposób, kiedy... Nie. Nigdy się tak nie czuł. Nawet przed felernym turniejem rycerskim jeszcze w Astron-Oris. Stresował się i to w sposób, w który nie powinien. Przecież wiedział jaki jest i nie sądził, by Gallel odmówił mu ręki Rael. Mimo wszystko denerwował się, choć nie dawał po sobie tego poznać. Jakoś wcześniej tego nie odczuwał, dopiero teraz zaczął czuć się zaniepokojony. Karcił siebie w myślach, bo wiedział, że to absolutnie do niego nie pasuje. A jednak nie mógł powstrzymać tych natrętnych emocji. Dobrze, że potrafił być poważny, nie pocił się i nie rumienił, niczym młoda dziewoja. Teoretycznie wiedział, że cały ten wachlarz uczuć jest spowodowany tym, jak bardzo zależało mu na Rael, nie potrafił jednak uznać tego za normalne. Na szczęście wkrótce to wszystko miało się zakończyć.

Widząc Rael wchodzącą do pokoju uśmiechnął się. Nie potrafił inaczej. Był zakochany. I cały jego świat jaśniał, kiedy ona pojawiała się w pobliżu. Cóż mógł poradzić. Oczywiście zwrócił też uwagę na Ais, ale nie ona była w centrum jego świata. Dyplomatka rozumiała to lepiej niż inni. Dlatego, kiedy wszyscy, mimowolnie, zostali rozsadzeni przez anioła, ona wybrała miejsce w fotelu, nieco odsuniętym od centrum wydarzeń. Usiadła wygodnie i lekko złożyła dłonie na kolanach. Nie miała się czego bać. Gallel bywał nieprzenikniony, ale była szczerze przekonana, że tym razem nie będzie miał żadnych obiekcji. Dlatego czekała cierpliwie, aż mężczyzna przekaże wiadomości najbardziej zainteresowanym.

Tristan i Rael usiedli. Lord miał poważną minę. Przecież nie mógł dać po sobie poznać, że żołądek skręcił mu się w supeł ze stresu. Był dostojnym mężczyzną, do diaska! Pierwsze słowa Gallela sprawiły, że w ciele ciemnowłosego spięły się wszystkie mięśnie. Nie czuł się tak nawet na audiencji u króla. Anioł mówił spokojnie, powoli i z powagą, a Tristan starał się przyjmować jego słowa z równym spokojem, choć serce waliło mu w piersi, jak młot. Nerwy nie odpuściły nawet, kiedy niebianin skończył mówić. Choć mężczyzna cieszył się niczym dziecko, nie chciał dać po sobie tego poznać. Uśmiechnął się łagodnie i szczerze, skinął głową w podziękowaniu, jak na szlachcica przystało. Wszystko zmieniło się, kiedy Rael znalazła się przy nim. Spojrzał jej głęboko w oczy i ścisnął dłonie. Nie dało się porównać tego uczucia ani sytuacji do jakiejkolwiek z jego przeszłości. Być może nie powinien tego robić, ale skoro już dostali błogosławieństwo, położył swoją dłoń na jej policzku i pogładził jej skórę. Cofnął rękę i sięgnął po coś do kieszeni. Wyjął z niej małe, okrągłe pudełko, wykonane z masy perłowej. Otworzył je i pokazał pierścionek znajdujący się wewnątrz.
Wykonany ze złota pierścień na samym środku wprawiony miał duży akwamaryn w kształcie łzy, skierowanej ku dołowi. Otaczały go drobne listki i maleńkie kwiatki, w które wprawiono diamenty. Wszystko trzymało się na niezbyt szerokiej obrączce, w którą wprawiono po pięć, małych akwamarynów z każdej strony. Całość błyszczała i mieniła się turkusem, błękitem i złotem. Pierścionek wykonany był bardzo dokładnie, z dbałością o każdy szczegół. Nie był ani za duży, ani za mały. Coś pomiędzy drobniutką ozdobą, a dużym pierścieniem królewskim. W sam raz dla Lady Anlagorth.
- Rael Biennevanto, czy zechcesz zostać moją żoną? - zapytał w końcu.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel z zainteresowaniem spojrzał na Tristana, gdy obie damy weszły do pokoju - był ciekaw jego reakcji. Od razu dostrzegł blask, który rozjaśnił oczy lorda i nie miał wątpliwości, że był to wyraz głębokiej miłości. To samo zresztą widział w obliczu Rael - ona nie tylko patrzyła na ukochanego jakby był centrum jej świata, ale też pozwoliła sobie na piękny, szczery uśmiech. Zawsze taka była - trochę jakby nie panowała nad emocjami, jakby nie zamierzała hamować swojego szczęścia i zamierzała się nim dzielić. Bo gdy się denerwowała, całkiem dobrze to skrywała do momentu, gdy mogła sobie pozwolić na słabość, ale uśmiechu nigdy nikomu nie odmawiała. Gallel był przekonany, że to była jedna z tych cech, którymi zdobyła serce Tristana.

        Później w sumie wszystko potoczyło się szybko, zgodnie z planem. Biennevanto nie miał zamiaru przedłużać, dlatego ograniczył się do kilku ogólnych zdań, nim wyraził swoją zgodę na to małżeństwo. A gdy już padły te najważniejsze słowa, z satysfakcją obserwował reakcje młodych. Warto było - dla tego szczęścia można by zrobić wszystko. On byłby na pewno w stanie zrobić wszystko. Dlatego tak od razu zasugerował, by się zaręczyli - niech Tristan nie czeka na żadne oficjalne przyjęcie, bo już mógł śmiało mówić o Rael jako o swojej narzeczonej, już miał tę zgodę… Niech tylko teraz to zostanie przypieczętowane.
        Gdy młodzi byli zajęci sobą, Gallel spojrzał na Ais, która również się między nich nie wtrącała. Poczekał aż ich spojrzenia się spotkają i wtedy mrugnął do niej porozumiewawczo. ”Dziękuję”, poruszył bezgłośnie wargami. Nie zamierzał zapomnieć, że to właśnie elfia dyplomatka doprowadziła do tego, że Rael i Tristan się zeszli, a szczęście córki było dla anioła bardzo ważne - nigdy nie narzucał swoim dzieciom stylu, w jakim powinny wejść w związek małżeński, jedne same wybierały sobie partnerów, inne korzystały z możliwości zaaranżowania małżeństwa, dla Gallela najważniejsze było to, by były po prostu szczęśliwe. Wiedział jak bardzo ważna była miłość w rodzinie.

        Rael zaś przestała zwracać uwagę na ojca i Ais - teraz liczył się tylko Tristan. Zostanie jego żoną, już na zawsze będą razem, już nic im nie przeszkodzi. Wiedziała, że będzie przy nim szczęśliwa. Wiedziała, że zrobi wszystko, by dać mu szczęście.
        A jednak moment zaręczyn odrobinę ją zaskoczył. Jakoś nie spodziewała się, że jej wybranek będzie na to tak dobrze przygotowany. Od rana nosił ten pierścionek ze sobą? Jak długo go miał? Spodziewał się, że tak to będzie wyglądać? Aż jej się w głowie zakręciło, złapała się za serce, patrząc jaśniejącymi oczami to na Tristana, to na trzymany przez niego pierścionek. Od tej pory już na zawsze będą razem, wystarczy tylko… wystarczy tylko…
        - Tak… - odpowiedziała mu przez ściśnięte wzruszeniem gardło. - Tak! - powtórzyła już głośniej, ze szczerą, czystą, nieskrywaną radością. Wyciągnęła do niego rękę z szeroko rozstawionymi palcami, aby wsunął jej pierścionek na palec. A gdy to się dokonało roześmiała się radośnie, po czym złapała go za twarz i obsypała jego policzki na koniec dała mu buziaka i przytuliła się do niego, śmiejąc się, piszcząc z radości i nie zważając, że jej ojciec i Ais są w pokoju. Gallel zresztą nie wyglądał na wzburzonego tym wybuchem czułości, kręcił tylko głową z rozbawieniem i chyba w pewnym momencie szepnął pod nosem “młodzi, ach młodzi”.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan nie miał pojęcia jak potoczy się wizyta Gallela. Był jednak człowiekiem zapobiegawczym i wolał być przygotowany na wiele możliwości. Po pierwsze rozmowa z przyszłym teściem mogła odbyć się w dowolnej chwili, tak jak same oświadczyny. Przecież nie mógł dać się zaskoczyć. Noszenie pierścionka przy sobie nie kosztowało wiele, a mogło być nieocenione. I tak się właściwie stało. Sama biżuteria nie miała szczególnej historii, nie należała do jego rodu ani do żadnego innego. Pierścionek dopiero zaczynał swoją historię i Tristan miał nadzieję, że kiedyś jego pra pra prawnuk oświadczy się nim swojej wybrance. Oczywiście jeżeli Rael kiedykolwiek postanowi go komuś przekazać. Ale tak było lepiej, bezpieczniej. Gdyby błyskotka pochodziła od jego matki czy ojca, powinien coś o niej opowiedzieć. Tylko po co? I tak nie chciał znać swojej lirieńskiej rodziny. Wolał tworzyć nową, tu i teraz.

Nie był przyzwyczajony do radości, a już na pewno nie do takiej. Zabawa z dziećmi, opieka nad nimi, patrzenie jak dorastają nie mogło równać się z tym, co czuł w tej chwili. Jego szczęście dotyczyło innego rodzaju miłości. Przez całe swoje życie nie doświadczył takiego uczucia. Uczucia, które płynęło z obu stron z tą samą siłą. Nie sądził, że jeszcze kiedyś ktoś go pokocha. Spotkanie Rael było najlepszym co go w życiu spotkało. Serce biło mu w piersi jak u młodzieńca, który zakochał się po raz pierwszy. Nie potrafiłby nawet opisać tego, co właśnie czuł. Śmiech Rael sprawiał, że wszelkie troski rozpływały się i odchodziły w dal. Nie umiał śmiać się tak jak ona, ale uśmiechał się, szczerze, szeroko, promiennie. Objął ją mocno, zamykając w swoich ramionach. Już nie musieli martwić się o jej ojca. Teraz został już tylko jeden krok dzielący ich od wspólnego życia.

Ais uśmiechnęła się do Gallela i ruchem głowy wskazała mu kominek znajdujący się nieco z boku. Wstała i powoli podeszła w tamtą stronę. Anioł podążył za nią. Celem dyplomatki było odsunięcie się od młodych i danie im trochę przestrzeni. Zasługiwali na to.
- Niech się nacieszą - odezwała się w stronę mężczyzny, mając na ustach łagodny i troszkę pobłażliwy uśmiech.
- Nareszcie się udało. Wiedziałam, że Rael potrzebuje kogoś takiego. I, że on potrzebuje jej. Pierwszy raz widzę, żeby był taki szczęśliwy - stwierdziła.
- A ty? Co myślisz? Przyznaj, od początku wiedziałeś jak będzie, tylko chciałeś potrzymać chłopaka w niepewności. Hm? - Ais zaśmiała się i nawet podniosła jedną brew zaczepiając anioła. Sporo osób myślało, że Ais jest młodziutka, ale prawda była taka, że dobijała do pięćdziesiątki, tyle, że elfy fizycznie, prawie się nie starzały.

Tymczasem Tristan chwycił Rael za rękę i wyprowadził ich na taras. Gallel i elfka i tak widzieli ich przez wielkie okna, ale była to namiastka prywatności. Lord objął w pasie swoją ukochaną i przyciągnął ją do siebie, po czym pocałował. Namiętnie i długo, jak nigdy wcześniej. I w zasadzie nie obchodziło go w tej chwili, że tam za firankami obserwuje ich anioł i elfka. Przecież nie mógł się całe życie przejmować. Chciał poczuć, że ta chwila jest tylko ich i do nich należy. Tylko do nich. Bo to oni mieli przeżyć razem życie. Przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać od niej ust, ale kiedy już to zrobił oparł swoje czoło o jej. Nie zamierzał jej puszczać, nie tak szybko.
- Kocham cię - szepnął.
- Jesteś taka drobna. Już nigdy cię nie wypuszczę. Zawsze będę się tobą opiekował, zawsze będę cię kochał, zawszę cię obronię. Nikomu cię nie oddam. A jeśli jesteś snem, to nie chcę się budzić. - Puścił jedną rękę, by położyć dłoń na jej policzku, ale drugą ciągle mocno ją trzymał.
- Moja piękna, niebieskooka ukochana. - Oszalały ze szczęścia pocałował ją kolejny raz. Chciał, żeby ta chwila trwała, chciał ją zatrzymać. Na zawsze.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel bez cienia wahania podążył za Ais, gdy ta na niego skinęła – wiedział, co nią powodowało i zgadzał się z tym pobudkami. Niech młodzi cieszą się sobą… A oni – starsi – będą cieszyć się ich szczęściem z oddali.
        Na zaczepny uśmiech anioł odpowiedział tym samym. Mógł sobie na to pozwolić, bo wiedział, że jego skrzydła osłaniały przez moment twarz jego i jego rozmówczyni – za długo był w polityce by nie nauczyć się wykorzystywania tego atutu, nawet jeśli sprawa była tak błaha jak tu. Wiedział, że Tristan i Rael na pewno się nimi nie interesowali.
        - Oczywiście, że tak – odpowiedział z rozbrajającą szczerością Gallel, gdy został zapytany o trzymanie lorda Anlagortha w niepewności. – Już gdy dostałem listy od całej waszej trójki wiedziałem jak będzie… Na wszystko jest jednak miejsce i czas, gdybym od progu powiedział mu „Nie ma problemu, błogosławię wam” myślisz, że potraktowałby to poważnie? Mógłby wątpić w moje intencje. Zresztą i tak chciałem zadać mu kilka pytań teraz, gdy jeszcze tak się starał… - dodał z tajemniczym uśmiechem, lecz przypuszczał, że Ais była tego świadoma.
        - To dobry mężczyzna, bardzo dobra partia i jest szczerze zakochany w Rael. Aż dziwne, że wcześniej miał takiego pecha do kobiet… Nie wiedziały co tracą – podsumował z rozbrajającą szczerością. - Ale to dobrze, dobrze dla mojej córki, bo ona również jest w nim szczerze zakochana. Jestem pewny, że stworzą szczęśliwą rodzinę – podsumował, spoglądając w stronę młodych, którzy wychodzili z salonu.
        - Będę musiał wkrótce wracać do Triany – westchnął cicho. – Pewnie dowie się o wszystkim nim do niej dotrę, ale chcę być przy niej. Strasznie przeżywała zaręczyny Siriel, więc pewnie i wieść o Rael będzie dla niej bardzo emocjonalna.
        Anioł uśmiechnął się z czułością mówiąc o swojej żonie - biedaczka, cieszyła się szczęściem swoich dzieci i jednocześnie trochę martwiła, że tak rozbiegają jej się po świecie.

        Błogosławiona wyszła z Tristanem na taras nawet nie spoglądając w stronę ojca i Ais. Teraz oni się nie liczyli, najważniejszy był jej ukochany i ten przyjemny ciężar pierścionka na palcu… Byli zaręczeni. Byli zaręczeni! Tak bardzo się cieszyła, że to już stało się oficjalne. Wierzyła w głębie ich uczucia bez względu na wszystko, ale jednak teraz była pewna, że nikt i nic ich już nie rozdzieli. Do ślubu jeszcze trochę czasu, ale wcale nie aż tak daleko… Szybko zleci. I już na zawsze będą razem…
        Rael westchnęła, gdy Tristan objął ją za wątłą zasłoną firanek. Całkowicie poddała się jego gestowi, sama nadstawiła usta do pocałunku, a gdy ten trwał czuła jak po jej wnętrzu rozlewa się rozkoszne ciepło, którego wcześniej nigdy nie czuła. Czy można było mieć jej więc za złe, że tak niechętnie się od niego odsunęła? Na jej twarzy nie było jednak widać zawodu, raczej senne rozmarzenie, które szybko na nowo zmieniło się w iskierki zachwytu.
        - Ja ciebie też – odpowiedziała czułym szeptem na wyznanie miłości. Mocniej objęła go za szyję i dała mu krótkiego buziaka. – Najbardziej na świecie – dodała, po czym znowu obdarowała go całusem i odsunęła się, choć nadal pozostawała w jego objęciach. Wpatrzona w niego niczym w obraz słuchała jego wyznana, a później z szerokim uśmiechem skubnęła go w policzek w czymś, co miało stanowić czułe uszczypnięcie, tak by nie zrobić mu krzywdy.
        - Widzisz? Jestem prawdziwa – oświadczyła z uśmiechem. – I jestem bardzo, bardzo szczęśliwa, że to nie jest sen.
        Po kolejnym pocałunku błogosławiona przytuliła się do Tristana.
        - Lady Rael Anlagorth - powiedziała cicho. - Musiałam sprawdzić jak to będzie brzmiało - usprawiedliwiła się po chwili, ale takim tonem, jakby wcale nie żałowała. - Czy może Rael an Anlagorth? Tristan tak się cieszę, tak strasznie się cieszę! - zapewniła go, dając mu kolejnego całusa. - Nie mam pojęcia jak wytrzymam do ślubu, tak bardzo chciałabym już być twoją żoną i móc tu z wami mieszkać na stałe… Tak bardzo chcę już zawsze być przy tobie - dodała z ogromną czułością w głosie.

        W domu Gallel wyraźnie zagapił się na widoczny przez firankę zarys Tristana i jego córki. Lekko się skrzywił, a Ais pewnie wiedziała co mu się tak nie podobało. I on wiedział, że ona wie - dostrzegł to w jej spojrzeniu, gdy tylko zwrócił na nią swoją uwagę.
        - Wiem co chcesz powiedzieć - zastrzegł. - Wiesz, że jestem zwolennikiem wstrzemięźliwości… - Westchnął, kręcąc głową. - Choć pamiętam jak szczęśliwy byłem, gdy Triana przyjęła moje oświadczyny więc kim jestem by osądzać - westchnął po raz wtóry i tym razem uśmiechnął się patrząc na niewyraźny zarys zakochanej pary. Z racji tego, że ci nie spieszyli się wracać do środka, a on nie zamierzał ich poganiać, zaproponował elfiej dyplomatce by usiedli.
        - Pozwoliłem sobie już niezobowiązująco porozmawiać z lady Irene de Válle - zagaił. - Wydaje mi się, że Rael powinna zostać w Rododendronii do ślubu, ale wiesz, że nie może zostać w Lawendowym Dworze, zaś lady Irene ma sporo wolnego czasu, mieszka sama w wielkim domu i zgodziła się przyjąć gościa na kilka miesięcy. Nie chciałem cię już dłużej w to angażować, już i tak wiele dla nich zrobiłaś - wyjaśnił, posyłając Ais uśmiech by wiedziała, że naprawdę jest jej bardzo wdzięczny.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Ais zaśmiała się.
- Oj, myślę, że tak. Tristan wszystko bierze na poważnie. Ale, sam dobrze wiedziałeś jak to rozegrać. Myślę, że Tristan nie przestanie się starać. Prawdę mówiąc niewielu znam ludzi, którzy w całej swojej powadze potrafią znaleźć miejsce na to by nie osiadać na laurach. Pod tym względem Tristan jest niezwykły, żeby nie powiedzieć dziwny. Zazwyczaj ludzie nad wyraz poważni zatrzymują się w pewnym miejscu i wiodą życie ustatkowane, wypełnione rutyną. A on uznał, że potrzebuje żony, mimo dwóch nieudanych małżeństw. Ciągle do czegoś dąży, choć wydaje się taki... Sama nie wiem... Wpisany w ramy. Mogłabym go opisać w kilku tradycyjnych słowach i nic nie odbiegałoby od prawy. Z drugiej strony ma aż nadto cech, które nie mieszczą się w opisie spokojnego lorda - Ais głośno zastanawiała się nad charakterem swojego przyjaciela. Tristan miał swoje wady, ale faktycznie, pod powierzchnią poważnego arystokraty kryło się wiele rzeczy, które zupełnie do tego nie pasowały.
Uśmiechnęła się na słowa o Trianie.
- Szkoda, że nie mogła przyjechać. Tęsknię za nią. Tak długo się nie widziałyśmy. A wiesz, że nieczęsto przyznaję się do tęsknoty. - Mrugnęła w stronę anioła. - Cieszę się, że Rael znalazła miłość. Zasługuje na nią. Jest cudowna. Naprawdę jest podobna do was obojga. Ma twój spokój i radość Triany - to mówiąc spojrzała w stronę okna, by popatrzeć na zakochaną parę.

Tristan raczej nie dawał się ponieść takim uczuciom. Tylko z dziećmi był tym szczęśliwym, wesołym, pełnym czułości mężczyzną. Tym razem jednak nie potrafił ułożyć i ułagodzić w sobie uczuć. Bo czy ktokolwiek w jego sytuacji by to potrafił? Jego serce było złamane tak wiele razy, a w końcu przyszedł ktoś, kto nie dość, że je poskładał, to jeszcze otoczył opieką. Miał nadzieję, że już na zawsze.
- Lady Rael an Anlagorth - powiedział z czułością. Wolał by używano przedrostka przed jego nazwiskiem, choć dla Rael mógłby zrezygnować nawet z całego nazwiska i przyjąć jej. Bo tak naprawdę, było to tylko nazwisko. Choć wiedział, że będzie dumny, kiedy swoją ukochaną będzie mógł przedstawiać jako żonę, a inni będą o niej mówić lady an Anlagorth. Nikt bardziej nie zasługiwał na to miano niż ona.
- Staram się myśleć, że ten czas minie nam szybko. Zresztą, na razie jesteśmy tutaj, tak? - Uśmiechnął się już po raz kolejny.
- Nie wiedziałem, że można się tak czuć - przyznał. - Wydawało mi się, że tyle już ci powiedziałem, a teraz wiem ile jeszcze chciałbym ci powiedzieć. I zadać tak wiele pytań... - mówiąc to cały czas trzymał ją w ramionach. Choć podświadomie wiedział, że przed ślubem nie powinni tak stać i że za zasłoną firanek stoi jego przyszły teść, to jakoś nie potrafił się zmusić, by ją od siebie odsunąć.
- Nie wiem jaka jest twoja ulubiona herbata - mówiąc to zaśmiał się, ale taka była prawda.
- Ani kolor - dodał. Nie był to dla niego problem. Poznali swoje reakcje na trudy, na stres. Poznali swoje poglądy na świat i życie, na ich wspólne życie, na przyszłość, lecz nie wiedzieli o sobie tych drobiazgów, które tworzą mały, wspólny świat ukochanych osób.

- Oj Gallel, Gallel - skomentowała Ais, gdy anioł wspomniał o "wstrzemięźliwości".
- O to, to nie masz się co martwić. Wiem, że trochę matkuję Tristanowi, ale jedyne na co jest w stanie sobie pozwolić przed ślubem, to to co widzisz i to tylko przy takiej okazji. Zresztą, oboje wiemy, że celowo wyszli na taras, żeby zdobyć chwilę dla siebie, a jednocześnie nie schodzić nam z oczu.
Kiedy zakończyli temat młodych ściskających się na zewnątrz Ais przystała na propozycję mężczyzny i oboje na powrót usiedli. Usłyszawszy nazwisko Irene de Válle zmarszczyła brwi. Wysłuchała do końca tego, co miał do powiedzenia przyjaciel i zaśmiała się cicho.
- Lady Kat? Lady "Kathrin" Irene de Válle? Ale ty wiesz, że ona jest lekko... Szurnięta? - Elfka raczej nie używała takich słów, według niej nie były poprawne, ale teraz nie potrafiła znaleźć lepszego określenia. - I wiesz, że ona mieszka ze stadem kotów? - Uśmiechnęła się.
- To jasne, że Rael nie może zamieszkać tutaj, a i ja nie jestem w stanie zająć się nią, tak jak na to zasługuje, po prostu zdziwił mnie twój wybór. Z drugiej strony Kat jest miłą, elegancką, uroczą staruszką, lepsza ona niż jakaś zgorzkniała wdowa, która miałaby strofować Rael na każdym kroku. Po prostu zdziwiłam się. To raczej w moi stylu proponować kogoś takiego, nie w twoim.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Gallel słuchał tego niezbyt precyzyjnego, ale jednocześnie bardzo wymownego opisu Ais z nikłym uśmieszkiem, gładząc się w zamyśleniu po podbródku, jakby kiedykolwiek miał zarost i z tamtych czasów pozostał mu jakiś nawyk.
        - Gdybym na którymkolwiek etapie wcześniej miał wątpliwości, teraz byś je już bez wątpienia rozwiała – oświadczył. – To… ciekawy mężczyzna. Niejednoznaczny. Będą do siebie pasować z Rael.
        Zaś tęsknota, do której przyznała się Ais, odrobinkę go zaskoczyła. Zgadzał się z nią, że nieczęsto przyznawała się do takich słabości, ale tym bardziej docenił to wyznanie.
        - Triana również – przyznał. – Ale wkrótce się zobaczycie. Na weselu – dodał, ewidentnie hołubiąc wizję zbliżającego się ślubu. Jakże miałby się nie cieszyć, skoro jego dziecko było szczęśliwe?

        - An Anlagorth – poprawiła się Rael, jakby nawet ta forma podobała jej się bardziej, choć równie dobrze jej zadowolenie mogło wynikać z tego, że słowa te padły z ust jej ukochanego. Mogła przyjąć jego nazwisko w dowolnym brzmieniu, byle było jego. O zostawieniu własnego nawet nie myślała, a już tym bardziej o proponowaniu, by to on je przyjął. To nie był powszechny zwyczaj w jej kręgach i nawet jej to nie przyszło do głowy.
        - Masz rację – zgodziła się z nim, czule szepcząc te słowa. – Tu, teraz, w twoich ramionach i z piękną perspektywą, że wkrótce będzie to nasza codzienność – dodała. Z tego bezmiaru czułości wyciągnęła ją jednak ta wzmianka o pytaniach. Odsunęła się odrobinę, by lepiej widzieć jego twarz, a w jej oczach widać było niezadane pytanie „co chciałbyś wiedzieć?”. Oczywiście, że odpowie na wszystko bez półprawd i zatajania. Nie miała przed nim żadnych tajemnic. Jakież by mogła mieć? A kwestie, które poruszył Tristan, momentalnie ją rozczuliły. Roześmiała się raz z nim, po czym uśmiechnęła szeroko i dała mu buziaka, jakby dziękowała za to, że jeszcze bardziej poprawił jej nastrój.
        - Malinowa – odpowiedziała tak po prostu, gdy już ich wesołość trochę zelżała. Znowu patrzyła na niego z czułością, jakby samym spojrzeniem zachęcała do zadawania kolejnych nurtujących go pytań.
        - Niebieski – podała swój ulubiony kolor. Przypadek chciał, że jej ukochany miał oczy właśnie w tym kolorze, więc mógłby tę odpowiedź uznać za dyskretny komplement, zwłaszcza, że Rael tak intensywnie w nie patrzyła w tym momencie. Jej uśmiech zmienił się odrobinę przed tym, gdy się odezwała.
        - Ulubione śniadanie?

        Gallel szybko odpuścił sprawy obyczajowe dotyczące jego ukochanej córki i jej narzeczonego, bo wierzył w rację Ais i trochę też rozumiał młodych, jak już wcześniej zastrzegł. Dlatego tę sprawę przemilczał, przechodząc do następnej, już ściśle organizacyjnej. Uśmiechnął się trochę kpiąco, gdy elfia dyplomatka wspomniała określenie „Lady Kat”. Oczywiście znał je, ale z przyzwoitości wolał mówić o arystokratce posługując się imieniem Irene – używała wszak obu. W spokoju – choć nie ukrywając lekkiego rozbawienia – Gallel wysłuchał racji swojej przyjaciółki. Kiwnął głową, jakby tak naprawdę nie miał nic do dodania, ale jak to osoba związana na co dzień z polityką – lubił mówić i wolał nie pozostawiać tej kwestii tak tajemniczo zawieszonej.
        - Zdaję sobie sprawę – oświadczył, jakby tak naprawdę nie była to ani wielka tajemnica, ani nic, co by go w jakiś sposób emocjonowało. – Jest jednak w gruncie rzeczy niegroźna w swoich drobnych dziwactwach, a wdowa zawsze stanowi dobry materiał na taką tymczasową opiekunkę przyszłej mężatki… Poza tym: Rael lubi koty – dodał dla rozluźnienia atmosfery.
        - Uważam, że to dobry wybór – podjął po krótkiej pauzie. – A gdyby mimo wszystko lady Irene i Rael by się nie dogadały, będę szukał czegoś innego – podsumował, w duchu raczej nie rozważając takiej opcji, ale jak wiadomo, lepiej mieć jakąś drogę wyjścia.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Herbata z opuncji iii... - Pochylił się w stronę jasnowłosej, tak, by jego usta znalazły się przy jej uchu.
- Cokolwiek, byle było słodkie - przyznał. Mężczyźni rzadko zdradzali słabość do słodyczy. W ciastkach, rogalikach, słodkich tartach czy mlecznych bułkach gustowały raczej kobiety. Tristan rzadko o tym mówił. Jakoś nie uważał, żeby było się czym chwalić. Owszem, był mężczyzną, ale arystokratą, więc trudno było oczekiwać, że będzie jadł na śniadanie chleb ze smalcem. Mężczyźni jednak zwykle woleli jajka w różnej postaci, sery, ziołowe pieczywo, czarną herbatę. Tymczasem Tristan wolał napar ze słodkich opuncji i tartę z owocami. Swoją drogą, picia tej niezwykłej herbaty nauczyła go Ais, dla której specjalnie sprowadzano ją z dalekich krain.

- Kat poradzi sobie z Rael, a Rael nie będzie narzekać na Kat, jestem przekonana, że nie będziesz musiał szukać innej opiekunki - rzekła Ais.
- Zresztą, Tristan też ma kota. - Uśmiechnęła się. - I ognistego lisa, przywiezionego z Zachodu. Skądinąd pocieszne i miłe stworzenie, choć dość wstydliwe. Za to kot, jak to kot, lekko bezczelny - zaśmiała się. Dyplomatka rzadko odprężała się na tyle, by mówić tak swobodnie. Gdyby Gallel był w jakiś sposób związany z polityką Rododendronii, pewnie by się powstrzymywała, ale on miał swoje sprawy, ona swoje. Nie było możliwości by weszli sobie w paradę, a co za tym idzie elfka mogła czuć się odprężona. Żelazna Twierdza nie była miejscem na takie rozmowy, ale tu, w Lawendowym Dworze, ściany nie miały oczu i uszu. Służby nie interesowały plotki ze stolicy, żyli tu własnym, spokojnym życiem. Lord Tristan, choć zajmował się wojskiem, nie przywoził go do domu - metaforycznie rzecz jasna.
Awatar użytkownika
Rael
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Rael »

        Rael widząc, że Tristan się do niej nachyla, odgadła jego zamiary i obróciła lekko głowę, nadstawiając ucha. Domyśliła się, że chodziło o jakiś sekret, ale jakim sekretem mogło być śniadanie? Gdyby nie to, że jednak go trochę poznała i nigdy nie podejrzewałaby go o podobne ciągoty to by pomyślała, że zaraz usłyszy, że lord lubi sobie strzelić setkę wódki dla rozjaśnienia myśli… Ale nie, to zdecydowanie nie był Tristan i nigdy by go o to nie podejrzewała.
        Gdy więc padło wyznanie jej ukochanego, rozpromieniła się w uśmiechu. To było naprawdę urocze, ale stanowczo nie w taki infantylny sposób. Przypomniała sobie w tym momencie, że to właśnie było jedną z cech, za które go kochała – nie starał się wcale za wszelką cenę grać kogoś, kim nie był. Fakt, większość mężczyzn wolało zdecydowanie wytrawne i bardziej sycące dania śniadaniowe: jakieś kiełbaski, jajecznicę, kaszankę. Tristan lubił słodkości i tego nie ukrywał. I co więcej, niczego mu to nie odejmowało. Rael sprawiała wrażenie uradowanej tą wiadomością.
        - To całkiem spory wachlarz możliwości – zauważyła w końcu. – I bardzo miły pomysł na początek dnia. Herbata i naleśniki, na tarasie, w towarzystwie dzieci i swojej drugiej połowy… - zawiesiła głos, jakby bardzo skupiła się na tym, by to sobie wyobrazić. Później uśmiechnęła się do Tristana.
        - Wracajmy już do Ais i mojego ojca - zasugerowała z lekkim ociąganiem, jakby nie chciała, ale wiedziała, że muszą.

        - O proszę. – Gallel zareagował na wieść o kocie Tristana z uprzejmym zaskoczeniem. Dopiero lisem zainteresował się bardziej, choć to można było poznać głównie w jego spojrzeniu, a nie mimice czy słowach.
        - Hm… Ja zawsze wolałem psy – przyznał szczerze, trochę pijąc do wspomnianego przez Ais charakterku zwierzaka Tristana. – Ale dobrze, dobrze. Jak mówiłem, Rael lubi koty, a poza tym jestem zdania, że w domu gdzie są dzieci, powinny być również zwierzęta. To dobrze robi na wrażliwość i rozwija odpowiedzialność… Choć przy takich rodzicach to i tak nieuniknione – podsumował. – Wystarczy zresztą spojrzeć na syna Tristana. Fakt, nie miałem z nim za wiele do czynienia, ale sprawia wrażenie bardzo dobrze wychowanego, może trochę zbyt poważnego jak na swój wiek… Ale chłopcy czasami tak mają. Rael bardzo go polubiła, często o nim pisywała. O Prim oczywiście także – zastrzegł. Upił łyk chłodnej już herbaty ze swojej filiżanki. Wtedy do komnaty wrócili Tristan i Rael.

        Czas do wieczora upłynął całkiem szybko - Gallel musiał trochę w końcu wypocząć po podróży, panie zrobić się na bóstwo, a i dzieci domagały się uwagi ojca. Dlatego grupka ponownie spotkała się wieczorem. Przez wzgląd na wrażliwego na konwenanse anioła, jego córka nie mogła siedzieć tuż obok Tristana, ale nie wyglądała, jakby jej to jakoś bardzo przeszkadzało - cały czas była rozpromieniona, bo wiedziała, że już wkrótce będzie mogła spędzać z nim całe noce i dnie, więc ten jeden wieczór nie robił jej różnicy. Nie wiedziała co prawda kiedy przyjdzie jej opuścić Lawendowy Dwór, bo jeszcze nie miała okazji porozmawiać na osobności z ojcem, ale spodziewała się, że to może być kwestia dni.
        Uwadze Gallela nie umknęło jednak to jak mimo zachowania wszystkich konwenansów jego córka witała się z domownikami. Dla Tristana cały czas miała uśmiech i pełne miłości spojrzenie, Anastazję traktowała z czułością jakby ta była jej własną babką, a dzieci - jakby były jej własne albo chociaż były jej małym kuzynostwem. Podobnie traktowała chociażby swoich siostrzeńców…
        - Tristanie. - Gdy posiłek już jakiś czas trwał, a panie zajęły się jakimiś swoimi tematami, anioł zagaił do lorda w sprawach organizacyjnych. - Nie wiem czy już się nad tym zastanawiałeś, ale kto z twojej strony będzie zajmował się sprawami organizacyjnymi? Do kogo w razie czego kierować korespondencję. Ze strony Rael ma się rozumieć, że będę to ja, ale u ciebie?
        Gallel nie zaproponował swojej pomocy - uznał to za nietakt, gdyż po pierwsze rozmawiał z mężczyzną, który już raz brał ślub w Rododendronii i znał tutejsze realia, a po drugie był przecież członkiem wojskowej administracji i kogoś takiego nie można przecież uczyć organizacji.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

To był bardzo intensywny dzień dla wszystkich, a jeszcze czekała ich wspólna wieczerza. Tristan był szczęśliwy, że nareszcie będzie mógł z pełną aprobatą planować ślub z Rael. Zresztą wszyscy byli szczęśliwi. We dworze panowała niezwykła, ciepła atmosfera. Wreszcie wkroczyło tu prawdziwe życie. Przy stole nie siedział samotny lord, a wielka rodzina. Nawet Anabelli udzieliła się przyjazna atmosfera. Zwykle ponura i zamknięta, dziś uśmiechała się i konwersowała z radością. Mahiri, niania Prim, chętnie wymieniała swoje uwagi na temat wesela z Rael, w końcu były w podobnym wieku i Mahiri też chciała kiedyś wyjść za mąż. Anastazja siedziała obok Elowena, cały czas mając na sobie okulary, jakby już zupełnie się do nich przekonała. Tymczasem Elowen prawił jej o smokach i driadach opowiadając zmyśloną historię. A Ana, słuchała go z uwagą, przecież był jej kochanym wnuczkiem. Na końcu stołu siedziała Saura, zarządczyni dworu - była poważna, jak zwykle, jednak w jej oczach dało się zobaczyć coś na kształt zaciekawienia całą tą sytuacją. Ais siedziała niedaleko i była idealnym towarzystwem dla rudowłosej.

W jadalni panował przyjemny dla ucha gwar. Potrawy pachniały wyśmienicie. Pomiędzy rozmowy od czasu do czasu wplatał się śmiech małej Prim. Wszystko było tak, jak powinno być. Nie idealnie, ale ciepło i rodzinnie. Co z tego, że dzieci śmiały się i opowiadały historie, że Prim ubrudziła kołnierzyk od sukienki, a Elowen ciągnął babcię za rękaw, by sprawdzić, czy na pewno go słucha. Kobiety żywo dyskutowały o ślubie, ale nie jak na wielkim balu u króla, a swobodnie, z pasją, opowiadając sobie o własnych marzeniach. Pod stołem kręcił się kot, który pałaszował wszystko, co tylko upadło dzieciom na podłogę. Przecież tak właśnie wyglądały rodzinne spotkania. A Tristan nie mógł być w tej chwili szczęśliwszy. Przecież zawsze tego chciał. Rodziny, miłości, ciepła, przyjaźni. Przy jednym stole miał żonę (przyszłą), matkę, dzieci, teścia i przyjaciół.

Gdy Gallel odezwał się w jego stronę, Tristan spojrzał na niego uważnie. Pokiwał głową, na znak, że rozumie, po czym odpowiedział.
- Najlepiej będzie kierować wszelkie sprawy do Saury. - Ruchem głowy wskazał zarządczynię, która usłyszawszy swoje imię natychmiast wyprostowała się i przerywając rozmowę z Ais spojrzała w stronę obu mężczyzn.
- Ona zajmuje się dworem, więc po części zajmie się też weselem i będzie przekazywać mi całą korespondencję. Myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
- Oczywiście - odezwała się rudowłosa. - Zajmę się wszystkimi sprawami. Jeżeli będą jakieś wątpliwości, pytania, prośby, proszę śmiało kierować je do mnie. Będę konsultować się z lordem i rzecz jasna odpisywać na listy. - Saura, jak zwykle, była dość oficjalna. Miało to swoje plusy i minusy. Świetnie wykonywała swoją pracę, a Tristan ufał jej i nigdy się na niej nie zawiódł. Potrafiła załatwić najdrobniejsze rzeczy, tak by lord nie miał już ich na swojej głowie. Wypełniała dużą część dokumentów, nadzorowała służbę, dbała o najróżniejsze rzeczy we dworze, stajniach, ogrodach. Pisała raporty o tym co dzieje się w okolicznych wisach i lasach. Nie było na co narzekać, choć jej chłód czasem bywał wręcz niepokojący.

Tristan, Gallel i Saura rozmawiali właśnie na temat szczegółów technicznych planowania ślubu, tymczasem Rael poczuła, że coś ciągnie ją za rąbek sukni. W całym tym radosnym rozgardiaszu Mahiri na chwilę straciła z oczu Prim, którą zsadziła z kolan dosłownie na moment, by rozprostować nogi. Czarnowłosa dziewczynka, z wiankiem wplecionym w kręcone włosy, jakimś magicznym sposobem znalazła się po drugiej stronie stołu i usilnie próbowała powiedzieć coś Rael. Kiedy niebianka pochyliła się do dziecka, Prim odezwała się cicho.
- Będziesz teraz naszą mamą? - zapytała.
- El mówi, że się boi, że nie. To będziesz, czy nie będziesz? I czy też umrzesz? Bo moja mama umarła i Wena też, więc ty też umrzesz?
Dzieci bywały tak bezpośrednie, że czasem dorosłych zupełnie zatykało. Prim może i była dzieckiem, ale nie była głupia. Wysnuła logiczny wniosek. Skoro mama jej brata umarła i jej mama także, to czy teraz, jeśli Rael zostanie ich mamą, czy przypadkiem też nie umrze? Tyle, że chyba nie był to ani odpowiedni czas, ani miejsca na to by pytać o takie rzeczy. Ale skąd dziecko mogło to wiedzieć?
Zablokowany

Wróć do „Lawendowy Dwór”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość