Opuszczone KrólestwoDroga do...

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

Matheo był bardzo życzliwy i elfka od razu poczuła się lepiej. Niestety, tylko po to, żeby po chwili poczuć lodowatą kulę na dnie żołądka...
- Podziwiam wasze oddanie - powiedziała drżącym głosem. - Eh, dokąd ja zaszłam...
Ukryła twarz w dłoniach, zasłaniając swoje rozemocjonowanie. Ta kolejna ucieczka mogła kosztować ją życie, i to z rąk tych strasznych istot, o których tylko słyszała najgorsze legendy. Spuściła głowę, tworząc kurtynę z włosów.
Kiedy to się skończy, od tylu miesięcy jej życie polega na powtarzaniu tego samego scenariusza. Wpadają na jej trop, musi zniknąć. Nigdzie nie może zagrzać miejsca, każda nowo napotkana osoba jest przez nią zagrożona, jakby roznosiła jakąś zarazę.
Niebianin na chwilę wyszedł z namiotu. Elfka zbierała się do powiedzenia czegoś nowej towarzyszce, aż w końcu się ośmieliła.
- Wiesz, Nivalio - zaczęła ostrożnie. - Dziękuję za twoją życzliwość, ale boję się, że jeśli zostaniesz dłużej w moim towarzystwie, może... - zrobiła małą przerwę - może grozić ci niebezpieczeństwo.
Próbowała spojrzeć na nią, ale z nieśmiałości tylko uciekała wzrokiem.
- Nie chcę nikogo narażać, choć póki co i tak samo to miejsce jest bardzo niebezpieczne. Są ludzie, którzy mnie szukają i... - próbowała wydukać z siebie słowa, ale gula w gardle skutecznie jej w tym wadziła. Chciała wyjaśnić elfce, że to jej brzemię, ale gdy tylko zaczynała, przed oczami stawała jej pogoń, twarz ojca... krwawiące, niezabliźnione rany.
- ...muszę udać się do...
Urwała, ponieważ do namiotu ponownie wszedł Matheo. Pośpiesznie otarła łzy, które już zdążyły napłynąć jej do oczu i utworzyć na policzkach dwie strużki. Uśmiechnęła się próbując zakryć swoje emocje i podziękowała za jedzenie. Zjadła te owoce, które przyniósł. Musiała powstrzymywać się, żeby nie zjeść wszystkiego na raz. Mimo iż czuła okropny ścisk w brzuchu, głód dawał jej się we znaki. Próbowała opanować się, a jej ukochana pantera pomagała jej w tym, ocierając się o zdrową nogę elfki i cicho mrucząc. Drapała i głaskała ją po gładkim, miękkim futerku.
W końcu do namiotu przyszedł Selim z mięsem króliczym. Przyjęła posiłek z wielką wdzięcznością.
Było jej głupio, że pochłania kolejną miskę, ale jej organizm bardzo potrzebował kalorii. Nawet nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się syta.
Po zjedzeniu owoców, chleba i króliczego mięsa poczuła się bardzo senna. Kolejny deficyt o którego zaspokojenie domagało się jej ciało. Ułożyła się nieco wygodniej i próbowała nie zasnąć, żeby nie wyjść na nieuprzejmą osobę, kiedy jednak Nivalia postanowiła wyjść z namiotu, pozwoliła sobie na zamknięcie oczu...
Odeszła w sen, niemalże natychmiast, w ten głęboki, pozbawiony wizji, pokrzepiający sen.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Bardzo możliwe, że poczciwy starzec powiedział nieznajomym kobietom, nieco za wiele. Były zmęczone trudami podróży i nie powinien ich straszyć tym, że zjawiając się w tych okolicach mogły znaleźć się w wielkim niebezpieczeństwie, jednakże nie w jego naturze leżało okłamywanie innych. Wierzył, że lepiej aby zachowały czujność, gdy ruszą dalej, niż gdyby miały w całej swej nieświadomości beztrosko przemierzać las. Co prawda wyszło tak, że Selim będzie miał ich strzec i pilnować, aby nic złego im się nie stało, jednakże będą podwójnie bezpieczne, gdy również same będą siebie nawzajem strzec. Ułatwi to też zapewne nieco zadanie niebiańskiemu łowcy.
        Matheo, choć bardzo się starał, chyba nie umiał przekonać elfek co do tego, że Selim rzeczywiście był dobrą osobą. Mimo swojego chłodnego i mrukliwego podejścia do innych. Nie miał jednak żadnych pretensji o to do kobiet, bo doskonale je rozumiał i gdyby nie znał mężczyzny, też na pewno nie pałałby do niego sympatią i najchętniej unikałby go jak ognia, jednakże na szczęście nie musiał tego robić. W całej tej sytuacji mógł mieć jedynie nadzieję, że te dwie młode damy nie postanowią wpaść na pomysł pozbycia się przedwcześnie Selima tylko przez to, że ten był mało przyjemny w obyciu i je denerwował. Kto wie, może i samemu aniołowi wyjdzie to na dobre?
        Kiedy został sam z młodszą elfką i zwierzęcymi towarzyszami ich obu, chwilę siedział w milczeniu i po prostu obserwował jak oddana dziewczynie była pantera. Nie miał wątpliwości, że obie wiele przeszły i były dla siebie największym wsparciem w trudnych chwilach. Chciał się odezwać, jakoś odnieść do silnej więzi, jaka łączyła młodą elfkę z jej czarną kocicą, jednakże nie był jeszcze na tyle ślepy, by nie zauważyć jak dziewczyna układa się do snu i poddaje znużeniu.
        - Śpij spokojnie dziecino i o nic się nie martw. Nic ci tutaj nie grozi. Zwłaszcza, że twoja futrzasta przyjaciółka jest przy tobie - zapewnił łagodnie i wstał ze swojego miejsca, by odejść kawałek i pogrzebać w jednej z sakw znajdujących się w kącie namiotu. Wyciągnął z niej owczą skórę i ostrożnie zbliżył się do młodej elfki.
        - Wiem, że twoje ciepło najpewniej wystarczy, aby twoja przyjaciółka nie zmarzła, ale... czy miałabyś coś przeciwko, gdybym ją przykrył? - spytał spokojnie kierując swoje słowa do leżącej obok dziewczyny, pantery. Naprawdę wolał uniknąć podrapania czy bycia pogryzionym przez panterę. Nie miał przecież złych zamiarów.
        Po chwili wahania i obserwowania czarnego drapieżnika nachylił się, aż w plecach mu chrupnęło i okrył ostrożnie elfkę owczą skórą, uważając aby się nie obudziła. Zaraz po tym odsunął się od dziewczyny, by nie niepokoić dużej kocicy. Sam ułożył się na jakiejś grubej skórze leżącej na ziemi i życzył czuwającym nad młodą elfką zwierzakom miłych snów.

        Selim natomiast, po zostawieniu Matheo i elfkom upieczonego mięsa, wrócił przed namiot, by pilnować tego, co jeszcze się nie upiekło. Nie zostało tego za wiele, ale czego się spodziewać po kilku królikach? Pilnował ogniska i czekał, by w końcu obrócić ostatnie kawałki mięsa na drugą stronę. Nie myślał przy tym za wiele bo wszystko było jasne jak słońce - miał w razie konieczności bronić obozu do przybycia wezwanego przez nich do rannego anioła wsparcia, a elfki, gdy tylko wypoczną, miał zabrać w bezpieczne miejsce, z dala od tego niebezpiecznego terenu. A po tym tylko czekać na dalsze rozkazy. Nic mniej, nic więcej. Jedynie więc o czym mógł obecnie myśleć, to o tym by nie przypalić i przez to nie zmarnować dobrego mięsa. To było by prawdziwe marnotrawstwo, nie godne oddanego sługi Najwyższego. Zwłaszcza, że na świecie tyle niewinnych istnień chodziło głodnych. W sumie... czy nie przyczynił się właśnie do zaspokojenia głodu przynajmniej jednego z nich?
        - Nie powinnaś nieco odpocząć? - zapytał bez większego przejęcia kobietę, na którą spojrzał jedynie przelotnie, jakby tylko się upewniał czy nie jest czasem jakiś zbłąkanym piekielnym.
        - Matheo nie powinien mówić takich rzeczy osobom, których nie zna - powiedział chłodno, jednak zaraz kiwnął głową. - Dopóki jesteście w strefie zagrożenia, nie mogę dać was skrzywdzić, a tym bardziej zginąć. Będziecie więc jeszcze przez jakiś czas na mnie skazane - mruknął bez cienia emocji i przełożył mięso na druga stronę. - Im szybciej odpoczniecie i ruszymy w drogę, tym szybciej się mnie pozbędziecie - dodał, podnosząc na nią spojrzenie swoich srebrnych oczu.
Awatar użytkownika
Nivalia
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Włóczęga , Artysta , Nauczyciel
Kontakt:

Post autor: Nivalia »

Niva wiedziała, że pierwsze wrażenie bywało mylne, ale jak na razie Selim wcale nie poprawiał jej opinii o samym sobie. Nie cierpiała go. Nie znosiła. Jego głos, jego ton, słowa, to jak mówił, jaki był w tym beznamiętny, doprowadzały ją do szału. Uważała się za osobę ciepłą, otwartą, miłą i cierpliwą, jednak ten mężczyzna budził w niej bardzo negatywne emocje. Jak ona go zniesie, jeśli ma gdziekolwiek z nimi pójść? Gwen polubiła od razu, a Selima od razu znienawidziła. Jak ktoś taki mógł być aniołem? Zero uczuć, zero współczucia, bezduszny, zimny cham. Elfka szybko pożałowała, że wyszła z namiotu. Nawet nie miała jak odpowiedzieć, bo mężczyzna powiedział wszystko, w dodatku skwitował swoją wypowiedź w taki sposób, że odechciało jej się mówić cokolwiek. Pewnie w innych okolicznościach mruknęłaby pod nosem, albo powiedziała coś dosadnego, ale tym razem odpuściła. Nie czuła się tu bezpiecznie, a wchodzenie w zatarg z kimś takim jak ten niebianin nie było dobrym pomysłem. Pomyślała swoje i westchnęła. Mając nadzieję, że Selim zrzuci to drugie na karb zmęczenia.
- Tak... - powiedziała cicho - masz rację, powinnam odpocząć - starała się mówić normalnie, a nie była najgorszą aktorką, w końcu występowała na scenie wiele lat. Wstała powoli, odwróciła się i odeszła, przez ramię rzucając krótkie "Do zobaczenia".

Gdy znalazła się w namiocie przypomniały jej się słowa Gwen. Te o niebezpieczeństwie, jakie niosło jej towarzystwo. Chciała z nią o tym porozmawiać, ale dostrzegła, że zmęczona dziewczyna śpi. O dziwo, niedaleko spał też Matheo. Niva westchnęła po raz kolejny. O ucieczce nie było mowy. Gwen była wykończona, a jej noga była obolała. Selim i tak nie wypuści ich z tego "diabelskiego" obozu, więc co jej pozostało?
Rozłożyła sobie posłanie przy boku Oriona, wtuliła się w niego plecami i przykryła grubym futrem. Klimat Środkowej Alaranii nie był dla niej szczególnie dobry. Tęskniła za ciepłem tropikalnego lasu. Ułożyła głowę na nodze zebroida i przymknęła oczy. postanowiła trwać w półśnie, chciała czuwać, bo miała wrażenie, że może je tu spotkać krzywda. Nie ufała tym niebianom. Jednak już po kilku minutach poczuła, że odpływa. Jeszcze przez chwilę usilnie walczyła ze snem, lecz w końcu musiała się poddać. Zmęczenie wzięło górę i zasnęła.
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

** Gdzieś w podziemnych jaskiniach, z daleka od najmniejszego źródła światła słonecznego... **
- Udało wam się ją w końcu namierzyć?
Postać siedziała na kamiennym fotelu z oparciami. Jaskinię oświetlały tylko nikłe smugi ognia z pochodni i porastające gdzieniegdzie fluorescencyjne grzyby, wyłaniając sylwetkę z mroku. Jego twarz jednak pozostawała w cieniu. Obracał coś między palcami ubranymi w skórzaną czarną rękawicę - musiała być to jakaś moneta, bądź coś metalowego - od czasu do czasu błyskała, odbijając zbłąkaną smugę światła. Jego głos mógł wydawać się nieco obojętny, nieco jedynie zainteresowany odpowiedzią - w rzeczywistości jednak był wściekły. Wiedział, jaka jest odpowiedź.
Dwaj mężczyźni, mroczne elfy, bili przed nim niskie pokłony. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak zareaguje.
- Wiemy, gdzie jest, lecz... - wyjąkał pierwszy.
- ...Lecz nie udało nam się jej dosięgnąć - wysapał drugi. Wyrzucił z siebie te słowa jak najszybciej potrafił.
Dłoń obracająca metalowy przedmiot w dłoni zacisnęła się na nim mocno.
- Ach, tak... do przewidzenia. - Odparł pogardliwie mężczyzna siedzący na fotelu, wciąż względnie spokojnym głosem. - W końcu, ta malutka elfka jest mistrzynią sztuk walki, włada mocami żywiołów i porusza się z własną armią poborową. Czyż nie!?? - warknął.
Wstał gwałtownie, podchodząc do nadal płaszczących się na kamiennej posadzce mężczyzn.
- Ona... ona jest w Opuszczonym Królestwie! Tam grasują piekielni!...
Zasłonił żałośnie swoją głowę dłońmi, chcąc w odruchu chronić się przed stopą, która zmierzała na spotkanie z jego policzkiem. Te słowa widocznie zastanowiły mężczyznę, który cofnął nogę i zatoczył małe kółko po pomieszczeniu.
- Uciekając przed nami wpadła w zasadzkę piekielnych... - mruknął. - To wydaje się rozwiązywać nasz problem, jeśli oczywiście odnajdziemy jej ciało po tym całym zamieszaniu...
- Z pewnością Panie, z pewnością! - odparł skwapliwie klęczący na posadzce. - Nasi szpiedzy już o to zadbają, na pewno nie wyjdzie z tego żywo! Jak tylko opadnie kurz po tej partyzanckiej walce przyprowadzimy jej ciało...
- Milcz, gnido, nie mogę zebrać myśli!! - warknął. - Wolelibyśmy ją żywą, ale jeśli tak sprawa się ma...
Zrobił jeszcze kilka kółek po komnacie. Jego kroki odbijały się głuchym echem o kamienne ściany podziemia.
- W końcu mamy ją na wyciągnięcie ręki, jak w garści. Pora odzyskać utracony status i godność naszego nazwiska. Od dwóch dekad tkwimy w tym miejscu...
Bawił się metalowym przedmiotem w dłoni. Częściowo wysunął się z jego dłoni i teraz można było dostrzec, że jest to łańcuszek z jakąś zawieszką. Mężczyzna przyglądał się jej intensywnie, zamyślony.
Elfy popatrzyły po sobie z głupim wyrazem twarzy nie będąc pewni, czy są już odprawieni, czy powinni jednak jeszcze pozostać przyklejeni do posadzki w ukłonie. W końcu rozdrażniony wrzask ich "pana" rozwiał ich wątpliwości.
- Co wy tu jeszcze robicie!?? Wiecie, jakie macie zadanie!! WYNOCHA!!
** **

Pantera czuwała dzielnie nad swoją panią. Zwierzę czuło się nad wyraz dobrze w tym miejscu. W końcu względnie bezpieczne miejsce na odpoczynek, strawa, ciepło. Jej ukochana elfka mogła zasnąć spokojnie. Dlatego też kiedy Matheo ofiarował się, by osłonić ją ciepłym kożuchem, mruknęła zadowolona i powoli zmrużyła oczy na znak zgody. Mimo to obserwowała jego dłonie, czy przypadkiem nie ma złych zamiarów...
W końcu kiedy i Anioł zasnął, i ona pozwoliła sobie na ten luksus.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Ciężko było powiedzieć, że Selim rozumiał powody elfki, dlaczego postanowiła do niego wyjść i porozmawiać, zwłaszcza, że zaraz kobieta zgodziła się z nim i zdecydowała wrócić do namiotu. Mimo wszystko w ogóle się nie spodziewał, że w ogóle ktokolwiek do niego wyjdzie. To było nawet całkiem... miłe. Szczególnie jak pomyśleć, że zupełnie obca osoba wpadła na taki pomysł. Skupił na niej na moment swoje chłodne, srebrne oczy, przyglądając się jej uważnie, lecz chwilę po tym znów utkwił spojrzenie w tańczących w ognisku płomieniach.
        - Dobrej nocy - życzył bez emocji, choć można by mieć co do tego wątpliwości, gdy zaraz cicho dodał, jakby do siebie: - Odpocznij za nas oboje - przy czym, kiedy długoucha odchodziła w stronę namiotu, zerknął na nią nieznacznie, odprowadzając ją spojrzeniem aż nie zniknęła za ciężkim materiałem, delikatnie poruszanym podmuchami nocnego wiatru.
        - Tak będzie lepiej, przynajmniej nie będą nas rano spowalniać przez swoje niewyspanie - mruknął do siebie i pilnował w spokoju i samotności płonącego ogniska. Czuwał też przy tym nad bezpieczeństwem obozowiska i nasłuchiwał, by żaden wróg nie zakradł się do nich.
        Oddał się modlitwie, po której zszedł ze swojego posterunku i zrobił patrol po okolicy. Kiedy wrócił dołożył drewna do paleniska, przekąsił królicze udko i znów oddał się medytacji oraz mentalnej rozmowie z Najwyższym, choć ten przez cały czas milczał. Kolejny obchód i podtrzymanie ognia. Kilka razy zdarzyło mu się przymknąć oczy na kilka uderzeń serca, ale wytrwale walczył z własnym zmęczeniem, nadal pozostając czujnym do granic możliwości.
        I właśnie dzięki temu zdołał w porę poderwać się na równe nogi, usłyszał jakiś szmer od strony namiotu rannych aniołów. Zgasił palenisko i zakładając strzałę na cięciwę, powoli zbliżył się do tego miejsca, ostrożnie grotem odchylając połę materiału, aby zerknąć do środka namiotu. Nie było tam nic niepokojącego, no może z wyjątkiem tego, że jeden z aniołów przeżywał prawdopodobnie dość intensywny sen, ale nic poza wiercącym się niebianinem nie dostrzegł.
        Cofnął się o krok czy dwa i wtedy zauważył kątem oka jakiś ruch w gęstwinie otaczającej obozowisko. Niebianin zmrużył oczy, jakby to miało mu pomóc lepiej zidentyfikować nocne cienie. W większości były to jedynie drzewa czy przechodzące akurat obok dzikie zwierzęta, ale w pewnym momencie wyraźnie dostrzegł bez wątpliwości ludzką sylwetkę, w którą wycelował swoją strzałę. Po bokach zbliżającej się postaci z uniesionymi w górę w geście poddania pojawiły się dwie kolejne i ani przez chwilę Selim nie pomyślał, aby przestać naciągać strzałę na cięciwie. Nawet gdy z lasu wyszła grupa niosących torbę z lekami i opatrunkami medyków, nie przestał w nich celować. A przynajmniej nie od razu.
        - W...witaj przyjacielu - zaczęła niepewnie niewiele niższa od dwóch pozostałych osoba, która zaraz w przeciwieństwie do osłaniających ją osiłków, była... kobietą. - Mógłbyś w nas proszę nie celować? Przybyliśmy zająć się rannymi towarzyszami. O nic się już nie martw, zajmiemy się nimi i obejmiemy za ciebie resztę warty, ty powinieneś porządnie odpocząć, bo na następny dzień nie będziesz miał zbyt wielu sił - poradziła łagodnie, na co anioł zmrużył nieufnie oczy. Nie zamierzał poddać się jej poleceniu.
        - Szybko wam zeszło dotarcie tutaj - burknął chłodno, bacznie się im przyglądając, co rusz walcząc o to, by nie zamykać oczu na dłużej niż mrugnięcie.
        - Nikt nas po drodze nie niepokoił, a i zostaliśmy podrzuceni przez pewnego kupca - odpowiedziała kobieta, zbliżając się do niewzruszonego anioła, by położyć dłoń na jego szorstkim od srebrnego zarostu policzku. - Tak wytrwale czuwałeś nad ich bezpieczeństwem przez pół nocy, nie bądź jednak dla siebie aż tak surowy, Najwyższy przecież cię nie potępi za to, że się zdrzemnąłeś na pół godzinki czy godzinę, zwłaszcza, że dostaliśmy taki rozkaz. Naprawdę nie masz się już o co martwić, zajmiemy się twoim kolegą i przypilnujemy by nie zbliżył się tutaj żaden piekielny - zapewniła łagodnie, patrząc głęboko w oczy mężczyzny koloru roztopionego srebra.
        Anioł nie chciał się tak łatwo poddać, lecz ze zmęczenia wzrok zaczął mu się zamazywać i widzieć podwójnie. Poza tym skoro takie były rozkazy tej trójki... Skinął głową, obserwując jak kobieta wchodzi do namiotu dwóch świetlistych aniołów, sam chwilę po tym odszedł do tego, w którym spały elfki ze swoimi zwierzakami i Matheo. Przetarł dłonią zaspane oczy i już miał znaleźć sobie jakieś miejsce by się położyć, gdy dotarło do niego, że trzem pół niebianom na pewno nie udałoby się przetrwać w lesie, w którym najprawdopodobniej roi się do różnego rodzaju piekielnych. Zamiast więc się położyć i najpewniej dać się zabić we śnie, zbliżył się do wyjścia z namiotu i zerknął przez szparę materiałowego wejścia. To co zobaczył nie tylko niezbyt mu się spodobało, ale i potwierdziło jego obawy co do tej trójki "uzdrowicieli".
        Nie czekając ani chwili dłużej podszedł do śpiącej Nivalii, położył dłoń na jej ramieniu i delikatnie szturchnął, by ją zbudzić. Raczej nie powinien mieć z tym trudności biorąc pod uwagę, że obie elfki mu raczej nie ufały. Jeśli tylko mu się to udało (choćby i za którymś z kolei szturchnięciem jej), od razu zakrył jej swoją dłonią usta, a wyciągnięty do góry palec wskazujący drugiej ręki przyłożył sobie do ust, by długoucha nie próbowała choćby pomyśleć o tym, by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Podobnie też postąpił z młodszą dziewczyną i jej panterą, wskazując w milczeniu tylną ścianę namiotu.
        Nie próbował jednak zbudzić starego Matheo, którego przykrył w całości kocem, gdy obok niego przechodził. Również twarz. Ten głupi starzec w sumie uprzedzał, że zbyt wiele mu nie zostało czasu na tym łez padole, lecz nie mógł sobie wybrać praktycznie lepszego momentu, by opuścić ten świat i udać się do Arkadii. Selim nie wyglądał na zbyt przejętego śmiercią towarzysza o najbardziej sympatycznym usposobieniu ze wszystkich niebian w tym obozie, zdawać się też mogło, że to jak przykrył jego stygnące ciało kocem, było jedynie symboliczne i nie kryły się za tym jakieś większe emocje oprócz poczucia obowiązku. Bez dalszej zwłoki podszedł do wcześniej wskazanej płóciennej ściany namiotu i wyjmując zza pasa nóż myśliwski, rozciął ją jednym zdecydowanym ruchem. Raz jeszcze bez słów nakazał elfkom i ich zwierzakom być cicho, po czym rozchylił przed nimi wyjście awaryjne i przepuścił przodem, aby mogły uciec w las podczas, gdy on będzie ubezpieczał tyły, gdyby banda przebieranych oszustów i ich kompanów, w końcu postanowiła się zainteresować również tym namiotem.
         Otwarta walka z całą tą zgrają piekielnych z talentem do władania magią umysłu Pokusą na czele byłaby jedynie samobójstwem. Zwłaszcza dla samotnego anioła ducha, który w dodatku miał za zadanie chronić spotkane niedawno elfki. Nie mógł więc od razu zaatakować tego sukuba i jej obstawy, gdy tylko zbliżyli się do obozu, nie ułatwiłoby to wcale zgubienia pościgu, czy nawet uniknięcia go, a jedynie sprowadziło by na głowy ich wszystkich kłopoty. Jak tylko upewnił się, że nie będą przez nikogo ścigani, sam zakradł się cicho do lasu, a kilka sznurów od obozowiska puścił się biegiem, by dołączyć do elfek jeśli tylko go posłuchały i postanowiły uciec.
Awatar użytkownika
Nivalia
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Włóczęga , Artysta , Nauczyciel
Kontakt:

Post autor: Nivalia »

Spała kilka godzin. Trzy, może cztery, ale to wystarczyło, żeby w miarę zregenerować siły. Choć zapewne gdyby mogła to nie wstałaby do południa. Ktoś potrząsnął nią delikatnie. Czuła to, ale nie mogła się dobudzić. W końcu kiedy otwarła oczy zobaczyła przed sobą postać Selima. Choć z jego twarzy trudno było cokolwiek wyczytać, to miała nieodparte wrażenie, że jest zaniepokojony. Szybko pojęła, że ktoś obcy musi być w obozie. Zmarszczyła brwi. Chciała coś powiedzieć, ale bała się, że to zły pomysł. Selim właśnie budził Gwen, a Niva pospiesznie ładowała na Oriona swoje rzeczy. Nie było łatwo osiodłać zebroida szybko i w ciszy. Kiedy się udało, jej towarzyszka była już gotowa do ucieczki. Anioł rozciął tył namiotu - ciekawe, że one wcześniej chciały zwiać stamtąd w ten sposób. Gwen i jej pantera wyszły pierwsze, Nivalia cicho przeprowadziła Oriona pomiędzy połami materiału. Odwróciła się by spojrzeć na Selima. Wyglądało na to, że zamierza uciec razem z nimi. Dlaczego więc zostawił swojego przyjaciela ukrytego pod kocem? Pustynna nie pojęła, że zostawiają Matheo na śmierć. Ale właściwie to i lepiej dla niej samej, że się nie domyślała.

Po cichu i powoli weszły pomiędzy najbliższe krzaki, a potem schowały się między drzewa. Gwen nadal utykała. Choć Matheo opatrzył jej kostkę, to minęło zaledwie kilka godzin. Pod osłoną nocy miały uciekać Prasmok wie gdzie, ale przecież nie pieszo. Niva chwyciła Gwen za rękę, a ruchem głowy wskazała grzbiet Oriona. Elfka w lot pojęła o co chodzi. Jasnowłosa pomogła wdrapać się leśnej na siodło, po czym wskoczyła za nią i chwyciła lejce.
- Trzymaj się łęku - szepnęła jej do ucha tak cicho, jak potrafiła. Trudno, Orion musiał znieść ciężar obu kobiet. Ruszyły wolnym stępem. Były zbyt blisko tego zakichanego obozu, by zmienić rytm nawet na wolny kłus. Robiły by wtedy za dużo hałasu. Co nie zmieniało faktu, że nawet stępem były szybsze niż idąc pieszo. Nagle pustynna usłyszała za sobą jakiś szelest i odwróciła się. Rozpoznała Selima biegnącego w ich stronę i zawahała się. Czy powinny teraz rzucić się do galopu i uciec przed tym zimnym aniołem? Wcześniej właśnie taki miały plan. Zwiać gdzie pieprz rośnie, daleko, daleko od tamtych niebian. Jednak Selim z jakiś powodów dał im znać, że powinny opuścić namiot. Przecież nie zrobił tego przypadkiem, chronił je przed kimś, kto zagrażał ich bezpieczeństwu. Może jednak faktycznie miał je chronić... Niva nie zwolniła, ale też nie przyspieszyła konia. Wiedziała, że anioł bez problemu do nich dobiegnie.
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

Jej sen został tak szybko przerwany...
Czuła, jakby gwałtownie spadała, z ciemności w ciasny tunel, do pomarańczowego światła; poczuła okropny ucisk w brzuchu i nagły strach, że uderzy głową o ziemię. Wybudziła się tuż przed upadkiem, z cichym westchnięciem. I nagle poczuła, jak ktoś zasłonił jej usta dłonią; w porę zobaczyła, że jest to Selim i daje jej znak, aby była możliwie jak najciszej. Nie miała innego wyboru, jak tylko mu zaufać: zwłaszcza, że Nivalia już obudziła się i zbiera się do wyjścia.
Dała znać niebianowi, że to ona obudzi swoje zwierzę, aby nie wystraszyło się przypadkiem. Podrapała ją za lewym uchem, co w ich języku oznaczało "uciekamy stąd". Pantera szybko wybudziła się i była w pełnej gotowości, aby chronić za wszelką cenę swoją towarzyszkę... zresztą po to właśnie została jej darowana.
Zerknęła przez ramię na pokrytego kocem Matheo i znowu poczuła ucisk strachu w żołądku. "A więc to się musi stać..." Nie zrozumiała, dlaczego niebianin ryzykuje swoje życie, proponując JEJ ucieczkę, mimo, że przez zwichniętą kostkę ma zdecydowanie mniej szans niż niebianin. Zacisnęła usta i powstrzymała łzy cisnące się jej pod powieki. Zmówiła tylko w myślach krótką modlitwę.
Elfka zabrała ze sobą torbę i zgrabnie, nie wydając żadnego dźwięku, przemknęła się przez rozcięcie w namiocie. Popatrzyła po Niv porozumiewawczo - dopiero co dyskutowały o tym, czy w ten sposób nie uciec.
Za nią wyszła Nivalia i Selim. Gwen utykała trochę, starała się (zresztą całkiem skutecznie) robić jak najmniej hałasu, ale rozpędzić się do ucieczki nie dawała rady. Jej potrzeby zauważyła elfia towarzyszka, wskazując jej Oriona. Dosiadła więc wierzchowca, wraz z nią w tylnej części siodła.
Jej cichutki głos dodał jej otuchy. Oprócz tego Nivalia chwyciła za lejce, siedząc za nią, przez co w pewien sposób obejmowała ją. Gwen pomimo strachu poczuła się tak cudownie błogo. Była w końcu najedzona, miała przy sobie kogoś więcej niż tylko Laylę i cienie nieprzyjaciół czyhających na jej sen.
Przez głowę przemknęło jej, że może, jeśli wszystko pójdzie dobrze, może zdoła zgubić się na dobre i nigdy jej nie wytropią...

Wszędzie, gdzie pojawiała się na dłużej, stawała się siewcą śmierci. Jej przeszłość tropiła ją gdziekolwiek się nie udała, a cierpieli na tym ci niewinni, którzy chcieli okazać jej pomoc. Jej droga od kilku lat była wieczną ucieczką. Sądziła już wielokrotnie, że może w końcu pójdzie grzecznie, sama, w objęcia śmierci, jakie są od dawna dla niej przyszykowane... zbytnio jednak bała się tego cierpienia, które może tam na nią czekać. Poza tym wierzyła jeszcze w tę nadzieję, jaką dał jej ojciec, kiedy podarował jej Laylę i schronienie w rodzinie matki, pomiędzy drzewami.
Pokój niech będzie jego duszy...
Zerkała ukradkiem na rozgwieżdżone niebo, kiedy jechały na zebroidzie, i recytowała w myślach znane jej modlitwy, aby dobre duchy miały w opiece Matheo, innych anielskich pozostawionych w obozie, i jej ukochanego ojca. I matkę, której nie dane było jej spotkać...
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Wymknięcie się z obozu pełnego piekielnych, było wbrew pozorom tą najłatwiejszą częścią ucieczki, bo teraz musieli nie tylko jak najszybciej i jak najmniej zauważeni oddalić się od tego miejsca tak bardzo jak tylko się dało, ale również uważać na otoczenie i czy rzeczywiście nie ruszył za nimi żaden pościg. Nie mieliby najmniejszych szans, gdyby zostali otoczeni przez piekielne pomioty. Albo gdyby uciekając przed jednymi, wpadliby na kolejnych. Dodatkowym utrudnieniem było to, że Selim nie mógł z lotu ptaka rozeznać się w sytuacji i wybrać dla nich najlepszą drogę, bo raczej nieciężko byłoby wrogom dostrzec parę białych skrzydeł na nocnym niebie. Póki co pozostawał mu wyłącznie bieg za elfkami, uciekającymi na jednorożcowatej zebrze w towarzystwie pantery.
        Nie zwalniał tempa przez pierwsze pół godziny, co zmieniło się, gdy dotarli do rzeki i na podmokłym, niepewnym gruncie, niekiedy nawet z wodą sięgającą połowy łydek trudniej było mu nadal biec. Nie mówiąc już o tym, że zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Nakazał elfkom zatrzymanie się na moment, nie podnosząc przy tym głosu, a gdy już byli w stanie normalnie rozmawiać, a nie podczas truchtu. Poinformował obie swoje towarzyszki, że zatrzymają się tu na moment by złapać oddech. Selim nie powiedział przy tym nic więcej i nie dał też im możliwości wciągnięcia go w jakąś konwersację, gdyż zaraz zostawił je same i zniknął w krzakach. Chciał mieć pewność, że rzeczywiście mogli tu chwilę odpocząć bez najmniejszej obawy o to, że byli ścigani, bądź zostaną zaraz zaatakowani.
        Nie było go jedynie chwilę, a kiedy do nich wrócił, trzymał w rękach kilka patyków, przez co można było pomyśleć, że będzie rozpalał ognisko i zatrzymają się w tym miejscu na dłużej. Nic jednak bardziej mylnego, gdyż zaraz ukląkł pod rozłożystym drzewem, rosnącym przy rzece i zaczął związywać ze sobą te kije, w taki sposób by po wbiciu w ziemię przypominały krzyże. Na każdym z nich powiesił po jednym wisiorku różnego rodzaju. Od takiego w kształcie smoczej Łuski, po niewielki sekretnik, lub prosty pierścień wiszący na złotym łańcuszku. Wszystkie jednak miały na sobie wygrawerowany symbol Najwyższego albo samym swoim kształtem do niego jasno nawiązywały. Miało to być oddanie ostatnich honorów towarzyszom, których zostawił w obozie na pewną śmierć. Nie darował sobie jednak przy tym skromnym pogrzebie, odmówienia w myślach długiej modlitwy o ich szczęście na nowej drodze życia i aby Pan nie tylko miał ich w swej łasce, ale również by przyjął ich do Arkadii, jak starych, dobrych przyjaciół.
        Trwało to dobrą godzinę, nim w końcu wstał od skromnych krzyży, stworzonych ze sznurków, rzemieni i patyków, po czym spojrzał na elfki.
        - Ruszajmy dalej - powiedział z lekkimi trudnościami stając na osłabionych nogach przez ten długotrwały bieg i masz. Wznowił ich wędrówkę w dół rzeki i tylko co jakiś czas zadzierał głowę do góry, by utkwić spojrzenie w nocnym niebie, które z każdą kolejną godziną, coraz bardziej się przejaśniało.
        Kiedy było już całkiem jasno, Selim rozpostarł swoje skrzydła i rozejrzał się po okolicy z lotu ptaka, by po krótkiej chwili zawisnąć nieznacznie nad elfkami i ich zwierzakami.
        - Jakieś dziesięć minut marszu stąd, znajduje się opuszczona chata. Dacie radę do niej wytrzymać? - zapytał dla pewności, bo domyślał się, że i one musza być wykończone tą wędrówką ciągnącą się bez odpoczynku prawie przez pół nocy. Miał jednak nadzieję, że wykrzeszą z siebie jeszcze odrobinę sił, bo odpoczynek w środku lasu bez żadnego schronienia, mógł nie być zbyt bezpieczny.
        Gdy tylko zdecydowały się pójść jeszcze ten kawałek dalej, Selim poprowadził ich przez las do wspomnianej chaty i nim dał elfkom do niego wejść, sam w pierwszej kolejności sprawdził, czy rzeczywiście chata była tak opuszczona, na jaką wyglądała i czy nie zawali im się na głowę, tylko przez to, że ktoś się w środku oparł o ścianę, albo chociażby kichnął.
        - O nic się nie martwcie, dopilnuję byście mogły w spokoju porządnie odpocząć - powiedział spokojnie, choć sam ledwo się trzymał na nogach. Poczucie obowiązku było w nim jednak dużo silniejsze i po poinformowaniu ich, że nie muszą się przejmować swoim bezpieczeństwem, zwrócił się do wyjścia, gotów wyjść i usiąść przed chatą, by pilnować, aby nikt nieproszony się nawet do domku nie zbliżył.
Awatar użytkownika
Nivalia
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Włóczęga , Artysta , Nauczyciel
Kontakt:

Post autor: Nivalia »

Chciała tylko wrócić do domu. A już sam początek jej drogi był bardziej wyboisty, niż przeprawa przez Góry Dasso. Dom zamiast przybliżać się - oddalał. Ale nie miała czasu o tym myśleć, bo oto musiała uciekać przez noc, przed piekielnymi, z którymi tak właściwie nie miała nic wspólnego. Po prostu, znalazła się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Jedyne co pocieszało ją w całej tej sytuacji to spotkanie Gwen, z którą nawiązała pewną więź. Prawdopodobnie dlatego, że obie były elfkami. A Niva widziała w leśnej jakieś odbicie samej siebie.

To była zła noc. Długa, męcząca. Taka, kiedy za plecami nie szumi wiatr, ale dyszy niebezpieczeństwo. Niv nadal nie miała zaufania do Selima, ale zaleźli się w takiej, a nie innej sytuacji. I byli we troje. Drażnił ją fakt, że anioł rządzi się, jakby był ich zwierzchnikiem, tylko, że niewiele mogła na to poradzić. Jeśli ktoś potrafił znaleźć drogę w ciemną noc, to tylko on. I to on miał największe umiejętności bojowe. Gwen nie przydałaby się do niczego w walce ze swoją zwichniętą kostką, a Niva mogła im co najwyżej zagrać na lutni i rzucić jakimś sztyletem (niekoniecznie celnie). Jej najlepszą taktyką walki była ucieczka, ewentualnie użycie umiejętności swoich i Oriona, tyle, że teraz zebroid niósł na grzbiecie nie tylko ich dobytek, ale też dwie osoby. Innymi słowy: Musiała słuchać Selima, co było jej bardzo nie w smak.

O świcie obie kobiety były wykończone. Valia martwiła się najbardziej o zebroida, zaraz potem o Gwen, a dopiero na końcu o siebie. Pomogła leśnej zejść z grzbietu Oriona. Sama wcześniej zsunęła się z niego dość niezgrabnie. Miała dość tego wszystkiego. Posadziła Gwennie na ganku opuszczonej chaty i zajęła się przyjacielem. Rozsiodłała go, zwilżyła psyk ich wspólnymi zapasami wody, a potem poprowadziła do najbliższego drzewa pod którym rosła nie tylko trawa, ale leżały także jabłka. Orion musiał odpocząć i nabrać sił. Ona zaś zaniosła wszystkie pakunki z jego grzbietu do chaty i po prostu rzuciła je pod jedną ze ścian. Wróciwszy usiadła obok leśnej i westchnęła głośno. W rękach trzymała bukłak z wodą, który podała elfce.
- Obolała? - spytała.
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

Gwen miała złe przeczucia co do tej ucieczki. To już kolejna próba oszukania losu, jaki zamiast się spełnić zostaje po raz kolejny odroczony. Coraz częściej czuła, że powinna poddać mu się, potulnie wejść w ramiona śmierci z zemsty. Czy słusznej?... Nie miała pojęcia. Nie potrafiła rozliczyć swojego ojca, najbliższej jej osoby, za jego grzechy. Choć czy nie istnieje szlachetny gniew? A nawet jeśli, zabicie niewinnych nigdy nie jest usprawiedliwione, cele nie uświęcają środków...
Takie myśli krążyły po jej głowie, kiedy dała się prowadzić łagodnym kłusem Oriona. Spostrzegła jak jej pantera ledwo wlecze swoimi łapami, poruszając się mozolnie do przodu, sama będąc na granicy wyczerpania. Łzy napłynęły jej do oczu, ale zacisnęła wargi. Nie czas na łzy. Obie są silne... A później ścisnęła w dłoni małą złotą koniczynkę zwisającą na łańcuszku z jej szyi. Ostatnia pamiątka po matce.

Bała się zbliżyć bardziej do tych osób, z którymi przybyła. Niebianin i elfka zdawali się troszczyć o nią mimo tego, że była zupełnie przypadkową osobą, a jedyne co o niej wiedzieli, to jej imię. Pocieszyła się myślą, że za każdym razem kiedy uciekała i traciła już nadzieję, Prasmok zsyłał dla niej ratunek. Kiedy Niv pomagała zejść jej z zebroida, Gwen uśmiechnęła się pełna wdzięczności do niej. I do jej zwierza.

Zerknęła na opuszczoną chatę jak niemalże na pałac. Elfka pomogła jej wejść na ganek, gdzie z cichym sapnięciem opadła. Pomyślała o tym jak słodki sen ją czeka, nawet na surowym pustym klepisku w tej chacie. Sięgnęła do swojej magicznej torby i zaczęła wyjmować koce, pledy, kożuszki... wystarczy dla każdego z nich na wygodne posłanie.
- Wygodna torebka, prawda? - uśmiechnęła się do towarzyszy.
Nivalia podała jej wodę.
- Proszę.. daj prędzej Layli, jeśli jeszcze ją masz - powiedziała, zwilżając ledwie usta. - Ja sobie poradzę...
Popatrzyła również na Selima.
- Sądzę, że nie powinniśmy rozpalać w środku tej chaty, nawet jeśli jest tam palenisko z kominkiem. Obawiam się, że mogą nas wyśledzić przez dym... - powiedziała z lekkim przestrachem.

- Sądzę również, że nie tylko piekielni za nami polują - wydusiła z siebie po chwili. - A przynajmniej za mną...
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Służba nie drużba, jak mawiają i choć Selim zawsze bez szemrania wykonywał powierzone mu zadania, stawiając je sobie za priorytet, tak teraz... Miał wrażenie, że zawiódł, nawet jeśli w tej chwili ochrona obu elfek i ich futrzastych towarzyszy była na pierwszym miejscu. Dla Mathea oczywiście nie dało się nic zrobić. Stary błogosławiony odszedł bez żadnych trosk i cierpienia we śnie jeszcze zanim piekielni zbliżyli się do ich obozu. Świetlistym też prawdopodobnie nie był w stanie pomóc, gdy razem z kobietami ewakuowali się z namiotu, ale gdy pomyślał o tym, że wsparcie było już w drodze, miał pewne wątpliwości, czy nie powinien ich poinformować, że nie mają po co przybywać do obozu. Chyba że na pewną śmierć. Może... powinien sprawdzić czy jeszcze nie było za późno. Czy ktoś z posiłków może przeżył...
        Przepełniony wątpliwościami spojrzał w niebo, jakby zaraz miały się tam pojawić wszystkie odpowiedzi. Nadzieja matką głupich, prawda? Westchnął ciężko i usiadł na ganku, zalecając swoim towarzyszkom odpoczynek. Mu samemu też by się przydało przymknąć oko chociażby na moment i zregenerować siły, lecz nie mógł zostawić towarzyszy na pastwę losu. Z tego też powodu nawet nie spojrzał na wyjęte przez Gwen przykrycia, nie mówiąc już o przyjęciu ich od niej. Zamierzał czuwać najdłużej jak tylko się da.
        Nie wtrącał się w rozmowę elfek. Nie dotyczyła go i nikt nie oczekiwał jego udzielenia się. Zamiast tego przez moment myślał, czy nie prosić Gwen o to, by jej pantera go wsparła w obserwowaniu okolicy i pilnowaniu, by nikt się do chaty nie zbliżył, jednakże dostrzegając kątem oka jak młódka odmówiła wody na rzecz swojego zmęczonego zwierzaka, odpuścił sobie. To byłoby nie do przyjęcia prosić dziecko o to, by jej wycieńczony pupil mu pomógł. Da sobie radę sam.
        - Słuszna uwaga. Poza tym jest jasno i dzięki swoim okryciom żadna z was nie zmarznie. Nie widzę potrzeby by rozpalać w palenisku - zgodził się chłodnym i niewzruszonym jak głaz tonem, sprawiając wrażenie jakby je cały czas ignorował przez to, że siedział do nich plecami i nawet przez ramię na nie nie spoglądał. Był bardzo skupiony, patrzył w rozciągającą się przed nimi ścianę drzew i nasłuchiwał, czujny jak pies strażniczy. Jego łuk już był w pogotowiu do posłania bez najmniejszego ostrzeżenia nawet kilku strzał w otaczającą ich gęstwinę.
        A przynajmniej siedział tak do momentu, aż młódka nie wyznała, że nie tylko piekielni mogli im zagrażać.
        - Co masz na myśli? - zapytał tym samym, niezmiennym tonem, choć tym razem odwrócił się w stronę elfek, zawieszając swoje zimne, jałowe spojrzenie na młodszej dziewczynie. Nie był zły, nie był zadowolony, ani też zaniepokojony. Chciał po prostu poznać, co jeszcze Gwen miała do powiedzenia. Czy w ogóle zechce rozwinąć swoją odpowiedź. W sumie należałoby skoro już zaczęła i tylko ona widziała czego jeszcze powinni się spodziewać oraz wystrzegać.
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

Gwen z trudem spojrzała w oczy swoim towarzyszom. Jej wzrok przypominał zalęknione i cierpiące zwierzę. Nie spotkała na swojej drodze nikogo, komu opowiedziałaby o swojej niedoli...

Zresztą, kilka lat temu, sama uciekła z elfiej polany, nie mówiąc nikomu dokąd zmierza. Od momentu, w którym dowiedziała się, że mroczne elfy będą na nią czyhać. Nie mogła narazić swych pobratymców na niebezpieczeństwo... odtąd więc podróżowała samotnie. Ale jeśli Selim i Nivalia mieli z nią pozostać, nie miała wyboru. Należała im się szczerość. Chociażby ze względu na to, jak bardzo już jej pomogli...

- Jest grupa mrocznych elfów, którzy polują na moje życie - powiedziała krótko, szybko wypluwając z siebie te słowa. Tak, jakby bała się, że w trakcie zdania stchórzy i nie będzie w stanie mówić już dalej. - Widziałam ich ślady, kiedy podróżowałam, jestem pewna, że chcą mojej śmierci. To... długa historia... Chcą zemsty...

Załamał się jej głos. Elfka ukryła twarz w dłoniach, walcząc ze łzami napływającymi do oczu. Zacisnęła powieki, tak, jakby dzięki temu mogła nie uronić żadnej łzy. Wzięła kilka głębszych, roztrzęsionych oddechów, ale nie potrafiła się uspokoić. Poczuła, jak palce jej dłoni stają się wilgotne od łez, a ramiona zaczynają się trząść.

- Przepraszam... po prostu... nie chcę nikogo narażać, a przez to, że z wami jestem, może stać się wam krzywda... Prędzej czy później, znowu mnie wytropią... a ja znowu płaczę, jak mała dziewczynka!... Jeszcze przed chwilą straciłeś cały swój oddział, a jesteś niewzruszony! - Elfka zwróciła już napuchniętą od płaczu twarz w stronę Selima. - A ja boję się, uciekam jak mysz przed kotem, choć nie mam żadnych szans...

Layla patrzyła na swoją panią z rozżalonym wzrokiem. Lekko ocierała się o jej nogi, próbując dodać jej otuchy. Widmo bycia złapanymi ciążyło nad nimi od dawna, a jednak nigdy nie widziała swej pani w tak trudnym stanie. Zaczęła mruczeć tęsknie.

- Przepraszam was... przepraszam - wyszeptała. Po czym otarła swe łzy, próbując uspokoić oddech. - Jak tylko prześpimy się w tej chacie, pójdę skoro świt inną drogą. I tak za długo już korzystałam z waszej dobroci.
Awatar użytkownika
Nivalia
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Włóczęga , Artysta , Nauczyciel
Kontakt:

Post autor: Nivalia »

Niva czuła się tak, jakby była siostrą Gwen. Nie próbowała sobie tego jakoś specjalnie tłumaczyć, bo i po co. Nie było na to czasu, za dużo się działo. Nie pierwszy raz kierowała się emocjami. Poza tym elfka była taka drobna, delikatna, Niva nie potrafiła jej traktować inaczej. I nie zamierzała. Nie przejmowała się tym, czy dziewczyna żywi do niej te same opiekuńcze uczucia. To było mało ważne.
Białowłosej średnio podobało się, że Gwennie wypiła tak mało wody, ale rozumiała ją. Ona też najpierw martwiła się o Oriona, a dopiero później o siebie. Nalała trochę wody na swoje ręce i pozwoliła panterze ją wypić. Musiała jej zaufać. W ogóle musieli sobie zaufać, nie było innego wyjścia. Połączyła ich ze sobą ta sytuacja i nie było innej opcji, jak wzajemne zaufanie. Troska - niekoniecznie. Jednak Nivalia i ją zamierzała obdarzyć towarzyszy, być może nawet zimnego Selima.

Gdy ciemnowłosa zaczęła płakać pustynna objęła ją mocno. Gładziła po plecach i pozwoliła by łzy płynęły z jej oczu.
- To tylko kolejna grupa, która nas ściga Gwen... Nie ma znaczenia z czyjej winy. Jesteśmy w tym razem, nie ważne czy chciał tak los, Prasmok, przeznaczenie, czy zwykły przypadek. Nasze drogi się zeszły i teraz musimy podążać jedną, póki nie rozwiążemy problemów. Nie przetrwamy same. Musimy sobie pomóc. Damy sobie radę. Jestem pewna, że na Łusce są tysiące miejsc, gdzie można zaznać spokoju. Czasem drogi dziwnie się plotą i ja też się boję, ale to nie jest mój pierwszy strach w życiu. Wierzę, że uda nam się znaleźć miejsce dla każdego z nas - ukradkiem spojrzała na Selima. - "Nawet dla ciebie, ty anielski gburze."

- Już dobrze, nie płacz. Coś wymyślimy. - Nadal gładziła Gwen po plecach. Starała się jej dać jak najwięcej otuchy. Ona sama wolała swój strach zepchnąć głęboko w zakątki własnego umysłu. Nic by jej teraz nie dało wpadanie w panikę.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Nie pospieszał dziewczyny, widząc, że musi być to dla niej dosyć trudna sytuacja opowiadać obcym o swoich problemach. Albo przynajmniej mocno niekomfortowa. Siedział więc i czekał, a gdy zaczęła mówić - słuchał z uwagą. Wyrzucała z siebie słowa z takim przejęciem, jakby opowiadała historię o duchach przy ognisku wraz ze znajomymi, których próbowała nastraszyć. A przynajmniej Selim tak to z początku odebrał. Mrocze elfy nie miały zbyt dobrej opinii, nawet jeśli akurat nie parały się czarną magią ani niczym podejrzanym. A już najmniej prawdopodobne wydawało mu się to, że mogłyby z zawzięcie uganiać się za jakąś młodą, nieróżniącą się niczym od innych elfką. Swoje uwagi postanowił zostawić dla siebie, jednak wyjawiany przez Gwen problem, postanowił uznać za sprytną prośbę na poświęcenie odrobiny uwagi szarej dziewczynie. Spędzili przecież już z sobą dobrą chwilę i to w dość ekstremalnych warunkach, a on ani przez moment nie miał wrażenia jakby właśnie spotkał jakąś wyjątkową przedstawicielkę jej rasy. Według niego nie było najmniejszego sensu by mroczne elfy w ogóle zechciały za nią ganiać dalej, niż za ogrodzenie własnej posesji.
        Zmienił jednak swoje zdanie w tym temacie, gdy dziewczyna zaczęła urywać swoje wypowiedzi, gdy stały się bardziej nerwowe.
        - Czemu ktokolwiek miałby chcieć zemsty na młodej dziewczynie? - zapytał o wiele mniej sceptyczny, niż był jeszcze chwilę temu.
        Nie był to chyba najlepszy moment na zadawanie jakichkolwiek pytań, gdy kontrolę nad młodą towarzyszką przejęły emocje. Przyglądał się w milczeniu zalewającej się łzami elfce, która z wyraźnym trudem wyrzucała z siebie kolejne słowa. Przez myśl przeszło mu podejrzenie, że dziewczyna mogła zwyczajnie udawać, gdy jej opowieść nie została nagrodzona aplauzem. Nie. Ona nie udawała. Im dłużej jej się przyglądał tym większą miał pewność, że młoda towarzyszka naprawdę była przerażona sytuacją, w której się znajdowała. Sama to z resztą zaraz przyznała i doskonale było słychać w jej głosie żal do siebie spowodowany własną bezsilnością.
        - Każdy kiedyś umrze i nie ma sensu... - odpowiedział, odnosząc się do jej słów na temat jego poległych kompanów. Przerwał jednak, wypuszczając powietrze z płuc ciężkim westchnięciem. Mówienie przerażonej młódce o oczywistych według niego rzeczach, raczej nie poprawi jej humoru i nie przywróci utraconej pewności siebie.
        Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, podjąć druga próbę pocieszenia Gwenfyvar, jednakże nic mu nie przychodziło do głowy. Spojrzał w stronę starszej elfki, oddając jej tym samym pałeczkę dotyczącą rozmowy. Wierzył, że była bez wątpienia lepszą pocieszycielką od niego, a na pewno lepszym wsparciem. On się do tego nie tylko nie nadawał, ale również dla wspólnego dobra nie powinien próbować zajmować się takimi sprawami jak podnoszenie kogoś na duchu.
        Słuchał tego co Nivalia mówiła jednym uchem, wychodząc z założenia, że jej słowa go nie dotyczyły, a najlepiej gdyby choć na moment zniknął z zasięgu ich wzroku i zostawił je same. Niestety gryzłoby się to z jego zadaniem dotyczącym ochrony elfek i dopóki to nie zostanie wykonane, albo Najwyższy nie da mu innego polecenia, obie będą skazane na towarzystwo niebianina.
        Ściągnął lekko jasne brwi i nieco przechylił głowę w niezrozumieniu, gdy jasnowłosa kobieta na niego spojrzała po swojej wypowiedzi. Nie miał najmniejszego pojęcia o co jej mogło chodzić. To miało być karcące spojrzenie za to, co palnął chwilę temu? Czy może chciała mu tym przekazać, że jest lepsza od niego, że tak się pocieszało innych? Cokolwiek chodziło jej po głowie, nie miało to dla niego większego znaczenia.
        - Nivalia ma rację - powiedział i podniósł się z miejsca, w którym do tej pory siedział. Skierował się w stronę elfek z chłodnym, surowym spojrzeniem utkwionym w młodszej z nich. - Podróżujemy razem i jeśli będzie taka możliwość razem spróbujemy rozwikłać twój problem. Na pewno nie pozwolę ci iść nigdzie samej, zwłaszcza jeśli przez to miałabyś być bardziej narażona na niebezpieczeństwo - dodał, kładąc lekko swoją dłoń na ramieniu młódki.
        - I tak tylko pragnę poinformować, że te mroczne elfy będą jedyną grupą, która będzie nas ścigać. Nie ma powodów by martwić się piekielnymi, zwłaszcza tak daleko od miejsca, na którym im zależało - mruknął jałowo i zostawił obie elfki w spokoju, odchodząc od nich na swoje poprzednie miejsce i obserwując uważnie okolicę.
Awatar użytkownika
Gwenfyvar
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zielarz , Bard
Kontakt:

Post autor: Gwenfyvar »

Gwen puściły emocje. Pozwoliła sobie na płacz. Pustynna elfka była dla niej w tym momencie wielkim wsparciem. Jej ciepła dłoń, głaszcząca ją po plecach w tę chłodną i straszną noc, dodała jej otuchy. Przez swój płacz nie skupiła się ani na pytaniu anioła, ani na jego urwanej wpół wypowiedzi. Po chwili zaczęła się uspokajać.
- Dzięki tobie, boję się mniej - powiedziała do Nivalii łamanym i lekko zachrypniętym głosem.
Następnie spojrzała na Selima, który zapewnił ją o tym, że nie pozwoli, aby odeszła. Czyżby naprawdę czuwał nad nią Stwórca i zesłał dla niej pomoc?
- Dziękuję... Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odpowiednio odwdzięczyć... - powiedziała, chyląc przed nim głowę.

Kiedy odszedł, pozostawiając elfki same, Gwen zaczęła urządzać opuszczoną chatę tym, co znalazła w swojej bezdennej torbie. Osuszała kąciki oczu grzbietem dłoni z resztek łez. Było jej bardzo głupio przez ten wybuch płaczu. Czuła, jak jej policzki się czerwienią i nie była w stanie spoglądać na Nivalię. Zastanawiała się, jak mogłaby nieco oczyścić atmosferę bo tych emocjach i trudnym wyznaniu...
- Nie sądzisz, że nasz anioł jest dość sztywny?...
Popatrzyła na Niv z lekkim uśmiechem.
- Myślę, że ma to też plusy, może jedną z jego mocy jest zanudzanie przeciwników na śmierć.

Ułożyła z pościeli całkiem wygodnie wyglądające "gniazdko". Layla wskoczyła na niego i umościła sobie wygodne posłanie. Elfka z kolei z westchnieniem usadowiła się obok, narzucając na plecy ciepły koc i głaszcząc swojego zwierzaczka do snu.

- Wiesz... prawdę mówiąc, jestem w połowie mrocznym elfem - powiedziała cichym głosem, spoglądając na Nivalię. Uznała, że skoro Prasmok połączył ich losy, w tej intymnej chwili, opowie jej nieco więcej o swoim pochodzeniu.
- Mój tatuś... był wspaniałym człowiekiem. Chcąc chronić mnie jednak dopuścił się czynu, który nasłał na mnie zemstę. Śmierć mojego ojca nie była wystarczająca dla rodziny, którą zhańbił... Długo ukrywałam się na powierzchni, wśród drugiej części mojej rodziny, czyli wśród leśnych elfów. Jednak jakiś czas temu... udało im się mnie odnaleźć... Od tego momentu uciekam. Czasem odnajduję spokój na dłużej, żeby tylko zorientować się, że depczą mi po piętach. A przede wszystkim orientuję się, że stanowią zagrożenie dla wszystkich, którzy mi pomagają. Wiem, pewnie mówię nieskładnie... Trudno mi się mówi o swoim losie - popatrzyła przepraszająco na Nivalię. - Ta historia jest dość długa i bolesna...
- Marzę o tym, żeby odmienić swój los. Nie wiem, kto mógłby mi pomóc... Jedyne rozwiązanie, o jakim myślałam, to jakiś azyl, a następnie proces i królewskie ułaskawienie. Widzisz... ta cała sprawa jest rangi politycznej. Gdyby ktoś mógł ująć się za mną w świecie mrocznych elfów, zdjąć ze mnie ciężar czynu mojego ojca... Ale nie wiem, czy to w ogóle możliwe. Boję się, że nikt nie uwierzy w moją wersję wydarzeń tamtych lat...
Głos Gwen był cichy, ostrożny. Czasem robiła przerwy, aby uspokoić oddech, aby nie wybuchnąć na nowo płaczem.

Przychodziło jej to jednak zdecydowanie łatwiej niż poprzednio. Przyjazne nastawienie elfki pomagało jej się otworzyć.
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości