Szepczący LasW drodze do Ekradonu...

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

W drodze do Ekradonu...

Post autor: Stayer »

Niewiele po tym, jak ruszyli spod gospody, do której Acila na chwilę zajrzała. byli znów w drodze. Na pytanie, dokąd teraz, usłyszał krótką i zwięzłą odpowiedź, mianowicie nazwę miasta, które znajdowało się na drugim końcu Lasu, w którym się znajdowali, a nawet jeszcze trochę dalej, pod samymi Górami Dasso. No, droga daleka... Podróżowali tak jeszcze przez jakiś czas, do chwili, w której zaczęło się ściemniać, już wtedy Stayer zaczął szukać jakiegoś miejsca, w którym mogli by się zatrzymać. Gdy w końcu znalazł miejsce, w którym mogli to zrobić, zatrzymał konia. Zsiadł z konia, pomógł przy tym również swojej towarzyszce.
- Tutaj przeczekamy noc, nie ma sensu jechać nocą. Ani ja, ani Zryw, to jest mój koń, nie widzimy, kiedy jest ciemno, w dodatku potrzebujemy snu. Zajmę się rozpaleniem ogniska - powiedział i rozejrzał się, wypatrzył miejsce, w którym rozpali ognisko, około trzech metrów od wysokiego drzewa. Rozejrzał się, idealnie, nawet nie trzeba daleko iść, gałęzie na ognisko leżały rozrzucone po najbliższej okolicy – jak znalazł. Jednak najpierw postanowił odciążyć na noc swojego konia. Podszedł do Zrywa i zdjął z niego wszystkie juki, kładąc je obok miejsca, w którym miał zamiar rozpalić ognisko. Następnie zabrał się za zbieranie gałęzi, nie zajęło mu to dużo czasu, zaledwie parę minut. Z gałęzi zbudował odpowiednią konstrukcję, która po zapaleniu powinna się szybko ładnie rozpalić, na tę chwilę było już dość ciemno, więc trochę przyspieszył. Szybko znalazł krzemień w jukach położonych obok i zabrał się za rozpalanie ognia. Nie zajęło mu to długo, bo miał w tym wprawę, także w krótkiej chwili mogli cieszyć się już coraz cieplejszą atmosferą koło ogniska.
- Gotowe - rzucił, uśmiechając się do kotołaczki. Ułożył sobie juki tak, by mógł się koło nich ułożyć, łuk, który także znajdował się w jukach, położył w takim miejscu, by w każdej chwili mógł go podnieść w razie potrzeby. Usiadł sobie koło ogniska i przyjrzał się, chyba pierwszy raz tak dokładniej, Acili.
- Usiądziesz? - zapytał i po chwili dodał: - Powiesz coś o sobie? - zapytał jeszcze, wbijając przyjazne spojrzenie w oczy kotołaczki.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

- Nie, Acila nie będzie siedzieć, muszę pomyśleć, a siedzenie mi w tym nie pomaga - powiedziała. "Poza tym nie umiem jeździć konno i bolą mnie wszystkie kości," dodała w myślach. Zaczęła chodzić wokół obozowiska, rozmawiając głośno z samą sobą, a przy tym wyraziście gestykulując. Rozkładała bezradnie ręce, wznosiła je ku niebu, drapała się po głowie, tupała z wściekłości, a co jakiś czas uganiała się za własnym ogonem.
- Acila nie rozumie ludzi. Czemu nowy pan ją zostawił? Co jest takiego pilnego, że musiał od razu ruszać? Po co zostawił mi to wszystko i kazał się gonić? I te całe zioła? Że niby pobiegł siać na pole ,ale nie zdążył zabrać ziarna? Ty też jesteś dziwny. Zawsze ratujesz ludzi z palących budynków?
Kotołaczka pomyślała, że pierwszy raz przyjdzie jej nocować w lesie i to ją trochę przerażało, z drugiej strony jakaś siła kazała jej zrezygnować z szałasu, wejść na drzewo i tam spędzić noc. Kontynuowała rozmowę, chcąc dodać sobie animuszu.
- Może znajdę odpowiedź w tym, co jest w workach - postanowiła, przeszukując zawartość juków. Rozłożyła swój nowy dobytek, przyjrzała się po kolei każdej z rzeczy i oceniwszy ich przydatność, zaczęła szczegółowe badania, słuchając przy tym, co ma do powiedzenia Stayer. Jako pierwszą zdecydowała sprawdzić torbę z żywnością, a dokładniej to zjeść całą jej zawartość. Zaczęła od suszonego mięsa, potem od mięsa, które powinno być raczej gotowane na ogniu, następnie ciasto, chleb i owoce. Do części posiłku Acila dodała też trochę tych niezwykle ważnych ziół. Pochłonąwszy porcję, jaka starczyłaby człowiekowi na trzy dni podróży, przyjrzała się pustej torbie.
- Sprawdziłam torbę i nadal nie jestem bliższa rozwiązania - dyplomatycznie podsumowała swoją wyżerkę. Kolejną rzeczą, jaką badała kotołaczka było ubranie. Wyglądało na nowe, solidne, czyste i, co najważniejsze, ciepłe, więc postanowiła je włożyć. Wszystko, co miała na sobie, kojarzyło jej się z niewolą, uznała zatem, że należy wymienić całą noszoną odzież. Rozbierając się do naga, bez skrępowania faktem, iż od mężczyzny oddziela ją tylko zapadający zmrok, powoli przebierała się w nowe rzeczy. Wszystko w miarę pasowało. Skórzane spodnie wymagały podwinięcia, koszula była tylko delikatnie za długa, buty idealne, wełniana czapka i kamizelka grzały przyjemnie.
Z pozostałych rzeczy najdłużej przyglądała się nożom. Stwierdziła, że skoro Stayer takie ma, to i ona będzie nosić, mocując je przy pasie. Postanowiła zachować też książkę, wprawdzie nie potrafiła czytać, ale dawno już zdecydowała nauczyć się tej sztuki. Jedynie monety Acila odłożyła jako zbędne. Pojęcia nie miała, na co te świecące kamyki.
- I nic – rzekła, zwracając się do towarzysza. - Nadal nie znalazłam odpowiedzi, ale widziałam przy rumaku trochę jabłek. Może wśród nich będzie coś, co okaże się pomocne - dodała chytrze. Ponownie spojrzała na olbrzymie drzewo. Zdecydowanie zamierzała dziś na nie wejść.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Kiedy odrzuciła jego propozycję towarzyszenia mu przy ognisku, jakoś bardzo się tym nie przejął. Popatrzył w jej stronę, przysłuchując się równocześnie jej wywodom.
- Nie wiem, dlaczego twój... Nowy pan cię zostawił, i w tej kwestii ci nie jestem w stanie pomóc. Może faktycznie pobiegł siać na pole, wiedząc, że za nim podążysz? On sam w tym czasie miał zamiar pewnie przygotować wszystko do zasiewu, dla mnie wydaje się to logiczne. Może po prostu nie miał możliwości zabrania tych rzeczy? Może... Ale to jest o wiele więcej pytań i nadal żadnych odpowiedzi – stwierdził. Stayer starał się zawsze wszystko dobrze przemyśleć, znaleźć jakieś powiązania między jednym a drugim, nawet jeśli na pierwszy rzut oka dwie sprawy się nie łączyły, to zawsze, o ile była taka możliwość, starał się znaleźć coś, co jednak je łączyło.
- Może i jestem dziwny. Mhm, miałem dwie okazje do uratowania kogoś z palącego się budynku, ta była druga. No cóż... Po prostu jestem taką osobą, która uważa, że pomoc innym jest czymś dobrym. - Tak uważał i tego się trzymał. W myślach sam sobie nieraz zadał pytanie, czemu to robi? Zawsze odpowiedź ostatecznie była taka sama, nawet jeżeli ubrana w inne słowa, to ostatecznie i tak twierdził, że tak po prostu powinien zrobić, tak został wychowany, albo raczej nauczony, by nie zostawiać nikogo w potrzebie, i teraz było już za późno, by to zmienić, zresztą... Nie miał zamiaru tego robić.
- Może faktycznie coś tam znajdziesz. - Mimowolnie uśmiechnął się, widząc poszukiwania odpowiedzi na swoje pytania w wykonaniu kotołaczki. Ciekawy sposób, nie ma co. Ledwie powstrzymał śmiech na słowa Acili. Raczej ciężko, by coś znalazła w ten sposób. Przyglądał się jej poczynaniom, i kiedy zabrała się za to ubranie, no, krótko mówiąc, troszkę się zdziwił tym, że kotołaczka zaczęła się rozbierać, początkowo nie rozumiał. Ale dotarło do niego, że ta po prostu chce się przebrać w nowe ubrania. Uniósł lekko brwi, nie odwracając wzroku. Cóż, bywa i tak. Kiedy skończyła się ubierać, podążył za nią wzrokiem do noży, nawet jego zaciekawiły, ale z tej perspektywy widział tylko odbijane płomienie z ogniska w ostrzach. Co kotołaczka zrobiła następne? Odstawiła monety, chociaż troszkę ich tam było, pokręcił głową.
- Ach, jasne, rozumiem - skwitował krótko wypowiedź koniec końców nieznajomej na temat jabłek, on już się domyślił, co chciała zrobić.
- Swoją drogą. Nazywam się Stayer - dodał jeszcze, w końcu wcześniej nie mówił jej, jak się nazywa, i teraz chyba była najwyższa pora, by to zrobić.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila wzięła z juków dwa jabłka z zapasów Zrywa, chowając je dyskretnie za plecami, tak, by koń nie mógł tego zauważyć. "Jeszcze się obrazi" - pomyślała.
- A więc uważasz, że pomaganie inny jest takie ważne i powinnam udać się do tego eracośtam. Nawet nie wiem, gdzie to jest - stwierdziła, cały czas rozglądając się niepewnie po okolicy. Było już niemal całkiem ciemno ,ale kotołaczce to nie przeszkadzało. W nocy widziała równie dobrze jak za dnia. - Będę dziś spała na drzewie, myślę, że dzikie koty tak właśnie powinny robić - dodała. Nie zamierzała pytać, czy powinna, czy jest to dla niej bezpieczne i czy w ogóle te szlachetne, dostojne i mądre kotołaki, których obraz miała w swojej głowie, tak postępują. Po prostu informowała Stayera, co zamierza teraz uczynić, nie przyjmując w tej kwestii słowa sprzeciwu.
Rozpoczęła wspinaczkę z gracją i zwinnością typową dla swojej rasy. Błyskawicznie pokonywała kolejne przeszkody, wdrapując się na coraz wyższe partie drzewa. Musiała przyznać, że przeskakiwanie pomiędzy gałęziami sprawiało jej sporo przyjemności. W końcu gdy uznała, iż jest już dostatecznie wysoko, ułożyła się do snu. Oparta plecami o główny pień drzewa, wyciągała nogi wzdłuż jednej w większych rosnących pionowo gałęzi. Tu, na górze, było dużo spokojniej i ciszej. Do tego miała niesamowity widok. Podziwiała księżyc na niebie i rozciągającą się pod nim puszczę. Rozmyślała też chwilę o mężczyźnie na dole. "Przecież na pewno ma swoje sprawy i nie podąży za mną dokądkolwiek zechcę." - zastanawiała się, przygryzając zdobyczne jabłka. Powoli zapadała w sen, a wraz z nim powróciły wydarzenia z dzisiejszego dnia. Znów znalazła się w płonącym budynku, wyobrażając sobie wilka skaczącego jej do gardła. Instynktownie skoczyła w bok i... przebudziła się, czując, że zaczyna spadać. Próbowała się jeszcze czegoś chwycić, ale na próżno. Zaczęła spadać, obijając się boleśnie o kolejne gałęzie. Rozpaczliwie usiłowała tak wykręcić swoje ciało, by upaść na łapy, jednak z każdym ciosem otrzymanym od napotkanego po drodze konaru odbijała się w nieprzewidywalny sposób. Raz spadała głową w dół, za chwilę na plecy, by przy kolejnym ciosie znów obrócić się przodem ku ziemi. Na jej szczęście te wszystkie kolizje z drzewem znacznie spowalniały tempo upadku. Ostatecznie wyładowała w krzakach, poobijana i z licznymi dodatkowymi zadrapaniami, ale cała.
- Auć! - zawołała tylko donośnie, z trudem usiłując wyplątać się z chaszczy. Zdecydowała, iż kotołaki jednak nie sypiają na drzewach, będzie zatem spać dziś z Stayerem. Dostając się pod koc mężczyzny, podwinęła ogon i wtulała się w jego ramiona. W tej pozycji, bez ruchu, wytrzymała kwadrans. W nowym środowisku jej wyczulony słuch był przekleństwem. Co chwila dochodziły ją niepokojące dźwięki, a rozbudzona wyobraźnia tylko pogarszała sprawę. W końcu nie wytrzymała, zrywając się z posłania.
- Wstawaj! Słyszysz?! Niedźwiedź - krzyczała, dobywając noży i tnąc nimi na ślepo, jakby odganiała się od komarów. - Szybko, naucz mnie walki. Musimy się bronić.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Czy dzikie koty śpią na drzewach? Pewnie są i takie, ale on tego nie mógł wiedzieć, bo nigdy na koty nie polował, w końcu to takie słodkie stworzenia.
- No ważne, przynajmniej dla mnie. Czy powinnaś się tam udać? Nie wiem, to tylko twoja decyzja, i ja nie mogę za ciebie zdecydować. Mogę ci jedynie pomóc się tam dostać, i tak nie mam nic do roboty - stwierdził, kładąc się obok ogniska, ostatecznie nie skomentował informacji kotołaczki o tym, że będzie spała na drzewie. Skoro tak chciała, to on nie za bardzo miał tu wiele do powiedzenia, przymknął oczy, mając zamiar zapaść w czujny sen. Nie była to forma snu, która pozwalałaby mu odpocząć całkowicie, ale nadal był to odpoczynek.
Ocknął się, słysząc, gdy tylko do jego uszu doszedł odgłos... Hmm, obijania się czegoś o gałęzie? Być może. Otworzył tylko oczy, praktycznie się nie ruszając i zachowując spokojny rytm oddechu, tak, że nikt praktycznie, kto by go nawet obserwował w tej chwili, nie spostrzegłby jego obudzenia, no chyba że popatrzyłby mu prosto w oczy. Nasłuchiwał głosu otoczenia, wyłapując wszystko, co wyłamywało się ponad normę.
Kiedy usłyszał krótkie "Auć", mimowolnie się uśmiechnął. Już chyba rozumiał, co go obudziło. Zamknął z powrotem oczy, planując znowu pogrążyć się w lekkim śnie. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że kotołaczka postanowiła położyć się obok niego, co więcej - wtulić się w jego ramiona, co prawda zdziwił się trochę, otwierając oczy, ale doszedł do wniosku, że ostatecznie mu to nie przeszkadza. Zamknął z powrotem oczy z zamiarem uśnięcia. Udało mu się to dość szybko, bo zaledwie parę minut i już był pogrążony we śnie, jednak nie nacieszył się tym stanem za długo. Ciężko, by się nie obudził, słysząc koło siebie krzyk. Niedźwiedź? Otworzył znowu oczy, spoglądając na kotołaczkę, szybko chwycił ją za dłonie, unieruchamiając je i rozejrzał się. Zresztą, zaraz potem zadał sobie pytanie, dlaczego on się rozglądał? Gdyby w najbliższej okolicy był niedźwiedź, to zapewne zdałby sobie z tego sprawę. Co prawda kotołaczka miała wyczulony słuch, ale sam łucznik też miał dobry słuch. Poza tym, tyle czasu spędził w lesie, na polowaniach, że potrafił wyłowić z wielu dźwięków otoczenia ten, na którym najbardziej mu zależało, na przykład jakiejś zwierzyny. Tym bardziej niedźwiedzia, który jest sporym zwierzęciem, które nie jest najcichsze w poruszaniu się, mógł bez problemu usłyszeć.
- Spokojnie! Tu nie ma żadnego niedźwiedzia! - rzucił uspokajająco. - Naprawdę, jesteśmy bezpieczni! - dodał jeszcze, przechodząc do siadu, nadal trzymając za dłonie kotołaczkę. Zlustrował uważnym spojrzeniem noże, które miała w zablokowanych dłoniach.
- Poza tym, nawet jakby był niedźwiedź, to te noże na nic by ci się nie przydały... - zauważył przytomnie. - Mam cię nauczyć walki? Pewnie nie wiesz, że taka nauka to nie jest chwila, tylko co najmniej kilka dni - dodał.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Przytrzymywana przez Stayera, Acila stała jeszcze przez chwilę bez ruchu, gotowa do ataku. Uważnie nasłuchiwała odgłosów dobiegających z lasu. Dziwne hałasy, które wcześniej wzięła za odgłosy wydawane przez niedźwiedzia, teraz ustały. Rozluźniwszy mięśnie, dała znać łucznikowi, że może ją już puścić.
- Naprawdę myślisz, że nic tam nie ma? Acila jest pewna, że słyszała coś wielkiego, niedźwiedź albo smok. Może powinniśmy na zmiany obejmować warty? – zaproponowała, ale nie widząc zapału Stayera do swojego pomysłu, sama zabrała się do jego realizacji. Zaczęła od zebrania jak największej ilości grubych gałęzi, ostrzenia ich i stawiania prowizorycznej palisady wokół obozowiska. Na szczęście dla siebie, po niedawnym upadku z drzewa sporo z nich udało jej się strącić, więc nie musiała szukać gałęzi gdzieś głębiej w lesie. Zaczęła budować konstrukcję obronną, wbijając kolejne jej części w ziemię, kierując zaostrzone końce ku ewentualnemu wrogowi. Pracowała szybko i niedbale, w skutek czego kolejne części palisady przewracały te już istniejące, a cała budowla ledwo trzymała się jako całość, wskutek czego cała konstrukcja ledwo dawała sobie radę z niewielkimi podmuchami wiatru. Największa zaletą powstającej właśnie budowli był fakt, że dziewczyna pochłonięta budowaniem przestała na jakiś czas koncentrować się na czających w lesie okropnościach. Co jakiś czas spoglądała tylko pogardliwie w kierunku łucznika z pretensjami w oczach, iż to ona musi się troszczyć o ich bezpieczeństwo.
Drugą częścią planu mającą zapewnić jej spokój było nie pozwolić mężczyźnie zasnąć, dlatego w czasie, gdy była zajęta pracą twórczą, cały czas starała się podtrzymywać rozmowę, zasypując Stayera gradem pytań.
- A to miasto, do którego zmierzamy, jakie jest? Też rządzą w nim ludzie? A może odmieńcy tacy jak ja mają tam więcej swobód? Byłeś tam kiedyś? Widziałeś inne kotołaki? Jakie one są? A naukę walki? Zaczniemy teraz czy z rana? – pytała, mocując się jednocześnie z kolejnymi gałęziami. Acili udało się ogrodzić spory teren, gdy spostrzegła przed sobą kolejne wyzwanie. Nie miała tyle materiałów, by objąć ochronną barierą także Zrywa. Postanowiła, że musi go wciągnąć do środka. Wciąż brała pod uwagę to, że to właśnie koń jest jej wybawicielem i powinna coś dla niego zrobić w ramach rewanżu. Wprawdzie winiła go za wszystkie obolałe miejsca, które czuła po całym dniu jazdy na jego grzbiecie, jakby nie wynikały one z braku umiejętności jej jako jeźdźca, a z braku umiejętności konia jako konia, ale uznała, że mimo tego Zryw nadal zasługuje na jej pomoc. Problem Acili polegał na tym, że rumak nie chciał słuchać, a Stayer, ufając swojemu zwierzakowi, pozostawił go, by pasł się wolno. Nie mając uzdy, za którą mogłaby konia ciągnąć, dziewczyna zdecydowała, że musi go wepchnąć za ogrodzenie. Zaparła się plecami o zad konia i nogami o ziemię, po czym zaczęła go pchać.
- No ruszże się, uparty ty jeden! – Stękała z wysiłku, nie uzyskując póki co ani centymetra.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Zaśmiał się.
- Tak, jestem pewien, że tam nic nie ma. Naprawdę. Znam się trochę na tym - stwierdził, nie ukrywając delikatnego rozbawienia. Kiedy zaczęła zbierać gałęzie, przyglądał się jej z zaciekawieniem. No bo po co mogła zbierać te gałęzie? On sam wcześniej zebrał gałęzie na ognisko, i też niemały zapas zebrał, wystarczający do rana. Popatrzył na ognisko, dorzucił troszkę drewna, by nie zgasło i wrócił spojrzeniem do kotołaczki. Kiedy ta zaczęła ostrzyć gałęzie i ustawiać palisadę? Jeżeli te powbijane pojedyncze gałęzie miały ich ochronić, to mogli się już nawzajem zabić. Ale nic nie mówił, nie chciał jej urazić. Kiedy poszczególne elementy tej palisady przewracały się, tylko przywoływał na twarz uśmiech, coraz bardziej go powiększając. Ale co fakt, to fakt. Gdy kotołaczka zajęła się prowizoryczną palisadą, nie myślała o niebezpieczeństwie.
- Tak naprawdę nigdy w Ekradonie nie byłem - stwierdził. - Coś o nim wiem, coś zasłyszałem w karczmach czy gospodach, niewiele. W Ekradonie rządzą ludzie, to jest jedyne, czego jestem pewien. Znaczy... Wiem jeszcze, gdzie to miasto leży, nic więcej. Ogółem inne kotołaki widziałem, nie w Ekradonie, ale widziałem - powiedział, przypominając sobie o jednej nieznajomej kotołaczce oraz Sairze. Kawał czasu już minął. Rozeszli się przypadkiem, no cóż, tak bywa. – Są... Nie wiem, jakie są. Znałem tak naprawdę jednego, a kotołaka, a dokładniej to kotołaczkę, a jedną również kotołaczkę poznałem przypadkiem, i to dosłownie przez krótką chwilę ją widziałem – powiedział, wbijając wzrok w ognisko, na chwilę milknąc. Po dłuższej chwili dotarło do niego pytanie towarzyszki dotyczące nauki walki.
- Nauka walki to nie jest ćwiczenie przez parę chwil czy dni. Parę dni to za mało. Taka nauka zajęłaby ci o wiele więcej, zresztą te dwa noże tutaj by ci się na wiele nie przydały. Gdyby naprawdę zaatakował nas niedźwiedź, radziłbym ci po prostu uciekać, bo ani jeden, ani drugi z noży, które masz przy sobie, nie dałyby rady powalić niedźwiedzia. Co najwyżej zranić, i to nie jakoś dotkliwie. - Tak naprawdę dałoby się zabić nożem niedźwiedzia, ale trzeba byłoby być precyzyjnym i skupionym. Podejść na niewielką odległość i spróbować rzucić nóż tak, by wbił się w oko lub pomiędzy oczy zwierzęcia, co i tak w większości przypadków się nie udaje, a szansa, by to zrobić jest niewielka. Za to łuk... Stayer miał długi łuk i jednym celnym strzałem bez problemu dałby radę powalić albo raczej odebrać życie niedźwiedziowi. Łucznik przyjrzał się ponownie Acili; próbowała wepchnąć jego wierzchowca bliżej, by zmieścił się w ich obozie chronionym przez prowizoryczną palisadę.
- Zostaw go, nic mu nie będzie - rzucił.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Wykład Stayera na temat sposobów i techniki walki przy pomocy noży strasznie ją nudził. Była przekonana iż wystarczy wymachiwać i ciąć, a cała ta teoria jest zbędna. Poczuła się senna. Odpuściła sobie ratowanie Zrywa. Trudno, niechaj pożre go smok jeśli taka jest wola jego pana. – Idę spać” oznajmiła głośno. Korzystając z okazji że posłanie przygotowane wcześniej przez łucznika było teraz wolne, rozłożyła się na jego miejscu. Skuliła się do snu, podciągając kolana niemal pod samą brodę. – A tak w ogóle dlaczego ktoś taki jak ty włóczy się samotnie po świecie zamiast się ożenić i bawić dzieci? – leżąc, spytała jeszcze usiłując zmienić temat. Zasnęła słuchając odpowiedzi towarzysza.
Tym razem sen miała spokojny. Śniła o kotołakach.
Obudziła się po około dwóch godzinach. Zwykle nie potrzebowała więcej, uzupełniając niedobór odpoczynku krótkimi drzemkami w czasie dnia. Zaczęło świtać, a las budził się powoli do życia. Pomyślała że skorzysta z okazji iż łucznik jeszcze śpi. Dostrzegła wcześniej że w okolicy znajduje się niewielka rzeczka. Idealna okazja na mycie, toaletę a przede wszystkim na polowanie. Miała ochotę na rybkę. Najlepiej kilka. Ostrożnie wygrzebując się z posłania ruszyła w kierunku wyjścia z obozu. Palisada ustawiona w nocy niemal całkowicie runęła na ziemie, ale tym nie zawracała sobie głowy. Na chwilę jeszcze cofnęła się do juków, dyskretnie przeszukała ich zawartość, zabrała dwa kolejne jabłka i ruszyła na łowy. „Noże są do niczego, lepiej mieć łuk” – przypomniała sobie nocne kazanie Stayera. Ponownie cofając się do obozowiska, zdecydowała się pożyczyć broń myśliwego. Szczęśliwa że Stayer śpi i nie zauważył jej działań, ruszyła w kierunku rzeki. Nad brzegiem zdjęła buty, podwinęła nogawki od spodni i wchodząc do zimnej wody rozpoczęła polowanie. Szybko przekonała się że łuk to marna broń na ryby. Nie trzymała go dobrze stąd też przy każdym oddanym strzale uderzała się cięciwą o przedramię, a lotki raniły palce trzymające majdan. Zaczynało też brakować jej strzał. Większość po nieudanych próbach, odpłynęła wraz z nurtem rzeki, niektóre połamała lub zwyczajnie zamokły i nie nadawały się do użytku. Odrzuciła więc łuk na pobliską łączkę i zaczęła łowić metodą „na niedźwiedzia” to znaczy posługując się tylko rękoma. Szybkie i zwinne ruchu zapewniły jej wkrótce pierwsza zdobycz w postaci dorodnego pstrąga, którego odrzuciła na polankę obok łuku. Po chwili w jej dłonie wpadła kolejna ryba. Zadowolona z siebie miała właśnie zamiar i ta sztukę wyrzucić na brzeg, gdy ze zdziwieniem ujrzała że trawa na której leżał łuk i pierwsza zdobycz zaczęła się ruszać. Zwabione łatwa strawą w postaci martwej ryby na polanę zaczęły wypełzać trze olbrzymie Katerflaty.
- Co to do licha za paskudztwo?! – krzyknęła Acila, rzucając się do walki o swoją zdobycz. Doskoczyła do brzegu i … zamiast łuku i resztek strzał chwyciła za pstrąga, instynktownie postanawiając ratować to co dla niej najcenniejsze. Gąsienice widząc napastnika również przystąpiły się do ataku. Kotołaczka stopniowo wycofywała się do rzeki, cały czas wygrażając stworom trzymaną w ręku rybą. Katerflaty wyraźnie, nie przepadały za wodą, stały więc na brzegu wyczekując.
- Wynoście się stad! – odgrażała się Acila uzbrojona w pstrąga – Stayer!!
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Poszła spać. Wzruszył ramionami i dorzucił parę gałęzi do ogniska. Następnie ułożył się w miarę wygodnie koło ogniska, i zamknął oczy, pogrążając się we śnie.

Ocknął się słysząc krzyk. Otworzył szeroko oczy i uniósł głowę rozglądając się. Nie widział przy nie palącym, a jedynie żarzącym się już ognisku kotołaczki, rozejrzał się, próbując dowiedzieć się, skąd mniej więcej dobiega ten głos, nie był to wielki problem, w końcu na tym w gruncie rzeczy polegała jego praca.Podniósł się odwracając się w stronę gdzie powinien znajdować się jego łuk. No właśnie... Powinien... Odrobinę go to zdziwiło, bo przecież go stamtąd nie brał. Pozostawały dwa wyjścia, albo ktoś go ukradł kiedy spali, albo wzięła go Acila, tylko po co? Dobrze, że noże miał przy sobie, ruszył w stronę w której jak domniemał znajdowała się kotołaczka potrzebująca pomocy. Nie mylił się, ujrzał ją przy brzegu rzeki, stojącej w wodzie po kolana, machającą rybą przed trzema katerflatami. Uśmiechnął się do siebie i pokręcił głową. Rozejrzał się, dojrzał leżący na ziemi łuk nieopodal brzegu, znajdujący się jakiś metr, może dwa obok ogromnych owadów. Szybka ocena sytuacji i ruszył w tamtą stronę, starając się nie robić hałasu. Nawet jakby kotołaczka krzyczała do niego, to katerfalty by się nie odwróciły, w końcu to tylko owady, prawda? Po chwili doszedł do łuku, nadal nie zwracając na siebie uwagi napastników Acili, koło łuku leżały również trzy strzały. W sam raz, nie ociągając się podniósł łuk, nałożył jedną strzałę na cięciwę, i naciągnął, by następnie strzelić tam, gdzie mniej więcej powinna się znajdować "głowa" najbliższego z owadów. Strzała przebiła go na wylot, końcem grotem wbijając się w piach. Dwa pozostałe nawet nie zwróciły na to większej uwagi, więc zrobił to samo z nimi.
- Po problemie. - Rzucił krótko, przeciągając się. - Tylko wytłumacz mi jedną rzecz. Dlaczego wzięłaś mój łuk? Nie chcę wiedzieć, co zrobiłaś z resztą strzał. - Dodał, widząc parę na piasku złamanych, lub mokrych. Uff, jak on się cieszył, że zawsze ma zapasowy kołczan w jukach, w końcu 24 strzał, bo tyle trzymał w kołczanie się nie bierze, trzeba więcej. - Aha, nie dotykaj ich. - Dodał jeszcze wskazując dłonią na katerflaty. - Wracajmy zanim przyjdzie ich więcej, w tych okolicach jest ich pełno. - Dopowiedział, ruszajac w stronę ogniska oraz konia.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

-Ale … - zaczęła Acila, rozglądając się po pobojowisku, nie była pewna jak ma wytłumaczyć się z pytań łucznika. – Zobacz co dla nas zdobyłam – dodała, z uśmiechem prezentując Stayerowi dorodnego pstrąga. Łucznik wyraźnie nie był zadowolony. Zabił katerflaty, burknął coś tylko do siebie i ruszył w stronę obozowiska. Kotołaczka, tradycyjnie nie widząc w sytuacji swojej winy, nie potrafiła zrozumieć zachowania i kiepskiego nastroju towarzysza. Wychodząc z wody, założyła buty i powoli udała się za Stayerem.
- Hej, co się stało? Nie lubi ryb? Źle spał? Jesteś zły? – próbowała ustalić skąd ta ponura mina i szorstki ton w głosie Stayera. Ostatecznie dała za wygraną. Z doświadczenia wiedziała że człowiekowi w złym humorze lepiej zejść z drogi. Jej były pan miał w zwyczaju rozładowywać swoją wściekłość przy pomocy bata, wiec dla pewności postanowiła trzymać się nieco z dala od łucznika. „Może mu przejdzie” – pomyślała, siadając na brzegu obozowiska. Wzięła do siebie swoje rzeczy, krótki kij przy pomocy którego zamierzała upiec rybę i kilka żarzących się jeszcze polan z głównego ogniska, gdyż nie potrafiła sama rozpalić ognia. Trzymając posiłek nad ogniem po raz kolejny przyglądała się przedmiotom podarowanym jej przez Keitę. Próbowała ustalić do czego ma je wykorzystać. Co jakiś czas spoglądała dyskretnie w stronę Stayera badając czy jego kiepski nastrój już minął.
Usiłowała skupić się na książce, lecz ta nie zawierała żadnych obrazków i szybko zaczęła ją nudzić, za to przy jednym z noży odkryła coś ciekawego. Nóź miał odkręcaną rękojeść, a w środku znajdował się dziwny piasek o jasnej barwie. Wysypała wszystko na dłonie. Nie znalazła tam nic poza sypką substancją. Nie mogła zrozumieć po co Keita dałby jej coś takiego? Zaczęła wąchać, smakować i przesypywać dziwny materiał, ale w niczym to nie pomogło. Ostatecznie zrezygnowana wrzuciła go w ognisko, wywołując tym samym małą eksplozję i mnóstwo dymu. Zerwała się na nogi usiłując wydostać się z gryzących oparów. Przez dłuższy czas nic nie widziała. Strasznie łzawiły jej oczy. Dopiero po chwili mogła dostrzec zarys otoczenia. Las wokół kotołaczki nie był już tak zielony jak wcześniej, wszystko jawiło jej się w barwie szarości. Spojrzała w kierunku obozowiska. Chciała poprosić o pomoc Stayera, lecz zamiast niego przy ognisku ujrzała Liutada, strażnika z którym niedawno stoczyła walkę w miejskim więzieniu. Zakrwawiony z dziwnie powykręcanymi kończynami spoglądał złowrogo na Acilę. – „Dokąd to – spytał – jeszcze z sobą nie skończyliśmy”. Wszystko to było niezrozumiałe. Nie miała pojęcia skąd ów strażnik się tu wziął. Powinien być martwy. Zdecydowała ze nie czas na rozważania. Będzie musiała zabić go po raz kolejny … postanowiła, atakując Stayera.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

- Nie jestem zły, no może troszkę, ale zabrałaś mój łuk... - A on był bardzo do niego przywiązany, miał go już w końcu parę lat... Ale to nie ważne, doszli do obozowiska i przysiadł przy wygaszonym ognisku, obserwując kotołaczkę. Kiedy zaczęła czytać to wzruszył ramionami i rozejrzał się, za niedługo trzeba ruszyć, już ranek w końcu. Położył się jeszcze wygodnie, wbijając spojrzenie w koronę drzew nad nimi.
Sam sobie zadawał pytanie, dlaczego w ogóle to robi? Dlaczego jej pomaga, zamiast zająć się swoimi sprawami. Co prawda nie miał teraz nic do zrobienia, ale coś by się znalazło. Ostatecznie doszedł do wniosku, że po prostu nie potrafi odmówić innym pomocy, i tyle...
W jednej chwili nagle do jego uszu doszedł odgłos wybuchu. Nie miał bladego pojęcia co to może być, błyskawicznie zerwał się z miejsca, widząc, ze wybuch miał miejsce mniej więcej tam, gdzie jeszcze niedawno znajdowała się Acila...
- Acila, nic Ci nie jest? - Zawołał, próbując dojrzeć przez gęsty dym sylwetkę kotołaczki, nie słysząc odzewu, bez wahania ruszył w tamtą stronę, by po chwili poczuć, że coś się na niego rzuciło. Wtedy już zdał sobie sprawę, że to Acila się na niego rzuciła, tylko dlatego? Ale to nie był najlepszy czas by nad tym myśleć, poczuł że kotołaczka nie miała w ręce żadnego z noży, i posługiwała się tylko dłońmi w atakowaniu go, pewnie chwycił jej dłonie, tak by nie zagrażały mu, ale nadal był podatny na kopanie ze strony Acili. Nie wahajac się, przygwoździł "przeciwniczkę" swoim ciałem do ziemi, unieruchamiając ją. Trzymał ją mocno, tak by nie mogła go dosięgnąć, ani nogami, ani rękoma.
- Co Ci jest? - Rzucił ostro, już nawet nie zwracając uwagi na to co działo się wokół, nie czuł się w tej sytuacji zbyt komfortowo, ale dopóki kotołaczka się nie uspokoi miał zamiar ją trzymać, tak by nie zrobiła ani sobie ani jemu krzywdy. W końcu kto wie, do czego była teraz zdolna. Skoro mogła się bez wahania na niego rzucić, to mogła zrobić jemu lub samej sobie krzywdę. Wbił uważne spojrzenie w twarz Acili, próbując cokolwiek z niej wyczytać.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Wiedziała że przegrała tą walkę. Może gdyby nie łzawiące oczy, gdyby miała lepsze pole widzenia i przegląd sytuacji, mogłaby skuteczniej zaatakować i mieć nadzieję na coś więcej niż szybka klęska. Została przewrócona, i przyciśnięta do ziemi. Uruchomione kończyny nie dawały jej nawet szans na drapanie i kopanie przeciwnika. Spróbowała jeszcze ugryźć napastnika, lecz ten dał się zaskoczyć tylko za pierwszym razem. Zorientowany co się dzieje, zmienił nieco uchwyt tak by unikać jej zębów. Pozostawało jedynie czekać na śmiercionośny cios z strony strażnika. Acila zamknęła oczy i westchnęła ciężko czując się całkowicie bezradnie. Coś było nie tak. Rozumiała że Liutad napawa sie swoim zwycięstwem i celebruje moment odebrania jej życia, a jednak cały czas coś się nie zgadzało. Teraz gdy zamykała oczy, wyłączając na moment zmysł wzroku, pozostałe zmysły dostarczały jej kompletnie sprzecznych informacji. Czuła znajomy zapach, słyszała już wcześniej ten ton głosu tyle że nie należał on do oprawcy z którym rzekomo walczyła. W jej głowie z wolna wyłowił się obraz Stayera, łucznika z którym podróżowała. Chciała powiedzieć mu że wszystko jest już w porządku, jednak jak tylko otworzyła oczy świat wokół na powrót zwariował. Potrzebowała trochę czasu by wszystko to sobie poukładać. Nie będąc pewna, kogo w końcu ma na sobie, postanowiła zaryzykować.
- Nie, czekaj. W moich nożach jest jakiś proszek, który mami mi wzrok. Widzę cię jako kogoś innego. Jest dobrze póki nie patrze. - powiedziała szybko, po czym już spokojnie dodała zadowolona że właściwie oceniła sytuację - Podaj mi na razie jakąś opaskę i mam nadzieję ze masz jakiś pomysł jak mi pomóc?
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Był spostrzegawczy i szybki. Jakieś tam doświadczenie już miał, nie raz był w podobnej sytuacji, ale w mniej więcej dokładnie takiej jak ta, to raczej nie. Nie dał się kotołaczce już ugryźć, czy jakkolwiek go zaatakować. Poczekał aż się uspokoi i poluźnił odcisk, wciąż czekając na odpowiedź, na temat tego, co uderzyło jej teraz do głowy, ale niestety nie otrzymał odpowiedzi.
Wysłuchał jej krótkiej wypowiedzi i pokiwał głową, patrząc na jej twarz, jakoś nie wyczuwał tego, by go okłamywała, więc jej uwierzył.
- Opaska... Chwilkę. - Powiedział, wstając i podchodząc do juków, wziął jakąś koszulkę ze swoich rzeczy i bez zastanowienia rozdarł ją. Podszedł do Acili, zawijając materiał wokół jej głowy, tak by zasłoniło oczy.
- Niestety, ale ja się na magii nie znam... Nie wiem jak będę mógł Ci pomóc. Mam wrażenie, że musimy się zebrać i spróbować dogonić... Tego kogoś za kim jedziemy, jak go dogonimy, to pewnie nam powie co zrobić, albo po prostu samo minie... - No skoro jej to dał, to chociaż nie miał bladego pojęcia po co, powinien wiedzieć jak odwrócić działanie specyficznego proszku, który trochę im namieszał.
- Zbiorę szybko nasze rzeczy, dogaszę ognisko i jedziemy dalej, nie ma co zwlekać, pomogę Ci dosiąść Zrywa i jakoś damy radę ruszyć. - Stwierdził, w jego mniemaniu nie mieli innej opcji, wiec w pośpiechu zaczął zbierać rzeczy które rozłożył przy ognisko, wiele tego nie było, więc zajęło mu to krótką chwilę. Włożył wszystko do juków, które następnie założył na swojego wierzchowca. Ognisko zostawił tak jak było, tylko upewnił się, że nie grozi pożarem i podszedł do kotołaczki, podnosząc ją. Gwizdnął, a Zryw po krótkiej chwili stanął obok nich. Bez słowa podniósł kotołaczkę, usadawiając ją na grzbiecie wierzchowca, a następnie sam go dosiadł, zasiadając za kotołaczką, rozejrzał się czy czegoś nie zapomniał, chociaż był niemalże pewien, że nie. Nie zapomniał niczego. Trącił piętami boki konia, a ten ruszył naprzód.
- Już jedziemy. - Rzucił cicho do kotołaczki i wbijając wzrok w las przed nimi, wierzchowiec cały czas odrobinę przyspieszał, w końcu nabierając prędkości, trochę większej niż ta z jaką jechali wcześniej, taką by nie męczył się zbytnio, a w miarę szybko pokonywali drogę do Ekradonu, chociaż nie mieli szans tam się dzisiaj dostać.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Jazda na wierzchowcu z przysłoniętymi oczyma była katorgą. O ile do tej pory cierpiała przy normalnej, spokojnej jeździe to teraz gdy Stayer przyspieszył nie była wstanie usiedzieć na grzbiecie Zrywa. Odzywały się wszystkie rany jakie odniosła w ciągu kilku ostatnich dni. Bolały ją miejsca z których wcześniej nie zdawała sobie sprawy że istnieją. Starała się wytrzymać, siłą woli pokonując największe męczarnie, ale po kilku godzinach musiała dać za wygraną.
- Przestań, to bez sensu. Wszytko mnie boli. Nie mogę dłużej jechać. Zresztą co to da. Ja nie poznam Keity w tym stanie. Ty go nigdy nie widziałeś. Poza tym jedyne na co mam ochotę w jego przypadku to wcisnąć mu w rzyć te podarki. Musi być jakiś inny sposób. Jakaś wioska po drodze, z medykiem, magiem albo innym mądrym. Dlaczego to najsłabszym przytrafiają się takie okropności.
Awatar użytkownika
Stayer
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Bard
Ranga: Łucznik
Kontakt:

Post autor: Stayer »

Jechali tak, co prawda Stayerowi ta podróż nie sprawiała żadnych trudności, bo nie raz siedział na grzbiecie wierzchowca niemal cały dzień, poza tym, wiedział jak siedzieć, by jak najmniej odczuwać trudy podróży. Słysząc słowa kotołaczki, doszedł do wniosku, że o dziwo ma rację, nie pomyślał o tym. Zaczęli zwalniać, by po chwili się zatrzymać
- No to będzie chyba jedyne wyjście, ale teraz musisz chwilę odpocząć. Nie masz doświadczenia w jeździe konnej i widzę po tobie, że ten dystans który teraz przebyliśmy był dla Ciebie na prawdę udręką. - Stwierdził, zsiadając z wierzchowca, nie ruszając wtedy też praktycznie Acili. Zatrzymali się w takim miejscu, w którym mogli chwilę poczekać.
- Nie wiem, czy w jakieś wiosce trafimy na kogoś takiego, prędzej w mieście, a to najbliżej nie jest z tego co mi się wydaje. - Powiedział, w głowie starając się mniej więcej ustalić, w którym miejscu lasu mogą się teraz znajdować. Było już popołudnie.
- Zjedzmy coś. - Rzucił, pomógł zejść z konia kotołaczce i sięgnął do juków wyciągając jeden z ostatnich kawałków suszonego mięsa i jabłko, wręczył jej. - Jedz. - Powiedział, sam biorąc też taką samą dawkę pożywienia. Przy najbliższej okazji będą musieli zatrzymać się gdzieś uzupełnić zapasy, bo już niewiele im pozostało.
Awatar użytkownika
Keita
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Keita »

Cała ekipa z którą podróżował, rozproszyła się po tym zdarzeniu w mieście. Nadal nie mógł uwierzyć w to, co się tam stało, ale starał się nie kłopotać tym głowy. Słyszał jedynie, gdzie zabrali Acilę, więc postanowił udać się w tym kierunku. Jego towarzysz w formie kruka obserwował okolicę, by nie natrafić na jakichś bandytów. Chłopak spokojnie wędrował dróżką w lesie. Otaczała go natura, zwierzęta oraz inne różne stwory, które zamieszkują te lasy. Ten las przypominał mu codzienne wędrówki w Wiosce. Martwiła go ostatnia sytuacja, która napotkała go podczas używania magii. Nadal nie pojmował mocy kostura ani mocy, którą posiadł w spadku. Wiedział, ze musi ją potrenować, lecz najpierw powinien znaleźć Acilę. Maszerował od kilku dni, więc powoli kończyła mu się woda, w którą się zaopatrzył w mieście. Zastanawiał się, czy nie pójść gdzieś do pobliskiego miasta. Jednak Acnologia zauważył, że widzi niedaleko dwójkę ludzi. Niestety jako kruk nie należał do stworzeń, które widzą tak dobrze na odległość, wiec poprowadził Keitę do tego miejsca. Po kilkugodzinnej, można powiedzieć, gonitwie zbliżył się na wystarczająco blisko, by stwierdzić kto to jest. Acnologia, poznawszy znajomą twarz, usiadł Acili na ramieniu. Niestety był tu też ktoś, kogo nie znał. Nie wiedział, czy może mu zaufać, więc po prostu postanowił być naturalny.
- Acila! Dawno ciebie nie widziałem, gdzieś ty była, że w takim stanie tutaj się znajdujesz?
Spojrzał się na drugiego i już mniej emocjonalnie przywitał się.
- Witaj.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość