Rheolw niewiele mówi o swojej przeszłości. Pochodzi z ubogiej rodzinny szlacheckiej. Status społeczny wprawdzie pozwolił mu na podstawową edukację i zdobycie wodzy o wielu przydatnych aspektach życia, jednak nie zagwarantował mu środków na spokojną przyszłość. Od najmłodszych lat pisane mu było zostać żołnierzem. Marzeniem ojca Rheolwa, kapitana Iwcusa, było by syn poszedł w jego ślady i również robił karierę w wojsku. W zamyśle pomysł wyglądał na dopracowany i stwarzający szerokie możliwości. Młody szlachcic miał w ciągu roku nabrać niezbędnego doświadczenia i mając za sobą poparcie kapitana, szybko awansować na stanowisko dowódcy.
Rzeczywistość okazała się jednak dużo bardziej brutalna. Ledwo tylko Rheolw wstąpił do miejskiej straży, w kraju wybuchła rebelia a Iwcus poległ w jednej z pierwszych bitew. Wraz z śmiercią ojca przed młodzieńcem zamknęła się droga w hierarchii wojskowej. Rheolw miał już na zawsze pozostać szeregowym żołnierzem, rzucanym do walki w pierwszej kolumnie na linii frontu. Na szczęście dla szlachcica okazało się iż syn posiada znacznie więcej umiejętności niż ojciec . Umiejętności które pozwalały mu wychodzić cało z kolejnych bitew.
Walka o własne przetrwanie i kontynuację nędznej egzystencji była jedyną motywacją Rheolwa. Trudno go było nazwać wybitnym żołnierzem. Nie dokonywał cudów na polach bitew, nie decydował o ich losie wybijając sie ponad szeregi walczących. Rheolw po prostu starał się przeżyć, co z czasem wśród pozostałych członków oddziału stało sie mitem mówiącym o tym iż jest on nie do zabicia, a na polu walki warto sie trzymać w jego pobliżu. W ten sposób chociaż nigdy nie objął oficjalnego stanowiska, żołnierz stał sie nieformalnym dowódcą dla pozostałych członków swojej drużyny.
Tak jak sama walka nie dawała mężczyźnie powodów do satysfakcji, tak i kolejne odnoszone zwycięstwa wcale nie okazywały się powodem do dumy. Marna pensja i lichy status sprawiały że w przerwach między potyczkami żołnierze prowadzili nędzny żywot. Spali byle gdzie. Pieniędzy starczało jedynie na tyle by się upić i odegnać od siebie koszmary związane z ostatnią walką, a co gorsza Rhoelw boleśnie przekonał się że nie ma możliwości opuszczenia wojskowych szeregów inaczej niż poprzez śmierć na polu bitwy.
Paradoksalnie o ile odnoszone zwycięstwa negatywnie odbijały się na kondycji psychicznej i fizycznej żołnierza, pierwsza klęska diametralnie odmieniła jego życie. Gdy rozbici i otoczeni przez oddziały wrogów zamierzali się poddać Rheolw podjął decyzję że jest to idealny moment by zakończyć swój nędzny żywot.
- Składam przed wami swój miecz w geście poddania, ofiarując jednocześnie hojny okup za swoją osobę. Liczę iż traktujecie jeńców z należytym im statusem społecznym - Obwieścił dowodzący oddziałem Rheolwa rycerz, a większość żołnierzy poddała sie wraz z nim, mając nadzieję iż owa deklaracja nie dotyczy tylko i wyłącznie samego dowódcy.
- Ofiaruję śmierć wszystkim tym którzy spróbują się do mnie zbliżyć. - Zapowiedział Rhelow który jako jedyny nie złożył broni.
- Nasze zwycięstwo jest bliskie jeśli wróg wysyła przeciw nam szczeniaków i beczące baby - Zaśmiał się dowódca wrogiej armii - Gardzę tchórzami i nie zamierzam marnować żywności na utrzymywanie takich jeńców. - Dodał brodaty mężczyzna w złotym hełmie, dając jednocześnie znak do ataku. Jego żołnierze zabili wszystkich poza Rheolwem którego pojmano jako jeńca.
- Podoba mi się twoja postawa wojaku. Powiedz. Jesteś najemnikiem czy też walczysz w imię idei? Być może będę w stanie przebić ofertę twoich obecnych pracodawców. - Zapytał dowódca.
- Płacą mi marne grosze, a moim jedynym celem jest porzucić tą profesję i zacząć normalne życie - Odpowiedział Rheolw.
- Myślę więc że dojdziemy do porozumienia.
Od tamtego spotkania przed Rhelowem otworzyła się szansa na nowe życie. Nareszcie mógł opuścić armię, założyć rodzinę i zająć sie dowolnie wybranym przez siebie rzemiosłem. Problem w tym że na naukę większości z zawodów był już za stary. Próbował utrzymać się z stolarstwa, płatnerstwa, z pracy na roli a nawet prowadzenia niewielkiej gospody. Nic z tego. Jedyne czego nauczyło go życie to walka. Rheolw wciąż cierpiał biedę, więc gdy pewnego dnia zawitał do niego rycerz z propozycją by nauczał on jego synów sztuki władania bronią, były żołnierz nie mógł odmówić.
Charakter Rheolwa oraz jego wewnętrzne przekonanie iż najlepiej zrobi jeśli wybije młodym adeptom jakiekolwiek zamiłowanie do wojaczki, sprawiały iż jego ćwiczenia były ciężkie i składały się głównie z lekcji obijania przyszłych żołnierzy. Rheolw przede wszystkim pokazywał młodzieńcom czym jest strach i ból, a jego lekcje ograniczały się do nauki przyjmowania ciosów. Paradoksalnie fakt iż większość jego podopiecznych rezygnowała z nauki po kilku tygodniach, wcale nie sprawiało iż Rheolw cierpiał z powodu braku pracy. Ciągnęła się za nim reputacja mówiąca o tym iż tylko najmężniejsi z chłopców są w stanie ukończyć szkolenie Rheolwa, a bogaci szlachcice chętnie posyłali swoje pociechy na taką próbę by móc pochwalić się męstwem swoich synów.
Rheolw wreszcie mógł powiedzieć iż jest zadowolony. Wprawdzie jego głównym zajęciem było obijanie dorastających dzieciaków, ale za to z dumą mógł powiedzieć iż wielu z nich zamiast skończyć swój żywot na placu boju, postanowiło zostać urzędnikami, artystami, rolnikami czy rzemieślnikami w bardziej potrzebnym ludziom zawodach.