Oglądasz profil – Stulavis

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Stulavis "Stul-ten-dziób-Avis" Avibri
Rasa:
Rarog
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
31 lat
Wygląda na:
31 lat
Profesje:
Żebrak, Włóczęga
Majątek:
Bez grosza
Sława:
Znany

Aura

Powłoka tejże aury została solidnie pokryta jasną, cynową farbą. Wszędzie widnieją ozdobniki w postaci iluzji aksamitnych, błękitnych piór o posrebrzonych brzegach, mające na celu dodanie emanacji uroku i wdzięku. Natomiast woń kwiatów limfeii wręcz kusi do dalszego poznania. Jednakże im więcej szczegółów się dostrzega, tym są gorsze. Wszędzie są platynowe zacieki psujące cały efekt, kobaltowe pasma są krzywe i niesymetryczne, a miedziane wzorki nabazgrane jakby malowała je kura pazurem. Całość jest nieprzyjemnie miękka, niczym zgniły owoc, jednocześnie potrafi być zaskakująco elastyczna. Z łatwością prezentuje nierównomiernie tępe krawędzie. Ponadto siła aury jest dość słaba, a poświata przyjmuje odcień brudnego bursztynu z rubinowymi prześwitami. Jeśli nie zakończyło się czytania w połowie, na koniec można jeszcze usłyszeć coś w rodzaju cichego zawodzenia upiorów i poczuć nieznośnie irytującą lepkość na języku.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Stulavis
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Stulavis

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
2
Rejestracja:
2 lat temu
Ostatnio aktywny:
1 rok temu
Liczba postów:
4
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Księga Boskich Praw
(Posty: 2 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[W pobliżu Nowej Aerii] Jaki jest cel podróży?
(Posty: 2 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:niezbyt silny, niezbyt wytrwały, wrażliwy
Zwinność:niezwykle zręczny, dokładny
Percepcja:czuły słuch
Umysł:niezbyt bystry, niezbyt błyskotliwy, Łatwy do złamania
Prezencja:piękny, szarmancki, charyzmatyczny

Umiejętności

Sztuka konwersacjiMistrz
W którymś momencie zdolność do ciągłego gadania bez przerwy staje się równie zatrważająca, co cudowna. Trzeba bowiem prawdziwego talentu, aby móc przez kilka godzin bez przerwy utrzymywać rozmowę - bądź też monolog - i wciąż mówić coś sensownego, nawet jeśli mózg słuchacza już dawno przestał rejestrować sens w nieustającym natłoku informacji.
Religioznastwo - RarogiZaawansowany
Czy tego chciał czy też nie, stał się on praktycznie od urodzenia nieodłączną częścią kultu Rarogi w swojej wiosce. Z tego też powodu prędzej czy później nawet ktoś taki jak on zdołał pojąć i zapamiętać zarówno kluczowe dogmaty wiary, jak i również pomniejsze zagwozdki tej religii.
Kulturoznastwo - RarogiZaawansowany
Czy tego chciał czy też nie, znalazł się on praktycznie od urodzenia w centrum uwagi w swojej wiosce. Z tego też powodu prędzej czy później nawet ktoś taki jak on zdołał pojąć i zapamiętać zarówno główne tradycje jego rasy, jak i również pomniejsze zagwozdki związane z życiem wśród tych, co posiadają pióra tak samo jak on.
Czytanie i PisaniePodstawowy
Praktycznie nigdy nic nie musiał pisać, ani też skory do czytania nie był w młodości, ale teraz te podstawy pozwalają mu żyć samodzielnie, jakiekolwiek życie by to nie było
ŚpiewaniePodstawowy
Fałszuje gorzej niż Książe Ciemności podczas kąpieli, ale potrafi bez trudu zapamiętać zarówno tekst, jak i rytm, więc może kiedyś nauczy się nie doprowadzać cudzych uszu do myśli samobójczych?
Granie na LutniPodstawowy
Wie, która struna wywołuje jaki dźwięk, a to co brzdęka nawet z grubsza przypomina wybrany przez niego utwór, ale to nie zmienia faktu, iż lutnia w jego szponach to nie źródło melodii, a narzędzie tortur.

Cechy Specjalne

Dziedzictwo Papugi AraRasowa
Ojciec Stulavisa był przedstawicielem ptasiego rodu, który to uczeni określili przepiękną nazwą “Ara ararauna”. Tłumacząc na język pospólstwa, był on papugą o jaskrawych odcieniach niebieskiego i żółtego zdobiącego jego pióra. To właśnie po nim nasz rarog odziedziczył wszystkie cechy identyfikujące go wśród jakże niezliczonej różnorodności jego cudownego gatunku. Jak każdy ze swoich braci i kuzynów, z ptakami zarówno zwykłymi jak i magicznymi potrafi się porozumieć na każdy możliwy sposób, zarówno bowiem słowo z dzioba płynące, jak i myśli i emocje jego są w stanie dosięgnąć innych przedstawicieli pierzastej części królestwa zwierząt. Pomimo tego, iż posiada on skrzydła, to jednak lot jest mu nieznany, ciało jego bowiem zbyt masywne jest w porównaniu do ich rozmiaru, czy też raczej to skrzydła są nieadekwatnie małe, aby spróbować unieść go w powietrze. Zamiast tego jest on za to obdarzony gracją, która graniczy z darem równie magicznym, co następny element jego rodowodu. Z innymi przedstawicielami jego gatunku może bowiem łączyć go więź równie silna, jeżeli nie silniejsza niż krew, pozwala ona bowiem na czyny zazwyczaj zarezerwowane tylko dla tych, co panują nad magią, jak choćby wyczuwanie powiązanych ze sobą rarogów na odległość oraz przekazywanie sobie nawzajem emocji, myśli, czy innych niematerialnych informacji. Jeśli chodzi o cechy wynikające z jego papuziego rodowodu, to łatwo zauważyć, iż Stulavis po prostu nie jest w stanie się zamknąć ani na chwilę, a na dodatek nie jest on w stanie przy tym usiedzieć w miejscu. W najlepszym wypadku będzie on po prostu wiercił się w miejscu i wymachiwał rękoma, w najgorszym będzie on wprost jednocześnie śpiewał, tańczył i pogrywał na lutni jak najęty, nawet w trakcie czegoś, co powinno być zwykłą konwersacją. Ma on też tendencje do mówienia równie głośno, jak inni krzyczą, a gdy panują nad nim emocje, to zdarza mu się papugować innych, nieraz przechodząc przy tym kilka oktaw wyżej niż to konieczne.
Umarłem… ale przeżyłem?Skaza
Nim zdołał wydostać się ze swego jajka, Stulavis umarł, jego serce bowiem było zbyt słabe i przestało bić. Tylko szybka magiczna interwencja pozwoliła mu zaznać cudu, jakim jest bycie żywym. To jednak nie znaczy, że powrócił w pełni ze świata zmarłych. Jest on wrażliwy na istoty powiązane ze śmiercią, a także zdarza mu się mieć ataki, podczas których połączenie między jego ciałem a duszą słabnie. Słabsze ataki objawiają się tym, iż zaczyna on widzieć drugą warstwę świata ducha nakładającą się na świat realny. Podczas silniejszych ataków może on całkiem stracić przytomność i przebyć wymuszoną i wysoce niestabilną podróż astralną po drugiej stronie. W ekstremalnych przypadkach jego serce potrafi przestać bić i posłać jego duszę na tamten świat, co odwrócić może tylko szybka interwencja magii. Wszystkie te objawy są zazwyczaj zapoczątkowane przez osłabiony organizm lub też silne emocje, aczkolwiek silna i liczna obecność istot z zaświatów też może się przyczynić do oderwania Stulavisa od świata żywych.

Magia: Źródło

DuchaNowicjusz
Poeta by powiedział, że w momencie, gdy jego ledwo utworzona dusza dotknęła drugiej strony, tak samo to świat ducha dotknął kwintesencji jego istnienia. Dzięki temu już od dziecka był on świadomy swej duszy i potęgi, którą ona reprezentuje. Jeszcze nigdy nie odważył się tego zrobić, ale jeśli kiedykolwiek będzie wystarczająco zdesperowany, będzie on w stanie kosztem swej własnej duszy wpłynąć na te należące do innych, nadrabiając brak umiejętności i doświadczenia absurdalną wręcz ilością magii wynikającą z poświęcenia części lub nawet całości swego własnego istnienia.

Przedmioty Magiczne

Zbieracz TajemnicZaczarowany
Jest to drewniana kukiełka wielkości dziecięcej lalki, która nie odstępuje właściciela na krok i słucha jego rozkazów. Od czasu do czasu przemawia ludzkim głosem, by zdradzić sekret, którego nie powinno się wiedzieć — może to być nadchodzące przyjęcie niespodzianka, a może zasadzka zastawiona na ciebie przez bandytów. [Loteria]
‘Pożyczona’ lutniaWyjątkowy
Piękna, idealnie nastrojona lutnia, wykonana z drogocennego drewna i przyozdobiona cudownymi morskimi motywami. W rękach artysty płynie z niej melodia niemalże magiczna, w rękach Stulavisa zaś potrafi wywołać myśli samobójcze, krwotok z uszu, a także niepohamowaną chęć mordu wszystkiego, co papuzie.
Papuzi kapeluszWyjątkowy
Niby zwykły kapelusz, ale przyozdobionymi jego własnymi piórami, z tego też powodu równie bezcenny co legendarny artefakt - a przynajmniej to lubi Stulavis wmawiać tym, którzy jeszcze nie zdołali od niego uciec.

Charakter

Stulavis jest niczym złoto którym zdobią się co jakiś czas śmiertelni, czy też nawet brylanty co to na tym złocie można odnaleźć. Rzecz jasna mowa tu o sytuacji, gdzie złoto jest ledwie pozłacanym kawałkiem złomu, a brylant kawałkiem szkła który ktoś zdołał wypolerować, nikt bowiem, kto poznał Stul-ten-dziub-avisa, nie ma o nim cokolwiek dobrego do powiedzenia.

Rarog jest idiotą, i to takim najgorszego sortu. Matka natura dała mu wystarczająco dużo inteligencji, by sprawiał choćby pozory kogoś, kto nie marnuje tlenu z każdym oddechem, a zarazem na tyle mało zdrowego rozsądku, by sama jego obecność była uznawana za zbrodnie przeciwko naturze. Jego naturalna predyspozycja do bycia ptasim móżdżkiem połączona z dwudziestoma latami życia bez potrzeby myślenia sprawiły, iż papug przejawia sobą irytujące wręcz połączenie ignorancji, zarozumiałości oraz zadufania. Nie pomaga temu także fakt, iż jego traumatyczne życie jedną nogą w świecie ducha sprawiły, iż jest on pospolitym tchórzem, co nie raz tylko potęguje problemy wynikające z pozostałych cech jego charakteru.

Stulavis posiada wiele rzeczy, które lubi. Uwielbia on jedzenie, które jest chrupiące na zewnątrz, a płynne w środku. Równie mocno kuszą go długie kąpiele z dodatkiem olejków zapachowych, jak i również bycie w centrum uwagi, szczególnie jeśli jest tak z pozytywnego powodu, a nie dlatego że wszyscy dookoła chcą go oskubać z piór i przerobić na niezwykle ciężkostrawny rosół. Jeśli jednak miał on wybrać jedną, jedyną rzecz, którą kocha on najbardziej, to byłaby to sztuka. Nie konkretna sztuka, a po prostu sam fakt, iż niemal wszędzie i we wszystkim można odnaleźć piękno. Śpiew, muzyka, rzemiosła, architektura, powieści, taniec, nawet dzieła matki natury - wszystko to jest dla niego równie cenne, jeśli nie cenniejsze, od gór złotych i szat królewskich, o których to od czasu do czasu śni. Z tego samego powodu lubi on uczestniczyć w sztuce wszelakiej, choć najbardziej preferuje on śpiew i muzykę… nawet jeśli jest w tym równie beznadziejny co we wszystkich innych dziedzinach życia.

Czego zaś nie lubi? Oj, nie sposób zliczyć. Osoby, które myślą, że mają racje bardziej od niego, działają mu na nerwy. Tak samo ci, co są agresywni wobec niego, jakby nie mogli zauważyć tego, z jak wspaniałą istotą mają do czynienia! To jednak, co najbardziej sprawia, iż krew się w nim gotuje to płeć piękna. Nie, żeby nie pociągały go kształty i widoki, które im towarzyszą, ale Stulavis wręcz nie może znieść idiotyzmu płci pięknej. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć to, że każda przedstawicielka strony kobiecej, z którą miał do czynienia albo unikała go jak zarazy, albo zachowywała się, jakby nie była dostrzec jego wspaniałości! Po kilkudziesięciu próbach zakończonych porażką papug uznał, iż z kobietami jest po prostu coś bardzo źle i to na tak głębokim poziomie, iż jego bezkresna nienawiść to jedyne, na co zasługują.

Czy coś jeszcze wyróżnia go poza tym? Nieszczególnie, chyba że to, że dzień, w którym przestanie on gadać, będzie dniem, w którym w końcu opuści świat żywych. Nawet przez sen dziób jego się nie zamyka, co tylko sprawia, iż spanie w jego pobliżu graniczy z czynem praktycznie niemożliwym. Jeżeli chodzi o cele życiowe, to tych nie posiada on, bardzo kiepsko bowiem u niego z planowaniem dalszym niż kilka minut do przodu. Zamiast tego żyje on w chwili, na dobrą sprawę nieświadomy tego, jak wielkim wrzodem na tyłku społeczeństwa jest on i wszystkie czyny, których się dopuszcza na porządku dziennym.

Wygląd

Jak na raroga przystało, Stulavis jest ptakiem na wskroś, a że odziedziczył wygląd po swoim ojcu, to też jest z niego niezwykle piękny okaz, który może pochwalić się zarówno przyciągającym wzrok pięknem jak i gracją godną prawdziwie egzotycznej zwierzyny.

Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, iż jest on całkiem spory, i nie mowa tutaj o mięśniach czy też tłuszczu - Stulavis jest po prostu duży jak na ludzkie standardy, zamiast tego wydaje się on bliższy wzrostem do nordyjczyków, mierzy bowiem on zatrważające siedem stóp (około dwa metry wzrostu), a jego pierze jest gęste i liczne, przez co wizualnie wydaje się on o wiele większy, niż powinien. Rzeczywistość jednak jest taka, iż jest on chuchrem, waży bowiem ledwie sześć kamieni (około sześćdziesiąt kilogramów), a kończyny jego są chude niczym patyki.

Jeśli chodzi o jego dumę i rodowód, czyli jego pióra, to tych mu nie brakuje ani też nie są one powodem do wstydu. Głównie niebieskie z okazjonalnymi żółtymi akcentami przechodzącymi w limonkową zieleń, jego lotki i sterówki są dwukrotnie dłuższe, a zarazem równie szerokie co dłonie dorosłego mężczyzny, a pióra puchowe i pokrywowe są zarówno z wyglądu jak i w dotyku niczym błękitne chmurki. Widać, że Stulavis dba zarówno o ich codzienne układanie jak i czyszczenie, praktycznie nigdy bowiem nie można spotkać go w sytuacji, gdzie pierze jego byłoby w stanie nieidealnym.

Jego skrzydła, jak na Raroga przystało, są skromne pod względem wymiarów w porównaniu do reszty jego ciała, a przez to nieadekwatne do tego, by wznieść go w powietrze. Zamiast latania mogłyby co najwyżej funkcję ozdobną gdyby nie fakt, iż obydwa zakończone są czterema szponami, z czego jeden z czterech jest po przeciwnej stronie i niejako pełnią tę samą funkcję co kciuki u człowiekowatych. Zarówno jego szpony, jak i również reszta jego ciała skryta pod pierzem, jest pastelowo niebieska w kolorze, co szczególnie widać po jego nogach i dłoniach właśnie, te bowiem jako jedynie bowiem nie są przykryte piórami. A skoro o nogach mowa, to jego stopy także mają ptasie cechy i także zamiast pięciu ludzkich palców oferują one cztery szpony, z czego trzy są skierowane do przodu a jeden do tyłu

Z twarzy rzecz jasna jak papuga wygląda, bo jakby inaczej. Masywny ciemnoniebieski dziób pokrywa praktycznie całą przednią część jego głowy, z czego górna część jest nieznacznie przerośnięta ponad dolną, o czym świadczy odstający koniec, przypominający niejako koniec kilofa. Samej podstawy dzioba nie da się ujrzeć, tą bowiem starannie zakrywają pióra na twarzy Stulavisa, które w tym miejscu tylko przejawiają głównie biel z okazjonalną nutą czarnego tworzącą gustowne wzory dookoła jego oczodołów. Same oczy nie są zbyt szczegółowe w porównaniu do tego - ledwie czarny punkt na morzu bieli, w którym okazjonalnie widać emocje kotłujące się wewnątrz ptasiego móżdżku papuga.

Ostatnim elementem jego anatomii jest ogon, który jak na papugę przystało, nie jest ani okazem skromności, ani też kwintesencją próżności. Dorodne, długie lotki tworzą barwny spektakl, który jest na tyle okazały, aby przyciągać uwagę, a zarazem posiada w sobie tyle gracji by ani nie przeszkadzać w życiu codziennym, ani też nie powodować zbędnej sensacji.

Jeżeli chodzi o ubiór raroga to także widać, iż stara się on podkreślać własne piękno, zamiast je wspomagać zewnętrznymi akcesoriami. Zamiast nosić buty, owija on swoje szpony w grube pasma brązowego materiału, zaś spodnie nosi materiałowe, w kolorze na pograniczu brązu i szarości, przy czym są one workowate co by pomieścić jego zacne pióra pokrywające się pod nimi. Swój tors tymczasem zasłania koszulą bez rękawów i znacznym dekoltem, i choć ta już jest o wiele lepszej jakości od spodni i posiada wszyte w siebie wzory w odcieniach brązu i zieleni, to jednak kolory te nie są na tyle intensywne, by odwrócić uwagę od piór tak cudownych, że niemalże namalowanych na tkaninę rzeczywistości.

Nieodłącznym elementem jego ubioru ze względów sentymentalnych jest także czarny kapelusz myśliwski z dużym rondem, przyozdobiony brązowym paskiem i garścią jego własnych piór. Inna rzecz, choć nie należy do ubrań, także przez każdą godzinę dnia jest blisko papuga, a mowa tu o jego skradzionej lutni, którą posiada na sobie liczne zdobienia w tematyce oceanu, widać bowiem na niej zarówno wyryte fale, jak i kształty i ozdoby mające imitować egzotyczne muszle z morskiego dna. Sam instrument, podobnie jak kapelusz, został przyozdobiony odrobiną piór Stulavisa.

Historia

“Gdy jesteś na samym dnie, musisz wybrać czy jesteś gotowy zostać zapomniany wśród innych, których opuścił los, czy też może chcesz spłonąć w ogniu chwały, wzbijając się wprost ku słońcu” ~ fragment tomu “Dziesięć tysięcy mądrości sprzed tysiącleci”, autor nieznany

~~~
Wprowadzenie - Przodkowie Księżyca
Czasy przed narodzinami Stulavisa.
~~~

Przodkami Stulavisa nie kierowała religia, nawet jeśli byli równie oddani swemu bogowi co inni przedstawiciele swojej rasy. Obca im był także tułaczka związana z prześladowaniem czy innymi nieszczęściami, co lubią nawiedzać społeczności wszelakie. Zamiast tego oni, wraz z innymi towarzyszącymi im rodzinami, chcieli po prostu zamieszkać w miejscu, gdzie nie brakuje piękna, a gdzie nieuchwytne dla nich niebo jest niczym na wyciągnięcie ręki. Góry Księżycowe były idealnym miejscem, lecz zamiast osiedlić się bezpośrednio na szczytach tychże, postanowili oni osadzić się tuż przy południowym podnóżu łańcucha górskiego, gdzie nie było tak zimno, a gdzie mogli czerpać zarówno z uroków gór jak i również obfitości lasów obficie pokrywających tereny na wschód od wybranego przez nich miejsca.

Na przestrzeni wielu pokoleń prymitywne chaty przemieniły się w prostą, aczkolwiek urokliwą wioskę, która pomimo silnej wiary utrzymywała się głównie z tego, iż służyła za miejsce na nocleg dla tych, co chcieli zaznać pobliskich szczytów, jak i również poprzez liczne wyroby i usługi natury artystycznej. Śpiew, tańce, opowieści, obrazy, rzeźby a instrumenty wszelkiego rodzaju to niemal od zawsze był ich główny eksport, dzięki któremu ich społeczność nigdy nie zgasła, zamiast tego rosnąć z każdym nowym rarogiem, który osiedlił się na stałe, lub który to narodził się w jednym z licznych domostw.

To właśnie dzięki temu wszystkiego mogła się rozpocząć historia, którą zaraz przeczytasz… a zaczyna się ona od śmierci.

~~~
Rozdział Pierwszy - Dziecko Księżyca
Czasy Narodzin Stulavisa.
~~~

Birdad Avibri, o dziedzictwie papugi, oraz Henmommy Squeak-Avibri, o dziedzictwie kurczaka, byli ledwie kolejną parą złączoną niecały rok temu pod światłem księżyca i z błogosławieństwem kapłana Rarogi. Jajko, które powstało z ich miłości, było też jednym z wielu, lecz to nie znaczy, iż wioska nie świętowała tego równie mocno jak za każdego innego. Uroczystości zdawały się trwać bez końca, a gdy jedne modły przygasały, natychmiast zaczynały się kolejne, i tak cały czas odkąd tylko na jajko po raz pierwszy padło blade światło nocy.

Kiedy nadszedł dzień, w którym to jajko zaczęło się ruszać, zostało ono ostrożnie przeniesione do świątyni, gdzie pomieścić się mogła cała wioska i każdy, kto był akurat w okolicy a kto chciał razem z innymi ujrzeć jeszcze nie wyklute pisklę. W którymś momencie do ruchów dołączył stukot, dowód na to iż maleństwo próbowało dziobem przebić się na zewnątrz, lecz im dłużej to trwało, tym bardziej radość i ekscytacja zostały zastąpione przez strach i niepewność. Z początku nikt nie był pewny, czemu dziecko coraz słabiej atakuje skorupę swego jajka, lecz gdy to przestało całkiem się ruszać, a matka rzuciła się na nie ze łzami w oczach, rozpętało się istne pandemonium.

Pomiędzy krzykami i absolutnym chaosem, jaki zapanował, nikt nie był pewny kto i jak zdołał uwolnić pisklę ze skorupy, lecz każdy wiedział, że już wtedy było za późno. Młode ciało było blade jak księżyc i równie martwe, brakowało bowiem oddechu jak i bicia serca. Wszyscy, którzy nie byli rarogami, zostali wyproszeni przez kilku tych, którzy nie zamarli w bezruchu lub których to nie pochłonęła rozpacz. Zamiast świętowania doszłoby do pogrzebu gdyby nie to, że w końcu jedno z obecnych tu serc zastąpiło ból straty wiarą tak gorliwą, iż nawet słońce zdawało się przy niej nikłe.

Matka położyła swoje dziecko na swym łonie i przykryła je swymi piórami. Przez gorzkie łzy zaczęła modlić się, jej głos śpiewny i niezłomny, a zarazem tak głośny, iż przebił się przez zgiełk, uciszając wszystkich dookoła tym, jak walczyła wobec czegoś, co zdawało się nie do pokonania. Jej wiara zainspirowała innych, aż w końcu jej wybranek dołączył do jej modlitwy, otaczając przy tym zarówno ją jak i dziecko swoimi własnymi skrzydłami. Następna była jedna z kapłanek tej świątyni, bez wahania jej dźwięczne modły dołączyły do rodziców pisklęcia, a gdy skrzydła jej otoczyły zakochanych, blask magii zaczął emanować spod piór. Następne osoby zaczęły dołączać bez wahania, przez co dziecko zostało schowane pod istną lawiną piór, a wspólna modlitwa uniosła się echem po okolicy, płynąc z dziesiątek serc, które w jednym rytmie błagały o cud. Ich pobożność została wynagrodzona, jeśli nie przez ich boga, to przez ich łączną energię magiczną, którą zdołali poprzez kontakt i modlitwę wykorzystać do dokonania czegoś, czego w pojedynkę nigdy by nie dokonali. Ich głosy umilkły w momencie, gdy spód piór dosięgło ich ciche kwilenie.

By uczcić ożywienie Stulavisa, tak bowiem nazwano pisklę, które powróciło do świata żywych, świętowano przez siedem dni i siedem nocy, a pod koniec świętowań matka i ojciec zostali ogłoszonymi świętymi, a sam Stulavis został przepowiedziany jako przyszły arcykapłan, co było równoznaczne z tytułem króla dla ich wioski. Nikt nie wątpił bowiem, że taki cud był znakiem od ich boga, dlatego też oczekiwano wielkich rzeczy od nowo wyklutego.

Niestety nikt nie mógł wiedzieć, że cykl życia i śmierci nie był na tyle łaskawy, by pozwolić pisklęciu na spokojne życie, gdy była mu obiecana śmierć.

~~~
Rozdział Drugi - Książę Księżyca
Czasy do dziewiętnastego roku życia Stulavisa.
~~~

Stulavis dorastał w odosobnieniu od reszty wioski. On i jego rodzice zostali na stałe przeniesieni w głąb lokalnej świątyni, a jedyny stały kontakt z resztą rarogów gwarantowały liczne obrzędy i święta, podczas których ich obecność była obowiązkowa. Nawet kapłani, którzy się nimi opiekowali, ograniczali kontakt z nimi, wmawiali oni sobie bowiem iż niegodni są tego zaszczytu. Dla rodziców nie był to szczególny problem - ich więź ze wszystkimi, których poznali na przestrzeni lat, sprawiała, iż nie czuli odosobnienia. Sam Stulavis jednakże nie miał tego przywileju, jedyne więzi bowiem jakie zdołał nawiązać były pomiędzy nim a jego rodzicami. Wszyscy inni traktowali go nie jak innego raroga, a niczym relikwię, i choć robili to w dobrej wierze, to jednak wynikiem tego była głęboka samotność, która męczyła raroga przez wiele lat jego istnienia.

Nie pomagał fakt, iż nie było z nim dobrze. Jego ciało lubiły nawiedzać choroby, a i bardzo szybko okazało się, iż dusza jego także cierpiała, ta bowiem okazjonalnie przypominała sobie o swej obecności po drugiej stronie, wywołując mniej lub bardziej drastyczne ataki, które z punktu obserwatora wyglądały tak, jakby ciało jego mimowolnie chciało powrócić do stanu, w jakim został on wydobyty ze swojego jajka. Każdy taki moment, gdy dusza jego sięgała ku światom, był niezwykle traumatyczny dla Stulavisa, który ledwie nauczył się mówić, a zaczął opowiadać o tych, których mógł ujrzeć w świecie ducha. Wojownicy, których to ledwo było widać spod niezliczonych ran i zmasakrowane dusze ledwo trzymające się istnienia to były nieliczne przykłady tego, co sprawiało, iż młody Stulavis nie był w stanie spać bez obydwu rodziców czuwających nad nim.

To właśnie dzięki swoim rodzicom i ich nieustannemu wsparciu Stulavis, pomimo wszystkiego, co mu się przytrafiało na przestrzeni wielu lat, wyrósł z biednego dziecka na w miarę dostosowanego do życia młodzieńca… a przynajmniej to wmawiano każdemu, kto jeszcze nie zdołał poznać prawdy o przyszłym arcykapłanie wioski. Stulavis był skory do mówienia, odkąd tylko był w stanie to robić, ale zazwyczaj jego entuzjazm był przytłumiony traumatycznymi wizjami z zaświatów. Niestety, niedługo po tym jak zaczęto pozwalać mu wychodzić ze świątyni bez nadzoru, młody rarog odkrył, że nie ma czasu na straszne wspomnienia i jęki umarłych jeśli zajmie swój umysł czymś innym i tym czymś innym było właśnie gadanie. Od tego pamiętnego dnia, które dla wielu było i wciąż jest ostatnim spokojnym dniem w wiosce Stulavis nie potrafił zamknąć dzioba na więcej niż sekundę. Nie ważne czy był sam, czy w towarzystwie, papuzia morda ciągle o czymś ględziła. Nie miało znaczenia czy obok niego byli tylko jego rodzice, czy też cała wioska, Stulavis po prostu musiał gadać, czym z dnia na dzień sprowadzał na siebie coraz więcej zirytowanych spojrzeń. Nawet uroczystości, w których brał udział Stulavis, nie były bezpieczne od jego nowego zajęcia, oto bowiem zaczął on śpiewać, o ile jego skrzeczenie śpiewaniem można było nazwać. Tylko fakt, iż przeznaczone mu było bycie arcykapłanem, powstrzymało populacje wioski przed powieszeniem go na jednym z pobliskich drzew, nikt bowiem nie chciał sprowadzić na siebie gniewu ich boga poprzez próbę zabicia osoby, która poprzez boską interwencję powróciła do świata żywych.

Tak więc oto Stulavis stał się przekleństwem miejsca, które nie tak dawno było gotowe bić dla niego pokłony. Sam papug nie był nawet tego świadomy, tak bowiem skupiony był na tym, co płynęło z jego dzioba, że był on praktycznie ślepy i głuchy na to, co robili inni. Kiedy on witał wszystkich i opowiadał ze zbędnymi szczegółami o tym, jak minął jego poranek, inni patrzyli na niego z nadzieją, że zadławi się on własnym językiem i umrze powoli i w boleściach. Było tysiąc innych podobnych sytuacji, a każdy dzień wydawał się gorszy od następnego. Z upływem czasu wiara w to, iż jego żywot był darem od bogów, słabła, aż w końcu nikt, nawet jego rodzice, nie wierzył w to, co zostało zdecydowane w dniu narodzin raroga. Wciąż jednak była obawa, iż zostaną ukarani jeśli nie zostanie on arcykapłanem, i z tej myśli w głowie Henmommy Squeak-Avibri, matki Stulavisa, powstał plan tak szalony, a zarazem genialny, że mógł zadziałać. Na początku podzieliła się nim tylko ze swoim mężem, ale już po kilku dniach cała wioska o tym wiedziała. Pewnie sam Stulavis by o tym wiedział, gdyby tylko na chwilę wyciągnął głowę ze swej własnej kloaki, to bowiem co było planowane nie było nawet traktowane jako sekret - nawet istoty odwiedzające wioskę na kilka godzin były informowane o tym planie i aktywnie zachęcać do pomocy w nim. Gdy tylko wszystkie szczegóły zostały dopracowane, pozostało jedynie czekać. Wszyscy zaciskali zęby, dzioby czy co tam też mieli, próbując dotrwać do dnia, w którym to ich katusze dobiegną końca.

~~~
Rozdział Trzeci - Król Księżyca
Dwudzieste urodziny Stulavisa
~~~

Dzień, który to był dniem koronacji Stulavisa na arcykapłana, był zarazem najlepszym dniem w jego życiu. Wszyscy się uśmiechali na jego widok i kłaniali się przed nim, co zdołał zauważyć nawet mimo tego, że jak zwykle słowa wypływały z jego dzioba nieustannie. Cała wieś świętowała, odkąd tylko wzeszło słońce, mimo tego, że właściwa ceremonia miała nastąpić dopiero wieczorem. Papug był przez do dobrej myśli, aż zdołał raz na jakiś czas zamknąć się i nacieszyć się tym, co działo się dookoła.

Właściwa uroczystość była cudowna, zupełnie jakby świętowali nadejście nowego boga. Wszyscy śpiewali z głębi serca i tańczyli, jakby jutra miało nie być. Stulavis aż w środku ceremonii rozpłakał się ze wzruszenia, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Jak się okazało, był na dobrym tropie, bowiem ledwie został ogłoszony arcykapłanem, a atmosfera zmieniła się drastycznie. Tańce, śpiewy i biesiadowanie zamilkły, a wszyscy dookoła złapali w ręce schowane dookoła widły, pochodnie i co tam jeszcze mieli, tworząc do bólu stereotypowy wściekły tłum. Stulavis ledwie zdążył się niezręcznie zaśmiać, a już zaczął uciekać, nawet on bowiem nie był na tyle durny, by nie zauważyć otwartej agresji ze strony każdego w wiosce. Na całe szczęście mieszkańcom wioski zależało na przegonieniu go, nie jego śmierci, dlatego też zaprzestali pościgu gdy tylko papug przeszedł poza drewniane mury i zniknął z pola widzenia. Noc swoich urodzin Stulavis spędził w pobliskim lesie, zbyt zmęczony ucieczką i zszokowany zdradą, by uronić choćby jedną łzę. Na całe szczęście pochłonął go sen, nim w pełni dotarło do niego to, co właśnie się wydarzyło.

~~~
Rozdział Czwarty - Zdrajca Księżyca
Czasy od dwudziestego do trzydziestego pierwszego roku życia Stulavisa
~~~

Stulavis obudził się po raz pierwszy poza ciepłem świątyni, która była jego domem. Nigdy wcześniej nie był zdany kompletnie na siebie, ani też nie miał żadnego doświadczenia z samodzielnym życiem. To jednak nie znaczyło, że był zmartwiony - papug zamiast tego ubzdurał sobie, że lepiej mu będzie jeśli pójdzie w świat, ku przygodzie, niż gdyby został w miejscu, gdzie najwyraźniej nikt go nie doceniał. W ten oto sposób zaczął błądzić przez kontynent, przeżywając tylko i wyłącznie dzięki głupiemu szczęściu oraz współczuciu bogów, którzy najwyraźniej nie mieli serca, by takiego pół móżdżka przedwcześnie do grobu posłać. Oczywiście sam Stulavis myślał, że to jego własny wysiłek i wrodzona wspaniałość sprawiły, iż nie żyło mu się tak źle na wygnaniu. Świat okazał się piękny poza murami wioski, i on mógł się nim zachwycać tak długo, jak tylko chciał. Od cudów natury nietkniętych cywilizacją, po wioski i miasta, gdzie artyści tworzyli dzieła wszelakie, papug bardzo szybko zapełnił pięknem stworzenia pustkę, którą pozostawili w jego sercu jego bliscy po nagłej zdradzie.

Z początku papug żył z tego co sam zdołał znaleźć, wyżebrać lub wyprosić, lecz było to niezbyt skuteczne, głównie dlatego, że nie był on zbyt skory do poniżania się, nawet jeśli w imię przetrwania. Dlatego też, gdy tylko ujrzał on wspaniałą ozdobną lutnię, to też nabył ją, co by z jej pomocą szerzyć wśród mieszkańców Alaranii muzykę i śpiew, jakich to jeszcze nie mieli okazji zaznać. Rzecz jasna za lutnię nie zapłacił, pożyczył ją bowiem na czas bliżej nieokreślony, gdy tylko pierwotny właściciel tejże nie patrzył. Już po pierwszym występie jego okazało się, iż świat ten zamieszkują same bezguścia, nikt bowiem nie był w stanie docenić jego sztuki. Szczególnie kobiety, do których okazjonalnie podbijał, zdawały się wręcz uciekać przed nim, do tego stopnia, iż po kilkunastu miesiącach bezowocnych prób uznał on, że z płcią piękną jest coś bardzo nie tak. Ów myśl bardzo szybko przerodziła się w czystą nienawiść do pań wszelakich, wszystkie bowiem z którymi próbował nawiązać kontakt, zdawały się przepełnione ignorancją i brakiem gustu muzycznego.

To jednak nie powstrzymywało go do tego, by żyć pełnią życia. Nie ma znaczenia, że większość miast, które odwiedził, do dziś rozwiesza listy gończe z jego podobizną, a przybytki, w których gościł, także wywieszają obrazy jego piękną twarzyczką oświadczające, iż takich rarogów już nie obsługują. Jakby nie patrzeć, świat był jego sceną, a jego śpiew i muzyka cudem, który trzeba było przekazać światu, bez względu na to czy mieszkańcy owego świata będą w stanie ją docenić.

~~~
Rozdział Piąty - Nów
Czasy obecne
~~~

  • Najnowsze posty napisane przez: Stulavis
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data