I. Młodość i życie na ulicy.
Nigdy nie poznał swoich rodziców, a jego jedyną rodziną zawsze była starsza siostra, która opiekowała się nim. Gdy pytał o matkę i ojca, jego siostra unikała odpowiedzi, zmieniała temat albo mówiła, że nie warto o tym mówić. Raz powiedziała, że musiała uciec z domu, a zabrała go ze sobą dla jego własnego bezpieczeństwa.
Na początku mieszkali na ulicach Nandan-Ther, prawdopodobnie w tym mieście także przyszli na świat. Jego siostra, Farah, była starsza od niego o sześć lat. Dom opuścili, gdy on miał pięć lat, a ona jedenaście. Przez niemalże rok mieszkali wyłącznie na ulicy, jednak po tym czasie udało im się znaleźć jakiś opuszczony dom, w którym się zaszyli. Zachowywali się tak, żeby nikt nie podejrzewał, że dom ten jest właściwie przez kogoś zajmowany, a że oboje widzieli w ciemności, to nie potrzebowali światła. Farah nauczyła go kilku przydatnych umiejętności. Musieli jakoś sobie radzić, więc aby zdobyć jedzenie, zajmowali się drobnymi kradzieżami. Nie minęło wiele czasu, gdy przykuli uwagę niewielkiej grupy złodziei, którzy postanowili ich rekrutować, a także zapewnić dach nad głową i opłatę za współpracę. Kelsier i Farah nie mieli dużego wyboru, więc zgodzili się na to. Razem z grupą uczestniczyli w wielu napadach i to nie tylko w Nandan-Ther. Kotołak znał jakieś podstawy walki, jednak jeden z członków ekipy powiedział, że widzi w nim potencjał i pomógł mu w poprawie umiejętności walki, a także pokazał parę innych sztuczek i umiejętności. Każdy złodziej musiał potrafić się obronić, jednak Kelsier, jego nauczyciel i dwóch innych mieli za zadanie osłaniać innych złodziei w trakcie akcji i wkraczać, gdy groziło im jakieś niebezpieczeństwo. Oboje szli w górę rang obowiązujących w grupie, aż w końcu Farah została przywódczynią, a Kelsier jej prawą ręką. Kotołak miał wtedy osiemnaście lat, a jego siostra dwadzieścia cztery.
II. Wielka akcja.
Na terenie Równin Theryjskich znajdowała się niewielka twierdza, jednak, według informatora Farah, miały znajdować się tam cenne rzeczy. Informator ten ostrzegł też, iż jest to siedziba jakiejś grupy zabójców, którzy łatwo nie oddadzą zawartości własnego skarbca, jeśli dowiedzą się, że ktoś wkradł się do ich siedziby. Kobieta postanowiła, że wyśle tam swoich najlepszych ludzi, wliczając w to swojego brata. Robota była ryzykowana i wszyscy to wiedzieli, jednak postanowili podjąć ryzyko.
Grupa złożona z pięciu najlepszych ludzi Farah udała się w stronę twierdzy, której lokalizację znała tylko przywódczyni szajki, jej informator i oni, czyli grupa, która miała okraść to miejsce. Droga przebiegła bez żadnych problemów, a na miejsce dotarli pod osłoną nocy i od razu zabrali się do roboty. Najpierw dostali się na teren twierdzy, wspinając się po jej murach i pozbywając się dwóch wartowników. Następnie zaczęli poszukiwania skarbca, które nie trwały długo, bo znali jego przybliżoną lokację. Udało im się włamać do środka pomieszczenia i zabrać sporo łupu. Zmiennokształtny ze skarbca zabrał jedynie parę sztyletów, które wyglądały na lepsze od tych, które posiadał. Niestety, w drodze powrotnej napadła na nich grupa zabójców i rozpoczęła się walka. Łup zaczął mieć mniejsze znaczenie, gdy w grę wchodziła walka o życie. Zabójcy szybko rozprawili się z trzema złodziejami i stracili tylko jednego człowieka.
- Uciekaj! Zajmę się nimi! - krzyknął Kelsier do członka grupy, który, poza nim, jako jedyny pozostał przy życiu. Nie musiał go długo namawiać, bo człowiek od razu uciekł tą samą drogą, którą tu przybyli.
Kotołak rozprawił się z czteroma skrytobójcami, którzy pozostali przy życiu, jednak do walki włączyli się następni, a przewodził im sam przywódca całego ugrupowania, co było widać po jego ubiorze. Mężczyzna pozbył się przeciwników, jednak nie dał rady pokonać Robnora.
- Masz potencjał, młody człowieku — odezwał się skrytobójca, gdy Kelsier leżał na podłodze z kilkoma ranami na różnych częściach ciała. Rany były zadane tak, że nie mógł wstać.
- Mam dla ciebie propozycję... Wstąpisz w nasze szeregi, a ja daruję ci życie — zaproponował, świdrując wzrokiem kotołaka.
- ... Zgadzam się — odpowiedział słabo i stracił przytomność.
III. Nowe życie i Rytuał Wkroczenia w Cienie.
Obudził się w jakiejś kwaterze. Czuł, że leży na łóżku i czuł, że rany, których doznał, zostały opatrzone. Chwilę później usłyszał, jak drzwi do tego pomieszczenia otwierają się i zamykają, możliwe, że ktoś nad nim czuwał i miał kogoś powiadomić, gdy Kelsier odzyska przytomność. Kotołak podejrzewał, że tym kimś jest przywódca tej grupy. Grupy, do której teraz należy.
Nie pomylił się, bo po kilku minutach drzwi otworzyły się ponownie, a naprzeciw niego stanęła osoba, która wcieliła go w szeregi swoich skrytobójców.
- Jestem Robnor, a ty spałeś prawie tydzień. Zgłoś się do mnie, gdy już będziesz w stanie trenować swoje umiejętności i przyswajać nowe. Musimy być pewni tego, iż jesteś gotowy do przejścia rytuału — powiedział do niego mężczyzna. Zmiennokształtny kiwnął głową.
- Masz potencjał, bo nie jesteś człowiekiem... Jesteś kimś, kto jest zwinniejszy i szybszy niż normalny człowiek, a dzięki rytuałowi staniesz się jeszcze lepszy. Odpoczywaj, kotołaku — dodał i wyszedł bez zbędnego pożegnania. Tym samym zostawił Kelsiera z pytaniami, na które odpowiedź pewnie uzyska dopiero wtedy, gdy odwiedzi komnatę przywódcy, czyli, najwcześniej, za kilka dni. Dni te spędził na rozmyślaniu, a także na powrocie do pełni sił. Mógł spróbować ucieczki, jednak najpewniej zginąłby w jej trakcie, a nawet gdyby udało mu się uciec, to podejrzewał, że skrytobójcy próbowaliby go wyśledzić i zabić. Poza tym złożył obietnicę Robnorowi, a Kelsier to osoba, która stara się nie łamać obietnic. Pomyślał też o tajemniczym rytuale, o którym wspomniał mężczyzna, a także o treningach, które na pewno sprawiłyby, że walczyłby jeszcze lepiej.
Tak naprawdę, Kelsier nie przepadał za takim leżeniem w łóżku i nierobieniem niczego, dlatego ucieszyło go to, że w końcu mógł normalnie wstać i chodzić, a także nie odczuwał bólu związanego z ranami. Ubrał się i czym prędzej skierował do kwatery, którą zajmował Robnor, oczywiście nie obyło się bez pomocy jednego z nowicjuszy i to tego samego, który kilka dni wcześniej powiadomił przywódcę o tym, że Kelsier odzyskał przytomność.
Robnor spojrzał na kotołaka pytającym wzrokiem, nie musiał zadawać pytania, bo Kelsier wiedział jak będzie ono brzmieć.
- Jestem gotowy — powiedział mężczyzna z wyczuwalną w głosie pewnością siebie.
- Dobrze, ale zanim przejdziemy do Rytuału, musisz zapomnieć o tym, kim byłeś kiedyś i skupić się na tym, kim staniesz się teraz — mówił, spoglądając w kocie oczy Kelsiera.
- To znaczy, że mam zapomnieć o siostrze i pozwolić jej myśleć, że nie żyję? - zapytał, chociaż znał już odpowiedź. Robnor potwierdził to skinieniem głowy.<br>- Rytuał pozwoli ci na szybszą regenerację urazów, a także umożliwi ci ukrywanie się w cieniach i podróżowanie między nimi, jednak nie na długo. Później czeka cię nauka walki i innych przydatnych umiejętności, a także kilka mniejszych zleceń, które i tak nowicjusze wykonują w grupach — wytłumaczył mu.
- Chodź za mną — powiedział po chwili i wstał z fotelu, w którym siedział. Następnie wyszedł z pomieszczenia, a Kelsier ruszył za nim.
Weszli do komnaty, która znajdowała się w podziemiach twierdzy. Wyglądało na to, że Zjednoczeni z Cieniem mają też swoich magów, którzy pracują przy Rytuale, ale Kelsier podejrzewał, że czasami skrytobójcy biorą jednego lub dwóch na misję, o ile misja wykonywana jest w grupie lub pomoc maga jest potrzebna.
Robnor wezwał trzech magów do odprawienia Rytuału. Jeden z nich trzymał w dłoni niedużą fiolkę z dziwnym, ciemnym płynem, a pozostała dwójka stanęła nad stołem, na którym położył się kotołak. Najpierw przypięli go skórzanymi pasami do stołu. Zmiennokształtny już teraz domyślił się, że cały proces nie będzie przyjemny, a to, co stało się później, tylko potwierdziło jego obawy.
Najpierw jeden z magów wlał całą zawartość fiolki do ust kotołaka i kazał mu to połknąć, a po chwili reszta zaczęła recytować jakieś zaklęcia. Kelsier poczuł, jak ciemny płyn rozlewa się po jego całym ciele i powoduje, że robi mu się gorąco, a później sprawia, że każda część ciała zaczyna boleć. Chwilę przed utratą przytomności wydawało mu się, że żyły na jego rękach ciemnieją i możliwe, że to samo działo się z żyłami na reszcie ciała.
Odzyskał przytomność już po tym, jak cały rytuał zakończył się, jednak w dalszym ciągu leżał na stole.
- Ciekawe... - powiedział do siebie Robnor, gdy przyglądał się Kelsierowi.
- Rzadko kiedy zdarza się, że rytuał tak wpływa na rekruta — kontynuował monolog.
- O co chodzi...? - zapytał kotołak.<br>- O, zbudziłeś się... Chodzi o to, że rytuał zmienił kolor twoich włosów, i to nie tylko tych na głowie, bo kolor twoich brwi, uszu i ogona również uległ zmianie. Teraz jesteś białowłosy — powiedział Robnor, spoglądając na młodego skrytobójcę i nieznacznie się uśmiechnął.
- Możesz tu jeszcze chwilę zostać, jeśli chcesz. Wiesz jak trafić do swojej kwatery. Jutro jeden z rekrutów odwiedzi cię i zaprowadzi na trening. Od teraz należysz do Zjednoczonych z Cieniem — po tych słowach, przywódca skierował się do wyjścia.
IV. Szkolenie, pierwsza samotna misja i potajemne spotkanie z siostrą.
Kolejne lata upłynęły mu na szkoleniu na skrytobójcę, a także misjach, na które, co jakiś czas, był wysyłany z rekrutami ze swojej grupy. Przy okazji dowiedział się też, że ma unikalną zdolność, która pozwala mu na wzmocnienie swoich zmysłów. Odkrył to sam, jednak powiedział o tym Robnorowi, który pomógł mu nad tym zapanować i skutecznie wykorzystywać. Ogólnie, kotołak nie był zbytnio lubiany przez innych rekrutów, bo nie dość, że był jedynym rekrutem niebędącym człowiekiem, to niektórzy myśleli, że jest on ulubieńcem samego Robnora.
W końcu, po niemalże siedmiu latach, szkolenie oficjalnie zakończyło się, a Kelsier i inni rekruci zostali pełnoprawnymi skrytobójcami Zjednoczonych z Cieniem. Wiązało się to także z tym, iż mogli dostawać zadania przeznaczone dla jednej osoby.
Pierwsze zlecenie kotołaka polegało na tym, iż miał on zabić maga, który ukrywał się pośród mieszkańców miasta, z którego pochodził on sam, czyli Nandan-Ther. Przed misją dostał sztylety, które kiedyś ukradł ze skarbca, podarował mu je sam Robnor i powiedział, że w swoim czasie odkryje ich moc.
Zabójstwo nie było trudne, bo Kelsier bez problemu wkradł się do domu zajmowanego przez swój cel i szybko pozbawił go życia. Wyszedł z domu zabitego maga drogą, którą tam wszedł. Pomyślał, że jest w Nandan-Ther i właśnie wtedy przypomniał sobie o siostrze. Postanowił złożyć jej wizytę, chociaż Robnor mówił mu, że nie powinien tego robić. Wkradł się do siedziby grupy, której przewodziła jego siostra. Zdziwił się, że nie zmienili miejsca pobytu, jednak po chwili pomyślał, że to ułatwi mu dotarcie do pokoju Farah. Wszedł do pomieszczenia, nie wydając przy tym żadnego dźwięku, podszedł do łóżka siostry, przyglądał jej się przez chwilę, a później przyłożył dłoń do ust. Poczekał, aż kobieta zbudzi się i spojrzał na nią.
- Zabiorę rękę. Nie krzycz — powiedział, a ona spojrzała na niego zaskoczona i kiwnęła głową. Zabrał rękę. Rozpoznała go po głosie.
- Nie poznajesz własnego brata? Wiem, że myślałaś, że... - nie zdążył skończyć. Rzuciła się na niego i przytuliła.
- Myślałam, że nie żyjesz... Przez te wszystkie lata... Dlaczego? - zapytała. Nigdy nie lubił dużo mówić, więc musiał to wszystko ubrać w jak najmniej słów.
- Pamiętasz ten napad na twierdzę? Złapali nas, a przywódca tej grupy zabójców darował mi życie, jednak musiałem się do nich przyłączyć i zapomnieć o dawnym życiu, dlatego nie dawałem żadnego znaku życia. Nawet teraz nie powinno mnie tu być... - odpowiedział po chwili.
- Ale jesteś i... zmieniłeś się, psychicznie i fizycznie — powiedziała do niego, a on tylko kiwnął głową.
- Wiesz, że żyję. Nie mogę tu dłużej zostać. Może kiedyś spotkamy się raz jeszcze... - pożegnał się z nią i wyszedł. Jego wzmocniony słuch wyłapał to, że Farah chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak powstrzymała się i tego nie zrobiła. Wyszedł taką samą drogą jak ta, którą wszedł do kryjówki.
V. Jeden z najlepszych i teraźniejszość.
Mijały lata, a Kelsier stawał się coraz lepszy w tym, co robił. W końcu stał się jednym z najlepszych skrytobójców należących do Zjednoczonych z Cieniem i w tym samym momencie dowiedział się, że istnieje organizacja, która konkuruje ze Zjednoczonym z Cieniem i uważa ich za swoich wrogów, a ich głównym celem jest eliminacja skrytobójców. Właściwie, to nie skupiali się oni tylko na eliminacji zabójców, którzy należeli do konkretnej organizacji, po prostu polowali na tych, którzy są naprawdę dobrzy w tym, co robią, czyli w zabijaniu. Od momentu, w którym został jednym z najlepszych, już kilkukrotnie natknął się na zabójców nasłanych przez Szkarłatne Lilie, bo właśnie tak nazywała się ta organizacja. Udało mu się wygrywać potyczki z nimi, o czym świadczyło to, iż wciąż oddychał i wykonywał zlecenia. Kelsier i inni skrytobójcy, na szczęście, nie musieli cały czas siedzieć w twierdzy i czekać na zlecenia, mogli sami ich szukać, jednak musieli to później zgłaszać przywódcy. Zlecenia od Robnora dostarczane są przez czarnego kruka o czerwonych oczach, który przy łapie ma niewielki pergamin z informacjami na temat zlecenia, oczywiście, jeśli konkretny zabójca jest potrzebny, a akurat nie ma go w twierdzy. Kelsier, jako iż nie lubi siedzieć bezczynnie, to często podróżuje po Alaranii, więc nie jest dziwne to, iż takie zlecenia dostaje dość często.
Niedawno nastąpił czas, gdy znudziło mu się piesze podróżowanie, więc szedł wolniej i czekał na to, aż spotka wóz, który jedzie w tę samą stronę, w którą on idzie. Szybko natknął się na taki i okazało się, że nie jest on jedyną osobą korzystającą z wolnego miejsca na tyłach tego pojazdu. Poznał panterołaczkę Jyneth i zaczęli ze sobą rozmawiać. W międzyczasie obronił jabłka przewożone na wozie przed chochlikami i zaczęło zbierać się na ulewę. Udało im się znaleźć schronienie, jednak właścicielka domu nie chciała wpuścić go do środka, mówiąc coś o tym, że jest zły, a takie osoby nie będą przebywały w jej domu. Kelsier ruszył w dalszą drogę i udało mu się znaleźć naturalne schronienie w postaci niewielkiej jaskini, jednak i tak przemókł.
Ruszył dalej, w trakcie wędrówki dostał list ze zleceniem i skierował się do Rubidii, gdzie przebywał jego cel. Poszło szybko, jednak pojawiły się pewno komplikacje, a kotołak musiał zniknąć z miasta jak najszybciej. Wykorzystał to, że zleceniodawcą była pewna Kompania Handlowa i uzyskał pozwolenie na podróżowanie ich statkami. W taki sposób znalazł się na pokładzie okrętu dowodzonego przez młodą kobietę, której szybko wpadł w oko. Była tam też jeszcze jedna pasażerka, dziewczyna o imieniu Callisto. Ich wspólna podróż rozpoczęła się, gdy rudowłosa pokazała im mapę, którą znalazła.
Najpierw, zanim jeszcze wyruszyli w stronę, którą wskazywała mapa, musieli zatrzymać się w Turmalii — między innymi po to, żeby uzupełnić zapasy, a także znaleźć nowych członków załogi. Cała załoga statku wykorzystała ten czas, aby spędzić wieczór i noc w karczmie — właśnie w ten sposób Kelsier znalazł się przy jednym stoliku z Ijumarą i Callisto. Zaczęli pić i rozmawiać, a później także tańczyć. Poznali też dwóch kandydatów na pokładowych medyków, chociaż kotołakowi jeden z nich nie spodobał się niemalże od razu. W karczmie spotkali też kobietę, która następnego dnia oficjalnie miała pracować na statku jako osoba nim sterująca. W międzyczasie Kelsier wyszedł się przewietrzyć, aby sprawdzić swoje przypuszczenia, a także odmówić oferty pracy u innego ugrupowania zabójców — na koniec rozprawił się też z osobami, które mu to zaproponowały, bo ci raczej nie akceptowali odmowy i mieli za zadanie zabić go, jeśli im odmówi... Wizyta w karczmie skończyła się bijatyką, w której udział wzięli chyba wszyscy goście. Kelsier i reszta od razu skierowali się do wyjścia, nie mieszając się do tego, co działo się w budynku. Następnego dnia wypłynęli z portu, tym razem kierując się także w stronę tajemniczej wyspy na mapie.