Infinis przyszła na świat w nowej Aerii, jako jedyna córka potężnej czarodziejki Sanaphie oraz czarodzieja Gardara. Oboje od samego początku dbali o to, by ich córka wychowywała się w jak najlepszej atmosferze, otoczona ich miłością. Mała Infinis była bardzo żywiołowym dzieckiem, wszędzie było jej pełno, nie dawała spokoju swoim rodzicom nawet na chwilę, ciągle chciała bawić się i robić wszystko, co tylko zechce. Po swoich rodzicach odziedziczyła niezwykły dar do magii, dlatego oboje bardzo dbali o to, by w odpowiednim momencie szkolić swoje jedyne dziecko tak, by nie zmarnować jej potencjału. Im starsza stawała się Lavelyn, tym więcej umiejętności rozwijała, a rodzice starali się przekazać jej to, co najważniejsze i najbardziej przydatne. Jak się okazało, dziewczyna posiadała talent manualny, więc bez problemu znalazła zajęcie dla siebie i w wolnych chwilach zaczęła tworzyć biżuterię. Często śpiewała przy tym, swoim ładnym, dziewczęcym głosem, tak właśnie spędzając popołudnia. Lubiła też czytać, dzięki czemu zdobywała wiedzę nie tylko na temat zwierząt, czy roślin, ale także na temat innych ras, czy też kultur. Wiele czasu spędzała ze swoją mamą, która stała się jej przyjaciółką i powierniczką wszelkich sekretów. Może działo się to dlatego, że jej ojca często nie było, zdarzało się mu wyjeżdżać na długi czas, po czym wracał, a Infinis stawała się mu coraz bardziej obca. Mama tłumaczyła jej, że ojciec zwyczajnie ma ciężką pracę, musi wyjeżdżać, ale dzięki temu mają pieniądze na godne życie. Do tego wyjaśniała, jak ważną rolę w życiu Alaranii odgrywają czarodzieje tacy jak oni. Na początku nie rozumiała, o co chodzi, ale wyjaśnienie tego wszystkiego nadeszła wraz z tym, jak ukończyła 50 rok życia.
Dzień po swoich urodzinach, rodzice poprosili ją, by usiadła z nimi, mieli jej coś ważnego do powiedzenia. Infinis, będąca już młodą, piękną kobietą, nie zdawała sobie sprawy z tego, że ta rozmowa na zawsze zmieni jej życie. Zaczęło się od tego, że ojciec wyjaśnił jej, dlaczego tak często znika, czemu nie ma go całymi dniami, a czasem i dłużej. Młoda kobieta słuchała całej opowieści, nie chcąc pominąć żadnego fragmentu, w końcu to dotyczyła także jej życia. A oto czego dowiedziała się od swoich rodziców.
W Nowej Aerii żyją przedstawiciele pradawnych czarodziejów, którzy pochodzą z pięciu potężnych klanów. Jednym z nich jest właśnie rodzina Lavelyn. Każdy klan wybiera miedzy sobą jedną osobę, która dołącza do grupy, stworzonej przez pięciu czarodziejów. Każdy z jej członków zajmuje się powierzonymi mu obowiązkami. Jak się okazało, Garadar został wybrany przez swojego ojca, jako kolejny potomek klanu, który zostanie członkiem grupy. Gdy nadchodził odpowiedni czas, a kolejna osoba z klanu jest gotowa na wcielenie do grupy, ma miejsce główne spotkanie, na którym odprawia się specjalny rytuał, który jest tylko początkiem nowego życia. Garadar nie zdradzał wielu szczegółów, powiedział tylko, że on został Strażnikiem Życia, przez długie lata opiekował się innymi, stał się ich aniołem stróżem, który chroni ich od wszelkiego zła. Za każdym razem miał przydzielaną inną istotę i często wymagało to od niego wielu poświęceń.
Infinis otrzymała podstawowe informacje, a to, co naprawdę miało miejsce, przeszło jej wyobrażenie. Ojciec specjalnie nie wyjawiał jej wszystkich szczegółów, to ona musiała okazać się jego godną następczynią.
Tydzień później, dziewczyna została zabrana przez ojca do miejsca spotkań grupy czarodziejów. Jak się okazało, wcale nie było to zwyczajne spotkanie w małym, ciemnym pomieszczeniu gdzieś na tyłach karczmy. Wszyscy zebrali się w posiadłości najstarszego klanu — Margeren, gdzie to za każdym razem odbywały się przyjęcia nowych czarodziejów. Młoda dziewczyna miała na sobie prostą, czerwoną sukienkę, która wcale nie wyróżniała się pośród elegancko ubranych czarodziejów i czarodziejek. Infinis była zestresowana, bo nie spodziewała się czegoś takiego, ale mając przy sobie ojca i matkę, czuła się jakoś lepiej.
Cała piątka kandydatów musiała wystąpić przed całą grupę zebranych pradawnych. Czarodziej z klanu Margeren spojrzał na kandydatów, zaskoczyło go to, że po raz pierwszy od wielu lat jest wśród nich kobieta, ale nie uznał tego za coś złego, wręcz przeciwnie, na jego ustach pojawił się ciepły uśmiech.
Mężczyzna powitał wszystkich na tym wyjątkowym spotkaniu, gdzie Zgromadzenie Klanów Prasmoka wzbogaci się o pięciu nowych członków. Zostaną oni następcami tych, którzy z tym dniem odejdą ze swoich stanowisk i będą mogli odpocząć od obowiązków. Po krótkim wstępie zostali przedstawieni kandydaci z klanów Margeren, Anteran, Parantis, Kel'anges i Lavelyn. Cała piątka została poproszona o podejście do najstarszego z czarodziejów Zgromadzenia, odprawił on krótką modlitwę o to, by cały rytuał przebiegł, jak należy, prosił Prasmoka o pomyślność i błogosławieństwa dla wybranych spośród klanów. Nikt nie poinformował Infinis, że niektórzy zwyczajnie nie dają rady przejść przez rytuał, który zwyczajnie źle oddziałuje na psychikę danej osoby, do dziś nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Może gdyby wiedziała o tym, nie uważałaby tej modlitwy za coś zwyczajnego i naturalnego.
W pomieszczeniu, pomimo takiej ilości pradawnych, zaległa cisza. Piątka wybranych została poproszona o zajęcie miejsc, we wcześniej przygotowanym okręgu. Wokół nich zostały zapalone świece, a z ust zebranych popłynęły ciche szepty, Infinis nie do końca rozumiała, co mówią, ale udało się wyłapać kawałek formułki, która brzmiała jak przysięga. Po tym, jak znowu zapadła cisza, wybrani zamknęli oczy, a najstarszy z czarodziejów zaczął recytować inkantacje. Wkrótce w pomieszczeniu można było wyczuć wibracje powietrza, czarodziej rzucał zaklęcie, Infinis poczuła, na ciele elektryzujący dreszcz, a chwilę potem wokół niej zapadła ciemność. Lavelyn chciała krzyczeć, ale nie mogła nawet otworzyć ust. Przez ciemność powoli przebijało się światło, które zaczęło przybierać wyraźny obraz. Infinis znalazła się na środku pola bitwy, gdzie wciąż można było słyszeć jęki rannych. Zapach krwi był tak intensywny, że przyprawił ją o mdłości... Kobieta zaczęła powoli iść przed siebie zmuszona jakąś niewidzialną siłą. Widziała cierpiących rycerzy, którzy wyciągali do niej ręce i błagali o zakończenie ich męczarni. Czarodziejka zupełnie nie wiedziała co robić, nie mogła wykonać żadnego innego ruchu niż ten, do którego byłą zmuszana. Zatrzymała się przy jednym z rannych. Tuż przy jego ciele stał miecz wbity w ziemię, a chwilę potem na rękojeści przysiadł kruk, który spojrzał na Infinis i zaskrzeczał rozpaczliwie. Po tej chwili sceneria zupełnie się zmieniła. Pradawna znalazła się na środku placu, w jakimś niewielkim mieście, po raz kolejny poczuła dziwną siłę, która zmusiła ją do podążania w określonym kierunku. Przed nią znajdował się dom z pięknymi, rzeźbionymi okiennicami. Czarodziejka podeszła do okna i zobaczyła, że na łóżku leży kobieta, która modli się do Pana o to, by zabrał ją z tego świata. Od razu było widać, że jest ciężko chora i nie radzi sobie z bólem, który cały czas malował się nieprzyjemnym grymasem na jej twarzy. Błagania chorej niosły się po całym pomieszczeniu, docierały do Infinis, głośno rozbrzmiewając w jej myślach. Chwilę potem obok młodej kobiety, na szerokim parapecie przysiadł kruk i znowu zaskrzeczał. Tym razem dziewczyna nie przeniosła się do innego miejsca. Dziwny sen skończył się, a ona otworzyła oczy i rozejrzała się dokoła, dostrzegła, że inni wybrańcy są równie zaskoczeni, jak ona.
- Pierwsza część rytuału zakończyła się powodzeniem. - oznajmił najstarszy z czarodziejów, wyraźnie zadowolony, po pomieszczeniu poniosły się ciche westchnięcia ulgi. Po chwili mężczyzna powiedział, że teraz przedstawi każdemu z wybranych znaczenie wizji i to, co takowa za sobą niesie. Jego spojrzenie powędrowało do Infinis, której zaskoczone spojrzenie spoczywało właśnie na nim.
- To, co zobaczyłaś w swojej wizji moje dziecko, jest jedną z mniej przyjemnych dla nowych wybranych. - zaczął spokojnie, lecz po chwili kontynuował.
- Wiele istnień potrzebuje pomocy kogoś, kto zrozumie ich cierpienie, ból. Inni nie pozwalają im odejść, skazując na męczarnie aż po dzień, w którym ich dusza opuści ciało.- powiedział z odrobiną smutku w głosie.
- Ty będziesz tą, która skróci ich cierpienie, będziesz niosła ulgę, ukojenie, ale nie każdy to zrozumie. Będziesz postrzegana jak ta, która niesie śmierć, zsyła niepowodzenie. Od dziś będziesz słuchać ich pragnień, będziesz dbała o to, by cierpienie ustąpiło uldze, a rozpacz radości. - na końcu tych słów uśmiechnął się lekko, choć zdawał sobie sprawę z tego, że to nie będzie łatwy dla niej obowiązek.
- Twoim symbolem będzie czarny kruk, który zawsze będzie zwiastować twoje nadejście. Nadaję ci przydomek Czarne Skrzydło jako, że to własnie za tobą będą podążać nieszczęście i radość. - zakończył tę wypowiedź o wiele poważniejszym tonem głosu.
- Powstań, Infinis „Czarne Skrzydło” Lavelyn. - powiedział oficjalnie, a czarodziejka posłusznie wykonała jego polecenie. Co prawda nawet nie czuła, by cokolwiek zmieniło się w jej nastawieniu, życiu i całej reszcie, ale jeżeli było tak, jak mówił czarodziej... Wcale nie była z tego powodu zadowolona.
Po tych słowach mogła odejść do rodziców, przynajmniej na czas, w którym reszta kandydatów miała przydzielane swoje obowiązki. Infinis jeszcze nie do końca rozumiała to, co miała robić, ale widząc po minach rodziców, mogła trafić lepiej. Jednak od samego początku jej talent do magii oscylował wokół dwóch przeciwstawnych biegunów. Para pradawnych mimo wszystko otoczyła swoją córkę wsparciem i chęcią pomocy, przynajmniej na początku, bo taka była zasada. W końcu i Infinis musiałaby opuścić swoją rodzinę a bardzo długi czas, by w podróży realizować powierzone jej zadania. Młoda czarodziejka była na tyle pochłonięta rozmową ze swoimi rodzicami, że nawet nie usłyszała czy mają zajmować się pozostali kandydaci.
Po tej części rytuału, cała piątka została zabrana do osobnego pomieszczenia, gdzie czekała na nich druga część rytuału. Każdy miał wejść zupełnie sam do pomieszczenia, w którym odbędzie się magiczne związanie ze zwierzęcym symbolem każdego z nich. Infinis weszła jako pierwsza. Pomieszczenie było pogrążone w ciemności, zupełnie nie wiedziała, co ma się wydarzyć, aż usłyszała w myślach słowa inkantacji. Nie potrafiła ich zatrzymać, nie potrafiła zagłuszyć, przerwać, pozbyć się ich, zupełnie nic. W pewnym momencie jej ciało zostało przeszyte bólem. Dziewczyna zgięła się w pół i syknęła, nie mogąc powstrzymać się po tym. Lecz to był dopiero początek. W krótkim czasie czuła jakby ktoś wbijał jej rozżarzone noże w każdą z jej części ciała. Infinis upadła na podłogę i zawyła z bólu, który stawał się nie do zniesienia. Czułą jakby ktoś rozrywał jej boki, zaczynając od poziomu piersi, nie wiedziała, co ma zrobić, by przestał tak piekielnie boleć. W jej myślach nadal recytowana była inkantacja. W jednej chwili zapanowała cisza. I w pomieszczeniu i w jej myślach... Zniknął także jej ból, a drzwi do komnaty otworzyły się. Dziewczyna wykończona tym, co właśnie miało miejsce, powoli ruszyła w stronę światła i wkrótce znalazła się wśród reszty wybrańców, którzy z przerażeniem wlepiali w nią swoje spojrzenia. Nie bardzo wiedziała, o co chodzi, dopiero gdy pobiegła wzrokiem tam, gdzie skierowane były ich oczy, niemal nie krzyknęła ze strachu. Sukienka na prawym i lewym boku była zupełnie rozdarta, a spod resztek materiału wystawały czarne, lśniące pióra. Jak się okazało, to właśnie był element przemiany i związania z krukiem, który nigdy już nie zniknie z jej ciała.
Po zakończeniu drugiej części rytuału, każdy z pięciu kandydatów posiadał swój przydomek i atrybut. Lavelyn została Czarnym Skrzydłem, jej symbolem stał się kruk. Margeren został nazwany Żelazną Łuską, a jego atrybutem stał się miecz będący artefaktem. Anteran nazwany Szalonym Wiatrem, od tego dnia kojarzony był z niewielkim smokiem, który stał się jego symbolem. Parantis nazwany Białym Piórem, stał się symbolem szczęścia i dobra, a jego atrybutem stał się biały lew. Kel'anges został nazwany Sprawiedliwą Pięścią, a od tego dnia jego symbolem była tarcza, należąca do jednych z artefaktów.
Dzień, w którym Infinis przeszła przez rytuał, na zawsze zmienił jej życie. OD tamtego dnia, to ona była następczynią swojego ojca, przejęła nadane jej obowiązki, przez wiele lat podróżowała, widziała cierpienie, rozpacz, pomagała jak tylko mogła. To, co zesłał jej los, opanowała niemal do perfekcji. Potrafi przemieniać się w kruka, może wykorzystywać skrzydła, które uwielbia. A symbolem należenia do Zgromadzenia jest sygnet, który cały czas nosi na palcu. Lata spędzone na wykonywaniu tych obowiązków zupełnie ją zmieniły, stała się bardziej spokojna, poukładana, wygląda na mniej szczęśliwą, a czy to prawda? Kto wie. Jedno jest pewne, kiedyś to ona będzie musiała wybrać kogoś na swoje miejsce. Ale na razie nadal przemierza Alaranię, by godnie reprezentować Zgromadzenie Klanów Prasmoka.