Gloren przyszła na świat w Demarze, a przynajmniej tam spędziła większość swojego życia. W pewien deszczowy dzień, jako niemowlę została znaleziona przez jedną z kobiet, które prowadziły demarski przytułek dla sierot. Dziewczynka mieszkała tam wraz z innymi dziećmi, starano się uczyć ja najpotrzebniejszych umiejętności, ale jak to bywa, im więcej podopiecznych, tym mniej czasu dla poszczególnego dziecka. Dzieciństwo Gloren nie było kolorowe, choć zazwyczaj była radosna i chętnie bawiła się z innymi, pomagała innym przy pracach związanych z prowadzeniem przytułku. Pomimo biedy i braku prawdziwej rodziny, potrafiła czerpać radość nawet z najmniejszej rzeczy. Niestety nadszedł dzień, w którym jej "dom" musiał zostać zamknięty ze względu na brak środków na jego utrzymanie. Starsze dzieci bez problemu mogły znaleźć pracę, by jakoś rozpocząć nowe życie, lecz nie wszyscy mieli tak wesoło...
Przytułek został zamknięty, gdy dziewczyna skończyła 13 lat, dlatego mogła rozejrzeć się za pracą, która pozwoliłaby jej na jako takie bytowanie. W Demarze można było znaleźć coś do roboty, podczas poszukiwań zajęcia dla siebie, natrafiła na kobietę, na oko miała około 40 lat, a ta zlitowała się nad bezdomną wtedy Gloren i zaoferowała jej pracę w swoim dworze. Tak oto trzynastolatka trafiła do dobrego domu, w którym pełniła rolę służki. Tam właśnie nauczyła się gotować, zajęła się również sprzątaniem, wykonywaniem podstawowych zajęć domowych. Szło jej całkiem dobrze, nikt nie narzekał na jej obecność, wszystko wyglądało na to, że nawet rodzina kobiety była całkiem zadowolona. Pewnego dnia pojawiła się dziewczyna, która została przyjęta jako osobista służąca pani tego dworu, miała na imię Gertrude. Z niewiadomych względów od razu zapałała nienawiścią do Gloren, co pokazywała na każdym kroku. Od tamtego momentu uprzykrzała jej życie jak tylko mogła, każda domowa czynność stawała się coraz trudniejsza... A to wsypała sól do zupy, psując zupełnie jej smak, a młoda dziewczyna o tym nie wiedziała. Innego dnia zabrudziła dopiero co umytą podłogę, a jeszcze kolejnego dnia, specjalnie podstawiła nogę Gloren, gdy ta niosła tackę z filiżankami i świeżo sparzoną herbatą. Nie pomagały rozmowy, tłumaczenia, zupełnie nic... Ale najgorsze nastąpiło po półtora roku pracy na dworze. Gerturde podrzuciła czternastolatce bardzo drogą kolię, wysadzaną diamentami, była to najcenniejsza pamiątka, jaka przekazywana była w tej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Awantura jaka wybuchła dnia, w którym została wykryta kradzież, była tak ogromna, że Gloren najchętniej schowałaby się w swojej izdebce, nie wyściubiając z niej nosa nawet na sekundę. Cały dwór był postawiony na nogi, żeby jak najszybciej odnaleźć skradziony przedmiot. A ten się odnalazł... W rzeczach biednej Gloren, która za taki czyn została zwyzywana od niewdzięcznic, ladacznic i wszystkiego co najgorsze, po czym dama dworu wyrzuciła ją na bruk.
Dziewczyna tułała się po Demarze, zupełnie zrozpaczona, nie miała jak się bronić przed wyrzuceniem, straciła wszystko... Dach nad głową, możliwość zarobku... Zupełnie wszystko. Noc spędziła na zewnątrz, miała jedynie tyle szczęścia, że nie padało i nie musiała martwić się przemoczonym ubraniem. Kolejny dzień był ciężki, nie mogła znaleźć żadnego miejsca, w którym mogłaby pracować, żeby odłożyć trochę pieniędzy. Z tego co miała w swojej malutkiej sakiewce, kupiła sobie trochę chleba i odrobinę mleka, a później wróciła do poszukiwań. Dzień chylił się ku końcowi, robiło się coraz zimniej, co nie zwiastowało ciepłej nocy. Zupełnie zrezygnowana i zmęczona Gloren, włóczyła się uliczkami miasta, nie mając już nadziei na to, że znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Bezradną dziewczynę znalazł mężczyzna wracający z podróży, wyglądał na arystokratę, był ubrany naprawdę elegancko, co onieśmieliło nastolatkę. Nieznajomy pochylił się nad nią i uśmiechnął miło, przedstawił się jako Castellio, okazał się być przedstawicielem tutejszej szlachty, posiadał ogromną posiadłość, do której zabrał zrozpaczoną dziewczynę, oferując jej dach nad głową i pracę. Gloren niemal rozpłakała się ze szczęścia i nawet nie pomyślała o tym, żeby odmówić! Bez wahania ruszyła za mężczyzną, który zaczął opowiadać jej o swojej rodzinie, podróżach, robił to z taką pasją, że od razu polubiła tego człowieka i uznała, że właśnie trafiła na swojego wybawiciela.
Szybko okazało się, że miejsce, w którym mieszka Castellio jest ogromne, piękne, pełne luskusu... Dziewczyna czuła się bardzo nieswojo, ale zachęcona ciepłem rodzinnego domu, szybko przywykła do mieszkania tam. Robiła wszystko co mogła, gotowała, sprzątała, prała, parzyła herbatę, umilała czas domownikom, mogła nawet korzystać z ogromnej biblioteki i właśnie tam powoli zaczynała się uczyć pisania i czytania, pod czujnym okiem jednej z córek właściciela. Gloren była pewna, że znalazła się w odpowiednim dla niej miejscu, czuła się szczęśliwa jak nigdy, dbała o to, by wszystko było jak należy. Miała nawet swój własny pokój, o wiele większy niż izdebka, w której mieszkała gdy pracowała na poprzednim dworze.
Mijały lata, nastolatka wyrosła na prawdziwą kobietę, która teraz była osobistą pokojówką właścicieli posiadłości. Gdy skończyła 22 lata, jej wybawiciel, który uratował jej życie tamtego beznadziejnego dnia, zaczynał stawać się dla niej coraz bardziej nieprzyjemny. Zaczęło się od zaczepek, dosyć dwuznacznych, ale Gloren uznała, że to nic takiego, że przecież każdy ma prawo do żartów. Jednak jej zdanie na ten temat z czasem uległo diametralnej zmianie.
Po kolejnym dniu ciężkiej pracy, dziewczyna w końcu wróciła do swojego pokoju i odetchnęła z ulgą. Miała dosyć ciągłych zaczepek ze strony Castellio, który stawał się coraz bardziej natarczywy. W końcu postanowiła zapomnieć o trudach mijającego dnia i po szybkim przygotowaniu się do snu, z przyjemnością położyła się do swojego łóżka. Tej nocy miała bardzo lekki sen, wcześniej długo nie mogła zasnąć... W pewnym momencie usłyszała skrzypnięcie drzwi i zaraz potem ktoś wszedł do środka i zaryglował je. Szybko okazało się, że to Castellio przyszedł do niej i to wcale nie po to by uciąć sobie pogawędkę... Mężczyzna bez wahania podszedł do łóżka dziewczyny, ta zerwała się, ale on był szybszy... Złapał ją swoimi silnymi dłońmi, zakrywając jej mocno usta, wyjął nawet sztylet i przyłożył jej do szyi, szepcząc obleśnie, że jeśli nie zrobi tego co on zechce, zabije ją bez wahania. Gloren wyrywała się ile mogła, wierzgała, kopała, drapała, ale on był silniejszy... Wziął ją jak swoją zabawkę, wziął ją boleśnie pozostawiając ślady nie tylko na jej ciele... Po wszystkim wyszedł obiecując jej wcześniej kolejną wizytę, tylko nakazał by następnym razem była bardziej chętna.
Promienie słoneczne wpełzły leniwie do pokoju Gloren, zastając ją zrozpaczoną, rozczochraną i posiniaczoną... Dziewczyna klęczała przy łóżku i łkała z bólu, nie tylko fizycznego, ale i psychicznego... To co zrobił jej... To na co się odważył... Skrzywdził ją, skrzywdził ją tak mocno, że żadne słowa nie były w stanie opisać tego co właśnie przeżywała. Kobieta podniosła się powoli, lecz nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Chwilę zajęło jej zanim podeszła do krzesła, na którym przewieszona była jej sukienka służki. W końcu zdjęła porozdzieraną koszulę nocną i spojrzała w lustro... Zobaczyła posiniaczone, zadrapane ciało, gdzieniegdzie widać było zaschniętą już krew, a twarz? Nosiła ślady cierpienia, bólu i zupełnego obrzydzenia, po policzkach wciąż płynęły łzy... Gloren krzyknęła z rozpaczy brzydząc się swojego widoku, stłukła lustro, które posypało się w drobny mak, szybko założyła sukienkę i bez dalszych przemyśleń ruszyła do drzwi pokoju, upewniając się, że nikogo nie ma na korytarzu, szybko wybiegła z pokoju i ruszyła w stronę bocznego wyjścia, przy którym znajdowała się reszta pokoi dla służby. Kobieta wybiegła z budynku, jakby sam diabeł ścigał ją od dłuższego czasu. Biegła na oślep. przed siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na cokolwiek, po jej policzkach wciąż płynęły łzy, będące dowodem jej bólu. Dobrze znała okolice, nogi same niosły ją uliczkami, w których było najmniej przechodniów, biegła i biegła, aż dotarła do bram miasta, przez które bez wahania przeszła... Coraz bardziej zmęczona brnęła przed siebie od dłuższego czasu, aż dotarła do niewielkiego zagajnika, w którym schowała się przed oczami przejezdnych. Kobieta upadła na kolana i zaniosła się płaczem, chcąc pozbyć się całej krzywdy, którą jej zrobiono. Wiele godzin minęło zanim zasnęła wykończona płaczem i ostatnimi wydarzeniami. Kiedy przebudziła się, był środek nocy, ciało wciąż nosiło ślady gwałtu, przypominając o tym co się stało. Gloren była pewna jednego... Nie chciała zostać w Demarze ani dnia dłużej... Niewiele myśląc wróciła do miasta, ale tylko po to by dopuścić się czynu, o który nigdy by siebie nie posądzała... Kradzież konia...
Od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu, lecz na stałe zapisały się w pamięci 25- letniej już kobiety. To co miało miejsce zmieniło jej patrzenie na świat, nastawienie do ludzi, stała się bardziej zamknięta w sobie i nieufna. Los zesłał ją do kolejnych ludzi, tym razem do małżeństwa mieszkającego w Arturonie. Jednak tym razem Gloren odpowiednio wybrała pracodawców, ukryła przed nimi swoją przeszłość, by tutaj rozpocząć nowe życie.