Noelia jest wampirzycą czystej krwi. Przyszła na świat w świetle księżyca, w bardzo deszczową, wręcz burzliwą noc, kiedy zaczęły wyć wilkołaki. Gdyby jej matka nie była wampirzycą, z pewnością zmarłaby przy porodzie, ponieważ był wyjątkowo trudny dla kobiety, długi (trwał aż trzydzieści sześć godzin) i męczący. Była wyczekanym dzieckiem, od samego początku rozpieszczanym i kochanym. Została poczęta w wyniku gorącej i namiętnej miłości jej rodziców, którzy uczyli ją przez wiele lat szacunku do drugiej istoty, jak również silnej woli, tego, skąd wziąć siły na przetrwanie w krytycznych warunkach. W wieku dziesięciu lat potrafiła już jeździć konno, pisać i czytać. W latach późniejszych, gdy była już panienką, lubiła bawić się z dziećmi sąsiadów. Często siadywała z nimi przy ognisku, by śpiewać pieśni czy opowiadać anegdoty, które miały na celu przestraszyć zebrane towarzystwo (tak zwane straszne opowieści). W takich okolicznościach nawiązała wiele przyjaźni, niektóre z nich przetrwały po dziś dzień. Była silnie związana z babcią, która przed śmiercią podarowała jej wisiorek. Zmarła na własne życzenie- wyszła w słoneczny dzień na spacer po to, aby świadomie stracić życie. W wyniku ostrego działania promieni słonecznych, odeszła w krainę zmarłych. Noelia nie potrafiła zrozumieć decyzji ukochanej babci, ale rodzice wytłumaczyli jej, że powinni to uszanować. Nawet im owo posunięcie wydało się dziwne i cierpieli przez nie tak samo, jak ich córka. Ale rozumieli argumentację starej wampirzycy- po prostu znudził jej się nieśmiertelny żywot. Pewnego dnia Noelia postanowiła wyprowadzić się z rodzinnego domu i rozpocząć życie na własną rękę. Rodzice początkowo byli przeciwni takiej decyzji, ale po czasie zrozumieli, że nie powinni trzymać jej pod kloszem. Podarowali jej konia, którego dziewczyna nazwała Piorun, w imię miłości do jedynaczki. Zamieszkała w niewielkim domostwie, jakieś pięć mil od miejsca zamieszkania rodziców. Co jakiś czas odwiedzała ich, zatrzymywała się wtedy na kilka dni. Pomagała w doglądaniu gospodarstwa domowego, spędzała wtedy z nimi sporo czasu. Mimo stosunkowo niewielkiej odległości, nie chciała nadużywać ich gościnności, poza tym pragnęła przeżyć coś swojego, a będąc pod czujnym okiem rodziców, nie mogła sobie pozwolić na szaleństwa. Kiedy pozbyła się metaforycznych okowów, zaczęła żyć po swojemu. Wypracowała sobie strategię atakowania na ludzi i zwierzęta. Zwykle chodziła od domu do domu, udając, że poszukuje schronienia. Świadomie przedtem zadawała sobie silne rany, aby przed gospodarzami wyglądać na pilnie potrzebującą ratunku. Zazwyczaj wpuszczano ją pod swój dach, gdzie pieczołowicie się nią zajmowano i chodzono na paluszkach, żeby jej przypadkiem nie zbudzić. Po paru dniach Noelia po prostu ich atakowała, wgryzając się w okamgnieniu w tętnicę szyjną, żeby w następnej kolejności uciec niezauważenie. Kiedy tak chodziła od domu do domu, pewnego wieczoru otworzył jej piękny młodzieniec. Miał szlacheckie rysy twarzy, z pewnością wywodził się z bogatej rodziny. Noelia nigdy by nie podejrzewała, że natknie się na kogoś takiego w okolicy, w której żerowała, ponieważ wybierała sobie przeważnie skromne, niczym niewyróżniające się chaty. Mężczyzna, który zaprosił ją do środka, nie był przesadnie miły, nie sprawiał wrażenia, jakby przejmował się stanem wampirzycy, wręcz przeciwnie, cechował się pewną dozą cynizmu i dystansu do otaczającej rzeczywistości. Być może właśnie ten chłód sprawił, że kobieta zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Postanowiła, że zostanie tu jak najdłużej, chciała bowiem zyskać sympatię domowników. Miała nadzieję, że Nathan, bo tak miał na imię jej ukochany, zakocha się w niej równie silnie, co ona w nim. Uciekała się do przeróżnych sztuczek, aby zwrócić na siebie jego uwagę, aby sprawić, że zacznie jej pożądać. Już traciła nadzieję, że kiedykolwiek to się stanie, kiedy naraz, po tygodniu przebywania w tym miejscu, chwycił ją za rękę, zaprowadził do swojej izby i rozerwał z niej ubranie. Tak, dosłownie, rozerwał.<br>- Kochasz mnie? - spytała go nieoczekiwanie, jednak on tylko uśmiechnął się dziwnie i począł całować jej szyję. <br>To, co doznała tej nocy, nie da się określić słowami. Była bardzo zakochana w Nathanie i mogła śmiało powiedzieć, iż gotowa jest zrobić dla niego wszystko, nawet zostawić jego rodzinę w spokoju. Nie ulegało wątpliwości, że nie chciała zrobić tym ludziom nic złego, po raz pierwszy bowiem zakochała się w człowieku. Kiedy nadszedł dzień rozstania, Noelia nie mogła powstrzymać płaczu. Pokrótce wytłumaczyła Nathanowi, gdzie znajduje się jej domostwo, gorąco prosząc, by ją niebawem odwiedził. Jego rodzice mieli niepocieszone miny, żegnając Noelię, nie ukrywali, iż podczas tych dwóch tygodni niezmiernie ją polubili i chcieliby, żeby została z nimi dłużej. Noelia podziękowała za udzieloną gościnę i na koniec wymieniła uściski z rodzicami Nathana, zaś młodzieńca pocałowała czuło w policzek. Zrobiła to tak, żeby ta dwójka nie podejrzewała, że doszło między z nimi do czegoś więcej, mogło się wydawać, że był to pocałunek przyjacielski czy rodzinny. Ale Noelia wiedziała, że kryje się za tym coś znacznie więcej- płomień miłości kobiety do mężczyzny. Gdy zamknęły się za nią drzwi, była zmuszona zapolować na zwierzynę, by utrzymać swoje siły witalne. Cieszyła się, że ma zdolność przemiany, gdyby nie to, Nathan wraz z jego rodziną mógłby się szybko zorientować, kim tak naprawdę jest. Po pewnym czasie, Noelia zauważyła, że jej ciało zmienia się, nabiera krągłości. Bardzo ją to zaniepokoiło, jej brzuch rósł z miesiąca na miesiąc. Nie była uświadomiona seksualnie, nie miała toteż pojęcia, że spodziewa się dziecka Nathana. I nastał dzień, w którym kochanek odwiedził swoją wampirzycę. Gdy dostrzegł zaokrąglony brzuch Noelii, wydał z siebie głośny odgłos niezadowolenia.<br>- Co?! Ty... ty jesteś w ciąży, kobieto! Rozumiesz? - ryknął w jej stronę. Nie wiedziała, o czym mówi, jaka ciąża? Sądziła, że jest poważnie chora, dlatego przestała wychodzić z domu. Od rodziców dostawała listy z pytaniami, co się z nią dzieje, ale nie była wystarczająco odważna, aby zdobyć się na odpisanie. Kilka razy przyjechali konno odwiedzić ją, lecz nie otworzyła im w obawie przed ich reakcją na już spory brzuch. Gdy usłyszała niezadowolony, wręcz pogardliwy ton jej wybranka, nie mogła wyjść ze zdumienia, że zaufała, zakochała się w kimś takim.<br>- A więc nie miałaś pojęcia, że z tego może powstać dziecko, ta? - zakpił z niej. W istocie, nie wiedziała. Jej rodzice nigdy nie rozmawiali z nią otwarcie na te tematy, sądzili, że córka doskonale wie, co i jak. Byli w błędzie. Przez to niedopatrzenie, nie wiedziała, w co się pakuje, idąc z Nathanem do łóżka. Noelia wyrzuciła go za drzwi, gdy powiedział jej, żeby sama sobie wychowywała tego — jak to ujął — bachora. Te słowa potwornie ją zabolały, ale były też nauczką na przyszłość. Kiedy nastał dzień rozwiązania, Noelia nie miała u swoim boku nikogo, kto mógłby odebrać poród. Niestety, jej dziecko nie przeżyło w obliczu z brakiem sterylnych warunków. Prawdopodobnie udusiło się pępowiną. Okazało się, że było to ludzkie dziecko. Wampirzycy pozostało zająć się pochówkiem malucha. Po tej traumie Noelia postanowiła zapomnieć o tym, co się stało i zacząć żyć od nowa. Rodzicom przysłała krótki list, w którym wytłumaczyła, że nie muszą się o nią martwić — żyje i ma się dobrze. Ani słowem nie wspomniała, że przez niedługą chwilę byli dziadkami, pragnęła, aby to pozostało jej tajemnicą po wieki wieków. Przechadzając się mrocznymi ulicami miasta w poszukiwaniu towarzystwa, natknęła się na starszą kobietę, która klęczała, płacząc rzewnymi łzami. Noelia ukucnęła przy niej i zapytała delikatnie, co się stało i czy może w czymś pomóc.<br>- Trzy dni temu straciłam syna, panienko — odparła, zanosząc się szlochem. - Przepraszam, jest pani taka młodziutka i pewnie mało to panią obchodzi, ale utrata dziecka jest największym ciosem dla kobiety. Wraz z nim, umarłam i ja. Widząc cierpienie staruszki, Noelia postanowiła podzielić się ze swą rozmówczynią swoją historią. Mówiła przez dziesięć minut o własnych przeżyciach, o tym, że też straciła dziecko i że było to dla niej coś strasznego. Obie kobiety polubiły się od razu niesamowicie. Staruszka zaprosiła Noelię do siebie. Wampirzyca została pod jej dachem miesiąc. W tym czasie starsza pani zaraziła ją miłością do malowania. Od tej pory chwyta za pędzel w każdej wolnej chwili po to, aby się zrelaksować i jeszcze bardziej zachwycić się światem.