Natanis był jedynym synem zubożałej rodziny szlacheckiej z Seranay – jej sytuacja stała się rozpaczliwa na tyle, że stoczyli się na samo dno, nie tylko w rozumieniu arystokracji, ale i zwykłego mieszczanina; zmuszeni do zapomnienia o swoim honorze, zamieszkali w dzielnicy portowej, w rejonie o mniej oficjalnej nazwie „dzielnicy biedy”. Jego ojciec, zdecydowanie nieprzystosowany do takich warunków, próbował odzyskać rodzinny majątek oraz pożyczał pieniądze od krewnych w nadziei, że uda im się wkrótce odkuć na handlu morskim, do którego do jednak zupełnie nie miał głowy, z kolei matka, która była znacznie większą realistką, najęła się jako sprzątaczka w jednym z magazynów; jej mąż poczytywał to za poniżenie i często jej wypominał. Ona sama zaś próbowała przemówić mu do rozumu, ale nie była w stanie zabić w nim dumy; próbując oszukać samego siebie, zatracał się w alkoholizmie oraz często wyżywał się na żonie. Sprawy tym bardziej się skomplikowały, gdy na świat przyszedł Natanis. <br><br>Jego matka została zmuszona do porzucenia pracy oraz skupienia odtąd całej uwagi na swoim synku, którego wychowywanie w niewielkiej, jednopokojowej ruderze nie należało do najłatwiejszych. Jako, iż ich niewielki rodzinny budżet został jeszcze bardziej uszczuplony, kobieta często nie dojadała, byle tylko zapewnić odpowiedni posiłek Natanisowi. Ten rósł szybko, ale dorastanie w dokach nie jest nazbyt korzystne dla dziecka i nie zapewnia najlepszego startu w dorosłość; Natanis w wieku blisko ośmiu lat został zmuszony do pracy w porcie, aby móc w jakiś sposób odciążyć rodzinie, której to wiodło się coraz gorzej, o ile wciąż było to możliwe. Pracował w magazynach, przy połowie ryb, ale także na placach budowy. Wszystko to bez wątpienia mogło zahartować chłopca, jednak jednocześnie obudziło w nim awersję do społeczeństwa, gdyż często spotykał się z odrzuceniem spowodowanym dumą jego ojca. Przez to już od dziecka stał się nadzwyczaj nieśmiały oraz nieskory do interakcji społecznych. <br><br>Wielka zmiana zaszła, gdy został wyciągnięty z doków w wieku dwunastu lat przez pewnego filantropa, który był żywo zainteresowany walką z wykorzystywaniem dzieci w pracy; dokładniej jednak, to sam chłopiec doprowadził do tego, zasięgając języka oraz doprowadzając do takiego zbiegu okoliczności, który sprawił, iż został przez bogacza zauważony. Ten zaoferował mu uczęszczanie do szkoły, za które jego rodzice otrzymają pieniądze; Natanis, który już wcześniej zdawał sobie sprawę, jak będzie wyglądała ta umowa, zgodził się i rozpoczął naukę w dwóch szkołach – handlowej, kierując się zajęciem jego ojca oraz architektonicznej, gdyż ta wydała mu się stosunkowo łatwa. Wybierając je nie myślał o nauce, a jedynie o zapłacie, która powędruje między innymi do jego matki; podjęcie się podwójnej nauki, wymagającej od niego wstawania wczesnym rankiem, intensywnego dnia oraz siedzenia nad materiałem do późna, kierowała bowiem nie chęć wiedzy czy wykształcenia, ale zapewnienie bytu swojej rodzinie. Szybko jednak odkrył – ku swojemu zdumieniu – jak ciekawy jest ten nowy świat; nauka szła mu dobrze, nawet lepiej od jego lepiej sytuowanych rówieśników, przez co naraził się na ich zawiść. Niektórzy nauczyciele byli zachwyceni jego talentem i w ich towarzystwie mógł szukać pokrzepienia, jednak część widziała w nim tylko brudnego dzieciaka z dzielnic biedy. <br><br>Natanis poszerzał swoją wiedzę, powoli zdobywając doświadczenie, coraz mniej czasu spędzając z rodziną, za to coraz bardziej skupiając się na rozwoju samego siebie; nie oznaczało to jednak, że jego matka zaczynała stawać się dla niego coraz to mniej ważna, przyćmiona myślami o nim samym. Zaczął on jedynie – przebywając w odpowiednim towarzystwie – dostrzegać, jak owo wykształcenie daje mu szansę na bycie kimś lepszym w życiu niźli jakiś bachor z doków. Sprawiło to, że starał się coraz ciężej, często angażując się w różnego rodzaju akcje związane z uczonymi się przez niego kierunkami; wizyty na placach budowy – niegdyś pełnił tam rolę budującego, teraz zaś kształcącego się gościa – w przybytkach będących przykładem specyficznych zastosowań w architekturze, na targowiskach oraz w porcie, na wielkich statkach handlowych. Do wzięcia w nich udziału byli wybierani tylko najlepsi uczniowie i choć starał się jak mógł, Natanis nie zawsze był wybierany, kiedy to na przeszkodzie stawał mu opór nauczycieli, którzy nieprzychylnie patrzyli na uzdolnione oraz zdolne dziecko ze slumsów. A owo miało talent nie tylko do spraw związanych z uczonymi przedmiotami, gdyż w pewnym momencie życia Natanis odkrył, że posiada uzdolnienie do malowania. Jednak nie rozwijał go jakoś szczególnie, gdyż nie dostrzegał w nim sposobu na utrzymanie siebie oraz swojej rodziny; stało się to dla niego tylko niewielkim hobby, stanowiącym kontrast od pracy.<br><br>Powoli Natanis wchodził w wiek młodzieńczy, jednak gdy inni w jego wieku zaczynali ganiać za dziewkami, on siedział przy księgach, pchany wciąż do przodu wspomnieniami ze dzieciństwa oraz troską o swoją matkę. Jego relacje z ojcem, który zdecydowanie nie należał do najłatwiejszych, pogarszały się tylko z każdym miesiącem. Młodzieniec, którego wiedza o handlu rosła coraz bardziej, dostrzegał, w jak dużym stopniu mężczyzna nie potrafił sobie poradzić w tym świecie, jak naiwne były jego decyzje, a przede wszystkim jak bardzo marnował na to wszystkie pieniądze, nie mogąc się niczego nauczyć ani dostosować do zupełnie nowej sytuacji. Pomiędzy nimi może kiedyś była miłość, ale Natanis powoli zaczynał odczuwać do niego jak najbardziej negatywne odczucia, choć starał się je w sobie tłumić. <br><br>Tym, co zmieniło wiele w życiu młodzieńca było ukończenie siedemnastu lat, co kończyło równocześnie jego edukację w obu szkołach, jednak równolegle otrzymał stypendium oraz propozycję kontynuowania nauki oraz studiowania w Elisii. Natanis zgodził się na to, przez co przeprowadził się do zupełnie nowego miasta, gdzie, jak miał nadzieję, jego przeszłość nie będzie już odciskać na nim piętna. Zdecydowanie trafił na znacznie mniejszy ostracyzm, choć jego wcześniejsze uprzedzenia oraz znacznie mniejsza ilość kontaktów z innymi ludźmi sprawiła, że o wiele trudniej było mu takowe nawiązywać. Jednak mógł tutaj liczyć przynajmniej na traktowanie „żyj i daj żyć”, co w pełni go satysfakcjonowało i dawało mu w miarę równe szanse, co pozostałym studentom Akademii Handlowej. Wyjazd do nowego państwa nie sprawił jednakże, że zapomniał o swojej matce; choć nie otrzymywał już opłaty ze strony troskliwego filantropa, co zmusiło go do podjęcia się pracy na pół etatu. Znalazł ją w handlu, zajmując się czymś na kształt księgowości, choć jego zakres obowiązków był dosyć szeroki. Praca oraz nauka zajmowały mu tyle czasu, że ominęło go wiele atrakcji czasu studenckiego, jak i nie był w stanie dostrzec czegoś, co wprawiłoby jego krew we wrażenie. I wprawiło, gdy skończył studia i rozpoczął pełnoetatową pracę w spółce handlowej, gdzie w końcu miał na tyle czasu, aby jego myśli mogły się skierować na inne tory. <br><br>Dowiedział się między innymi, co tak naprawdę stało się z owymi pieniędzmi, których nie tak mało wysłał do Seranay; jego ojciec zabierał większość z nich, jednak nie zdołał z ich pomocą zbytnio wpłynąć na ich byt. Natanis, wściekły do granic, udał się z powrotem do domu, pod osłoną nocy zabrał swoją matkę, po czym razem z nią wyjechał z powrotem do Elisii, gdzie zamieszkała wraz z nim. Jego ojciec jednak nie zamierzał się poddać; choć żaden członek rodziny nie pożyczał mu już pieniędzy, to porwanie jego żony było czymś, na co jednak poczuwali się w obowiązku zaradzić. Jako, iż oficjalne metody nie przyniosły żadnego rezultatu, zdecydowali się użyć mniej honorowych sposobów. Bandzior, który włamał się do mieszkania Natanisa, pobił wówczas już dwudziestosześcioletniego mężczyznę oraz próbował zabrać jego matkę, jednak dzięki interwencji sąsiada udało się ją zatrzymać. Pobity Natanis próbował załatwić tę sprawę u strażników, jednak nie był w stanie nic wskórać; jego możliwości były wyczerpywane na radzeniu sobie z oficjalnymi działaniami rodziny. Wtedy to postanowił skontaktować się z Przyjaciółmi. <br><br>Zanim jednak zdołał ich odnaleźć, oni znaleźli jego; pewnego dnia po pracy zastał w mieszkaniu człowieka, o którym najpierw podejrzewał, że jest kolejnym zbirem wysłanym przez jego rodzinę, szybko jednak okazało się, że przychodzi on z bardziej interesująca propozycją. Początkowa cena, którą oferowali za ochronę jego matki sprawiła, że mężczyźnie zrobiło się słabo. Gość zaoferował mu także inną możliwość; przysługę za przysługę. W zamian za bezpieczeństwo rodzicielki, miałby zająć się praniem pieniędzy. Natanis jednak odmówił – wierzył, że sprowadziłoby go to tylko na drogę, którą szybko się stoczył, a oprócz tego nie zgadzało się z jego przekonaniami. Negocjował nadzwyczaj twardo, bo choć posiadał niezbyt gorący temperament, to jednak ta sprawa była warta tego, aby o nią zawalczyć. W ten sposób obie strony poszły na kompromis; Natanis zdołał obniżyć kwotę do takiej, którą wiedział, że realnie zdołałby zdobyć – co nie znaczyło, że było to łatwe – zaś Przyjaciele zamiast specjalisty zobowiązali się mu przysłać dwójkę zielonych ludzi, którzy będą na zmianę sprawować pieczę nad mieszkaniem. Następnego dnia Natanis zdał sobie sprawę, że jego obecna praca nie wystarczy, nawet gdy pracował ponad limity oraz starał się z całych sił. Przystąpił więc do projektowania budynków do rozwijających się dzielnic miasta oraz na prowincje, gdzie przez starcia możnych ciągle potrzeba było coś przebudowywać. Kiedy tego dnia wrócił późną godziną do mieszkania, zastał w nim już elfkę, która przedstawiła się jako znajoma znajomego. Natanis na jej widok poczuł dziwne uczucie, od którego początkowo kompletnie się speszył, jednak zdołał się opanować w chwili, gdy przedstawiła się jako Skowronek, czyli znajoma znajomego. Po jej pewności siebie – która mężczyźnie dosyć zaimponowała – doszedł do wniosku, że musi być od Przyjaciół. Matce przedstawił ją tylko jako kogoś, kto odtąd będzie miał nad nią pieczę, ale nie zdradzał szczegółów, nie chcąc zbytnio jej martwić. Tej nocy Natanis niemal nie zmrużył oka, kreśląc kolejne szkice, podobnie zresztą jak elfka, która przez ten czas zajmowała się czuwaniem. Przez cały tydzień nie widzieli się częściej niż w chwilach, gdy mężczyzna powracał z pracy, po czym zamykał się w swoim pokoju, aby planować kolejne budowle oraz oczywiście spać – choć krótko – oraz gdy rano wychodził. Drugiego z Przyjaciół, który posiadał zmianę w czasie, gdy znajdował się w pracy, Natanis nie zdołał poznać aż do dni wolnych, choć elf nie wyróżniał się niczym szczególnym. W przypadku Skowronka jednak...<br><br>Mężczyzna nie rozumiał dlaczego, ale gdy tylko się pojawiła, poczuł się o wiele lżej na duszy, jednak nie miało to nic wspólnego z tym, że była tutaj, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Sposób w jaki mówiła, jak wyglądała, a nawet, w jaki się poruszała – to wszystko sprawiało, że Natanis przeżywał coś, czego mu się jeszcze nie zdarzyło. Charakter Skowronka był niemalże całkiem przeciwny do jego własnego, co go w elfce fascynowało, ale także i onieśmielało. To, w połączeniu z jego naturalną nieśmiałością, sprawiało, że choć pragnął usiąść z kobietą i porozmawiać o czymkolwiek, to jedynie kręcił się wokół, czasem jedynie zagajając jakąś rozmowę, jednak w większości przypadkach jedynie reagując na słowa Skowronka. Tej nocy świadomość, że za ścianą znajduje się elfka sprawiała, że trudno mu było zasnąć z ekscytacji. Następnego dnia doszedł do wniosku, że chyba się zakochał. <br><br>Odtąd każda myśl o Skowronku sprawiała, że jego ciało wypełniało się niezwykłymi falami euforii, które tak bardzo pomagały mu w zmaganiu się z kolejnymi dniami. Wyczekiwał wolnych dni z ekscytacją, by móc tylko spędzić trochę czasu z elfką, choć z reguły nie było to nic nazbyt wyjątkowego bądź zapadającego w pamięć – a przynajmniej patrząc z zewnątrz. W duszy Natanisa bowiem chwile te rosły do niezwykle istotnych, gdy w jego umyśle formował się bogaty obraz kobiety, w której zadurzył się po uszy. Od powiedzenia jej o tym powstrzymywało go kilka rzeczy, część z nich mająca źródło w nim oraz jego charakterze, ale część także w rzeczywistości. Bowiem jedynie ułudą była myśl, że ktoś z organizacji takiej jak Przyjaciele oraz nieśmiały kupczyna mogą wspólnie wieść życie; jednak Natanis była na tyle bystry, aby zdawać sobie sprawę, że owa wizja zajmuje miejsce pomiędzy marzeniami. Tak więc mijały kolejne tygodnie, a później miesiące, podczas których mężczyzna zachowywał się miło względem Skowronka, na co ta odpowiadała mu tym samym, ale nie wyszli poza granice dobrej znajomości oprócz jednego wieczora, gdy najwidoczniej dręczona podłymi myślami elfka odbyła z nim poważniejszą rozmowę na temat życia; obudziło to nadzieję w sercu mężczyzny, jednak ta nie zdołała uczynić jakiejkolwiek różnicy. Przez czas znajomości z nią mężczyzna jednak w większym stopniu zajął się rozwijaniem swoich zainteresowań, a konkretnie malarstwa. A właściwie malowaniem tylko jednego obrazu. Portretu Skowronka, nad którym to pracował długie miesiące, starając się zapamiętać jej twarz oraz jak najdoskonalej oddać to na płótnie. Robił to w tajemnicy i ukrywał dzieło tak, aby elfka nie miała możliwości go znaleźć, gdyż wizja tego, że odkryłaby ten fakt, przerażała go. Po kilku miesiącach jednak udało mu się go ukończyć, a rezultaty były zachwycające; był to najwspanialszy obraz, jaki stworzył i któremu poświęcił najwięcej czasu. <br><br>W ciągu roku doszło do kilkunastu ataków ludzi wynajętych przez rodzinę Natanisa, z wszystkimi jednak Skowronek poradziła sobie bez większego trudu – wypatrywała zagrożenie znacznie wcześniej i likwidowała je, zanim jeszcze delikwent zdołał chociażby przekroczyć próg mieszkania. Zdarzyło się jednak, że sztuka ta nie udała jej się, przez walkę z bandytą elfka musiała podjąć w samym pomieszczeniu. Dźwięki walki zwabiły tam matkę Natanisa, która przez ostatni rok nie miała się najlepiej, a jej stan zdrowia się jedynie pogarszał; na widok walczących cieni jej serce nie wytrzymało i straciła przytomność. Skowronek zdołała pokonać przeciwnika i dopaść do kobiety, dla której jednak było już za późno – umarła na zawał. Niedługo potem odbył się jej pogrzeb, dosyć skromny; Natanis nie miał wielu przyjaciół, a oprócz nich pojawiła się tylko rodzina kobiety, która także nie należała do największych; swojego ojca oraz jego krewnych mężczyzna nie chciał tam nawet widzieć, obwiniając ich za to wszystko. W połowie pogrzebu pojawiła się jednak także Skowronek, która złożyła Natanisowi kondolencję, a także chwile porozmawiali. Była to ostatnia chwila, w której zamienili ze sobą słowa, ale sama jej obecność była dla Natanisa bardzo krzepiąca; elfka następnie zniknęła z jego życia, powracając do swojego świata. Mężczyzna musiał pogodzić się ze swoim.<br><br>Przeniósł się do Meot, będąc zmęczonym już ciągłymi sporami w Elisii oraz wszystkimi wspomnieniami wiążącymi się z tamtym miejscem; założył w nowym mieście własną kompanię handlową – początki były trudne, jednak wraz z przemijającymi latami powoli zaczynała się rozkręcać. Natanis, całkiem dobrze obeznany z strukturami handlowymi sąsiednich krajów, sprawdzałby się w swej roli doskonale, gdyby nie jego braki w charyzmie; został zmuszony do przekształcenia organizacji w spółkę handlową, którą kierował wraz z zaufanym przyjacielem z czasów studiów. Mijały kolejne lata, a mężczyzna skupiał się jedynie na pracy, aby jakoś zapełnić tę pustkę, którą zaczął odkrywać w sobie po śmierci matki. Pomagało mu w tym Meot, które uznał za wspaniałe miasto; rozwijające się, pędzące do przodu, nie zaś tak zapatrzone w siebie oraz gnijące jak Elisia. Przez jakiś czas próbował także podziałać coś w polityce, którą od zawsze się interesował, w Elisii jednak uznawał ją za czarną otchłań, w której można jedynie się zgubić i nigdy nie odnaleźć. Tutaj jednak sprawa miała się zupełnie inaczej i wkrótce Natanis nawet zdołał zrobić kilka rzeczy, które w jego odczuciu były dobre. Unikał jednak zbyt wielkiego angażowania się. <br><br>W wieku trzydziestu ośmiu lat udało mu się osiągnąć cel, do którego zmierzał od czasu przybycia do tego miasta; dosyć potężna instytucja handlowa mająca tu swoje centrum chwiała się, a Natanis wiedział, że za chwile może rozsypać się za kawałki. W związku z tym starał się uzyskać jak największą jej część, przez trudną pracę, powolne wykupywanie kolejnych praw oraz odwoływanie się do odgórnych władz miasta; kierowała nim nie tylko chęć zysku, ale i wiedza, że gdyby pozwolił się wydarzeniom dziać, stabilność handlowa w tym regionie zostałaby zachwiana. Nadszedł w końcu ten dzień, gdy instytucja posypała się na kawałki; jednak bardzo duży trafił w ręce mężczyzny. Akt własności znacznej części nieruchomości oraz ruchomości, który miał odmienić jego życie w olbrzymim stopniu, miał odebrać z budynku, który stanowił wcześniej swoistą księgowość kompanii. Wybuchł jednak w nim pożar – Prasmok jeden wie, czy przypadkowy, czy też wywołany przez jakieś zawziętego rywala. Zdesperowany Natanis próbował dotrzeć do dokumentu, jednak drogę do niego blokowały belki walącego się stropu; mężczyzna przypadł do nich, chcąc odrzucić na bok – widział już za nimi dokument, który jeszcze uniknął języków płomieni. W tym samym momencie jednak dosłyszał krzyki człowieka, który sam został przygnieciony płonącą belką i nie mógł uciec. Natanis spojrzał na papiery, stanowiące dorobek całego jego życia, po czym na mężczyznę, zacisnął zęby, po czym przypadł do niego, wyciągając spod pułapki. Jego nogi zostały uszkodzone, więc kupiec zmuszony był pomóc mu dojść do wyjścia. Gdy znajdowali się już przed drzwiami, nagle nad ich głowami rozległ się charakterystyczny trzask; Natanis zdołał popchnąć mężczyznę, wyrzucając go na wewnątrz budynku. Na niego samego spadły jednak belki z sufitu, które na nieszczęście jednak go nie zabiły. Rozpaczliwie starał się spod nich wydostać, jednak wkrótce sił wystarczyło mu jedynie na wydawanie z siebie nieludzkich okrzyków; gdy pożar został ugaszony, odnaleziono jego zwęglone ciało, którego identyfikacja została możliwa jedynie dzięki uratowanemu mężczyźnie. Został pochowany na cmentarzu w Meot, a jego pogrzeb nie należał do najbiedniejszych – ocalony zrobił wszystko, co mógł, aby móc się jakkolwiek odwdzięczyć. Nie był jednak w stanie ocalić jego kompanii handlowej, która – dzieło życia Natanisa – rozpadła się na kawałki. <br><br>O ile jednak ciało mężczyzny zostało straszliwie zniszczone, jego dusza przetrwała, a nawet dostąpiła zaszczytu, na jaki mogło liczyć niewielu; Natanis stanął przed obliczem samego Pana oraz stał się Duchem Światłości, zdobywając nowe „ciało” oraz zupełnie nowe życie. Długi czas spędził w Planach, zachwycając się tym miejscem, a także czekając, aż jego amulet z kulistym piorunem zostanie ukończony. Poprosił także o naukę magii życia, którą poznał w niewielkim stopniu; chciał jednak być pewien, że gdy następnym razem kogoś spotka taki los, jak jego matkę, będzie mógł na to coś poradzić. Z ową spotkał się także ze swoją matką w Arkadii, z którą to spędził nieco czasu. Była z niego dumna, ale i współczuła mu po matczynemu. W końcu jednak opuścił Niebiosa, zstępując z powrotem do Alaranii. Nowy cel w jego życiu – służenie Panu – stał się dla niego bardzo ważny, ale póki co nie otrzymał jeszcze żadnego zadania. Dlatego też postanowił zwiedzić jak największą część kontynentu, zapamiętując jak najwięcej istotnych miejsc, aby móc w razie potrzeby się tam bardzo szybko dotrzeć, jeżeli tylko będzie musiał – tak działał amulet na jego szyi. Wcześniej jednak... Śmierć, wniebowzięcie oraz przebywanie w Planach sprawiło, że w jego umyśle pojawiły się zupełnie nowe myśli, wiele także się zmieniło w jego sposobie pojmowania świata … musiał zobaczyć Skowronka.<br><br>Odnalezienie Przyjaciela zdecydowanie nie jest łatwym zadaniem, jednak Natanis miał tym razem pewne przewagi – wiedział już nieco o nich, nie posiadał teraz przeszłości, a w dodatku nie był nawet człowiekiem. Dzięki temu udało mu się zlokalizować elfkę; dowiedział się, że jej rejonem stała się Trytonia; tam też ją odnalazł, na targowisku. Emocje, które poczuł na jej widok, były jeszcze silniejsze, niż zdołał zapamiętać. Chciał się początkowo do niej zbliżyć, lecz wtedy dostrzegł, jak pewien mężczyzna podchodzi do niej i zaczyna rozmowę; sposób w jaki rozmawiali sprawił, że zatrzymał się i poczuł jakiś mrok, tak niepokojący w sercu niebianina, że natychmiast się wycofał. Szedł przez targowisko jak we śnie, a raczej koszmarze, dopóki nie wyrwał go z niego widok twarzy Skowronka tuż przed sobą. A dokładniej jego własnego obrazu. Ze zdumieniem spostrzegł go na tym targowisku, po czym czym prędzej kupił. Opuścił miasto, lecz ze swoim malunkiem, przekonany, że ułuda pozostała ułudą, lecz widząc, że nie może przestać kochać elfki; wyszedł poza mury miejskie więc z pakunkiem, w którym znajdował się portret, odtąd zawsze towarzyszący Duchowi. <br><br>Natanis wyruszył w podróż po całej Alaranii, opuszczając granice znanego sobie, bezpiecznego świata oraz widząc miejsca, które zapierały dech w piersiach; trwała ona kilkadziesiąt lat, w czasie których to Duch każdego dnia oczekiwał wezwania od Pana, to jednak nie nadchodziło. Kontynuował więc swoją drogę, uznając, że podoba się to Najwyższemu. Zdołał poznać większość miejsc na kontynencie, znacznie wzbogacić swoją wiedzę na temat innych kultur, a nawet rozwinąć swoje umiejętności handlowe oraz architektoniczne – nie przez praktykę, ale raczej aktywną obserwację zjawisk oraz rozwiązań zastosowanych przez zupełnie inne cywilizacje. Natanis zdołał zdobyć kilku przyjaciół, jednak jako, iż nigdy nie zostawał nigdzie na dłużej, nie były to bardzo mocne przyjaźnie. Jednak istotą, z którą połączyło go coś więcej, okazał się być ptak – białopióry ptak o dziwnej, egzotycznej nazwie. Natanis uratował mu życie, gdy ten złamał sobie skrzydło, a ptak nie odstępował go odtąd na krok. A właściwie odstępowała, gdyż okazało się, że jest to samica. Wyjątkowo charakterna. Niebianin nadał jej imię Chmura. Wszędzie tam, gdzie zaszedł, Duch starał się także podejmować w swej podróży takie decyzje, jakie odpowiadały na istotę w służbie Panu, chcąc jakoś wynagrodzić to, że nie ma jeszcze zadania. To jednak wkrótce zostało mu dane.<br><br>Najwyższy wezwał go do siebie, po czym nakazał udać się na wyspę Arrantalis oraz tam z rąk królowej odebrać nadzór nad miasteczkiem, którego poprzedni zarządca okazał się być zawodny. Natanis zdziwił się, gdyż w tym miejscu jeszcze nie był, udał się więc na Jadeitowe Wybrzeże oraz dostał się na wyspę statkiem. Tam poprosił o audiencję u królowej, a czekając na nią, niemal drżał od stresu – wcześniej nie miał styczności z żadnym monarchą, w dodatku kobiecym, więc niemal mdlał na samą myśl wystąpienia przed Delią, zwłaszcza przed tłumem. Gdy jednak drzwi się przed nim otworzyły okazało się, że w sali tronowej znajduje się tylko kilka osób, w dodatku wyglądających na niezbędnych. Mimo to Natanis denerwował się straszliwie, kiedy przemierzał ogromną komnatę i stanął przed królową. Wykonał nerwowy ukłon, starając się zachować spokój, po czym przedstawił sprawę, z którą przybywał tak uniżenie jak tylko mógł, zwłaszcza, że wtedy przyszła mu do głowy myśl, iż nie ma przy sobie nic, co by przemawiało na prawdziwość jego słów. Królowa jednak okazała się nad wyraz wyrozumiała, co – obok odporności na takie rzeczy – uchroniło Natanisa przed umarciem drugi raz, tym razem przez zawał. Podczas audiencji monarchini nawet nie zakwestionowała prawdziwości słów Ducha, który otrzymał list z królewską pieczęcią skierowany do rady obecnie rządzącej miastem, w którym to przekazywała władzę w nim na ręce niebianina. Królowa także zapewniła, że zostaną dla niego dobrane osoby, których zdaniem będzie zapoznanie go z sytuacją oraz ułatwienie wejścia w zupełnie nowe środowisko, za co Natanis był bardzo wdzięczny. Delia zaoferowała także, że zostanie odwiedziony na miejsce powozem, jednak Duch stwierdził, że woli się tam samemu przejść, jeżeli rzecz jasna nie będzie to uwłaszczeniem. <br><br>Jeszcze na dworze królowej Natanis zapoznał się z wszystkimi doradcami, którzy zostali dla niego dobrani – mieli oni wyruszyć w drogę powozem, w którym brakowało Ducha – oraz wyjaśnili mu pobieżnie obecną sytuację. W jego ręce powierzone zostało niewielkie miasto na Talinis, które za dawnych czasów było całkiem prężnym ośrodkiem, teraz zaś znacznie podupadło na znaczeniu. Powodów było kilka, między innymi rozwój stolicy na siostrzanej wyspie, lecz także ogólna tendencja, do której Delia się nie przyczyniła, ale najważniejszym powodem był dawny władca owego miasteczka. Był on aniołem, którego serce – jak się niedawno dowiedziano – przepełniła chciwość, przez co nie wahał się z wykorzystaniem swego stanowiska dla własnych celów. Korupcja, nieefektowne planowane, fundowanie wszelkiego rodzaju prestiżowych rzeczy ponad skupieniem się na rozwoju miasta sprawiło, że Uliris – gdyż tak się nazywało – przeżywało jedno z cięższych okresów w swojej historii. Działania owego anioła sprawiły, że niedawno Upadł, jego miejsce zaś zostało zwolnione i Delia miała w najbliższych tygodniach wybrać nowego zarządcę. Do regionu administracyjnego miasta zaliczały się także dwie wioski, niezbyt znaczące, w dodatku jedna z nich w wyniku ostatnich wydarzeń znajdowała się w doprawdy nędznym stanie. Każdego innego warunki te mogłyby przerazić, jednak Natanis, który długo czekał oraz każdego dnia modlił się o to, aby móc nareszcie coś zrobić dla Niebios, był niemal ponownie wniebowzięty. W ogromie czekającej go pracy inni ujrzeliby wysiłek, z którym należało się zmierzyć, on sam jednak widział tam możliwości. Nieprzebyty ocean możliwości, czekający tylko na to, aby ktoś dość odważny i obeznany na niego wypłynął.<br><br>Niedługo potem wyruszył w stronę miasta, odbywając całkiem przyjemną wędrówkę po całej wyspie, zapoznając się z jej mieszkańcami oraz co ciekawszymi miejscami. Często spotykał pokusę, aby nadłożyć drogi lub zostać gdzieś dłużej, jednak wiedział, że im szybciej dotrze do Uliris, tym lepiej. Wcześniej jednak bardzo chciał odbyć wizytę w jednej z wiosek, aby rozeznać się w jej sytuacji – jako kolejny podróżny móc sprawnie ocenić jej potencjał, zanim miasto chwyci go w swoje objęcia oraz najpewniej nazbyt szybko nie wypuści.