Aria uszła kilka kroków do tylu trzymając lejce konia.
-Mówiłam już, nie jestem bezbronna umiem o siebie zadbać i nie potrzebuje twojej pomocy- odpowiedziała stanowczo uniesionym głosem.
Co czuła ? Nie potrafiła tego pisać... złość i zarazem ulgę ....
Na ulicy nie było już nikogo. Ludzie pouciekali od deszczu.
Mężczyzna znów ruszył w jej stronę. A ona znów odeszła o kilka kroków. a przynajmniej chciała to zrobić ... przy którymś kroku niefortunnie spotkała się z nierówną kostką brukową. Poczuła ból w kostce. Szlag, jeszcze tego brakowało Zwichnięcie kostki, oczywiście tylko jej mogło się to przydarzyć w takiej chwili. Przez chwilę na jej twarzy pojawił się grymas szybko jednak stłumiła emocje, nie mogła pokazać mężczyźnie, że coś ją boli ...
Demara ⇒ Główna brama
- Raevaron
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 16
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Widząc zachwianie ruchów Arii położył jedną dłoń na jej biodrze, drugą na ramieniu. Zbliżył się do jej pleców dość blisko.
-Straszna z ciebie niezdara.
Miasto ucichło, krople deszczu niczym sekretne zaklęcie zamieniły gwar na cichy szum wody uderzającej o budowle i bruk. Jak jednak miało się okazać nie wszyscy zrazili się niefortunną zmianą pogody. Zza zaułków wąskiej uliczki między murem, a spichlerzami, na której znajdowała się para, wyłoniły się sylwetki postaci. Po dwóch na każdy wylot, zamykając jakąkolwiek wydawałoby się drogę ucieczki. Raevaron zmarszczył brwi przyglądając się zza Arii gościom.
-Uch...chyba mamy kłopoty.
Zbliżające się osoby w swych dłoniach dzierżyły różnoraki oręż...jeśli można to tak nazwać. Broń nie należała do elitarnych wyrobów. Jakieś noże, pałki, tasaki. Wszystkie zardzewiałe i o chropowatych ostrzach. Drewno pałki jednego z 5 mężczyzn, najtęższego z nich, barwiło się na czerwono prawdopodobnie od zaschniętej nań krwi.
-Straszna z ciebie niezdara.
Miasto ucichło, krople deszczu niczym sekretne zaklęcie zamieniły gwar na cichy szum wody uderzającej o budowle i bruk. Jak jednak miało się okazać nie wszyscy zrazili się niefortunną zmianą pogody. Zza zaułków wąskiej uliczki między murem, a spichlerzami, na której znajdowała się para, wyłoniły się sylwetki postaci. Po dwóch na każdy wylot, zamykając jakąkolwiek wydawałoby się drogę ucieczki. Raevaron zmarszczył brwi przyglądając się zza Arii gościom.
-Uch...chyba mamy kłopoty.
Zbliżające się osoby w swych dłoniach dzierżyły różnoraki oręż...jeśli można to tak nazwać. Broń nie należała do elitarnych wyrobów. Jakieś noże, pałki, tasaki. Wszystkie zardzewiałe i o chropowatych ostrzach. Drewno pałki jednego z 5 mężczyzn, najtęższego z nich, barwiło się na czerwono prawdopodobnie od zaschniętej nań krwi.
- Raevaron
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 16
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Deszcz rozpadał się na dobre. Ciężar kropli przytłoczył jego włosy sprawiając, że bujne kędziory osuwały się wzdłuż twarzy na ramiona tworząc teraz chaotyczne faliste wzory. Wpierw dłoń jego wręcz machinalnie ujęła rękojeść ostrza, jednak spoczęła nań spokojnie pozostawiając go nadal ukrytym. Spokojnym wzrokiem spojrzał wpierw w jeden wylot, potem drugi. Wrogowie zbliżali się z jednym celem. W jego głowie od razu zrodziło się kilka pytań. Kto ich nasłał ? Czy długo go śledzą ? A może to chodzi im o tę kobietę ? Niestety na razie odpowiedzi musiały poczekać. Działał szybko. Czasu było zbyt mało. Postanowił wykorzystać jego zaskoczenie, zaskoczyć wroga swoją pewnością. W dwóch krokach minął kobietę, następnego już nie uczynił. Wybił się z ziemi, łapiąc siodła jej wierzchowca. Wylądował w siodle, po czym obdarzając ją zawadiackim uśmiechem przemówił głosem nad wyraz spokojnym oraz łagodnym.
-Pani wybaczy ale w takiej sytuacji będę nalegał na udzielenie Tobie pomocy.
Już w pół zdania sięgnął ku niej ramieniem, łapiąc mocno pod pachą i mocnym szarpnięciem wciągając przed siebie na konia. Nie czekał, aż kobieta wymości sobie wygodne siedzisko na i tak przepełnionym siodle. Zdzielił łydką konia, pomagając sobie w poganianiu go głosem. Trzymając za wodze skierował się na dwójkę napastników. Nie miał zamiaru wstrzymać zwierzęcia, które głośnym sapaniem protestowało przed tak nagłym galopem. Liczył na to, że przerażeniu uciekną. Okazało się inaczej. Musieli być doświadczeni, a co za tym idzie dobrze opłaceni. Zwykli rabusie przeraziliby się szarżującego nań konia w wąskiej dróżce. Ci przeto przywarli plecami do muru oraz ścian spichrzy gotując do uderzenia w nogi wierzchu.
Każda upływająca sekunda zbliżała do tragedii, Raevaron nie należał jednak do głupców. Miał plan również i na taką ewentualność. Podniósł się w siodle, przez co o mało nie zrzucił właścicielki zwierzęcia, by następnie spiąć go do skoku. Udało się. Kopyta przeleciały tuż obok głów bandyckich. Może i nie uczyniły im krzywdy acz na pewno pozostawiły w nie małym zakłopotaniu. Skręciwszy w kilka najbliższych ulic, począł wracać ku karczmie...
-Pani wybaczy ale w takiej sytuacji będę nalegał na udzielenie Tobie pomocy.
Już w pół zdania sięgnął ku niej ramieniem, łapiąc mocno pod pachą i mocnym szarpnięciem wciągając przed siebie na konia. Nie czekał, aż kobieta wymości sobie wygodne siedzisko na i tak przepełnionym siodle. Zdzielił łydką konia, pomagając sobie w poganianiu go głosem. Trzymając za wodze skierował się na dwójkę napastników. Nie miał zamiaru wstrzymać zwierzęcia, które głośnym sapaniem protestowało przed tak nagłym galopem. Liczył na to, że przerażeniu uciekną. Okazało się inaczej. Musieli być doświadczeni, a co za tym idzie dobrze opłaceni. Zwykli rabusie przeraziliby się szarżującego nań konia w wąskiej dróżce. Ci przeto przywarli plecami do muru oraz ścian spichrzy gotując do uderzenia w nogi wierzchu.
Każda upływająca sekunda zbliżała do tragedii, Raevaron nie należał jednak do głupców. Miał plan również i na taką ewentualność. Podniósł się w siodle, przez co o mało nie zrzucił właścicielki zwierzęcia, by następnie spiąć go do skoku. Udało się. Kopyta przeleciały tuż obok głów bandyckich. Może i nie uczyniły im krzywdy acz na pewno pozostawiły w nie małym zakłopotaniu. Skręciwszy w kilka najbliższych ulic, począł wracać ku karczmie...
Aria również dostrzegła mężczyzn, którzy szli w ich stronę. Na początku nie mogła tego wszystkiego zrozumieć ... Ale po chwili na jednego z nich padło światło latarni. i ujawniło jego twarz. Aria rozpoznała w nim człowieka z obozu. Jednego z łotrów, którzy chcieli ją zabić ... Spojrzała na nowego znajomego z zakłopotanie. Nie chciała by to tak się skończyło.
Widać jednak, że to wcale nie zaniepokoiło Raevarona. Wsiadł na jej konia, po czym pomógł i jej wdrapać się na siodło. Strach, który ją przeszywał oddalił wszelki ból jaki odczuwała po zwichnięciu kostki ...
Mknęli na dwójkę z rozbójników. Aria nie wiedziała jaki plan mam jej bohater. Ufała mu jednak ...
Koń przeskoczył nad łotrami i pognał przed siebie. Przez chwilę przez jej głowę przemknęła myśl by się odwrócić i skontrolować sytuację. Jednak nie mogła... czuła się jak sparaliżowana.
Widać jednak, że to wcale nie zaniepokoiło Raevarona. Wsiadł na jej konia, po czym pomógł i jej wdrapać się na siodło. Strach, który ją przeszywał oddalił wszelki ból jaki odczuwała po zwichnięciu kostki ...
Mknęli na dwójkę z rozbójników. Aria nie wiedziała jaki plan mam jej bohater. Ufała mu jednak ...
Koń przeskoczył nad łotrami i pognał przed siebie. Przez chwilę przez jej głowę przemknęła myśl by się odwrócić i skontrolować sytuację. Jednak nie mogła... czuła się jak sparaliżowana.
- Raevaron
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 16
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Koń galopował co tchu, rozkruszając krople deszczu o swe ciało. Jego sierść, jak i osoby nań zasiadające, były całkowicie przemoczone. Kierował się na główną bramę.
Raevaron wstrzymał gwałtownie wierzchowca przed karczmą, dopiero teraz odnotował jej nazwę. "Pierwsza wieczerza". Zsiadł z niego gwałtownie, rozchlapując wodę kałuży, w której wylądował. Nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
-Prędko pani, czas nagli ! -Powiedział łapiącą ją za ramię i plecy, chcąc pomóc jej zejść z wierzchu.- Nie wiem na kogo zostali nasłani ale mniemam, iż to pogoń przeszłości za mną. Prędzej mam nadzieję, że moi ludzie są bezpieczni !
Ponaglał kobietę poważnym i zdesperowanym tonem. Miasto, nie odpowiadało było ciche, dalej towarzyszył im jedynie cichy szum deszczu. Pustka, która opanowała Demarę nie wydawała się przyjazna. Niepokojące uczucie tknęło oboje uciekinierów. Zupełnie jakby ktoś patrzył na ich plecy, patrzył i baczył na okazję ku ataku...
Raevaron wstrzymał gwałtownie wierzchowca przed karczmą, dopiero teraz odnotował jej nazwę. "Pierwsza wieczerza". Zsiadł z niego gwałtownie, rozchlapując wodę kałuży, w której wylądował. Nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
-Prędko pani, czas nagli ! -Powiedział łapiącą ją za ramię i plecy, chcąc pomóc jej zejść z wierzchu.- Nie wiem na kogo zostali nasłani ale mniemam, iż to pogoń przeszłości za mną. Prędzej mam nadzieję, że moi ludzie są bezpieczni !
Ponaglał kobietę poważnym i zdesperowanym tonem. Miasto, nie odpowiadało było ciche, dalej towarzyszył im jedynie cichy szum deszczu. Pustka, która opanowała Demarę nie wydawała się przyjazna. Niepokojące uczucie tknęło oboje uciekinierów. Zupełnie jakby ktoś patrzył na ich plecy, patrzył i baczył na okazję ku ataku...
Aria chciała już powiedzieć, że to za nią ten pościg, ale cała dygotała z zimna. Mężczyzna wprowadził ją do karczmy, zazwyczaj zapewne było w niej tłoczno i gwarno. Teraz jednak świeciła pustkami.
Wszystko było... takie czyste, poukładane ... jakby ktoś bardzo chciał ich ugościć. Dębowe stoły zapraszały do spoczynku przy nich. Świece w butelce od wina dodawały uroku całemu miejscu. Arii nie podobały się jedynie łby zwierząt wiszące na ścianie.
Spojrzała na wybawiciela co teraz? zapytała w duchu.
Wszystko było... takie czyste, poukładane ... jakby ktoś bardzo chciał ich ugościć. Dębowe stoły zapraszały do spoczynku przy nich. Świece w butelce od wina dodawały uroku całemu miejscu. Arii nie podobały się jedynie łby zwierząt wiszące na ścianie.
Spojrzała na wybawiciela co teraz? zapytała w duchu.
- Raevaron
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 16
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Karczmarz zbudził się z drzemki, jaką uczynił sobie na szynkwasie. Zaspanym wzrokiem spojrzał na parę, po czym mamrocząc coś pod nosem starał się rozbudzić. Nie zdołał w porę. Raevaron, czując całe napięcie na własnym karku rozejrzał się uważnie po karczmie, niemalże w biegu. Ciągnąc za sobą kobietę skierował się po schodach do pokoju, w którym nocował ze swoją drużyną, o mało nie doprowadzając jej do upadku. Szczęśliwie pokonali schody docierając do drzwi. Szarpnął za klamkę. Były otwarte. Wpadł do środka.
Nad dwoma łózkami, w których smacznie spała dwójka jego towarzyszy, górowały zamaskowane postaci. Szykowali się do zadania ciosu. Klingi ich sztyletów pomknęły w dół by wydłużyć sen ofiar w nieskończoność. Adrenalina napełniła nowymi siłami Raevarona. Wiedział że nie zdoła uratować obu. Puścił towarzyszkę by doskoczyć do mordercy stojącego bliżej. Korzystając z zaskoczenia podkurczył nogę by kopnąć go tuż nad lędźwiami. Nadawszy mu odpowiedni pęd, niedoszły zabójca przekoziołkował przez łóżko upadając po drugiej stronie znacznie zdezorientowany zaszła przed chwilą sytuacją. Hałas zbudził śpiących wojów. Niestety, dla Gehrena było za późno. Sztylet zabójcy wbił się w jego szyje w momencie gdy jego towarzysz zawiódł w swej misji, dając się podejść . Nie chcąc zakończyć swego żywota musiał się bronić, i to szybko, nim wstanie reszta. Wyszarpnął skrwawiony sztylet rozbryzgując krew na podłogę pokoju. Wziął szeroki zamach chcąc przeciąć linie oczu dowódcy wojowników.
Jego miecz jednak już czekał. Przyjął cios na klingę z głośnym brzękiem. Jelcem odtrącił broń razem z nadgarstkiem napastnika otwierając sobie drogę do jego twarzy. Natarł czołem trafiając prosto w jego nos. Głośny, prawie kobiecy krzyk wydostał się z ust zabójcy. Wypuścił broń z dłoni łapiąc się obiema za ranną część twarzy, tarzając się w agonalnym bólu we krwi swej wcześniejszej ofiary.
Nad dwoma łózkami, w których smacznie spała dwójka jego towarzyszy, górowały zamaskowane postaci. Szykowali się do zadania ciosu. Klingi ich sztyletów pomknęły w dół by wydłużyć sen ofiar w nieskończoność. Adrenalina napełniła nowymi siłami Raevarona. Wiedział że nie zdoła uratować obu. Puścił towarzyszkę by doskoczyć do mordercy stojącego bliżej. Korzystając z zaskoczenia podkurczył nogę by kopnąć go tuż nad lędźwiami. Nadawszy mu odpowiedni pęd, niedoszły zabójca przekoziołkował przez łóżko upadając po drugiej stronie znacznie zdezorientowany zaszła przed chwilą sytuacją. Hałas zbudził śpiących wojów. Niestety, dla Gehrena było za późno. Sztylet zabójcy wbił się w jego szyje w momencie gdy jego towarzysz zawiódł w swej misji, dając się podejść . Nie chcąc zakończyć swego żywota musiał się bronić, i to szybko, nim wstanie reszta. Wyszarpnął skrwawiony sztylet rozbryzgując krew na podłogę pokoju. Wziął szeroki zamach chcąc przeciąć linie oczu dowódcy wojowników.
Jego miecz jednak już czekał. Przyjął cios na klingę z głośnym brzękiem. Jelcem odtrącił broń razem z nadgarstkiem napastnika otwierając sobie drogę do jego twarzy. Natarł czołem trafiając prosto w jego nos. Głośny, prawie kobiecy krzyk wydostał się z ust zabójcy. Wypuścił broń z dłoni łapiąc się obiema za ranną część twarzy, tarzając się w agonalnym bólu we krwi swej wcześniejszej ofiary.
Aria przyparła do ściany. Czuła jak strach ją paraliżuje. Miała wielką ochotę uciec stąd jak najdalej, jednak nie mogła. Przypatrywała się tylko cicho całej sytuacji. Na jej suknię padło kilka kropel krwi wroga. Aria spojrzała na twarz zabitego. Nawet nie wiedziała dlaczego to zrobiła...
Poczuła jak robi jej się słabo. Byli to ci sami ludzie, Wyznawcy, którzy chcieli ją ofiarować. Przez nią zabito niewinnego człowieka. Jej nogi zrobiły się wiotkie, osunęła się po ścianie, ale nie zemdlała. Powinnam stąd zniknąć stwarzam zagrożenie...różnorakie myśli błądziły w jej umyśle.
-Dla ciebie Panie- usłyszała tylko cichy głos. Kiedy przetarła oczy zobaczyła, że ostatni z wrogów padł właśnie martwy na podłogę.
W pokoju leżało mnóstwo trupów, a może tylko jej się tak zdawało. Spojrzała na bohatera, który ocalił ją po raz kolejny, nie wiedziała co mu powiedzieć...
Poczuła jak robi jej się słabo. Byli to ci sami ludzie, Wyznawcy, którzy chcieli ją ofiarować. Przez nią zabito niewinnego człowieka. Jej nogi zrobiły się wiotkie, osunęła się po ścianie, ale nie zemdlała. Powinnam stąd zniknąć stwarzam zagrożenie...różnorakie myśli błądziły w jej umyśle.
-Dla ciebie Panie- usłyszała tylko cichy głos. Kiedy przetarła oczy zobaczyła, że ostatni z wrogów padł właśnie martwy na podłogę.
W pokoju leżało mnóstwo trupów, a może tylko jej się tak zdawało. Spojrzała na bohatera, który ocalił ją po raz kolejny, nie wiedziała co mu powiedzieć...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości