Szepczący Las ⇒ Spotkanie i co tam dusza zapragnie
- Akkatosh
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Akkatosh, pociągnął ostatni raz szmatką po ostrzu i z zadowoleniem szepnął, widząc idealnie wymyte ostrze, które refleksowało promienie słoneczne. Jednak na ostrzu pojawiło się kilka malutkich szczerb, po zderzeniach z ostrzem drugiego bandyty. Był bardzo dobry, swoją drogą pomyślał smokołak. Postanowił sprawą naruszonego ostrza zająć się później. Teraz miał o wiele ważniejsze sprawy do zrobienia. Podniósł się, zostawił tarczę przy swoich rzeczach, w pobliżu ogniska po czym ruszył w stronę ciał opryszków. Mężczyzna uniósł brwi, widząc jak Phelan przytula Dal, która wygląda na roztrzęsioną. Widać ,że elf poruszał wargami, jednak nie dosłyszał jego słów. Jednak otrząsną się i dotarł do zwłok. Klęknął przy pierwszym bandycie z brzegu, po czym oklepał jego kieszenie. Znalazł kilka miedziaków. Zostawił je, tak samo jak inne śmieci, w tym; sztylet, kilka srebrzaków, i mała flaszeczka jakiegoś trunku. Leżącego na środku zbója, z którym walczył, podniósł i ułożył osobno. Następnie zabrał jego miecz, po czym położył na jego klatce piersiowej, ostrzem w kierunku nóg. Ręce złączył na rękojeści broni. Szeroko otwarte ze zdziwienia, oczy zmarłego, zamknął szybkim ruchem dwóch palców. Następnie, stanął przed zabitym, po czym dotknął pięścią czoła a następnie ją ucałował, mamrocząc przy tym dziwnym obrzędzie jakieś słowa. Następnie uderzył się pięścią w klatkę piersiową, po czym odwrócił się od truchła i ruszył w kierunku, pozostałych ciał, w poszukiwaniu osełki.
Kiedy udało mu się znaleźć starą, często używaną osełke przy truchle jednego z bandziorów, wrócił w pobliże ogniska i usiadł koło siodła które tam przytaszczył. Położył swój oręż na kolanach i począł powolnymi, oraz pewnymi ruchami, przejeżdżać po brzeszczocie. Wydawało to nie miły dźwięk, jakby ktoś ciął metalową tarczę, piłą. Zgrzzzzzyyyt... Dźwięk po raz ostatni rozniósł się po polanie, kiedy Akkatosh z zadowoleniem pokiwał głową i spowrotem włożył brzeszczot w pochwę. Na polanie każdy zajmował się poprędce swoimi sprawami. Lendanis odprawiał ostatnie obrzędy przy zmarłej kobiecie, Dalaya zajmowała się wierzchowcem a Phelan, rozglądał się, widocznie niepewny czy póki co zagrożenie minęło. Akkatosh podzielał jego obawy, jednak póki co nic nie mogli zrobić. Smokołak nie odpowiedział na słowa Dal, o tym iż musimy ruszać, tylko zabrał się za zbieranie swoich rzeczy i siodłanie konia. Kiedy doprowadził swojego wierzchowca do stanu, w którym wygodna będzie jazda dla niego, a przede wszystkim dla wierzchowca, poluzował go, i podszedł do małego strumyka płynącego na skraju polanki, a niemalże w lesie. Zauważył go kiedy wychodził wcześniej, z kobietą po rośliny. W tym czasie większość towarzyszy zrobiła już to co miała zrobić, a Dalaya była wręcz w pewnej gotowości by puścić się galopem w las. Akkatosh omiótł wzrokiem polanę i skraj lasu. Trafił na zaniepokojone spojrzenie Phelana. Odpowiedział mu także napiętym wzrokiem, po czym poluzował sznurek zamykający sakiewkę z jego magicznym kamieniem. Kiedy popatrzył na truchła bandytów leżące w kupie, i jedno które sam przeniósł będące z boku, pomyślał iż zachował się jak idiota. Puścił wolno wierzchowca, wiedząc ,że i tak mu nie ucieknie, po czym podszedł i jeszcze raz, skrupulatnie przeszukał całkowicie złoczyńców, wraz z tym przyniesionym przez Elfa. Właśnie przy nim znalazł to, czego się spodziewał. Mapa, z zaznaczonymi obszarami, i jedną większą kropką. Najprawdopodobniej kropka to punkt zborny, lub obóz bandytów, a zaznaczone obszary to miejsca w których czegoś szukali. Ale czego? To było pytanie nurtujące smokołaka. Pokazał mapę pozostałym i zapytał co o tym myślą, oraz czy mają jakieś pomysły co oznaczają zaznaczenia na mapie.
W mroku lasu, za grupą elfów i smokołaków, bezimienny cień przeklął pod nosem, widząc scenę jaka rozgrywa się na polanie, i leżących w pobliżu martwych towarzyszy. Wiedział, co i komu musi donieść, więc pędem, bezgłośnie ruszył w sobie tylko znanym kierunku, niosąc wieści o porażce i zemstę w sercu.
Kiedy udało mu się znaleźć starą, często używaną osełke przy truchle jednego z bandziorów, wrócił w pobliże ogniska i usiadł koło siodła które tam przytaszczył. Położył swój oręż na kolanach i począł powolnymi, oraz pewnymi ruchami, przejeżdżać po brzeszczocie. Wydawało to nie miły dźwięk, jakby ktoś ciął metalową tarczę, piłą. Zgrzzzzzyyyt... Dźwięk po raz ostatni rozniósł się po polanie, kiedy Akkatosh z zadowoleniem pokiwał głową i spowrotem włożył brzeszczot w pochwę. Na polanie każdy zajmował się poprędce swoimi sprawami. Lendanis odprawiał ostatnie obrzędy przy zmarłej kobiecie, Dalaya zajmowała się wierzchowcem a Phelan, rozglądał się, widocznie niepewny czy póki co zagrożenie minęło. Akkatosh podzielał jego obawy, jednak póki co nic nie mogli zrobić. Smokołak nie odpowiedział na słowa Dal, o tym iż musimy ruszać, tylko zabrał się za zbieranie swoich rzeczy i siodłanie konia. Kiedy doprowadził swojego wierzchowca do stanu, w którym wygodna będzie jazda dla niego, a przede wszystkim dla wierzchowca, poluzował go, i podszedł do małego strumyka płynącego na skraju polanki, a niemalże w lesie. Zauważył go kiedy wychodził wcześniej, z kobietą po rośliny. W tym czasie większość towarzyszy zrobiła już to co miała zrobić, a Dalaya była wręcz w pewnej gotowości by puścić się galopem w las. Akkatosh omiótł wzrokiem polanę i skraj lasu. Trafił na zaniepokojone spojrzenie Phelana. Odpowiedział mu także napiętym wzrokiem, po czym poluzował sznurek zamykający sakiewkę z jego magicznym kamieniem. Kiedy popatrzył na truchła bandytów leżące w kupie, i jedno które sam przeniósł będące z boku, pomyślał iż zachował się jak idiota. Puścił wolno wierzchowca, wiedząc ,że i tak mu nie ucieknie, po czym podszedł i jeszcze raz, skrupulatnie przeszukał całkowicie złoczyńców, wraz z tym przyniesionym przez Elfa. Właśnie przy nim znalazł to, czego się spodziewał. Mapa, z zaznaczonymi obszarami, i jedną większą kropką. Najprawdopodobniej kropka to punkt zborny, lub obóz bandytów, a zaznaczone obszary to miejsca w których czegoś szukali. Ale czego? To było pytanie nurtujące smokołaka. Pokazał mapę pozostałym i zapytał co o tym myślą, oraz czy mają jakieś pomysły co oznaczają zaznaczenia na mapie.
W mroku lasu, za grupą elfów i smokołaków, bezimienny cień przeklął pod nosem, widząc scenę jaka rozgrywa się na polanie, i leżących w pobliżu martwych towarzyszy. Wiedział, co i komu musi donieść, więc pędem, bezgłośnie ruszył w sobie tylko znanym kierunku, niosąc wieści o porażce i zemstę w sercu.
Kiedy jasnowłosy elf skończył odprawiać szybką ceremonię pogrzebową, szepnął coś do siebie w języku elfów, zbyt cicho, by nawet jego pobratymiec zrozumiał jego słowa, pochylony w dalszym ciągu nad martwą kobietą.
Kiedy się podniósł i omiótł wzrokiem najbliższe obszary, spostrzegł, że Smokołak przeszukiwał ciała bandytów prawdopodobnie po to, by znaleźć coś interesującego. Zmarłym na pewno już się te rzeczy nie przydadzą. Tak więc znalazł przy jednym z bandytów mapę. Bardzo obiecujące znalezisko, które może rozwiązać problemy z krzątającymi się po Szepczącym Lesie złoczyńcami.
Gdy tylko Akkatosh zwołał swych przyjaciół, by rzucili okiem na mapę, ciekawy jej Lendanis, pozwolił sobie zajść od tyłu mężczyznę z mapą i zapuścić żurawia przez jego ramię. Byli zresztą podobnego wzrostu, więc miał pod tym względem znaczne ułatwienie. - Zamierzacie ruszyć do ich obozowiska? - Zapytał jasnowłosy elf, nie mając do końca pojęcia co oznaczały zaznaczone obszary, ale uważał podobnie jak Akkatosh. Nagle jednym, płynnym ruchem wyciągnął swój sztylet i skierował go w stronę mężczyzny z mapą. Przez chwilę wyglądało to niepokojąco, póki gładka powierzchnia broni, pod wpływem formuły, której nie wypowiedział nawet na głos, zaczęła pokrywać się skrzącym grawerem ukazującym mapę w odległości jednego kilometra z zaznaczonym miejscem w którym stali. Porównał ten rysunek z mapą którą trzymał mężczyzna. - Blisko miejsca gdzie znajdujemy się obecnie, także czegoś szukali, jeśli oczywiście zaznaczone obszary na Twojej mapie, to obszary, które już sprawdzili.
Lendanis nie usłyszał czającego się w lesie bandyty, ponieważ aby mapa na sztylecie pokazała się, potrzebował ogromnego skupienia, które, rzecz jasna, odcinało go od otaczającej rzeczywistości.
Kiedy się podniósł i omiótł wzrokiem najbliższe obszary, spostrzegł, że Smokołak przeszukiwał ciała bandytów prawdopodobnie po to, by znaleźć coś interesującego. Zmarłym na pewno już się te rzeczy nie przydadzą. Tak więc znalazł przy jednym z bandytów mapę. Bardzo obiecujące znalezisko, które może rozwiązać problemy z krzątającymi się po Szepczącym Lesie złoczyńcami.
Gdy tylko Akkatosh zwołał swych przyjaciół, by rzucili okiem na mapę, ciekawy jej Lendanis, pozwolił sobie zajść od tyłu mężczyznę z mapą i zapuścić żurawia przez jego ramię. Byli zresztą podobnego wzrostu, więc miał pod tym względem znaczne ułatwienie. - Zamierzacie ruszyć do ich obozowiska? - Zapytał jasnowłosy elf, nie mając do końca pojęcia co oznaczały zaznaczone obszary, ale uważał podobnie jak Akkatosh. Nagle jednym, płynnym ruchem wyciągnął swój sztylet i skierował go w stronę mężczyzny z mapą. Przez chwilę wyglądało to niepokojąco, póki gładka powierzchnia broni, pod wpływem formuły, której nie wypowiedział nawet na głos, zaczęła pokrywać się skrzącym grawerem ukazującym mapę w odległości jednego kilometra z zaznaczonym miejscem w którym stali. Porównał ten rysunek z mapą którą trzymał mężczyzna. - Blisko miejsca gdzie znajdujemy się obecnie, także czegoś szukali, jeśli oczywiście zaznaczone obszary na Twojej mapie, to obszary, które już sprawdzili.
Lendanis nie usłyszał czającego się w lesie bandyty, ponieważ aby mapa na sztylecie pokazała się, potrzebował ogromnego skupienia, które, rzecz jasna, odcinało go od otaczającej rzeczywistości.
- Phelan
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Phelan widząc zmieszanie towarzyszki, przeklął w duchu własną głupotę. Rzucił jej przepraszające spojrzenie i szybko się odwrócił wzrok. Jego uszy przeszył nie przyjemny, metaliczny dźwięk. To Akkatosh ostrzył swój miecz, nie było to miłe doświadczenie dla niebieskowłosego. Najchętniej zakryłby swoje uszy dłońmi, ale mógłby narazić się na szyderstwa ze strony kompanów. Z resztą Lendanis również miał na pewno czuły słuch, a może bardziej czulszy od swego pobratymca i się nie skarżył. Phel przełknął dumę, nic nie powiedział. Jasnowłosy kończył właśnie odprawiać ceremonię pogrzebową, gdy smokołak znalazł przy jednym z bandytów jakąś mapę. Było tam zaznaczone kilka punktów. Mapa Lenda pokazała, że są nie daleko jednego z punktów, były strażnik wiedział, że to właśnie reszta będzie chciała się udać. On jednak miał inny pomysł. Odezwał się:
- Chcecie to udajcie się do najbliższego zaznaczonego obszaru. Ja sprawdzę, co jest w miejscu zaznaczonym kropką. W trójkę dacie sobie radę, tym bardziej, że mamy teraz w drużynie strzelca wyborowego.
- Chcecie to udajcie się do najbliższego zaznaczonego obszaru. Ja sprawdzę, co jest w miejscu zaznaczonym kropką. W trójkę dacie sobie radę, tym bardziej, że mamy teraz w drużynie strzelca wyborowego.
Ostatnio edytowane przez Phelan 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Dalaya
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Dalaya zmroziła Phelana wzrokiem.
- Chcesz zginąć? Przecież tam może być obóz bandytów, sam nie dasz rady. Moim zdaniem nie powinniśmy się rozdzielać. Mam nadzieje, że się zgadzacie. - rzekła. - A może to jest pułapka, może oni chcą abyśmy tam szli? Musimy uważać... Co uważacie, aby dojść tam inną drogą, jakąś mało znaną ścieżką? Pamiętajcie również o zachowaniu ciszy. - Dalaya nie zauważyła cienia, który przemknął się obok drzew. Wpatrywała się bowiem w mapę, szukając jakiegoś przejścia.
- Chcesz zginąć? Przecież tam może być obóz bandytów, sam nie dasz rady. Moim zdaniem nie powinniśmy się rozdzielać. Mam nadzieje, że się zgadzacie. - rzekła. - A może to jest pułapka, może oni chcą abyśmy tam szli? Musimy uważać... Co uważacie, aby dojść tam inną drogą, jakąś mało znaną ścieżką? Pamiętajcie również o zachowaniu ciszy. - Dalaya nie zauważyła cienia, który przemknął się obok drzew. Wpatrywała się bowiem w mapę, szukając jakiegoś przejścia.
- Akkatosh
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Akkatosh cały czas z skupieniem wysłuchiwał opinii towarzyszy, na temat tego co powinni zrobić. Nie zaniepokoił się też, kiedy elf skierował ostrze w jego stronę, wiedział ,że ten nie zrobi mu krzywdy. Jedynie obserwował co ten zamierza zrobić. Tak więc, obrady na ten tema stanęły na wypowiedzi Dalayi. Słysząc co mówi, na jego twarzy wykwitł uśmiech. Przypomniał sobie czasy, jak sztuki skradania oraz podchodów, uczył go najlepszy tropiciel z miasta, bliski znajomy jego ojca. Ciepło ogrzało jego serce na wspomnienie starych czasów. Wpatrywał się w mapę z odległym wyrazem twarzy, co mogło wyglądać lekko idiotycznie. Szybko jednak wrócił do siebie i powiedział:
- Wasze pomysły - Omiótł wzrokiem Dal oraz Phelana - Są dobre. Jednak... jednak Phelan, ma, moim zdaniem, lepszy plan. Prócz jednego punktu. - Widząc na sobie tasakujące spojrzenie Dal dodał szybko - Już śpieszę z wyjaśnieniem. Chodzi o to ,że oni mieli nas zabić. Wysłali spory oddział by się nas pozbyć. Nie brali pod uwagę porażki. Byli pewni swego, więc dam sobie rękę uciąć, że nie będzie żadnej pułapki. - Westchnął, przejechał po nich spojrzeniem, po czym ciągnął - Jednak ostrożności nigdy za wiele. Proponuję byśmy poszli następująco: Elf i Somkołak. Już mówię dlaczego. Prawdopodobnie nikt nie zostanie wykryty, jednak jeśli to się stanie, to o wiele szybsza jest ucieczka... powietrzna. Musielibyście na nas... polecieć na naszych grzbietach - Wzdrygnął się na samą myśl. - To nie byłoby przyjemne uczucie ani dla was, ani dla nas, jednak będzie to najbezpieczniejsze wyjście. Dzięki temu, możemy bezproblemowo zinfiltrować obszary poznaczone na mapie. Jakie są wasze opinie na ten temat? Dla mnie jest to całkiem solidny plan. - Przyjrzał się ich twarzą, twarzą osób słuchających w skupieniu, słów smokołaka.
W tym czasie wiadomość dotarła do uszu tego, który miał ją usłyszeć. Złość nad nim zapanowała. Bandyci mobilizują się, by dorwać morderców swych braci
- Wasze pomysły - Omiótł wzrokiem Dal oraz Phelana - Są dobre. Jednak... jednak Phelan, ma, moim zdaniem, lepszy plan. Prócz jednego punktu. - Widząc na sobie tasakujące spojrzenie Dal dodał szybko - Już śpieszę z wyjaśnieniem. Chodzi o to ,że oni mieli nas zabić. Wysłali spory oddział by się nas pozbyć. Nie brali pod uwagę porażki. Byli pewni swego, więc dam sobie rękę uciąć, że nie będzie żadnej pułapki. - Westchnął, przejechał po nich spojrzeniem, po czym ciągnął - Jednak ostrożności nigdy za wiele. Proponuję byśmy poszli następująco: Elf i Somkołak. Już mówię dlaczego. Prawdopodobnie nikt nie zostanie wykryty, jednak jeśli to się stanie, to o wiele szybsza jest ucieczka... powietrzna. Musielibyście na nas... polecieć na naszych grzbietach - Wzdrygnął się na samą myśl. - To nie byłoby przyjemne uczucie ani dla was, ani dla nas, jednak będzie to najbezpieczniejsze wyjście. Dzięki temu, możemy bezproblemowo zinfiltrować obszary poznaczone na mapie. Jakie są wasze opinie na ten temat? Dla mnie jest to całkiem solidny plan. - Przyjrzał się ich twarzą, twarzą osób słuchających w skupieniu, słów smokołaka.
W tym czasie wiadomość dotarła do uszu tego, który miał ją usłyszeć. Złość nad nim zapanowała. Bandyci mobilizują się, by dorwać morderców swych braci
Lendanis w ciszy obserwował działania i słowa jego nowych towarzyszy, którzy już dość dobrze zdążyli się wcześniej poznać. Schował swój sztylet do pokrowca na udzie, a ten po chwili wyglądał już jak normalna broń. Elf wyglądał na zaskoczonego, kiedy dowiedział się, że w towarzystwie są Smokołaki. Zdążył już kiedyś jednego poznać. Widocznie dane mu było przyjaźnić się właśnie z tą rasą.
Ze wszystkich osób, według Lendanisa, Smokołak płci męskiej mówił najrozsądniej. Czuł też, że między Phelanem oraz Dalayą zaczyna się tworzyć, albo istnieje już jakaś bliższa więź. Akkatosh zdawał się być bardziej wycofany, wyglądał mu na typ samotnika, ale poza tym, wiernego przyjaciela. - On ma rację. Tak byłoby bezpieczniej. - Wyraził swoje zdanie jasnowłosy, mimo iż na samo wspomnienie podróży na smoczym grzbiecie dostawał mdłości. Był to zdecydowanie jeden z najgorszych środków lokomocji jakimi podróżował, ale teraz było to najbezpieczniejsze wyjście.
Ze wszystkich osób, według Lendanisa, Smokołak płci męskiej mówił najrozsądniej. Czuł też, że między Phelanem oraz Dalayą zaczyna się tworzyć, albo istnieje już jakaś bliższa więź. Akkatosh zdawał się być bardziej wycofany, wyglądał mu na typ samotnika, ale poza tym, wiernego przyjaciela. - On ma rację. Tak byłoby bezpieczniej. - Wyraził swoje zdanie jasnowłosy, mimo iż na samo wspomnienie podróży na smoczym grzbiecie dostawał mdłości. Był to zdecydowanie jeden z najgorszych środków lokomocji jakimi podróżował, ale teraz było to najbezpieczniejsze wyjście.
- Phelan
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Phelan wytrzymał spojrzenie Dal i spokojnie odrzekł:
- A kto powiedział, że chce iść tam walczyć? Chciałem iść na zwiad i tyle, ale, skoro się nie zgadzacie to zostanę z wami – elf miał na końcu dodać jeszcze „ i tak za mocno ci już podpadłem” jednak ugryzł się w język.
Akkatosh zabrał tym razem głos i dorzucił kolejny pomysł na dalsze postępowanie całej kompanii. Phel zaczął analizować krok po kroku oba plany. Na pierwszy ogień poszedł koncept smokołaka, ogólny zamysł akcji był dobry, nawet bardzo dobry. Wszak nie było lepszego sposobu na zaskoczenie przeciwników niż atak z powietrza, lecz było jeden szkopuł. Bandyci spodziewali się takiego sposobu ofensywy ze strony bohaterów, wiedzieli, że Dalayia to smokołaczka. Co prawda drugi zmiennokształtny mógł zaskoczyć zbirów, jednak było to zbyt niebezpieczne. Niebieskowłosy nie mógł pozwolić, by zginęła kolejna niewinna osoba. Odrzucił, więc ten sposób działa i zaczął myśleć nad planem smoczej pani. Ten wydawał się lepszy, choć nie wiadomo czy bezpieczniejszy. W lesie mogły być rozstawione straże lub patrole, choć z tymi Phelan i spółka, by sobie poradzili. To były jednak tylko przypuszczenia, jak w rzeczywistości było nie wiedział nikt poza zbrodniarzami. Wojownik podniósł wzrok, przez cały czas uparcie wpatrywał się w jedną kępkę trawy i zorientował się, że wszyscy na niego patrzą i czekają na jego opinię. Były strażnik zmieszał się trochę, czuł się bardzo głupio w tej sytuacji, ale po chwili powiedział:
- Akk i Lendanisie wybaczcie mi, gdyż popieram pomysł naszej towarzyszki. Nie ze względu na to , że Dal znam dłużej, czy z racji tego, że uratowała mi życie. Akkastoshie twój plan jest dobry, lecz nasi przeciwnicy się tego spodziewają. Znają umiejętności Dalayi i spodziewają się ataku z nieba, co nasz zmiennokształtny wojownik daje nam pewne zaskoczenie jednak najlepsze karty trzyma się do końca gry. Dwa głosy przeciwko dwóm głosom, co robimy w związku z tym? – Phelan wiedział, że taki impas mógł nie korzystnie wpłynąć na zespół, nie zamierzał jednak rezygnować ze swego zdania. Jedna śmierć nie winnej osoby to już było dla niego za dużo.
- A kto powiedział, że chce iść tam walczyć? Chciałem iść na zwiad i tyle, ale, skoro się nie zgadzacie to zostanę z wami – elf miał na końcu dodać jeszcze „ i tak za mocno ci już podpadłem” jednak ugryzł się w język.
Akkatosh zabrał tym razem głos i dorzucił kolejny pomysł na dalsze postępowanie całej kompanii. Phel zaczął analizować krok po kroku oba plany. Na pierwszy ogień poszedł koncept smokołaka, ogólny zamysł akcji był dobry, nawet bardzo dobry. Wszak nie było lepszego sposobu na zaskoczenie przeciwników niż atak z powietrza, lecz było jeden szkopuł. Bandyci spodziewali się takiego sposobu ofensywy ze strony bohaterów, wiedzieli, że Dalayia to smokołaczka. Co prawda drugi zmiennokształtny mógł zaskoczyć zbirów, jednak było to zbyt niebezpieczne. Niebieskowłosy nie mógł pozwolić, by zginęła kolejna niewinna osoba. Odrzucił, więc ten sposób działa i zaczął myśleć nad planem smoczej pani. Ten wydawał się lepszy, choć nie wiadomo czy bezpieczniejszy. W lesie mogły być rozstawione straże lub patrole, choć z tymi Phelan i spółka, by sobie poradzili. To były jednak tylko przypuszczenia, jak w rzeczywistości było nie wiedział nikt poza zbrodniarzami. Wojownik podniósł wzrok, przez cały czas uparcie wpatrywał się w jedną kępkę trawy i zorientował się, że wszyscy na niego patrzą i czekają na jego opinię. Były strażnik zmieszał się trochę, czuł się bardzo głupio w tej sytuacji, ale po chwili powiedział:
- Akk i Lendanisie wybaczcie mi, gdyż popieram pomysł naszej towarzyszki. Nie ze względu na to , że Dal znam dłużej, czy z racji tego, że uratowała mi życie. Akkastoshie twój plan jest dobry, lecz nasi przeciwnicy się tego spodziewają. Znają umiejętności Dalayi i spodziewają się ataku z nieba, co nasz zmiennokształtny wojownik daje nam pewne zaskoczenie jednak najlepsze karty trzyma się do końca gry. Dwa głosy przeciwko dwóm głosom, co robimy w związku z tym? – Phelan wiedział, że taki impas mógł nie korzystnie wpłynąć na zespół, nie zamierzał jednak rezygnować ze swego zdania. Jedna śmierć nie winnej osoby to już było dla niego za dużo.
- Akkatosh
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Akkatosh wzruszył ramionami. Dał tylko sugestię, poza tym nie chciał burzyć dobrego porozumiewania się drużyny, niepotrzebną kłótnią. Odpowiedział Phelanowi:
- Nie znam się na zwiadzie, tropieniu i tych rzeczach. Przynajmniej nie tak jak ty. W końcu jesteś elfem, zwiad i las to prędzej twoja dziedzina. - Uśmiechnął się przyjaźnie - W tym temacie ostateczną decyzję pozostawiam tobie i naszemu nowemu przyjacielowi, Leandisowi.
Zwinął mapę i podał ją Phelanowi. Przy tym powiedział: Zapoznaj się z nią dokładnie i skoryguj z magiczną mapą od Lendanidasa. W końcu będziesz prawdopodobnie prowadził - Pogodny wyraz twarzy nie znikał z jego twarzy kiedy ruszył do swojego wierzchowca, by przygotować go do wyjazdu. Zajmował się nim delikatnie, najbardziej jak mógł. Wiedział ,że nie rzadko będzie musiał zmieniać wierzcha. Jeśli sytuacja zmusi go by odleciał, znalezienie swego towarzysza byłoby jak szukanie igły w stogu siana. Tak więc starał się okazać koniu jak najwięcej ciepła, by ten miał chociaż tyle, zanim straci swego właściciela. Wprawnymi ruchami, związywał rzemienie, oraz zaciskał niewielki bagaż solidniej do siodła. Martwił się ,że to może być ostatni raz, kiedy na nim pojedzie, więc starał się by koń tym razem miał się dobrze. Mimo ,że dopiął siodło, wierzchowiec miał mnóstwo luzu. Akkatosh się tym nie przejmował, wiedział ,że nie spadnie z siodła, chyba ,że ono poleci razem z nim. Słuchał, jednak niezbyt uważnie rozmowy Phelana i Lendania, porównujących mapy i szukających najlepszej ścieżki. Dochodziły do niego jedynie urywki typu: Tędy nie... lub Zbyt niebezpiecznie... oraz Nie możemy ryzykować.... Swoją drogą, więcej odzywał się Phelan. Widać on będzie przewodził. Akk nie miał nic przeciwko temu. Dla niego każdy elf... przynajmniej większość znała się na lasach, i dzikich ostępach. Wydawało mu się ,że to fascynuje je bardziej, od metropolii w których żyło czasem nawet i po kilka tysięcy ludzi. Wzruszył ramionami, do siebie. Trzeba wrócić do spraw bierzących. Koń stał już gotowy do drogi. Kiedy na niego wskoczył, przypomniał sobie ,że jego hełm wciąż leży oparty o kamień w pobliżu ogniska. Ruszył po niego stępa, a w tym czasie rozmowa nabierała tępa, a Dal zajmowała się swoim koniem. Akkatosh nie chciał męczyć,własnego wierzchowca, widząc ,że to będzie chwilę trwało, zsiadł z niego, ponownie poluzował i puścił wolno. Sam usiadł na pobliskim kamieniu, po czym zaczął polerować hełm, nie zwracając uwagi na toczącą się dysputę i wyczekując jej końca.
- Nie znam się na zwiadzie, tropieniu i tych rzeczach. Przynajmniej nie tak jak ty. W końcu jesteś elfem, zwiad i las to prędzej twoja dziedzina. - Uśmiechnął się przyjaźnie - W tym temacie ostateczną decyzję pozostawiam tobie i naszemu nowemu przyjacielowi, Leandisowi.
Zwinął mapę i podał ją Phelanowi. Przy tym powiedział: Zapoznaj się z nią dokładnie i skoryguj z magiczną mapą od Lendanidasa. W końcu będziesz prawdopodobnie prowadził - Pogodny wyraz twarzy nie znikał z jego twarzy kiedy ruszył do swojego wierzchowca, by przygotować go do wyjazdu. Zajmował się nim delikatnie, najbardziej jak mógł. Wiedział ,że nie rzadko będzie musiał zmieniać wierzcha. Jeśli sytuacja zmusi go by odleciał, znalezienie swego towarzysza byłoby jak szukanie igły w stogu siana. Tak więc starał się okazać koniu jak najwięcej ciepła, by ten miał chociaż tyle, zanim straci swego właściciela. Wprawnymi ruchami, związywał rzemienie, oraz zaciskał niewielki bagaż solidniej do siodła. Martwił się ,że to może być ostatni raz, kiedy na nim pojedzie, więc starał się by koń tym razem miał się dobrze. Mimo ,że dopiął siodło, wierzchowiec miał mnóstwo luzu. Akkatosh się tym nie przejmował, wiedział ,że nie spadnie z siodła, chyba ,że ono poleci razem z nim. Słuchał, jednak niezbyt uważnie rozmowy Phelana i Lendania, porównujących mapy i szukających najlepszej ścieżki. Dochodziły do niego jedynie urywki typu: Tędy nie... lub Zbyt niebezpiecznie... oraz Nie możemy ryzykować.... Swoją drogą, więcej odzywał się Phelan. Widać on będzie przewodził. Akk nie miał nic przeciwko temu. Dla niego każdy elf... przynajmniej większość znała się na lasach, i dzikich ostępach. Wydawało mu się ,że to fascynuje je bardziej, od metropolii w których żyło czasem nawet i po kilka tysięcy ludzi. Wzruszył ramionami, do siebie. Trzeba wrócić do spraw bierzących. Koń stał już gotowy do drogi. Kiedy na niego wskoczył, przypomniał sobie ,że jego hełm wciąż leży oparty o kamień w pobliżu ogniska. Ruszył po niego stępa, a w tym czasie rozmowa nabierała tępa, a Dal zajmowała się swoim koniem. Akkatosh nie chciał męczyć,własnego wierzchowca, widząc ,że to będzie chwilę trwało, zsiadł z niego, ponownie poluzował i puścił wolno. Sam usiadł na pobliskim kamieniu, po czym zaczął polerować hełm, nie zwracając uwagi na toczącą się dysputę i wyczekując jej końca.
- Dalaya
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
- Nie wybaczyłabym sobie, gdyby wam coś się stało - powiedziała półszeptem Akkowi, obserwując dwójkę elfów. W tym momencie między grupą towarzyszy przebiegło kilka saren i jeleni. Jedno stworzenie legło martwe prosto pod stopami Dal. Strzała w ciele zwierzaka przebiła mu serce. Po chwili pojawiło się trzech myśliwych z łukami w rękach.
- Co wy tu robicie? - jeden z nich warknął. - Ta nasz teren. -
- Podróżujemy, ale to nie wasza sprawa. - odpowiedziała smokołaczka.
- Póki jesteście na naszym terenie to nasza. -
- Chcielibyście . - odwarknęła. W tym momencie strzały zostały wymierzone na Dal, Akka i na elfy.
- Co wy tu robicie? - jeden z nich warknął. - Ta nasz teren. -
- Podróżujemy, ale to nie wasza sprawa. - odpowiedziała smokołaczka.
- Póki jesteście na naszym terenie to nasza. -
- Chcielibyście . - odwarknęła. W tym momencie strzały zostały wymierzone na Dal, Akka i na elfy.
- Phelan
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Phelan zdziwił się niezmiernie słysząc, że to on będzie prowadził grupę. „ Przecież ja się nie nadaje!” – pomyślał Phelan, wszystko się w, nim buntowało na myśl o prowadzeniu grupy. Długouchy jednak wziął mapę od towarzysza i zaczął ją porównywać z tą magiczną wydobywającą się ze sztyletu Lendanisa. Oba elfy zaczęły wnikliwie układać szczegółowy plan dalszego działania. Dyskutowali dobre dziesięć minut, a gwiazdy intensywnie świeciły na nocnym niebie. Nagle twarz Lenda na moment zmieniła wyraz, tak jakby coś zobaczył lub usłyszał. Rozmowa na temat obrania odpowiedniej drogi urwała się. Po chwili do uszu Phelana doszły dźwięki pościgu, spłoszone zwierzęta uciekały w popłochu przed czymś lub przed kimś. Po kilku minutach na polane w szaleńczym pędzie wpadło kilka saren i jeleni. Jedno zwierzę padło na ziemię niedaleko Phela, w tym aż się zagotowało, jego ręka momentalnie powędrowała na rękojeść miecza. Za stadem na polanę wpadło trzech jeźdźców, wszyscy uzbrojeni w liche łuki. Cała trójka ubrana była skórzane kaftany i cienkie spodnie z tego samego materiału. Nieznajomi mieli groźne miny i wyglądali na bardzo rozgniewanych. Po chwili najgorsze obawy niebieskowłosego się spełniły i nastąpiła krótka, ostra wymiana zdań między łowcami a Dalayią. Wynik tej rozmowy był taki, że w całą czwórkę bohaterów mierzono z łuków. Elf wyskoczył do przodu, odbijając tarczą jedną z wystrzelonych strzał. Reszta pocisków nagle się zapaliła i spłonęła, zanim doleciała do celów. Za sprawą szybkiego ruchu Cahan opuścił jaszczur i ze sykiem przeszył powietrze. Miecz zatrzymał się przed czubkiem nosa jednego z łowczych, a Lednanis wymierzył ze swojej pięknej rzeźbionej broni w nieznajomych.
Jeźdźcy widząc to cisnęli swą broń o ziemię i uciekli nie żałując koni. Niebieskowłosy nie zareagował nawet, tylko opuścił ostrze i schował je do pochwy. Odwrócił się do towarzyszy i rzekł:
- Bardzo ładnie, szczególnie ty Dalayio się popisałaś tą sztuczką z ogniem. Sądzę, że najwyższy czas wyruszać, tu nie jest bezpiecznie. Ja jestem gotowy do drogi, a wam daje kwadrans – tu uśmiechnął się, nie chciał, żeby tamte słowa źle zabrzmiały – sądzę, że tyle czasu wam wystarczy. A i Akkatoshie musimy się zastanowić, co zrobimy z twoim koniem. Nie może z nami iść, przykro mi, ale musimy się poruszać szybko i najciszej jak się da.
Jeźdźcy widząc to cisnęli swą broń o ziemię i uciekli nie żałując koni. Niebieskowłosy nie zareagował nawet, tylko opuścił ostrze i schował je do pochwy. Odwrócił się do towarzyszy i rzekł:
- Bardzo ładnie, szczególnie ty Dalayio się popisałaś tą sztuczką z ogniem. Sądzę, że najwyższy czas wyruszać, tu nie jest bezpiecznie. Ja jestem gotowy do drogi, a wam daje kwadrans – tu uśmiechnął się, nie chciał, żeby tamte słowa źle zabrzmiały – sądzę, że tyle czasu wam wystarczy. A i Akkatoshie musimy się zastanowić, co zrobimy z twoim koniem. Nie może z nami iść, przykro mi, ale musimy się poruszać szybko i najciszej jak się da.
- Akkatosh
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Akkatosh głaskał konia po pysku, kiedy nagle elf wyprostował się jak strzała i zdawał się coś słyszeć lub czuć. Natychmiast, jego wierzch przyzwyczajony do nastrojów pana zaczął grzebać kopytami i rżeć. Wtem z pobliskich zarośli, kreślących ścianę lasu, pędem wybiegło stadko jeleni i saren, przy czym jedna padła, a drzewiec strzały kołysał się wbity do połowy, po upadku. Biały pióropusz, przesiąknięty był krwią, jaka tryskała z rany zwierzęcia, które niefortunnie dostało w mięsień. Wciąż szarpało się w konwulsjach, targane nie miłosiernym bólem. Jednak uwaga rycerza prędko powędrowała w stronę 3 jeźdźców którzy wypadli z gęstwiny za zwierzętami. Wyglądali poniekąd śmiesznie a poniekąd niebezpiecznie. Kiedy wyjechali na wierzchowcach, stary szkapach, trzymali liche łuki i okryci byli skórami tak starymi, jak oni sami. Jednak, nawet takie łuki, napięte i wycelowane w twoją stronę potrafią sprowadzić dreszczyk. W tym momencie, kiedy mężczyźni spostrzegli ,że Dal jest między nami, zaczęło się coś co ostatecznie miało rozstrzygnąć się w postaci ucieczki bandytów. Dal i mężczyźni poczęli na siebie krzyczeć, a po krótkiej wymianie zdań doszło do tego ,że otwarcie zagrozili elfom i smokołakom. Porwali się na nie tych co trzeba. Niemal natychmiastowa reakcja Phelana i Dal doprowadziła do prędkiego, taktycznego wycofania się przeciwników, im dalej tym lepiej. Elf odwrócił się, uśmiechnął i wytłumaczył ,że za 15 minut wyruszamy... no i ,że Akkatosh musi zostawić swojego konia. Rycerzem aż wstrząsnęło. Największy skarb wojownika to jego broń i koń. Jak może po prostu oddać... nie tyle oddać. Zostawić swojego konia. Smokołak aż pokręcił głową, co wyszło na lekko dziecinny gest i jego oczy zapłonęły dziwnym blaskiem.
- Nie wiem jak to z wami elfami jest, ale my, rycerze szanujemy nasze wierzchowce. To nie są byle szkapy, to nasi przyjaciele i towarzysze. Jeśli to będzie naprawdę konieczne, mogę go zostawić tutaj, ale wrócę choćby miało to przynieść katastrofalne skutki. I nie mogę go tak po prostu puścić na polanie. Jakieś pomysły co do tego?
Akkatosh zaparł się w boki i twardo spojrzał po towarzyszach. Nie ustąpię choćby mnie mieli kołem łamać. Myśli Akkatosha płonęły mocnym światłem postanowienia.
- Nie wiem jak to z wami elfami jest, ale my, rycerze szanujemy nasze wierzchowce. To nie są byle szkapy, to nasi przyjaciele i towarzysze. Jeśli to będzie naprawdę konieczne, mogę go zostawić tutaj, ale wrócę choćby miało to przynieść katastrofalne skutki. I nie mogę go tak po prostu puścić na polanie. Jakieś pomysły co do tego?
Akkatosh zaparł się w boki i twardo spojrzał po towarzyszach. Nie ustąpię choćby mnie mieli kołem łamać. Myśli Akkatosha płonęły mocnym światłem postanowienia.
Kiedy porównywali swoje mapy z Phelanem, jakiś dźwięk wdarł się do wrażliwych uszu Lendanisa. Był to szelest ściółki i uderzenia lżejszych oraz cięższych kopyt naprzemiennie w miękkie i twarde podłoże. Coś niewątpliwie się zbliżało. Kilka leśnych zwierząt przebiegło koło nich, a jedno, ranne padło tuż przy ich Towarzyszce. Lendanis spojrzał na nie ze zgrozą i żalem w oczach. Nienawidził polowań. Były brutalne i często urządzano je dla rozrywki, a nie faktycznej potrzeby jedzenia. Elf nie rozumiał, dlaczego niektórzy lubują się w zabijaniu dla zabawy. Biedna łania bardzo cierpiała...
Nagle na polanę wypadła zgraja łowczych i nastąpiła wymiana zdań pomiędzy nimi, a Smokołaczką. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych, więc Lendanis był gotów sięgnąć po jedną ze swoich strzał i napiąć cięciwę łuku. W końcu musiało do tego dojść. Ale wszyscy bardzo dobrze poradzili sobie z agresywnymi mężczyznami, którzy uciekli w popłochu. Teraz elf nie miał wątpliwości, że byli mocną drużyną, a przynajmniej dawali sobie radę z wycelowanymi w ich stronę strzałami.
Rzucił raz jeszcze spojrzeniem w stronę umierającej w bólu sarny i podchodząc do niej, klęknął przy niej, aby dobić ją swoim sztyletem, by się nie męczyła. Niestety nie dało się jej uratować.
- Właściwie... Nie boisz się o swojego przyjaciela, Akkatoshu? - Zwrócił się do Smokołaka, wstając z klęczek i wycierając krew ze sztyletu o rant zielonej peleryny, chowając go z powrotem do pokrowca. - On jest najbardziej bezbronny z nas wszystkich. Szkoda, by coś mu się przypadkiem stało. - Lendanis odwrócił się od ciała sarny i lekkim krokiem podszedł w stronę wierzchowca, przesuwając ostrożnie palcami po jego pysku. Szepnął coś do niego i uśmiechnął się, kiedy koń zarżał, potrząsając grzywą. - Treket twierdzi, że może iść za nami, a później gdzieś się schowa.
Nagle na polanę wypadła zgraja łowczych i nastąpiła wymiana zdań pomiędzy nimi, a Smokołaczką. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych, więc Lendanis był gotów sięgnąć po jedną ze swoich strzał i napiąć cięciwę łuku. W końcu musiało do tego dojść. Ale wszyscy bardzo dobrze poradzili sobie z agresywnymi mężczyznami, którzy uciekli w popłochu. Teraz elf nie miał wątpliwości, że byli mocną drużyną, a przynajmniej dawali sobie radę z wycelowanymi w ich stronę strzałami.
Rzucił raz jeszcze spojrzeniem w stronę umierającej w bólu sarny i podchodząc do niej, klęknął przy niej, aby dobić ją swoim sztyletem, by się nie męczyła. Niestety nie dało się jej uratować.
- Właściwie... Nie boisz się o swojego przyjaciela, Akkatoshu? - Zwrócił się do Smokołaka, wstając z klęczek i wycierając krew ze sztyletu o rant zielonej peleryny, chowając go z powrotem do pokrowca. - On jest najbardziej bezbronny z nas wszystkich. Szkoda, by coś mu się przypadkiem stało. - Lendanis odwrócił się od ciała sarny i lekkim krokiem podszedł w stronę wierzchowca, przesuwając ostrożnie palcami po jego pysku. Szepnął coś do niego i uśmiechnął się, kiedy koń zarżał, potrząsając grzywą. - Treket twierdzi, że może iść za nami, a później gdzieś się schowa.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 641
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Phelan odszedł kawałek od swoich towarzyszy, chcąc dać im chwilę, by mogli spokojnie przygotować się do drogi. Sam usiadł pod drzewem, żeby zaznać jeszcze moment odpoczynku, zanim znowu będzie trzeba walczyć, skradać się, uciekać... Elf przymknął oczy i pewnie przysnąłby, gdyby poprzez półprzymknięte powieki nie zobaczył nagle jakiegoś światła. Otworzył ze zdumieniem oczy, kiedy na policzku poczuł ciepło...
Dziwna istota mu się ukazała, chyba jeden z owianych legendą duchów lasu. Dziewczyna, której ciało żarzyło się ciepłozielonym blaskiem, która włosy miała splecione jak konary starego drzewa, poprzetykane żółknącymi liśćmi... która przyszła do Phelana boso, bezgłośnie... która popatrzyła na niego smutno i pogłaskała go po policzku... a potem umknęła. No a on, oczywiście, poszedł za nią, zapominając o wszystkim. Dokładnie wszystkim.
Owa driada czy leśna rusałka biegła przed nim, niczym błędny ognik, zawsze o krok przed elfem, nie dając się schwytać, aż wywiodła chłopaka o niebieskich włosach gdzieś w las... a co się wydarzyło dalej? Sami zapytajcie Phelana, jak go kiedyś spotkacie.
Dziwna istota mu się ukazała, chyba jeden z owianych legendą duchów lasu. Dziewczyna, której ciało żarzyło się ciepłozielonym blaskiem, która włosy miała splecione jak konary starego drzewa, poprzetykane żółknącymi liśćmi... która przyszła do Phelana boso, bezgłośnie... która popatrzyła na niego smutno i pogłaskała go po policzku... a potem umknęła. No a on, oczywiście, poszedł za nią, zapominając o wszystkim. Dokładnie wszystkim.
Owa driada czy leśna rusałka biegła przed nim, niczym błędny ognik, zawsze o krok przed elfem, nie dając się schwytać, aż wywiodła chłopaka o niebieskich włosach gdzieś w las... a co się wydarzyło dalej? Sami zapytajcie Phelana, jak go kiedyś spotkacie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość