Szepczący Las[Na skraju lasu] I gdzie te przygody?

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Metalowe płyty zbroi pobrzękiwały. Kolejne nachodzące na siebie krople deszczu tworzyły muzykę przyrody. Natura odzywała się przez płatki liści, runo leśne, drzewo strażnicze palące się od środka. Galanoth wsłuchiwał się w otoczenie najwidoczniej zadurzony. Przymknął lekko powieki, oczy badały świat tylko minimalnie. Stojąc tuż przy wyjściu z opustoszałego pnia wydawał się być wyłącznie kamienną figurą stworzoną z elementów ziemi, jasnawych snopów włosów i ceramiki. Stare zdobiennictwo na zbroi Elfa prezentowało się mizernie. O wiele większy efekt przyniosłaby oczyszczająca kąpiel w zamkniętym pomieszczeniu. Najlepiej w karczmie, w której ni ziąb ni chłód nie przeszkadza. Wtedy całość niosłaby się misternością wykonania.
Galanoth pamiętał jeszcze czasy, w których otrzymał zbroję prosto od rzemieślnika pancerzy. Krasnoludzki maestro prawd kowalskich, pan rubinowego kowadła, Elenar XI. Władca wśród kowali, przykład doskonałego dłuta i młota. Oko pełne artyzmu i kreatywności, rozum błyskotliwy i... fascynujący w swej dziwaczności. W nagrodę za obronę rodziny przystąpił do wykonania nietypowej, bo gigantycznej zbroi. W przeciągu tygodnia młody wtedy Thelas opuścił Elenara z rynsztunkiem pełnym podziwu. Misterne ornamenty i symbole straciły swoje znaczenie w przeciągu minionych lat. Doświadczenie nabrane w trakcie wielu wojen i przygód zniszczyło to, co kiedyś dla Galanoth'a było czymś więcej niż tylko znakiem na piersi. Pieczęć smoka widniejąca na piersi, mroczny symbol wyryty krwią zabitego nekromanty, czasem piekła go i paliła. Obawiał się nawet, że wkrótce wypali i skórę prosto do serca. Ból wtedy był nie do zniesienia.
- Niewiasty z rodziny skrzydlatych bywają niewinne i wstydliwe... na ogół. To z kolei sprowadza myśli na tory o twoim bezpieczeństwie, panienko... - odezwał się po chwili, wpatrując się dalej w bezkresną przestrzeń muru stworzonego z lasu - Podróżowanie w samotności takim traktem jest... ryzykowne. Gdziekolwiek byś się nie wybierała, drogie dziewczę, powinnaś szukać kompanii handlowej lub... samych orszaków królewskich. W grupie zawsze raźniej. Przynajmniej nie musiałabyś moknąć wraz z księciem na oddaleniu i... nią.
Spojrzał badawczo w stronę właścicielki wilka. Jej dłonie wnikały w ogień. Galanoth wątpił, by niewiasta parała się piromancją. Równie dobrze mogła wszystkie swoje talenty ukrywać. Coś w zmysłach tropiciela błysnęło przez chwilę, sięgnął pamięcią wstecz ku dawnym czasom obrony muru na Północy. Historię tę opowiadał już Aphrael. Kobieta władająca włócznią miała siostrę. Twarz zawsze chowała w szerokim kapturze z purpurowego materiału...
Ale to były tylko domniemania i półplotki. Elf uśmiechnął się delikatnie gdy tylko uklęknął przy ogniu. Wyciągnął prawą rękę ku płomieniom. Opuszki palców prawie dotykały ognistego poroża. Mężczyzna szeptał coś niewzruszenie, słowa pełne uroków i tajemnic. Wkrótce ogień zyskał na sile, słup stał się wyższy i pełniejszy. On zaś odsunął się nieznacznie od ogniska. Na ziemię sprowadził go zapach świeżego jadła.
- Czy ja widzę... ser? - wszakże oczom nie mógł uwierzyć - Ostatni raz jadłem go... z dobre sto obrotów słońca temu. Stamtąd skąd pochodzę jest go prawie wcale. Krowy wylegują się tylko w podziemnych stajenkach. Trudno zdobyć mleko, trawę... co dopiero zwierzęta na farmy.
Sięgnął po kawałek sera, który przełamał na wiele mniejszych. Jeden po drugim zjadał spokojnie, rozglądając się na obydwie damy.
- Tylko nie pomyślcie sobie zbyt wiele. Północ to jednak piękne miejsce.
Czyżbym specjalnie nie wspomniał o zorzach polarnych i iluminacjach na niebie?
Awatar użytkownika
Sally
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sally »

Istotnie, zjawa bardzo zdziwiła odpowiedź dziewczyny. Mieszanka dwóch skrzydlatych ras... Ciekawe. Jednak dziewczyna nie kwapiła się do opowiadania o sobie, a zjawa nie naciskała. W końcu, to jej życie, jej historia, jej rodzice. I jej dziwna rasa. Na słowa księcia ponuro spojrzała na niego czarnymi, roziskrzonymi oczami, ale nie skomentowała. Komentarz uraził ją, ale nie w powierzchowny, poprzedni sposób. To, co powiedział, zakuło jej w serce, sprowadziło tor myślenia na ponure, niebezpieczne rejony, zaczęła przypominać sobie rzeczy, które powinna zapomnieć, i to dawno, oraz rozbudziło ukryte dotychczasowe instynkty. Ludzie nigdy nie byli skłonni do akceptacji innych istot, lecz oni mieli chociaż racjonalne wytłumaczenie takiego zachowania. Byli po prostu od nich słabsi a przy tym liczniejsi, co jest złą mieszanką, szczególnie, że mieli zapędy na "władców świata". Ale żeby elfy wykazywały taką nietolerancję? A może tu nie chodzi o ogół, tylko o nią! Tylko ona jest traktowana, w najlepszym razie, jak powietrze, w gorszym, jak zagrożenie, którego trzeba się pozbyć. A ona przecież nie przyszła tutaj, by im w jakikolwiek sposób zagrażać. Chciała tylko pobyć trochę w towarzystwie kogoś, kto nie będzie jej rzucał podejrzliwych spojrzeń, kiedy myśli, że ona tego nie widzi. Wyciągnęła ręce z ognia i przyłożyła je do twarzy, ale nie poczuła ciepła, tylko nieprzyjemny chłód. Odwróciła twarz w bok i ukryła ją w dłoniach. W myślach przebiegł jej obraz miecza, który niedawno rycerz przykładał jej nieomal do brzucha. Pomyślała o swoich dawno zmarłych rodzicach. O jej ukochanym, który zginą, próbując ją ratować. I o tym, że nie ma celu, błąkając się po tym padole łez. A wtedy w głowie zabłysło jej coś, co sprawiło, że podniosła głowę, a w oczach błysnęło coś na kształt radości, z posiadania celu, choćby tak ponurego. Uśmiechnęła się smutno sama do siebie, po czym otarła twarz z łzy, która się niebacznie stoczyła z oczu, po czym błagalnie spojrzała na księcia.
- Czy mogę prosić cię o przysługę? -zapytała takim tonem, jakby chodziło o drobnostkę.
Awatar użytkownika
Bonnie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-anioł, pół-Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bonnie »

Bonnie sięgnęła po dość spory placek pieczywa. Z wierzchu był chrupiący, a w środku bardzo miękki i cały pachniał ziołami. Słuchając Galanotha skubała pieczywko, niby od niechcenia kawałki trafiały do jej ust. Ileż to razy słyszała o niewinności swojej, jak i innych młodziutkich dziewczyn. Powtarzano, że świat jest niebezpieczny dla takich istotek. Nim wyruszyła, długo starano się wybić z główki pół anielicy ten piekielny pomysł opuszczenia wioski. Na marne, i całe szczęście.
- Masz rację, mości rycerzu, zgadzam się z tobą. - W jej głosie zabrzmiała nutka entuzjazmu. Uśmiechnęła się do niego, rozrywając ponownie chlebek. - Na tym to wszystko polega. Nie wiem, co spotkam za rogiem. Ale... ta ciekawość, fascynacja świtem. Liczę się ze wszystkimi możliwościami lecz ta pokusa poznania zagłusza obawy. W tym świecie, choć tak niebezpiecznym, znajduję też wiele motywów do moich ballad, ach.
Z początku, gdy Galanoth się przedstawił, nie zwróciła szczególnej uwagi na jego pochodzenie. Ot rycerz z Północy. Lecz teraz... Teraz poruszył, choć delikatnie ten temat. Powiedział wyłącznie o braku krów mlecznych ze względu na niesprzyjające warunki naturalne, a w rezultacie i brak sera. Dziewczyna wysiliła swoje szare komórki. Północ? Co Bonnie o niej wiedziała? Niewiele, praktycznie nic. Podejrzewała, że większość z tych informacji to stek bzdur lub bajek, wymyślonych przez nianie, by straszyć niesforne dzieci. Wyobrażano sobie krainę wiecznie skutą lodem, gdzie drogi prowadzą ciągle przez lasy, a natknięcie się na choćby niewielką osadę ludzką graniczy z cudem, a jedynie krwiożercze bestie przystosowały się do życia w ciężkich warunkach te okolicy. Ponoć różni śmiałkowie, od zwykłych pachołków po mężnych wojów, wyruszali w podróż, by zobaczyć na własne oczy i sprawdzić, ile w opowieściach ludu jest prawdy, a równocześnie okryć się chwałą i mianem "Zdobywcy Północy". To dziwne, ale żaden człek, który próbował "okiełznać" te tajemnicze tereny, nie wrócił lub pojawił się po wielu latach z pomieszanymi zmysłami. A tu, teraz pojawia się szlachcic, który nie dość, że jest w pełni zdrowy na rozumie to też twierdzi, że właśnie tam jego matka wydała go na świat. Niebywałe! Serce Bonnie zabiło mocniej. Słowa mężczyzny poruszyły ją dogłębnie. Nagle zrodziło się te magiczne zainteresowanie. I pytania.. Duuużo pytań. Przysunęła się bliżej mając nadzieję, że pozna więcej szczegółów, że opisze swój ojczysty karaj, dom. Przyrodę, zwierzynę... Dwór! Był księciem przecież.
- Panie - niemalże krzyknęła podekscytowania. Cieszyła się, że najprawdopodobniej z tak znakomitych ust usłyszy opisze Północ - opowiedz coś więcej o pięknie i sekretach świata, w którym się urodziłeś. Nawet nie masz pojęcia, jaką we mnie wzbudziłeś ciekawość. Te opisy byłyby mi natchnieniem do napisania ballady. Ba! Cyklu pieśni. Czuję, że byłby piękne - powiedziała nieskromnie, klaszcząc w dłonie.
Ostatnio edytowane przez Bonnie 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Oderwana skóra chleba smakowała wybornie. Dwiema kromkami pełnego ziół wypieku zamknął postać dziurawego, zjadliwego sera. Rozkoszny smak kobiecego jadła spodobał się zmęczonemu podróżą Elfowi. Galanoth przystał bardziej do ognia, jedzenie wystawił bliżej płomieni, by otuliły chleb wraz z serem. Niegdyś ludy ze Wschodu specjalnością uznawały wypieki tworzone w ogniach magicznych. Tak jak Krasnoludy upatrzyły sobie bóstwa i idoli w czarnych kowadłach, tak Ludność Stepów dominowała w czarowaniu kuchnią. Do dzisiaj Galanoth pamięta stare bitki i kompanie Wędrujących. Matki, stare kobiecinki, dzieci, dorośli wojownicy zwani potocznie barbarzyńcami... Każdy z nich potrafił upolować zwierzynę i zjeść. Ich dłonie płonęły same z siebie. Umagicznienie cielesne? Dziedzictwo genów? Ewenement ludów ze Wschodu zapisał się w pamięci rycerza. Wspomnienie o kulinariach wprawiło usta w drżenie... uśmiech. Delikatny zarys męskich warg przecinał się z cieniami rzucanymi przez ognisko.
- Krainy Północy to teren pełen pułapek i niebezpieczeństw. - ozwał się nagle, spokojnym i bezdusznie stoickim głosem - Nie ma co ukrywać, że bez dobrej drużyny lub rycerstwa samemu trudno poradzić sobie w gęstwinie śniegów i lodu. Pierwsze osady powstawały na bazie krótkich emigracji przez góry... magowie wypędzani z centrum Alaranii gromadzili się na terenach Północy. Byli też wolontariusze, emisariusze... Składka, zlepka wszystkich nacji i osobistości, każdego państwa, królestwa i księstwa... Sztandary lwów, gryfów, ryb, mrówek... niedźwiedzi... Wszystkie społeczeństwa musiały pomagać sobie nawzajem... Ci głupi rywalizowali. Do tej pory w odmętach jaskiń i głębin Krainy można odnaleźć groby... lodowe trumny usłane po pustych polach, na które nikt się nie zapuszcza. Takie cmentarzyska nazywamy w dawnej mowie Her'theal, Północ zaś Infisci. Ewentualnie Kiden. Mowa Krainy zmieniła się wraz z biegiem epok. Kolonie starych państw Alarani zachowały się w większości, niektóre rody zniknęły z mapy za sprawą losu, przeznaczenia, potworów... mgieł wojny. Szalone monstra pożerały osadki i uboższe wioski. Nikt nie spodziewał się upiorów, demonów zimy... ogromnych gigantów i krwiożerczych Wernimów... robali śpiących u podnóża gór. Inne gatunki i rasy nie zasługują nawet na nazwanie... Choć niejedną śmierć moje ostrze posmakowało. Gdy tylko chłopiec osiąga pełnoletność, próbuje się na polowaniach i tropieniu pomniejszych stworów. Aby przeżyć, trzeba walczyć. Mimo obrony magicznej, palisad, wymyślnych pułapek... dalej borykamy się z niebezpieczeństwami. Zagrożenia płynące z wnętrzności Infisci nigdy nie śpi. Powołaliśmy nawet Straż Iglicową... mającą szkolić łowców, myśliwych, obrońców... Każdego zdolnego do walki i godnego tego tytułu młodzieńca... nawet kobiety. Moja siostra uczestniczyła w wielu potyczkach gdy była Strażniczką. Przyroda natomiast - w tej chwili przekroił upieczony chleb i zjadł kawałek - nie jest na pierwszy rzut oka porywająca. Zamrożone góry, stawy... jeziora. Wodospady. Lodowce wetknięte w sam środek gruntu... Wszystko zaś zmienia się gdy zapadnie noc.
Skończył na chwilę opowieść, dociekając potrzeb drugiej damy.
- W czym mogę ci pomóc?
Awatar użytkownika
Sally
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sally »

Sally przez chwilę patrzyła na rycerza z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Najpierw chciałabym cię o coś zapytać - zjawa, w przeciwieństwie do dziewczyny obok nie zamierza bawić się w żadne "pany". Mówiła bezpośrednio, bo i po co te tytuły, pytam się wam. Ton głosu miała chłodny i nieco wzniosły, ale bynajmniej nie specjalnie. Nawet ją to zastanowiło. Czy planując coś takiego nie powinna być rozemocjonowana, zrozpaczona i smutna? Raczej powinna, ale nie była. Była spokojna, może nawet za bardzo, czuła się...No, dobrze. Nawet bardzo dobrze. Prawie była... wesoła? Trochę zaciekawiona, nie za bardzo. Sally miała prawie pół tysiąca lat i mało ją interesowała rzeczywistość. Wiele rzeczy poruszało, tak, i wiele rzeczy smuciło czy złościło. Ale mało ją interesowało. Żyła bardziej we własnym świecie wyobraźni, uczuć i nastrojów.
- Jaki jest twój stosunek do nieumarłych? - wypaliła. Nieco dziwne pytanie, ale nie nieuzasadnione. Jeśli ma stereotypowe podejście do nich, tzn. nienawidzi i boi się, to powinien z radością spełnić jej groźbę, ale jeśli obojętne - po naleganiach także to zrobi. A jeśli trafiła na utajonego wielbiciela nieumarłych, w co wątpiła, to miała plan awaryjny. Nawet największy fan zjaw będzie bronił niewinnej niewiasty, czyż nie? Ma niewinną dziewczynę i cnego, jak sądziłam, rycerza, który rzuciłby się jej na ratunek. Wymieszać składniki i plan gotowy. Nagle sobie przypomniała o czymś. Co się stanie z moim wilczurem? Skupiła się nagle mocno, zaciskając oczy, a kontury jej postaci najpierw się rozmyły, a później wręcz przeciwnie, nabrały wyrazistości. Złapała malca na ręce i położyła na kolanach. Zamyślona, zaczęła głaskać go po brzuchu i za uszami. Po chwili zwróciła się w stronę.
- Właściwie, to ciebie też mam groźbę, ale drobną - uśmiechnęłam się do jej najładniej jak umiałam. Naprawdę uroczy, miły uśmiech bez śladu kpiny czy ironii był u niej rzadkością, a teraz prezentowała go w pełnej krasie, starając się wzbudzić nieco w niej zaufania.
Awatar użytkownika
Bonnie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-anioł, pół-Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bonnie »

Jak już wspomniała, słowa rycerza były natchnieniem. Wraz z usłyszanymi pierwszymi słowami opisu, Bonnie mogła sobie wyobrazić całą krainę. I póki co wszystko to, co mówiono w jej rodzinnych stronach, znalazło potwierdzenie w słowach Galanotha. Martwił, a raczej zadziwił młodą felleriankę ton jego głosu podczas tej opowieści. Wszystko wypływało z niego w sposób beznamiętny, suchy i twardy, jakby opowiadał to setny raz z rzędu. Nie chciała jednak przerywać. Wstała i lekkim, tanecznym krokiem podeszła do swojego plecaka. Notatnik wraz z ołówkiem schowany był w niewielkim mieszku. Miękkość materiału woreczka aż prosił o wyciągnięcie. Nie umknęło dziewczynie ani jedno zdanie i mogła bez większego problemu zabrać się za pisanie. Zdanie po zdaniu, linijka po linijce pojawiały się na kartach. To niezwykłe z jakąż łatwością przychodziło jej tworzenie. Pisarka chciała jednak, by wśród utworów, które miała napisać tej nocy, pojawiły się też takie, które wychwalają i zachęcają do odwiedzenia tej surowej ale równocześnie pięknej krainy, bo do tej pory odkrywały mroczne sekrety zimnej Północy.
Trzy ballady później pozwoliła dłoni na odpoczynek. Gdy tylko notes z tekstami pojawił się obok niej usłyszała miękki głos drugiej niewiasty. Ta zwracając się do Bonnie, uśmiechnęła się miło i dość sympatycznie. Istotka wzbudziła w niej ciekawość. Prośbę? Hmm..-zamruczał wewnętrzny głos w głowie naturianki.
- W miarę moich możliwości, uczynię wszystko. - Odpowiedziała, spoglądając bystrymi oczami na towarzyszkę. Była też niezwykle zaciekawiona pytaniami, które padły w stronę Thelasa. Z zaciętością przysłuchiwała się ich wymianie zdań.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 648
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

O tym, co się wydarzyło później, Bonnie mogłaby napisać balladę, jakich mało, choć pewnie nikt by w nią i tak nie uwierzył. Ale przecież, jak mawiał jeden słynny poeta z Efne, ballady nie są po to, by w nie wierzono, ale żeby się nimi wzruszano.

Rycerz imieniem Galanoth, jeszcze przed chwilą ożywiony i bawiący obie kobiety historiami z dalekiej Północy, nagle znieruchomiał, jak gdyby lód ściął jego duszę. Jego oczy stały się zimne, jakby patrzył na coś bardzo odległego poprzez najczarniejsze otchłanie przestrzeni i czasu. Ktoś mógłby pomyśleć, że to jego reakcja na pytanie Sally, on jednak owego pytania już nawet nie usłyszał. W jego uszach wył bowiem północny wicher, zagłuszając wszystko, co towarzyszki do niego mówiły. Dlaczego?

Początkowo cała trójka myślała, że coś im się przywiduje i że postać krocząca ku nim w strugach ulewnego deszczu to jedynie złudzenie, że zmęczone oczy płatają im figle. Nie mieli racji. Rosła, wysmukła istota spowita w lekkie białe jedwabie, których woda się nie imała, z rogatą czaszką jelenia w miejscu głowy, sunęła ku nim pomiędzy drzewami, powoli, niespiesznie... a im bliżej była, tym dziwniej wyglądał i zachowywał się elf. On też był jedyną osobą, na którą istota zdawała się zwracać jakąkolwiek uwagę. Podeszła bez słowa, podała mu rękę, zimna i straszna jak uosobienie samej Północy, która upomniała się o swojego syna, a on bez słowa i bez świadomości odszedł za nią w las. Zniknęli za szarą ścianą deszczu.

Pozostało po nich tylko lodowate zimno i niejasne wspomnienie. Sally i Bonnie były zupełnie same.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości