Valladon ⇒ [Boczne uliczki]Kradzież nie popłaca?
- Sena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 68
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Zmiennokształtny
- Profesje:
- Kontakt:
Sena przez chwilę kołysała się, jakby rozważając atak. Była jednak okazja, by zdobyć trochę informacji. A jej "towarzysz" z pewnością zamiast zadać właściwe pytania, zacznie tłumaczyć się w jakiś dziwny sposób. Odsunęła się nieco od elfa i powróciła do ludzkiej postaci, co zajęło jej nieco więcej czasu, niż pierwsza przemiana. Wstała z ziemi i otrzepała koszulę, starając się zamaskować w ten sposób ciężki, przyspieszony oddech. Bieg, oraz dwie zmiany postaci były dość męczące.
- Śśśślessssiłeśśś ssasss... - Wężowata syknęła, po czym potrząsnęła gwałtownie głową, próbując przypomnieć sobie, jak dokładnie artykułowało się słowa. - Śledzileś nas. Po co? Ktoś Cię nasssłał?
Z cholewy buta wyjęła kolejny sztylet, którym bawiła się niedbale, podrzucając go i łapiąc. Teraz elf znajdował się między nią a jej "towarzyszem" i zmiennokształtna postanowiła wykorzystać ten fakt. Powoli podchodziła do napastnika, uśmiechając się jednym tylko kącikiem ust i prezentując w ten sposób nieco zbyt ostry kieł. Nie wykonywała jednak żadnych agresywnych ruchów, a wręcz oparła się ramieniem o ścianę, ciężar ciała przenosząc na jedną nogę i przybierając pozę, jaką nieraz udawało jej się kiedyś skusić do ciemnego zaułka ofiarę.
- Śśśślessssiłeśśś ssasss... - Wężowata syknęła, po czym potrząsnęła gwałtownie głową, próbując przypomnieć sobie, jak dokładnie artykułowało się słowa. - Śledzileś nas. Po co? Ktoś Cię nasssłał?
Z cholewy buta wyjęła kolejny sztylet, którym bawiła się niedbale, podrzucając go i łapiąc. Teraz elf znajdował się między nią a jej "towarzyszem" i zmiennokształtna postanowiła wykorzystać ten fakt. Powoli podchodziła do napastnika, uśmiechając się jednym tylko kącikiem ust i prezentując w ten sposób nieco zbyt ostry kieł. Nie wykonywała jednak żadnych agresywnych ruchów, a wręcz oparła się ramieniem o ścianę, ciężar ciała przenosząc na jedną nogę i przybierając pozę, jaką nieraz udawało jej się kiedyś skusić do ciemnego zaułka ofiarę.
Noel nie widział go jak był śledzony, ale był skłonny uwierzyć kobiecie że był. Sam podgląda ludzi, więc nie miał nic przeciwko temu. Gorzej z wtrącaniem się w nie swoje sprawy. Jednak nie zamierzał być zły na nieznajomego, dzięki niemu zdobył zaufanie dziewczyny. Powinien odpowiedzieć mu na pytanie po co go gonił. Nie powie mu przecież że on go nie ścigał, tylko chciał zwinąć pierścień tej kobiecie a ona za nim biegła. Mógłby nakłamać w tej sprawie, ale zrobi to dopiero jak mężczyzna będzie nalegał. Czuł że powie więcej kobiecie, gdy on się nie będzie wtrącał. Był ciekawy jak wygląda mężczyzna więc zaczął się powoli zbliżać, jednak nie za blisko żeby nie mógł w nim dostrzec czegoś dziwnego. Nie zamierzał przyjmować z powrotem cielesnej powłoki. Zmęczył się, a taki środek ostrożności nigdy nie zaszkodzi.
- Eryviel
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Śledziłem? - Spytał poirytowany. - Ja śledziłem? Przez pół miasta mnie goniliście próbując mnie złapać.
Wiedział, że za plecami ma mężczyznę. Jednak nim się nie przejmował. To ona był głównym zagrożeniem. O ile można ją nazwać zagrożeniem. Elf chciał się dowiedzieć kim ona jest. Odpowiadając na jej pytania tego nie zrobi. Wzrokiem wodził za podrzucanym sztyletem. Nie była to groźna broń. Chociaż i tak mogła go zabić.
Kobieta... wdzięczyła się? Czyżby okazała się być zwyczajną dziwką? Widział podobne pozy przybierane przez wszelakiego rodzaju dziwki i kurtyzany w różnych miastach. Widział ich wiele. W burdelach i zamtuzach można było dostać wiele zleceń... Jednak jej ubranie nie świadczy by wykonywała akurat ten zawód.
Mężczyzna milczał. Elf nie bardzo mógł go zobaczyć. Położenie i kaptur wykluczały możliwość zobaczenia go. Jednak póki co nie wiedział w nim potencjalnego zagrożenia.
Wiedział, że za plecami ma mężczyznę. Jednak nim się nie przejmował. To ona był głównym zagrożeniem. O ile można ją nazwać zagrożeniem. Elf chciał się dowiedzieć kim ona jest. Odpowiadając na jej pytania tego nie zrobi. Wzrokiem wodził za podrzucanym sztyletem. Nie była to groźna broń. Chociaż i tak mogła go zabić.
Kobieta... wdzięczyła się? Czyżby okazała się być zwyczajną dziwką? Widział podobne pozy przybierane przez wszelakiego rodzaju dziwki i kurtyzany w różnych miastach. Widział ich wiele. W burdelach i zamtuzach można było dostać wiele zleceń... Jednak jej ubranie nie świadczy by wykonywała akurat ten zawód.
Mężczyzna milczał. Elf nie bardzo mógł go zobaczyć. Położenie i kaptur wykluczały możliwość zobaczenia go. Jednak póki co nie wiedział w nim potencjalnego zagrożenia.
- Sena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 68
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Zmiennokształtny
- Profesje:
- Kontakt:
- Śledziłeśś... - Sena co jakiś czas zerkała możliwie dyskretnie za elfa, pilnując, co robił drugi z mężczyzn. - Najpierw sssiedziałeś tam... potem na dachu... Goniliśśmy, bo uciekałeś. Niewinni nie uciekają, prawda, ssssłonko?
Przy ostatnich słowach zaprzestała podrzucania sztyletu, zamiast tego zaczęła czyścić nim paznokcie. Co przy jej dbałości o wygląd nie było właściwie potrzebne.
- W całej okolicy czuć Twój zzapach. Nie wierzę w przypadki. Przyssłał Cię mój zleceniodawca? Czy kto? Nie chcielibyśmy, żebym mussiała Cię ukąśścić, prawda, sssskarbie?
Zmiennokształtna kilkakrotnie wysunęła i schowała język gwałtownymi ruchami, trwającymi raptem ułamki sekund. Zgrywała znacznie bardziej pewną siebie, niż była w rzeczywistości. Po kolejnej przemianie byłaby wycieńczona. Ale elf nie musiał o tym wiedzieć. Mogła za to, dla poprawienia własnego samopoczucia, upewnić się, aby jej sztylet miał na sobie choć odrobinę trucizny. Dlatego powoli, spokojnie przesunęła czubkiem języka najpierw po jednej, a potem drugiej stronie klingi, usiłując zachować kontakt wzrokowy. Jeśli jej "towarzysz" miał w planie zrobić jakikolwiek użytek z otrzymanej broni, powinien to zrobić, zanim elf skupi uwagę również na nim.
Przy ostatnich słowach zaprzestała podrzucania sztyletu, zamiast tego zaczęła czyścić nim paznokcie. Co przy jej dbałości o wygląd nie było właściwie potrzebne.
- W całej okolicy czuć Twój zzapach. Nie wierzę w przypadki. Przyssłał Cię mój zleceniodawca? Czy kto? Nie chcielibyśmy, żebym mussiała Cię ukąśścić, prawda, sssskarbie?
Zmiennokształtna kilkakrotnie wysunęła i schowała język gwałtownymi ruchami, trwającymi raptem ułamki sekund. Zgrywała znacznie bardziej pewną siebie, niż była w rzeczywistości. Po kolejnej przemianie byłaby wycieńczona. Ale elf nie musiał o tym wiedzieć. Mogła za to, dla poprawienia własnego samopoczucia, upewnić się, aby jej sztylet miał na sobie choć odrobinę trucizny. Dlatego powoli, spokojnie przesunęła czubkiem języka najpierw po jednej, a potem drugiej stronie klingi, usiłując zachować kontakt wzrokowy. Jeśli jej "towarzysz" miał w planie zrobić jakikolwiek użytek z otrzymanej broni, powinien to zrobić, zanim elf skupi uwagę również na nim.
Był na tyle blisko że widział że nieznajomy jest wysoki. Niestety nie mógł zobaczyć twarzy. Nie dość że mężczyzna miał kaptur na głowie, to jeszcze patrzył się w stronę kobiety. Bliżej nie podejdzie bo sam się zdradzi. Co ta kobieta wyprawia? Zamiast łagodzić sytuacje grozi mu tak jak jemu wcześniej. Kim jest zleceniodawca? Jednego był pewien miał do czynienia z płatnym mordercą. Tylko kto nim był kobieta czy mężczyzna, a może oboje? Pomimo swojej przestępczej przeszłości, bał się, zawsze się bał, dlatego nigdy nie brał się za mokra robotę. To już nie jest zabawa, pierścień nie jest tego wart. Ludzi jednak charakteryzuje to że życie jest pełne takich sytuacji, w których nie mogą po prostu zniknąć tak jak on teraz chciał. Ta myśl dała mu siłę żeby jeszcze tam być i rozwiązać tą sytuację bez przelewu krwi.
- Koleżanka nie chciała, widzi pan że jest wystraszona tą całą sytuacją bez wyjścia.- Mówił drżącym głosem – Jest dokładnie taka sam jak z pijaczkiem. Piję żeby zapomnieć że piję. Pan uciekał my pana goniliśmy, a o tej porze nie jest bezpiecznie. Postawie panu piwo i rozstaniemy się w pokoju. - Wyglądał żałośnie mówiąc to, ale nie tracił czujności, ciągle trzymał sztylet w ręku i nie zbliżał się do nieznajomego.
- Koleżanka nie chciała, widzi pan że jest wystraszona tą całą sytuacją bez wyjścia.- Mówił drżącym głosem – Jest dokładnie taka sam jak z pijaczkiem. Piję żeby zapomnieć że piję. Pan uciekał my pana goniliśmy, a o tej porze nie jest bezpiecznie. Postawie panu piwo i rozstaniemy się w pokoju. - Wyglądał żałośnie mówiąc to, ale nie tracił czujności, ciągle trzymał sztylet w ręku i nie zbliżał się do nieznajomego.
- Eryviel
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Nie umknęło elfowi jak zmiennokształtna rzuca tamtemu spojrzenie. Przemówił. Jak mu odpowiedzieć. Ta kobieta jest nieobliczalna. Przecież nie obróci się do niej plecami. Zrobił raczej powolny krok w bok. Potem następny. Chciał ich mieć przed sobą. Obydwoje.
- Bez wyjścia? - spytał niby zdziwiony elf. - Badałem teren. Odszedłem a wy co? Zaczęliście mnie gonić. Teraz ona chce mnie zabić. Ty zaś nie. O co tu do piekieł chodzi?
Mógł ich zgubić. Z tego miejsca już by go nie wyśledzili. Był coraz bardziej głodny. Może to piwo i dobry pomysł.
- Przemówisz jej do rozsądku - zaczął. - Nie przeleje się krew. Chyba dobra propozycja?
- Bez wyjścia? - spytał niby zdziwiony elf. - Badałem teren. Odszedłem a wy co? Zaczęliście mnie gonić. Teraz ona chce mnie zabić. Ty zaś nie. O co tu do piekieł chodzi?
Mógł ich zgubić. Z tego miejsca już by go nie wyśledzili. Był coraz bardziej głodny. Może to piwo i dobry pomysł.
- Przemówisz jej do rozsądku - zaczął. - Nie przeleje się krew. Chyba dobra propozycja?
- Sena
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 68
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Zmiennokształtny
- Profesje:
- Kontakt:
Sena zbyt skupiła się na pilnowaniu elfa, by zauważyć, że drugi mężczyzna coś mówił. Prawdę powiedziawszy, zwyczajnie nie usłyszała ani słowa, a nie patrzyła na jego usta, by móc coś wyczytać z ruchu. Dlatego słowa ciemnoskórego zaskoczyły ją.
- Ej! Ja tu jessstem! Jak mówicie, to głośniej, na bogów, albo tak, żebym widziała. Widzieliście węża, ja prawie nie słyszę! I jestem tu chyba jedyną rozsssądną osobą. - Zmiennokształtna oparła pięści na biodrach z wyrazem niezadowolenie na twarzy. Ale mówiąc prawie się nie zacinała. Jedynie słowo "rozsądna" sprawiło jej wyraźny problem i zasyczała przy wymowie. A to i tak był niemały sukces w jej przypadku. - Chcę Cie zabić, bo przeszkadzałeśś mi w sspokojnym jedzeniu! Głodna jesstem!
Mimo ostatnich słów, schowała sztylet do pochwy w cholewie buta i wyciągnęła wyczekująco dłoń do "towarzysza".
- Moja broń... - Nagle Senę jakby coś tknęło, gdyż druga ręka powędrowała do jej sakiewki, gdzie sprawdziła dokładnie, czy nowe błyskotki były na miejscu i w dobrym stanie. Widząc, czy raczej czując, że wszystko było w porządku, odgarnęła zabłąkany kosmyk z czoła. Był to tak zwyczajny gest, że przez chwilę wyglądała prawie jak zwykła ludzka kobieta. Gdyby tylko przy okazji nie sprawdziła odruchowo powietrza językiem.
- Ej! Ja tu jessstem! Jak mówicie, to głośniej, na bogów, albo tak, żebym widziała. Widzieliście węża, ja prawie nie słyszę! I jestem tu chyba jedyną rozsssądną osobą. - Zmiennokształtna oparła pięści na biodrach z wyrazem niezadowolenie na twarzy. Ale mówiąc prawie się nie zacinała. Jedynie słowo "rozsądna" sprawiło jej wyraźny problem i zasyczała przy wymowie. A to i tak był niemały sukces w jej przypadku. - Chcę Cie zabić, bo przeszkadzałeśś mi w sspokojnym jedzeniu! Głodna jesstem!
Mimo ostatnich słów, schowała sztylet do pochwy w cholewie buta i wyciągnęła wyczekująco dłoń do "towarzysza".
- Moja broń... - Nagle Senę jakby coś tknęło, gdyż druga ręka powędrowała do jej sakiewki, gdzie sprawdziła dokładnie, czy nowe błyskotki były na miejscu i w dobrym stanie. Widząc, czy raczej czując, że wszystko było w porządku, odgarnęła zabłąkany kosmyk z czoła. Był to tak zwyczajny gest, że przez chwilę wyglądała prawie jak zwykła ludzka kobieta. Gdyby tylko przy okazji nie sprawdziła odruchowo powietrza językiem.
I jak tu jej przemówić do rozsądku. Jak to uda mu się zrobić to, pierścień nie będzie większym wyzwaniem. Nie wiedział czy lepiej jest dla niego że kobieta nic nie usłyszała. Było mu jej żal, była w gorszej sytuacji od niego. Miała dobry węch którego on nie miał, ale była pół głucha. Śmiesznie się dobrali. Tylko jak jej wytłumaczyć. Gdyby nie ta groźba, mógł stwierdzić, że ona tak naprawdę wszystko słyszała i też ma pokojowe zamiary. Kiedy ona sobie wymyśliła że jest rozsądna? Gdyby nie okoliczności pewnie by jej to wypomniał, teraz jednak musi jej wytłumaczyć pokojowe zamiary tego pana.
Najpierw jednak odda jej sztylet. Jak powinien to zrobić? Teraz sztylet jest częścią jego i przechodzi przez wszystko tak jak on. Nie może jej dać od tak do ręki. Mógłby znowu przybrać cielesną powłokę, ale jak później pójdą na to piwo, będzie w jeszcze gorszej sytuacji. Musi oszczędzać siły żeby utrzymać pozory. No właśnie pozory, spojrzał na ręce, które stawały się coraz bardziej przezroczyste. Przez nich się nie pilnował. Przywrócił je do normy i wystawił rękę z sztyletem nad dłonią dziewczyny. Upuścił go, licząc że dziewczyna go złapie w powietrzu.
- Drugi tam leży – pokazał na sztylet – Nie znalazłem tego który dałaś mi po raz pierwszy, ale pewnie gdzieś jest. Ustaliliśmy że się dzisiaj nie pozabijamy. On nas nie zabije a my jego. Dla naszego dobra mogłabyś uszanować decyzje. - Mówiąc to starał się to robić głośno i wyraźnie. Beznadziejny z niego dyplomata, feministka zrobi wszystko żeby nie uszanować tej decyzji. Musiał by się stać cud żeby to zadziałało.
Najpierw jednak odda jej sztylet. Jak powinien to zrobić? Teraz sztylet jest częścią jego i przechodzi przez wszystko tak jak on. Nie może jej dać od tak do ręki. Mógłby znowu przybrać cielesną powłokę, ale jak później pójdą na to piwo, będzie w jeszcze gorszej sytuacji. Musi oszczędzać siły żeby utrzymać pozory. No właśnie pozory, spojrzał na ręce, które stawały się coraz bardziej przezroczyste. Przez nich się nie pilnował. Przywrócił je do normy i wystawił rękę z sztyletem nad dłonią dziewczyny. Upuścił go, licząc że dziewczyna go złapie w powietrzu.
- Drugi tam leży – pokazał na sztylet – Nie znalazłem tego który dałaś mi po raz pierwszy, ale pewnie gdzieś jest. Ustaliliśmy że się dzisiaj nie pozabijamy. On nas nie zabije a my jego. Dla naszego dobra mogłabyś uszanować decyzje. - Mówiąc to starał się to robić głośno i wyraźnie. Beznadziejny z niego dyplomata, feministka zrobi wszystko żeby nie uszanować tej decyzji. Musiał by się stać cud żeby to zadziałało.
- Eryviel
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Spoglądał na nich i wyczekiwał. To od nich, zależy czy ich zabije, czy nie. Nie chciał tego. Trzy trupy w jedną noc mogą wzbudzić podejrzenie. A to akurat nie jest mu potrzebne. Jednak, co jeśli go do tego zmuszą? Narazi na możliwość niepowodzenia swoje zadanie? Jak to wpłynie na jego reputację?
Mężczyzna jak widać również nie chciał przelewu krwi. Kobieta zaś... była przygłucha. W dodatku Eryviel miał coraz większe wrażenie, że nie jest przy zdrowych zmysłach. Słyszał o wilkołakach, którzy tracili rozum z powodu swojego drugiego ja. Może z nią jest to samo? Lepiej mieć się w pogotowiu. Może być nieobliczalna. Aż dziwne, że ten jegomość wybrał sobie taką towarzyszkę.
- To jak będzie?
Mężczyzna jak widać również nie chciał przelewu krwi. Kobieta zaś... była przygłucha. W dodatku Eryviel miał coraz większe wrażenie, że nie jest przy zdrowych zmysłach. Słyszał o wilkołakach, którzy tracili rozum z powodu swojego drugiego ja. Może z nią jest to samo? Lepiej mieć się w pogotowiu. Może być nieobliczalna. Aż dziwne, że ten jegomość wybrał sobie taką towarzyszkę.
- To jak będzie?
Sena złapała sztylet w powietrzu i schowała. Jej słaby wzrok nie pozwolił jej dostrzec że z chłopakiem jest coś nie tak. Zdziwił ją jednak sposób podania sztyletu przez chłopaczka.
- Nie będzieszszsz mi mówił co mam robić – zwróciła się do niego.
Kazała by mu podnieść ten drugi, ale wolała żeby nie był uzbrojony. Ciągle nie spuszczała oczu z uzbrojonego mężczyzny. Szybkim ruchem schyliła się po drugi. Była głodna, a jutro jest ten piekielny bal. Musi być w dobrej formie. Przez nich nie mogła się pożywić i była głodna.
Dzisiaj nic ci nie sssrobię. Jutro to już inna sprawa. - już się nie denerwuje. Kiedy dała sobie uśpić czujność. I tak będzie ich obserwować. Nie rozglądała się za trzecim sztyletem, nie mogła pozwolić się rozproszyć, ktoś zdążył już go na pewno ukraść.
Noel nie sądził że to zadziała. Kobieta jednak ma trochę oleju w głowie. Tylko po co mu znowu grozi.
- Widzisz jak ładnie ci odpowiedziała – Spróbował sprawić żeby nie zauważył końcówki jej wypowiedzi. Powiedział to trochę ciszej żeby kobieta go nie usłyszała. Teraz powinien się wymigać od tego piwa i zwinąć pierścień puki jest spokojnie. Spojrzał na sakwę w której trzyma pierścień. Teraz bez ciała nie może sięgnąć po błyskotkę, przechodzi teraz przez wszystko. Jak się wymiga od piwa to spróbuje niepostrzeżenie sięgnąć już z powłoką cielesną. Jeśli mu się nie uda wymigać będzie mógł zrobić to dopiero w karczmie. Spojrzał jeszcze na ręce i na nogi. Nie zaczął znowu znikać, więc wszystko gra.
- Nie będzieszszsz mi mówił co mam robić – zwróciła się do niego.
Kazała by mu podnieść ten drugi, ale wolała żeby nie był uzbrojony. Ciągle nie spuszczała oczu z uzbrojonego mężczyzny. Szybkim ruchem schyliła się po drugi. Była głodna, a jutro jest ten piekielny bal. Musi być w dobrej formie. Przez nich nie mogła się pożywić i była głodna.
Dzisiaj nic ci nie sssrobię. Jutro to już inna sprawa. - już się nie denerwuje. Kiedy dała sobie uśpić czujność. I tak będzie ich obserwować. Nie rozglądała się za trzecim sztyletem, nie mogła pozwolić się rozproszyć, ktoś zdążył już go na pewno ukraść.
Noel nie sądził że to zadziała. Kobieta jednak ma trochę oleju w głowie. Tylko po co mu znowu grozi.
- Widzisz jak ładnie ci odpowiedziała – Spróbował sprawić żeby nie zauważył końcówki jej wypowiedzi. Powiedział to trochę ciszej żeby kobieta go nie usłyszała. Teraz powinien się wymigać od tego piwa i zwinąć pierścień puki jest spokojnie. Spojrzał na sakwę w której trzyma pierścień. Teraz bez ciała nie może sięgnąć po błyskotkę, przechodzi teraz przez wszystko. Jak się wymiga od piwa to spróbuje niepostrzeżenie sięgnąć już z powłoką cielesną. Jeśli mu się nie uda wymigać będzie mógł zrobić to dopiero w karczmie. Spojrzał jeszcze na ręce i na nogi. Nie zaczął znowu znikać, więc wszystko gra.
- Eryviel
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Zastanawiał się co teraz. Sprawa wyglądała na załatwioną. Był głodny. Tylko jakoś siedzenie z tym dziwnym towarzystwem niezbyt mu było na rękę. Miał zlecenie do wykonania. I jutro będzie ku temu najlepsza okazja. Siedząc z nimi nie łatwo będzie się dobrze przygotować. Musi coś wymyślić.
Jakiś kształt mignął w prostopadłej uliczce tuż obok nich. "To pewnie kot." - pomyślał. Elf nawet nie drgnął. Chociaż podejrzany ruch o tej porze wydaje się nie być czymś dobrym. Równie dobrze to może być zabójca dybający na jego życie. Umrzeć niezbyt mu się uśmiechało. Eryviel wpatrywał się w dwójkę nie wiedząc co powiedzieć. Ten ruch go zaniepokoił. Było ciemno. Na niebie jarzył się światłem rogalowaty księżyc. Wystarczyło spojrzeć w górę, by zobaczyć niezliczone ilości małych, świecących punkcików. A on stał w jednym z niebezpiecznych miast w towarzystwie dwóch dziwolągów. Na dodatek coś koło nich było. A może jest?
Elf przekręcił głowę by zerknąć w tamtą uliczkę. Nic tam nie było. Przynajmniej tak wyglądało. Ryzykowanie było przenieść wzrok z tej kobiety. Mogła zaatakować. Przecież była nieobliczalna. Wygląda na to, że powodów do niepokoju zamiast ubywać, to przybywa...
Jakiś kształt mignął w prostopadłej uliczce tuż obok nich. "To pewnie kot." - pomyślał. Elf nawet nie drgnął. Chociaż podejrzany ruch o tej porze wydaje się nie być czymś dobrym. Równie dobrze to może być zabójca dybający na jego życie. Umrzeć niezbyt mu się uśmiechało. Eryviel wpatrywał się w dwójkę nie wiedząc co powiedzieć. Ten ruch go zaniepokoił. Było ciemno. Na niebie jarzył się światłem rogalowaty księżyc. Wystarczyło spojrzeć w górę, by zobaczyć niezliczone ilości małych, świecących punkcików. A on stał w jednym z niebezpiecznych miast w towarzystwie dwóch dziwolągów. Na dodatek coś koło nich było. A może jest?
Elf przekręcił głowę by zerknąć w tamtą uliczkę. Nic tam nie było. Przynajmniej tak wyglądało. Ryzykowanie było przenieść wzrok z tej kobiety. Mogła zaatakować. Przecież była nieobliczalna. Wygląda na to, że powodów do niepokoju zamiast ubywać, to przybywa...
Szkoda że mężczyzna nic nie odpowiedział. Sena nie była pewna, czy ona nie słyszała, czy nic nie powiedział. Nie wykryła żadnego ruchu ust. Tym bardziej była skupiona na mężczyźnie. Nie mogła zapominać o drugim. Sprawiło to że nie zauważyła, że jest tu ktoś nowy, lub coś nowego. Stanęła tak żeby mieć ich obydwu na oku, i zaczęła kopać ściany tak jak poprzednio. Nie odwracając się. Przez nich nie mogła złapać ani jednego szczura. Nie ufa im na tyle żeby stracić ich z oczu, jeśli nie spojrzy na ziemię nie złapie ani jednego szczura. Była coraz bardziej wkurzona.
Ty Obiessałeśśś mi kolasssscję – Zwróciła się do młodzieńca. Wtedy do jej nosa zaczął docierać zapach krwi który stopniowo się nasilał.
Ktossss tu jessssst – Tym dłużej tu przebywa, tym więcej przybywa osób – Ja nie wytsszszymam – krzykneła.
Na końcu uliczki stał młody świeżo przemieniony wampir. Nie panował nad swoimi instynktami. Ciągle był głodny i trafiły mu się kolejne 3 ofiary tej nocy. Już był poplamiony krwią poprzednich, stąd pewnie wziął się ten zapach. W takiej chwili powinien gdzieś być jego stwórca i próbować go opanować. Młody wampir nie wiedział pewnie że rano słońce może go zabić. Gdy się obudził nikogo przy nim nie było, został pozostawiony swoim własnym rządzą. Był niezwykle silny i szybki. Nie umiał jednak korzystać z jakiekolwiek nowej zdolności. Jego umysł był tak opanowany żądzą krwi że nie mógł klarownie myśleć. Obmyślenie jakiejś strategi nie wchodziło w grę. Nie był uzbrojony, ale miał ostre paznokcie. Swoimi nowymi wyostrzonym zmysłami poczuł 2 osoby i zobaczył 3. Nie zastanawiał się dlaczego. Ważne było jedzonko.
O nie znowu zaczyna. Szkoda że ostatnio miała rację. Noel nie widział i nie słyszał nikogo nowego, jednak wiedział że co do tej sprawy może jej zaufać. Tym razem jednak jak kobieta znowu zacznie gonić tego kogoś nie pobiegnie za nią. Pierścień nie jest tyle wart. Sprawę kolacji wolał jednak przemilczeć. Skoro dziewczyna tak szybko zmieniła temat nie zamierzał do niego wracać. Sprawdził jeszcze raz ręce i nogi.
- Ty kogoś widzisz – rzucił do mężczyzny. Nie proponował sprawdzenia. Miał już wszystkiego dosyć, a czuł że zaraz wszystko zacznie się od nowa.
Ty Obiessałeśśś mi kolasssscję – Zwróciła się do młodzieńca. Wtedy do jej nosa zaczął docierać zapach krwi który stopniowo się nasilał.
Ktossss tu jessssst – Tym dłużej tu przebywa, tym więcej przybywa osób – Ja nie wytsszszymam – krzykneła.
Na końcu uliczki stał młody świeżo przemieniony wampir. Nie panował nad swoimi instynktami. Ciągle był głodny i trafiły mu się kolejne 3 ofiary tej nocy. Już był poplamiony krwią poprzednich, stąd pewnie wziął się ten zapach. W takiej chwili powinien gdzieś być jego stwórca i próbować go opanować. Młody wampir nie wiedział pewnie że rano słońce może go zabić. Gdy się obudził nikogo przy nim nie było, został pozostawiony swoim własnym rządzą. Był niezwykle silny i szybki. Nie umiał jednak korzystać z jakiekolwiek nowej zdolności. Jego umysł był tak opanowany żądzą krwi że nie mógł klarownie myśleć. Obmyślenie jakiejś strategi nie wchodziło w grę. Nie był uzbrojony, ale miał ostre paznokcie. Swoimi nowymi wyostrzonym zmysłami poczuł 2 osoby i zobaczył 3. Nie zastanawiał się dlaczego. Ważne było jedzonko.
O nie znowu zaczyna. Szkoda że ostatnio miała rację. Noel nie widział i nie słyszał nikogo nowego, jednak wiedział że co do tej sprawy może jej zaufać. Tym razem jednak jak kobieta znowu zacznie gonić tego kogoś nie pobiegnie za nią. Pierścień nie jest tyle wart. Sprawę kolacji wolał jednak przemilczeć. Skoro dziewczyna tak szybko zmieniła temat nie zamierzał do niego wracać. Sprawdził jeszcze raz ręce i nogi.
- Ty kogoś widzisz – rzucił do mężczyzny. Nie proponował sprawdzenia. Miał już wszystkiego dosyć, a czuł że zaraz wszystko zacznie się od nowa.
- Eryviel
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Miał dziwne przeczucie. To nie był zwykł kot. Kot by nie zwrócił jego uwagi. To na pewno nie kot.
- Ktoś tu jessst - wysyczała kobieta.
Dostrzegł go. Był niedaleko. Widział go coraz dokładniej w miarę jak się zbliżał. Był przeciętnego wzrostu. Coś koło metra osiemdziesięciu. Może mniej? Może więcej? Był wątły. Przynajmniej w mniemaniu elfa. Twarz miał raczej bladą. Zwłaszcza, gdy padało na nią światło księżyca. Ubrany był w białą, aczkolwiek okrwawioną koszulę z falbankami. Spodnie miał zwiewne, koloru czerwonego. Oraz w skórzane ciżmy. Niby zwykły mieszczanin. Jednak wyglądał przerażająco. Wampir podszedł na tyle blisko, by elf dostrzegł jego twarz. Umarlak miał usta we krwi. Nawet nie wytarł ich po uczcie. Nos miał spory, brodę zaś zdobił zadbany zarost. Kroczył w ich kierunku jak w transie. Miał tylko jeden cel. Krew.
Elf poprawił rękojeści w dłoniach i ugiął lekko nogi. Nie wiedział czy jego ostrza zrobią coś wampirowi. Były magiczne w pewien sposób, ale... może być ciężko.
-Radzę się przygotować. On nie chce z nami porozmawiać.
- Ktoś tu jessst - wysyczała kobieta.
Dostrzegł go. Był niedaleko. Widział go coraz dokładniej w miarę jak się zbliżał. Był przeciętnego wzrostu. Coś koło metra osiemdziesięciu. Może mniej? Może więcej? Był wątły. Przynajmniej w mniemaniu elfa. Twarz miał raczej bladą. Zwłaszcza, gdy padało na nią światło księżyca. Ubrany był w białą, aczkolwiek okrwawioną koszulę z falbankami. Spodnie miał zwiewne, koloru czerwonego. Oraz w skórzane ciżmy. Niby zwykły mieszczanin. Jednak wyglądał przerażająco. Wampir podszedł na tyle blisko, by elf dostrzegł jego twarz. Umarlak miał usta we krwi. Nawet nie wytarł ich po uczcie. Nos miał spory, brodę zaś zdobił zadbany zarost. Kroczył w ich kierunku jak w transie. Miał tylko jeden cel. Krew.
Elf poprawił rękojeści w dłoniach i ugiął lekko nogi. Nie wiedział czy jego ostrza zrobią coś wampirowi. Były magiczne w pewien sposób, ale... może być ciężko.
-Radzę się przygotować. On nie chce z nami porozmawiać.
Sena wzięła dwa sztylety. Wiedziała że nie ma szans. Lepiej radziła sobie w postaci węża. Wolała jednak zostać w postaci człowieka w celach komunikacyjnych. Starczyło by jej siły na jedną przemianę, ale nie na dwie. Zapomniała o tym że odebrała broń chłopaczkowi. I tak nie robił z niej pożytku. Miała dzięki temu niedopatrzeniu więcej rzutów. W pojedynkę nie dała by sobie rady, ale jest ich przecież trójka. Nie widziała z chłopaczka większego pożytku, jednak musiał być jakiś powód dla którego jest w środku nocy na ulicy.
Noel nie był uzbrojony, dopiero teraz zobaczył wampira. Z wampirami nie ma przelewek. Zawsze uważał żeby jakiegoś nie okraść. Śmierć nie jest dla nich czymś wielkim. Przy tym są szybkie i nie można uciec. Nieznajomy miał racje co do braku dyskusji z nim. Mógł mieć co chce. Wampir nie zrobił by mu krzywdy. Na pewno nie pod tą postacią. Nie może jednak być bezbronny. Zdjął plecak i wyjął z niego sztylet. Mogło to wyglądać, pokracznie i bezcelowo. Zwłaszcza że odwrócił się tyłem do bestii. Było to bardzo nieodpowiedzialne, wampir mógł być tuż za nim.
Noel nie był uzbrojony, dopiero teraz zobaczył wampira. Z wampirami nie ma przelewek. Zawsze uważał żeby jakiegoś nie okraść. Śmierć nie jest dla nich czymś wielkim. Przy tym są szybkie i nie można uciec. Nieznajomy miał racje co do braku dyskusji z nim. Mógł mieć co chce. Wampir nie zrobił by mu krzywdy. Na pewno nie pod tą postacią. Nie może jednak być bezbronny. Zdjął plecak i wyjął z niego sztylet. Mogło to wyglądać, pokracznie i bezcelowo. Zwłaszcza że odwrócił się tyłem do bestii. Było to bardzo nieodpowiedzialne, wampir mógł być tuż za nim.
- Eryviel
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Nie wiedział, czy powinien walczyć, czy lepiej zwiewać póki można. Szansę na ucieczkę są niewielkie. Chociaż, jakby zajął się ucztowaniem tamtą dwójką... to by się mogło udać. Jednak taki obrót wydarzeń byłby mało prawdopodobny. Z tego co wiedział wampiry są szybkie. Nie pozwoliłby uciec swojej ofierze. Nie znał się za bardzo na wampirach. Wiedział, że są podatne na srebro, barachit i jakieś czary. Nie wiedział też, czy jego ostrza zrobią krzywdę wampirowi. Obawiał się, że nie. Przełamują magiczne bariery chroniące cel, jednak to chyba nie jest bariera.
Śmiesznie to wyglądało. Kobieta ze sztyletami, nie przemieniła się nawet w węża. Chociaż i tak pewnie nic by mu nie zrobiła. Natomiast mężczyzna chwycił sztylet i... obrócił się plecami. Pomyleńcy! - niemal to wykrzyknął Eryviel. On sam zresztą nie wyglądał lepiej. Jego ostrza nie był dużo dłuższe niż sztylety.
Wampir był coraz bliżej. Już nie było odwrotu. Trzeba było uciekać...
Śmiesznie to wyglądało. Kobieta ze sztyletami, nie przemieniła się nawet w węża. Chociaż i tak pewnie nic by mu nie zrobiła. Natomiast mężczyzna chwycił sztylet i... obrócił się plecami. Pomyleńcy! - niemal to wykrzyknął Eryviel. On sam zresztą nie wyglądał lepiej. Jego ostrza nie był dużo dłuższe niż sztylety.
Wampir był coraz bliżej. Już nie było odwrotu. Trzeba było uciekać...
Wampir nie wybierał sobie ofiary, zaatakował tą która była najbliżej. Rzucił się w stronę Noela. Już prawie go miał ale Sena rzuciła w niego jednym ze swoich ostrzy. Nawet trafiła w tors. Nic jednak nie zrobiło to krwiopijcy.
Szszczemu to nie dzsssiała? - krzyknęła – Gdy ja wsssciebie rzszszucam to maszszsz umierać – krzyknęła jeszcze głośniej. Nie pasowała jej rola ofiary, zwłaszcza że nieumarły zaczął biec w jej stronę. Gdyby wiedziała co go zabija, może by zmieniła strategię. Rzuciła jeszcze dwa sztylety w stronę wampira. Tym razem spudłowała, ale spowolniło to wampira. Ze złości jad zbierał jej się w ustach. Patrzyła ciągle na krwiopijcę, nie mogła stracić go z oczu. Zbliżyła się jednak do mężczyzny którego wcześniej ścigała, wiedziała że ma dwa solidne ostrza i nie pomoże jej na odległość. Na tego drugiego nie miała co liczyć, ofiara się odwrócił do wampira tyłem i musiała mu ratować życie. Wampir dopadł Senę i zanurzył w jej szyi kły. Zanim jednak to zrobił Sena splunęła mu prosto w oczy trucizną. Został chwilowo oślepiony, ale mu to nie przeszkadzało, sączył teraz cieplutką krew.
Kobieta uratowała mu życie, którego i tak nie miał. Teraz jest pożywką tego wampira, musi jak najszybciej odwrócić jego uwagę. Zobaczył dwa sztylety, którymi przed chwilką rzucała kobieta. Wyczuł je zmysłem magiczny i powoli podniósł do góry żeby się z nimi oswoić. Były stosunkowo małe, ale musiał je przenieść na dalszą odległość. Z całej siły pokierował je w stronę serca wampira. Sztylety leciały szybko. Jeden z nich trafił wampira. Przestał pić z kobiety która była już osłabiony. Drugi jednak drasnął jej ramie. Noel zawsze jak korzystał z telekinezy robił to przy sobie, miał większą kontrolę nad przedmiotem, z daleka miał z tym problemy. Pan Henryk umiał, prawdopodobnie była to kwestia praktyki.
Wampir przestał pić krew kobiety, dzięki jej krwi jednak zaczął powoli odzyskiwać wzrok. Na wpół ślepy zaczął się rzucać próbując wyjąć sobie sztylet z pleców. O ile ten w torsie mu nie przeszkadzał, to za wszelką cenę musiał się pozbyć tego z pleców. Sztylet nie wbił się na tyle głęboko żeby przebić serce, ale je dotykał. To musiał być jego czuły punkt, ale czy na tyle żeby był śmiertelny? Mógł po prostu spowalniać wampira.
Szszczemu to nie dzsssiała? - krzyknęła – Gdy ja wsssciebie rzszszucam to maszszsz umierać – krzyknęła jeszcze głośniej. Nie pasowała jej rola ofiary, zwłaszcza że nieumarły zaczął biec w jej stronę. Gdyby wiedziała co go zabija, może by zmieniła strategię. Rzuciła jeszcze dwa sztylety w stronę wampira. Tym razem spudłowała, ale spowolniło to wampira. Ze złości jad zbierał jej się w ustach. Patrzyła ciągle na krwiopijcę, nie mogła stracić go z oczu. Zbliżyła się jednak do mężczyzny którego wcześniej ścigała, wiedziała że ma dwa solidne ostrza i nie pomoże jej na odległość. Na tego drugiego nie miała co liczyć, ofiara się odwrócił do wampira tyłem i musiała mu ratować życie. Wampir dopadł Senę i zanurzył w jej szyi kły. Zanim jednak to zrobił Sena splunęła mu prosto w oczy trucizną. Został chwilowo oślepiony, ale mu to nie przeszkadzało, sączył teraz cieplutką krew.
Kobieta uratowała mu życie, którego i tak nie miał. Teraz jest pożywką tego wampira, musi jak najszybciej odwrócić jego uwagę. Zobaczył dwa sztylety, którymi przed chwilką rzucała kobieta. Wyczuł je zmysłem magiczny i powoli podniósł do góry żeby się z nimi oswoić. Były stosunkowo małe, ale musiał je przenieść na dalszą odległość. Z całej siły pokierował je w stronę serca wampira. Sztylety leciały szybko. Jeden z nich trafił wampira. Przestał pić z kobiety która była już osłabiony. Drugi jednak drasnął jej ramie. Noel zawsze jak korzystał z telekinezy robił to przy sobie, miał większą kontrolę nad przedmiotem, z daleka miał z tym problemy. Pan Henryk umiał, prawdopodobnie była to kwestia praktyki.
Wampir przestał pić krew kobiety, dzięki jej krwi jednak zaczął powoli odzyskiwać wzrok. Na wpół ślepy zaczął się rzucać próbując wyjąć sobie sztylet z pleców. O ile ten w torsie mu nie przeszkadzał, to za wszelką cenę musiał się pozbyć tego z pleców. Sztylet nie wbił się na tyle głęboko żeby przebić serce, ale je dotykał. To musiał być jego czuły punkt, ale czy na tyle żeby był śmiertelny? Mógł po prostu spowalniać wampira.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości