Demon uśmiechnął się delikatnie. Na sam widok przewracającej się dziewczynki i całej sceny. Śmiał się w głębi jeszcze bardziej, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Zwłaszcza, że wiedział, że to nie była zwyczajna, mała, zapłakana i bezbronna dziewczynka. Zapach jak i piekielna aura była dla kogoś takiego jak on, aż nazbyt widoczna. Ludzi mógł oszukiwać, w gruncie rzeczy jego „przebranie” było niezwykle skuteczne. Prawdziwej natury i aury jednak nigdy nie uda się ukryć.
Czarodziejka zniknęła. Wraz z jej odejściem, również piekielny zniknął. Najwyraźniej przybył tutaj specjalnie dla niej. Było to niezwykle interesujące dla Ashury. Dlaczego wybrał właśnie nią? Druga kobieta przejawiała większy talent i umiejętności magiczne. Wyglądała również na kogoś bardziej zdesperowanego w pogoni za celem. Za celem, którego Ashura jeszcze nie znał. Jeszcze. Tak samo ten chłopak. Jego piekielna natura również powinna bardziej zaciekawić „tamtą dziewczynkę”.
Demon pokręcił głową. Najwyraźniej byty niższego kręgu już takie były. Łase jedynie na słabe kąski, strachliwe przed czymś silniejszym. Przed siłą, z którą walka jest czymś ryzykownym. Przed siłą, którą nie jest prosto kontrolować. Nie mniej, czasami to właśnie taka siła i potęga, jest najsmaczniejszym kąskiem. Demon uśmiechnął się spoglądając na palącą fajkę kobietę. Słuchał każdego jej słowa. Gdy ujrzał jej iluzję, jego demoniczne czarne serce, jeżeli oczywiście coś takiego miał, podskoczyło z radości. Lubił takie istotki. Zadziorne, pewne siebie. Silne i gotowe na wszystko. Samotne.
Demon delikatnie przeciągną ręką przez półmrok przed sobą. Rozwiewając dym z fajki kobiety, jak również dym wydobywający się ze świeczki. Dokładnie w jego głowie wyryły się jej słowa, gdy ujrzała dziewczynkę. Często ludzie gardzą najbardziej tym, czego nie mogą mieć sami. Kłębki dymu zawirowały tylko dla niej. Formując mężczyznę i ją samą. Stojących razem w objęciach. Ashura delikatnie uśmiechnął się. Do dwójki dymnych postaci dołączyło małe dziecko. Najwyraźniej ich dziecko. Wyglądali tak szczęśliwie.
I nagle dym się rozpłyną. A wraz z nim zniknął Ashura. Pozostawiając po sobie niedopite wino, jak również kłęby unoszącego się lekko dymu.
Menaos ⇒ Karczma "Idylla"
Kobieta z początku uśmiechała się widząc zainteresowanie demona. Kiedy jednak przed jej oczyma stanęła iluzja pary z małym dzieckiem jej skóra przybrała trupią bladość a wargi zadrżały w niemym zdziwieniu. Nim zdołała cokolwiek zrobić iluzja zniknęła jak sam jej sprawca. Chciała coś powiedzieć, zawołać, z jej gardła jedynie wydobył się cichu jęk urwanego w połowie słowa. Patrzyła w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą siedział demon, liczyła, że może wróci by jej to wszystko wytłumaczyć. Jej wzrok płonął nienawiścią jak i rozpaczą. Zagrał sobie na jej chowanej nienawiści. Uśmiechnęła się podziwiając jego okrucieństwo jak i jednocześnie wyklinając go we wszystkich znanych jej językach. Wzięła głęboki oddech. Usiadła wyprostowana i zacisnęła zęby na ustniku fajki. Rozszalały ogień w źrenicach zamienił się na ostry chłód. Patrzyła przed siebie rozmyślając nad tym wszystkim co zobaczyła. Nie spostrzegła, że czarodziejka jak i dziecko zniknęło. Może Fiony było jej trochę szkoda, zdawała się ciekawa choć lekko wystraszona. Mogła z tego wyniknąć interesująca rozmowa. Co do dziecka cieszyła się, że czarci pomiot zniknął. Nie drażnił przynajmniej jej oczu. Meiro zaś milczał. Postanowiła wyruszyć w dalszą drogę. Przesiadywanie w tym mieście nie ma większego sensu, prawdopodobnie nie trafi tu na doświadczonego maga. Co jednak zrobić z chłopakiem? Nie chciała go po prostu zostawić, choć mało ją interesowało co się z nim stanie. Uśmiechnęła się lekko a jej wzrok zelżał.
-Trochę się działo. Chętnie bym odpoczęła. Może przejdziemy w ustronniejsze miejsce?- Zaproponowała spokojnie.
-Trochę się działo. Chętnie bym odpoczęła. Może przejdziemy w ustronniejsze miejsce?- Zaproponowała spokojnie.
Fiona wymknęła się z byle powodu, wytłumaczyła się zmęczeniem, chociaż jeszcze przed chwila nie było widać u niej oznak zmęczenia. "Kiepska oszustka" - pomyślał i uśmiechnął się oraz życzył dobrej nocy.
To co go zdziwiło, to zachowanie małej dziewczynki. Gdy tylko czarodziejka oddaliła się od ich stolika, jej usta wykrzywiło niezadowolenie. Wypiła wino preferowane przez Calipso, po czym opuściła lokal w niemożliwym dla człowieka tempie. Roześmiał się w duchu ze swojej ślepoty. "Towarzystwo dwóch ślicznotek, aż tak cię rozkojarzyło, głupcze ?" - zganił się. Wiedział, że miał szczęście. Gdyby ta piekielna polowała na niego, zorientował się co do jej prawdziwej natury za późno. Postanowił na przyszłość być o wiele bardziej ostrożny.
Dym z fajki wiedźmy lekko zawirował i utworzył dziwną scenkę, jednak nie zdążył się jej przyjrzeć. Szybko się rozwiała, a wraz z nią zniknął demon. Co Meiro zauważył z ulgą. Nie czuł się zbyt swobodnie z wrogiem w jednym pomieszczeniu. Taka mieszanka Przeklętego i Demona nigdy nie wróży nic dobrego.
Zachowanie wiedźmy przyciągnęło jego zachowanie. Demon wykorzystując dym pokazał jej coś z drażliwego tematu. Tego był pewien. Niestety, tak się kończy igranie z demonami i piekielnymi, każdy w końcu kiedyś się sparzy. Dlatego istnieją tacy jak on, aby nie dopuszczać do takich sytuacji, albo likwidować oparzenia wraz z płomieniami, które je spowodowały.
Karczma za bardzo zaczęła śmierdzieć siarką, a on nie lubił tego zapachu. Gdy często walczył z demonami sam zaczynał śmierdzieć jak ona, wiedział też, że ma bardzo podobną aurę do mieszkańców otchłani lub piekieł. Ucieszył się z propozycji Calipso.
- Zatem prowadź, o Pani - powiedział z przylepionym uśmiechem. Miał nadzieję, że nie widziała jego oczu. Jakoś już nie potrafi sprawić, aby i one się uśmiechały.
To co go zdziwiło, to zachowanie małej dziewczynki. Gdy tylko czarodziejka oddaliła się od ich stolika, jej usta wykrzywiło niezadowolenie. Wypiła wino preferowane przez Calipso, po czym opuściła lokal w niemożliwym dla człowieka tempie. Roześmiał się w duchu ze swojej ślepoty. "Towarzystwo dwóch ślicznotek, aż tak cię rozkojarzyło, głupcze ?" - zganił się. Wiedział, że miał szczęście. Gdyby ta piekielna polowała na niego, zorientował się co do jej prawdziwej natury za późno. Postanowił na przyszłość być o wiele bardziej ostrożny.
Dym z fajki wiedźmy lekko zawirował i utworzył dziwną scenkę, jednak nie zdążył się jej przyjrzeć. Szybko się rozwiała, a wraz z nią zniknął demon. Co Meiro zauważył z ulgą. Nie czuł się zbyt swobodnie z wrogiem w jednym pomieszczeniu. Taka mieszanka Przeklętego i Demona nigdy nie wróży nic dobrego.
Zachowanie wiedźmy przyciągnęło jego zachowanie. Demon wykorzystując dym pokazał jej coś z drażliwego tematu. Tego był pewien. Niestety, tak się kończy igranie z demonami i piekielnymi, każdy w końcu kiedyś się sparzy. Dlatego istnieją tacy jak on, aby nie dopuszczać do takich sytuacji, albo likwidować oparzenia wraz z płomieniami, które je spowodowały.
Karczma za bardzo zaczęła śmierdzieć siarką, a on nie lubił tego zapachu. Gdy często walczył z demonami sam zaczynał śmierdzieć jak ona, wiedział też, że ma bardzo podobną aurę do mieszkańców otchłani lub piekieł. Ucieszył się z propozycji Calipso.
- Zatem prowadź, o Pani - powiedział z przylepionym uśmiechem. Miał nadzieję, że nie widziała jego oczu. Jakoś już nie potrafi sprawić, aby i one się uśmiechały.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kobieta skinęła głową i schowała wino do torby. Ujęła w palce kielich i wstając od stołu ruszyła w kierunku lady. Poprosiła o klucz do pokoju. Kiedy już go zdobyła nie bacząc na chłopaka weszła po chodach na górę. Wiedziała, że ruszy za nią. Wiedziała też jaki plan ma wobec niej. Pokój nie był zbyt duży. Posiadła niewielkie łóżko okryte brunatnym materiałem, szafę na ubrania i po środku stół i parę krzeseł. Ściany zdobiły obrazy i duże lustro oprawione drewnianą ramą. Kobieta położyła torbę na łóżku i zasiadła przy stole. Uśmiechnęła się tajemniczo do chłopaka.
-Zasiądź przy mnie, chętnie teraz wysłucham czegoś ciekawego o tobie. Czy twoje ciało ma jakiś magiczne właściwości? A może byliście poddawani jakimś rytuałom bądź czarom? Chciałabym dowiedzieć się o tobie jak najwięcej póki mam okazję. Druga taka szybko się nie nadarzy.- Jej głos był wyjątkowo spokojny zaś dłoń skazywała krzesło obok.
-Zasiądź przy mnie, chętnie teraz wysłucham czegoś ciekawego o tobie. Czy twoje ciało ma jakiś magiczne właściwości? A może byliście poddawani jakimś rytuałom bądź czarom? Chciałabym dowiedzieć się o tobie jak najwięcej póki mam okazję. Druga taka szybko się nie nadarzy.- Jej głos był wyjątkowo spokojny zaś dłoń skazywała krzesło obok.
Swoim lekkim jak tancerza krokiem ruszył za Calipso. Zdziwił się gdy ruszyła na górę do pokoju, choć jak się zastanowić, to jest bardziej ustronne miejsce od tego ? Może gdyby znał to miasto, nie znał jednak go i musiał się podporządkować wiedźmie. Na szczęście Calipso prowadziła i nie oglądała się za siebie. W ten sposób mógł na chwilę zrzucić maskę, jego twarz przestała pokazywać jakiekolwiek emocje. Ta chwila odpoczynku przyniosła mu ulgę, nigdy nie lubił nosić tych masek. Niestety, ludzkie społeczeństwo tego wymagało. Lepiej traktowali tych miłych, uprzejmych i uśmiechniętych.
W końcu dotarli do pokoju i Meiro ożywił swoją twarz. Usiedli przy stole na środku niewielkiego pokoju. Wysłuchał jej pytań i lekko się uśmiechnął.
- O rytuałach nic nie wiem. Nasze ciała są silniejsze, szybsze, wytrzymalsze. Mówiąc skrótem przewyższają ciała ludzi lub elfów pod każdym względem. Niestety, płacimy za to cenę podobną do wampirów. My musimy żywić się duszami - powiedział, a głos zawiesił aby nadać słowom odpowiednie brzmienie. Jego twarz rozświetlił udawany uśmiech.
- Może to cię zainteresuje - powiedział. Nieśpiesznie wstał i zaczął zdejmować płaszcz, a następnie marynarkę. Potem zaczął powoli rozpinać guziki koszuli. Gdy ją zdjął oczom kobiety ukazały się jego tatuaże. Na jego prawym ramieniu widnieje tatuaż przechodzący przez bark na łopatkę. Podobny tatuaż ma na całej lewej części torsu i brzucha. Ten na torsie jest złoty, natomiast ten na ramieniu cały czarny. Uśmiechnął się smutno.
- Sama możesz się domyślić za co odpowiada ten czarny, a co potrafi ten złoty, pokaże Ci jak wyjdziemy. - powiedział i jego uśmiech stał się łobuzerski.
- Chyba, że nie obchodzi Cię co stanie się z tym i sąsiednim pokojem. - dodał. Zarzucił na siebie swoją koszulę, nawet nie kłopocząc się zapinaniem guzików. Usiadł na krześle i z obłudny uśmiechem spytał się.
- Nieźle sobie zażartowali z nas bogowie, nieprawdaż ? Musimy żywić się tymi, których mamy za zadanie chronić.
W końcu dotarli do pokoju i Meiro ożywił swoją twarz. Usiedli przy stole na środku niewielkiego pokoju. Wysłuchał jej pytań i lekko się uśmiechnął.
- O rytuałach nic nie wiem. Nasze ciała są silniejsze, szybsze, wytrzymalsze. Mówiąc skrótem przewyższają ciała ludzi lub elfów pod każdym względem. Niestety, płacimy za to cenę podobną do wampirów. My musimy żywić się duszami - powiedział, a głos zawiesił aby nadać słowom odpowiednie brzmienie. Jego twarz rozświetlił udawany uśmiech.
- Może to cię zainteresuje - powiedział. Nieśpiesznie wstał i zaczął zdejmować płaszcz, a następnie marynarkę. Potem zaczął powoli rozpinać guziki koszuli. Gdy ją zdjął oczom kobiety ukazały się jego tatuaże. Na jego prawym ramieniu widnieje tatuaż przechodzący przez bark na łopatkę. Podobny tatuaż ma na całej lewej części torsu i brzucha. Ten na torsie jest złoty, natomiast ten na ramieniu cały czarny. Uśmiechnął się smutno.
- Sama możesz się domyślić za co odpowiada ten czarny, a co potrafi ten złoty, pokaże Ci jak wyjdziemy. - powiedział i jego uśmiech stał się łobuzerski.
- Chyba, że nie obchodzi Cię co stanie się z tym i sąsiednim pokojem. - dodał. Zarzucił na siebie swoją koszulę, nawet nie kłopocząc się zapinaniem guzików. Usiadł na krześle i z obłudny uśmiechem spytał się.
- Nieźle sobie zażartowali z nas bogowie, nieprawdaż ? Musimy żywić się tymi, których mamy za zadanie chronić.
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kobieta wysłuchała z uwaga słowa chłopaka a kiedy ten pokazał jej swoje tatuaże uśmiechnęła się pogodnie.
-Jakoś mało interesuje mnie ten lokal jak i całe to miasto więc nie krępuj się skarbie.- Odpowiedziała rozbawiona.
-Bogowie mają to do siebie, że zawsze bawili się i będą bawić naszym kosztem. Ja jednak nie mam nic do nich, niech sobie siedzą w swoich norach gdziekolwiek to jest. Jedyne co mam im za złe to, że nauczyli ludzi tego samego. Ale mniejsza z tym.- Kobieta podniosła się i powolnym krokiem stanęła za Meiro opierając dłonie o jego ramiona. Pochyliła się tak iż jej włosy muskały jego szyję zaś usta były blisko ucha.
-A jak z waszymi emocjami? Nie jesteście chyba bezdusznymi istotami?- Szepnęła przesuwając powoli chudymi palcami po ramionach chłopaka. Mimo swojej trupiej bladości były ciepłe. Coś jednak przerwało jej plany wobec chłopaka. W torbie leżącej na łóżku coś zaczęło się niespokojnie poruszać. Po chwili na stole w niewielkich kłębach dymu ukazały się 4 karty. Nie była to iluzja. 3 w poziomym rzędzie zaś jedna wysunięta do przodu. Kobieta zatrzymała na nich wzrok i zamruczała cicho. Dama kier, dziesiątka tref i dama pik. Kartą na przedzie był as pik.
-Znów się zobaczymy.
-Chyba niestety będziemy musieli zakończyć nasze spotkanie.- Odpowiedziała zawiedzionym tonem i się wyprostowała. Dotyk jej dłoni również zniknął.
-Przede mną prawdopodobnie długa droga, więc nie zobaczymy się prędko. Szkoda, liczyłam, że się poznamy nieco... bliżej.- Uśmiechnęła się ponętnie zabierając karty jak i torbę z łóżka. Tym razem pochyliła się przed siedzącym chłopakiem. Ucałowała namiętnie jego wargi.
-Mam nadzieję, że zapłacisz za mnie.- Dodała z uśmiechem i zniknęła w ciężkim, duszącym dymie.
-Jakoś mało interesuje mnie ten lokal jak i całe to miasto więc nie krępuj się skarbie.- Odpowiedziała rozbawiona.
-Bogowie mają to do siebie, że zawsze bawili się i będą bawić naszym kosztem. Ja jednak nie mam nic do nich, niech sobie siedzą w swoich norach gdziekolwiek to jest. Jedyne co mam im za złe to, że nauczyli ludzi tego samego. Ale mniejsza z tym.- Kobieta podniosła się i powolnym krokiem stanęła za Meiro opierając dłonie o jego ramiona. Pochyliła się tak iż jej włosy muskały jego szyję zaś usta były blisko ucha.
-A jak z waszymi emocjami? Nie jesteście chyba bezdusznymi istotami?- Szepnęła przesuwając powoli chudymi palcami po ramionach chłopaka. Mimo swojej trupiej bladości były ciepłe. Coś jednak przerwało jej plany wobec chłopaka. W torbie leżącej na łóżku coś zaczęło się niespokojnie poruszać. Po chwili na stole w niewielkich kłębach dymu ukazały się 4 karty. Nie była to iluzja. 3 w poziomym rzędzie zaś jedna wysunięta do przodu. Kobieta zatrzymała na nich wzrok i zamruczała cicho. Dama kier, dziesiątka tref i dama pik. Kartą na przedzie był as pik.
-Znów się zobaczymy.
-Chyba niestety będziemy musieli zakończyć nasze spotkanie.- Odpowiedziała zawiedzionym tonem i się wyprostowała. Dotyk jej dłoni również zniknął.
-Przede mną prawdopodobnie długa droga, więc nie zobaczymy się prędko. Szkoda, liczyłam, że się poznamy nieco... bliżej.- Uśmiechnęła się ponętnie zabierając karty jak i torbę z łóżka. Tym razem pochyliła się przed siedzącym chłopakiem. Ucałowała namiętnie jego wargi.
-Mam nadzieję, że zapłacisz za mnie.- Dodała z uśmiechem i zniknęła w ciężkim, duszącym dymie.
Gdy rozmowa zeszła na uczucia Przeklętych, zaniepokoił się. W końcu co miał jej powiedzieć ? Przykro mi, ale większość z nas pozbyła się tego balastu, reszta zaczęła nienawidzić z całym sercem i duszą bogów i każdego kto ich czci. Była to bolesna prawda, ale jak inaczej można zareagować na los jaki im zgotowali ci tak zwani bogowie ? Nie mógł wymyślić gładkiego kłamstwa, a tym bardziej dotyk jej dłoni rozpraszał go. Chyba coś w nim z tych emocji zostało, jak na razie zauważył tylko pożądanie fizyczne, choć sam nie uznawał tego prymitywnego instynktu za uczucie.
Nagle jego uwagę przyciągnęła torba wiedźmy. Coś zaczęło się niespokojnie w niej poruszać. Po chwili na stole w niewielkich kłębach dymu ukazały się 4 karty. Nie była to iluzja. 3 w poziomym rzędzie zaś jedna wysunięta do przodu. Calipso zamruczała cicho. Wiedział, że to koniec ich spotkania, nawet przed tym, jak powiedziała to kobieta.
Pocałunek przyjął niemal z obojętnością, ale niewielka część jego duszy radowała się czując dotyk jej warg. Gdy już zniknęła w dymie uśmiechnął się krzywo.
- Ciekawe co ja takiego w sobie mam odpychającego ? - powiedział pod nosem. Wstał i podszedł do okna, po czym otworzył je. Noc wyciągała do niego ramiona, pragnąc aby dał się im objąć. "Już idę, moja Pani" - pomyślał i zwinnie zeskoczył na dół. Tylko Bogini Nocy była dla niego wyrozumiała na tym świecie. Otoczony przez cienie ruszył szukać biednych duszyczek, należących do rzezimieszków i zabójców. W jego spokojnym umyśle nucił wiersz, aby uczcić tak pogodną noc.
"Jestem cieniem, który błąka się po domu...
Jestem synem zrodzonym ze smutku i gniewu
Moim przyjacielem jest cień
Nazywam go Anioł Nocy, przychodzi do mnie
gdy jest mi smutno
Znam Cię...To Ty kochana
Spojrzałem w lustro
Jestem tylko odbiciem z rozbitego lustra
Które jest rozwalone w ciemnym zaułku opuszczonej ulicy
Cicho płacze co noc i powtarzam
"Przytul mnie"
Nagle jego uwagę przyciągnęła torba wiedźmy. Coś zaczęło się niespokojnie w niej poruszać. Po chwili na stole w niewielkich kłębach dymu ukazały się 4 karty. Nie była to iluzja. 3 w poziomym rzędzie zaś jedna wysunięta do przodu. Calipso zamruczała cicho. Wiedział, że to koniec ich spotkania, nawet przed tym, jak powiedziała to kobieta.
Pocałunek przyjął niemal z obojętnością, ale niewielka część jego duszy radowała się czując dotyk jej warg. Gdy już zniknęła w dymie uśmiechnął się krzywo.
- Ciekawe co ja takiego w sobie mam odpychającego ? - powiedział pod nosem. Wstał i podszedł do okna, po czym otworzył je. Noc wyciągała do niego ramiona, pragnąc aby dał się im objąć. "Już idę, moja Pani" - pomyślał i zwinnie zeskoczył na dół. Tylko Bogini Nocy była dla niego wyrozumiała na tym świecie. Otoczony przez cienie ruszył szukać biednych duszyczek, należących do rzezimieszków i zabójców. W jego spokojnym umyśle nucił wiersz, aby uczcić tak pogodną noc.
"Jestem cieniem, który błąka się po domu...
Jestem synem zrodzonym ze smutku i gniewu
Moim przyjacielem jest cień
Nazywam go Anioł Nocy, przychodzi do mnie
gdy jest mi smutno
Znam Cię...To Ty kochana
Spojrzałem w lustro
Jestem tylko odbiciem z rozbitego lustra
Które jest rozwalone w ciemnym zaułku opuszczonej ulicy
Cicho płacze co noc i powtarzam
"Przytul mnie"
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości