Szary prychnął cicho, zerkając na Phenomenę z ukosa. Sięgnął dłonią i zmierzwił lekko jej włosy, chociaż wiedział, że tego nie lubiła.
- Zabierz jeśli chcesz. Nie musisz mnie o to pytać, jakbym był twoim ojcem. - Wzruszył obojętnie ramionami i nie mógł przestać się uśmiechać, widząc zakłopotanie na jej twarzy. Nie zdarzało się to u niej zbyt często, więc zastanawiał się co to wywołało. ie znalazł jednak odpowiedzi na to pytanie więc tylko wzruszył ponownie ramionami. Spokojnie czekał obok, kiedy Phen kupowała co tam jeszcze potrzebowała. W tym czasie w karczmie pojawiło się jeszcze kilku nowych gości i chyba z minuty na minutę będzie przybywało ich coraz więcej. W końcu świt był już jakiś czas temu.
- Teraz już wszystko masz? - odezwał się nieco zaczepnym tonem, zerkając na Phen.
Fargoth ⇒ [Karczma "Strudzony wędrowiec"] Cóż za banał.
- Luciano
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 16
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje:
- Kontakt:
Odebrał butelkę od dziewki rzucając jej przy tym zalotne spojrzenie. Co prawda nie interesowało go jej ciało, przynajmniej nie w tym sensie, którym zapewne ona sobie wyobraziła, ale chciał ją "bliżej poznać". Dwa kufle również przyniosła, położyła je po obu stronach stołu, myśląc zapewne, że są po jednym dla każdego z panów. Wampir jednak przesunął swój kufel na stronę Bariusa, stwierdził, że dla takiego byka jak on jeden browar nie starczy nawet na przepłukanie gardła, poza tym wyglądał na takie co lubi sobie nieco wypić.
Zaskoczył go potokiem słów, nie spodziewał się, iż hienołak będzie tak chętny do rozmowy, ale to dobrze, wampiry lubiły konwersacje, bo co innego można robić przez wieki aby się nie znudziło. Spokojnie wysłuchał wszystkiego co miał do powiedzenia zmiennokształtny, aby później móc odpowiedzieć lub ewentualnie zadać pytania. W międzyczasie odkorkował butelkę wina i nalał sobie odrobinę do kieliszka, przepłukał tą ilością usta i gardło, aby sprawdzić czy wino mu odpowiada, zaiste tak było. Rozsiadł się wygodnie, opierając jedną rękę na podłokietniku zaś drugą trzymając kieliszek w powietrzu.
- Przestań, w niczym nie przeszkadzasz, gdybym aż tak koniecznie potrzebował pożywienia, to rzuciłbym się na nią choćby tutaj, przy gapiach. A jeśli pomyślałeś, że interesuje mnie fizycznie jej ciało, to jesteś w błędzie, choć się nie dziwie, ponieważ jest na czym zawiesić oko. Mam ponad siedemset lat i od kobiety oczekuje czegoś więcej niż zgrabna figura i duże piersi. -
Przerwał na moment, aby wypełnić kieliszek po brzegi czerwonym, słodkawym, odurzającym płynem. Luciano czasem żałował, że alkohol nie wpływa w żaden sposób na wampiry, niekiedy dobrze jest się upić i zapomnieć o smutkach otaczającego świata.
Historii hienołaka wysłuchał w spokoju, szkoda iż postanowił ja skrócić jak tylko najbardziej było to możliwe, historia była jedną z dziedzin które wampir lubił najbardziej, to co przytrafiało się innym było zazwyczaj ciekawe, inne i dziwne. Choć tak dużo widział zawsze miał nadzieję, że zostanie zaskoczony i na ogół nie mylił się, ile osób tyle historii i tyle przeróżnych zakończeń.
- Nie sądzę, aby umiała coś bardziej pożytecznego niż dawanie dupy. Takie kobiety nigdy nie są pożyteczne, wszystko robią za pomocą magii, są niezwykle wygodnickie. Będzie trzeba ostrzec ewentualnego nabywce, iż jego nowa zabawka lubi wierzgać i radzimy na noc zostawiać ją w klatce, bo może zechcieć zatopić sztylet swojego pana. Dorzucimy do niej jakieś ładne świecidełko, które zablokuje jej magiczne moce. -
Znów przerwał, teraz aby się zastanowić, to była dobra myśl, artefakt chroniący przed działaniem magii lub blokujący ją przydałby się do pojmania wiedźmy.
- Znam pewnego maga, być może będzie wstanie pomóc w tejże kwestii. Odwiedzimy go. -
Dopił wino i odłożył kieliszek na stół, oparł głowę na dwóch palcach prawej dłoni po czym zapytał z wyraźnym zaciekawieniem.
- Jak się takim stałeś ?
Zaskoczył go potokiem słów, nie spodziewał się, iż hienołak będzie tak chętny do rozmowy, ale to dobrze, wampiry lubiły konwersacje, bo co innego można robić przez wieki aby się nie znudziło. Spokojnie wysłuchał wszystkiego co miał do powiedzenia zmiennokształtny, aby później móc odpowiedzieć lub ewentualnie zadać pytania. W międzyczasie odkorkował butelkę wina i nalał sobie odrobinę do kieliszka, przepłukał tą ilością usta i gardło, aby sprawdzić czy wino mu odpowiada, zaiste tak było. Rozsiadł się wygodnie, opierając jedną rękę na podłokietniku zaś drugą trzymając kieliszek w powietrzu.
- Przestań, w niczym nie przeszkadzasz, gdybym aż tak koniecznie potrzebował pożywienia, to rzuciłbym się na nią choćby tutaj, przy gapiach. A jeśli pomyślałeś, że interesuje mnie fizycznie jej ciało, to jesteś w błędzie, choć się nie dziwie, ponieważ jest na czym zawiesić oko. Mam ponad siedemset lat i od kobiety oczekuje czegoś więcej niż zgrabna figura i duże piersi. -
Przerwał na moment, aby wypełnić kieliszek po brzegi czerwonym, słodkawym, odurzającym płynem. Luciano czasem żałował, że alkohol nie wpływa w żaden sposób na wampiry, niekiedy dobrze jest się upić i zapomnieć o smutkach otaczającego świata.
Historii hienołaka wysłuchał w spokoju, szkoda iż postanowił ja skrócić jak tylko najbardziej było to możliwe, historia była jedną z dziedzin które wampir lubił najbardziej, to co przytrafiało się innym było zazwyczaj ciekawe, inne i dziwne. Choć tak dużo widział zawsze miał nadzieję, że zostanie zaskoczony i na ogół nie mylił się, ile osób tyle historii i tyle przeróżnych zakończeń.
- Nie sądzę, aby umiała coś bardziej pożytecznego niż dawanie dupy. Takie kobiety nigdy nie są pożyteczne, wszystko robią za pomocą magii, są niezwykle wygodnickie. Będzie trzeba ostrzec ewentualnego nabywce, iż jego nowa zabawka lubi wierzgać i radzimy na noc zostawiać ją w klatce, bo może zechcieć zatopić sztylet swojego pana. Dorzucimy do niej jakieś ładne świecidełko, które zablokuje jej magiczne moce. -
Znów przerwał, teraz aby się zastanowić, to była dobra myśl, artefakt chroniący przed działaniem magii lub blokujący ją przydałby się do pojmania wiedźmy.
- Znam pewnego maga, być może będzie wstanie pomóc w tejże kwestii. Odwiedzimy go. -
Dopił wino i odłożył kieliszek na stół, oparł głowę na dwóch palcach prawej dłoni po czym zapytał z wyraźnym zaciekawieniem.
- Jak się takim stałeś ?
Phen posłała mu jedno ze swoich najbardziej morderczych spojrzeń, gdy czochrał jej włosy. Cóż, jej nastrój zmieniał się jak w kalejdoskopie i była mistrzem w przechodzeniu od jednego wyrazu twarzy do drugiego. Powstrzymała się przed pokazaniem mu języka, schowała butelczynę za pazuchę i iście arystokratycznym gestem przyklepała włosy, co wyglądało już całkiem zabawnie, czy rozbrajająco. Poprawiła torbę i dokładnie ją zamykając, spojrzała na Szarego już całkowicie spokojnie.
- Tak, wynośmy się stąd. Nic tu po nas, towarzyszu. - rzekła dość dziwnym, jak dla siebie, tonem i po prostu skierowała kroki do drzwi wyjściowych.
- Tak, wynośmy się stąd. Nic tu po nas, towarzyszu. - rzekła dość dziwnym, jak dla siebie, tonem i po prostu skierowała kroki do drzwi wyjściowych.
- Barius
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 110
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: hienołak
- Profesje:
- Kontakt:
Nie starczy, ale też Barius nie miał zamiaru się upijać. Chciał spokoju, a to wydawać się mogło jeszcze dziwniejsze. –„Ta… kobiety…”- mruknął od niechcenia wielkolud. Spojrzał na wampira, uniósł delikatnie brew, westchnął i znów wypił trochę piwa. -„Ja tam nie oczekuję niczego”- wzruszył ramionami. –„Baba to baba…”- burknął i zanurzył usta w złotym piwie cicho pochłaniając resztę kufla niemal jednym haustem. -„Ehh… dobre”- wypuścił z ust ocierając wargi z kapiącej cieczy i rozparł się na krześle jak pan.
Słuchał wampira, w zasadzie gadał dobrze, ale to pouczanie jakoś go denerwowało. Łapał już nie takich jak ona, miał do tego sprzęt, w zasadzie nie podejmował się tylko łapania czegoś co złapać jest dostatecznie trudno i niebezpiecznie, by takie wydarzenie z miejsca stało się legendą wśród miejscowych. Ludzi lubią herosów, ale Barius chciał sobie jeszcze pożyć. Wszystko w granicach umiaru… przeważnie, bowiem i jemu zdarzało się połakomić na pełny mieszek złota, mimo że gra zdecydowanie nie była warta świeczki. „Te, blady, a na co wydawać jeszcze dodatkowe pieniądze? Nie widziałeś? Suka wypowiadała jakieś zaklęcia, to jest pewnie jej sposób na naginanie prawideł tego świata. Takich to ja lubię najbardziej… wiesz dlaczego? Bo lepsze od 100 artefaktów staje się nóż, który odetnie im ten parszywy jęzor. Widziałeś kiedyś inwokującego niemowę? Ha… przynajmniej nie będzie nikomu zawracać dupy swym biadoleniem.”
Tak, wizja uciętego języka jakoś go bawiła. Widział tą pannę oczami wyobraźni z głową w dybach i siebie z cęgami w łapie trzymającymi jej ozorek. Potem tylko ciach i po kłopocie, rozżarzonym żelazem zatamuje się krwawienie i mamy nową lepszą wiedźmę- nie dość że cicha, to w dodatku bezpieczniejsza. Co prawda nadal lepiej byłoby zamykać ją w celi, ale może kiedyś zmądrzeje.
-„Chuj wie. Ugryzła mnie hiena, taki tam wielki dziki pies, coś jak wilk z grzywą tylko w cętki, mniejsza. Potem zaczął się cały cyrk i… już.” – jakoś nie chciał poruszać tego tematu. Towarzysza nie pytał o nic, jakby go w ogóle nie interesował. Może uznał, że im mniej się wie, tym krócej przesłuchują, z drugiej strony, może spróbować?
-„A ty? Co, też klątwa netoperka?”- uśmiechnął się perfidnie i zaczął obalać drugie piwo. –„Sam jeszcze nie wiem czy ją sprzedam. Mógłbym wlec ją za sobą w łańcuchach, upodlić i dawać wieśniakom rzucać w nią zgniłymi warzywami, wożąc po świecie jak maskotkę. Albo też zamienić w konia i dokupić do zestawu karetę!”- no teraz to już poniosła go fantazja… albo i nie. –„Ten… tego… była kiedyś taka jedna ladacznica, wisiała pieniądze, nie chciała spłacić i za mocno się rzucała. Teraz jest koniem i jeżdżę na jej grzbiecie od ładnych lat. Tak, jestem draniem, ale za to jaki ubaw. Ciekawe co też sobie myśli, jeśli w ogóle myśli… Byłyby słodką parą, w końcu karety nikt inny nie pociągnie.”
Siedzieli tak i pili rozmawiając o wszystkim i niczym, w końcu Barius stwierdził, że wyruszy w drogę. Może jeszcze kiedyś spotka Franceske, ale teraz chciał zwyczajnie zasnąć. Odszedł bez pożegnania, nie obrócił się nawet, po prostu wstał i wyszedł.
ciąg dalszy tutaj
Słuchał wampira, w zasadzie gadał dobrze, ale to pouczanie jakoś go denerwowało. Łapał już nie takich jak ona, miał do tego sprzęt, w zasadzie nie podejmował się tylko łapania czegoś co złapać jest dostatecznie trudno i niebezpiecznie, by takie wydarzenie z miejsca stało się legendą wśród miejscowych. Ludzi lubią herosów, ale Barius chciał sobie jeszcze pożyć. Wszystko w granicach umiaru… przeważnie, bowiem i jemu zdarzało się połakomić na pełny mieszek złota, mimo że gra zdecydowanie nie była warta świeczki. „Te, blady, a na co wydawać jeszcze dodatkowe pieniądze? Nie widziałeś? Suka wypowiadała jakieś zaklęcia, to jest pewnie jej sposób na naginanie prawideł tego świata. Takich to ja lubię najbardziej… wiesz dlaczego? Bo lepsze od 100 artefaktów staje się nóż, który odetnie im ten parszywy jęzor. Widziałeś kiedyś inwokującego niemowę? Ha… przynajmniej nie będzie nikomu zawracać dupy swym biadoleniem.”
Tak, wizja uciętego języka jakoś go bawiła. Widział tą pannę oczami wyobraźni z głową w dybach i siebie z cęgami w łapie trzymającymi jej ozorek. Potem tylko ciach i po kłopocie, rozżarzonym żelazem zatamuje się krwawienie i mamy nową lepszą wiedźmę- nie dość że cicha, to w dodatku bezpieczniejsza. Co prawda nadal lepiej byłoby zamykać ją w celi, ale może kiedyś zmądrzeje.
-„Chuj wie. Ugryzła mnie hiena, taki tam wielki dziki pies, coś jak wilk z grzywą tylko w cętki, mniejsza. Potem zaczął się cały cyrk i… już.” – jakoś nie chciał poruszać tego tematu. Towarzysza nie pytał o nic, jakby go w ogóle nie interesował. Może uznał, że im mniej się wie, tym krócej przesłuchują, z drugiej strony, może spróbować?
-„A ty? Co, też klątwa netoperka?”- uśmiechnął się perfidnie i zaczął obalać drugie piwo. –„Sam jeszcze nie wiem czy ją sprzedam. Mógłbym wlec ją za sobą w łańcuchach, upodlić i dawać wieśniakom rzucać w nią zgniłymi warzywami, wożąc po świecie jak maskotkę. Albo też zamienić w konia i dokupić do zestawu karetę!”- no teraz to już poniosła go fantazja… albo i nie. –„Ten… tego… była kiedyś taka jedna ladacznica, wisiała pieniądze, nie chciała spłacić i za mocno się rzucała. Teraz jest koniem i jeżdżę na jej grzbiecie od ładnych lat. Tak, jestem draniem, ale za to jaki ubaw. Ciekawe co też sobie myśli, jeśli w ogóle myśli… Byłyby słodką parą, w końcu karety nikt inny nie pociągnie.”
Siedzieli tak i pili rozmawiając o wszystkim i niczym, w końcu Barius stwierdził, że wyruszy w drogę. Może jeszcze kiedyś spotka Franceske, ale teraz chciał zwyczajnie zasnąć. Odszedł bez pożegnania, nie obrócił się nawet, po prostu wstał i wyszedł.
ciąg dalszy tutaj
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości