Jadeitowe Wybrzeże ⇒ W drodze do Leonii.
W drodze do Leonii.
Powoli opuścili miasto które ich gościło przez pewien czas... A czarny wilk przed nimi nową drogę wyznaczał im. Nie zdawali sobie sprawy i nie wiedzieli co może ich spotkać na tym trakcje, ale powiadano ze jako ze jest często uczęszczany przez kupców bandyci znaleźli na nim swe złote ziarno. Nie wiedzieli też jak długo im zajmie przejazd do owego miasta do którego zmierzali. Rycerz zachowywał się podczas podróży cicho, jadąc na swym czarnym wierzchowcu z kamiennym wyrazem twarzy. Jego wzrok zawieszony gdzieś w dal. Pogoda tego dnia była dość zmienna i nie taka jaka ich wcześniej spotkała, można by powiedzieć ze zapowiadało się na sztorm... Silne podmuchy wiatru od czasu do czasu szargały jego płaszczem. A za nimi kroczył cień, minionych dni i wydarzeń.
Podróż zdawać się nie miała końca minęła godzina, minęły i dwie. Pogoda stawała się coraz gorsza, wzburzone fale morskie podmywały brzegi a gdzieś z dala na horyzoncie można było dostrzec statek z pogodą się wzmagający... Płyną w tym samą stronę co podróżnicy zmierzali, zapewne w stronę miasta by schronić się przed nadchodzącą nawałnicą...
Podróż zdawać się nie miała końca minęła godzina, minęły i dwie. Pogoda stawała się coraz gorsza, wzburzone fale morskie podmywały brzegi a gdzieś z dala na horyzoncie można było dostrzec statek z pogodą się wzmagający... Płyną w tym samą stronę co podróżnicy zmierzali, zapewne w stronę miasta by schronić się przed nadchodzącą nawałnicą...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Pogoda była co raz gorsza. Wiatr wiał nieustannie, morze stawało się co raz bardziej wzburzone. Widzieli jedynie jak statek na wzburzonej tafli wody, wynurza się i znika gdzieś pomiędzy wysokimi falami. Po raz pierwszy było tu zimno. Z nieba zaczął siąpić deszcz, jego małe, zimne, krople siekły po twarzach oboje podróżników. Plaża skończyła się, trakt wiódł teraz przez niewielki fragment równiny, a dalej zaczynała się jedynie wielka, egzotyczna puszcza. Pognali konie.
Las chronił ich teraz przed silniejszymi podmuchami, a szerokie liście drzew osłaniały przed deszczem. Zwolnili nieco, droga była tu wąska, a korony drzew sprawiały, że było tu dużo ciemniej niż na plaży. Shira parsknęła nagle i zatrzymała się, czujna Vilemo rozejrzała się dookoła, ale nikogo nie zauważyła i popędziła konia. Nie dało się tu jechać szybko, trakt był zbyt wąski niebezpieczny. Konie stawały się co raz bardziej wystraszone, narowiły, parskały i zatrzymywały się.
Konie stanęły na dobre, nie miały zamiaru ruszyć dalej. Nagle usłyszeli głośny huk gdzieś w krzakach. Przerażona Shira spłoszyła się. Villemo ledwo dawała radę utrzymać się w siodle, przerażony koń, zaczął się szarpać. Kobieta robiła co mogła żeby ją uspokoić, ręka ześlizgnęła jej się z lejcy i dziewczyna runęła na ziemię, uderzając głową o coś twardego i tracąc przytomność.
Las chronił ich teraz przed silniejszymi podmuchami, a szerokie liście drzew osłaniały przed deszczem. Zwolnili nieco, droga była tu wąska, a korony drzew sprawiały, że było tu dużo ciemniej niż na plaży. Shira parsknęła nagle i zatrzymała się, czujna Vilemo rozejrzała się dookoła, ale nikogo nie zauważyła i popędziła konia. Nie dało się tu jechać szybko, trakt był zbyt wąski niebezpieczny. Konie stawały się co raz bardziej wystraszone, narowiły, parskały i zatrzymywały się.
Konie stanęły na dobre, nie miały zamiaru ruszyć dalej. Nagle usłyszeli głośny huk gdzieś w krzakach. Przerażona Shira spłoszyła się. Villemo ledwo dawała radę utrzymać się w siodle, przerażony koń, zaczął się szarpać. Kobieta robiła co mogła żeby ją uspokoić, ręka ześlizgnęła jej się z lejcy i dziewczyna runęła na ziemię, uderzając głową o coś twardego i tracąc przytomność.
Rycerz zeskoczył z wierzchowca i nie warząc na wierzchowca ruszył w stronę kobiety, a jego wilk zaczął warczeć i ujadać. Ostrzeżony mężczyzna sięgną po swe ostrze. W tym samym czasie z zarośli wybiegła zbrojna grupa, nie przypominali oni wyglądem zwykłych przydrożnych bandytów. Ci byli odziani w zbroje wykute przez przedniego kowala a ich ostrza nie były dobrze zaostrzone, nie były to jakieś dechy ani zardzewiałe miecze, jak to w zwyczaju mają bandyci nosić. Darogan podjął się walki z pierwszymi przeciwnikami którzy zbliżyli się ku nie mu, ich umiejętności także był dla niego zaskoczeniem. A pogoda wokół szalała , grzmoty i padający deszcz nadawał walce niezwykłego efektu. Ostrza się krzyżowały żadna ze stron nie odpuszczała aż do czasu... Rycerzowi udało się wykonać jeden udany piruet, co pozbawiło ostrza jednego z najbliższych mu przeciwników, który już rozdrażniony cała sytuacją gdzie on i jego kompan nie mogą ostatecznie pokonać swego osamotnionego przeciwnika krzyczy do kompanów z tyłu - Nie stójcie tak ! - po tych słowach rycerza przeszył nieoczekiwany ból ... strzała przeszyła jego ramie. Darogan cofną się w tył złapał swe ostrze, wiedząc ze to już koniec. Wyrwasy z niego kamień z ledwością pozbawiając się siły owej broni którą dzierżył. W tym samym czasie wilk walczył z innym z przeciwników , jednak samotne zwierze nie dało rady i w końcu ciężko ranne legło na ziemi. Villemo i Darogan zostali skrępowani... i zaprowadzeni gdzieś w nieznane nikomu miejsce.
W jakiś bliżej nieznany czas po wydarzeniu wilka odnalazł Cień Księżyca...
Ten sam zwiadowca który rozmawiał z Daroganem o przejściu kupca i ten sam który miał pomóc w zdobyciu złota na pożądany przedmiot.
Miał teraz trudny wybór przed sobą, wziąć wilka do obozu czy... ruszyć w pogoń i wytropić bandytów , do póki jeszcze świeży ślad ich obecności jest...
W jakiś bliżej nieznany czas po wydarzeniu wilka odnalazł Cień Księżyca...
Ten sam zwiadowca który rozmawiał z Daroganem o przejściu kupca i ten sam który miał pomóc w zdobyciu złota na pożądany przedmiot.
Miał teraz trudny wybór przed sobą, wziąć wilka do obozu czy... ruszyć w pogoń i wytropić bandytów , do póki jeszcze świeży ślad ich obecności jest...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Villemo leżała na ziemi z rozbitą głową, plama krwi rozlała się pod nią wsiąkając w ziemię. Ręce miała skrępowane na plecach, a jej szyje "zdobiła" barachitowa obroża. Morka ziemia ziębiła ją w plecy, miała podarty płaszcz i suknię. Kiedy z bólem otworzyła oczy, nie widziała nic prócz ciemności. Czuła ból w głowie i w nadgarstkach, nie mogła się ruszyć. Dopiero kiedy jej oczy przyzwyczaiły się do szarości, dostrzegła, że jest w jaskini. Nie pojmowała co się stało. Dopiero kiedy poczuła na szyi obroże zrozumiała, że Otchłań znów ją dopadła.
Rycerz leżał skrępować tuż przy niej, jego oczy był zamknięte a z ramienia wystawała strzała która pozbawiła ich oboje nadziej...
Nie miał przy sobie też oręża, ani nie było też nigdzie wilka który im towarzyszył. Z rany powoli sączyła się krew...
W zimnej grocie z dala gdzieś było słychać jakieś głosy i czuć zapach smażonego mięsa...
A gdzieś w oddali grzmoty , grzmoty szalejącej burzy...
Nie miał przy sobie też oręża, ani nie było też nigdzie wilka który im towarzyszył. Z rany powoli sączyła się krew...
W zimnej grocie z dala gdzieś było słychać jakieś głosy i czuć zapach smażonego mięsa...
A gdzieś w oddali grzmoty , grzmoty szalejącej burzy...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Gdzieś z oddali bił blask pochodni, nikły, ale rozświetlający pomieszczenie na tyle by można było dostrzec cienie i kształty. Villemo widziała słabo. Leżąc na plecach nie mogła dostrzec nawet sufitu pomieszczenia, nie miała pojęcia, czy jest on tuż przy niej, czy też znajduje się kilka metrów nad nią. Spojrzała w prawo, tuż przy niej była ściana. Odwróciła się więc w drugą stronę i w mroku zobaczyła cień twarzy nieprzytomnego rycerza. Nogi miała skrępowane równie mocno co ręce, praktycznie nie mogła się poruszać, przesunęła się jednak w stronę rycerza, by sprawdzić czy żyje.
W co ja go wplątałam... - pomyślała Villemo, dostrzegając ceń strzały wystającej z jego ramienia. Rycerz oddychał, ale cała sytuacja nie wyglądała za dobrze. Dziewczyna wiedziała że ze związanymi dłońmi i obrożą antymagiczną, nie zdziała tu nic, musiała się jej pozbyć, tylko jak?
Leżąc tuż przy twarzy rycerza zaczęła go cucić, nie było to jednak łatwe zadanie, zważywszy, na okoliczności. Sama czułą się przecież słaba i bezbronna, rana na głowie bolała, zabrano jej przecież możliwość regeneracji, wszystko sprzysięgło się przeciw nim.
- Darogan - szepnęła mu wprost do ucha, Ci którzy ich porwali nie mogli usłyszeć, że odzyskała przytomność.
- Darogan, obudź się - mężczyzna jednak nie reagował. Do głowy Villemo wpadały same głupie pomysły, nie mogła go nawet szturchnąć, gdyby to zrobiła pogorszyła by tylko sytuacje jego rany. Położyła głowę przy jego twarzy i pocałowała z całą tęsknotą jak ogarnęła ją w tej chwili. Sytuacja była beznadziejna, a ona nie mogła nic zrobić.
W co ja go wplątałam... - pomyślała Villemo, dostrzegając ceń strzały wystającej z jego ramienia. Rycerz oddychał, ale cała sytuacja nie wyglądała za dobrze. Dziewczyna wiedziała że ze związanymi dłońmi i obrożą antymagiczną, nie zdziała tu nic, musiała się jej pozbyć, tylko jak?
Leżąc tuż przy twarzy rycerza zaczęła go cucić, nie było to jednak łatwe zadanie, zważywszy, na okoliczności. Sama czułą się przecież słaba i bezbronna, rana na głowie bolała, zabrano jej przecież możliwość regeneracji, wszystko sprzysięgło się przeciw nim.
- Darogan - szepnęła mu wprost do ucha, Ci którzy ich porwali nie mogli usłyszeć, że odzyskała przytomność.
- Darogan, obudź się - mężczyzna jednak nie reagował. Do głowy Villemo wpadały same głupie pomysły, nie mogła go nawet szturchnąć, gdyby to zrobiła pogorszyła by tylko sytuacje jego rany. Położyła głowę przy jego twarzy i pocałowała z całą tęsknotą jak ogarnęła ją w tej chwili. Sytuacja była beznadziejna, a ona nie mogła nic zrobić.
Nieprzytomny rycerz powoli odzyskał świadomość, nie pewnie rozejrzał się i poczuł blisko Villemo przy sobie. Czuł ze żyje i to się liczyło...
Lecz co czynić teraz, skrępowany nie miał zbyt dużej możliwości ruchu. A i rana sprawiała mu nieco bólu chodź nie była tak bardzo poważna.
Jako ze miał bystry wzrok rozejrzał się dokładnie po jaskini wypatrując czegoś... czego kolwiek co może mu pomoc i jej. Wiedział bowiem z doświadczenia ze w jaskiniach często znajdują się różne ostre kamienie, wystające ostre końce skalne. Coś dzięki czemu mógłby przerwać swe więzi. Nie wiedział też ile czasu ma takowy zabieg, więc jedynie szepną do Villemo
- Nie martw się, uwolnimy się...
W końcu jego wzrok zatrzymał się w jednym a co kolwiek odległym punkcie groty w której się znajdywali...
Lecz co czynić teraz, skrępowany nie miał zbyt dużej możliwości ruchu. A i rana sprawiała mu nieco bólu chodź nie była tak bardzo poważna.
Jako ze miał bystry wzrok rozejrzał się dokładnie po jaskini wypatrując czegoś... czego kolwiek co może mu pomoc i jej. Wiedział bowiem z doświadczenia ze w jaskiniach często znajdują się różne ostre kamienie, wystające ostre końce skalne. Coś dzięki czemu mógłby przerwać swe więzi. Nie wiedział też ile czasu ma takowy zabieg, więc jedynie szepną do Villemo
- Nie martw się, uwolnimy się...
W końcu jego wzrok zatrzymał się w jednym a co kolwiek odległym punkcie groty w której się znajdywali...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
- Obroża uniemożliwia mi używanie magii - szepnęła - To na pewno ludzie mojej matki, przepraszam, że Cię w to wciągnęłam. Nie wiem co oni planują, ale gdyby chcieli mnie zabić zrobiliby to już dawno... nie wiem co chcą zrobić z Tobą... - głos Villemo był ledwo dosłyszalny. W tej chwili musiała martwić się za dwie osoby, nie jak zwykle jedynie za siebie... Nie miała pojęcia dlaczego jeszcze utrzymują ich przy życiu...
Mężczyzna z bólem począł się odsuwać od kobiety, i starając się doczołgać czy tez dopełznąć do miejsca przez siebie wypatrzonego. Nie szło mu to najlepiej ale związany z raną ramienia starał się ze wszystkich sił. Po jakimś czasie zostawiając dotarł do krańca groty.Nie mylił się , jego wzrok go nie zawiódł. Z podłoża groty wystawał ostry staragmint. Począł wiec powoli przecinać swe więzy. Na szczęście dla nich były to zwykłe liny, które nie stanowiły większego problemu...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Villemo nie mówił już nic. I tak nie mogła nic zrobić, mogła jedynie liczyć na to, rycerz znajdzie rozwiązanie, a Ci którzy ich porwali nie wejdą akurat do groty, w której leżeli. Nie miała pojęcia jak mogą stąd uciec, gdyby tylko mogła zdjąć obrożę sprawy wyglądały by dużo lepiej, mogłaby użyć magii... Niestety... nie widziała nawet czy do obroży potrzeba klucza, czy też istnieją inne sposoby na zdjęcie jej...
Rycerz zaczął przecina line o ostry kamień. Nie było to wyjątkowo dużym wyzwaniem i lina szybko została zniszczona. Jednak była jeszcze kwestia nóg i samej kobiety. Nie miał już wyboru, uwolnionymi dłońmi chwycił mocno za wystający kamień, po czym zaczął go odrywać. Nie było to łatwe jednak miał w sobie dość siły by to uczynić. Jego dłonie jednak zostały poranione od ostrych brzegów kamienia...
Po tych czynnościach rozciął ostatnie swe więzy i ruszył po cichu w stronie kobiety mu towarzyszącej i także ją uwolnił. Obroża którą jednak miała na szyj stanowiła już problem. Lecz po bliższym się jej przyjrzeniu można było zobaczyć mały otwór najwyraźniej na jakiś klucz lub coś co by otworzyło ją...
Po tych czynnościach rozciął ostatnie swe więzy i ruszył po cichu w stronie kobiety mu towarzyszącej i także ją uwolnił. Obroża którą jednak miała na szyj stanowiła już problem. Lecz po bliższym się jej przyjrzeniu można było zobaczyć mały otwór najwyraźniej na jakiś klucz lub coś co by otworzyło ją...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Villemo była zmęczona, bolała ją głowa i odczuwała co raz większe skutki braku magii, w tej chwili zwłaszcza braku regeneracji organizmu. Z rany na głowie przez cały czas powoli sączyła się krew, jakby w ogóle nie chciała zakrzepnąć. Było to niestety możliwe, Villemo była demonem, istotą magiczną, bez swoich magicznych mocy stawała się kimś nawet słabszym niż człowiek...
Nagle usłyszał kroki czyjeś, spojrzał na kobietę i szybko się od niej cofną w cień pomieszczenia... Nagle do groty wszedł jeden gruby obleśny mężczyzna, przez ciemność jaka panowała nie zauważył ze kobiecie brak więzów, jednak brak rycerza już był już widoczny.
- Co do licha a ten gdzie.. wynieśli jego truchło czy co ... - podrapał się po grubym brzuchu,i było to ostatnie co w swym życiu uczynił. Gdyż nagle jego już martwe ciało padło na podłoże przed kobietą. Ten sam kamień który posłużył by uwolnić ich teraz był narzędziem skrytobójstwa. Na nieszczęście obojga nie miał on klucza który by uwolnił kobietę ,a ta zbyt zmęczona nie była by w stanie szybko opuścić jaskini. Rycerz nie miał wielkiego wyboru, ukrył pierw ciało zabitego, wziął krótki miecz który był przy pasie grubasa i ruszył w głąb jaskini cichym krokiem. W końcu dotarł do groty przyległej z grota więźniów. Siedziało w niej trzech chłopa a jeden spał. Było widać ze grabieżczy zadowoleni i nieświadomi, łyknęli sobie nieco trunków. Co było niebywałą okazją... Jednak nawet przeciw pijanym otwarty atak byłby niebezpieczny zważywszy na to ze nie wiedział także czy w przyległych grotach nie ma więcej osób i to trzeźwych..
Przy jednym z tej gromadki dało się zauważyć pęk kluczy przy pasie przypięty, była szansa ze jeden z nich pasował by do obroży nałożonej
Villemo... miał pomysł lecz był on bardzo ryzykowny .. wyłonił się powoli z tunelu łączącego groty stając w cieniu wprost zawołał - Bracie ! Daj ze klucz do kobiety, chciałbym się z nią nieco no wiesz... - pijany łotr spojrzał w stronę postaci, jego towarzysze nie byli nim jednak zainteresowani, woleli siąpiąc dalej swój napitek. Sięgną po pęk swych kluczy i rzucił w stronę rycerza nie spodziewając się jakie głupstwo czyni, i tak prosty i ryzykowny pomysł poskutkował.
Darogan ruszył prędko już w stronę groty z kobietą...
Po chwili był już przy niej, starając się dopasować któryś z kluczy do jej magicznej więzi, a wiedział ze czasu ma coraz mniej...
W końcu udało się jeden z nich otworzył zatrzask a obrożna spadła na ziemie...
W tym samym czasie do groty pijanych bandytów wkroczył on... był to długo włosy siwy mężczyzna w skórzanej zbroi. Był to ich herszt i ten który zorganizował porwanie... Zapytawszy o klucze ciekawą odpowiedz uzyskał , po czym swym ostrzem przebił dawnego klucznika i z dwoma swymi kompanami ruszył w stronę groty rycerza i Villemo...
- Co do licha a ten gdzie.. wynieśli jego truchło czy co ... - podrapał się po grubym brzuchu,i było to ostatnie co w swym życiu uczynił. Gdyż nagle jego już martwe ciało padło na podłoże przed kobietą. Ten sam kamień który posłużył by uwolnić ich teraz był narzędziem skrytobójstwa. Na nieszczęście obojga nie miał on klucza który by uwolnił kobietę ,a ta zbyt zmęczona nie była by w stanie szybko opuścić jaskini. Rycerz nie miał wielkiego wyboru, ukrył pierw ciało zabitego, wziął krótki miecz który był przy pasie grubasa i ruszył w głąb jaskini cichym krokiem. W końcu dotarł do groty przyległej z grota więźniów. Siedziało w niej trzech chłopa a jeden spał. Było widać ze grabieżczy zadowoleni i nieświadomi, łyknęli sobie nieco trunków. Co było niebywałą okazją... Jednak nawet przeciw pijanym otwarty atak byłby niebezpieczny zważywszy na to ze nie wiedział także czy w przyległych grotach nie ma więcej osób i to trzeźwych..
Przy jednym z tej gromadki dało się zauważyć pęk kluczy przy pasie przypięty, była szansa ze jeden z nich pasował by do obroży nałożonej
Villemo... miał pomysł lecz był on bardzo ryzykowny .. wyłonił się powoli z tunelu łączącego groty stając w cieniu wprost zawołał - Bracie ! Daj ze klucz do kobiety, chciałbym się z nią nieco no wiesz... - pijany łotr spojrzał w stronę postaci, jego towarzysze nie byli nim jednak zainteresowani, woleli siąpiąc dalej swój napitek. Sięgną po pęk swych kluczy i rzucił w stronę rycerza nie spodziewając się jakie głupstwo czyni, i tak prosty i ryzykowny pomysł poskutkował.
Darogan ruszył prędko już w stronę groty z kobietą...
Po chwili był już przy niej, starając się dopasować któryś z kluczy do jej magicznej więzi, a wiedział ze czasu ma coraz mniej...
W końcu udało się jeden z nich otworzył zatrzask a obrożna spadła na ziemie...
W tym samym czasie do groty pijanych bandytów wkroczył on... był to długo włosy siwy mężczyzna w skórzanej zbroi. Był to ich herszt i ten który zorganizował porwanie... Zapytawszy o klucze ciekawą odpowiedz uzyskał , po czym swym ostrzem przebił dawnego klucznika i z dwoma swymi kompanami ruszył w stronę groty rycerza i Villemo...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Villemo uwolniona z więzów cofnęła się nieco i tak nie mogła nic zrobić. Kiedy jednak została uwolniona z obroży poczuła jak wraca w niej życie. Kiedy usłyszała że herszt bandy zbliża się do ich groty, chwyciła Darogana za poranioną dłoń i oboje przylegli do ściany z boku groty. Villemo miała teraz swoją magię i mimo zmęczenia mogła uczynić ich niewidocznymi. Wrogi mężczyzna wszedł do ciemnego pomieszczenia klnąc pod nosem. Teraz Villemo miała szansę wydostać ich z groty używając tej samej sztuczki to wtedy, w karczmie. Nie mogła jednak puścić Darogana, bo wtedy on stałby się widzialny. Kiedy dowódca bandytów wszedł w głąb groty, kobieta pociągnęła za sobą rycerza i cicho przemknęła przez otwór prowadzący do drugiej jaskini. Równie cicho ominęła lekko już pijanych mężczyzn w drugiej części groty. Ruszyli teraz biegiem przez długi wysoki korytarz, aż w końcu znaleźli się na zewnątrz.
O dziwo przed grotą spotkali uzbrojony oddział, oddział rycerstwa róży... Na którego czele stał Cień Księżyca... łowca czy też zwiadowca. Jeden z najlepszych... Szykowali się do uderzenia na jaskinie i najwyraźniej odbicia więźniów. A puszcza wokół niej była gęsta i nie przemierzona, nie było nawet wiadomo w którą stronę się udać by dojść na trakt z powrotem...
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Villemo dosłownie została wbita w ziemię. Puściła rycerza, a sama cofnęła się na tyle, że uderzyła plecami o kamienną ścianę. Gorzej już być nie mogło, z jednej sieci wpadła w drugą. Oddział rycerstwa stojący pod grotą był czymś czego nie spodziewała się zobaczyć... no ale cóż... I tak nie miała dokąd uciekać. W tej chwili wszystko stało się jej obojętne. Mogliby ją nawet unicestwić, miała już dość ciągłego uciekania.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość